FAJFER Oskar
"Oski"


Urodzony 30 kwietnia 1994 roku w Gnieźnie.
Licencja nr 507 zdobyta w roku 2009

"Oski" żużlową licencję zdobył w 2009 roku, a już w kolejnym sezonie z powodzeniem występował w barwach gnieźnieńskiego Startu. Po odejściu Kacpra Gomólskiego, to właśnie on został liderem formacji młodzieżowej klubu z pierwszej stolicy Polski. Oskar nie przypadkowo trafił do żużla, bowiem poszedł w ślady starszego brata Macieja, a także Jego ojciec, Tomasz również "kręcił kółka w lewo" będąc przez wiele sezonów podporą i siłą uderzeniową zespołu z pierwszej stolicy Polski. I to właśnie Tata był najważniejszą osobą w sportowym życiu Oskara, bowiem to on nauczył syna żużlowego rzemiosła: "Spędzałem z Tatą bardzo dużo czasu. Wychowywałem się podpatrując go, obejrzałem wiele żużlowych spotkań z udziałem ojca, więc mogliśmy wspólnie uczyć się żużla z tych kaset, bo kiedyś nie było takiego dostępu do meczów w sieci. Na starych kasetach, jak najwięcej podpatrywaliśmy właśnie ojca. I to on wprowadził nas w początek tego wszystkiego".

Szerokiej publiczności Oskar pokazał się w finale MDMP w roku 2010 na stadionie w Łodzi, kiedy to wspólnie z Kacprem Gomólskim, Wojciechem Lisieckim i Marcinem Wawrzyniakiem zajął szóste miejsce.
W roku 2011 wraz z tymi samymi kolegami z drużyny poprawił tę pozycję i zdobył srebro MDMP, a utalentowany młodzian w finale w Bydgoszczy wywalczył 7 punktów.
W tym samym roku został powołany do narodowej kadry młodzieżowców i wykorzystał swoją szansę, awansując do finałów Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, gdzie w ostatecznym rozrachunku zdobył 17 pkt., co premiowało Go do dwunastego miejsca w generalnej klasyfikacji

Jak widać debiut na arenie międzynarodowej wypadł nie najgorzej, jednak zawodnik zwrócił na siebie szczególną uwagę podczas meczu barażowego pomiędzy Startem Gniezno, a Włókniarzem Częstochowa, kiedy to w pierwszym biegu dnia ustanowił nowy rekord toru w Gnieźnie (62,59 sek). Co prawda rekord ten został poprawiony jeszcze w tym samym meczu, ale trybuny już huczały o nowym talencie z Gniezna.
Można powiedzieć, że działacze gnieźnieńscy wiązali wielkie nadzieje z młodą wschodzącą gwiazdą. Oskar jednocześnie udowadniał, że drzemią w nim spore możliwości i z każdym rokiem poprawiał swoją średnią biegopunktową w lidze rok 2010 – 0,933, rok 2011 – 1,167, rok 2012 - 1,194. To właśnie między innymi dzięki solidnej postawie w meczach ligowych gnieźnianie awansowali w roku 2013 w szeregi ekstraligowe. Klub z Grodu Lecha przez kilka lat "dobijał się" do krajowej czołówki, aż w końcu, po trzynastu latach oczekiwania, powrócił w szeregi najlepszych. Gnieźnieńscy działacze chcieli zbudować skład na miarę swoich możliwości, jednak pozwalający realnie myśleć o utrzymaniu. Rzeczywistość mocno jednak zweryfikowała te oczekiwania. W pewnym momencie jasnym stało się, że Start nie ma szans na utrzymanie. Od tej chwili zawodnicy jechali za obniżone stawki, co z pewnością przełożyło się na ich motywację. Oskar jednak pokazywał swoją ligową wartość i starał się walczyć w każdych zawodach, wiedział bowiem, że Start z ligi spadnie, ale żeby rozwijać swoje umiejętności musi pokazać, że "potrafi jechać w lewo", bowiem od tego był uzależniony ewentualny angaż w innym ekstraligowym zespole.

Taka postawa opłaciła się zawodnikowi, bowiem wysoka jak na tak młodego zawodnika średnia 1,162 pkt/bieg spowodowała, że kilka klubów zabiegało o względy Oskara, ale najkorzystniejszą ofertę zaproponował toruński Unibax, który niejako sam postawił się pod transferową ścianą. Oto bowiem po tym jak toruńska drużyna oddała walkowerem mecz finałowy o złoty medal, włodarze ligi ukarały klub karą ośmiu ujemnych punktów, w roku 2014. W tej sytuacji działacze Unibaxu zapowiadali, że będą chcieli skompletować skład, który zapewni możliwość walki o pierwszą czwórkę w sezonie 2014. Oprócz wzmocnień na pozycji seniorów szukano wsparcia na pozycji juniorskiej dla Pawła Przedpełskiego, bowiem wieku juniorski zakończyli bliźniacy Kamil i Emil Pulczyńscy. Wśród potencjalnych wzmocnień na pozycji młodzieżowca od początku wymieniano wychowanka Startu Gniezno. Szybko jednak okazało się, że problemem w pozyskaniu Oskara Fajfera będą pieniądze, które Toruń musiał zapłacić na rzecz zespołu z pierwszej stolicy Polski w ramach ekwiwalentu za wyszkolenie. Kwota była na tyle sporna i abstrakcyjna, że w pewnym momencie doszło nawet do zawieszenia rozmów, z uwagi na brak porozumienia na linii Start Gniezno - Zawodnik i Start Gniezno - Unibax Toruń. Ostatecznie jednak stronom udało się dojść do porozumienia i Oskar Fajfer zasilił szeregi toruńskiej drużyny.

Barwy Aniołów zawodnik zgodnie z kontraktem ma reprezentować przez najbliższe dwa lata, a Unibax zobowiązał się zapłacić Startowi 200 tysięcy złotych ekwiwalentu, który na początku wynosił 480 tysięcy złotych. Sam zawodnik tak komentował zmianę barw klubowych: Moim największym wzorem jest nasza polska ikona żużla, Tomasz Gollob. Na pewno będę go podglądał na treningach, sparingach i meczach ligowych. Osiągnął on w żużlu bardzo wiele, a trzeba pamiętać, że wciąż sobie doskonale radzi. Chris Holder, Darcy Ward, Emil Sajfutdinow czy Adrian Miedziński to również świetni zawodnicy. Dobrze rokuje również Paweł Przedpełski, więc tak naprawdę trudno szukać słabego ogniwa. Spojrzałem sobie na nazwiska zawodników Unibaksu i myślę, że będę miał się od kogo uczyć.

Oskar sprostał ściganiu na wysokim poziomie oczekiwań i presji wymagających toruńskich kibiców. Po sezonie okazało się, że obok Emila Sajfutdinowa, był to bardzo udany transfer do drużyny Aniołów. W połowie sezonu okazał się zawodnikiem, który zanotował największy progres w stosunku do roku poprzedniego. Wychowanek Startu Gniezno, doskonale też wpisał się w toruński team i był mocnym punktem formacji juniorskiej. Nie ustrzegł się błędów w pojedynczych biegach, ale należało pamiętać, że Oskar ciągle był uczącym się juniorem i miał zadatki na solidnego żużlowca. W trakcie sezonu na pewno dało się zauważyć rozwój zawodnika, martwiła jednak niezbyt duża liczba startów i awansów na wyższe szczeble rywalizacji w oficjalnych zawodach w randze młodzieżowych mistrzostw Polski. "Oski" jednak pokazał, że potrafi toczyć równorzędną walkę z najlepszymi juniorami w kraju, zabrakło mu jednak nieco szczęścia.
Potencjał zawodnika
dostrzegli działacze nie tylko w Polsce, ale i za granicą co zaowocowało dla zawodnika kontraktem w lidze duńskiej w ekipie Fjelsted.
Najważniejsze dla zawodnika pozostawały jednak rozgrywki i macierzystej lidze oraz zawody młodzieżowe, a
kibice i działacze mieli jednak nadzieję, że w roku 2015 Oskar Fajfer znajdzie się w ścisłej krajowej czołówce polskich juniorów i obok rozgrywek ligowych zaznaczy swoją obecność nie tylko na krajowym podwórku, ale również na arenie międzynarodowej.

Niestety w kolejnym roku w zawodniku coś się zacięło i sezon 2015 miał wyraźnie słabszy w porównaniu do poprzedniego, co nie powinno mu się w ostatnim sezonie jako juniora zdarzyć. W końcówce miał dwa dobre mecze z Lesznem, zrobił kilka zmian np. w sprzęcie, ale brakowało mu regularności. Często notował wpadki, jak choćby w pierwszym meczu sezonu z Wrocławiem. I choć drzemią w nim spore możliwości, to generalnie większość sezonu w jego wykonaniu była słaba lub co najwyżej przeciętna. Na pewno sam zawodnik jak i działacze oraz kibice oczekiwali nieco więcej. W kolejnym roku startował już jako senior i szukał swojej szansy szansy w niższej lidze, bowiem w formacji seniorskiej nie miał już taryfy ulgowej i wiele zależało przede wszystkim od samego Oskara.
Na plus Fajfera można zapisać fakt, że spośród wszystkich zawodników startujących w sezonie 2015 z Aniołem na piersi, reprezentował toruński klub w największej liczbie finałów, bowiem wystąpił w MIMP, MMPPK, SK, indywidualny finał Ligi Juniorów i choć były to tylko rozgrywki młodzieżowe, to i tak ów fakt jest godny odnotowania, bowiem w przeszłości toruńskim juniorom np. Pawłowi Przedpełskiemu, na przeszkodzie w finałowych rozstrzygnięciach młodzieżowej rywalizacji stawały najczęściej kontuzje.

Po sezonie zabrakło jednak miejsca wśród Aniołów dla zawodnika wchodzącego w wiek seniorski. Co prawda niektórzy sugerowali, aby po dobrych występach w końcówce sezonu zaryzykować i dokonać zamiany Kacpra Gomólskiego na Oskara Fajfera, ale ostatecznie koncepcja ta nie znalazła uznania w oczach menadżera Jacka Gajewskiego i młody zawodnik postanowił poszukać formy na zapleczu ekstraligi. Decyzja ta okazała się jak najbardziej słuszna bowiem gnieźnieński wychowanek trafił nad morze do gdańskiego Wybrzeża i w założeniach miał się w Gdańsku systematycznie rozwijać, a błyskawicznie stał się liderem drużyny. Fajfer co prawda nie uniknął słabszych pojedynków, ale przez większą część sezonu był on wiodącą postacią swojego zespołu. Dwudziestodwulatek legitymował się bowiem się drugą średnią w drużynie (2,091) i wyższą ma tylko Magnus Zetterstroem, ale Szwed wystąpił w mniejszej licznie meczów. Apogeum doskonałej formy zawodnik zaprezentował podczas indywidualnego turnieju na torze w Gnieźnie pod nazwą "Black in Town", kiedy to wygrywając pozostawił w pokonanym polu takie tuzy światowego speedwya jak Woffinden czy Hancock. Po sezonie postawę młodego zawodnika tek oceniał jego trener Grzegorz Dzikowski: "Oskar miał najcięższy rok, bo taki jest zawsze w momencie przejścia z wieku juniora na seniora. W Gdańsku od samego początku odnalazł się w tej drużynie. Było widać u niego zaangażowanie na zgrupowaniu i treningach. Oskar nie opieprzał się. Efekty było widać na torze. Miał co prawda malutkie wpadki spowodowane sprzętem, ale szybko sobie z tym poradził. Generalnie życzę każdemu zawodnikowi tak dobrego sezon po zwinięciu parasola ochronnego, jaki mają juniorzy".
Nic więc dziwnego, że właściciel klubu Tadeusz Zdunek już pod koniec sezonu podjął rozmowy z zawodnikiem na kolejny sezon, a ponieważ obie strony wprost deklarowały chęć dalszej współpracy do porozumienia doszło bardzo szybko i Oskar Fajfer drugi sezon z rzędu przywdziewał plastron nadmorskiego teamu. I tak opowiadał o swoich przygotowaniach do startów w roku 2017: "Chcę się dobrze przygotować do sezonu. Nie mogę sobie pozwolić na wakacje w ciepłych krajach, bo zostałem niedawno ojcem. Zostaję w Polsce z rodziną, w Gnieźnie. Kondycyjnie będę pracował tak samo jak rok temu. Byłem bardzo dobrze przygotowany. Nie czułem żadnych problemów, mogłem jeździć nawet po piętnaście biegów w meczu, kondycja była na super poziomie. Tematy sprzętowe już ogarnąłem pod koniec sezonu i będę to powielał. Chcę mieć trzy kompletne motocykle i dwa silniki w zapasie. Będę obserwował rynek i kupię może jeszcze silnik lub dwa, aby spróbować czegoś nowego".
W trakcie sezonu zawodnik ponownie błyszczał nie tylko w pierwszej lidze, ale był też ważnym ogniwem zespołu.  ale nie mógł pokazać pełni swoich możliwości przez kontuzje. Pierwszego urazu doznał w lipcu podczas meczu w Rzeszowie. Oskar wsiadając na motocykl przed szóstym biegiem przewrócił się w parku maszyn, Upadł na plecy i ... wypadł mu bark, a do końca zawodów zastępowali go młodzieżowcy. Niestety po powrocie na tor we wrześniu doznał kolejnego urazu barku, który wyeliminował go ze startów do końca sezonu. Lekarze robili wszystko, by zawodnik powrócił do pełni sił i mógł wspomóc swoją drużynę w decydującym boju o Ekstraligę, ale ich starania nie przyniosły pożądanego efektu. Bez Oskara nadmorska ekipa przegrała mecze barażowe z Get Well Toruń i ponownie musiała walczyć o ekstraligowy awans w roku 2018.
Niestety kolejny rok walki o ekstraligę dla Wybrzeża zakończył się ponownie fiaskiem. Również dla Oskara nie był to udany rok. W czternastu meczach wywalczył średnią biegopunktową równą 1,762 i dało mu to w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników ścigających się na zapleczu Ekstraligi 23 wynik. To spowodowało, że zawodnik stracił zaufanie gdańskich włodarzy i w kolejnym sezonie miał walczyć o miejsce w składzie. Taka rola nie odpowiadała zawodnikowi i postanowił zmienić otoczenie. Grę o kontrakt zawodnika rozpoczęli działacze Stali Rzeszów i Startu Gniezno. W pewnym momencie zawodnik zamieścił na portalu społecznościowym zdjęcie, na którym było widać tablicę drogową z kierunkiem na Rzeszów. Ostatecznie jednak obrał kurs, który był zdecydowanie bliższy jego sercu i po pięcioletniej przerwie ponownie przywdział czerwono-czarne barwy gnieźnieńskiego Startu. Zawodnik dość tajemniczo pożegnał się z nadmorskim klubem pisząc: "Po trzech sezonach spędzonych w Gdańskim Wybrzeżu postanowiłem wspólnie z najbliższymi zmienić klub na nowy sezon. Nie chciałbym podawać oficjalnie przyczyn mojego odejścia ponieważ uznałem ze pewnych spraw nie wynosi się za klubowe drzwi. Bardzo dziękuje kibicom za okazane wsparcie przez 3lata. Ze sportowymi pozdrowieniami - OFR". Łatwo jednak było się domyśleć że słabsze wyniki spowodowały, że że współpraca na linii klub-zawodnik nie układała się perfekcyjnie. Gnieźnieńscy kibice i działacze wierzyli jednak, że sezon 2019 będzie w wykonaniu Oskara dużo lepszy, bo macierzysty klub był idealnym miejscem na zbudowanie wysokiej formy.
I sportowa odbudowa się udała. Zawodnik wystąpił w czternastu meczach drużyny z pierwszej stolicy Polski, uzyskując w nich średnią biegopunktową na poziomie 1,889. To dwudziesty wynik w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników Pierwszej Ligi Żużlowej. Co ciekawe, Fajfer lepiej spisywał się na wyjazdach niż w Gnieźnie. W meczach wyjazdowych osiągnął średnią 1,974, a na domowym owalu - 1,794. To dowodziło, że z całą pewnością stać go na jeszcze więcej, tym bardziej, że Oskar szczególnie dobrą zanotował końcówkę sezonu, a to było dobrym prognostykiem na kolejny rok startów. W sezonie 2019 warto też odnotować pierwszy awans zawodnika do finału IMP w których zajął dopiero dwunastą pozycję, ale zdobył cenne doświadczenie w walce o najwyższe laury w Polsce.
Nowy sezon zawodnik postanowił ponownie spędzić w Gnieźnie i niemal po zakończeniu sezonu zadeklarował gnieźnieńskim działaczom, że w sezonie 2020 nadal punktował dla Startu.

Niestety sezon dla Oskara podobnie jak dla wielu zawodników stanął pod znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020 r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13 długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych, renegocjacji kontraktów. Ostecznie sezon wystartował, ale można powiedzieć, że tylko w Polsce i dla gnieźnieńskiego wychowanka był on bardzo udany. Reprezentowany przez niego Start Gniezno skończył rywalizację w pierwszej lidze na drugim miejscu, a dwudziestośceściolatek ze średnią 2,088 uplasował się na 10 miejscu listy najskuteczniejszych zawodników i okazał się najskuteczniejszym jeźdźcem w zespole. Nie dziwił zatem fakt, że włodarze klubu od razu po sezonie zasiedli do rozmów i chcieli przedłużyć umowę z Fajferem i wokół jego osoby planowali budować drużynę. Finalnie obie strony szybko doszły do porozumienia, czego efektem był kontrakt na sezon 2021. O czym zawodnik poinformował w mediach społecznościowych: "Podoba mi się praca, która jest wykonywana w klubie, dobra atmosfera wokół i wierzę, że w kolejnych latach będzie się to rozwijać. Cele sportowe są niezwykle ambitne i ze swojej strony chcę pomóc w ich realizacji!".

Doskonałą formę lidera Startu Gniezno dostrzegli działacze ekstraligowi i w czerwcu zawodnik podpisał kontakt ze Stalą Gorzów, a prezes Marek Grzyb tak komentował ten angaż: "Pozyskaliśmy zawodnika w postaci gościa na wypadek sytuacji covidowej. To zawodnik polski, który dziś reprezentuje Start Gniezno - Oskar Fajfer". To oznaczało, że zawodnik mógł wystartować w ekstralidze tylko wtedy, gdy w drużynie gorzowskiej pojawi się koronawirus.

Co prawda w barwach gorzowskich Oskar nie musiał startować, ale w Gnieźnie ponownie błyszczał. Średnia 2,073 pkt/bieg i jedenaste miejsce wśród pierwszoligowców musiało budzić uznanie zwłaszcza, że zawodnik ponownie był liderem zespołu z pierwszej stolicy Polski. I choć jego  jako całość zawiódł oczekiwania fanów, to lider nie zamierzał nic zmieniać i pozostał w klubie, który go wychował również na sezon 2022. Wielu doceniało tę decyzję, bo stabilna forma zawodnika pozwalała gnieźnianom budować przyszłość drużyny wokół zawodnika, który był nie tylko przewidywalny sportowo, ale także w swoich decyzjach, choć jak sam zainteresowany przyznawał brakowało mu cierpliwości, dlatego po zakończeniu kariery trudno byłoby mu odnaleźć się w roli trenera: "Myślę, że byłbym kiepskim trenerem, bo mogłoby się wkradać wiele nerwowości. Chyba że moja cierpliwość się zmieni, bo mam z nią duży problem do innych osób. Jeśli widzę, że ktoś nie robi czegoś tak, jak się to powinno wykonać, to mnie to irytuje i denerwuje".
Sezon dla Oskara ułożył się wyśmienicie. Jego Start co prawda nie utrzymał miejsca w pierwszej lidze, ale gnieźnieński wychowanek był liderem z prawdziwego zdarzenia i w 11 meczach zdobył z bonusami 120 pkt., co w 61 biegach dało na koniec sezonu średnią 1,967. Niestety spadek do drugiej ligi zmusił zawodnika do opuszczenia zespołu, bowiem najniższa klasa rozgrywkowa, była zdecydowanie poniżej aspiracji Oskara.
Chętnych na usługi jednego z bardziej skutecznych jeźdźców pierwszej ligi nie brakowało, ale najbardziej zaradni w tej kwestii byli gorzowianie, którzy potrzebowali drugiego krajowego seniora po odejściu Bartosza Zmarzlika. I już na początku sierpnia Stal Gorzów poinformowała, że doszła do porozumienia z Oskarem Fajferem w sprawie kontraktu na sezon 2023. W Gorzowie nowego zawodnika czekało nie lada wyzwanie. W teorii Fajfer zajął w składzie miejsce Bartosza Zmarzlika, ale nikt nie liczył, że gnieźnianin zastąpi indywidualnego mistrza świata jeden do jednego. Stal dała swojemu nowemu jeźdźcowi szansę wypłynięcia na szerokie wody i stanie się uznaną marką w Ekstralidze. Wyzwanie przed nim było duże, bo w mieście nad Wartą ciągle były aspiracje, by stanąć na podium Drużynowych Mistrzostw Polski. W gorzowskim klubie oczekiwano, że zawodnik podąży podobną drogą rozwoju do tej, którą kroczył od kilku lat Szymon Woźniak i były to słuszne oczekiwania, bo w ostatnich siedmiu sezonach w pierwszej lidze Fajfer wziął udział w blisko 100 meczach. Jego ogólna średnia biegowa była bliska poziomu 2,000. W 2020 roku uplasował się na 10 miejscu na liście klasyfikacyjnej z wynikiem 2,088, co było jego najlepszym wynikiem w karierze seniora. Przez cały ten czas wywalczył jeden czysty komplet punktów i sześć tzw. płatnych. Niestety Oskar jako senior nigdy jeszcze nie startował na najwyższym szczeblu rozgrywek. Miał za sobą co prawda trzy pełne sezony jazdy na tym poziomie ligowym, ale wyłącznie jako młodzieżowiec. Po wkroczeniu w "dorosły wiek" zszedł na zaplecze, ale w końcu doczekał się szansy i tak skomentował swoją decyzję: "Miałem siedem ofert. Dwie z Ekstraligi i pięć z pierwszej ligi. To były też dość konkretne oferty, byłem trochę kuszony. Przedstawiano mi naprawdę fajne argumenty. Chciałbym też zauważyć, że od dwóch lat poziom żużla w Polsce bardzo mocno się podniósł. Pierwsza i druga liga już są bardzo mocne. Ogromnie się cieszę, że mogę jeździć w naszym kraju. Ta najkonkretniejsza oferta była jednak z Gorzowa. Ustaliliśmy wszystko na jednym spotkaniu. Ten plan najbardziej mi się podobał. Kierowałem się też tym, gdzie najlepiej będę się czuł na nowym domowym torze i myślę, że właśnie w Gorzowie pod tym względem będzie mi najlepiej. Jestem bardzo szczęśliwy, że w końcu jest okazja startów w Ekstralidze. Fajnie, że trafiło właśnie na klub z Gorzowa. Myślę, że będzie to dla obu stron bardzo dobry kierunek. Czekam już na te pierwsze mecze w Stali. Moje ukochane Gniezno niestety spadło do 2. Ligi. Przyczyn było wiele, ale najważniejsza jest oczywiście kwestia sportowa. Przez to, że teraz miałem tak naprawdę wybór między 2. Ligą a Ekstraligą, to ta decyzja nie była aż taka trudna. Przy samej decyzji aż takiego bólu nie było. Trudniej było znieść ten moment, gdy pewne stało się to, że wraz z drużyną spadamy. Do dziś mocno nad tym ubolewam. Wiem, że to nie jest miejsce dla ekipy z Gniezna. Ona zasługuje na mocny top w pierwszej lidze. W okresie zimowym intensywnie myślałem co poprawić, aby mecze wyjazdowe wyglądały lepiej i doskonale to wszystko zagrało. Mocno podciągnąłem tę średnią na wyjazdach i z tego jestem zadowolony. Nie sądziłem, że będę się borykał aż z takimi problemami u siebie. Nie mogliśmy dojść do porozumienia z torem między zawodnikami a zarządem. Nie będę się już oficjalnie wypowiadał dlaczego tak było, ale powodów było sporo.
Wielu sugeruje, że mam zastąpić Bartka, ale uważam, że na dzień dzisiejszy dziury za Bartka nie da się załatać jednym zawodnikiem. Będzie to bardzo trudne zastąpić jego zdobycz punktową. Dla mnie to najlepszy zawodnik w Polsce i na świecie. Jeździ bardzo dobrze technicznie, zawsze jest perfekcyjnie przygotowany. To maszynka do robienia punktów. Wiem, że zadanie nie będzie łatwe, ale czuję, że świetnie odnajdę się w tym zespole. Liczę, że Gorzów zadziała na mnie jak trampolina i pozwoli podkręcić te moje umiejętności. Chcę pokazać na co mnie stać, czuję, że to będzie idealne miejsce do rozwoju".

I była to trampolina z podwójną sprężyną. Zawodnik okazał się idealnym uzupełnieniem dla trójki liderów w osobach Martina Vaculika, Andersa Thomsena i Szymona Woźniaka. Co więcej, zdarzały się mecze, w których to on wiódł prym i był jednym z lepiej punktujących w zespole. I choć gorzowianie przegrali ćwierćfinał z Włókniarzem Częstochowa, to bardzo niewiele zabrakło im do pozycji "lucky loosera", a zaważyła na tym kontuzja Andersa Thomsena. Sam Fajfer zapytany o swoje odczucia po powrocie do elity, przyznał, że jest usatysfakcjonowany możliwością rywalizacji na najwyższym poziomie: "Ciężka praca, cierpliwość i wytrwałość pozwoliła mi być tutaj, gdzie jestem. Dziękuję bardzo przede wszystkim Stali Gorzów za zaufanie dla chłopaka z pierwszej ligi, który przychodził w miejsce Bartosza Zmarzlika, wielokrotnego mistrza świata. Cieszę się bardzo, że tutaj jestem, że tu zagościłem, że zadomowiłem się w Stali Gorzów. To naprawdę świetny klub i po prostu czuję, że się rozwijam. W końcu mogę się ścigać z bardzo dobrymi zawodnikami. Widzę jednak jakie jeszcze mam braki. Gdzieś w głowie siedzi mi jeszcze kilka troszkę słabszych meczów. Wiedziałem, że takie mogą przyjść, bo rywale są bardzo silni i przyjeżdżają bardzo dobrzy zawodnicy. Doskonale zdaje sobie sprawę, że małe niedopasowanie sprzętu może sprawić, że spotkanie może być wielką klapą. Wiem jednak, że stać mnie na robienie nawet dwucyfrówek". Ostatecznie Oskar zakończył sezon na 25 pozycji w najlepszej lidze świata, a złożyło się  na to 76 wyścigów, w których wywalczył 111 punktów oraz 23 bonusy, co dało średnią 1,763 punktu na bieg. Nic więc dziwnego, że przy braku wartościowych jeźdźców na polskiej giełdzie transferowej, Stal w roku 2024 ponownie postawiła na zawodnika, który pokazał drzemiący w nim potencjał i był na wyraźnej fali wznoszącej.

Czy zawodnik ponownie będzie odgrywał "Oskarową" rolę w Stali Gorzów? Czas pokaże.
Ma ku temu na pewno wszystkie atuty w swoich rękach i motocyklach, aby tak się stało.

Poza ligą polską zawodnik bronił braw klubów
        Lejonen Gislaved, Masarna Avesta, Piraterna Motala
            GKS Liga

Osiągnięcia
IMP 2019/12
MIMP 2015/5; 2023/6

MDMP

2010/6; 2011/2; 2014/5
MPPK 2014/2; 2015/6; 2023/7
MMPPK 2014/3; 2015/4
SK 2014/14, 2015/5
ZK 2017/R
IMLJ 2014/9; 2015/2
DMLJ 2014/4; 2015/5
IME - SEC 2020/R20
IMŚJ 2011/12

Kluby w lidze polskiej
2010-
-2012
2013 2014-
-2015
2016-
-2018
2019-
-2022

2021 (gość)
2022 -
- 2024

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon mecze biegi punkty bonusy Średnia
biegowa
Miejsce w
ligowym rankingu
2014 13 45 59 12 1,578 38
2015 17 64 59 16 1,172 47

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt