Urodził się 25 stycznia 1975 roku w Zielonej Górze.
Na żużlowym torze startuje od 1991 roku.
Licencję nr 1190 zdobył 7 maja 1991 startując w barwach Morawskiego Zielona Góra.
Pierwsze jazdy
treningowe pokonywał pod okiem Jana Grabowskiego w szkółce Falubazu.
Jednak zanim trafił do żużla uprawiał narciarstwo i karting, co
zaowocowało
między innymi startem w finale Spartakiady Młodzieży w Szczyrku w narciarstwie
alpejskim oraz wieloletnią "przygodą" z wyścigami kartingowymi.
Jednak z upływem lat wyrósł z gokartów i został skazany na żużel. Ojciec Piotra, Paweł Protasiewicz, przez wiele lat
występował na żużlowym torze w barwach miejscowych Zgrzeblarek i Falubazu nigdy
nie zachęcał specjalnie syna do występów na żużlowym torze, powiedzieć nawet
trzeba, że raczej temperował dążenia latorośli do spróbowania swych sił
w jeździe na żużlowym motocyklu. Spotkał się jednak z niemałym uporem syna i
uzależniając swoją zgodę od powodzenia na egzaminach wstępnych do szkoły
średniej zmuszony był po raz pierwszy zamknąć bramę parkingu za wyjeżdżającym na
tor Piotrem.
Decyzja o inwestycji w potencjał młodego adepta
sportu żużlowego została podjęta po pierwszych treningach. W Zielonej Górze zaczęto mówić o utalentowanym
chłopaku trenującym w szkółce żużlowej. Po zdaniu licencji pierwsze trzy lata
spędził w
macierzystym klubie co roku podnosząc swoje umiejętności. Jednak żużel należy do
sportów urazowych i w 1994 roku Piotr odnosi groźną kontuzję w trakcie turnieju międzynarodowego na
torze warszawskiej "Gwardii" na sześć miesięcy żegnając się ze sportowym życiem.
W 1995 roku na powracającego po kontuzji Protasiewicza postawił w ciemno
wrocławski WTS - ryzyko się opłaciło. Piotr pokazał, że wolą walki po
tak ciężkiej kontuzji można zajść na żużlowy szczyt czego dowodem był spektakularny
awans do finału IMŚJ w Tampere, finału MPPK, MIMP i wreszcie DMP dla
Wrocławia.
Kolejny rok to kolejne sukcesy, które otworzyły drzwi do fenomenalnej kariery
PePe, a wśród nich tryumf w w finale IMŚJ w Olching, kiedy to z kompletem
punktów, zdobył upragniony tytuł mistrzowski w kategorii juniorów i
był pierwszym polskim mistrzem świata w tej kategorii.
Po 20 latach zawodnik wspominał te wydarzenia w jednym z wywiadów:
To był dla mnie niesamowity dzień. Pamiętam go
bardzo dobrze, bo zdobyłem złoto, jako pierwszy Polak. Przygotowywałem się
bardzo długo do tych zawodów. Kupiłem specjalnie na tę okazję nowy silnik,
pojechałem też do Niemiec z potężnym teamem. W moim sztabie był Tommy Knudsen,
prezes ówczesnego klubu, w którym startowałem, czyli Andrzej Rusko, mój tata,
brat i jeszcze kilka osób, które mnie wspierały. Generalnie nie mogłem spać noc
przed zawodami, były niesamowite nerwy. Silnik, który kupiłem włożyłem w ramę
przed oficjalnym treningiem nie pasował i mechanik musiał go zabrać, by coś
jeszcze z nim podziałać. W ogóle trzeba powiedzieć, że w tamtych czasach była
ciągła walka o sprzęt, o nowe rzeczy. Silnik dostałem zaledwie godzinę przed zawodami. Nie miałem okazji nigdy na
nim jechać, nie testowałem go. Po prostu wsiadłem na niego i pojechałem w
turnieju. Pamiętam, że na stadionie było mnóstwo kibiców z Zielonej Góry i
Wrocławia, gdzie wówczas startowałem. Przed pierwszym biegiem nawet nie myślałem
o zwycięstwie. Chciałem się szybko spasować do toru i powalczyć w dalszej fazie.
Na szczęście wszystko ułożyło się idealnie, komplet punktów to naprawdę był
wówczas wielki wyczyn. Zwłaszcza, że rywali miałem przednich. Na pewno to był piękny moment, bo triumf otwierał mi furtkę do innego,
żużlowego świata. Mistrz świata juniorów wchodził automatycznie do mistrzostw
świata seniorów i dopiero wtedy widziało się przepaść pomiędzy zawodnikami
zagranicznymi, a polskimi. Po zawodach jeszcze długo trwały negocjacje na temat
zakupu tego silnika, wiele nerwów, ale ostatecznie był to bardzo udany dzień.
Indywidualny sukces młodzieżowy poparł kolejnym złotym medalem w DMŚ w Diedenbergen. A złoto w Olching otworzyło mu drogę do "dorosłego" żużlowego świata i cyklu turniejów Grand Prix w których mógł walczyć o tytuł IMŚ.
Sezon 1997 to trzeci w karierze Piotra klub Polonia - Jutrzenka Bydgoszcz.
Startując w Bydgoszczy Piotr jest już utytułowanym zawodnikiem, przed którym
stoją postawione przez klub zadania, z których wywiązuje się bez zarzutu. Z
gryfem na piersi awansuje do finału IMP, w których startuje przez trzy lata z
rzędu zdobywając w końcu za "trzecim podejściem" tytuł najlepszego żużlowca w
kraju, ponadto zdobywa wraz z drużyną dwa tytuły DMP oraz cenne laury w finałach MPPK.
Ponadto broni miejsca w Grand Prix zwyciężając w GP Challenge na torze w
Wiener Neustadt, by w kolejnym roku znowu wystartować w cyklu.
Kolejne lata startów w bydgoskim klubie umacniają jego pozycję w żużlowych
rankingach, mimo niepowodzenia w GP nie rezygnuje z
walki o powrót do grona uczestników cyklu. Wszystkie plany związane z końcówką
sezonu 1999 pokrzyżowane zostały po kraksie, w której uczestniczył wraz z
Tomaszem Gollobem w finale Złotego Kasku we Wrocławiu. Złamany obojczyk postawił
pod znakiem zapytania jakiekolwiek starty do końca sezonu, a start w Lonigo z
nie wyleczoną do końca kontuzją nie miał prawa zakończyć się powodzeniem.
Zima 1999/2000 to okres rehabilitacji i sporego wyróżnienia jakie spotkało
Piotra ze strony czytelników i wydawcy Tygodnika Żużlowego, którzy w tradycyjnym
plebiscycie przyznali zawodnikowi Polonii nagrodę fair-play za gest odesłania
ekipy lekarskiej do kontuzjowanego Tomasza Golloba w finale ZK.
Kolejne lata to pogłębiające się problemy finansowe bydgoskiej Polonii oraz
nieustanna rywalizacja z Tomaszem Gollobem o sympatię bydgoskich kibiców.
Czynniki te spowodowały, że w roku 2003 postanawia przenieść się do Apatora
Toruń, gdzie mimo dość
dużej konkurencji (Crump,
Rickardsson,
Jaguś,
Bajerski) pozostał jednym z najskuteczniejszych zawodników
toruńskiego teamu.
Po dwóch latach powraca jednak do Bydgoszczy, którą opuścił już Tomasz Gollob, a
która wyszła z zapaści finansowej i od sezonu 2005 zdobywa ponownie ligowe
punkty przywdziewając plastron z Gryfem. Jednak wystarczyły dwa lata, żeby
PePe zapałał miłością do klubu zielonogórskiego, albo raczej do
zielonogórskiej klubowej kasy, bo jak inaczej nazwać deklaracje zawodnika, który
przy podpisaniu kontraktu, w każdym z klubów zapowiada, że zamierza startować w
danym klubie do żużlowej emerytury. Jak się później miało okazać zielonogórskie
konta bankowe były dość zasobne i PePe w kolejnych sezonach punktuje z
plastronem Myszki Mickey na piersi, zdobywając w 2009 roku, po osiemnastu latach złoty krążek DMP dla Zielonej
Góry. W złotym okresie dla Falubazu "Protas" pokazał się także na arenie międzynarodowej i wspólnie z kolegami wywalczył złoto w DPŚ, a indywidualnie został pierwszym rezerwowym w GP 2010.
W sezonie 2011 wywalczył awans do GP na kolejny rok. Jednak polskie
przepisy, w myśl których w rozgrywkach ligowych AD 2012 w polskiej lidze mógł
startować tylko jeden zawodnik z cyklu GP spowodowały, że Protasiewicz ponownie
udowodnił, że ważniejsza jest dla niego zasobna kieszeń, a nie sportowa
rywalizacja i zrezygnował z walki o tytuł IMŚ na rzecz pozostania przy
zielonogórskiej drużynie ligowej. Niestety przebudowana drużyna Falubazu nie
wywalczyła medalu, a zmiany w polskich przepisach ligowych w kolejnych latach
spowodowały, że musiał ponownie walczyć o miano stałego uczestnika na światowych
torach. Szczęście nie sprzyjało jednak PePe w eliminacjach i awans do Grand Prix się nie powiódł. Zawodnik zdołał
jednak odbić sobie to niepowodzenie w bardzo udanym sezonie ligowym, zwieńczonym
wraz z zielonogórską drużyną tytułem DMP AD 2013. Niestety w kolejnym roku mimo,
że forma zawodnika była na stabilnym wysokim poziomie samotnie nie był w stanie
pomóc swojej drużynie w rundzie play-off, która była cieniem zespołu
sprzed roku i choć Piotr starał się jak mógł po sezonie mógł czuć sportowy
niedosyt. Do tego
coraz głośniej mówiło się o problemach finansowych klubu z Zielonej Góry i wielu
stawiało sobie pytanie czy zawodnik zbyt pochopnie nie zadeklarował startów w
grodzie Bachusa do żużlowej emerytury. Działacze z grodu Bachusa uporali się jednak z finansami i
zatrzymali swojego wychowana na rok 2015, który miał być inny od poprzedniego.
Zatrzymano m.in. "PePe", a także cały trzon zespołu i
drużyna miała walczyć ponownie o najwyższe cele. Niestety zespół z myszką Mickey na plastronie
miał w tej walce sporo pecha z powodu kontuzji i tak jak przed rokiem
udało jej się awansować kosztem Unibaxu Toruń do fazy play-off, tak w roku 2015
za sprawą Aniołów z rundy finałowej Zielona Góra odpadła. Oto bowiem podczas meczu w Toruniu
na zażywaniu środków dopingujących przyłapany został Aleksandr Łoktajew i punkty
z dobyte przez tego zawodnika zostały zweryfikowane, a Zielonogórzanom odebrano
punkt bonusowy, co dało awans właśnie żużlowcom z grodu Kopernika. Protasiewicz
jednak przez cały sezon spisywał się bardzo dobrze, był pewnym i stabilnym
ogniwem zespołu, a zwierzchnicy zawodnika zawsze mogli liczyć na jego
doświadczenie i ważne punkty. Warto podkreślić, że w roku 2015 po ponad 20
latach startów na żużlowych torach Piotr Protasiewicz zadebiutował w europejskim
championacie i wystartował w
cyklu turniejów o tytuł IME.
W kolejnych latach "PePe"
mimo upływających lat pokazał, że stać go na
spektakularne sukcesy. Jako kapitan drużyny był nie tylko liderem sportowym,
ale przywódcą całego zespołu i sportowym autorytetem dla wielu zawodników. Ze
względu na dorobek, swoje sportowe dokonania, miał bardzo silną pozycję w
zespole. Potrafi stworzyć fantastyczną atmosferę, pokazując profesjonalizm w
każdym calu. Aby jednak uprawić sport żużlowy niezbędne były finanse i Zielona Góra
spełniała w tym aspekcie oczekiwania zawodnika, dlatego pod koniec sezonu 2016,
postanowił on, że co najmniej do końca sezonu 2020 będzie reprezentował barwy
Falubazu i przedłużył kontrakt z zielonogórskim klubem, a po parafowaniu
nowej umowy tak skomentował tę decyzję: "Powrót do Falubazu to jedna z
najlepszych decyzji w mojej karierze. W 2007 roku bardzo mocno walczyliśmy o
utrzymanie, potem też walczyliśmy, ale już o medale. Znacie mnie i wiecie, że
daję z siebie wszystko niezależnie od tego, czy to turniej indywidualny, parowy,
czy drużynowy. Jestem ostatnią osobą, która odpuszcza, po pierwsze z racji tego,
że taki mam charakter i po drugie, że jestem kapitanem. Patrzę już w przyszłość.
Chcę jak najlepiej objechać ten sezon i już myślę o następnych. Na podsumowania
przyjdzie czas, kiedy zawieszę kevlar na kołek. Na razie się na to nie zanosi".
I w słowach tych było wiele prawdy, bo w kolejnych latach PePe skutecznie
prowadził zielonogórski zespół do finałowych batalii w Drużynowych Mistrzostwach
Polski.
Przyszedł jednak sezon 2018 i
Falubaz Zielona Góra zakończył ekstraligowe rozgrywki na siódmym miejscu i
musiał przystąpić do spotkań barażowych z ROW-em Rybnik. Zielonogórzanie wygrali
pierwsze spotkanie 51:39, a w rewanżu padł remis (45:45) i tym samym utrzymali
się w Ekstralidze. Jedną z kluczowych postaci tych spotkań był Piotr
Protasiewicz, który w fazie zasadniczej rozgrywek nie spisywał się najlepiej.
Generalnie rok 2018 był to najsłabszy sezon w karierze
czterdziestotrzyletniego żużlowca. Średnia biegowa 1,556 była, aż o 0,444
pkt. gorsza od wyniku jaki osiągnął przed rokiem. Protasiewicza ratowała jednak
końcówka sezonu, w której dołożył ważne punkty w meczu o wszystko z Unią Tarnów,
a także pojechał na bardzo wysokim poziomie we wspomnianym barażowym dwumeczu z
ROW-em Rybnik, choć te spotkania do statystyk się nie zaliczały. Po sezonie PePe
tak podsumował swoje dokonania roku 2018: "To nie był łatwy sezon. Dużo mnie
nauczył, mimo że jeżdżę już od tylu lat na żużlu, to dla mnie to było coś
nowego. Cieszę się, że z takiego dna wyszedłem na dobre ścieżki i udało się
wspólnie z Falubazem obronić Ekstraligę. Każdy wytrzymał ciśnienie. Jechaliśmy
bez lidera w barażach, więc było nam trudniej. Dlatego chciałem pojechać dwa
równe mecze barażowe. Wiedziałem, że bez tego może nam być ciężko o utrzymanie.
Udało się, bo uważam, że ostatnie dwa spotkania były naprawdę udane w moim
wykonaniu. Liczę, że w przyszłym roku będzie nam łatwiej, bo mój słabszy sezon
sprawił, że znaleźliśmy się w tym miejscu".
Jeszcze przed rozstrzygnięciem spotkań barażowych, Protasiewicz podpisał nowy
kontrakt z Falubazem. Podobnie uczynił Patryk Dudek i to pokazywało ambitne
plany zielonogórzan, boo zakontraktowaniu dwóch krajowych liderów do drużyny
dołączyli Martin Vaculik,
Nicki Pedersen, a gdy w tym zestawieniu pojawiło się jeszcze nazwisko
Michaela Jepsena Jensena to
MotoMyszy mogły w sezonie 2019 zwojować wiele, a Piotr Protasiewicz mógł być
jednym ze starszych jeźdźców, który wiesza na swej szyli medal DMP.
Z wieszaniem medali Piotr musiał odłożyć na później, bo sezon 2019 był zdecydowanie lepszy dla Falubazu, ale niestety zakończony tuż poza medalowym podium. Falubaz nie był w stanie pokonać w półfinale play-off Sparty Wrocław, a w walce o trzecie miejsce lepszy okazał się częstochowski Włókniarz. Niestety brak medalu był również udziałem PePe, bowiem zawodnik statystycznie spisywał się jeszcze gorzej niż przed rokiem. Jego średnia spadła z 1,556 na 1,512 punktu na wyścig. Z takim wynikiem został sklasyfikowany dopiero na 34 pozycji w rankingu najskuteczniejszych żużlowców rozgrywek. Piotr czuł, że nie był to wynik którego od niego oczekiwano i niemal po zakończeniu sezonu zaczął od wprowadzania zmian w toku przygotowań do kolejnego sezony, bowiem nie wyobrażał sobie, by nadal prezentował formę zawodnika, którego trzeba w trakcie zawodów zmieniać. Z drugiej strony należało pamiętać, że Falubaz traktował Protasiewicza jak zawodnika drugiej linii i oczekiwano od niego zdobyczy na poziomie 6-7 punktów. PePe był jednak zbyt ambitny, by tak kończyć swoją bogatą w sukcesy karierę. A koniec tej kariery był coraz bliżej, bowiem zawodnik był jednym z najstarszych jeźdźców w polskiej lidze. Nikt jednak (poza byłym prezesem PZM Andrzejem Witkowskim) wieku mu nie wypominał, a wręcz przeciwnie kibice i media żyły kolejnym rekordami jakie zawodnik osiągał w swojej karierze. Jednym z takich rekordów czterdziestoczteroletniego zielonogórzanina, był w trzynastej kolejce spotkań rundy zasadniczej, pięćsetny mecz ligowy, który choć mu nie wyszedł to Piotr udowodnił, że nie zamierza kończyć sportowej kariery, bo – po pierwsze, wciąż na torze czuje się na siłach by walczyć o punkty, a po drugie, cały czas zostawiał w tyle wielu młodszych zawodników ekstraligi. A ponieważ jak wspomniano wyżej żużlowiec podpisał z Falubazem kontrakt, który skończy się po sezonie 2020 również w następnym sezonie miał przywdziewać plastron z Myszką Mickey i bronić barw drużyny, w której stawiał pierwsze żużlowe kroki. A to dowodziło, że nie zamierza kończyć żużlowej kariery, a wręcz przeciwnie zabiegał o to by jego wyniki w lidze Polskiej były jeszcze lepsze i postanowił wprowadzić spore zmiany w swoim kalendarzu startów. Oto bowiem po rozmowach z swoim teamem oraz sponsorami, zdecydował o rezygnacji ze startów w szwedzkiej Elitserien. Decyzja czterdziestoczterolatka była zaskoczeniem, bowiem bronił on barw Kumla Indianerny przez dwie dekady i stał się jedną z klubowych legend. Nic więc dziwnego, że strony żegnały się z ogromnym bólem serca: "Mocno zżyłem się z tym klubem, zawodnikami, ludźmi tam pracującymi i całym miastem. Dziś wiem jednak, że jest to zmiana, która nie wpłynie negatywnie na moje wyniki (…). Dziś dziękuję wszystkim Indianom za świetną współpracę oraz pomoc przez lata startów w Kumli i życzę powodzenia w najbliższym sezonie. Do widzenia Kumlo!"
Z czasem miało się okazać, że
była to dobra decyzja bo sezon w Szwecji praktycznie nie wystartował, bo dla
Piotra podobnie jak dla wielu zawodników stanął pod
znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym
świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy
orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia
epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać
przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej
decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o
zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania
zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020
r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13
długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych,
renegocjacji kontraktów. Ostatecznie sezon wystartował i Piotr wykorzystał w
trudnym czasie swoje wieloletnie doświadczenie wyniesione z torów żużlowych i
wspólnie z kolegami wprowadził Falubaz do play-off, gdzie w ostatecznej walce o
brązowy medali uległ Sparcie Wrocław. PePe wystąpił w 18 meczach swojej drużyny,
86 biegach, w których zdobył 153 pkt z bonusami i ze średnią 1,779 pkt/bieg był
3 zawodnikiem "MotoMyszy", 25 w całej lidze i po sezonie tak ocenił mijający
okres: "Najtrudniejszy był okres przed rozgrywkami i związana z nim
niepewność. Nikt nie wiedział, czy w ogóle wystartujemy. Kwiecień - maj to był
najtrudniejszy okres w mojej karierze. Myślę, że przeszkadzała mi również mocno
ograniczona możliwość jazdy na innych torach. To był spory problem, bo miałem
dużo sprzętu, a nie było, gdzie go sprawdzić, a tempo gdy rozgrywki ruszyły było
ostre.
Mieliśmy walczyć o utrzymanie, a jesteśmy na czwartej pozycji. Do medalu
brązowego zabrakło pięciu punktów. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia,
więc chcieliśmy zgarnąć brąz, ale w fazie play-off rywale byli od nas mocniejsi.
Uważam, że nie byliśmy już tak zdeterminowanym zespołem, jak pod koniec rundy
zasadniczej i dlatego zabrakło nam punktów. Nie mówiłbym jednak o naszej
porażce. To dobry wynik, choć bez happy endu. Oceniając moją postawę powiem, że
do 10 kolejki było naprawdę bardzo dobrze, bo kręciłem się w okolicach średniej
biegopunktowej na poziomie 2,000. Później trochę się to posypało ze względu na
kilka poważnych upadków. Zdobyliśmy też medal MPPK, co uważam za spory sukces.
To był na pewno dużo lepszy sezon od poprzedniego. Mogło być jeszcze lepiej,
gdyby nie kontuzje i kilka błędów, których się nie ustrzegłem, ale zasadniczo
jestem całkiem zadowolony. Nnie jestem z tych, którzy lubią głośno płakać w
mediach, ale pewne rzeczy wypada też wyjaśnić. Od kilku tygodni jeździłem na
zastrzykach przeciwbólowych. Trochę się zbierałem zdrowotnie po kilku upadkach.
W pierwszym meczu fazy play-off tak naprawdę nie powinienem jechać, ale nie za
bardzo miał kto mnie zastąpić. Tylko ludzie z najbliższego otoczenia i klub
wiedzieli, ile kosztowało mnie to poświęcenia. Do tego doszły później trudne
warunki torowe, które na pewno nie ułatwiały mi jazdy na motocyklu.
Teraz wchodzę w okres zimowy i skupiam się na tym, żeby wrócić do pełni zdrowia.
Co będzie dalej nie wiem, ale w sezonie 2021 chcę się ścigać".
I tak też się stało, bo
zawodnik podpisał kontrakt na kolejny rok startów w Falubazie. Niestety
jego drużyna okazała się najsłabszą w ekstralidze i zaznała goryczy spadku do
pierwszej ligi. Do PePe nikt jednak nie miał większych pretensji. Zawodnik nie
był kreowany na lidera tak jak przed laty, a miał stanowić solidną drugą linię.
Ze swej roli się wywiązał, bo 34 pozycja na liście zawodników ekstraligi, ze
średnią 1,591 pkt/bieg ujmy zawodnikowi nie przynosiła. Po spadku
zielonogórski kapitan nie zamierzał zostawić drużyny i szybko podpisał kontrakt
na starty w roku 2022. Jednak tym razem był to kontrakt zgodnie z którym po
raz pierwszy w karierze miał ścigać się na zapleczu najlepszej ligi świata.
Piotr był jednak świadomy swojego wyboru i wiedział o co jego drużyna będzie
walczyć w sezonie 2022: "Po tym co wydarzyło się w sezonie 2021 jako kapitan
nie wyobrażałem sobie innego rozwiązania jak dalszych startów w Zielonej Górze.
Chcę pomóc naszej drużynie w szybkim powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Jestem świadomy, że zawiedliśmy naszych kibiców. Dziś nie pozostaje mi nic
innego jak przeprosić, a że za słowami zawsze powinny iść też czyny, dlatego
jako pierwszy podpisałem kontrakt. Miejsce Zielonej Góry jest w Ekstralidze.
Zrobimy wszystko, aby szybko do niej wrócić. Pierwsza liga nie jednak będzie
spacerkiem, ale wierzę, że będziemy taką drużyną, która długo w niej nie
zadomowi i szybko wrócimy do Ekstraligi. Co stanie się z Protasiewiczem, jeśli
Falubaz zrealizuje swój cel i wróci do PGE Ekstraligi? - Bardzo bym chciał
odejść z żużla, zostawiając drużynę w PGE Ekstralidze. To moje marzenie".
Po tych słowach wielu ekspertów zastanawiało się czy była w nich
zapowiedź zakończenia kariery po ewentualnym awansie Falubazu do Ekstraligi.
Sam zawodnik nie składał żadnych zdecydowanych deklaracji, ale faktem było, że
nawet jeśli legenda Falubazu byłaby w znakomitej formie, to po awansie
jego kariera w macierzystym klubie zależał od decyzji
Patryka Dudka, który po spadku
zmienił barwy zielonogórskie na toruńskie i jeśli "Duzers" zdecydowałby się wrócić do Zielonej Góry, to dla Protasiewicza
mogło zabraknąć miejsca w składzie. Trudno bowiem było przypuszczać, aby klub
zdecydował się startować w ekstralidze trzema krajowymi seniorami. Mało prawdopodobne
było też,
by Protasiewicz jako 47-latek szukał na siłę innego klubu w I lidze i za wszelką
cenę kontynuował karierę. Zawodnik o tym wiedział i 2 maja 2022 podczas meczu
Polska vs Reszta Świata, po tym jak został włączony do Galerii Sław Żużlowej
Reprezentacji Polski poinformował, że sezon 2022 jest jego ostatnim w roli
zawodnika: "Ja już swoje wyjeździłem. Chciałem w tym sezonie pozbierać
się przede wszystkim zdrowotnie i jeden sezon czy dwa można by jeszcze
powalczyć, ale organizm powiedział dość. Plany pojawiły się już z rok temu. To
nie jest coś, co ja sobie wymyśliłem wczoraj. Pomyślałem, że dzisiaj jest dobry
moment, żeby przekazać moją decyzję. To wiele nie zmienia w moim życiu, bo już w
zeszłym roku decyzja była delikatnie podjęta. Zostały poczynione już ruchy, były
propozycje współpracy i nowych wyzwań, ale zobaczymy za parę miesięcy, jak to
będzie" - powiedział przed kamerami TVP Sport.
Tak więc po 20 sezonach spędzonych w macierzystym klubie PePe zakończył pewną erę, którą podsumował Robert Dowhan, były prezes zielonogórskiego klubu: "Gdyby wszyscy byli tacy, jak Piotr Protasiewicz, to ten sport byłby bardziej przyjemny i przewidywalny. Kiedy Piotrek przyszedł do Zielonej Góry po 3-4 latach rozmów z mojej strony, to zmienił się cały Falubaz. Od momentu pojawienia się Piotrka drużyna jakby wróciła do dawnych tradycji, do korzeni. Pojawiali się też inni wychowankowie. Klub wrócił do swoich lat świetlności. Zaczęliśmy podbijać ligę, znacznie poprawiła się frekwencja. W końcu zdobyliśmy wyczekiwane medale. Zielona Góra czekała 18 lat na kolejny złoty medal. Piotrek przez lata był świetnym zawodnikiem - mówi nam Marek Cieślak. - Szanuję go jako zawodnika, ale jeszcze bardziej jako człowieka. Bardzo poukładany człowiek, który dba o wszystko. Oczywiście czegoś mu czasami brakowało, żeby postawić kropkę nad i. W Grand Prix czy Drużynowych Pucharach Świata nieraz jechał dobrze, ale czasami wychodziło to różnie. Jak się jednak spojrzy na jego karierę, to daj Boże, żeby inni też tyle osiągnęli. I można mówić, że mógł osiągnąć więcej, ale każdy mógłby osiągnąć więcej, nie tylko Piotrek. W sporcie trudno coś przewidzieć. Piotrek starał się, zawsze był w czołówce. Nie zawsze te wyniki przekładały się na umiejętności i na to, co reprezentował sobą. I tak osiągnął bardzo dużo. Życzyłbym każdemu młodemu zawodnikowi, który zaczyna swoją przygodę ze speedwayem, żeby zdobył choć w części to, co osiągnął Piotr Protasiewicz. Najlepiej oceniać to przez pryzmat, ilu zawodników zdało licencję w Zielonej Górze, a ilu z nich osiągnęło cokolwiek w sporcie. A trzeba pamiętać, że PePe w pewnym momencie musiał wybierać odejście z Falubazu i jazdę w Grand Prix lub rezygnacja z walki o mistrzostwo świata i dalsze starty dla macierzystego klubu. Wybrał to drugie, czym zaskarbił sobie serca wielu zielonogórskich fanów. Ja nigdy mu tego nie zapomnę. Jest to niecodzienne zachowanie, bo myślę, że jeśli dzisiaj spytalibyśmy się czołowych zawodników, to wątpię, że postąpiliby tak samo".
O krótkie podsumowanie współpracy z zawodnikiem pokusił się również trener kadry narodowej Marce Cieślak: "Zawsze mi się z nim dobrze współpracowało, choć musiałem brać poprawkę, że z niego wychodził taki egoizm. Piotrek dbał o to, żeby jemu było dobrze. Z drugiej strony to jest cecha mistrzów, którzy chcą zdobywać jak najwięcej. To muszą być ludzie, którzy w pewnym sensie są egoistami. Nigdy nie odbierałem tego jako coś złego. Niekiedy w zespole człowiek myśli, żeby ci najlepsi byli otwarci dla drużyny. Teraz jednak jak Piotrek mniej jeździł, to i tak pomagał drużynie i to było ważne dla Falubazu. Uważam, że tacy ludzie powinni zostać przy żużlu. Jego wiedza i doświadczenie jest na tyle cenne, że szkoda, jakby to wszystko poszło w niepamięć".
Po nieco zaskakującej, acz spodziewanej deklaracji zawodnik dokończył sezon z niebywałą skuteczności i zanim powiesił żużlowy kevlar na wieszaku odjechał ostatni ligowy mecz w karierze i był to 554 pojedynek z jego udziałem. I choć był to mecz na poziomie pierwszoligowym, to miał on niebagatelne znacznie, bo Falubaz walczył w finałowym dwumeczu z Wilkami Krosno o wejście do Ekstraligi. Niestety choć Falubaz wygrał pojedynek na własnym torze, nie zdołał odrobić straty z Krosna i pierwszy w historii klubu awans uzyskał zespół z Podkarpacia. Nie udało się zatem zwieńczenie trzydziestoletniej kariery Protasa, awansem do żużlowej elity, ale sam zawodnik w spotkaniu nie zawiódł zdobywając 11 punktów i 2 bonusy (3,1',2,2',3) i był najskuteczniejszym jeźdźcem zielonogórskiego teamu. Po zjechaniu z toru zawodnik powiedział: "Marzyłem o tym, aby było to zakończenie z przytupem i z awansem do Ekstraligi. Bardzo tego chciałem, dałem z siebie 100%. Niestety dzisiaj nie układało się. Najważniejsze jednak, że jesteście wy. Chciałem wam podziękować za te wszystkie lata pomocy w trudnych momentach, bo kiedy jest dobrze, to jest dobrze. Wtedy jest łatwo i przyjemnie, ale są momenty, kiedy jest dołek i wy wtedy pomagaliście, byliście ze mną. Pamiętam chociażby derby w Gorzowie. Tego wam nigdy nie zapomnę. Bardzo mi przykro, że się dzisiaj nie udało, ale taki jest sport. Przegraliśmy minimalnie. Drużynie krośnieńskiej życzę powodzenia w PGE Ekstralidze, a my - mogę obiecać - nie będziemy płakać zbyt długo, bo jest zadanie do wykonania. Także działamy!".
Po tych słowach stało się
jasne, że zawodnik zostaje w klubie w zupełnie innej roli, a była to rola
Dyrektora Sportowego.
Zanim jednak były zawodnik w pełni oddał się swojej nowej funkcji, zorganizował
turniej pożegnalny pod nazwą
mistrzostwa Piotra Protasiewicza, na który zaprosił swoich rywali z toru
i to był ostatni akord w wykonaniu spełnionego PePe.
Piotr Protasiewicz startując na żużlu odnosił sporo sukcesów, a co za tym idzie zarobił "kilka złotych", które zainwestował głównie w nieruchomości. Zielonogórski wychowanek, posiadał bowiem dwa domy - pod Bydgoszczą, w Nekli, z którą związany był przez lata jako zawodnik Polonii, oraz pod Zieloną Górą, skąd się wywodzi. W tej okolicy ma również ziemię. Wrażenie robi również, aż 12 mieszkań - m.in. na Cyprze, w Bułgarii i we Włoszech. As Falubazu jest również właścicielem ośrodka wypoczynkowego w Brennie.
Wracając jednak do aspektów sportowych pod dyrektorskim okiem byłego zawodnika Falubaz wygrał pierwszą Ligę Żużlową w iście imponującym stylu, bo nie przegrał w całym sezonie ani jednego meczu i zasłużenie awansował do Ekstraligi. Był to pierwszy duży sukces PePe, który zaczynał być twarzą lubuskiej ekipy. Przed sezonem 2023 zaimponował niezwykle udanymi transferami, bo potrafił przekonać kilku znanych zawodników, których ściągnął do pierwszoligowego Falubazu z Ekstraligi. Najlepszym przykładem był Przemysław Pawlicki, który okazał się gwiazdą ekstraligowego zaplecza i najlepszym jej zawodnikiem. Zanim ligowi rywale się obejrzeli, zielonogórzanie mieli już gotowy dream team, który w trakcie rozgrywek potwierdził swoją siłę, a przy tym zaczął poprawiać się klimat wokół klubu. W poprzednich latach Falubaz targany był różnymi aferami. Protasiewicz, szybko opanował kryzysy i trybuny stadionu znów zaczęły się wypełniać, a ci najbardziej zagorzali fani mówili, że wraca znana wcześniej "magia Falubazu". Do listy sukcesów dyrektora należało dorzucić również giełdę transferową przed sezonem 2024. Od kilku lat każdy beniaminek miał bowiem problem z zakontraktowaniem zawodników, którzy gwarantowaliby choćby cień nadziei na coś więcej niż tylko walkę o utrzymanie. Inaczej było w przypadku zielonogórzan. Gdy zespół walczył na torze o awans, Protasiewicz już kompletował skład na kolejny sezon. Nikt oczywiście nie gwarantował, że zielonogórzanie utrzymają się w Ekstralidze, ale mieli naprawdę ciekawy i dobry skład, jakiego beniaminkowi już dawno nie udało się skompletować. Gwiazdami nowej drużyny mieli być aktualny Drużynowy Mistrz Polski Jarosław Hampel, który przychodzi z Motoru Lublin czy Piotr Pawlicki - gwiazdor srebrnych medalistów z Wrocławia.
Czy PePe sprawi, że pod jego wodzą
zespół sięgnie po DMP?
Czas pokaże, należy jednak pamiętać, że dyrektor na motocykl już nie wsiądzie,
ale ma predyspozycje by zbudować zaplecze i warunki, w których zawodnicy mogą
dokonać to tego czego oczekują od nich kibice.
Poza polską zawodnik startował
m.in. w:
King's Lynn, Peterborough, Ipswitch, Oxford
Indianerna
MC Guestrow
SK Turbina Bałakowo
Outrup
Osiągnięcia
1995/1; 1997/1; 1998/1; 2000/1; 2001/3; 2002/1; 2003/2; 2005/2; 2006/3; 2008/3; 2009/1; 2011/1; 2013/1; 2016/3 | |
1992/4; 1993/4 | |
DPP | 1992/1; 1995/1; 1996/3 |
IMP | 1997/6; 1998/7; 1999/1; 2000/14; 2001/13; 20026; 2003/10; 2004/10; 2005/4; 2006/7; 2007/10; 2008/7; 2009/8; 2010/9; 2011/3; 2012/5; 2013/7; 2014/9; 2015/12; 2018/6; 2019/15 |
MIMP | 1993/12; 1995/2; 1996/5 |
MPPK | 1993/2; 1995/2; 1997/1; 1998/2; 1999/1; 2000/1; 2001/2; 2002/1; 2003/3; 2004/1; 2005/2; 2006/2; 2011/2; 2017/2; 2018/2; 2021/3 |
MMPPK | 1992/3; 1993/4; 1996/7 |
BK | 1993/11 |
SK | 1992/16; 1995/5; 1996/2 |
ZK | 1996/9; 1997/6; 1998/6; 1999/15; 2000/7; 2001/1; 2002/3; 2003/8; 2004/4; 2006/3; 2007/5, 2008/11; 2009/2; 2010/3; 2011/2; 2012/5; 2014/12; 2015/5; 2016/10; 2017/11; 2019/3; 2021/6 |
IMME | 2014/15; 2016/3; 2017/14 |
IMŚ GP | 1997/13; 1998/19; 2001/19; 2002/24R; 2003/11; 2004/15; 2005/18wc; 2006/16; 2010/18(R) |
IMŚJ | 1993/5; 1995/7; 1996/1 |
DMŚ | 1996/1; 1997/2 |
DPŚ | 2001/2; 2002/4; 2003/4; 2005/1; 2009/1; 2011/1; 2014/2 |
IME- SEC | 2015/12 |
KPE | 1998/1(rep. klub z Bydgoszczy); 1999/1(rep. klub z Bydgoszczy); 2001/1(rep. klub z Bydgoszczy) |
WSL | 2014/3(Zielona Góra) |
Kluby w lidze polskiej
1992- -1994 |
1995- -1996 |
1997- -2002 |
2003- -2004 |
2005- -2006 |
2007- -2022 |
Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon | mecze | biegi | punkty | bonusy |
Średnia biegowa |
Miejsce w ligowym rankingu |
2003 | 20 | 95 | 187 | 12 | 2,095 | 12 |
2004 | 20 | 109 | 214 | 15 | 2,101 | 12 |
Zdobycze punktowe w sezonach