RICKARDSSON Tony Jan Soren
Szwecja
www.rickardssonracing.com
Urodzony 17 sierpnia 1970 roku w szwedzkim Grytnas.
Najlepiej żużlową karierę wieloletniego kapitana klubu Masarna z niewielkiej szwedzkiej Avesty obrazują statystyki. Chłodne wyliczenia sukcesów w turniejach indywidualnych, pojedynczych biegach czy zawodach drużynowych. Po prostu nie ma w matematycznych podsumowaniach ostatnich żużlowych dekad rozgrywek, w których Rickardsson nie odcisnąłby swojego mistrzowskiego piętna. Życie na torze szwedzkiej legendy wydawać się może pełne wyrachowania, dystansu, tymczasem było w niej wiele kolorytu i spontanicznych zachowań tego zawodnika.
5 września 1980 roku, stadion w Göteborgu. Po złoto Indywidualnych Mistrzostw
Świata na żużlu sięga Brytyjczyk Michael Lee. Wśród kibiców na trybunach był
dziesięcioletni chłopiec, który później zostaje jednym z najlepszych zawodników w
historii żużla. Zostaje sześciokrotnym mistrzem świata. Można powiedzieć, że
ten jeden akapit oddaje początek i koniec kariery i kim był Tony Rickardsson, który wcale nie musiał zostać żużlowcem.
Wspomniane zawody w stolicy Szwecji to najsilniejsze, sportowe wspomnienie z
dzieciństwa Rickardssona, które po latach przytoczył w brytyjskiej prasie. Zanim
jednak Tony został żużlowcem, interesował się wieloma
dyscyplinami sportu. Oglądał rywalizację w golfie oraz wyścigach samochodowych,
sam grał w tenisa oraz w hokeja na lodzie który był narodową
specjalnością Szwedów, regularnie sięgających po medale mistrzostw świta oraz
medale olimpijskie. Grając w tenisa Tony wygrał turniej w
rodzinnej Aveście, a w hokeju zakwalifikował się do młodzieżowej
reprezentacji kraju. Jednak ten sportowy indywidualista nie do końca pasował do
gier zespołowych i postawił na wyścigi żużlowe.
Na motocyklu mały Ricki po raz pierwszy usiadł jako trzyletni chłopiec. Gdy
skończył cztery lata ojciec podarował mu pierwszy motocykl i tak zaczęła się
wielka kariera Szweda, który talent do sportów motorowych odziedziczył właśnie po swoim ojcu, Stigu Rickardssonie,
który jeszcze w latach 60. i 70. był czołowym żużlowcem Szwecji i to on
zaszczepił w synu pasję do żużla i pokazał jak ważny jest w tym sporcie sprzęt.
Tony w wieku 12 lat po raz pierwszy wystartował w
zawodach na minitorze. Rywalizację zakończył z dorobkiem sześciu punktów.
Wynik ten oczywiście go nie zadowalał i sumiennie przykładał się do treningów,
by w wieku szesnastu lat odważnie postawić na speedway i rozpoczął profesjonalne
ściganie w utytułowanym szwedzkim klubie Getingarna Sztokholm. Nie
zerwał jednak z hokejem traktując do dnia dzisiejszego zmagania na tafli jako
element przygotowań do żużlowego sezonu. W tamtym okresie
barw Getingarny bronili również Per Jonsson, Jimmy Nilsen
czy Erik Stenlund. Młody jeździec zaczął szybko równać do poziomu ówczesnych
gwiazd szwedzkiego żużla, ale jego największym idolem był Bruce Penhall i
to on dał Rickardssonowi motywację do tego, by w przyszłości sięgnąć po tytuły
mistrza świata.
Zanim jednak do tego doszło Tony świecił sukcesy młodzieżowe. Na
krajowym podwórku wielkim rywalem przyszłego mistrza był Henrik Gustafsson, z
którym dwukrotnie przegrał złoty medal mistrzostw Szwecji w kategorii juniorów.
Młodzieżowe "medalowe straty" we własnym kraju wielokrotnie odrobił w indywidualnej rywalizacji
szwedzkich seniorów, gdy było w latach 1990, 1994, 1997, 1998, 1999, ...., 2005
został najlepszym zawodnikiem kraju trzech koron. Medali tych byłoby pewnie
więcej, gdyby nie to, że zawodnik często rezygnował
ze startów w mistrzostwach własnego kraju wybierając rozgrywki w formacie
światowym, stąd kolekcja medali mogła by być znacznie większa.
Wracając jednak do początków kariery zawodnika, w wieku dwudziestu lat wystąpił
po raz pierwszy w finale mistrzostw świata, a był to finał juniorów. Na torze we Lwowie poza
zasięgiem rywali byli Anglik Chris Louis oraz przedstawiciel gospodarzy Rene Aas,
ale Rickardsson zgromadził 11 punktów, dokładnie tyle samo co Jarosław Olszewski
i po barażu o trzecie miejsce Szwed zdobył pierwszy
medal w mistrzostwach Świata. Rok 1991 to dla zawodnika nie mały problem do
rozwiązania - startować w gronie juniorów, gdzie szanse na złoty medal były niemal
stuprocentowe, czy stanąć pod taśmą z seniorami
i walczyć o start w finale IMŚ w Goeteborgu. Ricky postawił na dorosłe ściganie
i niespodziewanie dotarł do finału, a tam sprawił
kolejną niespodziankę, bowiem faworytem był Per Jonsson, który bronił
złotego medalu, ale tego dnia to Rickardsson był w wyśmienitej formie.
Sięgnął po srebrny medal, przegrywając jedynie z Janem Osvaldem
Pedersenem.
Pierwsze złoto w championacie światowym przyszło 20 sierpnia 1994 roku. W Duńskim Vojens rozegrano ostatni jednodniowym finał IMŚ. Trzech zawodników zgromadziło po 12 punktów - Hans Nielsen, Craig Boyce i Tony Rickardsson. O tytule mistrza musiał rozstrzygnąć bieg barażowy. Rickardsson wylosował czwarty tor. Nic zatem dziwnego, że start wygrał "Profesor" Nielsen, ale Szwed atakiem po wewnętrznej odbił pierwszą pozycję i zdobył złoty medal. Sukces otworzył młokosowi wiele drzwi. Rozpoczął starty w lidze brytyjskiej oraz polskiej, na stałe trafił również do reprezentacji kraju, w której u boku wielkich gwiazd zaczął gromadzić kolejne trofea. W latach 1991 – 1994 Szwedzi nie schodzili z podium Drużynowych Mistrzostw Świata. Najlepszy wynik osiągnęli w ostatnim roku, kiedy to w rywalizacji parowej najlepsza okazała się ekipa Rickardsson-Gustafsson. W tym samym roku wówczas 24-letni Tony dokonał rzeczy niemal niemożliwej i jak wyznał po latach niektórzy odradzali mu żużel z uwagi na brak talentu: "Jedna rozmowa w moim życiu mogła zmienić wszystko. Na bardzo wczesnym etapie kariery po jakimś zgrupowaniu zostałem poproszony przez śp. trenera Torbjorna Harryssona na rozmowę. Usłyszałem tyle, że talentu do żużla nie mam kompletnie. Trener powiedział, abyśmy nie tracili czasu. Miałem też się nie smucić, tylko wrócić do Avesty, sprzedać cały żużlowy ekwipunek i spróbować grać w hokeja. W tej dziedzinie szło mi ponoć lepiej. Tamte słowa sprawiły, że było mi smutno, ale pomyślałem sobie, że pokażę trenerowi, co potrafię w tym sporcie. To mi towarzyszyło przez całą moją karierę i naprawdę chciałem mu udowodnić, że się myli. I to mi się udało! Do Avesty wróciłem, ale po to aby jeszcze bardziej zacisnąć zęby i mocniej trenować. Z Torbjornem byliśmy wiele lat przyjaciółmi i nie ukrywam, że lubiłem się nad nim “pastwić” i przypominać mu tę historię. W życiu można wiele. Grunt to praca i nie poddawanie się w dążeniu do celu. W Superstars zrobię wszystko, aby podołać wyzwaniom. Ja z beztalencia jak widać stałem się mistrzem".
Rok później wprowadzono nową formułę wyłaniania mistrza świata - cykl Grand Prix. Przez trzy lata "Ricky" był pretendentem do złota, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie (zazwyczaj kontuzje i pech). Jednak czwarta edycja IMŚ GP i zwycięstwo w GP Czech, Niemiec i Szwecji wystarczyły, by Rickardsson zdobył drugi złoty medal IMŚ. Potem przyszły kolejne medale w indywidualnym championacie, ale ten pierwszy (ostatni finał jednodniowy) i ten drugi (pierwszy w cyklu GP) zasługują na największą uwagę. Godny podkreślenia jest również fakt, że od roku 1991 Szwed nieprzerwanie do roku 2006 startował w finałach IMŚ.
Obok światowych rozgrywek indywidualnych Rickardsson stanowi podporę drużyny narodowej w kadrze której był nieprzerwanie od roku 1991. Co prawda DPŚ w roku 2003 odbyły się bez udziału Szweda (kontuzja) to jednak w turniejach, które odjechał stanowił silny punkt narodowego teamu Szwedów.
W polskiej lidze Rickardsson starty rozpoczął od
Polonii Bydgoszcz, a było to w roku 1991.
Startując nad Brdą, zawodnik był sporadycznie
zapraszany na mecze ligowe, a przy tym ówczesny działacz bydgoski Władysław
Gollob stwierdził, że z Rickardsona nie będzie zawodnika światowego formatu. To
skłoniło Tonego do poszukania innego pracodawcy. Trafił do drugoligowej
Iskry
Ostrów, ale ten poziom rozgrywek nie zadowolił Szweda i w kolejnym roku
ścigał się dla Morawskiego Zielona Góra. Rok 1994 to kolejny klub nad Wisłą
w karierze zawodnika. Unia Tarnów, bo tu właśnie podpisał kontrakt
wreszcie spełniła oczekiwania Rickardssna. Startował regularnie i był
niekwestionowanym liderem zespołu. W roku 1996 uniści z Tarnowa opuścili szeregi
najlepszych drużyn w Polsce, dlatego po trzech latach Rickardsson postanawia
zmienić klimat na gorzowski i w latach 1997-1998 punktuje dla
Pergo Gorzów.
Kłopoty finansowe gorzowian sprawiły, że zawodnik trafił nad polski Bałtyk,
do Wybrzeża Gdańsk, gdzie spędza tradycyjnie dwa sezony (1999-2000), by w
roku 2001 trafić do Apatora Toruń. W pierwszym roku swoich startów w grodzie
Kopernika jest najlepszym zawodnikiem zespołu i w znaczący sposób przyczynia się
do zdobycia trzeciego złota przez "anielski team". W kolejnym roku drużynie z
Aniołem na piersi nie udało się obronić złota, dlatego działacze chcąc
powrócić na żużlowy tron w roku 2003 do znakomitego Wiesława Jagusia i
odbudowanego sportowo Tomasza Bajerskiego (awans do GP) dodatkowo kontraktują
Australijczyka Jasona Crumpa i Piotra Protasiewicza z Polonii Bydgoszcz. Wielu
kibiców i działaczy uznało zespół z Torunia za "dream team". Jednak życie
zweryfikowało plany i toruńska drużyna zajęła raptem drugie miejsce w tabeli,
potwierdzając tym samym że zbyt dużo gwiazd w zespole nie gwarantuje sukcesu. Po
sezonie 2003 działacze długo nie mogli się zdecydować na którego straniero
postawić. Ostatecznie Rickardsson nie chcąc zbyt długo czekać na decyzję
działaczy podpisał kontrakt w doskonale mu znanym Tarnowie, gdzie od razu
sięgnął ponownie po złoty krążek w DMP. Tarnowscy włodarze nie mieli
wątpliwości, że w sezonie 2005 drużyna musi być budowana w oparciu o Szweda,
stąd przedłożyli Rickardsonowi konktrakt z propozycją startów na kolejny rok.
Jednak rok 2006 nie był już tak udany dla sześciokrotnego medalisty mistrzostw
świata. Ricky zaczął się "oszczędzać", co było zupełnie zrozumiałe w kontekście
przedsezonowych zapowiedzi o zakończeniu kariery wraz z końcem zmagań żużlowych
w roku 2006. Niestety w trakcie sezonu przytrafiła się Szwedowi kontuzja, która
przyspieszyła decyzję o wcześniejszym zjechaniu z toru i
1 sierpnia, na specjalnej konferencji prasowej w Sztokholmie, gigant
szwedzkiego żużla ogłosił, że kończy definitywnie ze ściganiem na motocyklu,
natomiast pozostanie w wyścigach samochodowych. Aby uwieńczyć swoją
przebogatą karierę zawodnik zorganizował cykl turniejów pożegnalnych w Anglii,
Szwecji i
Polsce w których
wystartowali jego przyjaciele i koledzy z żużlowych torów.
Ostatecznie piękna kariera Tony Rickardssona zakończyła się definitywnie 3 października 2006
roku w Aveście podczas meczu Masarna – Reszta Świata. Szwed wygrał swój ostatni
wyścig i na dobre zjechał z granitowego toru. Jednak chęć rywalizacji i dziecięce
marzenia o sukcesie w rajdach samochodowych skłoniły go do startów
w Porsche Carrera Cup. Starty w sezonach 2007 i 2008, mimo szerokiego zaplecza w postaci
swojego teamu, nie dały osiągnięć na miarę czarnego
sportu i pomimo wygranych dwóch wyścigów w kwietniu 2008 na otwarcie sezonu na
torze Knustrop ostatecznie również wycofał się z wyścigów samochodowych
twierdząc: "Rajdy to chyba nie jest moja przyszłość.
Nie ma jak żużel!".
Powraca wówczas na chwilę do żużla jako
menadżer Antonio Lindbacka oraz służy cennymi radami dla
Emila Saifutdiuonowa w
którego w teamie był Tomasz Suskiewicz przez lata związany z teamem Szweda.
Karierę i team do wyścigów wspierał wierny sponsor "Rickiego" czyli firma Swedish Match. Producent niezwykle popularnych w Skandynawii snusów. Czyli
tytoniu do żucia lub do ssania, umieszczanego w jamie ustnej pomiędzy górną
wargą i zębami. Rickardsson jako wielbiciel tej używki stał się już wiele lat
wcześniej rozpoznawalną twarzą tego rynkowego trendu. Na starych zdjęciach i
archiwalnych materiałach wideo widać charakterystycznie wypchane zgrubienie
między jego nosem, a ustami. Brało się to z tego, że Tony wszystko co robił w
życiu, robił z ogromnym zaangażowaniem. Również ilości snusa, jakie zażywał były
dosłownie końskie. I nie był to produkt dla miękkich, czyli tytoń w
jednorazowych torebeczkach, tylko najmocniejszy sort, pakowany luzem, z którego
do użycia trzeba sobie utoczyć kulkę. Lub plaster w zależności od aktualnego
widzimisię. Porcje Rickiego były zawsze dla tych najtwardszych, ekstra mocne,
włącznie z drobinami pokruszonego szkła w brunatnej masie, które w związku ze
zwyczajowym zrogowaceniem błony śluzowej u nałogowych zażywających, pomagały we
wchłanianiu nikotyny do organizmu.
Mając na koncie trzy mistrzowskie tytuły oraz niesamowitą naturalną cechę
zjednywania sobie ludzi, Rickardsson poznał się z szefami mającej siedzibę w
Sztokholmie firmy Swedisch Match. Od sezonu 2001 na jego kewlarach i motocyklach
gros miejsc zajmowały loga właśnie tej firmy oraz ich zapalniczkowej marki
Cricket. W zadzierzgnięciu czegoś więcej niż stosunków służbowych na zasadzie
sponsor - gwiazda, pomagały przypadki. Jak chociażby użyczenie samochodu.
Wychuchanej 800-konnej Supry. Ale, że takim autem trzeba umieć jeździć, szybko
uległo ono skutecznemu zniszczeniu. Tony dostał w zamian inne auto, takie, jakie
sobie zażyczył i nie żywił urazy. Wiedział, że na Hakana i jego ludzi będzie
mógł w przyszłości liczyć.
Tony jest również świetnym tancerzem. Dlatego szukając kolejnych wyzwań, zgodził
się w końcu na udział w programie "Let’s dance" czyli szwedzkim odpowiedniku
"Tańca z
gwiazdami". Na parkiecie, tak jak na torze walczył ostro, doszedł oczywiście do
wielkiego finału zajmując ostatecznie ze swoją partnerką Aniką Sjöö drugie
miejsce. To był rok 2008 i kolejny ważny krok na ścieżce życia i na rosnącej
skali popularności Rickardssona.
Rozpoznawalny i uwielbiany był zawsze. Dbał o to nieustannie m.in. Robert
Gustavsson. Popularny szwedzki aktor i komik, angażowany często przy okazji gal
dla najlepszych sportowców kraju Trzech Koron, zawsze miał szczególny stosunek
do Tony’ego. Zawsze go zaczepiał, podszczypywał, parodiował ku uciesze samego
zainteresowanego, jak i licznej rzeszy sympatyków sportu w kraju po drugiej
stronie Bałtyku. Co było w Rickardssonie atrakcyjnego poza jego sportowymi
dokonaniami? To, że od zawsze był rozpoznawalny dla przeciętnego Szweda.
Prawdopodobnie był wtedy i zawsze kimś więcej, niż Tomasz Gollob nad Wisłą.
Gustavsson w swej kabaretowej twórczości uczynił walor z pochodzenia, a raczej
charakterystycznego dialektu używanego w Aveście, skąd pochodzi Tony i całym
regionie Dalarna. Jest on bardzo specyficzny i doskonale rozpoznawalny na każdej
szerokości geograficznej państwa żółtego krzyża na fladze narodowej. Głównymi
propagatorami był nasz bohater oraz wieloletni, legendarny, nie żyjący już
spiker ze stadionu Masarny, taki ichniejszy Krzysztof Hołyński. Kwintesencją
wysublimowanego "darcia łacha" z Rickardssona była gala Idrottsgalan ze stycznia
2006. Wtedy po latach bycia w plebiscycie wiecznie drugim, czyli po wyrównaniu
rekordu Maugera, Gustavsson przeszedł samego siebie. Przebrany w oryginalny
kevlar Tony’ego doprowadził jego samego i całą Szwecję do łez.
Sparafrazował wiele legendarnych, charakterystycznych, ciętych, humorystycznych
stwierdzeń, ripost używanych przez "Ricki’ego" ale tylko w języku szwedzkim. Choć zawsze się
starał, po angielsku nigdy nie wychodziło to tak idealnie, jak w ojczystej,
regionalnej mowie. Być może wcześniej, ale raczej po tym spektakularnym show,
wiele powiedzonek Rickardssona weszło do kanonu szwedzkiej popkultury.
Będąc rozpoznawalnym, wręcz ubóstwianym, Rickardsson stanął
któregoś pięknego szwedzkiego dnia przed dylematem, co ma dalej w życiu robić. W
sukurs pospieszyli przyjaciele ze Swedish Matcha. Tony trafił tam, być może na
próbę lub na praktyki, ale został doradcą dyrektora sprzedaży na Europę
wschodnią. Jego biznesowy przewodnik niedługo potem odszedł na emeryturę i tak "Ricki"
trafił na dyrektorski stołek i zaczął odpowiadać za wyniki sprzedaży. Szybko
dostał też inne poważne biznesowe zadania. Rozszerzenie strefy wpływów o Bliski
Wschód to jedno z jego osiągnięć. Odtąd poza Rosją, Filipinami, Bułgarią i
Holandią zaczął bywać częstym gościem w Dubaju i okolicach. Pomimo, że skala
jego działań, jak i odpowiedzialność jest ogromna, dalej potrafi być normalnym,
ludzkim panem. W fabryce zapalniczek pod Assen nikogo nie dziwi, że przybywa pan
dyrektor, przebiera się w kombinezon i z leciwymi Holenderkami produkuje pół
dnia zapalniczki. One to uwielbiają, a on integrując się z załogą, poza wiedzą o
bieżącym funkcjonowaniu podległego mu sektora, ogarnia przy okazji kilka ważnych
zagadnień takich jak motywacja i team spirit chociażby. A, że jest co ogarniać,
niech posłużą te dające do myślenia cyfry – rocznie sprzedaje się 450 milionów
zapalniczek w 140 krajach.
Panuje powszechna opinia, że poza tym, że był wspaniałym sportowcem, a obecnie
jest odnoszącym sukcesy biznesmanem, jest jeszcze człowiekiem niezwykle
rodzinnym, oraz wzorowym ojcem. Rozwodząc się z pierwszą żoną Anną postanowił
zostawić jej dom, zaś sam kupił drugi kilkadziesiąt metrów dalej. Po to, żeby
nie tracić kontaktu z córkami. Najstarsza Michelle równie utalentowana i
zdeterminowana, jak tata, jako absolwentka szkoły fotografii w Sztokholmie, ma koncie kilka poważnych sesji i projektów.
Młodsza Natalie jako licealistka mieszka z rodzicami. Dumny tata nie szczędził
uczucia córkom, ale swoje szczęście odnalazł w ramionach drugiej żony Christiny,
z którą doczekał się córki Viktorii Julii i syna Williama. Christina podobnie jak Tony świetnie tańczy i
również przejawia talenty fotograficzne. Natomiast William… No cóż. Ma za sobą
już debiut na motocyklu, nawet na stadionie, na którym tata się wychował. W
wieku 4 lat wsiadł, odpalił, przejechał ile trzeba i zagadał mniej więcej tak: -
Ale to za słaby jest ten motor. Tata, kupimy nowy, prawda?
Wiemy czym to pachnie. Ojciec też tak miał. Kiedy przyjeżdżał pierwszy raz
startować w polskiej lidze, jeździli z jego tatą lekko zdezelowanym dostawczym
fiatem. Części zamienne, jakie znajdowały się na pace wyszukiwało się na
wyczucie, bowiem plątanina wszystkiego co tam się znajdowało przypominała
sytuację, jak na tureckim bazarze. Aczkolwiek mimo tego artystycznego nieładu
talent i potencjał zawsze tam był. Jeszcze za juniora był blisko złota na swojej
ziemi. Na Ullevi w 1991 roku zakończyło się na srebrze i szczerej młodzieńczej
breakdance’owej ewolucji na plecach. Uporządkowanie wielu spraw, upór i
konsekwencja dały pierwszy tytuł w wieku 24 lat, kiedy przed duńską
publicznością pognębił Hansa Nielsena w Vojens. Na dodatek zrobił to w biegu
dodatkowym, wyprzedzając Profesora na dystansie. Był to moment tak samo ważny
dla rozwoju jego kariery, jak kolejne trzy sezony Grand Prix, gdzie na 18
turniejów, nie potrafił wygrać żadnego! W pierwszym roku GP był jeszcze drugi za
Wielkim Hansem, ale czwarte miejsca zajmowane w 1996 i 97 wzmogły agresję i
wilczy apetyt na wygrywanie. Skok, jakiego dokonał zimą 97/98 dał mu kolejny
złoty medal i pokazał wielką przewagę mentalną i technologiczną. Ricki miażdżył
rywali wygrywając połowę czyli trzy rundy ówczesnego cyklu. Rok później
dominować zaczął Tomasz Gollob i to jego słynna wrocławska kontuzja ułatwiła
zgarnięcie trzeciego złota Szwedowi. Choć on sam twierdzi, że był w stanie
wygrać złoto, nawet gdyby Tomek był zdrów jak ryba. Za zwycięstwo dostawało się
wtedy 25 punktów, za drugie 20. Przewaga Golloba przed ostatnią rundą w Vojens
wynosiła 4 oczka.
Tony wspominał, że ich wzajemna rywalizacja strasznie go nakręcała. – Ja byłem w
Polsce tym złym, a Tomek odwrotnie, był złym chłopcem u nas, w Szwecji. Nasza
rywalizacja elektryzowała kibiców, była dobra dla telewizji, mediów, sponsorów.
No i nas samych.
Rickardsson ciągle rywalizował z Gollobem, ale na horyzoncie pojawiali się coraz
to nowi pretendenci do najwyższych zaszczytów. Mistrzowski tron zajął Rickiemu
najpierw Anglik Mark Loram, a później coraz wyżej głowę podnosili Nicki Pedersen
i Jason Crump. To walcząc z nimi o kolejne korony Szwed zasłużył sobie na miano
wizjonera, kreatora, wielkiego twórcy. Zabrał do siebie najlepszych polskich
mechaników, a przewagi technologicznej szukał u największych w motosporcie. Już
od 2001 roku korzystał z amortyzatorów Ohlinsa. Najpierw adaptował części
używane przez Team Arrowsa z Formuły 1, a potem dochrapał się amortyzatora
zaprojektowanego i wykonanego specjalnie dla niego. Specjalnie dla niego Regina
zrobiła nowatorski 62-ogniwkowy łańcuch. Kilkanaście kilo różnych gratów kupił
od odchodzącego Rickardssona Rafał Dobrucki. – Zębatki Talona, wyglądały, jak
zwykłe, ale były lepsze. Nie do zniszczenia. Sprężyny do sprzęgieł wyglądały
zwyczajnie, ale były bardziej długowieczne. On dbał o detale, wszystko miał
lepsze. Najlepsze!
Cały czas coś zmieniał, nadawał kierunki rozwoju tego sportu, a napędzało go to,
że chciał być zawsze krok przed rywalami. Największym hitem, w końcowej fazie
startów Rickardssona było jednak pozyskanie do współpracy Penske. Inżynierowie
tej firmy odnoszącej wówczas zawrotne sukcesy m.in. w podwoziach do Indy Carów,
najpierw się śmiali, ale po kilku przymiarkach zrobili w końcu rewolucyjną ramę
do motocykla żużlowego. Specjalny system regulacji przedniej części, oraz
elastyczność i sprężystość tylnej dawała Rickardssonowi w 2005 roku taką
przewagę, że szóste złoto wygrał w cuglach o czym było już we wstępie. Rama
Penske kosztowała 10 razy więcej niż standardowa jawowska używana przez
większość konkurentów. Ale dla Szweda miała wartość zdecydowanie większą. Nikt
inny nie miał po prostu takiego cacka. Zarówno wtedy, jak i po zakończeniu
kariery przez Tony’ego nikt jej sekretów nie zgłębił. Wszystkie ramy trafiły z
powrotem do angielskiej fabryki i tyle je widzieli. Chociażby na tym przykładzie
widać, jak ekskluzywnym klientem był wielki Ricki.
Obok ligi szwedzkiej i polskiej Tony skutecznie rywalizował w lidze angielskiej. Pierwszy kontakt z Wyspami miał miejsce po pierwszym sukcesie w IMŚ. Ówczesny menadżer brytyjskiego zespołu Ipswich, John Louis nakłonił Rickardssona do startu w zespole "Wiedźm", których barw bronił przez sześć sezonów. Sięgając po złoto mistrzostw kraju w 1998 roku "Wiedźmy” miały prawdziwy dream team. W drużynie obok Rickardssona startowali również: Scott Nicholls, Chris Louis oraz Tomasz Gollob. To właśnie późniejszy Mistrz z Polslki, stał się na lata wielkim rywalem Szweda. Pamiętny bój stoczyli w 1999 roku. Rickardsson miał wtedy na koncie już dwa złote medale IMŚ. Choć Szwed marzył o trzecim krążku z najcenniejszego koloru, to Tomasz Gollob zmierzał po mistrzowski tytuł. Pamiętna kontuzja, którą Polak odniósł we Wrocławiu, pokrzyżowała mu jednak plany. Ostatecznie Gollob na złoto musiał czekać jeszcze jedenaście lat, a z tytułu cieszył się Rickardsson. Oprócz zespołu Ipswich zawodnik ścigał się dla piratów z Pool.
Tony zasłynął w świecie żużlowym jako ten który mieszkał w domu na kółkach. Zanim jednak do tego doszło na mecze do Polski przyjeżdżał w towarzystwie swojego ojca starym, zniszczonym fiatem ducato. Dziennikarze i manedżerowie żużlowi wspominają, że rodzina wyglądała niczym cygański tabor. Brak lepszego środka transportu wynikał zapewne z braku odpowiednich środków finansowych. Zawodnik w 2006 roku w brytyjskiej prasie mówił, że do 1995 roku polegał głównie na sponsorach, nie mógł więc liczyć na większe dochody. W kolejnych latach mocno wspierała go firma Swedish Match, która swojego przedstawiciela nie mogła wybrać lepiej. Zawodnik uwielbiał bowiem żuć produkowany przez nią tytoń, zawsze miał robić dla siebie najmocniejsze porcje. Z czasem jednak sportowy status i wartość zawodnika zmieniła się i firmy Volvo czy Mercedes konstruowały dla Szweda specjalne autobusy, które służyły Mistrzowi za dom, warsztat i środek lokomocji.
Szwed karierę zakończył w 2006 roku. Jeszcze rok wcześniej sięgnął po swoje
ostatnie złoto, które tak samo, jak pierwsze oraz młodzieżowe sukcesy świętował
kręcąc bączki na torze. Jego celem była kolejna wygrana i zdystansowanie Ivana Maugera.
Tymczasem "Ricki” sezon rozpoczął dość słabo, a w rozgrywkach dominował
Australijczyk Jason Crump. Podczas Grand Prix w Kopenhadze Rickardsson upadł na
tor. Dokończył zawody, następnego dnia wystartował w polskiej lidzie, jednak nie
czuł się dobrze. Lekarze mieli zauważyć w jego mózgu niepokojące efekty
wieloletnich kontuzji. Ich ostrzeżenia okazały się na tyle poważne, że Szwed
zdecydował się zrezygnować z “czarnego sportu”. 1 sierpnia 2006 roku zakończył
karierę. Kontynuował jednak starty w wyścigach samochodowych, w których nie
odniósł aż tak dużych sukcesów. Szybkie samochody od zawsze były drugą jego pasją
i na występy skandynawskiej serii Porsche Carrera Cup był niejako skazany. Szukający nowego zajęcia Rickardsson wykorzystywał również swoją medialną sławę
oraz sporą charyzmę. Pojawił się nawet w szwedzkiej wersji "Tańca z Gwiazdami”,
w której wywalczył drugie miejsce. Na parkiecie poznał również tancerkę Christinę, która została jego drugą żoną. Z pierwszą wcześniej rozstał się z
klasą, zostawiając kobiecie dom, a sobie kupując drugi w okolicy, żeby utrzymać
kontakt z dziećmi.
Większość kibiców wspomina Rickardssona jako niedostępnego mistrza, którego nic
nie mogło wytrącić z równowagi. Faceta, chłodno kalkulującego, nie odczuwającego
emocji. Tymczasem zagadnięty o to przy okazji w parkingu, z uśmiechem
odpowiedział, że po prostu umie się "wyłączyć" i w parku maszyn myśli tylko o
jednym - zwycięstwie. Był perfekcjonistą i tytanem pracy, choć w towarzystwie
potrafił błysnąć niekonwencjonalnymi zagraniami. Gdy startował w barwach
gorzowskiego "Pergo" w klubowym ogródku potrafił na zaimprowizowanej drewnianej
scenie zatańczyć break dance’a, innym razem jak wytrawny aktor odegrał
pantonimę. Podczas rozstania ze swoim długoletnim mechanikiem, wraz z ówczesnym
prezesem klubu, odśpiewał mu w podzięce przy wszystkich zaproszonych gościach
"Sto lat" w trzech językach. Wielbiciel golfa i maniak żucia liści tytoniu jak
nikt inny inwestował w sprzęt. Jako jeden z pierwszych przesiadł się na silniki
o poziomej konstrukcji, wprowadził modę na osłony motocykla sięgające, aż do
połowy tylnego koła. Rozbudował swój team do rozmiarów potężnej firmy
przemieszczającej się po Europie wielkim vanem, w którym ta miała warsztat i
mieszkanie do swojej dyspozycji. Sam często podróżował drogą powietrzną, czasami
przebierając się w kombinezon żużlowy w lecącym już helikopterze. Motocykle dla
rozróżnienia nazywał imionami, choć w przeciwieństwie do wymyślnie pomalowanych
kasków, które zachował sobie na pamiątkę, maszyny często sprzedawał. Podczas
treningów nierzadko pod jego motocyklami można było zauważyć rozłożone małe
prześcieradła chroniące by jakakolwiek śrubka nie spadła czasami na beton lub
piach. Jako sześciokrotny IMŚ, do dnia dzisiejszego nie ma prawa jazdy
uprawniającego go do wojaży na motocyklu po drogach publicznych. Prywatnie
uwielbia jeździć sportowym Lotusem i jeść spaghetti bolognese, obowiązkowo z
dużą porcja sosu tabasco. Rickardsson nigdy nie tracił mistrzowskiej klasy. W
Lesznie po upadku podczas pomeczowej jazdy na jednym kole w pozycji jaskółki,
uśmiechnął się i ukłonił rozbawionym kibicom. W 2000 roku podczas bydgoskiej
rundy GP, gdy stało się jasne, że Mark Loram odebrał mu tytuł, w obronę którego
Tony wierzył do ostatniej chwili jako pierwszy podszedł do Anglika i serdecznie
go wyściskał.
Dla mnie Tony w pamięci zostanie, jako ten który
tłumaczył w jednym z wywiadów swoją receptę na sukces: "jeśli chcesz odnieść
sukces w tym sporcie, musisz jeść żużel i srać żużlem. Oddychać żużlem i śnić o
żużlu. Poświęcić mu się w całości".
Ponadto Szwed przez całą karierę był niezwykle zaangażowany w rozwój
technologiczny i w czasie kariery
zachęcał największe fabryki na świecie, do produkowania tylko dla niego
żużlowych podzespołów. Tak było choćby ze słynną ramą produkowaną specjalnie
dla Rickardssona przez angielską fabrykę Penske, która w ówczesnym czasie
odnosiła niesamowite sukcesy produkując podwozia do Indy Carów. Inżynierowie tej
marki przyjęli wyzwanie szwedzkiego mistrza i skonstruowali mu ramę, o której
nikt wcześniej i później nie mógł nawet marzyć. Rama była co prawda
dziesięciokrotnie droższa od tych używanych przez rywali, ale dzięki systemowi
regulacji przedniej części oraz elastyczności i sprężystości tylnej dawała
Rickardssonowi niewiarygodną przewagę, co skończyło się w 2005 r. absolutną
dominacją w cyklu GP i szóstym złotem. Po zakończeniu kariery przez Szweda rama
wróciła do fabryki i nikt więcej już nie korzystał z takiego wynalazku.
Podobnych odkryć było jednak znacznie więcej, bo żużlowiec szukał przewagi
technologicznej praktycznie w każdym elemencie żużlowego motocykla. Większości
odkryć technologicznych nikt nigdy nie zgłębił, a to co udało się
zgłębić, robiło niesamowite wrażenie. Wiadomo choćby o tym, że od 2001 roku
korzystał z amortyzatorów Ohlinsa. Najpierw przeprojektował części używane przez
Team Arrowsa z Formuły 1, a potem doczekał się amortyzatora zaprojektowanego i
wykonanego specjalnie dla niego. Inna z fabryk przygotowała mu zupełnie
innowacyjny łańcuch. Kilka tajemnic Rickardssona odkrył Rafał Dobrucki, który po
zakończeniu kariery przez legendarnego zawodnika zdołał odkupić od niego część
osprzętu. "Jego zębatki wyglądały jak zwykłe, ale były lepsze. Nie do
zniszczenia. Sprężyny do sprzęgieł wyglądały zwyczajnie, ale były bardziej
długowieczne. On dbał o detale, wszystko miał lepsze. Najlepsze!" – wspominał trener reprezentacji Polski.
Szwed zanim jednak stworzył swoją przewagę technologiczną i zrobił coś z
niczego. Błądził i szukał. Legendą owiane zostały kulisy zdobycia przez niego w 1994 roku
pierwszego tytułu indywidualnego mistrza świata. Tuż przed jednodniowym finałem
zawodnik miał ogromne problemy ze sprzętem, ale zdecydował się posłuchać rady Henki Gustafssona i zwrócił się o pomoc do najlepszego ówcześnie tunera na
świecie, Klausa Lauscha. Szanse na powodzenie tej akcji były minimalne, bo
inżynier obsługiwał wtedy dwóch najlepszych zawodników, czyli Hansa Nielsena i
Marka Lorama, a kolejny "podopieczny" nie był mu do niczego potrzebny.
"Byłem
sceptyczny, ale ostatecznie postanowiłem do niego zadzwonić. Klaus powiedział
mi, że przyjedzie do Vojens z sześcioma silnikami. Po treningu Hans i Mark
wybiorą sobie po dwa najlepsze a te, które zostaną, mogę zabrać. Tak zrobiłem.
Wmontowałem je w ramę i dowiozły mnie do pierwszego tytułu indywidualnego
mistrza świata" – wspominał po latach Rickardsson.
W serialu "To jest żużel" - Darek Sajdak były mechanik Tony'ego Rickardssona tak mówił o o mentalności Szweda i o tym, z jakim podejściem Rickardsson meldował się w parku maszyn podczas zawodów: "W żużlu nie ma miejsca na przyjaźnie. Pierwszą rzeczą, którą usłyszałem od Tony’ego Rickardssona zaczynając u niego pracować było to, że kiedy wchodzimy do parku maszyn, inni mają się nas już bać. To jest mentalność zwycięzcy. Wyjeżdża się do wyścigu po to, żeby go wygrać. Tego nikt oficjalnie nigdy nie mówił. Tony potrafił przed zawodami powiedzieć do nas - szykujcie się na wszystko, bo ja to jutro wygram lub skończę z drugiej strony płotu”.
Mimo ogromnej pasji i miłości do żużla, a nawet propozycji powrotu na tor, Szwed nigdy nie zdecydował się wrócić do profesjonalnej rywalizacji. Startował jednak w wyścigach pokazowych podczas turniejów pożegnalnych dawnych kolegów z żużlowego toru. Po występie w turnieju Leigh Adamsa tłumaczył, co zaskakujące, że na tor nie wróci, ponieważ motory stały się coraz szybsze i on zwyczajnie boi się jeździć. Podkreślał, że lepiej czuje się,oglądając rywalizację przed telewizorem. Obietnicę złamał w kolejnym z telewizyjnych programów, w którym spotkał się z legendą szwedzkich biegów narciarskich Gunde Svanem. Mistrzowi olimpijskiemu demonstrował, na czym polega żużel. Z pomocy Rickardssona korzystali również inni żużlowcy – doradzał on Antonio Linbaeckowi, kreowanemu nawet na jego następcę oraz Emilowi Sajfutdinowowi. Temu ostatniemu miał przyrządzić nawet swoje popisowe spaghetti, które uważać ma za potrawę mistrzów. Rickardsson znalazł również nowe dochodowe zajęcie, pracując w firmie swojego wieloletniego sponsora, czyli Swedish Match, gdzie podobnie jak w żużlu, szybko wspiął się po szczeblach kariery i został dyrektorem regionalnym na Europę Wschodnią.
Ostatnie zawody w których Rickardsson oficjalnie pokazał się na motocyklu miały miejsce we wrześniu 2017 roku, w czasie pożegnalnego turnieju Magnusa Zetterstroma w Eskilstunie. Ostatecznie mistrz świata nie dotarł na jego polskie pożegnanie rozgrywane wiosną tego samego roku, co było dla Wielkiego nieobecnego sporym rozczarowaniem, bowiem obaj Szwedzi są zakochani w Gdańsku. Ricki kiedy tylko ma chwilę wolnego zabiera żonę i dzieciaki i przylatuje do swojego gniazdka w dzielnicy Kowale i jak mówił w bliższej lub dalszej przyszłości, gdy przestanie być biznesmenem i przejdzie na zasłużoną emeryturę, wyprowadzi się ze Szwecji z całą rodziną. Jak myślicie, dokąd?
Po latach w jednym z wywiadów sześciokrotny mistrz świata zdradził receptę na swój sportowy sukces: "W uprawianiu żużla pomogła mi kombinacja wielu sportów z przeszłości. Kiedy dorastałem chwytałem się czego tylko mogłem. Graliśmy z kolegami w piłkę nożną, hokeja, tenisa stołowego czy klasycznego. Oczywiście trenowaliśmy te sporty amatorsko. W późniejszym czasie musiałem wybrać jeden ze sportów i stanęło na żużlu. Nie odniosłem wielu juniorskich sukcesów, ale uczyłem się żużla. Niekiedy próbowałem robić to, co obecnie stosują zawodnicy – ograniczyć liczbę startów i więcej trenować. W moim przypadku to jednak nie działało, bo na treningu nie dawałem z siebie stu procent. Kiedy jednak startowałem w wielu miejscach, w wielu ligach i turniejach indywidualnych, to procentowało. Jako młody zawodnik nie miałem wsparcia finansowego rodziców. Oczywiście dawali mi co tylko mogli, ale mój sprzęt nie był z najwyższej półki. Role się odwróciły, gdy zostałem profesjonalistą i zacząłem zarabiać. Wówczas inwestowałem w sprzęt i zacząłem wygrywać".
I niech te słowa pozostaną wskazówką dla młodych wschodzących gwiazd, które być może marzą o zdetronizowaniu Szweda w ilości zdobytych tytułów IMŚ.
W roku 2023 do życia powołano cykl wyłaniający IMŚ
w miniżużlu, a ambasadorem i został właśnie Tony Rickardsson, który mocno
zaangażował się popularyzację żużla wśród najmłodszych. Szwed zaprojektował
motocykl, który miał rozwiązać większość problemów dyscypliny, bowiem nowy
motocykl, był kompromisem pomiędzy zachowaniem charakterystyki i mocy docelowych
motocykli żużlowych, a maksymalnym zmniejszeniem kosztów uprawianie sportu wśród
najmłodszych. Motocykl z czterosuwowym silnikiem Daytona 190 cc miał być używany
przez 11-13-latków i stać się główną maszyną podczas rywalizacji w cyklu SGP4.
Pierwszy turniej w ramach SGP4 odbył się przy okazji GP Szwecji w Malilli (15
lipca), a młodzież ścigała się na torze treningowym Skrotfrag Arena.
"Najsłabszym punktem żużla jest właśnie to, że trudno wejść do tego sportu.
Trzeba mieć zdolnych rodziców, albo duże pieniądze. Teraz proponujemy sprzęt
ogólnodostępny we wszystkich krajach, który zmniejszy próg wejścia do tej
dyscypliny. Gwarantuję, że maszyna wygląda i jeździ jak duży motocykl, ale jest
dużo tańszy w eksploatacji. Silnik Daytona kosztuje 1,1 tysiąca euro. Cały
motocykl będzie można więc kupić za około 4,5-5 tysięcy euro. To ekstremalnie
niska cena za tak dobry sprzęt. Poza tym można kupić motocykl crossowy, wyjąć z
niego silnik i korzystać z niego w motocyklu żużlowym. To ciekawy pomysł, który
może sporo zmienić. Silniki wciąż oczywiście będą potrzebowały serwisów, ale nie
co 50 minut pracy, jak to było do tej pory, ale co 10-15 godzin pracy. To w
praktyce oznacza, że serwisy będą odbywały się raz w roku i będą polegały na
sprawdzeniu olejów i filtrów. Konstrukcja jest maksymalnie uproszczona, bo żużel
na tym poziomie ma być przede wszystkim zabawą dla dzieci i tanim wydatkiem dla
rodziców" - mówi w Tony Rickardsson.
Przy tak znikomych kosztach promotor Grand Prix, spółka Discovery
zainwestowała w produkcję mini 20 motocykli, które miały udowodnić, że
inicjatywa ma szansę na realizację w większej skali i przyczynić się do większej
promocji dyscypliny wśród młodych chłopaków. Pomysł przynajmniej w teorii
wydawał się genialny i mógł rozwiązać nie tylko wiele problemów wśród juniorów,
ale także seniorów, bo w wielu krajach nawet zawodowcy mieli kłopot z
finansowaniem drogich serwisów u czołowych tunerów. Produkt zaproponowany przez
Rickardssona był jednak dedykowany na początkowym etapie tylko dla najmłodszych
i nie prowadzono żadnych prac nad podobnymi rozwiązaniami dla silników o
pojemności 500 ccm.
Osiągnięcia
1994/2; 1997/2; 1999/3; 2001/1; 2003/2; 2004/1; 2005/1 | |
IMŚ | 1991/2; 1992/15; 1993/14; 1994/1 |
IMŚ GP | 1995/2; 1996/4; 1997/4; 1998/1; 1999/1; 2000/3; 2001/1; 2002/1; 2003/3; 2004/2; 2005/1; 2006/14(po 5 turniejach zakończył karierę) |
IMŚJ | 1990/2 |
DMŚ | 1991/2; 1992/2; 1993/3; 1994/1; 1995/4; 1997/3; 1998/2; 2000/1 |
DPŚ | 2001/3; 2002/3; 2004/1; 2005/2 |
MŚP | 1992/3; 1993/1 |
IPE | 1991/5 |
Kluby w lidze polskiej
1991 | 1992 | 1993 |
1994- -1996 |
1997- -1998 |
1999- -2000 |
2001- -2203 |
2004- -2006 |
Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon | mecze | biegi | punkty | bonusy |
Średnia biegowa |
Miejsce w ligowym rankingu |
2001 | 19 | 98 | 218 | 13 | 2,357 | 5 |
2002 | 17 | 85 | 217 | 4 | 2,600 | 2 |
2003 | 18 | 86 | 199 | 10 | 2,430 | 3 |
W biografii zawodnika wykorzystano fragmenty artykułu
Piotra Olkowicza
jaki ukazał się w portalu
www.sportowefakty.pl
Zdjęcia zostały nabyte
na stadionowym stoisku z pamiątkami