2000-04-09
Pergo
Gorzów - Apator Netia Toruń
58 : 32
Mecze na linii Gorzów - Toruń zawsze elektryzowały kibiców w obu miastach niezależnie od pozycji, jaką zajmowały kluby w tabeli. Drużyny te spotykają się nieprzerwanie od roku 1976, a więc już 25 lat. Dotychczas rozegrano 52 spotkania, w których lepszy bilans mają gorzowianie, bowiem wygrali 28 meczów w tym 21 na własnym torze. Apator wygrał tylko 23 razy w tym siedem razy na torze w Gorzowie, jedne mecz zakończył się remisem. Ponadto obie drużyny zajmują zaszczytne grono zespołów, które po awansie nigdy nie zaznały goryczy degradacji do niższej klasy rozgrywek.
Przed meczem w sezonie 2000 więcej szans dawano gorzowianom, jednak nikt nie spodziewał się, że torunianie będą tak słabi na torze Pergo. Pierwszy bieg wygrali torunianie, którzy wykazali się lepszym startem, jednak Kowalik musiał się sporo napracować, aby obronić jeden punkt przed atakującym go Świstem. Niestety to było wszystko, na co było stać tego dnia toruńskie Anioły. Kolejny bieg, pomimo że była to dopiero druga odsłona dnia miał chyba decydujący wpływ na cały przebieg meczu, a na pewno na postawę Kościechy. Po wyjściu ze startu torunianie prowadzili 4:2, jednak na dystansie Handberg został wyprzedzony przez Jonssona. Na ostatnim łuku podniosło przednie koło motocykla prowadzącego Kościechy, który nie opanował maszyny i upadł. Zatem z 4:2 dla gości zrobiło się 5:1 dla gospodarzy. W kolejnym wyścigu gorzowianie zwiększyli przewagę do 4 pkt. a w tym samym miejscu, co "Kostek" upadł Pawlikowski. W czwartym biegu para Kowalik - Sullivan odrobiła straty i przewaga gospodarzy wynosiła tylko 2 pkt. od biegu 5 do 9 gorzowianie systematycznie zwiększali swoją przewagę wygrywając bieg 5, 7, 9 podwójnie, a 6 i 8 remisując. Zaskakująco skończył się bieg siódmy, kiedy to para gorzowska Paluch - Okoniewski podwójnie wygrała z najlepszą tego dnia parą toruńską Kowalik - Sullivan. W biegu dziesiątym ponownie niespodziewanie przegrał Sullivan, a jego pogromcą był tym razem Świst. Dodać należy w biegu tym Sullivan jechał na ostatniej pozycji i wywalczenie drugiej lokaty nie przyszło mu łatwo. Przed biegami nominowanymi gospodarze zapewnili już sobie zwycięstwo, a ich przewaga wynosiła 20 pkt. Biegi nominowane nie zmieniły obrazu o drużynie toruńskiej, bowiem gospodarze zwiększyli przewagę do 26 pkt., a w wyścigach tych błysnął jedynie Handberg, który wygrał w 14 biegu z Crumpem i Paluchem.
W ekipie toruńskiej zawiedli wszyscy poza dwójką obcokrajowców.
Cały
zespół jeździł bezbarwnie bez wiary w końcowy sukces. Kompletnie zawiódł
Chrzanowski, który za kilka dni na torze w Gorzowie przystąpi do kolejnej
eliminacji MŚJ, a przy takiej dyspozycji jego dalsza walka w tej kategorii
rozgrywek stoi pod znakiem zapytania. Zupełnie nieprzygotowany wydawał się być
Kowalik, który już w pierwszym biegu przed startem nie mógł uruchomić swojego
motocykla. Sytuacja ta powtórzyła się ponownie w biegu czwartym i Kowalik
skorzystał z maszyny Chrzanowskiego, by w efekcie w biegu dziesiątym skorzystać
z włoskiej konstrukcji GM.
W ekipie gości nie było w zasadzie słabych punktów. Każdy ze startujących
zawodników (oprócz Śwista) z bonusami zrobił przynajmniej dziesięć pkt. Klasą
dla siebie był Okoniewski, który nie znalazł pogromcy, a w ostatnim 15 biegu
zaprezentował wspaniałą walkę z Sullivanem. "Okoń" potwierdza swoją wysoką
dyspozycję i kto wie czy nie zostanie mistrzem świata w swoim ostatnim roku
startów w gronie juniorów. Jego sprzymierzeńcem w finale powinien być gorzowski
tor, na którym pokazał, że potrafi wygrać z najlepszymi.
Po zawodach powiedzieli:
Stanisław Chomski - trener Pergo - Zdecydowałem, że w miejsce Tomasza
Cieślewicza wystartuje Piotr Świst, bowiem ja ustalam skład i chciałbym, aby na
ten temat nie było komentarzy. Nie ukrywam, że bałem się tego meczu, ponieważ
Apator był zawsze trudnym przeciwnikiem, co potwierdził początek meczu. Później
moi chłopcy pojechali już lepiej, a cieszyć może jedynie fakt, że w każdym
wyścigu była walka, a także, że o wygranej coraz częściej decydują zawodnicy
krajowi.
Jan Ząbik - trener Apatora - Zawodnicy Pergo znali doskonale tor I wiedzieli, gdzie trzeba jechać I wykorzystali to do perfekcji. Właśnie w ten sposób wygrywa się zawody. Kto zrobi mniej błędów jest lepszy. Robert Kościecha upadł, ponieważ w jego motocyklu pękła rama, niestety mechanicy dopiero na ostatni wyścig przygotowali mu sprzęt tak jak należy. Chciałbym podkreślić, że Pergo to wyrównany zespół z dobrymi obcokrajowcami i potwierdziło, że przedsezonowe spekulacje odnośnie walki o medale nie były bezpodstawne.