GOMÓLSKI Kacper (ginger)
Urodzony 2 marca 1993 w Gnieźnie.
Pochodzi z żużlowej rodziny, w której, Ojciec Jacek, jako pierwszy otwierał
żużlowe salony swoim debiutem w 1984 roku w wieku 16 lat. W ślady seniora rodu
poszedł również Adrian, starszy o sześć lat brat Kacpra. Wszyscy trzej
dżentelmeni swoje kariery rozpoczynali w pierwszej stolicy Polski w miejscowym
Starcie.
Prywatnie Kacper to niezwykle sympatyczny i energiczny "Rudzielec" z
imponującymi tatuażami. W szkole nie należał do łatwych dzieci, bowiem wszędzie
było go pełno. Jednym z jego szkolnych osiągnięć była wspólnie z kolegą, jazda w
trakcie lekcji rowerem po szkolnych korytarzach i klasach. Z czasem jednak młody
chłopak okrzepł i zrozumiał, że życie to nie tylko zabawa, ale również poważne
traktowanie swojej przyszłości, dlatego postanowił zainwestować kolejne lata w
speedway.
Starty na żużlowym owalu rozpoczął pod okiem Taty, choć tata nie nakłaniał go do speedwaya. Zresztą sam Kacper wolał pobiegać za piłką, pograć w hokeja na trawie czy pościgać się na w rozgrywkach speedrowerowych w których zdobył tytuł wicemistrza Polski młodzików, a przegrał z Marcinem Wawrzyniakem z którym po latach spotkał się na żużlowym torze. W końcu jednak postanowił spróbować sił na żużlowym motocyklu i zakomunikował tacie swoją decyzję, który prawą ręką podpisał decyzję za siebie, a lewą za mamę i Kacper po badaniach lekarskich rozpoczął żużlowe treningi. Po latach tak wspominał nauki pobrane od seniora rodu: "Tata wprowadził mnie świat żużla, przekazywał mi swoją wiedzę. Pomagał, jeździł ze mną. Na początku, wzorowałem się na tacie, ale miałem też innych idoli, których podpatrywałem. Oczywiście pierwszym i najważniejszym był tata. Wszystko czego się nauczyłem i osiągnąłem, zawdzięczam tacie. To on na początku mnie wdrażał, uczył. Gdy startowałem w Zielonej Górze w połowie sezonu przestał ze mną jeździć, ale po zawodach zawsze omawialiśmy moje występy. Był ważną osobą w moim życiu, a mam trochę niepokorny charakter i czasem robiłem po swojemu, ale najczęściej uwagi ojca brałem do serca. Bez względu na wszystko – po zawodach zawsze przybijaliśmy piątkę. Czy było dobrze czy źle – zawsze był ze mną. Zawsze mogłem liczyć na jego pomoc, dobre słowo. Jak było trzeba to i ochrzan dostałem". Żużlową maturę złożył dnia 1 kwietnia 2008, kiedy to pomyślnie zdał egzamin na certyfikat żużlowy, a było to na torze w Częstochowie. Po zdaniu licencji, już po kilku miesiącach wystąpił w finale Brązowego Kasku w Gdańsku, gdzie zajął bardzo dobre ósme miejsce. Był wówczas najmłodszym uczestnikiem w rywalizacji o Brązowy Kask. Tym doskonałym występem pokazał, że w przyszłości może wyrosnąć z niego sporek klasy zawodnik. W kolejnym sezonie Ginger oprócz walki w Brązowym Kasku awansował do finału MIMP, ale zawody te kompletnie mu nie wyszły i w indywidualnym młodzieżowym debiucie w w Lesznie zajął odległe czternaste miejsce. Jednak już w następnym w Toruniu był bardzo bliski zdobycia do złotego medalu, ale przeszkodził mu upadek na prowadzeniu i musiał zadowolić się trzecim miejscem. Indywidualne osiągnięcia Kacpra szybko zostały dostrzeżone przez menadżerów polskiej reprezentacji młodzieżowej, którzy powołali go do szerokiej kadry narodowej juniorów. Młody zawodnik szybko odwdzięczył się i w roku 2010 został drużynowym mistrzem Europy w kategorii juniorskiej do lat 19.
Chcąc rozwijać swoje umiejętności Ginger po sezonie 2011 opuścił macierzysty
klub zamieniając Orła na Jaskółkę i przeniósł się do ekstraligowej
Unii Tarnów, gdzie
przez trzy sezony stanowił bardzo silne ogniowo formacji młodzieżowej. W roku
2012 wystąpił również w rozgrywkach niższej ligi przywdziewając, jako gość
plastron Orła Łódź.
Po sezonie, 2014 w którym z Unią kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa, by
ostatecznie zadowolić się najniższym stopniem podium, zakończył wiek juniora i
niestety nie mógł doczekać się na konkretną ofertę startów z jaskółką na
plastronie w kolejnych latach. Dlatego postanowił wziąć sprawę w swoje ręce i
poszukać innego rozwiązania na kontynuowanie kariery. Tym sposobem trafił do
Torunia, gdzie miał zastąpić na pozycji krajowego seniora polskiego
multimedalistę Tomasza Golloba.
Kacper tak komentował swój angaż w toruńskim klubie: "będziemy mieli
fajny zespół, ciekawe zestawienie. Jest to dużo ambitnych zawodników. Grisza
Łaguta jest dla mnie jednym z najbardziej walczących żużlowców na świecie.
Wątpię, żeby on kiedykolwiek odpuścił na torze. Dla mnie znaczenie z kim jeżdżę
w drużynie. Poza tym z Gniezna do Torunia jest bardzo blisko, około 100
kilometrów. Na pewno będę tu częściej gościł, bo jednak te 500 kilometrów to
było kawał drogi i dużo straconego czasu. A tu wystarczy godzinka i jestem na
stadionie. Nie ukrywam, że był to rónież jeden z powodów, dla których wybrałem
ofertę z Torunia. Te 1000 km w dwie strony do Tarnowa były nie tylko męczące.
Jadąc samochodem myślałem sobie, ile tracę - w tym momencie mógłbym przecież
trenować. A teraz, zwłaszcza przed sezonem, chciałbym często bywać na Motoarenie,
żeby dopasować się do tego toru. Zamierzam naprawdę dużo jeździć, myślę, że u
progu sezonu będę spędzał tu najwięcej czasu ze wszystkich zawodników. Muszę
poznać każdy centymetr tego toru. Mam nadzieję, że podczas sezonu Motoarena
będzie naszym atutem i rywale będą mieli problemy z tym, żeby optymalnie się
dopasować".
W pierwszym roku seniorskiego ścigania Kacper,
który osiągnął już wiele na krajowym podwórku młodzieżowym, a także pozostawił
po sobie na płaszczyźnie młodzieżowej ślad w postaci medali w indywidualnych
mistrzostw świata juniorów, miał kilka niezłych meczów, ale w niektórych meczach (zwłaszcza w
Tarnowie) oczekiwano od niego znacznie więcej. Ze swoimi drużynami przeżywał
istną huśtawkę nastrojów bowiem w Anglii wywalczył z Pool mistrzostwo,
a w Szwecji z Lejonen zajął ostatnie miejsce w lidze.
Zawodnik miał jednak już za sobą trudy przejścia na pozycję seniorską i w kolejnych
sezonach mógł jechać tylko lepiej. Powinien jednak pomyśleć o
przygotowaniu fizycznym i popracować nad swoją wagą, bowiem tendencja wśród
najlepszych zawodników jest taka, że ten element przygotowania wpływa nie
tylko na formę fizyczną, ale też psychiczną. Nie oznacza to, że Kacper był "grubasem", ale ma jak na żużlowca jego sylwetka,
była nieco atletyczna. IMŚ AD 2015 Tai Woffinden
stwierdził, że znacznie lepsze rezultaty zaczął osiągać w momencie, gdy
zgubił kilka kilogramów. Dlatego również Kacper powinien zadbać o swoją
masę, bowiem sylwetką przypomina gladiatora, a nie filigranowego żużlowca,
który waży poniżej 70 kg.
Po sezonie "Ginger" szybko doszedł do
porozumienia z toruńskimi działaczami i jako pierwszy podpisał kontrakt na sezon
2016 i tak komentował swoją decyzję: "Dziękuję zarządowi za zaufanie, bo
miniony sezon nie był za dobry w moim wykonaniu. Jestem zmobilizowany, zrobiłem
rachunek sumienia i zobowiązałem się do pewnych rzeczy zarządowi. Wierzę, że
przyszły sezon będzie dla mnie lepszy. Będzie mi również łatwiej, ponieważ przez
ten rok poznałem klub, kibiców i środowisko. Bardzo dziękuję za wszystkie
pozytywne wiadomości od kibiców, którzy chcieli żebym został. Również
podziękowania dla moich sponsorów i partnerów, którzy również chcieli, żebym nie
ruszał się z Torunia. Wierzę, że przyszły rok będzie lepszy i po informacjach,
kto ma dołączyć do zespołu cieszę się, że w teamie będą osoby, z którymi znam
się z poprzednich klubów, bo atmosfera w drużynie to podstawa".
Zawodnik po wypowiedzianych słowach przeszedł do czynów i podporządkował
wszystko temu, aby w kolejnym roku mocno zaznaczyć swoją pozycję w żużlowych
protokołach. Zmieniona formuła treningowa, zebrane
doświadczenie w pierwszym "seniorskim" sezonie oraz co najważniejsze towarzystwo
doskonale znanych mu z tarnowskiej Unii zawodników w osobach Hancocka i Vaculika
pozwalało mieć nadzieję, że Kacper ma wielkie szanse znaleźć się z pierwszej
dwudziestce najskuteczniejszych jeźdźców ekstraligi. Dodatkowo
dwudziestotrzylatek ograniczył liczbę startów w europie i oprócz Torunia związał
się jeszcze kontraktem tylko ze szwedzką Dackarną Mailiia. Kluczowym jednak
wydawał się okres przygotowawczy do nowego sezonu w którym Kacper dokonał
krytycznej analizy i ustalił jakie popełnił błędy, co musi zrobić, żeby w
sezonie 2016 być lepszym zawodnikiem. W analizie tej zawodnik sam stwierdził, że
zbyt dużo waży i zimą schudł 8 kg. Pomogła mu w tym współpraca z Radosławem
Smykiem - toruńskim kulturystą oraz zatrudnienie na wyłączność Łukasza Rolki,
który pracował z triathlonistami. Niestety mimo tak wielu zmian w
przygotowaniach do sezonu i widocznej poprawy sylwetki i motoryki na motocyklu,
Kacper nie przełożył tych pozytywnych aspektów na wyniki i punkty w lidze polskiej. Kacper
częściej zawodnił oczekiwania niż je spełniał. To powodowało, że GinGer
strasznie przejmował się tym stanem rzeczy i spinał się na każdy bieg, chcąc
za wszelką cenę udowodnić swoją wartość, a to nie było jego sprzymierzeńcem.
Niestety przeciętne występy w rundzie zasadniczej stworzyły przekonanie w
myśleniu toruńskiego menadżera, że zawodnik nawet jak prezentuje się dobrze
na torze, należy go zmienić, bo kolejne biegi w wykonaniu Kacpra mogą być
słabsze. Było to jednak błędne przekonanie, bowiem w fazie play-off zawodnik
zainwestował w nowe rozwiązania sprzętowe, zdecydował się na jednego tunera
i wydawało się, że mógł dać Aniołom coś więcej niż tylko dwa biegi w meczu.
W roku 2017 z uwagi na przejście do grona seniorów Pawła Przedpełskiego
wiadomym było, że dla Kacpra zabraknie miejsca w drużynie Aniołów. Dlatego
po sezonie gnieźnieński wychowanek musiał zastanowić się, co dalej. Był bowiem
w takim momencie kariery, w którym mógł jeszcze wiele osiągnąć w sporcie
żużlowym. A z całą pewnością stać go było na to, aby zostać solidną drugą linię
w ekstralidze, a w pierwszej lidze mógłby aspirować do miana lidera zespołu.
Ostatecznie GinGer zdecydował się przenieść do
Wybrzeża Gdańsk.
Stawiał bowiem na rozwój, który w jego ocenie jest możliwy w młodym, ambitnym
zespole, który budował się nad morzem. Sam zawodnik tak komentował swoją
decyzję o startach na zapleczu ekstraligi: "Miałem trzy propozycje z
Ekstraligi, a także z pierwszej ligi i oferty te były bardzo ciekawe pod
względem finansowym. Po rozmowach z tatą i menadżerem, musiałem odpowiedzieć
sobie jednak sam na wiele pytań. Żużel to przede wszystkim sport, a jest wiele
przykładów, że zawodnicy patrzyli tylko na kwotę w kontrakcie. Ja chcę coś
osiągnąć w tym sporcie i wierzę, że razem z Wybrzeżem to mi się uda. przeszedłem
do Wybrzeża po to, by się odbudować jako sportowiec i wzmocnić swoją psychikę.
Chcę być liderem zespołu. To jest moje założenie przed tym sezonem. Czuję, że
Gdańsk to jest to miejsce. Ja tego potrzebuję. Wiem też jakie cele ma klub i
uważam, że mogę mu pomóc".
I w słowach tych było sporo prawdy. Kacper z miejsca stał się krajowym liderem
nadmorskiego teamu i wspólnie Oskarem Fajferem, doprowadzili gdański team do
barażu o prawo startu w ekstralidze. Rywalem Wybrzeża był doskonale znany mu Get
Well Toruń. To napędzało "GinGera" podwójnie i chciał udowodnić, że odstawienie
go na boczny tor kosztem na innych zawodników było błędem. W pierwszym meczu na
MotoArenie, zawodnik gromił swoich niedawnych kolegów z Torunia i walnie
przyczynił się do zaledwie czteropunktowej porażki gdańszczan, co było nie
lada wyczynem po trzech ciężkich ciosach 1:5 w trzech pierwszych biegach. Nikła
porażka przed rewanżem w Gdańsku w roli faworyta stawiała zespół pierwszoligowca
pod wodzą Mirosława Kowalika. Niestety gdańszczanie zbyt szybko uwierzyli w
sukces i przegrali również drugie spotkanie barażowe, ale Kacper stanął na
wysokości zadania. Przegrany mecz w Gdańsku miał jednak swój dalszy ciąg, bowiem
okazało się, że Kacprowi Gomólskiemu, jeden z sponsorów, który był jednocześnie
związany z toruńskim klubem zaproponował mniej skuteczną jazdę, w zamian za
kontrakt w toruńskim klubie i 100.000 zł. Gnieźnieński wychowanek nie przystał
na propozycję korupcyjną i o wszystkim opowiedział gdańskiemu prezesowi, a ten
złożył doniesienie do prokuratury, która wszczęła postępowanie i zatrzymała
nieuczciwych sponsorów.
Sam zawodnik chcąc dowieść swej lojalności z miejsca rozpoczął negocjacje z
gdańskim klubem na temat kontraktu na rok 2018, ale ostatecznie strony nie
doszły do porozumienia i "Ginger" po kroku w tył, jakim były przenosiny do
pierwszej ligi, chciał zrobić krok w przód i parafował umowę w ekstralidze, a
wybrańcem okazał się zielonogórski Falubaz.
Niestety przenosiny do najwyższej klasy rozgrywkowej okazały się zbyt wysokim
progiem dla GinGera, który odjechał bardzo nieudany sezon.
Dwudziestopięciolatek wystąpił w zaledwie pięciu meczach, osiągając średnią
biegopunktową na poziomie 1,111. Na nic zdawały się jego treningi na
zielonogórskim obiekcie. Gomólski szukał, próbował wielu rozwiązań, ale nie był
w stanie dorównać najlepszym. Słaby sezon wychowanka Startu Gniezno sprawił, że
żaden z klubów Ekstraligi nie złożył mu oferty. Kacper zatem znów musiał zrobić
krok w tył i zdecydował się na jazdę w niższej klasie rozgrywkowej i w
sezonie 2019 powraca nad morze do
gdańskiego Wybrzeża,
gdzie miał zastąpić Oskara Fajfera. Początkowo wydawało się, że zawodnik
wybierze ofertę macierzystego klubu z Gniezna, gdzie wspólnie ze wspomnianym
Fajferem miał stanowić o sile polskiej formacji seniorów. Nic jednak z tych
rozmów nie wyszło i z kontrakt wspólnie z Gomólskim parafował, prezes Zdunek.
Było to trochę zaskakujące, bo po sezonie 2017 panowie rozstawali się w dość
chłodnych relacjach, ale jak się okazało czas leczył nieporozumienia i nic nie
stało na przeszkodzie, aby współpraca GinGer - Wybrzeże rozpoczęła się od nowa.
I była to współpraca całkiem owocna. Średnia 1,690 i dwudziesta piąta pozycja
na liście najskuteczniejszych jeźdźców pierwszej ligi pozwalała sądzić, że
zawodnik wraca na właściwe tory. Tym bardziej, że zawodnik oficjalnie mówił,
że sezon w Falubazie Zielona Góra nadszarpnął jego finanse, a to odbiło się na
wynikach w Gdańsku. Desperacja zawodnika w pozyskiwaniu środków na przygotowanie
do sezonu była tak ogromna, że żużlowiec Zdunek Wybrzeża w grudniu założył na
znanej platformie konto do zbierania środków na przegotowanie sprzętu. Pomysł
dwudziestosześciolatka wywołał spore poruszenie w środowisku, ale zawodnik
uzbierał ponad 13 tysięcy złotych i dzięki tej zbiórce miał zapas opon, tarczek
sprzęgłowych i jeszcze kilka innych rzeczy, które przydały się na początku
sezonu. Pieniądze otrzymane za kontrakt Kacper zainwestował w silniki, remonty i
serwisy. To wszystko przełożyło się na wyniki i po sezonie GinGer nie krył,
że w Gdańsku czuje się dobrze i długo nie zwlekał z podpisaniem kontraktu na rok
2020 i tak komentował swoją decyzję: "Tak naprawdę od długiego czasu
wiedziałem, że zostaję w klubie. Dwa tygodnie po ostatnim meczu miałem spotkanie
z prezesem i dogadałem się szybko. Klub chciał żebym został, ja podobnie, więc
te kwestie mam już z głowy. Warunki, które otrzymałem są porównywalne do
tegorocznych. Do tego mam w Gdańsku spore grono sponsorów, którzy pomogą mi w
przygotowaniu do sezonu, więc teraz muszę odpowiednio rozplanować pieniądze,
trafić z silnikami i na wiosnę trzymać gaz, by wszystko szło do przodu. Teraz
mogę skupić się na przygotowaniach do sezonu. Wszystko trzeba na spokojnie
rozplanować. Kwestie dotyczące jeżdżenia po klubach mam z głowy i teraz
odpoczynek i spokojne przygotowania do nowego sezonu".
Niestety sezon 2020 dla GinGera podobnie jak dla wielu zawodników stanął pod
znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym
świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy
orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia
epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać
przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej
decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o
zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania
zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020
r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13
długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych,
renegocjacji kontraktów. Ostatecznie sezon wystartował, ale nie był to dobry rok
dla Kacpra. Wystąpił w 13 meczach swojej drużyny, 51 biegach, w których zdobył
80 pkt z bonusami i ze średnią 1,569 pkt/bieg był najsłabszym seniorem Wybrzeża,
a w pierwszej lidze został sklasyfikowany na 31 pozycji. Po sezonie tak mówił
o mijającym roku: " Ten rok
był zwariowany, zerwane wiązadła krzyżowe w kolanie przed zimą, pandemia i
opóźnienie sezonu. Następnie niepewność jak i czy wystartujemy. Mimo wszystko
ruszyliśmy i za to chwała władzom ligi.
Ja odjechałem beznadziejny sezon - nie będę ukrywał. Jechałem tragedię, byłem
wolny, sam miałem problemu z wagą bo wiem, że ważyłem za dużo, na co miało wpływ
wiele czynników m.in siłowe treningi w celu obudowania kolana mięśniami.
Sprzętowo wiem, że byłem dobrze przygotowany. Jednak często byłem wolny,
cholernie wolny. Ciągle nie wiem jak to się działo, że jeden bieg potrafię
wygrać, dowieźć na 5:1, kolejny wystrzelić ze startu, a koledzy mijali mnie z
trasy jak pachołek. Będę miał całą zimę na analizę przyczyn. Bardzo chciałbym
podziękować Erykowi Jóźwiakowi, który pracował ze mną od dwóch lat. Przed meczem
z Daugavpils Eryk poinformował mnie, że w przyszłym roku musi odpocząć od żużla
i skupić się na innym zajęciu. Znając jego profesjonalizm wkładał całe serce i
do ostatniego meczu robił wszystko, aby mój sprzęt miał odpowiednią prędkość i
ustawienia, które pozwoliłyby zapunktować na odpowiednim poziomie. Za te dwa
lata Eryk bardzo Ci dziękuję i życzę powodzenia w nowej branży, którą wybrałeś.
Dziękuję wszystkim moim sponsorom i kibicom, którzy byli ze mną w tym roku.
Szkoda, że za tą wiarę i doping, nie mogłem odwdzięczyć się lepszymi wynikami
Wypowiadając te słowa Kacper jeszcze
nie wiedział, że Eryk Jóźwiak nie rozstaje się z żużlem, a zostaje
menadżerem Wybrzeża i nie widział w składzie miejsca dla Kacpra Gomólskiego na
co zawodnik zareagował wpisem na portalu społeczeniościowym: "Przeczytałem
właśnie, że nie będzie dla mnie miejsca w gdańskim klubie na sezon 2021. Decyzja
zrozumiała, miniony sezon nie układał się po mojej myśli i zawiodłem przede
wszystkim siebie, ale również działaczy. Mimo wszystko dziękuję za
te trzy sezony w Wybrzeżu. Poznałem tu wielu przyjaciół i miło będę wspominał
ten czas tutaj, zwłaszcza te dobre mecze i biegi. Szkoda, że nie mogłem dać
więcej powodów do radości w sezonie 2020. Dziękuję kibicom, kolegom i mechanikom
z drużyny, sponsorom i całemu klubowi. Życzę wam powodzenia w nadchodzącym
sezonie i do zobaczenia!
Jak widać zawodnik zdawał sobie sprawę, że nie zachwycił i chciał na
sezon 2021 zostać w pierwszej lidze. Problemem było jednak to, że żaden z klubów
nie miał koncepcji drużyny z Kacprem Gomólskim w składzie. I gnieźnianin
miał niemały problem, bo jedynym chętnym na jego usługi byli działacze Kolejarza
Opole, ale Gomólski nie miał ochoty startować na trzecim szczeblu rozgrywek w
Polsce i nosił się z zamiarem podpisania kontrakt warszawskiego w jakimś klubie,
by walczyć o skład lub szukać swojej szansy na wiosnę. Sytuacja była jednak
dynamiczna i pod koniec okresu transferowego Rybnik na konferencji ogłosił, że
trenerem zespołu będzie Marek Cieślak, który u boku
Rune Holty i
Michaela Jepsena Jensena
widział w drużynie miejsce dla Kacpra Gomólskiego.
I tym sposobem gnieźnieński wychowanek po raz ósmy zmieniając barwy klubowe,
został "Rekinem" i w wywiadzie dla "Sportowych Faktów" komentował:
"Mimo beznadziejnego sezonu jakieś opcje miałem. Nie ma jednak co się oszukiwać,
że nowe przepisy z zawodnikiem do lat 24 trochę utrudniły rynek zawodnikom.
Pozostało mało pewnych miejsc, w wielu klubach trzeba by było podjąć rękawicę
walki o skład, na co byłem gotowy. Tak naprawdę ja czekałem do samego końca na
podpisanie kontraktu, bo nie wiedziałem, ku której opcji się skłaniać. Moim
zdaniem było warto, bo sytuacja na rynku sprawiła, że trafiłem do Rybnika i
bardzo się cieszę z tego powodu. Czasami cierpliwość popłaca, a ja jestem tego
dobrym przykładem. Poza tym do zespołu przyciągnęła mnie osoba Marka Cieślaka.
Myślę, że bardzo dobrze dogadywaliśmy się, gdy współpracowaliśmy w Tarnowie.
Czuję, że trener ma na mnie dobry wpływ i to był główny powód podpisania
kontraktu w Rybniku".
Niestety o ile początek miał bardzo dobry,
to ile im bliżej było końca sezonu, tym jego forma była coraz gorsza. Czarę goryczy
przelały mecze półfinałowe z
Ostrovią Ostrów
Wielkopolski. Dwudziestoośmiolatek w
dwumeczu zdobył zaledwie cztery "oczka", ale w całym sezonie wykręcił jednak średnią 1,811 pkt/bieg
co sklasyfikowało go na 27 pozycji i pozornie było to niezłym wynikiem, ale
zarówno zawodnik jak i rybniccy działacze czuli niedosyt. Dlatego z perspektywy
całego sezonu można powiedzieć, że zawodnik zrobił krok w tył w swojej karierze,
bo po latach spędzonych w Ekstralidze i pierwszej lidze można było oczekiwać
znacznie więcej. Kacper zdawał sobie z tego doskonale sprawę i choć miał oferty
pierwszoligowe postanowił skorzystać w sezonie 2022 z propozycji
PSŻ-u Poznań,
który zbudował drużynę, mająca walczyć o awans do grona pierwszoligowców, a
gnieźnieński wychowanek wespół z Aleksandrem Łoktajewem miał być liderem zespołu. W stolicy
Wielkopolski, Gomólski chciał się odbudować i jak najszybciej wrócić do
pierwszej ligi, ale w wyborze dużą rolę odegrały też kwestie logistyczne, bowiem
GinGer ze stadionu w
Poznaniu do swojego domu miał zaledwie 50 kilometrów: "Dziękuję trenerowi
Cieślakowi za zaufanie i angaż w drużynie, starałem się spłacić, to najlepiej
jak mogłem i na tyle ile mogłem się przygotować. W ciężkich chwilach, po
odejściu taty było przy mnie wielu kibiców i przyjaciół, starałem się oddać jak
najlepszy wynik i wiem, że moje punkty dały drużynie sporo. Szkoda, że był moment, w którym się pogubiłem i niestety zostałem z tym
wszystkim trochę sam. Mimo wszystko będę ten czas wspominał dobrze, wykręciłem
średnią ponad 1,8, co było najlepszym wynikiem od kilku sezonów i wiem, że dalej
stać mnie na solidne punktowanie w 1 lidze. Szkoda i ja sam żałuję moich
ostatnich meczów, bo bardzo chciałem pomóc Rybnikowi walczyć o coś więcej. Po
sezonie wydawało mi się,
że naturalną koleją rzeczy są rozmowy z klubem, w którym się
jeździło. W przypadku prezesa Mrozka takich rozmów nie było, ale to jego
problem. W Rybniku zbudowano praktycznie nowy zespół, ale to nie moja sprawa. Ja
gdy Jakub Kozaczyk (sponsor i działacz PSŻ-u ) przedstawił mi kadrę PSŻ
wiedziałem, że warto podpisać kontrakt w Poznaniu. Na
papierze wygląda wszystko dobrze, ale będziemy musieli przelać to na tor. Tak
naprawdę PSŻ ma takich zawodników, którzy mogą spokojnie się ścigać w pierwszej
lidze i każdy chce do niej wrócić. Wiem, że oczekiwania w związku z tym będą
spore, ale lubię
jeździć pod presją. Najważniejszy będzie pierwszy bieg sezonu. Później wszystko
"puszcza", a ja będę się starać robić dwucyfrówki. Chciałbym, aby moja jazda
cieszyła kibiców, sponsorów, zarząd i na końcu mnie. Dodatkowo Do Poznania
mam blisko i w każdej chwili będę mógł przyjechać na trening. Na miejscu jest
toromistrz i mam zapewnienie, że jeśli tylko będę chciał trenować i sprawdzać
sprzęt to będę mógł to robić. Będę chciał jeździć
jak najwięcej, tak aby Poznań stał się moim domem".
Co ciekawe Kacper po podpisaniu kontraktu nie wiedział kto będzie trenerem
zespołu. Dowiedział się o tym kilka dni później i okazało się, że jego trenerem będzie jego o 6 lat
starszy brat – Adrian: "Trzeba rozgraniczyć
życie zawodowe i prywatne. Mam nadzieję, że swoją postawą zapracuje sobie na
miejsce w składzie i trener mnie doceni".
Niestety sezon dla dwudziestodziewięciolatka nie ułożył się tak jak oczekiwał, bo w 16 meczach zdobył tylko 125 pkt., co w 72 biegach dało średnią na poziomie 1,736 i dopiero piątą pozycję wśród poznańskich jeźdźców. Dlatego Kacper nie znalazł miejsca w składzie wielkopolskiej drużyny na przyszły rok 2023 i powrócił do klubu który go wychował czyli do Startu Gniezno i tak skomentował tę decyzję: "Jakoś tak wyszło, że tyle lat mnie w Gnieźnie nie było. Pojawiały się sygnały, kontakty, ale nie dochodziło to do skutku. Po dwunastu latach jestem znowu w Starcie. Już w zeszłym roku myślałem, że wrócę do Gniezna, ale potoczyło się inaczej, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Miałem oferty z pierwszej ligi. Rozmawialiśmy, ale widocznie coś nie pasowało i nie dogadaliśmy się. Stwierdziłem, że po dwunastu latach czas na powrót do domu. Wcześniej były podejmowane próby powrotu, ale w Starcie były osoby, które mnie nie chciały. Teraz klubem zarządzają inni. Kierownictwo widziało mnie w składzie i jestem. Wygląda to naprawdę obiecująco. Rozmowy, zapowiedzi są bardzo optymistyczne. Ufam im. Gdybym miał wątpliwości, to raczej zdecydowałbym się na powrót. W Gnieźnie wciąż są ludzie, którym zależy na dobru gnieźnieńskiego speedwaya. Przychodzą, pomagają. Naprawdę widać ogromny entuzjazm. Wierzę, że będzie dobrze".
Co ciekawe Kacper w roku 2022 zdobył uprawnienia Instruktora Sportu Żużlowego i podjął się trenerskiego wyzwania w Akademii Sportu Wybrzeże Gdańsk, prowadzonej przez jego menadżera Krystiana, syna Zen Plecha. Akademia ta przejęła szkolenie miniżużlowców w Gdańsku i jedną z najważniejszych osób w sztabie trenerskim miał być właśnie Kacper Gomólski, którego komplementował Krystian Plech: "Bardzo się cieszę, że Kacper będzie w sztabie szkoleniowym naszej Akademii. Znam go od wielu lat i uważam, że jest to zawodnik posiadające znakomite umiejętności technicznej jazdy, co w przekazie dla młodych adeptów może być bardzo kluczowe na wczesnym etapie przygody z żużlem. Jego wielkim atutem jest też doświadczenie z jazdy na technicznych torach w Anglii czy Danii więc liczę, że zaowocuje i zaprocentuje to w przypadku nasze adeptów". Z kolei Kacper tak mówił o swoim trenerskim debiucie: "Jest to nowe wyzwanie dla mnie, ale moją przyszłość wiąże ze sportem żużlowym. I chociaż nie zamierzam odwieszać jeszcze kombinezonu na kołek, to z tą myślą kończyłem kurs Instruktora sportu żużlowego. Praca z dziećmi jest czymś fajnym, bardzo lubiłem pomagać moim młodszym kolegom zarówno w Gnieźnie czy w Gdańsku, gdy tutaj jeździłem lub uczestniczyłem w wydarzeniach organizowanych przez Krystiana. Liczę, że moje doświadczenie pomoże tym młodym zawodnikom, a Gdańsk jest dla mnie miejscem sentymentalnym - tutaj mam wielu znajomych i sponsorów, którzy działają w Stowarzyszeniu, dlatego zdecydowałem się na pomoc. W tygodniu nie zapowiada się, że będę miał sporo jazdy w ligach zagranicznych, dlatego ten czas mogę spożytkować edukując młodzież, a te obowiązki będę łączył z jazdą dla Startu Gniezno, gdzie najważniejszym celem będzie awans do I ligi".
Zanim jednak wystartowały rozgrywki ligowe zawodnik postanowił wykorzystać zimową przerwę na naprawę zdrowia. Nie był to jednak uraz wyniesiony z żużlowego toru, a z boiska do gry w piłkę nożną. Zderzyłem się wówczas kolegą, uciekło mu kolano i doszło do zerwania więzadeł, potem jeszcze uszkodził łąkotkę. Co prawda przez trzy lata, cały czas pracował nad wzmocnieniem mięśni, ale to było za mało, bo uraz utrudniał przygotowania do sezonu. Dlatego przed sezonem 2023 aby normalnie funkcjonować przeszedł zabieg rekonstrukcji więzadeł i wyczyszczenia łąkotki lewego kolana. Po zabiegu rozpoczął rehabilitację, ale niestety pod koniec października wdało się zakażenie i potrzebny był kolejny zabieg, by oczyścić kolano. Tym samym cała październikowa praca treningowa poszła na marne. Po kolejnym zabiegu od listopada zaczął rehabilitację od nowa, ale zabrakło czasu być należycie przygotować się do sezonu i zawodnik nie należał do wyróżniających się jeźdźców z Orłem na piersi. W czternastu spotkaniach w drugiej lidze żużlowej zdobył tylko 84 punkty i 11 bonusów, co przy 58 wyścigach dało mu średnią biegową 1,638. Nic więc dziwnego, że długo nie było wiadomo, co czeka "Gingera". Ostatecznie zawodnik podpisał nowy kontrakt ze Startem Gniezno i miał nadzieję, że rok 2024 będzie w jego wykonaniu znacznie lepszy: "Nie zamierzam być zawodnikiem oczekującym jak sugerują media. Jeśli tak ktoś powiedział, to oczywiście ma prawo do swojego zdania. Ja mam zupełnie inne plany na następny sezon. Chcę pokazać, że Kacper Gomólski żyje, potrafi się skutecznie ścigać i ma się dobrze. Tym bardziej że w końcu będę przystępował do przygotowań zimowych jako zdrowy zawodnik, a nie taki, który ma problemy ze zdrowiem".
Czy zawodnik odbuduje swoją formę i wróci na
pozycję lidera drużyny w której przyjdzie mu startować?
A może trenerski fach pochłonie go bez reszty i postanowił zakończyć żużlowe
ściganie?
Z odpowiedzią na to pytanie należy poczekać.
GinGer ciągle jednak ma szansę na zdobywanie ważnych punktów i na pewno ma wszystkie atuty w
swoich rękach i motocyklach, aby jego kariera trwała nadal.
Poza ligą polską zawodnik startował w
MSC Diedenbergen,
Lejonen Gislaved, Dackarna Malilla.
Peterborough Panthers, Pool Pirates,
Jego sportowymi idolami są Greg Hancock i Jason Crump natomiast, jako swój życiowy autorytet stawia Jana Pawła II.
Kacper prywatnie nie zdradza swoich marzeń, tylko je realizuje, ale swoją przyszłość wiąże z żużlem i ma nadzieję chłonąć z tego sportu to, co najlepsze by później przekazać to swoim synom, bowiem nie ma wątpliwości, że jego latorośle zostaną żużlowcami.
Osiągnięcia
2012/1; 2013/3; 2014/3; 2016/2 | |
2010/6; 2011/2; 2012/1; 2013/2; 2014/7 | |
IMP | 2014/10; 2016/14; 2017/R; 2019/14 |
MIMP | 2009/14; 2010/3; 2012/5; 2013/4; 2014/5 |
MPPK | 2013/1; 2014/3; 2022/7 |
MMPPK | 2012/1; 2013/6; 2014/2 |
BK | 2008/8; 2009/11; 2010/5; 2012/3 |
SK | 2011/7; 2012/7; 2013/5; 2014/8 |
ZK | 2017/8; 2019/16 |
IMŚJ | 2011/15; 2012/23; 2013/3; 2014/2 |
DMŚJ | 2014/1 |
IME | 2015/27R; 2017/13 |
MEP | 2016/4 |
IMEJ | 2009/R; 2010/13; 2012/9 |
DMEJ | 2010/1; 2012/1 |
Kluby w lidze polskiej
2009- -2011 |
2012 |
2012- -2014 |
2015- -2016 |
2017 | 2018 |
2019- -2020 |
2021 | 2022 | 2023 |
Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon | mecze | biegi | punkty | bonusy |
Średnia biegowa |
Miejsce w ligowym rankingu |
2015 | 17 | 70 | 72 | 17 | 1,271 | 41 |
2016 | 17 | 56 | 54 | 15 | 1,232 | 42 |