JAGUŚ Wiesław


Urodzony 13 września 1975 roku w Toruniu.

Syn Kuba - córka Paulina.

Wychowanek toruńskiego Apatora, z którym związał całą swoją sportową karierę. Jest zawodnikiem, który ma na swoim koncie największą liczbę startów z Aniołem na piersi w najwyższej klasie rozgrywek i nie ma sobie w tej rywalizacji równych. Dotychczas więcej sezonów w toruńskiej drużynie spędziło tylko czterech zawodników: 15 Wojciech Żabiałowicz i Mirosław Kowalik, a 14 Eugeniusz Miastkowski i Krzysztof Kuczwalski.

"Mały Wojownik" jak o nim mawiają kibice, zaczynał starty wspólnie z Tomaszem Bajerskim. Do żużla trafił dzięki ojcu, który był zapalonym kibicem żużla i zabierał małego Wiesia na mecze. Młodemu chłopakowi żużel spodobał się na tyle, że poprosił rodziców i zapisali go do szkółki. Nie myślał wówczas o wielkiej karierze, ale po prostu postanowił spróbować, czy się sprawdzi. Niestety z uwagi niski wzrost i nieprzeciętny talent "Bajera" nie miał łatwo, ale uparcie dążył do celu. Najpierw terminował u klubowego mechanika, który zapoznał go z tajnikami sprzętu, bo wiadomo, że nikt Einsteinem się nie rodzi. Poznawał więc żużel od podstaw. Czyli, zaczął od warsztatu, potem doszły nowe obowiązki, jak posprzątanie parkingu, wynoszenie koszy na śmieci, sprzątanie toru przed meczem, krawężników itd. W dzisiejszych czasach młody zawodnik będzie się z tego śmiał, ale kiedyś każdy zawodnik tak zaczynał swoją przygodę ze speedwayem. Później "Jagoda" został przydzielony do Wojtka Żabiałowicza, bowiem w klubie panowała zasada, że dwóch młodych adeptów trafiało do starszych zawodników i myło ich sprzęt, zapychało motocykle. Jednocześnie mieli podpatrywać doświadczonych kolegów i się uczyć.

Wreszcie nadeszła upragniona żużlowa licencja, którą uzyskał w 1991 roku w wieku 16 lat. Po raz pierwszy pojawia się na torze w meczu ligowym w roku 1992, kiedy to Apator walczył z Motorem Lublin. Toruńczycy łatwo wygrali 52:38, a debiutant zdobył punkt w trzech wyścigach po taśmie Mirosława Kowalika. Po tym meczu nikt z kibiców wtedy nie wróżył wielkiej kariery chłopakowi, który w charakterystycznym białym kevlarze z trudem łamał motocykl na łukach. Sceptykom na trybunach trudno było się dziwić. Wszyscy mieli w pamięci zupełnie inne debiuty Jacka Krzyżaniaka czy Mirosława Kowalika pod koniec lat 80 i jeszcze świeższe pierwsze efektowne mecze Tomasza Bajerskiego czy Tomasza Świątkiewicza. Nikt z blisko dziesięciu tysięcy kibiców na tym meczu nie miał pojęcia, że jest świadkiem narodzin legendy, która dorówna Marianowi Rose. Niestety blask rządzącego wówczas na krajowym juniorskim podwórku "Bajera" skutecznie przyćmiewał klasę Jagusia. Jednak wraz z wiekiem zawodnik nabierał cennego doświadczenia i po przejściu w wiek seniora stał się liderem zespołu.
Rok później "Jagoda" był najczęściej rezerwowym, w sześciu wyścigach ani razu nie pokonał rywala. Na dobre w składzie znalazł się w 1995 roku, w którym tworzył parę juniorów Apatora wspólnie z Tomaszem Bajerskim. Jaguś w składzie miał zastąpić tylko na czas kontuzji Świątkiewicza, ale jak wskoczył do składu, to nie wypadł przez blisko 20 lat.
Warto w tym miejscu dodać, że w początkowym okresie swojej kariery zawodnik był tak niski, że startował na specjalnie konstruowanym ramach. "Duże" ramy były o tyle niewygodne dla Jagusia, że w momencie startu musiał na nich "wisieć" (większość zawodników dociska ciałem przednie koło) co skazywało go na porażkę już na starcie. Ale dla małego Wiesława nie było nigdy straconych pozycji. Na dystansie odrabiał straty poniesione pod taśmą. Starsi kibice pamiętający "czasy Rosego", mówili - "Maryś powrócił"
Jaguś miał cechy, których zabrakło wielu jego znacznie bardziej utalentowanym rywalom, a mianowicie upór i motywację do pracy. To one sprawiły, że wytrwał lata w cieniu Tomasza Bajerskiego i w 1996 roku potrafił przebić się do seniorskiego składu Apatora. To był dla niego najważniejszy sezon. Młody senior po raz pierwszy wystartował we wszystkich meczach "Aniołów", zdobył 118 punktów i 33 bonusy, wykręcił solidną średnią 1,67. Wtedy już nikt z Jagusia się nie śmiał, a wręcz przeciwnie coraz więcej osób zaczęło liczyć na jego pokaźne zdobycze punktowe.
Najbardziej pechowym sezonem, był dla zawodnika rok 1997. Kontuzja uda postawiła pod znakiem zapytania dalszą karierę Jagusia. Ale żużlowiec nie poddał się i powrócił w kolejnym sezonie do drużyny. I choć w początkowej fazie rozgrywek nie mógł znaleźć swojego dawnego rytmu, to trenerzy i działacze nie przekreślali jego szans. W siódmej kolejce rozgrywek ligowych zdobywa 13 punktów i od tego momentu staje się ponownie pewnym punktem drużyny na kolejne lata. Po latach tak wspomina tamten okres: Leżałem w szpitalu cztery miesiące, miałem tam ciężkie chwile. Nie wyszedłem z niego o własnych siłach, tylko na wózku inwalidzkim. Miałem złamaną rękę i nogę, to wszystko było zadrutowane. Były takie momenty, w których myślałem, że to koniec, ale dzięki namowom sponsorów i innych zostałem przy żużlu.

Jednym z lepszych sezonów "Małego Wojownika" był rok 2004, oto bowiem indywidualnie wywalczył Złoty Kask, a także wspólnie z Piotrem Protasiewiczem sięgnął po złoto w parach. Wcześniej jednak w dniu 12 kwietnia wywalczył swój pierwszy czysty komplet punktów w pięciu startach. Stało się to w Toruniu, w meczu derbowym z Polonią (66:23).
Ponadto wraz z zespołem VMS Elit Vetlanda wywalczył tytuł Mistrza Szwecji. Jednak najwyżej cenione przez polskich kibiców złoto DMP wywalczył w roku 2001 i był to jego pierwszy tytuł Drużynowego Mistrza Polski, a dla klubu z Torunia było to trzecie złoto DMP. Wyniki i ambitną postawę zawodnika dostrzegli polscy i zagraniczni działacze i w roku 2004 "Mały Wojownik" po raz pierwszy wystąpił jako zawodnik z tzw. "dziką kartą" w rundzie GP rozgrywanej na torze we Wrocławiu. Zajął w niej 17 miejsce, co dało mu w łącznej klasyfikacji 30 pozycję na 43 startujących zawodników.

W roku 2006 "Mały Wojownik", kiedy to sponsorem klubu został Roman Karkosik podpisał kontrakt na trzy kolejne sezony co w zasadzie wskazywało, że "Jagoda" do końca żużlowej kariery pozostanie wierny jednemu klubowi zwłaszcza, że po sezonie 2009 "Jagoda" podpisał nowy kontrakt, którym związał się z Unibaxem do roku 2011.
Obok startów z "dziką kartą" w zawodnik wielokrotnie bliski był awansu do IMŚ GP, jednak zawsze brakowało przysłowiowego "błysku szprychy". To co zawsze było marzeniem "Jagody" i toruńskich kibiców stało się faktem w roku 2006, kiedy to zawodnik wywalczył stałą przepustkę na starty w GP 2007. Jak sam przyznał, wywalczenie awansu do cyklu Grand Prix na sezon 2007 uważa za swój życiowy sukces, dlatego do tej rywalizacji przygotowywał się ze szczególną uwagą. Jak się później okazało "Jagoda" nie rzucał słów na wiatr i pragnął pokazać się na arenach międzynarodowych z jak najlepszej strony. Po sensacyjnej trzeciej lokacie w inaugurujących zawodach we włoskim Lonigo, w kolejnym turnieju we Wrocławiu także zaprezentował się przyzwoicie, zdobywając sześć oczek. Apogeum formy w rywalizacji z najlepszymi żużlowcami świata osiągnął podczas kolejnej eliminacji rozgrywanej w świetnie mu znanej Eskilstunie. Jaguś po trzech seriach był jednym z głównych faworytów do ostatecznego triumfu, jednak kolizja z Nickim Pedersenem w 16 biegu spowodowała, że musiał zrezygnować z dalszej walki w tym turnieju. Po wyleczeniu (zaleczeniu) urazu nie był już tak skuteczny. Szczególnie stadion Millennium w Cardiff głęboko zapadł mu w pamięci z faktu niechlubnego wyczynu tzw. olimpiady, czyli pięciu zer na koncie. Ostatecznie Jaguś w mistrzostwach świata zajął 11 miejsce. Po zakończeniu sezonu oświadczył, że ze względu na swój wiek i wysokie koszty uczestnictwa rezygnuje z ubiegania się o starty w elicie w kolejnych latach. Starty w GP dopełniły jednak indywidualnej statystyki "Jagody" na arenach międzynarodowych, bowiem wcześniej zawodnik startował także w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów.

  W roku 2008 nastąpiła poważna zmiana w wizerunku Wiesława. Oto bowiem zawodnik utożsamiany niemal od początku żużlowej kariery z czerwonym kolorem, musiał dostosować swój image do żużlowych przepisów (wszyscy zawodnicy danej drużyny mieli posiadać jednakowe kombinezony) i zmienił czerwone barwy na niebieskie. Nie przeszkodziło to w odnoszeniu kolejnych sukcesów. I choć na arenie zmagań indywidualnych Jagoda nieco "odpuścił" to w rozgrywkach ligowych poprawił swoją średnią i był niezwykle pewnym punktem zespołu, a szczególne uznanie musi budzić średnia uzyskana w meczach wyjazdowych, która sklasyfikowała zawodnika na trzecim miejscu w lidze. W uznaniu dla wyników "Małego wojownika" żużlowi włodarze przyznali mu dziką kartę na GP w Bydgoszczy i choć zawodnik zapowiadał rozbrat z cyklem turniejów o IMŚ to zaproszenie przyjął nie zawiódł oczekiwań kibiców.
Jaguś walczył na arenie międzynarodowej również w rywalizacji o DPŚ i choć w rundach kwalifikacyjnych zastanawiano się nad trafnością powołania zawodnika to kadry, to w finałowej rozgrywce nikt nie miał wątpliwości, bowiem Jagoda okazał się jednym z bardziej skutecznych zawodników i mocno przyczynił się na torze w Vojens do zajęcia przez polski zespół drugiego miejsca w pucharze.

W roku 2010 przyszło poważne załamanie formy, jednak nikt nie podejrzewał, że to początek końca sportowej kariery "Jagody".
Wieloletni idol toruńskich kibiców, jeszcze w ubiegłym sezonie lider anielskiego teamu totalnie pogubił się sportowo. Chybione inwestycje w sprzęt oraz niezbyt trafiony tok przygotowań spowodowały, że Jaguś był cieniem zawodnika który swoją jazdą zachwycał od wielu sezonów. Kibice mieli świadomość wkładu "Małego Wojownika" w tworzenie toruńskiej historii żużla i wybaczali Jagusiowi coraz słabsze występy.
A tak zawodnik komentował swoją postawę w trakcie rozgrywek: Zastanawiam się, jakie błędy popełniłem w przygotowaniach. Może właśnie zawiodła rutyna w przygotowaniach? Lata lecą, więc może nie wystarcza to, co wcześniej wystarczało. Walczę też ze swoim sprzętem. Zawsze zostawiałem sobie najlepsze silniki z zeszłego sezonu i dokupowałem nowe. Teraz okazało się, że te części, które kiedyś były, teraz już nie są produkowane. Takich tłoków, sprężyn, z których kiedyś korzystałem, w tej chwili nie dostanę. To, co wkładamy do motocykli albo nie pasuje, albo sprawia, że są one za mocne. Do tego jeszcze ja "nie jadę" i w efekcie jestem cały zagubiony.
Jeśli do końca sezonu nie nastąpi żadna poprawa, to chyba podziękuję za jazdę. Podpisałem wprawdzie dwuletni kontrakt, ale zawsze można się dogadać, bo z niewolnika nie ma pracownika. Z drugiej strony liczę na to, że jeszcze się przełamię. Przede mną jeszcze sporo spotkań, i to tych najważniejszych, w play off. Czas najwyższy nabrać pewności i wygrywać z najlepszymi.
Mam świadomość, że to, iż przez wiele lat utrzymywałem wysoką formę, poszło w zapomnienie. Ale nie czytam gazet, nie słucham radia, bo nie chcę wiedzieć, co się teraz o mnie mówi. Zawsze staram się skoncentrować na najbliższym meczu, licząc na to, że właśnie w nim przełamię swoją niemoc.
Wiara kibiców w Jagodę została jednak mocno nadwyrężona w fazie play-off, bowiem w tej części rywalizacji Wiesław zdobył tylko 26 pkt w 24 wyścigach, a trzy ostanie mecze sezonu były totalną katastrofą.

Po zakończeniu ligowej rywalizacji zawodnik nosił się z zakończeniem kariery jednak odłożył tę decyzję do następnego roku i wszyscy mieli nadzieję że kolejny sezon będzie pełną rehabilitacją za nieudane rozgrywki AD 2010, a "Jagoda" zjedzie z toru w glorii chwały. Niestety "Jagoda" po wielu przemyśleniach, w listopadzie ogłosił, że kończy sportową karierę. Nieoficjalnie mówiło się, że decyzja zawodnika wynikała z tego, że nie doszedł on do porozumienia w sprawie finansów. Jednak trudno w to uwierzyć, bowiem "Mały Rycerz" chciał na pewno zarabiać pieniądze tak jak każdy, ale należy pamiętać, że był w toruńskim klubie również w czasach finansowej posuchy. Dlatego podłoża podjętej decyzji należy doszukiwać się w braku motywacji i sportowego wypalenia o którym "Mały Wojownik" mówił o jednym z wywiadów.

Warto w tym miejscu dodać, że w swej bogatej karierze sportowej "Jagoda" mimo, że w Polsce bronił barw tylko jednego klubu, przywdziewał plastron klubów poza granicami kraju nad Wisłą. Startował między innymi w Szwecji (Ornarna, Vetlanda, Smederna Eskilstuna), Czechach (AMK Slany) i Danii (Slagerup). Kuszony był też ofertami z wysp, jednak nigdy nie skorzystał z tej ścieżki kariery.

Jaguś sportowcem był niewątpliwie wielkim, a jakim jest człowiekiem?
Z pewnością skrytym, zamkniętym w sobie, czasami wręcz nieśmiałym. Nie przepadał za zmianami. Bracia Ryszard i Mirosław Karkosikowie jego sponsorami zostali jeszcze w latach 90 i do ostatniego roku startów pozostali jego głównymi partnerami biznesowymi. Jedynym mechanikiem w ciągu całej kariery był Ryszard Kowalski. Tuner spod Torunia stawał się coraz bardziej ceniony w środowisku, zgłaszali się coraz lepsi żużlowcy (z Tomaszem Gollobem na czele), ale Jaguś zawsze był dla niego klientem numer jeden.
Kibice w Toruniu zapamiętają Jagusia jako "Małego Wojownika", który zawsze walczył o jak najlepszą pozycję na torze. Koniec kariery Jagusia oznacza również koniec "złotej ery Apatora". Krzysztof Kuczwalski, Tomasz Świątkiewicz, Waldemar Walczak, Robert Sawina, Mirosław Kowalik oraz Jacek Krzyżaniak to zawodnicy, którzy odwiesili już swoją żużlową łyżwę na kołku, a w roku 2010 przyszedł czas na Jagusia. Jednak "Mały Rycerz" w pamięci fanów zostanie nie tylko ze względu na wierność i waleczność na torze, ale przede wszystkim ze względu na swoją naturalność. On trochę nie pasował do czasów marketingu, Motoareny i tego szumu medialnego wokół sportowych wydarzeń. To symbol starego Apatora, Broniewskiego 98 i odejście w takim stylu jeszcze wzmocni jego legendę - mówi socjolog Dominik Antonowicz, który był na trybunach podczas pierwszego i ostatniego mecz Jagusia w barwach toruńskiej drużyny.
"Czujemy w sercu wielką złość. Szanujemy Jego decyzję, bo nigdy nie był człowiekiem rzucającym słowa na wiatr, ale gdzieś w głębi naszych serc narasta ów bunt i niezgoda na zakończenie przez niego kariery. Wiemy jednak, że tylko prawdziwi mistrzowie potrafią odejść w glorii bohaterów i oprzeć się pokusie odcinania kuponów od dawnych sukcesów" - tak pożegnali swojego idola kibice ze stowarzyszenia Krzyżacy.

Za podsumowanie bogatej kariery Małego Wojownika o wielkim sercu do żużla, niech posłużą Jego słowa wypowiedziane w jednym z wywiadów: Tego, co osiągnąłem, nikt mi nie odbierze, cieszę się ze wszystkiego. Żałuję, że nie mam na koncie tytułu indywidualnego mistrza Polski. Ale jakieś medale zdobywałem, wygrywałem plebiscyty. Dla mnie ważne było to, żeby utrzymywać dobrą formę przez cały czas. Wcześniej wszystko poświęciłem żużlowi, ale tego nie żałuję. Będę więc teraz korzystał z życia. Ale nie imprezował, tylko obrabiał ziemię, bo to lubię. Będę też łowił ryby i spędzał więcej czasu z rodziną. Kończę bo zeszło ze mnie powietrze, wypaliłem się i nie miałem już koncepcji jak wyjść z kryzysu po sezonie 2010, który był dla mnie niezbyt udany. Stwierdziłem, że nie będę się poniżał.

Prywatne Wiesław Jaguś jak już wspomniano, w pierwszym kontakcie wydaje się być człowiekiem raczej skrytym, zamkniętym w sobie. Przez kibiców w czasie kariery ceniony był za walkę i ambicję, choć zażyłych kontaktów nigdy z fanami nie utrzymywał. Podobnie zresztą jak z kolegami z drużyny. Jednak nie wynika to z arogancji dla otoczenia, ale raczej z tego, że "Jagoda" jest niezwykle wyciszony i szuka spokoju, ale nie jest to typ człowieka, który toleruje nudę. Jego pasje są tego dowodem. Pierwsza z nich to wędkarstwo. Gdy "Mały Rycerz" siedzi nad wodą w oczekiwaniu na zdobycz jest po prostu sobą. Z dala od stadionowego gwaru i zabieganego miasta, może w spokoju ładować akumulatory. – wędkarstwo to moje hobby, któremu poświęcam każdą wolną chwilę. Najlepiej łowi mi się ryby u siebie w stawie wówczas odprężam się i relaksuję. To naprawdę fajny sposób aby się całkowicie wyciszyć – tak mówi o swoje pasji Mały Wojownik żużlowych torów.
Inną pasją byłego już zawodnika jest gospodarstwo rolne, które stanowi spory rozdział w jego życiu, a które prowadzi wspólnie z bratem Marcinem, który również próbował swoich sił w speedwayu. Niestety Marcin był jak mawia Wiesław mistrzem treningów. W zawodach spalał się psychicznie i nie miał okazji zaistnieć na arenach żużlowych. Jednak to Marcin posiadł znacznie większą wiedzę o rolnictwie od Wiesława i często pomaga bratu w pracach polowych. A pracy na roli jest co niemiara, bowiem "Jagoda" połączył przyjemne z pożytecznym i jako firmowy jeździec firmy "Marwit" słynącej z produkcji jednodniowych soków marchwiowych obsiewa swoje pola głownie nasionami rudych marchewek. Jagoda w rozmowie podkreśla, że doświadczenie zdobyte na torze, a zwłaszcza organizacja i planowanie pomaga mu w prowadzeniu gospodarstwa, które również wymaga perfekcji i porządku.
Oczywiście Wiesław Jaguś lubi, gdy jego czas jest wypełniony i ze spokojem realizuje zamierzone cele. Jednak tak jak wielu lubi czasem zasiąść przed telewizorem i z przyjemnością spędza czas w towarzystwie żony, córki i syna.

Po czterech latach od zakończenia kariery "Mały Wojownik" odszedł na chwilę od żużla telewizyjnego i w gokarcie ścigał się na poważnie w towarzystwie kolegów żużlowców przeciwko drifterom w ramach toruńskiej rundy Drift Masters, którą rozegrano na MotoArenie. W rywalizacji uczestniczyli m.in. Paweł Przedpełski, Mariusz Puszakowski i Kamil Pulczyński. Dla kibiców mniejsze znaczenie miał wynik jak osiągnął Jaguś, ale liczył się dla nich fakt, że ponownie zobaczyli swojego idola, który nie doczekał się oficjalnego pożegnania z torem.

Konkludując sylwetkę Wiesława Jagusia można posłużyć się zdaniem Magdaleny Sztangi - Wiesław Jaguś kojarzy się kibicom speedway'a z Toruniem niemal tak samo jak ludziom w całej Polsce Mikołaj Kopernik. Kibice Apatora nie wyobrażają sobie swojej drużyny bez tego zawodnika.

Za całokształt sportowej kariery toruński dziennik Nowości przyznał "Jagodzie" nagrodę specjalną w plebiscycie "Karety Nowości", a toruński klub zorganizował turniej pożegnalny, którym "Mały Wojownik o Wielkim Sercu dla żużla" oficjalnie rozstał się z torem.

W roku 2017 stroniący od dziennikarzy również w trakcie kariery Wiesław Jaguś dał się namówić na krótki wywiad dla "Sportowych Faktów" w którym tak mówił o zakończeniu kariery i o tym co robi po jej zakończeniu:
"Karierę zakończyłem mimo ważnego kontraktu, ale osiągnęliśmy porozumienie z właścicielem klubu, bo udało nam się zerwać ważną umowę. Dobrze się stało, bo ciągnięcie czegoś na siłę nie miało sensu. W takim przypadku to można jeszcze komuś krzywdę zrobić. Dopóki żużel sprawiał mi radość, to wszystko miało sens. Kiedy przestał, trzeba było pójść inną ścieżką. Wielu mówi, że mógłbym się jeszcze ścigać, ale fakt, że czterdziestolatek Greg Hancock robi wyniki to nie jest żaden argument. Są też inni, którzy jeżdżą, bo jeżdżą, ale ja tak nie chcę. Zresztą kilka lat od mojego rozstania minęło i nic a nic mnie nie ciągnie. Dopóki mnie to bawiło, to żyłem tym na całego, a jak przestało to, tak jak powiedziałem, przepadłem jak kamień w wodę. Sprzedałem wszystko, żeby mnie nie kusiło i poza pucharami i gadżetami nic nie zostało. Jednak nie żałuję żadnej żużlowej chwili. Żużel był długo moim numerem jeden. Miałem z tego radość, a przy okazji czegoś się dorobiłem. Dziś nie muszę narzekać, ani prosić nikogo o pomoc, a to jest ważne. Poza tym dalej robię to co lubię i jakoś sobie radzę bez żużla. Mam sześćdziesiąt hektarów ziemi, uprawiam ją, to jest teraz moje hobby. Kiedyś siałem marchewkę dla Marwitu, bo to był mój sponsor i jakoś tak naturalnie ta współpraca wyszła. Teraz sieję zboże, rzepak i sprzedaję to do różnych punktów skupu. Nic mnie nie goni, na wszystko mam czas i to jest na swój sposób fajne. Żużel to jednak była ciągła gonitwa, wariactwo.
Obecnie żużel oglądam tylko w telewizji. Interesuję się, ale nadal nigdzie nie bywam. Na stadion też oczywiście nie zaglądam, nie byłem tam od siedmiu lat. Jestem teraz zwykłym kibicem, który ogląda wszystkie transmitowane mecze, ale ma do tego duży dystans. Chociaż trzymam kciuki za Pawła Przedpełskiego. Ma chłopak talent i duże możliwości".

Od tego momentu "Mały Wojownik zniknął z żużlowego środowiska, by pojawić się w roku 2019 i dokonać odsłonięcia przed Dworem Artusa "katarzynki toruńskich Aniołów"

Osiągnięcia

DMP

1992/3; 1993/3; 1994/3; 1995/2; 1996/2; 2001/1; 2003/2; 2007/2; 2008/1; 2009/2; 2010/3

MDMP

1993/2; 1994/3
DPP 1993/1; 1996/1; 1998/1; 1999/2
IMP 1998/3; 1999/15; 2001/7; 2003/4; 2004/14; 2006/2, 2007/13; 2009/5
MIMP 1994/10; 1996/14
MPPK 2003/3; 2004/1; 2005/5; 2008/1; 2010/1
MMPPK 1994/3; 1995/3; 1996/6
SK 1994/14; 1995/7; 1996/1
ZK 1999/13; 2001/R; 2002/8; 2003/4; 2004/1; 2006/4; 2007/8; 2009/9; 2010/7
IMŚ GP 2004 (dzika karta - Wrocław) /30; 2006/17(dzika karta - Bydgoszcz); 2007/11; 2008/18(dzika karta - Bydgoszcz)
DPŚ 2008/2
IMŚJ 1996/14
MEP 2006/1
KPE 2002 (rep. klub z Torunia) /3; 2009/2

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
sezon mecze biegi punkty bonusy średnia
biegowa
miejsce w
ligowym rankingu
1992 2 3 1 0 0,333 -
1993 3 6 1 0 0,167 -
1994 15 41 42 5 1,146 ?
1995 18 62 87 10 1,565 42
1996 22 90 118 33 1,677 ?
1997 6 28 47 14 2,178 16
1998 18 83 133 12 1,747 32
1999 18 89 174 12 2,090 14
2000 20 101 178 10 1,861 21
2001 17 83 147 13 1,928 18
2002 18 88 171 10 2,057 11
2003 20 94 160 22 1,936 18
2004 20 104 205,5 10 2,072 14
2005 18 98 174 16 1,939 17
2006 20 105 220 9 2,181 9
2007 17 87 186 5 2,161 9
2008 19 96 199 16 2,240 7
2009 20 92 167 11 1,935 16
2010 20 86 113 13 1,465 36

Ponieważ sezon w GP był życiowym sukcesem Jagody, poniżej zaprezentowano statystki z mistrzowskiego sezonu:

Punktacja Grand Prix 2007
Data

Grand
Prix

Miasto Biegi 1 m 2m 3m 4m Pkt Def Upad Wykl Śred
Bieg
M-ce
w GP
Klas
Gen
2007-04-26 Lonigo 7 3 1 2 1 14 - - - 1,857 3 3
2007-05-12 Wrocław 5 0 3 0 2 6 - - - 1,200 12 7
2007-05-26 Eskilstuna 3 2 0 0 1 6 - 1 - 2,000 10 7
2007-06-09 Kopenhaga 5 0 0 3 2 3 - - - 0,600 15 9
2007-06-30 Cardiff 5 0 0 0 5 0 - - - 0,000 16 11
2007-07-28 Praga 6 2 0 3 1 9 - - - 1,500 6 11
2007-08-11 Malilla 6 3 1 1 1 12 - - - 2,000 6 10
2007-08-25 Daugavpilis 6 2 1 2 0 11 - - - 1,833 5 9
2007-09-08 Bydgoszcz 5 0 1 3 1 5 - - - 1,000 13 9
2007-09-22 Krsko 6 2 0 3 1 9 - - - 1,500 8 10
2007-01-06 Gelsenkirchen 5 1 1 1 2 6 - - - 1,800 12 11
Razem 59 15 8 18 17 81 - 1 - 1,372 - -
     
Zdobycze punktowe Wiesława Jagusia w poszczególnych rundach Grand Prix w sezonie 2007
M-ce
w GP

NAZWISKO i IMIĘ

KRAJ PKT
1 PEDERSEN Nicky Dania 24 23 11 16 12 24 16 19 19 23 9 196
2 ADAMS Leigh Australia 12 10 21 18 14 8 19 22 9 9 11 153
3 CRUMP Jason Australia 12 13 4 9 15 11 15 10 7 13 15 124
4 GOLLOB Tomasz Polska 10 3 9 11 3 1 19 14 21 10 7 108
5 HANCOCK Greg USA 19 15 9 7 17 6 5 3 5 4 16 106
6 ANDERSEN Hans Dania 9 13 20 12 13 8 10 5 3 3 9 105
7 HOLTA Rune Polska 2 6 9 5 5 16 5 7 10 16 10 91
8 NICHOLLS Scott Anglia 4 6 4 7 9 12 8 13 4 16 8 91
9 HARRIS Chris Anglia 7 15 9 5 20 5 6 7 5 8 4 91
10 JONSON Andreas Szwecja 7 5 5 16 5 7 - 8 11 6 20 90
11 JAGUŚ Wiesław Polska 14 6 6 3 0 9 12 11 5 9 6 81
12 PEDERSEN Bjarne Dania 5 8 3 5 7 6 7 8 8 9 11 77
13 HAMPEL Jarosław Polska 8 6 5 7 8 16 - - 11 6 - 67
14 ZAGAR Matej Słowenia 5 7 7 1 5 8 3 2 4 6 6 54
15 LINDBACK Antonio Szwecja 3 0 3 9 7 0 3 0 5 1 - 31
    
Pojedynek mistrzów
W prezentowanym zestawieniu pokazano bilans pojedynków Wiesława Jagusia ze stałymi uczestnikami Grand Prix 2007
NAZWISKO i IMIĘ KRAJ LIGA
POLSKA
LIGA
SZWEDZKA
GRAND
PRIX
INNE
ROZGRYWKI
RAZEM
CRUMP Jason Australia 1 : 6 0 : 3 5 : 6 - 6 : 15
HANCOCK Greg USA 1 : 2 0 : 5 7 : 4 - 8 : 11
PEDERSEN Nicki Dania 1 : 2 1 : 2 0 : 13 - 2 : 18
JONSON Andreas Szwecja 1 : 0 - 6 : 4 - 7 : 4
ADAMS Leigh Australia 4 : 6 2 : 2 5 : 6 - 11 : 14
ANDERSEN Hans Dania 2 : 2 - 7 : 4 - 9 : 6
ZAGAR Matej Słowenia 12 : 5 1 : 2 7 : 3 - 20 : 10
GOLLOB Tomasz Polska 3 : 3 2 : 4 6 : 6 1 : 1 12 : 14
HAMPEL Jarosław Polska 2 : 1 0 : 3 4 : 4 1 : 0 7 : 8
LINDBACK Antonio Szwecja --- - 6 : 2 - 6 : 2
NICHOLLS Scott Anglia --- 1 : 2 3 : 11 - 4 : 13
PEDERSEN Bjarne Dania sparing 1:1 2 : 1 3 : 6 - 6 : 8
HOLTA Rune Polska 4 : 4 2 : 4 6 : 4 1 : 1 13 : 13
HARRIS Chris Anglia --- 3 : 1 3 : 7 - 7 : 8

RAZEM

32 : 32 14 : 30 68 : 80 3 : 2 117 : 143
Na pierwszym miejscu Wiesław Jaguś
w innych rozgrywkach ujęto turnieje: ZK, półfinał IMP, finał IMP

Zdjęcia pochodzą z prywatnej kolekcji Wiesław Jagusia
i są chronione prawami autorskimi
Wykorzystanie zdjęć poza tą witryną wymaga zgody autora strony i Wiesława Jagusia

 

   
na środkowym zdjęciu grupowym stoją od lewej:
Stefan Tietz, Jacek Krzyżaniak, Eugeniusz Miastkowski, Mirosław Kowalik, Stanisław Miedziński, Sławomir Derdziński, Wiesław Jaguś, Waldemar Dąbrowski, Jan Ząbik,
Marian Filipiak Marek Kończykowski, Waldemar Walczak

  


  

 

Dwa pierwsze rzędy zdjęć zostały nabyte
na stadionowym stoisku z pamiątkami

Autorem zdjęć w ramkach jest Michał Głuszak

Pozostałe zdjęcia pochodzą z prywatnej kolekcji Wiesława Jagusia

Wszystkie zdjęcia są chronione prawem autorskim

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt