ŁOGACZEW Siergiej
Rosja
Urodzony 07 luty 1995 roku.
Toruński klub podpisując
kontrakt z Rosjaninem przed sezonem 2015, spełnił prośbę
Grigorija Łaguty.
Ten młody jeździec zza wschodniej granicy, po parafowaniu umowy w mieście
Kopernika, nie miał żadnych szans na występy ligowe z Aniołem na piersi, bowiem
umiejętnościami odstawał nie tylko od podstawowej czwórki obcokrajowców
Grigorija Łaguty, Darcy Warda,
Janona Doyla czy
Chrisa Holdera, ale również od
swojego krajana Wiktora Kułakowa.
Zawodnik podpisał jednak kontrakt z Aniołami, aby dać sobie szansę na
wypożyczenie do innego klubu już z początkiem sezonu. Choć dokonania Siergieja u
progu kariery nie były imponujące można było oglądać jego poczynania w ligowej
rywalizacji na torach rosyjskich w drużynie Wostoku Władywostok. Pokazał się
również w walce o młodzieżowy championat swego kraju do lat 19 oraz 21.
Startował również w wyścigach motokrosowych i na lodzie. Zwłaszcza ta druga odmiana speedwaya musiała budzić uznanie, bowiem Sieriożka w roku 2013 był piąty w finale IME, a sam fakt znalezienia się w kadrze Rosji, która stanowiła światową potęgę w lodowej odmianie wyścigów torowych, musiała budzić respekt.
W trakcie sezonu 2015 nie znalazł się chętny na skorzystanie z usług zawodnika, o którym dotychczas niewiele mówiło się w kontekście żużlowej rywalizacji poza Rosją i po sezonie młody jeździec przeniósł się do Krosna, gdzie u progu sezonu nie miał okazji do zaprezentowania się w rozgrywkach ligowych, choć nieźle pojechał w przedsezonowych sparingach. Doskonale jednak zaprezentował się w międzynarodowej rywalizacji Nice Cup, którą z uwagi na złe warunki atmosferyczne przeniesiono z poprzedniego sezonu na początek roku 2016, co zwróciło uwagę Krośnieńskich włodarzy i młody Rosjanin dostał szansę startu w meczu ligowym. Pierwsze mecze w jego wykonaniu może nie były do końca udane, ale z czasem było coraz lepiej, a teraz śmiało można powiedzieć, że dwudziestojednolatek stał się liderem drużyny z Podkarpacia. Średnia ligowa na poziomie blisko 1,8 pkt. na bieg budziła uznanie nie tylko w Krośnie, ale w oczach wielu działaczy i kibiców zaplecza ekstraklasy. Młody jeździec najlepiej spisał się w derbach ze Stalą Rzeszów, kiedy zdobył aż 15 punktów w sześciu wyścigach. Takich wyników w jego wykonaniu nikt się przed sezonem nie spodziewał, a sam zawodnik tak komentował swoją formę: "Jestem zadowolony z tego sezonu. Przed jego rozpoczęciem w ogóle nie liczyłem, że wystartuję w lidze polskiej. Bardzo późno trafiłem do żużla, bo w wieku 18 lat. Wcześniej był motocross i wyścigi na lodzie. Do końca wieku juniora pozostało niewiele czasu, a chciałem coś osiągnąć, więc w roku 2015 skontaktowałem się z Grigorijem Łagutą i bardzo chciałem przyjechać z nim na Łotwę. Bardzo dużo tam z nim trenowałem, sporadycznie brałem udział w rozmaitych zawodach gdzie tylko się dało. Przed rozpoczęciem tego sezonu znowu pojechałem z Griszą na zgrupowanie i znów były treningi, treningi i jeszcze raz treningi. Podpisałem też kontrakt z KSM Krosno i znów bardzo dużo treningów. Na początku było bardzo ciężko, bo wszystko było inne - stadiony, pełne trybuny, a ja mało jeździłem w takich warunkach. W dodatku była duża konkurencja, dlatego nie trafiłem do składu na pierwsze spotkania. Później jednak karta się odwróciła i zacząłem regularnie jeździć w lidze. Poskutkowała ciężka praca, a poza tym pomoc dobrych ludzi. Jestem bardzo wdzięczny Grigorijowi za wszystko, co dla mnie zrobił. Pomaga mi we wszystkim, wspiera radą, pomaga sprzętem. Jeżeli jestem w Daugavpils, to mogę mieszkać u niego w domu. W Polsce Grisza też ma wynajęty dom i mogę tam mieszkać. Mogę zwrócić się do niego o każdej porze i nigdy nie odmówi mi pomocy. Bardzo duże wsparcie otrzymałem też od Siergieja Mikułowa, tunera z Daugavpils. Przed sezonem dał mi kilka silników i ciągle się na nich ścigam. Nie jestem znanym oraz bogatym żużlowcem, nie mam sponsorów, co zresztą widać po moim kevlarze, dlatego jestem wdzięczny za pomoc".
Spektakularne wejście na polskie ligowe tory zwróciło uwagę ligowych decydentów w najlepszej lidze świata czyi w polskiej ekstralidze i Siergiejem zainteresowali się działacze z Rybnika, w barwach których startował przywoływany przez zawodnika sportowy mentor Grisza Łaguta. Rybniczanie złożyli zawodnikowi propozycję startów w roku 2017 i liczyli, że kontraktując jeźdźca "na dorobku" zrobią równie dobry ruch, jak w przypadku zakontraktowania Maxa Fricke. Ostatecznie zawodnik wybrał jednak ofertę zespołu z Daugavpilis, który startował w pierwszej polskiej lidze żużlowej i wiązał wielkie nadzieje z dwudziestojednolatkiem. Kibice zadawali sobie jednak pytanie czy zawodnik w tak młodym wieku może stać się liderem łotewskiej ekipy i poprowadzi ją do trzeciego zwycięstwa w pierwszej lidze? Pewnym jednak było to, że młody Rosjanin zaczyna śmiało sobie poczynać na żużlowych salonach, ale jego drugi imię brzmiało brawura. Największy pokaz bezmyślnej jazdy zawodnik dał w meczy z krakowianami, kiedy to wjechał w Nicolaia Klindta. Duńczyk opuścił stadion w karetce, a badania wykazały uraz kolana oraz wstrząśnienie mózgu u zawodnika Wandy Kraków. U Rosjanina także stwierdzono wstrząśnienie mózgu. Niestety nie był to pierwszy wyskok młodego jeźdźca i choć w łotewskim klubie działacze mieli nadzieję, że udało się ostudzić gorącą głowę Łogaczowa to rzeczywistość okazała się zupełnie inna, a trener Nikołaj Kokin tak komentował zachowania Siergieja: "Ostatnio Siergiej się uspokoił i nie miał już takich sytuacji. Na treningach też jeździł bez zarzutów. W niedzielę jednak nie mogłem rozpoznać tego chłopaka. Naprawdę nie wiem, jakie on miał myśli. Jeszcze przed meczem Siergiej był spokojny. Chciałem go uspokoić, więc nie pozwoliłem mu startować niestety jego głowa była zbyt gorąca".
Po sezonie Siergiej nie chciał zostać Lokomotivie, bowiem zależało mu na sportowym rozwoju, a Łotewski klub co roku borykał się z jakimiś problemami. Początkowo młody jeździec był przymierzany do rybnickiego ROW-u, ale ostatecznie znalazł zatrudnienie w ekipie z Krakowa. Niestety szału sportowego na zapleczu Ekstraligi nie zrobił, bo ze średnią 1,515 pkt/bieg został sklasyfikowany dopiero na 34 pozycji wśród zawodników pierwszoligowych, a jego drużyna zajęła ostatnie miejsce w tabeli i spadła do drugiej ligi. Młody zawodnik chcąc się dalej rozwijać, a nie tułać się po drugoligowych torach postanowił ponownie zmienić klub i trafił do Rybnika z którym miał walczyć o ekstraligowy awans w sezonie 2019.
I rybniczanom sztuka ta udała się, a Siergiej
był ważnym elementem w tym awansie. Niestety starty Rosjanina były okupione
kontuzjami. 9 czerwca zawodnik poważnemu wypadkowi w meczu Wybrzeże Gdańsk - ROW Rybnik. Rosjanin został odwieziony do szpitala
i kilkanaście minut później był już na sali operacyjnej poddany operacji barku,
żeber i płuc, a czasie transportu stracił nawet 1,5 litra krwi. Stan zagrożenia
życia szybko został jednak zażegnany, ale Siergiej miał kłopoty z oddychaniem, więc został zaintubowany. Co najważniejsze lekarze wykluczyli uraz kręgosłupa,
ale zawodnik musiał pozostać w szpitalu.
Wypadek Rosjanina wyglądał bardzo poważnie. Jadący tuż za nim Kim Nilsson nie
opanował motocykla i uderzył w swojego rywala. Łogaczow nie był w stanie
podnieść się o własnych siłach i wprost z toru został odwieziony do szpitala
karetką na sygnale.
Dla Łogaczowa sezon 2019 był przełomowy, bowiem zawodnik wyszedł z kryzysu i
jeździł zdecydowanie nawet ponad miarę oczekiwań. Na szczęście już w lipcu
zawodnik wrócił do ścigania, w swojej ojczyźnie i w meczu pomiędzy Wostokiem Władywostok i Turbiną Bałakowo pojawił się
na torze jedenastym biegu, w którym zajął
drugie miejsce przegrywając jedynie z Ilją Czałowem. Jego Wostok nie miał
najmniejszych problemów z pokonaniem ekipy przyjezdnej, a dla Siergieja ważne
było, że ponownie mógł ścigać się na motocyklu. Gospodarze wygrali
55:38, a najwięcej punktów dla zwycięzców zdobyli: Artiom Łaguta (13+1),
Grigorij Łaguta (11+1), Witalij Kotlar (9) i Krzysztof Buczkowski (8+3). Gościom
nie pomogła nawet świetna dyspozycja Nickiego Pedersena (17 punktów), przy czym
zaznaczyć trzeba, że w jednym z sześciu startów dorobek Duńczyka liczony był
podwójnie.
W lidze polskiej ponownie pojawił się w sierpniu i po meczu z Unią Tarnów podopieczny trenera Piotra Żyty
gorąco dziękował kibicom oraz swojej drużynie za wsparcie, które otrzymywał.
Zawodnik nie ukrywał, iż życzliwe i ciepłe słowa jakie otrzymywał, pomogły mu w
powrocie na tor: "Chcę powiedzieć kibicom. Także drużynie dziękuję bardzo za wszystko co robili, kiedy
byłem w szpitalu. Bardzo dużo osób wysyłało mi filmiki, dużo wiadomości na WhatsApp, Instagrama, Facebooka. Cały czas pisali, że życzą mi dużo zdrówka. To
mi bardzo pomogło. O kontuzji już nie pamiętam. Czuje się dobrze, trenuję. Nic
mnie nie boli, wróciłem z Rosji i chcę walczyć".
To jednak nie był koniec upadków ROsjanina, bo 12 października znów ostrym
atakiem sprawił, że było o nim głośno. Zawodnik nie zamierzał odpuszczać nawet w
ostatnim biegu ostatniego meczu sezonu i we Władywostoku znów zaliczył bardzo
groźnie wyglądający upadek. Łogaczew napędzony jechał przy bandzie i wyprzedzał
Andrieja Kudriaszowa. Nie wziął jednak pod uwagę, że jego rywal jechał na
prowadzeniu i będzie chciał dojechać do ogrodzenia. Cała sytuacja skończyła się
upadkiem, po którym na szczęście obaj zawodnicy szybko wstali i o własnych
siłach udali się do parku maszyn.
W brawurowych atakach Sergieja, była jednak jakaś metoda na wygrywanie, bo walczył tak skutecznie, że jego ROW Rybnik
uzyskał po dwóch latach
ponowny awans do grona najlepszych drużyn w kraju i z miejsca mówiło się, że
Siergiej Łogaczew to jeden z mocniejszych kandydatów do miana odkrycia
Ekstraligi w sezonie 2020. Złośliwi dodawali, że faktycznie może tak być, o
ile zawodnik trochę się uspokoi i przestanie ryzykować w każdym swoim wyścigu.
Próżno jednak było oczekiwać spokojnej jazdy, bo Rosjanin należał do
najodważniejszych i najbardziej szalonych zawodników występujący na polskich
torach.
W pierwszej lidze, jego akcje wielokrotnie powodowały, że kibice łapali się za
głowy i wstrzymywali oddech. Dla dwudziestoczterolatka na torze nie było bowiem
sytuacji, w których nie mógłby zaatakować. Nawet mając 20 centymetrów przy
bandzie próbował wyprzedzić swojego rywala i w ogóle nie obawiał się
konsekwencji. Drugiego takiego zawodnika na wysokim poziomie po prostu nie było,
więc rybniczanie zacierali ręce i przekonywali, że Rosjanin będzie ich tajną
bronią.
Nieco inaczej zapatrywali się na to jego rywale z torów, którzy w Ekstralidze
przekonali się już jak cenne jest zdrowie. Łogaczewa nie "uspokoił" nawet
wspomniany karambol w Gdańsku, po którym wracając do zdrowia z uśmiechem na
ustach opowiadał, że trzech pierwszych dni po wypadku w ogóle nie pamięta, ale
cieszy się, że szybko mógł zacząć samodzielnie jeść i chodzić.
Nic więc dziwnego, że część zawodników Ekstraligi przyznawała, że obserwując
rozwój kariery Rosjanina, obawia się pojedynków z igrającym z życiem Sergiejem.
Dodatkowo Łogaczew zdawał sobie sprawę, że stoi przed życiową szansą i na pewno
nie zamierzał kalkulować i zmieniać swojego stylu jazdy, tylko walczyć z
Rekinami o jak najlepszy wynik w ekstralidze, bowiem jak podkreślał w wywiadach
w Rybniku czuł się jak w domu i wszystkie kluby zainteresowane jego usługami pod
kątem sezonu 2020 odsyłał z kwitkiem. I była to słuszna decyzja, bowiem
możliwość pewnego miejsca w składzie w drużynie ekstraligowej, była dla
rosyjskiego żużlowca kolejnym krokiem w karierze i być może wejściem na wyższy
poziom sportowy. Dodatkowo rybnickich sympatyków czarnego sportu bardzo
ucieszyło to, że zawodnik podpisał kontrakt na dwa lata i tak komentował swoją decyzję: "Były
propozycje, ale z klubów z pierwszej ligi. Ale ja od razu mówiłem wszystkim
zainteresowanym, że zostaję w Rybniku Przede wszystkim chcę spróbować i
sprawdzić się. Kupuję motory, mam zaplanowane bardziej intensywne treningi niż w
poprzednich latach, pojadę na pewno przed sezonem do Krsko na treningi na torze.
Wciąż będę korzystał z pomocy mojego dotychczasowego tunera - Mikułowa".
Zatem sezon 2020 miał być dla Rosjanina przełomowy z racji tego, że był to
jego pierwszy rok jazdy w najlepszej lidze żużlowej na świecie.
Wielu stawiało sobie jednak pytanie czy młody zawodnik jest na tyle mocnym, by
namieszać w Ekstralidze?
Wszystko jednak maił zweryfikować sezon i dopiero po jego zakończeniu będzie
można stwierdzić czy Łogaczow sportowo dorósł do tego, aby walczyć i wygrywać z
najlepszymi. Niestety sezon 2020 dla Rosjanina podobnie jak dla wielu zawodników stanął pod
znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym
świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy
orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia
epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać
przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej
decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o
zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania
zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020
r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13
długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych,
renegocjacji kontraktów. Ostatecznie sezon wystartował, a Siergiej wystąpił 10
meczach swojej drużyny, 43 biegach, w których zdobył 63 pkt z bonusami i ze
średnią 1,465 pkt/bieg był trzecim zawodnikiem "Rekinów" i 37 w całej lidze.
Wyniki te nie powalały z nóg, a jego Rybnik opuścił ekstraligowe szeregi i
zawodnik w jednym z wywiadów tak podsumował swoje ligowe osiągnięcia: "Nie
uciekam od stwierdzenia, że moje wyniki były sinusoidalne z naciskiem na słabe.
Należy jednak wziąć pod uwagę z kim stawałem pod taśmą. Gdzie nie spojrzałeś,
gwiazda światowego formatu. Wyciągając na szybko wnioski dostrzegam, iż pod
kątem obycia, techniki jestem jeszcze daleko w tyle za Ekstraligą. Dodatkową
trudnością okazał się fakt, że praktycznie wszystkie tory były dla mnie
nowością. Lwią część stadionów ekstraligowych widziałem po raz pierwszy na żywo.
Przekonałem się na własnej skórze, że Ekstraliga jest szalenie wymagająca, ale
na pewno nie żałuję, że w końcu spróbowałem w niej jazdy. To było moje marzenie,
które udało się spełnić. Już wiem, że będę chciał tam jak najszybciej wrócić.
Warto jednak podkreślać, że to był dziwny rok dla żużla, ogólnie sportu.
Usprawiedliwianie się, czy użalanie nie leży w mojej naturze, lecz brak
sparingów, treningi wyłącznie na własnym obiekcie, te okoliczności nie sprzyjały
w budowaniu formy. O tym też dużo razy wspominali moi koledzy z toru i ja się z
nimi zgadzam w stu procentach".
Mimo, że wyniki Łogaczewa były jak to stwierdził sam zainteresowany
"sinusoidalne", Rybnik po spadku widział w nim jednego z liderów zespołu i
zawodnik postanowił pozostać na Śląsku również w roku 2021: "obowiązuje
mnie jeszcze roczna umowa i nigdzie się nie ruszam. Uwielbiam Rybnik, w klubie
świetnie się czuję, nie mam na co narzekać. Plan zakłada błyskawiczny powrót do
Ekstraligi, więc ja z miłą chęcią spróbuję się do tego celu przyczynić. Już raz
nam się udało awansować, nic zatem nie stoi na przeszkodzie, żeby powtórzyć ten
sukces". Niestety sezon dla ROWU Rybnik był wielkim rozczarowaniem, ale
Siergiej wystartował w czternastu spotkaniach pierwszej ligi i i zdobył w nich
147 punktów z dziewięcioma bonusami, a uczynił to wszystko w 71 wyścigach.
Taki wynik dał mu średnią biegową 2,197 i było to piąte miejsce w ligowych
statystykach i był zdecydowanym liderem swojej drużyny. "Jeśli chodzi o jazdę na trasie, to wszystko jest perfekt. Nad startami musi
troszkę popracować. Najważniejsze, że on czyni stałe i dosyć duże postępy. Idzie
do przodu niesamowicie. Poza tym to jest dobry duch drużyny. A ja go cenię
szczególnie za to, że kiedyś mi się postawił i przy wszystkich się na mnie
wydarł. Był taki mecz, co Lech Kędziora robił niekonwencjonalne zmiany i po
jednym biegu zmienił Siergieja. Po dziesiątym mieliśmy naradę i poprosiłem
szkoleniowca, żeby teraz dał Siergiejowi szansę. Potem podchodzę do zawodnika i
mówię: teraz jedziesz. Jak on na mnie wyskoczył. Jak on ma jechać, skoro nie
wie, jakie przełożenia dobrać, bo ostatnio był na torze osiem wyścigów wstecz.
Powiedziałem: uspokój się Siergiej, popytaj kumpli o ustawienia, wygraj bieg i
nie ma sprawy. I on ten wyścig wygrał" - mówił po sezonie w jednym z
wywiadów Krzysztof Mrozek. Nic więc dziwnego, że prezes jako priorytet postawił sobie zatrzymanie w swojej drużynie Rosjanina i to
właśnie od niego rozpoczął budowanie składu na rok 2022.
Niestety
z końcem lutego sytuacja Jewgienija i innych zawodników z rosyjskim paszportem
bardzo się skomplikowała i wielkie plany mogły lec w gruzach. Oto bowiem
Światem wstrząsnęło to co wydarzyło się w nocy z 23 na 24 lutego 2022 roku.
Armia rosyjska na rozkaz Władimira Putina najechała na Ukrainę. Rosyjscy
żołnierze wkroczyli m.in. na tereny wschodnich obwodów Ukrainy. Równolegle
rozpoczęły się naloty z powietrza. Ostrzelano m.in. Kijów, Charków, czy Lwów.
Ukraińskie służby informowały o ofiarach śmiertelnych, liczonych w dziesiątkach
istnień oraz rannych cywilach.
Głos w sprawie tych dramatycznych wydarzeń zabrało środowisko sportowe,
potępiając działania wojenne w których niektórzy domagali się wykluczenia
rosyjskich zawodników ze sportowej rywalizacji. W Ekstralidze zakontraktowanych
przed sezonem było kilku rosyjskich zawodników, a wśród nich oprócz Siergieja i
zawodników zakontraktowanych w Toruniu na rok 2022
Jewgienija Sajdulina
i Emila Sajfutdinowa, dla
Sparty Wrocław punkty miał zdobywać Artiom Łaguta. Jego brat
Grigorij zawiązał się
Motorem Lublin. W Grudziądzu umowę podpisał Wadim Tarasenko, a w pierwszej lidze
dla Gdańska punkty miał zdobywać
Wiktor Kułakow. Emil jak i Artiom posiadali co prawda polski paszport, ale
ten nie miał mieć wpływu na decyzje w tej sprawie. Jednocześnie w polskich ligach żużlowych z
prawnego punktu widzenia, nie do końca było możliwe, by pozbawić zawodników z rosyjską
licencją prawa startu. Jednak wraz z zaognianiem się konfliktu na linii Ukraina
- Rosja świat zaczął alienować z życia społeczno-gospodarczego uznaną za
terrorystyczną nację rosyjską i po decyzji FIM również PZM 05.03.2022 wydał
oświadczenie w którym zawiesił zawodników rodem z Rosji:
W związku z bezprawną zbrojną inwazją Rosji na terytorium Ukrainy, jak
również wobec faktu, że ta brutalna napaść wspierana jest przez państwo
białoruskie Polski Związek Motorowy wyklucza aż do odwołania zawodników
rosyjskich oraz białoruskich z udziału we współzawodnictwie sportowym w sportach
motorowych organizowanym na terytorium Polski . Wyklucza się również
reprezentacje tych krajów z udziału w zawodach sportowych rozgrywanych w Polsce.
Ponadto zawodnikom z licencją Polskiego Związku Motorowego zakazuje się startów
w zawodach organizowanych na terenie Federacji Rosyjskiej oraz na terenie
Republiki Białoruskiej.
Wierzymy, że w obliczu zbrodniczych działań Federacji Rosyjskiej wspieranych
przez Republikę Białoruską konieczne jest podjęcie zdecydowanych kroków, które
pokażą stanowczy sprzeciw wobec agresji obu tych państw.
Krzysztof Mrozek nie pozostawił jednak lidera zespołu, który oberwał rykoszetem za działania polityków z jego kraju i zatrudnił Rosjanina w roli klubowego mechanika: "Siergiej będzie pracował w klubie jako mechanik. Jeśli ktoś nie zgadza się z tą decyzją, to niech do mnie pisze lub dzwoni. Uważam, że tak trzeba było zrobić - przekazał za pośrednictwem strony klubowej prezes rybnickiego klubu. Łogaczow obecnie jest w Polsce, bo po obozie ROW-u w Zakopanem pozostał w naszym kraju, aby szykować się do sezonu. W obecnej sytuacji politycznej trudno też sobie wyobrazić jego powrót do Rosji. Czymś musi się zająć. Na motocyklach zna się świetnie, stąd pomysł, żeby był mechanikiem. Nie oni zaatakowali Ukrainę, nie biorą w tej wojnie czynnego udziału, a Siergiej nie tylko jest przeciwko temu, co się dzieje, ale i zdecydowanie potępił zbrojne działania rosyjskiej armii. Jednak nie polemizuję z decyzją PZM i FIM".
Zawodnik ostatecznie powrócił do Rosji i ścigał
się w rodzimej lidze notując całkiem przyzwoite wyniki. Czy jednak po wojennym zawieszeniu, ukarany
zawodnik wróci do ścigania w Polsce?
Z odpowiedzią na to pytanie należy poczekać do zakończenia wojny prowadzonej
przez obłąkanego tyrana rządzącego Rosją.
Poza Polską, Łogaczew reprezentowały kluby:
Wostok
Władywostok,
Speedway Vetlanda,
Osiągnięcia i starty w finałach:
IME-SEC | 2020/R23 |
IME-SEC | 2021/8 |
IMEJ | 2016/3 |
MEP | 2016/6; 2018/5 |
Kluby w lidze polskiej:
zawieszony
bez klubu |
|||||
2015 | 2016 | 2017 | 2018 |
2019- -2022 zawieszony |
2023 |
Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon | mecze | biegi | punkty | bonusy |
Średnia biegowa |
Miejsce w ligowym rankingu |
2015 | - | - | - | - | - | - |