JENSEN Jepsen Michael (liglad)
Dania 


Urodzony 18 lutego 1992 roku.

Prowadząc rozmowę z Michaelem można dojść do wniosku, że ma dystans do wszystkiego co go otacza i co dzieje się wokół niego. I jego styl bycia doskonale obrazuje pseudonim jaki przybrał LIGLAD (obojętny), ale pseudonim ten nie ma nic wspólnego ze stylem bycia Duńczyka. Ów pseudonim do "życia powołał" Jan Jensen - ojciec zawodnika, gdy nie wiedział jak nazwać dyskotekę i rzucił hasło że jest mu obojętne jak lokal będzie się nazywał i "obojętnie" zostało. Szybko okazało się że nazwa była strzałem w dziesiątkę, a nazwa przyjęła się na tyle dobrze, że gdy Michael zaczynał swoją przygodę z miniżużlem , jego team został nazwany LigladRacing. Pseudonim tak przylgnął do zawodnika, że po pierwszym sezonie startów małego Michaela wielu dziennikarzy myślało nawet, że to jego nazwisko.

Zawodnika w mediach wypromował Erik Gundersen, co ułatwiło mu pozyskiwanie sponsorów, jednak u progu poważnego ścigania idolem dla młodego Duńczyka był Tony Richardsson.

Michael do żużla trafił za namową kolegów jako dziewięciolatek i podobnie jak jego młodzi koledzy trenował 3 razy w tygodniu i aż 2 razy na tydzień startował w zawodach. W rodzinie Jensenów nigdy jednak nie myślano, że Michael zostanie żużlowcem, co więcej ojciec zawodnika znał tylko dwa żużlowe Duńskie nazwiska Olsen i Nielsen. Jednak podczas jednej z wakacyjnych podróży Jensenowie odwiedzili znajomych, gdzie sześcioletni wówczas Michael w zakamarkach garaży znalazł Yamachę o pojemności 50 ccm. Dziecku tak się spodobała jazda, że pozostawił kolegów i resztę dnia spędził szalejąc po ogrodzie. Ta zabawa tak wciągnęła Michaela, że przez cały rok powtarzał, że chce taki motocykl. W końcu senior rodu "pękł" i siedmioletni Liglad rozpoczął żużlową edukację na minitorze. Pomimo, że szło mu całkiem nieźle, kolega ze szkoły i żużlowej szkółki powiedział młodemu chłopakowi, że nigdy nie będize lepszy od niego. Na szczęście ojcowska motywacja i zachęta do bardziej intensywnych treningów zdziałała cuda i siedmioletni chłopiec zaczął trenować trzy razy w tygodniu, ku rozpaczy ojca który mimo wszystko liczył, że syn zrezygnuje z uprawiania tak niebezpiecznego sportu.

Jensen żużlowemu światu pokazał się pięć lat po tym jak po raz pierwszy dosiadł żużlowej maszyny. Światowy debiut przypadł na Puchar Europy w miniżużlu rozgrywanym na torze w Chwałowicach. W zawodach YOUTH SPEEDWAY RACING EUROPEAN CUP 80cc wystartowali młodzi żużlowcy z: Danii, Szwecji, Finlandii i Polski. Zgodnie z oczekiwaniami prym w rywalizacji wiedli zawodnicy ze Skandynawami, a zwycięzcą zawodów okazał się 14-letni wówczas Michael Jepsen Jensen. Po tych zawodach ze względu na brawurową i odważną jazdę, filigranowy Duńczyk otrzymał przydomek "Nieustraszony".

Klasyfikacja końcowa YOUTH SPEEDWAY RACING EUROPEAN CUP:
   
1. Michael Jesper Jensen
(Dania) - 14 (3,2,3,3,3)
    2. Rene Bach
(Dania) - 13 (2,3,3,3,2)
    3. Patrick Tarp
(Dania) - 11 (3,2,2,3,1)
    4. Robin Bergqvist
(Szwecja) - 10 (2,3,w,2,3)
    5. Thomas Jorgensen
(Szwecja) - 9 (1,2,3,1,2)
    6. Simon Nielsen
(Dania) - 8 (3,1,1,d,3)
    7. Anders Mellgren
(Szwecja) - 8 (1,3,2,0,2)
    8. Michael Melchiorsen
(Dania) - 7 (2,0,2,3,0)
    9. Mateusz Kowalczyk
(Polska) - 7 (0,2,w,2,3)
    10. Jonas Messing
(Szwecja) - 7 (3,0,0,2,2)
    11. Nicolai Carlsen
(Dania) - 7 (0,3,2,1,1)
    12. Steffen Andersen
(Dania) - 7 (2,1,3,0,1)
    13. Denis Andersson
(Szwecja) - 5 (1,1,1,2,0)
    14. Jari Makinen
(Finlandia) - 4 (1,0,1,1,1)
    15. Niklas Larsson
(Szwecja) - 2 (0,1,w,1,0)
    16. Tobias ingesson
(Szwecja) - 1 (0,0,1,0,0)
    Sędziował: Niels Munk Nielsen
(Dania)

O młodym Duńczyku zaczęto jeszcze głośniej mówić w roku 2009, kiedy to jako zawodnik ligi szwedzkiej i duńskiej, walczył jak równy z równym ze starszymi i bardziej doświadczonymi zawodnikami od siebie, a jego jazda była często imponująca.

Oto wyniki zawodnika w pierwszym ligowym sezonie w Skandynawii:  
Klub M B 1 2 3 4 D U W T pkt Bon pkt/bieg pkt/mecz
SWE Solkatterna Karlstad 7 35 6 15 12 2 0 0 0 0 60 11 2,029 8,57
DEN Vojens Speedway Klub 9 56 19 13 13 8 3 0 0 0 99 12 1,982 11,00

Ponadto młody Duńczyk pokazał się z jak najlepszej strony w turniejach pozaligowych.
Najpierw w DMEJ do lat 19 Jepsen zajął z drużyną Danii trzecie miejsce i był najskuteczniejszym zawodnikiem duńskiego teamu.
Później zwyciężył w duńskim Outrup w turnieju indywidualnym DFDS Super Cup, gdzie po serii zasadniczej zajmował pierwszą pozycję z 14 oczkami i pozycję tę obronił w półfinałach, a później w finale. Na zakończenie sezonu Michael został zwycięzcą turnieju indywidualnego, który odbył się w niemieckim miasteczku Ludwigslust, kiedy to tryumfował z kompletem 15 pkt. oraz z dorobkiem 16 pkt zajął 4 miejsce w III Memoriale Szczepana Bukowskiego w Tarnowie.

Nic więc dziwnego, że działacze toruńscy widząc tak nieprzeciętny talent, uznawany za następcę Hansa Nielsena postanowili zatrudnić młodego Duńczyka w swoich szeregach i z końcem roku 2009 przedłożyli mu do podpisania kontrakt, który uczynił Michaela Jespera Jansena kolejnym Aniołem w historii toruńskiego żużla.
Wielu zastanawiało się po co w Toruniu kolejny niedoświadczony junior skoro w rezerwie pozostają zawodnicy z "własnego podwórka".
Jak się okazało w trakcie sezonu, Jensen stał się znaczącym ogniwem w trenerskiej taktyce. Słaba postawa Warda oraz niewielkie postępy i kontuzje toruńskiej młodzieży, zmusiły sztab szkoleniowy do skorzystania z usług Duńczyka i decyzja ta okazała się jak najbardziej słuszna. Debiut w lidze polskiej młodego Duńczyka miał miejsce w dniu 9 maja 2010 na torze w Toruniu, kiedy to Unibax podejmował tarnowską Unię. Pierwszy start na polskich ekstraligowych torach wypadł okazale, bowiem zawodnik zdobył 7 pkt i 3 bonusy i przy słabej postawie Darcy Warda wielu typowało Jespera na zmiennika dla IMŚJ w drużynie Unibaxu. W końcowym rozrachunku można powiedzieć, że zawodnik choć zaliczył kilka słabych występów ogólnie pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie, a swoją skromnością i walecznością na torze zaskarbił sobie serca toruńskich kibiców.
W ostatecznym podsumowaniu sezonu zawodnik w debiutancki sezonie na polskich torach, wziął udział w dziewięciu spotkaniach Unibaxu Toruń w których uzyskał średnią biegową 1,568. Sytuację młodego Duńczyka skomplikowały jednak zmiany regulaminowe, które uchwalono na rok 2011, a w myśl których Jensen nie mógł występować w meczach ekstraligowych jako junior. Prezes Unibaxu - Wojciech Stępniewski deklarował jednak chęć zatrzymania utalentowanego zawodnika w Toruniu. - Chcemy go zatrzymać. Szkoda byłoby wypuszczać taki talent z klubu. Popatrzmy, jakie gwiazdy będzie można zakontraktować np. za cztery lata? Postaramy się z nim dogadać. W sumie przecież to nie on musi być rezerwowym, może będzie to ktoś inny?
Młody Duńczyk rozbudził sportowe apetyty toruńskich kibiców, którzy liczyli na regularne punktowanie w granicach 6-8 punktów w kolejnym roku. Duński junior wywiązał się co prawda z tej roli, jednak do połowy rozgrywek, działacze mieli spory dylemat, czy nie postawić na rezerwowych Matej Kusa i Karola Ząbika. Jednak wspomniana dwójka prezentowała się zdecydowanie gorzej niż być może przyszły następca Hansa Nielsena.
Na szczęście dla Unibaxu druga część sezonu była już przyzwoita i Michael mógł liczyć na kredyt zaufania w rozmowach kontraktowych na sezon 2012. Kwestią osobną pozostawało to, że zawodnik nie chciał pełnić roli rezerwowego w "Anielskim teamie" i przed sezonem wzmocnił gorzowską Stal, gdzie z miejsca eksplodował jego nieprzeciętny talent. I choć brakowało mu widowiskowości, którą posiadał choćby Ward. z którym przegrał miejsce w toruńskim teamie, to w ligowych meczach okazał się zawodnikiem znacznie bardziej skutecznym i poprowadził Gorzów do finałowej walki o medale. Niestety tym razem końcówka sezonu w wykonaniu młodego Duńczyka była zdecydowanie gorsza i wielu gorzowskich kibiców obwiniało go za przegraną w finale ligi z tarnowską Unią, co skończyło się srebrnym medalem dla drużyny lubuskiej. Niestety wielu "znawców" speedwaya zapomniało że Jepsen to ciągle młody uczący się zawodnik, który ma prawo do słabszych meczów, a ciężar presji w walce o najwyższe laury nie zawsze musi być tym co tak młody zawodnik potrafi nieść na swoich barkach.
Przed sezonem 2013 żużlowi działacze nieco inaczej postrzegali przydatność zawodników i potrafili dostrzec żużlowe talenty, dlatego Jensen nie miał problemów ze znalezieniem klubu, bowiem jego KSM, był na tyle atrakcyjny, a jednocześnie potencjał jeszcze nie ujawniony, że niemal każdy chciał mieć takiego zawodnika w składzie. Jednak najlepszą ofertę Duńczykowi złożył
Włókniarz Częstochowa, gdzie Jesper stał się z miejsca czołowym jeźdźcem, walnie przyczyniając się do awansu zespołu spod Jasnej Góry do fazy play-off, a w półfinale rywalem Duńczyka i jego nowej drużyny był Unibax Toruń. Niestety Lwy nie dały rady, wysoko latającym Aniołom i musiały zadowolić się walką o trzecie miejsce, którą niestety przegrały z uwagi na kontuzje z tarnowskimi Jaskółkami. Działacze częstochowscy byli jednak bardzo zadowoleni z dyspozycji Jensena i po sezonie natychmiast parafowali kontrakt na sezon 2014. Niestety problemy finansowe klubu spod Jasnej Góry nie pozwoliły rozwinąć skrzydeł młodemu Duńczykowi, choć trzeba przyznać obiektywnie, że zawodnik starał się jak mógł, aby zbudować własny wizerunek. Udało się mu to na tyle, że po wykluczeniu zadłużonej Częstochowy z rywalizacji na jakimkolwiek szczeblu rozgrywek w Polsce z miejsca znalazł się klub chętny na usługi młodego Duńczyka. Była to Sparta Wrocław, którą "Liglad" współ z kolegami nie tylko uchronił przed spadkiem z ligi, ale niejednokrotnie pomieszał szyki faworytom. Jeszcze lepszy dla Jespera był rok 2015, bowiem z drużyną z Dolnego Śląska, skazywany przez wielu przed sezonem na walkę co najwyżej o fazę play-off utarł nosa teoretykom speedwaya i wystąpił w wielkim finale, przegrywając walkę o złoto z niezwykle silną Unią Leszno. Niestety końcówka sezonu nie była najlepsza w wykonaniu Jensena i działacze Sparty mocno zastanawiali się nad zakontraktowaniem zawodnika na kolejny sezon. Duńczyk nie chciał trwać w niepewności i ostatecznie po dwóch latach rozstał się z Dolnym Śląskiem i powrócił na ziemię lubuską przywdziewając doskonale znany mu plastron gorzowskiej Stali. Sezon w wykonaniu Michaela był przeciętny, głównie z uwagi na problemy sprzętowe i można powiedzieć, że stał się zawodnikiem jednego meczu, ale jakże ważnego. Oto bowiem zawodząc przez cały sezon, a także w trzech pierwszych meczach rundy finałowej Duńczyk "przebudził się" na ostatnie finałowe spotkanie w sezonie z Get Well Toruń na torze w Gorzowie i był jednym z liderów swojego zespołu i bez jego punktów mistrzem ligo zostaliby torunianie, ponieważ Stal tryumfowała zaledwie czterema małymi punktami nad Aniołami. Po ligowym tryumfie zawodnik tak komentował całą sytuację: "To wspaniały czas. To naprawdę miłe i rzecz w tym, że potrzebuję zakończyć sezon w dobry sposób. To był najlepszy możliwy sposób na to. Wciąż mam jeszcze GP i zobaczymy, jak mi pójdzie, ale zdobycie złotego medalu w polskiej Ekstralidze jest czymś wielkim. To najlepsza liga świata i fajnie stanąć na najwyższym stopniu podium".
Po sezonie mimo, że wielu podkreślało, że Duńczyk swoją postawą w końcówce sezonu zawodnik zasłużył na kontynuację gorzowskiego kontraktu, lubuscy działacze zadecydowali inaczej i zakontraktowali Martina Vaculika. W tej sytuacji Michael ponownie nie chciał pełnić roli zawodnika rezerwowego i postanowił poszukać innego pracodawcy w Polsce. Chętnym na skorzystanie z usług Duńczyka okazał się jego były klub, czyli z Włókniarzem Częstochowa, który po regulaminowej degradacji z powodu braku płynności finansowej, wykorzystał nadarzającą się okazję (odmowa startów w ekstralidze Orła Łódź) i przyjął zaproszenie od żużlowych władz do startów w ekstralidze. Lwy miały niełatwe zadanie, bowiem ich finanse nie gwarantowały walki w najlepszej żużlowej lidze świata o coś więcej niż tylko utrzymanie, ale musiały zbudować na tyle przyzwoity skład, aby powalczyć z rywalami przynajmniej na własnym torze. Zwrócili więc swoje kroki do swoich byłych zawodników, a jednocześnie jeźdźców klasowych, ale nie do końca pożądanych w dotychczasowych teamach. Jednym z takich riderów był właśnie Michael Jensen. Niestety dla zawodnika było to stąpanie po cienkim żużlowym lodzie, bowiem po słabym sezonie chciał się odbudować, ale gdyby częstochowianie podobnie jak przed dwoma laty "wykiwali" swoich zawodników, Duńczyk pozostałby bez środków na inwestycje sprzętowe, a to wiązałby się z kolejnym słabym sezonem, a co za tym idzie mógłby to być początek ligowej przeciętności dla wciąż młodego zawodnika. Dlatego niechciany w Gorzowie Duńczyk postawił na sprawdzonego i wypłacalnego pracodawcę, który w trakcie sezonu nie będzie zmieniał warunków kontraktu i trafił ponownie do Torunia. Wicemistrzowie Polski stanęli w obliczu bardzo trudnego zadania, jakim było zastąpienie Martina Vaculika. Gdy okazało się, że ani Niels Kristian Iversen, ani Leon Madsen nie zdecydowali się na jazdę w drużynie prowadzonej przez Jacka Gajewskiego, pojawił się temat Jepsena Jensena. Powrót na "stare śmieci", wiązał się z pewnym ryzykiem, ale działacze i zawodnik wierzyli, że było to dobre rozwiązanie i szansa na to, że zawodnik odbuduje się sportowo. Jensen nie miał zagwarantowanego miejsca w składzie, bowiem miał o nie walczyć z trzema polskimi seniorami oraz Jackiem Holderem, ale nie stał na straconej pozycji, bowiem będąc nastolatkiem przywoził wiele ważnych punktów na MotoArenie i był wówczas wartościowym zawodnikiem. Zresztą nadal potrafił jeździć na toruńskim torze, a jego problemy polegały na tym, że los go nie oszczędzał i doświadczył ciężkimi kontuzjami. Jednak mimo wielu upadków ciągle pozostawał wartościowym żużlowcem, który z niejednego pieca jadł chleb, i to miało miało zaprocentować w tracie sezonu 2017.
I zaprocentowało!!!, bo rok 2017 okazał się dla Jepsena Jensena znacznie lepszy. Odbudował swoją pozycję w Ekstralidze, gdzie był ważnym ogniwem Get Well Toruń. Przyszedł jako zawodnik drugiej linii i można powiedzieć, że z tego zadania się wywiązał. Dorzucił do tego kapitalne występy przeciwko Unii (u siebie i na wyjeździe) oraz GKM w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego. Mało tego przez większość rozgrywek jeździł jako doparowy i przywoził ważne punkty, a w rundzie barażowej wespół z Grzegorzem Walaskiem był najjaśniejszym ogniwem zespołu. Ostatecznie poprawił swoją średnią prawie o pół punktu. Jensen był też blisko powrotu do światowej elity, zajmując w Grand Prix Challenge'u piąte miejsce. Jako rezerwowy udanie zaprezentował się w Grand Prix Polski pod koniec sierpnia. Dwudziestopięciolatek zajął w Gorzowie ósme miejsce i nie ukrywał, że wypatruje swojej szansy przy przyznawaniu stałych dzikich kart na rok 2018.
Po sezonie Jensen dość szybko pytał w klubie o kontrakt na przyszły rok i gdyby został na kolejny sezon w Toruniu, z całą pewnością mógłby aspirować do stałego miejsca w ligowym składzie. Niestety zawodnik oczekiwał pewnego miejsca w składzie i po tym jak w zespole pojawili się Jason Doyle i Niels Kristian Iversen, mimo że Michael otrzymał atrakcyjny finansowo kontrakt, postanowił rozwijać swoją karierę w Zielonej Górze. Takim stanem rzeczy byli rozczarowani toruńscy kibice, którzy dostrzegali potencjał MJJ i życzyli mu jak najlepiej. A oto co powiedział zawodnik po podpisaniu umowy w winnymm grodzie: "Starty w Toruniu pomogły mi w ustabilizowaniu pewnych rzeczy. Bardzo się z tego cieszę i myślę, że jestem na dobrej drodze, aby zbudować coś wielkiego. Jestem pewien, że dzięki ciężkiej pracy mogę stać się jednym z liderów drużyny. Dotychczas w Zielonej Górze jeździłem tylko w meczach ligowych. Nie miałem okazji do treningu, by znaleźć odpowiednie przełożenia. Dlatego w przeszłości miałem na zielonogórskim torze trochę problemów, ale miałem też kilka udanych wyścigów. Już teraz wyczekuję na pierwsze treningi przed sezonem, by poczuć się bardziej komfortowo na domowym obiekcie."

I Michael bardzo szybko złapał komfort, o którym wspominał w przedsezonowym wywiadzie. Dla dwudziestosześciolatka rok 2018 był bardzo dobry. Co prawda jego drużyna jechała na wyraz słabo i musiała walczyć w barażach o utrzymanie, ale Duńczyk dla Falubazu Zielona Góra zdobył 140 punktów, co przełożyło się na średnią biegopunktową równą 1,918. Zawodnik był także jednym z czołowych zawodników zielonogórskiego klubu w barażach z ROW-em Rybnik, gdzie zdobył 28 punktów w dwóch spotkaniach i walnie przyczynił się do utrzymania MotoMyszy w najwyższej lidze żużlowej. Nic więc dziwnego, że po sezonie telefon zawodnika rozdzwonił się na dobre, ale działacze zielonogórscy chcieli budować m.in. wokół jego osoby skład na sezon 2019 i działali bardzo szybko podpisując z nim umowę na kolejne dwa lata, a zawodnik nie krył zadowolenia z tego powody: "Z dużą radością informuję, że zdecydowałem reprezentować Falubaz Zielona Góra w sezonie 2019. Ten sezon był dla mnie bardzo ważny. Zrobiłem duży krok naprzód, a wsparcie i zaufanie ze strony klubu bardzo mi w tym pomogły. Przede mną kolejne wyzwania i wierzę, że dzięki jeździe w Zielonej Górze, uda mi się je zrealizować. Bardzo dziękuję całemu klubowi, miastu i przede wszystkim kibicom za rok 2018. Już nie mogę się doczekać nowego sezonu".

A nowy sezon AD 2019 był pełen nowych oczekiwań względem Duńczyka, który rok wcześniej utrzymał Falubaz w Ekstralidze. Czy je spełnił? Wg wielu niekoniecznie. Zdaniem komentatorów zawodnikowi brakowało regularności, stabilizacji. A jako przykład podawano półfinałowy mecz we Wrocławiu, gdzie po dwóch bardzo pewnych indywidualnych zwycięstwach w czterech kolejnych wyścigach gromadził same zera. Niestety owi komentatorzy zapominali, że Jensen to bardzo solidny zawodnik drugiej linii, który czasem potrafi wziąć w meczu ciężar liderowania drużynie na własne barki. Niestety w końcówce sezonu zawodnik w meczu ligi duńskiej groźnie upadł, ale uniknął złamań i mógł wystąpić w meczach play-off Falubazu Zielona Góra. Do upadku Michaela doszło w trzeciej serii startów meczu pomiędzy Team Fjelsted a Region Varde Elitesport. Do tego momentu był to udany występ dla Duńczyka, który miał na swoim koncie 5 punktów. Dwudziestosiedmiolatek trafił do szpitala w Kolding, gdzie przeszedł szczegółowe badania, które wykluczyły złamania, a w mediach społecznościowych team zawodnika informował: "Michael jest mocno poobijany, ma siniaki na całym ciele i boli go głowa. Na szczęście prześwietlenie w szpitalu nie wykazało żadnych złamań. Michael musi odpoczywać przez kilka dni. Po upadku Michael niczego nie pamiętał, nie był w stanie się skupić, powtarzał ciągle te same słowa i otrzymał zakaz dalszej jazdy od lekarza. To była słuszna decyzja, nawet jeśli Michael myślał, że z nim w składzie drużyna wygra mecz".
Na szczęście kilka dni odpoczynku MJJ wrócił do ścigania w lidze polskiej i choć jego Falubaz nie wywalczył medalu DMP, to na przestrzeni całego play-off zawodnik spełnił swoją rolę w zespole. To nie od niego oczekiwano większych zdobyczy punktowych, a od innych zawodników spod znaku Myszki Mickey, dlatego średnia na poziomie 1,727 w rundzie play-off i dziesiąte miejsce wśród najskuteczniejszych jeźdźców tej fazy rywalizacji o DMP mówiło wszystko. Tym bardziej, że była to druga średnia wśród zawodników Falubazu. Nikogo zatem nie zaskoczyło, gdy Duńczyk i działacze Falubazu w okresie transferowym doszli do porozumienia i parafowali umowę o współpracy na trzeci rok z rzędu, a Michael nie krył zadowolenia z tego faktu: "Zawsze staram się pojechać najlepiej, jak potrafię. Czasami to się udaje, czasami nie. Ja cały czas się uczę. Cały czas zbieram doświadczenie i z każdego biegu wyciągam wnioski. Po słabszych wyścigach, staram się nie załamywać, tylko robić wszystko, aby w kolejnym biegu pojechać lepiej. W takich chwilach ważne jest zaufanie i danie dodatkowej szansy. Ja te szanse w Zielonej Górze dostałem i odpłaciłem się wygranymi biegami. Powrót do dobrych wyników po kryzysie, jest zawsze bardzo trudny. Kiedy wszystko idzie po twojej myśli, jest o wiele łatwiej. Kiedy masz problemy, potrzebujesz wsparcia. W tym roku ja miałem taki moment, ale kibice dodali mi mocy i udało mi się z tego wydostać. Czuję się dobrze w Zielonej Górze, jestem szczęśliwy w tym zespole i zobaczymy co przyniesie nowy sezon. Zapewniam jednak, że dam z siebie tyle ile mogę dać, by drużyna zwyciężała".

Niestety sezon 2020 dla Michael podobnie jak dla wielu zawodników stanął pod znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020 r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13 długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych, renegocjacji kontraktów. Ostatecznie sezon wystartował, a Duńczyk zaliczył słaby rok startów w lidze polskiej i miał tego świadomość, dlatego postanowił odbudować swoją formę w pierwszej lidze. Decyzję o zejściu na niższy szczebel rywalizacji ułatwiał mu  przepis wprowadzający do składu zawodnika do lat 24 który spowodował, że dla zawodników zagranicznych nie będących pewniakami do wygrywania biegów nominowanych zabrakło miejsca w ekstralidze. Jensen nie chciał czekać na rozwój wypadków i szybko podjął negocjacje z zespołem z Gdańska i Rybnika, bowiem chciał walczyć z zespołem o coś więcej niż tylko odjechanie kolejnego sezonu.  Po długich negocjacjach, od koniec okresu transferowego Rybnik na konferencji ogłosił, że trenerem zespołu będzie Marek Cieślak, który u boku Rune Holty i Kacpra Gomólskiego widział w drużynie miejsce dla  Michaela Jepsena Jensena. Tym sposobem Duńczyk po raz ósmy w karierze zmienił barwy klubowe, a stając się "Rekinem" miał być liderem ROW-u w sezonie 2021, bo kibice w Rybniku pamiętali jak w końcówce sezonu 2018 Jensen jako zawodnik Falubazu w meczach barażowych był nie do zatrzymania i świetnie odnalazł się na torze przy ul. Gliwickiej.
I tak się stało zawodnik był trzecią strzelbą Rekinów i ze średnią 2,094 pkt/bieg został sklasyfikowany na dziesiątym miejscu wśród zawodników pierwszej ligi. Niestety poza Holtą i Łogaczowem zawiodła pozostała część drużyny i choć ROW do końca walczył o awans to w półfinale wyszły wszystkie bolączki zespołu i skończyło się na "niczym". Jensen chciał jednak czegoś więcej i po sezonie dał jasny sygnał, że rybnickie podejście do żużla nie do końca mu odpowiada. Sygnał ten sprawił, po całkiem udanym sezonie nie narzekał na brak zainteresowania ze strony klubów, a najciekawszą propozycję złożył mu Start Gniezno, w którym byli już Oskar Fajfer, Peter Kildemand, Ernest Koza i Antonio Lindbaeck i z tym klubem Duńczyk związał się się kontraktem na sezon 2022: "Cieszę się z podejścia klubu do rozmów ze mną, zainteresowania moją osobą. Wszystko wygląda tutaj bardzo profesjonalnie i to miało wpływ na decyzję o podpisaniu kontraktu w Gnieźnie. Jestem bardzo zmotywowany, żeby wrócić do najwyższej dyspozycji, chcę być jeszcze lepszym zawodnikiem. Start Gniezno mi w tym pomoże. Mam nadzieję nabrać tutaj stabilizacji i zrealizować swoje cele".
I cele te zrealizował, bo ze średnią 1,927 pkt. na bieg, był drugim najskuteczniejszym jeźdźcem Startu Gniezno. Niestety jego doskonała postawa oraz Oskara Fajfera nie uchroniła zespołu z pierwszej stolicy Polski przed spadkiem na najniższy szczebel ligowej rywalizacji i Duńczyk zamienił Gniezno na Gdańsk. Początek sezonu nad morzem miał wyśmienity, bo trzydziestojednolatek w dwóch spotkaniach, w których wystartował, zdobył 24 "oczka" i legitymował się średnią 2,182. Niestety podczas meczu pomiędzy Slangerup Speedway a GSK Liga, Jepsen gdy upadł na tor w jednym z biegów, nabawił się urazu ręki i postanowił zrezygnować z dalszej jazdy. To odbiło się na jego formie i było dużym osłabienie dla drużyny z województwa pomorskiego. Powrócił jednak do ścigania, ale rozbrat z motocyklem wybił go ze startowego rytmu i mocno spuścił ze sportowego tonu. Nic więc dziwnego, że po sezonie ponownie zmienił klub i trafił do Poznania, który spadł do drugiej ligi, ale z rywalizacji na pierwszoligowym froncie zrezygnowała drużyna z niemieckiego Landshut i PSŻ utrzymał się na zapleczu ekstraklasy. Niestety większość pierwszoligowych klubów miała już zbudowane składu i "Koziołki" przyjmując zaproszenie do rywalizacji na wyższym poziomie, usilnie szukały zawodników, którzy pozwoliliby podjąć walkę z rywalami. W notatnikach działaczy pojawiły się więc nazwiska, Matej Zagar, Kenneth Bjerre i Michael Jepsen Jensen. Co ciekawe, najgorzej z tej trójki wypadł ten ostatni, bo dla Wybrzeża Gdańsk wykręcił średnią 1,552 pkt. (rok wcześniej w Gnieźnie 1,927) i zajął dopiero 36 miejsce w rankingu indywidualnym, ale to właśnie Duńczyk znalazł uznanie w oczach Wielkopolan. I choć fani żółto-czarnych łapali się za głowy, bo zatrudnienie tak nieprzewidywalnego zawodnika było sporym ryzykiem, to jednocześnie wierzyli, że Jensen przypomni sobie najlepsze lata i pomoże PSŻ-towi w utrzymaniu pierwszej ligi.

Czy tak się stanie? Czas pokaże, choć fakty wskazywały jednak, że Duńczyk był raczej bliższy zakończenia kariery niż walki w kolejnych latach o zatrudnienie w najlepszej lidze świata lub powrót do rywalizacji o światowy chamipionat?
Sport jednak bywa przewrotny i nie należało skreślać nikogo, kto podejmował walkę by być zwycięzcą.

Duńczyk nigdy nie mógł zaistnieć w szerszym wymiarze na arenie międzynarodowej. Choć u progu kariery poza Polską, dla młodego Duńczyka najważniejszą była walka o tytuł IMŚJ i rozgrywki europejskie. W roku 2011 w debiucie na światowych młodzieżowych torach Jepsen wywalczył szóste miejsce. Jednak w kolejnym roku od samego początku nadawał ton rywalizacji o młodzieżowy championat. Wysoką formę zawodnika dostrzegli również Duńscy działacze i dwukrotnie nominowali go do dzikiej karty w cyklu GP oraz powołali go do kadry na DPŚ, w którym żużlowcy Danii zostawili w pokonanym polu faworyzowanych Australijczyków, traktowanych jako absolutne objawienie Rosjan i kompletnie rozbitych Szwedów. W roku 2013 zawodnik sięgnął po dwa medale drużynowe z młodzieżową reprezentacją w Danii, która w Europie uległa tylko polskiej reprezentacji, a w światowej batalii wzięła rewanż na Polakach i drużyny zamieniły się miejscami.
Jednak największy sukces zawodnik odniósł w roku 2014, kiedy to przebrnął pozytywnie wszystkie szczeble eliminacji światowych i zakwalifikował się do cyklu Grand Prix. W walce z najlepszymi zawodnikami globu o tytuł mistrza świata, przez długi czas utrzymywał się w pierwszej ósemce cyklu, która premiowała go startami na kolejny rok. Niestety finisz rywalizacji w wykonaniu Duńczyka, nie był już tak błyskotliwy jak pierwsza część sezonu i ostatecznie został sklasyfikowany jako jedenasty zawodnik na świcie. Startował jednak w "grandprixowych" eliminacjach i został pierwszym rezerwowym. Pozycja ta na skutek kontuzji Andreasa Jonssona, a później Nicki Pedersna spowodowała, że w czterech ostatnich turniejach "Liglad" rywalizował z najlepszymi zawodnikami świata z dorobkiem 31 pkt został sklasyfikowany na 16 miejscu wśród najlepszych jeźdźców świata.

Prywatnie zawodnik zdradza niewiele szczegółów ze swojego życia, bowiem jego świat kręci się wokół speedwaya. W wolnym czasie jak każdy spotyka się ze znajomymi lub jeździ na motocrossie. Michael ma dwójkę młodszego rodzeństwa, trzy lata młodszego brata Morthena i dziesięć lat młodszą siostrę Jane. Co ciekawe Morthen również próbował swoich sił w miniżużlu, szybko jednak doszedł do wniosku, że nie ma wielkiego talentu do żużla i skupił się na pomocy bratu.

Poza polską zawodnik startował w klubach
    Vojens Speedway Klub, Solkatterna Karlstad, Region Varde Elitesport Outrup, Slangerup Speedway
        Solkatterna Karlstad, Dackarna Malilla, Smederna Eskilstuna

Osiągnięcia
DMP 2010/3; 2012/2; 2015/2; 2016/1
IMME 2018/16
IMŚ GP 2011/RTnklas; 2012/17DK; 2013/24DK; 2014/16R; 2015/11; 2016/16R; 2018/21R; 2018/22DK; 2019/32RT
IME-SEC 2020/15
MŚP 2018/6
DPŚ 2012/1; 2013/2
IMŚJ 2011/6; 2012/1
DMŚJ 2010/1; 2011/2; 2013/1
IMEJ U-19 2010/6; 2011/2
IME 2014/18R; 2017/10; 2019/6
DMEJ 2009/3; 2011/2
MEP 2018/2; 2022/1

Kluby w lidze polskiej
2010-
-2011
2012 2013-
-2014
2015 2016 2017 2018-
-2020
2021 2022 2023 2024

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon mecze biegi punkty bonusy Średnia
biegowa
Miejsce w
ligowym rankingu
2010 9 44 52 17 1,568 31
2011 19 74 88 10 1,324 37
2017
(RZ+Brż)
14
(16)
65
(75)
105
(125)
9
(14)
1,754
(1,853)
26
po rundzie zasadniczej

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt