|
kontrakty przygotowania do sezonu liga wyniki kadra statystyka Tabela sezonu |
Po fatalnym sezonie 1999 toruński klub wchodził w nowy sezon z nowym
nastawieniem i z nowymi celami sportowymi i organizacyjnymi. u progu
nowego milenium poważniejszych prac remontowych doczekał się wreszcie toruński
stadion. Duży udział w tym przedsięwzięciu miał Urząd Miasta w budżecie, którego
pojawiło się 180.000 PLN na tablicę świetlną na stadionie przy ul.
Broniewskiego. Ale to nie było wszystko bowiem w kolejnych latach miasto
zaplanowało instalację sztucznego oświetlenia, a jak czas pokaże nawet budowę
nowego kompleksu sportowego z podgrzewaną i zamrażaną żużlową nawierzchnią w
roli głównej.
Pomimo, że budżet Apatora został zaplanowany z początkiem roku kalendarzowego,
działacze pozyskiwali ciągle nowych darczyńców. 29 marca 2000 roku
finansowego wsparcia toruńskiej drużynie udzielił kolejny sponsor, a
został nim dobrze znany z poprzednich lat Kujawiak Browary Bydgoskie. Browar
nie miał w planach na rok 2000 sponsorowania żadnego poza Grudziądzem, jednak
rewelacyjne wynik handlowe (19% wzrost sprzedaży) w roku poprzednim przesądziły,
że utrzymano ten rodzaj reklamy. Ponad to dyrekcja Browarów Bydgoskich liczy, że
toruńczycy zakwalifikują się do czołowej czwórki, a wówczas wymiar marketingowy,
będzie jeszcze większy. Zawarta umowa obowiązywać miała w roku 2000, ale posiada
opcję przedłużenia na lata następne. Działacze toruńscy chwalą sobie tę
współpracę i dlatego dążyli do podpisania umowy z Kujawiakiem. Nie byli
natomiast zadowoleni z wymiaru finansowego, jaki zapisano w umowie. Jednak
mniejsze pieniądze dla klubu zaowocowały tym, iż browary zostały sponsorem
również
Waldemara Walczaka. Oto, co powiedział zawodnik tuż po podpisaniu umowy:
jestem bardzo zadowolony, że Kujawiak będzie moim sponsorem w kolejnym roku
startów. Myślę, że moja dobra dyspozycja w meczach sparingowych zadecydowała, że
podpisało umowę właśnie ze mną. Korzystając z okazji dziękuję szefostwu za pomoc
i zaufanie, myślę, że odwdzięczę się dobrymi wynikami.
Mnóstwo pracy czekało podczas tegorocznej przerwy
zimowej działaczy toruńskiego Apatora. Ruchy kadrowe te po części wymusiły
zmiany regulaminowe, a także
informacje na temat zmiany braw klubowych przez
Wiesława Jagusia czy
Roberta Kościechę Działacze asekuracyjnie śledzili
listę transferową i do składu przymierzali, toruńskich
wychowanków
Roberta Sawinę oraz
Jacka Krzyżaniaka (którzy opuścił klub w przerwie przed sezonem 1999 i
zasilił WTS Wrocław), a także Krzysztofa Jabłońskiego (któremu Start
Gniezno zalegał poważne sumy za występy w poprzednim sezonie). Spory problem
stanowili ponadto zawodnicy zagraniczni. Drużynę opuścili
ubiegłoroczni straniero
Bjarne Pedersen i
David
Norris, a obsadzie zagranicznej w składzie na kolejny sezon miał pozostać
tylko
Handberg. Miejsce pary Duńczyka lub Anglika miał zająć Jimmy Nilsen,
albo Chris Louis.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że Toruń potrzebował solidnego przemeblowania
składu z wartościowymi wzmocnieniami lub utrzymania aktualnego stanu posiadania
potencjału zawodniczego. Skład sezonu 1999 był przynajmniej na papierze na
tyle solidny, że nie będzie w nim dziur, a wszyscy zawodnicy prezentowali w
miarę zbliżony poziom, wśród których rolę krajowego lidera miał spełniać Wiesław
Jaguś. Taka sytuacja przy zakontraktowaniu solidnego obcokrajowca powinna
spowodować, że zespół będzie na tyle solidny, iż spokojnie powinien utrzymać
ekstraligowy byt, a przy odrobinie szczęścia, którego zabrakło w poprzednim
sezonie mógłby wejść do czwórki walczącej w play-ff o medale.
Z przedsezonowych planów jak zwykle pozostały tylko plany, a finał klubowych
rozmów kontraktowych okazał się zgoła odmienny od papierowych kalkulacji
działaczy. Obcokrajowcem, który podpisał kontrakt z Aniołami był dobrze
znany toruńskim kibicom
Ryan Sullivan. Wraz z nim umowę z klubem podpisał
Mariusz Puszakowski, który w roku 2000 miał startować już jako senior (wypożyczony po 4 kolejce ligowej do TŻ
Łódź). Australijczyk po rocznym rozbracie z Toruniem powrócił na stare śmieci
gdzie zaczynał żużlową przygodę z ligą polską. Toruńczycy wykazali się
niemniejszym sprytem niż bydgoszczanie w zeszłym roku i podkupili rywalowi z za
miedzy klasowego jeźdźca. Sullivan był już drugim zakontraktowanym obcokrajowcem
przez działaczy Apatora. I co ważne jego KSM pasował do KSM Handberga i obaj
zawodnicy mogli startować w jednym spotkaniu jednocześnie.
"Saletra" skomentował swoją decyzję odnośnie startów w Apatorze w następujący
sposób:
Przyznam szczerze, że traktuję żużel jak biznes, bo
wiadomo, że tylko z tego żyję. A kontrakt z Apatorem podpisałem, dlatego, że
była to najlepsza propozycja z pięciu które otrzymałem (w tym propozycja z
Bydgoszczy). Na moją decyzję miał także wpływ fakt, że to przecież tutaj w
Toruniu zaczynałem swoją przygodę w lidze polskiej. Startowałem w tym klubie
przez trzy lata mam tu wielu sponsorów i przyjaciół, a zatem kierowałem się
również względami pozasportowymi.
Sezon w Jutrzence wspominam jako czas, w którym dużo się nauczyłem, startowałem
przecież w jednej drużynie z takimi żużlowcami jak Tomek Gollob czy Piotr
Protasiewicz, ponadto jeździłem na trudnym dla zawodników zagranicznych
bydgoskim torze.
Co do sezonu 2000 to jeśli chodzi o polską ligę uważam że z tak dobrym zespołem
jak Apator można naprawdę wiele osiągnąć. Będę miał odpowiednio przygotowane
motocykle przez klubowych mechaników, a przez to - taką mam nadzieję - kibice
będą mieli ze mnie pożytek. Zresztą liczę na udane starty nie tylko w Polsce.
Chciałbym być pożyteczny dla wszystkich klubów, w których zamierzam w tym roku
startować. Z kolei, jeśli chodzi o Grand Prix to postaram się powalczyć o jak
najlepszą pozycję i liczę nawet na zdobycie jednego z medali.
W czasie martwego sezonu wyjeżdżam do Australii i nie zamierzam ścigać się na
motocyklu. Będę tam osiem tygodni i chcę przebywać z rodziną i przyjaciółmi. Do
Europy wrócę w lutym i od razu zabieram się solidnie do pracy i zacznę
realizować swój cykl przygotowań
A tak skomentował kontrakt z Sullivanem wiceprezes Ryszard
Kowalski:
Umowa z Sullivanem nie precyzuje w ilu spotkaniach
wystąpi, wszystko zależy od dyspozycji zawodnika. Wykorzystaliśmy zagapienie
bydgoszczan, którzy tak wyliczyli KSM Sullivana, że wyszło im powyżej 9,5 pkt. i
wahali się czy go zakontraktować. Ryan ma średnią poniżej tej granicy i dlatego
zdecydowaliśmy się podpisać z nim umowę.
Mariusz Puszkowski po podpisaniu umowy również pokusił się o komentarz Oto
co powiedział "Puzon" po podpisaniu umowy:
Podpisałem kontrakt amatorski i będzie on
obowiązywał mnie i klub przez dwa lata. Klub gwarantuje mi sprzęt, a ja mam
prawo wyboru krajowego mechanika. Nie ukrywam jednak, że prowadzę rozmowy z
innymi klubami. Nie chciałbym na razie mówić, jakie to kluby, ale mogę zdradzić,
że oba będą występowały w pierwszej lidze. Cały czas jednak liczę, że uda mi się
wywalczyć miejsce w Apatorze. Zamierzam solidnie przepracować zimę i
przedsezonowe sparingi pokażą, co jestem wart. Jeżeli nie będę przydatny w
Apatorze to prawdopodobnie odejdę z Torunia. Chciałbym w tym miejscu podkreślić,
że raczej nie wchodzi w rachubę przejście na tzw mału kontrakt, tylko
wypożyczenie na cały sezon.
Po spotkaniu krótkie komentarze odnośnie sezonu 2000 przekazali
prezes, trener i obecni zawodnicy:
Janusz Marzygliński (prezes) - W tym roku zespół
udowodnił, że stać go na bardzo dużo. Niektórzy zawodnicy podnieśli swój poziom,
co może gwarantować jeszcze lepszy przyszły sezon. W 2000 roku drużyna
wzmocniona Sullivanem może powalczyć o najwyższe trofea w lidze i taki właśnie
jest nasz cel.
Jan
Ząbik (trener) - komentarz odnośnie
zakontraktowania juniora - wolałbym, aby zespół jeździł w krajowym składzie i
własnymi wychowankami, bo wiadomo swój to swój. Na pewno wartościowy junior jest
w Gorzowie, a także w Ostrowie. Przygotowania do sezonu trener skomentował: 16
listopada zaczynamy ćwiczenia na sali (3 razy w tygodniu) i lodowisku (2 razy w
tygodniu) W styczniu planujemy wyjechać na tor. Mamy specjalnie przygotowane na
ten trening opony i będziemy mogli jeździć na odgarniętym śniegu. Chcemy przed
sezonem zakontraktować także dużo meczów sparingowych, aby pogoda nie pokrzyżowała
nam planów. Do Włoch się nie wybieramy.
Ostatnim trzecim obcokrajowcem, który parafował umowę z toruńskim klubem był
Peter Karlsson. "Karolek" w poprzednim sezonie ścigał się w barwach Aniołów
i można powiedzieć, że pomimo wpadek (Bydgoszcz, Gdańsk) zrealizował stawiane
przed nim zadania. Działacze postanowili zaufać mu jeszcze raz i dać mu szansę
jako zmiennika dla Sullivana. Umowa Karlssona podobnie jak innych obcokrajowców
nie precyzowała w ilu spotkaniach zawodnik wystąpi, a wszystko będzie zależało
od jego postawy na torze oraz dyspozycyjności Sullivana.
Karlsson podjął decyzję o rozbracie z ligą angielską. Decyzję taką podjął po
analizie swoich występów w zakończonym sezonie. Postanowił ustabilizować swoją
formę w każdym meczu ograniczając się do ligi Polskiej, Szwedzkiej i GP.
Karlsson bardzo przeżywał występy w polskiej lidze i epitety w stylu "Szwed do
domu", czy bardziej ostre wcale go nie podbudowywały. Dlatego Peter postanowił
skupić się na jednej rzeczy, aby wykonywać ją jak najlepiej.
Pomimo zakontraktowania wydaje się solidnych straniero działacze Apatora nie
mogli pozwolić sobie na odpoczynek. Prowadzili oni ciężkie rozmowy z
Kościechą i Jagusiem, którym kończyły się kontrakty. Ostatecznie "Kostek"
przedłużył kontrakt na dwa lata, co skomentował w jednym z wywiadów:
popisałem kontrakt zawodowy i na pewno jakaś obawa
istnieje, co do dalszej mojej przyszłości, jednak prędzej czy później musiało do
tego dojść. Nie pchałbym się w taki układ gdybym nie miał dobrych sponsorów,
którym pragnę podziękować za dotychczasową pomoc, bo jeśli nie ma sponsorów to o
kontrakcie zawodowym nie ma co myśleć. To, że zwlekałem z podpisaniem umowy z
klubem, wynikało z tego, iż każdy chce wynegocjować jak najlepsze warunki. Cieszę
się, że otrzymałem to, co chciałem. Dla mnie liczy się to, że pozostałem w
Toruniu, bo można podać wiele przykładów młodych żużlowców, którzy zbyt wcześnie
zmienili klub i wcale na dobre im to nie wyszło. Wcześniejsze zakontraktowanie
Sullivana było bez wątpienia strzałem w dziesiątkę. W trakcie sezonu często
powtarzałem, że brakuje nam solidnego obcokrajowca, który swoją skutecznej jazdą
pociągnąłby zespół w trudnych chwilach. Ryan pokazał, że jest pewnym punktem w
zespole i potrafi zdobywać ok. 12 pkt. Ważny jest też fakt, że rzadko zawodzi w
piętnastych wyścigach. Do nowych rozgrywek przygotowuję się razem z kolegami na
wspólnych treningach. Przygotowania są takie same jak przed rokiem. Zresztą, po
co je zmieniać skoro się sprawdziły.
Wiesław Jaguś negocjował swój kontrakt nieco dłużej niż Kościecha, ale
ostatecznie również przystał na warunki toruńskich działaczy i 22 listopada 1999
roku złożył swoją parafkę pod trzyletnim kontraktem. Rozmowy trwały tak długo,
ponieważ zarówno żużlowiec jak i działacze nie mogli dojść do porozumienia, co
do ceny transferowej po zakończonym kontrakcie. Wg nieoficjalnych informacji
problem rozbijał się o kwotę 50.000 zł (klub proponował 450.000 a Jaguś 400.000
zł). Ostatecznie osiągnięto kompromis, w którym Jaguś po trzech latach znajdzie
się na liście transferowej za darmo.
Finalizacja kontraktu z Jagusiem zamknęła kolejny etap budowania drużyny.
Należało podpisać jeszcze umowę z zawodnikiem, który gwarantowałby w meczu 8-10
pkt. i wzmocniłby zespół w tzw. drugiej linii.
Klub nie był zainteresowany zawodnikami, którzy powrócili z wypożyczenia do
II ligi. Postawiono im jasne warunki, że skoro chcą kontynuować karierę muszą
poszukać sobie innych klubów, a Apator nie będzie im w tym przeszkadzał. Po
takim postawieniu sprawy Arkadiusz Zaremba i
Remigiusz Wronkowski zaczęli sobie szukać innych drużyn w których mogliby
dalej się ścigać. Ostatecznie obaj zawodnicy z pomocą działaczy Apatora trafili
do nowo powstałego klubu w Warszawie i w sezonie 2000 mieli ścigać się pod
szyldem Gwardii, gdzie trenerem i menedżerem był "Papa Władysław - Gollob".
Natomiast
Marcin Kowalik podjął decyzję o zakończeniu kariery i zdecydował się na
pomoc bratu podczas zawodów jako mechanik. W obwodzie pozostawał mało
perspektywiczny Krzysztof Gawin. Do Grudziądza po rocznym wypożyczeniu powrócił
Piotr Markuszewski, który jak sam twierdził nieco podszkolił swoje
umiejętności, mógł się pościągać w innych warunkach i na innym sprzęcie, ale
mimo wszystko chciałby jeździć w swoim rodzinnym mieście, albo zakończy karierę
żużlowca.
Poszukiwania zawodnika rozpoczęto od opcji zakontraktowaniu młodzieżowca, a w
sferze zainteresowań pozostawali Grzegorz Knapp - GKM Grudziądz (wymiana
za Walczaka i Puszakowskiego), Tomasz Jędrzejak i Karol Malecha obaj z
Iskry Ostrów. Jeden z tych zawodników miałby stworzyć konkurencję dla
Chrzanowskiego, który nie miał rywala w klubie i nie miał z kim tak naprawdę
rywalizować o miejsce w składzie. Jednak żaden z tych młodych zawodników nie
zasilił barw żółto-biało-niebieskich. W sprawie Knappa nie chciał zgodzić się
GKM na zamianę zawodników, a ewentualne przejście do Torunia mogło być za
gotówkę. Nie ma się co dziwić postawie działaczy GKM, którzy po spadku stracili
sponsorów, a w małym mieście Grudziądz trudno o każdą złotówkę. Jeśli chodzi o
zawodników Iskry, to Jędrzejak przyjął ofertę beniaminka, ekstraklasy Radsona
Malma Włókniarz Częstochowa, a Malecha pozostał w Ostrowie, ponieważ kwota
przy nazwisku zawodnika była nie adekwatna do jego umiejętności (zawodnik
twierdził że jest do wzięcia za darmo - klub wystawił go na listę za
350.000PLN). Działacze Iskry po stracie Jędrzejaka nie chcieli stracić również
Malechy, który miał wypełnić lukę po podstawowym juniorze, a także krajowym
liderze Iskry w sezonie 1999 i byli nieugięci w negocjacjach.
Fiasko rozmów młodzieżowych skierowało działania zarządu ku wspomnianym na
wstępie zawodnikom krajowym Jacek Krzyżaniak (WTS Wrocław) i Robert Sawina
(Start Gniezno), Krzysztofem Jabłońskim (Start Gniezno).
W tzw. międzyczasie przyszło jednak toruńskim działaczom zgryźć orzech pod
tytułem Waldemar Walczak. Zawodnik ten stwierdził, że aby przygotować się do
sezonu potrzebuje znacznej gotówki w przeciwnym wypadku nie widzi dla siebie
miejsca w składzie i prosi, pomimo iż ma obowiązujący kontrakt o wystawienie go
na listę transferową, sądząc, że zainteresuje się nim zespół z Zielonej Góry,
gdzie mieszkał opiekujący się Walczakiem Zbigniew Marcinkowski. Zachowanie
Walczaka pozwala sądzić, że zawodnik obawiał się że gdy w Toruniu pojawi się
Krzysztof Jabłoński skutecznie zablokuje mu miejsce w składzie, dlatego
doprowadził do zerwania dwuletniego kontraktu i trafił na listę transferową.
Zarząd nie przystał na warunki Walczaka i zawodnik ostatecznie znalazł się na
lisie zawodników do sprzedania. Nie znalazł się jednak klub, który chciałby mieć
w swoich szeregach takiego "asa" jak Walczak i dosłownie pięć minut przed
godziną 24:00 dn. 31.01.2000 zawodnik podpisał ponownie kontrakt z Apatorem.
Z jednej strony dziwne jest, że zarząd przyjął w tej sytuacji zawodnika, który
podpisuje identyczny kontrakt, a z drugiej strony zastanawia jak Walczak
przygotuje się do sezonu. Ponadto zastanawiający był fakt, że jeszcze o godzinie
14:00 Walczak wybierał roczną karencje, a kilka godzin później zmienił decyzję.
Jednak tu również można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że Walczak
trzymał w niepewności działaczy do samego końca, a powodem był oczywiście
Jabłoński. Kiedy już było wiadomo na 100%, ze Jabłoński w Toruniu nie wystartuje
Walczak zwietrzył szansę dla siebie i zmienił się w potulnego baranka.
Pojawił się również problem Tomasza Chrzanowskiego, który twierdził, że kluby
z Gdańska i Częstochowy widziałyby go w swoich składach nawet za cenę rocznej
karencji. Jednak ten problem szybko rozwiązano i Chrzanowski pozostał w
Toruniu.
Jak widać na podstawie tych dwóch przypadków zawodnicy którzy mieli już
podpisane kontrakty nie ułatwiali zarządowi pracy w sezonie kontraktowym.
Wracając do zawodników, którzy mieli zasilić szeregi Aniołów, należy wspomnieć
że rozmowy z Krzyżaniakiem trwały bardzo krótko. Obie strony spotkały się
na negocjacjach zaledwie dwa razy i podziękowano sobie za współpracę w sezonie
2000. Jeśli chodzi o Sawinę to zawodnik, pomimo iż na liście transferowej był
za darmo to zażądał od klubu 200.000 PLN, a także zwrotu zaległości, jakie ma w
stosunku do zawodnika Start Gniezno, a była to kwota 300.000 PLN.
Dyskutowano na ten temat bardzo długo, działacze toruńscy szukali rozwiązania
jak wydobyć ewentualnie pieniądze przekazane jako zaległości Startu z tego
właśnie klubu. Ostatecznie nie znaleziono rozwiązania, a Sawina prowadząc
jednocześnie rozmowy z WTS Wrocław, zasilił właśnie ten klub, który nie należy
do biednych i prawdopodobnie zapłacił zawodnikowi kwotę jaką żądał.
Najdłużej jednak trwały rozmowy z innym gnieźnianinem, a mianowicie
Krzysztofem Jabłońskim. Zawodnik wielokrotnie był na rozmowach w klubie,
wielokrotnie kontaktował się telefonicznie. Jednak umowy nie podpisał. Zarząd
zaakceptował już warunku Jabłońskiego, przygotowano kontrakt na piśmie, ale
zawodnik wykazał się dużym brakiem profesjonalizmu i zwodził działaczy
przeciągając w nieskończoność termin złożenia podpisu pod kontraktem. W tej
sytuacji należy sądzić, że tak zaawansowane rozmowy z Apatorem były raczej
"straszakiem" dla działaczy z Gniezna do wypłacenia zaległych należności dla
Jabłońskiego. Działacza Startu po stracie Sawiny nie mogli sobie pozwolić na
kolejne osłabienie i znaleźli ostatecznie kwotę, którą zalegali Jabłońskiemu i
żużlowiec pozostał w Gnieźnie.
Zarząd nie dał się jednak zwodzić zawodnikowi i ciągle próbował szukać innych
rozwiązań kadrowych. W poszukiwaniach powrócono ponownie do sprawy Knappa, ale
przewinęło się także wiele innych nazwisk, m.in. Krzysztof Cegielski czy
Tomasz Bajerski obaj z Pergo Gorzów. Jednak nic z tych rozmów nie wyszło
i ostatecznie działaczom Apatora udało się utrzymać stan posiadania z
poprzedniego roku, ale też specjalnie nie wzmocniono zespołu. A zatem czy to
wystarczy do walki o medale? O tym miały już przekonać wszystkich mecze
sparingowe zaplanowane na początku sezonu. A miało być ich sporo.
Jednak zanim doszło do meczów kontrolnych należało
wykonać "suchą zaprawę" przed ściganiem. I tu pojawiły się pierwsze
kontuzje. Otóż okazało się, że urazy można odnosić nie tylko na torze żużlowym,
ale również na parkiecie do koszykówki. Pechowcem okazał się
Mirek Kowalik, który tak nieszczęśliwie wyskoczył, że skręcił staw skokowy i
przez miesiąc nie mógł trenować z kolegami z zespołu.
Obok "suchej zaprawy na sali, lodowisku czy basenie zawodnicy udali się w lutym
na zgrupowanie do Szczyrku, które trwało dwa tygodnie. W zgrupowaniu tym
uczestniczył również Gert Handberg, który na własny koszt przyjechał do Polski i
uczestniczył w zajęciach z całym zespołem.
A oto, co sądził o przygotowaniach na lodowisku asystent trenera Ząbika,
drugi trener Ryszard Neunert;
Zawsze w okresie przygotowawczym wiele godzin spędzamy
na lodowisku. Nie oznacza to wcale, że chłopaki nie wylewają potu na sali
gimnastycznej. Nic z tych rzeczy do takiej sytuacji bym nie dopuścił, zresztą
muszę powiedzieć, że nie mam żadnych kłopotów z zaangażowaniem zawodników.
Twierdzę jednak, że wyjazd na lodowisko to trochę świeżego oddechu po treningu
fizycznym. Zawodnicy walczą na tafli jak lwy i czasem trzeba temperować ich
zapędy, bowiem o kontuzję nie trudno. Taka forma przygotowań obowiązuje u nas od
wielu lat i przy tej okazji od czasu do czasu dochodzi do lodowych pojedynków
między żużlowcami, a drużyną hokeistów. Drużyna Apatora toczy też lodowe boje z
rywalami zza miedzy Polonią Bydgoszcz. Bracia Gollobowie należą do niezłych
hokeistów. Cieszę się, że w naszej drużynie panuje rodzinna atmosfera, a
dodatkowym faktem przemawiającym za celowością tego typu treningu jest to, że
zawodnicy toruńscy nie jeżdżący, na co dzień w Apatorze również uczestniczą, w
zajęciach na sztucznym lodzie z pierwszym zespołem toruńskim.
Z kolei trener Jan Ząbik po pobycie w Szczyrku tak podsumował
"górski" tok przygotowań:
W górach było sporo śniegu, a podczas naszego
pobytu jeszcze trochę dosypało. Mieliśmy, zatem wręcz idealne warunki
narciarskie. Zajęcia były przeplatane z odpoczynkiem, dużo spacerowaliśmy i
sporo czasu spędzaliśmy na świeżym powietrzu. Ponadto duży nacisk kładliśmy na
przygotowanie ogółnorozwojowe, bowiem w tych ćwiczeniach jest wszystko, co
później może przydać się na torze. Z sali gimnastycznej korzystaliśmy od
początku listopada do momentu wyjazdu do Szczyrku, trenowaliśmy również na
lodowisku, a także braliśmy udział w dwóch turniejach piłki nożnej. Po powrocie
ze Szczyrku zaczniemy trenować na crossie i jeżeli pogoda pozwoli chcemy odbyć
pierwsze treningi na torze, a później sparingi.
Na zgrupowaniu w Szczyrku przebywał z nami Gert Handberg, który wcześniej
trenował z nami na lodzie. Przyjechał uczyć się jazdy na nartach i trzeba
przyznać, że wychodziło mu to całkiem nieźle. Handberg jest żużlowcem
kontaktowym i bardzo chce być traktowany jako członek zespołu i tak też się
dzieje. Widać, że bardzo solidnie przygotowuje się do walki o miejsce w
składzie.
Pozostali zawodnicy zagraniczni trenują indywidualnie. Sullivan przebywał jakiś
czas w Australii gdzie odpoczywał po trudach minionego sezonu. Potem powrócił do
Anglii gdzie zaczął szlifować formę na ligę. Być może pojawi się także na
którymś sparingu w Toruniu. Na pewno w sparingach będą brali udział Handberg i
Karlsson. Ten drugi trenował u siebie w Szwecji, gdzie podobnie jak my często
wyjeżdżał na lodowisko, jednak trochę wcześniej od nas rozpoczął jazdę na
crossie.
Obok ruchów personalnych wśród zawodników należy również wspomnieć o zmianach
wśród działaczy
toruńskiego speedwaya. W ostatnim tygodniu stycznia na posiedzeniu zarządu,
wiceprezes
Ryszard Kowalski zrezygnował z pełnionej funkcji. Jego stanowisko objął
dotychczasowy dyrektor klubu
Mirosław Jur-Batorski. Z kolei stanowisko dyrektora zajął Krzysztof Hecer.
Po zakończeniu okresu transferowego i przygotowań ogólnorozwojowych, w marcu
podopieczni trenera Jana Ząbika przystąpili do spotkań kontrolnych.
Wcześniej jednak wyjechali na tor by dotrzeć sprzęt i rozjeździć się po przerwie
zimowej. Pierwszy trening na toruńskim torze miał miejsce w piątek 10 marca.
Jako pierwsi swoich sił spróbowali Robert Kościecha i Mariusz Puszakowski.
Musiałem dotrzeć silniki przed rozpoczęciem treningu, dlatego pierwszy pojawiłem
się na torze - powiedział Robert Kościecha - Jechało mi się dość
dobrze, choć oczywiście brakuje jeszcze objeżdżenia, ale pamiętajmy, ze przerwa
zimowa była dość długa. Myślę, że po kilku treningach będzie coraz lepiej.
Trenowali wszyscy zawodnicy toruńskiego zespołu. Chłopcy wsiedli na motocykle
i jeżdżą tak jakby nie mieli żadnej przerwy - podkreślał trener Jan Ząbik
- Jeszcze nikt nie zapoznał się nawierzchnią toru i niech tak zostanie do
końca sezonu. Do pierwszego sparingu będziemy trenowali już na torze, a przy
złej pogodzie udamy się na lodowisko.
Indywidualne jazdy kontrolne miały oswoić zawodników z prędkością i motocyklem po zimowej przerwie, jednak więcej miały powiedzieć o przygotowaniu zespołu do rozgrywek spotkania kontrolne.
|
||
APATOR NETIA TORUŃ |
POLONIA BYDGOSZCZ |
|
9. Walczak 12+1
(2,3,3,1*,3) 10. Puszakowski 1+1 (1*,0,-,-,d3) 11 Kowalik 12 (3,3,1,3,2) 12. Kościecha 8+1 (0,1,3,2,2*) 13. Jaguś 11 (3,3,3,2,-) 14. Pawlikowski 5+1 (-,2*,0,0,3) 15. Chrzanowski 4+2 (2*,2*,d1,0) |
2000-03-21 53 : 37 |
1. Gollob - 13
(3,2,2,3,3) |
|
||
APATOR NETIA |
WŁÓKNIARZ |
|
2000-03-23 51 : 39 |
||
|
||
APATOR NETIA TORUŃ |
UNIA LESZNO |
|
2000-03-26 50 : 39 |
||
|
||
APATOR NETIA |
QUICK - MIX GKM |
|
2000-03-31 69 : 21 |
||
|
Po wszystkich przygotowaniach organizacyjno - sportowych nadszedł czas ligowego ścigania. Zanim jednak doszło do oficjalnego rozpoczęcia sezonu żużlowego zawodnicy, trenerzy, mechanicy, działacze i kibice Apatora uczestniczyli już po raz dziewiąty w uroczystej mszy świętej w podtoruńskim Górsku. Na mszy obecni byli także wychowankowie klubu Jacek Krzyżaniak i Robert Sawina. Mszę świętą celebrował znany w toruńskim żużlu ks. Piotr Prusakiewicz i proboszcz miejscowej parafii ks. Stanisław Kalisztan. Wszyscy uczestnicy byli światkami niecodziennego koncertu, jaki przygotowali członkowie zespołu muzyczno-teatralnego "Dom Zwycięstwa" z Torunia, którzy przedstawili pokaz pantomimy przeplatany piosenkami religijnymi przy akompaniamencie gitar, saksofonu czy keyboardu. Po mszy gospodarze zaprosili wszystkich gości na spotkanie i poczęstunek w plebanii.
Premiera
drużyny Apator-Netia okazała się
niewypałem. Naszpikowane asami gdańskie Wybrzeże wygrało w Toruniu 45:44 mimo
17 punktów Sullivana. Trzy razy Adam Fajfer rozdzielał na mecie prowadzących
podwójnie torunian. Przed ostatnim biegiem było 41:43. Gdy w ciągu dwóch minut
pod taśmą nie pojawił się Rickardsson, którego mechanicy nie zdążyli wymienić tyrystora, na widowni zapanowała euforia, a wzmogła się jeszcze, gdy Sullivan z
Jagusiem wieźli na 5:1 Ułamka. Przemieniła się ona jednak w rozpacz, kiedy na
drugim kółku Jagusiowi pękł łańcuch.
Po kolejnej klęsce w Gorzowie przyszła wygrana z częstochowianami,
bardzo równo pojechała w tym meczu cała drużyna, a "eksapatorianin" Loram ani
razu nie przyjechał do mety na pierwszej pozycji.
W dalszej części sezonu kolejne zwycięstwa na własnym torze przeplatały się z
porażkami na wyjazdach. Na zakończenie pierwszej rundy do Torunia przyjechali Pilanie. Żużlowcy Apatora zafundowali w tym meczu swoim kibicom prawdziwy
thriller. Po V wyścigu (dublet Kowalika z Chrzanowskim) objęli czteropunktowe
prowadzenie, powiększone po następnej gonitwie do 6 "oczek", a po X - do 8.
Jednak w XI odsłonie poszła kontra Jacka Golloba z Jarosława Hampela na 5:1 i przed
biegami nominowanymi gospodarze prowadzili 38:34, a w ostatnim biegu para Gollob -
Louis pokonała duet Kowalik - Sullivan, doprowadzając do remisu.
Remis
na własnym torze na zakończenie pierwszej rundy spotkań w bardzo
wyrównanej stawce ligowej oznaczał dla Aniołów mało zaszczytne miano czerwonej
latarni.
W rewanżach torunianie jak zwykle z dużym zębem podeszli do pomorskich
derbów i pokonali liderujących w tabeli bydgoszczan 49:41,
kolejny raz dzięki temu, że równo i skutecznie punktowali wszyscy zawodnicy
Apatora
Pod koniec rozgrywek wiadomo już było, że w górnej czwórce
znajdą się dwie Polonie z Bydgoszczy i Piły. Kto do nich dołączy, miało
rozstrzygnąć się na torze w niesamowitej walce, gdyż praktycznie wszystkie sześć
pozostałych ekip miało ku temu szanse. 2 lipca w Częstochowie Apator stoczył heroiczny bój na styku. W
XIV biegu dzięki wygranej 4:2
włókniarze odskoczyli po raz pierwszy w zawodach na dystans trzech punktów.
Zdawało się, że jest już po meczu, gdyż gospodarzy reprezentowali w ostatniej
odsłonie niezwykle skuteczni tego dnia Drabik z Holtą. Tymczasem start wygrali Sullivan i Kowalik. Szarżujący
Norweg upadł i został wykluczony. W powtórce ze startu uciekł Kowalik. To
jeszcze nic nie dawało, bowiem do mety trzeba było przywieźć 4 punkty więcej niż
częstochowianie. Kapitan Aniołów blokował więc Drabika tak długo, aż na przedostatniej prostej
częstochowianina minął Australijczyk, pogrążając w rozpaczy (wynik 45:44 dla
torunian) częstochowskich kibiców i wywołując euforię w szeregach gości. Trener
Ząbik deklarował po spotkaniu, że wybierze się pieszo na Jasną Górę w podzięce
za cud.
Po tej wygranej Apator wyszedł na piąte miejsce w tabeli, a
po zwycięstwie nad Pergo (Kowalik startując ze złamanym palcem zdobył 8
"oczek") - na czwarte. Ostatni mecz w Gdańsku obserwowało kilka tysięcy
toruńskich kibiców na telebimie ustawionym na obiekcie Apatora. Na szczęście
porażka 24:30 nie miała znaczenia, bowiem Anielski team był już w pierwszej
czwórce.
W drugiej fazie ligi z udziałem czterech najlepszych ekip (zrezygnowano z systemu pucharowego na korzyść rywalizacji każdy z każdym),
było już nudno. Torunianie mieli na starcie 8 pkt. straty do bydgoszczan, 4 do pilan i pozostało im jedynie zmagać się o brąz z Pergo.
Żużlowcy z miasta Wielkiego Astronoma zaczęli rundę finałową dość udanie, po raz
wtóry remisując w tym samym sezonie z Polonią Piła w Toruniu. I tym razem zawiedli na finiszu, gdyż przed biegami nominowanymi dysponowali 4-punktową
przewagą.
Począwszy od drugiej serii tej fazy żużlowcy Apatora ponosili już same
porażki - w sumie pięć pod rząd, co było jednym z ich najczarniejszych ligowych
osiągnięć. W przyszłości okaże się że czarna seria będzie jeszcze dłuższa.
Podsumowując rundę finałową obiektywnie trzeba przyznać, że brązowy medal
toruńczycy oddali praktycznie bez walki, nie radząc sobie ani z bydgoszczanami (40:50), ani
z gorzowianami (44:45) na własnym obiekcie. Dwa ostatnie mecze pojechali li
tylko w krajowym składzie, co było pokłosiem dziwnego regulaminu ligi.
W Toruniu poza liga rozegrano również niejako obligatoryjną drugą rundę MDMP, niestety toruńscy młodzieżowcy zajęli drugie miejsce w grupie trzeciej i nie wystąpili w finale tych rozgrywek. Ponadto tor przy ulicy Broniewskiego był areną zmagań o Srebrny Kask, gdzie trzecie miejsce zajął Tomasz Chrzanowski, a rezerwowy Przemysław Kłos pojawił się na torze trzy razy i zdobył trzy oczka. Finał SK był jednocześnie turniejem upamiętniającym tragicznie zmarłego Araszewicza, a po zawodach rozegrano bieg dodatkowy oddający hołd innemu zawodnikowi, a mianowicie Marianowi Rose.
Toruńczycy pokazali się również w pozostałych rozgrywkach
krajowych dojeżdżając do finałów parowych w kategorii
seniorów jak i
juniorów. W ostatecznym rozrachunku lepiej wypadli ci drudzy, bowiem
na torze w pile wywalczyli brązowy medal. Toruńskie plastrony można
było zobaczyć na piersi zawodników również w finale
IMP oraz
MIMP. I znów lepiej wypadli juniorzy, bowiem Chrzanowski stanął na
drugim stopniu podium.
W kaskach obok wspomnianego SK torunianie zaprezentowali się w
ZK (Wiesław Jaguś) i
BK (Pawlikowski, Marcin Jaguś, Kłos)
W rozgrywkach formatu światowego w GP IMŚ wystąpił Ryan Sullivan, który zdobywając 62 punkty uplasował się na 9 pozycji w klasyfikacji generalnej. W IMŚJ jak również w kadrze na DMŚ nie pojawił się żaden toruńczyk. Z kolei w finale MEJ do lat dziewiętnastu wystąpił Pawlikowski z dorobkiem 7 punktów zajął dziewiąte miejsce.
WYNIKI MECZÓW ROZEGRANYCH Z UDZIAŁEM
TORUŃSKIEJ DRUŻYNY W SEZONIE 2000 |
|||
Kolejka | Data | Przeciwnik | Wynik |
Runda Zasadnicza | |||
I | 2000-04-02 | Toruń - Gdańsk | 44:45 |
II | 2000-04-09 | Gorzów - Toruń | 58:32 |
III | 2000-04-16 | Toruń - Częstochowa | 52:38 |
IV | 2000-04-24 | Bydgoszcz - Toruń | 48:42 |
V | 2000-05-03 | Toruń - Leszno | 53:37 |
VI | 2000-05-07 | Wrocław - Toruń | 52:38 |
VII | 2000-05-21 | Toruń - Piła | 45:45 |
VIII | 2000-05-28 | Piła - Toruń | 51:39 |
IX | 2000-06-11 | Toruń - Wrocław | 47:43 |
X | 2000-06-18 | Leszno - Toruń | 47:43 |
XI | 2000-06-25 | Toruń - Bydgoszcz | 49:41 |
XII | 2000-07-02 | Częstochowa - Toruń | 44:45 |
XIII | 2000-07-16 | Toruń - Gorzów | 48:42 |
XIV | 2000-07-23 | Gdańsk - Toruń | 30:24 |
Runda Finałowa | |||
XV | 2000-08-13 | Toruń - Piła | 45:45 |
XVI | 2000-08-20 | Gorzów - Toruń | 59:31 |
XVII | 2000-09-03 | Bydgoszcz - Toruń | 50:40 |
XVII | 2000-09-10 | Toruń - Bydgoszcz | 40:50 |
XIX | 2000-09-24 | Piła - Toruń | 53:37 |
XX | 2000-10-01 | Toruń - Gorzów | 44:45 |
W SEZONIE 2000 TORUŃSKICH BARW BRONILI
lista transferowa zmiany barw klubowych |
Liczba
meczów |
Liczba biegów | Punkty | Bonusy | Średnia biegowa |
Miejsce w ligowym rankingu |
|
Ryan SULLIVAN | 16 | 83 | 177 | 8 | 2,229 | 5 | |
Wiesław JAGUŚ | 20 | 101 | 178 | 10 | 1,861 | 21 | |
Mirosław KOWALIK | 19 | 93 | 148 | 10 | 1,699 | 26 | |
Robert KOŚCIECHA | 20 | 95 | 135 | 19 | 1,621 | 28 | |
Tomasz CHRZANOWSKI | 20 | 97 | 110 | 16 | 1,299 | 39 | |
Peter KARLSSON | 2 | 11 | 14 | 1 | 1,364 | - | |
Stefan ANDERSSON | 4 | 15 | 16 | 3 | 1,267 | - | |
Gert HANDBERG | 8 | 36 | 36 | 5 | 1,139 | - | |
Waldemar WALCZAK | 5 | 22 | 14 | 2 | 0,727 | - | |
Łukasz PAWLIKOWSKI | 11 | 28 | 10 | 4 | 0,500 | - | |
Przemysław KŁOS | 3 | 4 | 0 | 0 | 0,000 | - | |
Marcin JAGUŚ | 3 | 3 | 0 | 0 | 0,000 | - | |
Wojciech ZIELIŃSKI |
nie wystąpił w żadnym spotkaniu logowym |
||||||
Krzysztof GAWIN |
nigdy nie wystąpił w żadnym spotkaniu logowym |
||||||
|
M-ce | Zespół | Mecze | Zw. | Rem. | Por. |
Pkt duże |
Pkt małe |
1 | Polonia Bydgoszcz | 14 | 10 | 1 | 3 | 21 | +95 |
2 | Ludwik Polonia Piła | 14 | 7 | 3 | 4 | 17 | +14 |
3 | Apator Netia Toruń | 14 | 6 | 1 | 7 | 13 | -20 |
4 | Pergo Gorzów | 14 | 6 | 1 | 7 | 13 | +10 |
5 | Radson Malma Częstochowa | 14 | 6 | 1 | 7 | 13 | +2 |
6 | Unia Leszno | 14 | 6 | 0 | 8 | 12 | -62 |
7 | Lotos Wybrzeże Gdańsk | 14 | 6 | 0 | 8 | 12 | -25 |
8 | Atlas Wrocław | 14 | 4 | 3 | 7 | 11 | -14 |
OSTATECZNA TABELA EKSTRALIGI ŻUŻLOWEJ W SEZONIE 2000
M-ce | Zespół | Mecze | Zw. | Rem. | Por. |
Pkt duże |
Pkt małe |
1 | Polonia Bydgoszcz | 20 | 14 | 1 | 5 | 29 | +111 |
2 | Ludwik Polonia Piła | 20 | 11 | 4 | 5 | 26 | +35 |
3 | Pergo Gorzów | 20 | 9 | 1 | 10 | 19 | +38 |
4 | Apator Netia Toruń | 20 | 6 | 2 | 12 | 14 | -85 |
5 | Atlas Wrocław | 20 | 8 | 3 | 9 | 19 | +11 |
6 | Radson Malma Częstochowa | 20 | 9 | 1 | 10 | 19 | +17 |
7 | Unia Leszno | 20 | 9 | 0 | 11 | 18 | -61 |
8 | Lotos Wybrzeże Gdańsk | 20 | 8 | 0 | 12 | 16 | -9 |
materiał wyjściowy tekstów zamieszczonych na tej
stronie
stanowi książka
anioły na
torze