JONSSON Christer Per
Szwecja


Urodzony: 21.03.1966, Sztokholm, Szwecja

Jeden z najlepszych zawodników w historii sportu żużlowego. Urodził się 21.03.1966 w Sztokholmie. Sportami motorowymi interesował się od najmłodszych lat. W żużlowej karierze pomógł mu ojciec, który wraz z przyjaciółmi wybudował w okolicy stolicy Szwecji mini tor, na którym Per wraz ze swoimi kolegami uczył się żużlowego alfabetu. Na początku była to jazda na motocyklach o pojemności 50 cm sześciennych. Jest to typowe wejście do wielkiego światowego żużla dla zawodników szwedzkich. Początki sportowej kariery nie należą do łatwych. Pierwszy prawdziwy motocykl żużlowy o poj. 500 cm sześciennych - czeską Jawę - Per otrzymał od ojca, ale z chwilą rozpoczęcia startów na torach angielskich w 1984r. 18-letni wówczas Jonsson zmuszony był korzystać z pomocy finansowej swojego macierzystego klubu - Gettingarny. Na sukcesy sportowe nie trzeba było długo czekać. Wrodzony talent i systematyczna praca przy motocyklach szybko dały pierwsze sukcesy.
Już w następnym został mistrzem Europy juniorów zwyciężając w Abensbergu z kompletem punktów.

W wieku siedemnastu lat podpisał swój pierwszy kontrakt z macierzystym klubem Getingarna Sztokholm, a już rok później dostrzeżony przez angielskich działaczy zaczyna naukę speedway’a w brytyjskim klubie Reading. "Długi", jak mawiali na niego z racji wzrostu przyjaciele i kibice, dzięki startom w dwóch ligach niemal od początku swojej kariery staje się wyróżniającym się juniorem na świecie, czego potwierdzeniem jest wywalczony w 1985 roku w niemieckim Abensbergu pierwszy poważny tytuł – Indywidualne Mistrzostwo Europy Juniorów. Sukces nie może zostać niezauważony przez szwedzką federację. Już jako dziewiętnastolatek trafia do reprezentacji Szwecji, która po latach posuchy na arenie światowej ma w niedalekiej przyszłości nawiązać do jeszcze pamiętanych zwycięstw i udanych występów Andersa Michanka czy Tommy Janssona z poprzedniej dekady. W tym samym roku wystąpił również w finale DMŚ w Long Beach, w którym drużyna Trzech Koron wystąpiła po ośmioletniej przerwie.
Dwa lata później zakwalifikował się do jedynego w historii dwudniowego finału IMŚ w Amsterdamie, w którym zajął wysokie piąte miejsce zdobywając w łącznej punktacji 22 pkt. Swoje osiągnięcia powtórzył rok później na torze Ole Olsena w Vojens. Zwyciężył ponadto w trzeciej edycji Pucharu Mistrzów rozgrywanym w jugosłowiańskim Krsko. Wspólnie z kolegami z drużyny Conny Ivarsonem, Jimmy Nielsenem i Henrikem Gustafssonem zdobył brązowy medal DMŚ na kalifornijskim torze w Long Beach. Na zakończenie sezonu wygrał w Pardubicach prestiżowy turniej Zlata Prilba.
Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku to eksplozja talentu młodego Szweda, który po porywającym wyścigu barażowym z Shawnem Moranem w 1990 roku na angielskim torze w Bradford zdobywa tytuł Indywidualnego Mistrza Świata, przełamując tym samym wieloletnią dominację Duńczyków w tych rozgrywkach. Swoją bardzo mocną pozycję w światowej hierarchii potwierdza dwa lata później, gdy we Wrocławiu tylko z powodu pierwszego kompletnie nieudanego wyścigu zostaje pierwszym wicemistrzem świata. Z czasem na ścianach jego domu wisi bardzo okazała kolekcja medali MŚ i pucharów przywiezionych z najważniejszych turniejów indywidualnych

Od początku swojej kariery Per Jonsson jeździł na Jawie. Z tą stajnią przez pewien okres swojej kariery związany był kontraktem będąc jeźdźcem fabrycznych zakładów z Divisowa. Jednak od roku 1990 zdecydował się przesiąść na konstrukcję Włocha Giusseppe Marzotto. W tym też roku w finale IMŚ w Bradford odniósł swój największy sukces - został indywidualnym mistrzem świata.
Do indywidualnych sukcesów w 1990 "Długi" Per dorzucił jeszcze tytuł mistrza ligi angielskiej, jaki wywalczył z zespołem Reading. Jako mistrz nie musiał już zaciągać kredytów. Sponsorzy sami zaczęli składać oferty. Głównym sponsorem Pera było towarzystwo samochodowe Malarvik. To ono zakupiło dla niego sprzęt najwyższej klasy, gwarantujący osiąganie światowych wyników.

Przemiany polityczne i rozkwit rozgrywek ligowych w Polsce we wczesnych latach dziewięćdziesiątych powodują, że nad Wisłę trafiają najlepsi żużlowcy na świecie. Nie mogło być inaczej z Jonssonem, który był łakomym kąskiem na transferowej giełdzie. Pomimo kuszących propozycji z różnych klubów. W tej sytuacji okres zimowy 1990/1991 okazał się wyjątkowo gorący. Wielu zawodników zmieniło swoje dotychczasowe kluby, jednak największą sensacją był fakt, iż aktualny mistrz świata podpisał kontrakt na występy w drużynie z aniołem na plastronie - Apatorem Toruń.
W pierwszym sezonie startów na polskich torach Jonsson wystąpił we wszystkich meczach ligowych drużyny toruńskiej uzyskując wysoką średnią biegową 2,467 i walnie przyczyniając się do zdobycia III miejsca. Na swój pierwszy mecz zawodnik przyjechał ze swoim mechanikiem dzień wcześniej. Wówczas między Polakami, a Szwedami istniała spora bariera językowa, również w hotelach. Zawodnik nie chciał ryzykować błądzenia się po mieście, więc spał w aucie. Z czasem jednak Toruń stał się drugim domem dla Szwedzkiego Mistrza, który z miejsca stał się ulubieńcem toruńskich kibiców. Fani pokochali go, już po pierwszych jego derbach, w których zdeklasował braci Gollobów i Rickardssona. Jonsson nigdy nie był naburmuszona gwiazdą, po każdym udanym wyścigu robił rundę honorową i bawił się na torze razem ze swoimi fanami. Był profesjonalistą i wzorem dla kolegów z drużyny, często pomagał im w trakcie wyścigu oraz w warsztacie. Uśmiechnięty i odróżniający się od innych zawodników przywiązaniem do klubowych barw (W Polsce jeździł tylko dla Torunia, w Anglii dla Reading, a w Szwecji z wyjątkiem jednego sezonu zawsze dla klubu ze Sztokholmu) wprowadził dużo kolorytu na polskie stadiony.
W kolejnych latach Per wspólnie z Jimmy Nilsenem i Henrikiem Gustafssonem w MŚP powtórzył wynik sprzed dwóch lat zdobywając w finale w Poznaniu tytuł I wicemistrza. Sezon 1992 był dla reprezentanta Trzech Koron równie bogaty w sukcesy jak poprzednie. Zdobył srebrne medale w IMŚ i DMŚ oraz brąz w MŚP. Po rocznej przerwie powrócił na wyspy brytyjskie. Reprezentując barwy Reading zdobył wraz z kolegami mistrzostwo ligi uzyskując najwyższą średnią meczową. W Polsce, z drużyną Apatora powtórzył sukces sprzed roku.

Rok 1994 roku miał być jego rokiem. Zaczął wybornie, w lidze polskiej rzadko tracił punkty i z wielką łatwością awansował do półfinału mistrzostw świata, który miał być rozegrany w jakże szczęśliwym dla niego Bradford. Liga również rozpoczęła się obiecująco od dobrych występów w Polsce, Szwecji i Anglii. Z łatwością zakwalifikował się do półfinału światowego IMŚ w Bradford.

26.06.1994r. na mecz derbowy do Bydgoszczy wybrał się ogromnie skoncentrowany. Po raz kolejny chciał poprowadzić "Anioły" do zwycięstwa nad odwiecznym rywalem z Bydgoszczy. W pierwszych trzech seriach nie znalazł pogromcy, odjeżdżając rywalom już na stracie. Upalna pogoda dała się we znaki żużlowcom obu ekip, którzy bez pardonu, na pograniczu faulu walczyli w każdym wyścigu. Do dwunastego wyścigu wyjechał w parze z obiecującym Krzysztofem Kuczwalskim, a za rywali miał Zdzisława Ruteckiego i Waldemara Cieślewicza. Startując z czwartego toru troszeczkę spóźnił start i wszedł równo z całą trójką zawodników na pełnym gazie w pierwszy wiraż, z którego nigdy już nie wyjechał. Nie starczyło dla niego miejsca przy bandzie, został uderzony motocyklem i wgnieciony w bandę. Cały stadion zamarł, bo Jonsson nie podnosił się z toru i nie mógł się w ogóle poruszyć. Natychmiast został przewieziony do bydgoskiej kliniki, gdzie wykonano operację połamanego kręgosłupa. Wkrótce lider Torunia został przetransportowany samolotem do Szwecji, gdzie po żmudnej rehabilitacji i kolejnej operacji zdołał usprawnić swoje ręce oraz usiadł na wózek inwalidzki. Uraz kręgosłupa spowodował, że wielokrotny mistrz i wicemistrz świata, człowiek cieszący się wielkim uznaniem, stanowiący wzór dla młodzieży, potrafiący przyciągać tłumy już nigdy nie usiądzie na żużlowym motocyklu, nigdy nie wyjedzie na żużlowy tor.

 

 

 

TEN WYPADEK ZMIENIŁ MU ŻYCIE. CZUŁ SIĘ JAK W TRUMNIE! SERCE TRZY RAZY PRZESTAŁO BIĆ
ARKADIUSZ ADAMCZYK dzisiaj 12:14 Przegląd Sportowy
Ten tekst przeczytasz w 6 minut
FACEBOOK
TWITTER
E-MAIL
KOPIUJ LINK
Żużel. Spędził w polskiej lidze tylko niespełna 4 sezony, a był, jest i będzie legendą Apatora Toruń. Mistrz świata z 1990 r., znakomity zawodnik, niesamowity walczak. Mimo wysokiego wzrostu imponował techniką, czym zachwycał kibiców. Miał przed sobą jeszcze wiele lat kariery, ale wszystko przerwał fatalny wypadek podczas derbów Pomorza. Per Jonsson w wieku 28 lat został przykuty do wózka inwalidzkiego, ale i tak może się cieszyć, że żyje. Podczas operacji trzy razy ustała u niego akcja serca.
Żużel. Czuł się jak w trumnie! Serce trzy razy przestało bićFoto: Łukasz Trzeszczkowski / Przegląd Sportowy
Per Jonsson
‹ WRÓĆ
Dokładnie 28 lat temu Per Jonsson podczas derbów Pomorza między Polonią Bydgoszcz i Apatorem Toruń uderzył w drewnianą bandę tuż po starcie do 12. biegu.
Cudem zdążył na prom ze Szwecji do Polski by dotrzeć na to spotkanie, jak się okazało ostatnie w jego karierze.
Pilna operacja uratowała mu życie, ale sprawiła, że na zawsze został przykuty do wózka inwalidzkiego.
- To jego kolega klubowy, Krzysztof Kuczwalski wyprowadzał całą stawkę w płot - oskarżał opiekun bydgoskiej Polonii, Władysław Gollob.
A szwedzkie gazety skrytykowały polskich żużlowców, pisząc wprost o "polskich szaleńcach".
W Toruniu nigdy nie zapomnieli o swojej legendzie. Od 12 lat ulica prowadząca do Motoareny nosi miano Pera Jonssona.
Kibice Apatora Toruń mogą tylko wzdychać rozrzewnieniem, bo dziś takich obcokrajowców jak Per Jonsson już nie ma. Wystarczy rzut oka na statystyki. W debiutanckim sezonie 2,467 pkt/bieg, a potem kolejno: 2,585, 2,526 i 2,655!

PODOBNE ARTYKUŁY
Michelsen wciąż walczy z bólem. Wraca na tor, którego nie lub...Włamano się do siedziby Wybrzeża! Co z meczem z Falubazem?
Był walczakiem, za to go kochali!

W Toruniu podpisał kontrakt, będąc aktualnym mistrzem świata. Tytuł wywalczył na torze w Bradford, po dodatkowym wyścigu z Shawnem Morranem (potem Amerykaninowi odebrano srebro za doping - przyp. red.). Wcześniej był mistrzem świata juniorów, wicemistrzem globu w parach i dwukrotnym brązowym medalistą w drużynie. W sumie seniorskich krążków imprez rangi mistrzostw świata zdobył 11, w tym dwa złote (drugi w parach w 1993 r.). Mógł być jeszcze raz mistrzem indywidualnie, ale musiał się zadowolić srebrem, bo po ulewie, lepiej na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu czuł się Gary Havelock.

Jonsson nigdy nie był wybitnym startowcem, ale straty poniesione pod taśmą nadrabiał efektownymi akcjami na dystansie. - I tacy zawodnicy, w moim odczuciu, wzbudzają większą sympatię. Per był walczakiem. Z motocyklem potrafił zrobić wszystko. Czytał tor lepiej niż ktokolwiek inny. Należy podkreślić, że jeździł inteligentnie. Świadczyć może o tym fakt, że było wiele wyścigów, które potrafił tak rozegrać, by atak pozostawić na ostatni łuk. Jednocześnie szukał błędów rywali, ale każdy ruch na torze miał zaplanowany - już jakiś czas temu scharakteryzował Jonssona Jacek Gajewski, były menedżer ekstraligowych drużyn, a prywatnie przyjaciel Szweda. - Mamy stały kontakt. Rozmawiamy przynajmniej raz na 2-3 dni - dodał.

Ledwo zdążył na prom

Gajewski był jednym z członków toruńskiego zespołu, którzy po wypadku Szweda wbiegli na tor stadionu bydgoskiej Polonii. - Wtedy zdałem sobie sprawę, że sytuacja jest poważna. Bywają wypadki, które wyglądają gorzej. Ten Pera nie wyglądał z trybun na taki, który będzie za sobą niósł mocno negatywne konsekwencje. Na początku wydawało mi się, że wszystko będzie okej i Per za chwilę się podniesie - przyznał.

Jak często bywa w takich przypadkach do wypadku Jonssona w ogóle mogło nie dojść. Dzień przed zawodami miał w Szwecji rodzinną uroczystość, nie chciało mu się jechać, wolał został z domu w dziećmi. W końcu całą rodziną wybrali się na zawody, ale podczas podróży mieli trochę problemów i na prom zdążyli tuż przed jego zamknięciem.

Drut prawie odciął mu głowę!

Potem wydawało się, że mecz może zostać przerwany, bo warunki torowe były bardzo trudne, a spotkanie obfitowało w upadku. W 9. wyścigu niebezpiecznie upadł inny zawodnik Apatora, Sławomir Derdziński. - Wypadłem z boksu, żeby zobaczyć, co się dzieje ze Sławkiem, który nadal leżał nieruchomo na torze. Rzadko płaczę, ale teraz nie mogłem powstrzymać łez. Krzyknąłem, że mam to wszystko w dupie. Stalowy drut prawie odciął Sławkowi głowę! - wspominał Jonsson w swojej biografii "Per Jonsson. Wspomnienia z żużlowych torów”.

- Mecz został przerwany, czekaliśmy dwie godziny - przypomniał Szwed, który do swojego czwartego startu (w trzech pierwszych był niepokonany) wyjechał razem z Krzysztofem Kuczwalskich, mając za przeciwników Zdzisława Ruteckiego i Waldemara Cieślewicza.

Startujący spod płotu Jonsson nie wygrał startu na tyle, żeby założyć się na resztę stawki i uciec do przodu. Cała czwórka weszła w pierwszy łuk bardzo równo. Kuczwalski nieco poszerzył tor jazdy, w efekcie trącił Cieślewicza, a ten puścił motocykl i upadł, pociągając za sobą Jonssona.


- Zawodnik gospodarzy, który startował obok mnie (Waldemar Cieślewicz – przyp. red.), przez chwilę jechał równo ze mną. W pewnym momencie wyniosło go jednak w moją stronę tak bardzo, że zabrakło miejsca między nim a ogrodzeniem. Próbowałem się oczywiście wysforować do przodu, ale zabrakło mi dosłownie pół koła. Tor był zbyt śliski, żeby można było zredukować i szybko zmniejszyć prędkość. Przeciwnie, nadawał motocyklom jeszcze więcej prędkości. Poczułem uderzenie od tyłu i motocykl uderzył prosto w ogrodzenie. Ja też na nie wpadłem, a potem moja maszyna wpadła na mnie. Przez moje ciało przeszła gorąca fala i poczułem mrowienie w palcach. Nie mogłem się poruszyć. Próbowałem wykonać jakiś ruch rękami i nogami, żeby sprawdzić, czy jestem cały. Bez rezultatu - wspominał Szwed.

Gollob zwalił winę na żużlowca Apatora

- To nie była moja wina, że Per tak nieszczęśliwie uderzył. Jadąc z nim, razem, wszystko było w porządku. Żadnego bliskiego kontaktu nie mieliśmy. Tylko czuliśmy się wzajemnie. Gdy jednak Krzysztof (Kuczwalski - przyp. red.) wjechał we mnie dwoma kołami, to ja już się nie ratowałem, tylko puściłem motor, żeby on sobie pojechał, żebym ja się uratował. No i.. stało się - tłumaczył się przed kamerą Cieślewicz.

Znacznie radykalniejszy w ocenie całej sytuacji był opiekun Polonii, Władysław Gollob. - - W tym wyścigu najwyraźniej Kuczwalski wyprowadzał stawkę w płot. To, że ucierpiał Per Jonsson jest wynikiem takiej postawy - mówił.

Chociaż cała kraksa nie wyglądała szczególnie groźnie, to Jonsson nie podniósł się już z toru o własnych siłach. Założono mu kołnierz ortopedyczny, umieszczono w karetce, która natychmiast zawiozła go do bydgoskiej kliniki. Diagnoza była tragiczna - złamany kręgosłup.

Trzy razy stanęło mu serce!

Szwed chciał się poddać operacji w ojczyźnie, ale jego stan nie tylko nie pozwalał na transport, a wręcz zagrażał jego życiu. Od razu trafił na stół operacyjny, a bydgoskim lekarzom udało się wygrać walkę o jego życie, chociaż podczas operacji trzy razy ustała mu akcja serca!

W szwedzkich mediach oberwało się Polakom. Żużlowców oskarżano o bandycką jazdę, krytykowano również stan toru w Bydgoszczy. „Jeżdżą jak szaleni”, „Tor w Bydgoszczy to pewna katastrofa” – grzmiały tamtejsze media, a o „bydgoskiej corridzie” pisały również gazety w naszym kraju.

Szwed jednak wcale nie obraził się na żużel. Pierwszą rzeczą o jaką zapytał delegację Apatora, która odwiedziła go w szpitalu po operacji, był wynik meczu. Zespół z Torunia wygrał 46:44, a Szweda udanie zastąpił z rezerwy Wiesław Jaguś. To było znamienne, bo w przyszłości miało okazać, iż okazał się on równie wielkim "walczakiem" co Jonsson, a co za tym idzie kolejnym idolem toruńskich fanów.

Czuł się jak w trumnie

Dwa dni po wypadku Jonsson został przetransportowany do Sztokholmu, gdzie z jego płuc usunięto płyn. W książce opisał, że czuł się tak, jakby krojono mu brzuch nożem. Następnie trafił do szpitala w Göteborgu pod opiekę dr Larsa Sullivana, specjalizującego się w urazach kręgosłupa.

- W sali było bardzo ciepło. Miałem nocne koszmary. Chciałem opuścić swoje ciało. Wpadłem w panikę, bo nie mogłem się poruszać. Leżałem jakby w trumnie – wyznał Jonsson w swojej autobiografii. - Czułem jak przez moje ciało przechodzą na przemian fale zimna i ciepła. Musiałem być chłodzony okładami z lodu – dodał.

Żużlowiec otrzymywał dziennie setki listów z wyrazami wsparcia. Odwiedzali go koledzy z toru, czy byli żużlowcy jak trzykrotny mistrz świata Erik Gundersen, który doznał złamania kręgosłupa pięć lat wcześniej na torze Bradford i został przykuty do wózka inwalidzkiego.

Jonsson nie chciał się pogodzić z podobnym losem. - Nie dopuszczał wówczas myśli, że może być niepełnosprawny. Cały czas walczył i próbował różnych metod leczenia - wspominał Gajewski.

W Toruniu pamiętają!

W końcu musiał zaakceptować to co się stało. Został przy żużlu. Został menedżerem szwedzkiej drużyny Rospiggarny Hallstavik, był też komentatorem szwedzkiej telewizji.

- Per mieszka w Szwecji, a to państwo jest bardzo przyjazne dla ludzi niepełnosprawnych. Może liczyć na pomoc rządu. Co więcej, nie pozostaje także bierny zawodowo, bowiem pracuje w salonie motocyklowym. Motoryzacja wciąż jest bliska jego życiu. Nadto został dziadkiem i dużo czasu poświęca wnuczkom – opowiadał przed rokiem Gajewski.

W Toruniu o nim nie zapomniano. W niespełna rok po jego wypadku (23 kwietnia) zorganizowano jego benefis, który wygrał Simon Wigg. Wielokrotnie zapraszano go na mecze toruńskiej drużyny, a projekt słynnej Motoareny (geometrię i profil toru) konsultowano właśnie z nim.

8 kwietnia 2005 r., na wniosek toruńskiego klubu, prezydent miasta Michał Zaleski odznaczył „Długiego Pera” Honorowym Medalem Thorunium przyznawanym osobom szczególnie zasłużonym dla miasta, a 21 stycznia 2010 r. Rada Miasta Torunia stosunkiem głosów 20 do 3 przyjęła obywatelski projekt uchwały o nazwaniu imieniem Pera Jonssona ulicy łączącej Szosę Bydgoską z Motoareną.

 

 

 

 

 

 

 

Reprezentował Kluby:
    Getingarna Sztokholm 1983-1987, Bysarna Visby 1988 - DMSwe, MSwePK, Getingarna Sztokholm 1989-1993, Rospingarna Hallstavik 1994
   
Reading 1984-1990, 1992-1994
    Apator Toruń
1991-1994

Osiągnięcia:
    Indywidualne Mistrzostwa Świata: 1987 - (V), 1988 - (V), 1990 - (I), 1991 - (IX), 1992 - (II), 1993 - (IX)
        Drużynowe Mistrzostwa Świata:
1985 - (IV), 1986 - (IV), 1988 - (III), 1989 - (III), 1991 - (II), 1992 - (II), 1993 - (III)
                Mistrzostwa Świata Par: 1985 - (V), 1988 - (V), 1989 - (II), 1990 - (IV), 1991 - (II), 1992 - (III), 1993 - (I).
                    Indywidualne Mistrzostwo Europy Juniorów: 1985
                                Indywidualny Puchar Europy: 1988

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon mecze biegi punkty bonusy Średnia
biegowa
Miejsce w
ligowym rankingu
1991 14 75 181 4 2,467 3
1992 10 53 130 7 2,585 4
1993 7 38 94 2 2,526 5
1994 6 29 76 1 2,655 nklas

Tekst: Wiesław Banaszkiewicz. (www.speedway.torun.pl)

                       

               

               

               

                       

                       

       

 

Zdjęcia zostały nabyte
na stadionowym stoisku z pamiątkami
Ostatnie zdjęcie pochodzi z portalu społecznościowego

26 czerwca 1994 runda 11 DMP
Polonia Bydgoszcz - Apator Toruń

ostatni wyścig Pera Jonssona

(...) Wróciłem do Torunia, o 10.00 rano znów byłem w Bydgoszczy. Od lekarzy dowiedziałem się, że można Pera przetransportować, ma bardzo silny organizm. Terry i Gadzinowski kontaktowali się ze Skandynawią, dużo pomógł profesor Kasprzak.

Upał panował niemożliwy. J. Gajewski parę razy wchodził na salę intensywnej opieki, rozmawiali, jak zwykle, po angielsku. Jonsson słyszał bez problemów, ale mówienie sprawiało mu dużo trudności. Szeptał. Trzeba było nachylać się do jego ust. Miał lekkie problemy z oddychaniem.

- Za dużo nie rozmawialiśmy - wzdycha J. Gajewski. - Pytał o wynik meczu, czym mnie zaskoczył. Gdy później, w Goeteborgu byłem u niego, tego pytania nie pamiętał. Prosił, aby złapać go za stopę. Nic. Choć w rękach czucie wracało.

W poniedziałek, o szesnastej odwiedzili Jonssona najbliżsi, Maria i ojciec, Christen. Przylecieli ze Sztokholmu do Warszawy, samochód do Bydgoszczy zapewnił Apator. O wypadku dowiedzieli się od Bo Wirebranda. Po wyjściu z sali płakali.

Dyrektor Apatora Ryszard Kowalski w rozmowie telefonicznej poinformował, że,, po linii wojskowej" załatwiono lądowanie samolotu na lotnisku wojskowym w Bydgoszczy. Sanitarny odrzutowiec siadał wpierw w Gdańsku, na odprawę celną. W drodze powrotnej, tak samo.

- Rano we wtorek byłem ponownie w Bydgoszczy - relacjonuje J. Gajewski. - Jonsson był przygotowywany do transportu. Po drugiej po południu został przewieziony ambulansem na lotnisko. Był przypasany do noszy, ręce leżały bezwładnie. Na lotnisku czekał m. in. wiceprezes Apatora Andrzej Gajek, grupa dziennikarzy, w tym przedstawiciele dwóch największych szwedzkich gazet, którzy odwiedzili też Pera w szpitalu. Jonsson został umieszczony w łóżku próżniowym, lekarze przekazali historię choroby.

Dwa tygodnie przebywał Jonsson w stolicy Szwecji, w szpitalu uniwersyteckim. Potem przewieziono go do Sahlgrenska Hospital w Goeteborgu. Ojciec żużlowca dostał list od motocrossowca, który w zeszłym roku odniósł podobny uraz na zawodach w Niemczech. Tenże motocyklista radził, aby rehabilitację zacząć w Sahlgrenska Hospital. Ani w Sztokholmie, ani w Goeteborgu żadnej operacji nie przeprowadzano, szwedzcy medycy widocznie uznali, że wystarczy to, co zrobiono w bydgoskiej klinice.

Przed finałem w Vojens gościła u Pera również ekipa Radia Toruń. Pojawiły się później relacje, że Szwed jest całkowicie załamany, w fatalnym stanie.

- Nie mogę się z tym zgodzić - protestował J. Gajewski. - Porównując to, co widziałem w Bydgoszczy, przed wylotem, z tym co zaobserwowałem w Goeteborgu, gdy odwiedziłem go z grupą polskich przyjaciół, zauważyłem dużą poprawę. Mówił całkiem swobodnie. Oczywiście, nie tak, jak człowiek zupełnie zdrowy, ale po takim wypadku ma przecież prawo być osłabiony. Wizyta zaplanowana na 20 minut trwała dwa razy dłużej. Mówił o wielu rzeczach, o wypadku, o polskiej lidze, interesował się wynikami Apatora, o finale w Vojens, o zbiórce pieniędzy wśród kibiców drużyny. Pytał o Derdzińskiego. Nogi dalej bez czucia, ale dopiero po 8 tygodniach po operacji schodzi obrzęk. Prawą rękę mógł podnosić, lewą, trochę słabszą, również. palce pozostawały nieruchome. Siedział podparty na łóżku, w kołnierzu przymocowanym do łóżka. Twarz bez zmian, może tylko trochę chudsza. Maria cały czas jest z nim, śpi na łóżku specjalnie wstawionym do jego sali. Per ma bardzo dużo zdjęć na ścianach, pocztówek. Dostaje dużo korespondencji z Polski. Per bardzo się z niej cieszy, ale nie zna polskiego, nie może przeczytać. Gdy pytałem go o to rzekome "załamanie", odparł że czuje się normalnie. Mówił, że ma motywację, bo chce wrócić do normalnej sprawności dla Marii i dzieci. Najchętniej cały czas by ćwiczył, a nie tylko 2-3 godziny dziennie, jak każą lekarze. Jest niecierpliwy. Czy będzie chodził? Dużo zależy do niego, od jego samozaparcia. Gundersen chodzi. "Tygodnik Żużlowy" napisał, że wystawienie go na listę Grand Prix było kurtuazją. Dwa miesiące po operacji nie można przesądzać.

- Nie szuka winnych - podkreśla J. Gajewski. - Wiele razy oglądał na wideo swój wypadek. Start był równy. Motocykl odbił się od bandy, uderzył w plecy. Zmiażdżył piąty krąg. Jonsson podkreśla złą konstrukcję band w Polsce, które nie amortyzują uderzeń. Taki wypadek w Szwecji zakończyłby się zapewne bez specjalnych urazów. Powiedział, iż mogło go to spotkać choćby w samochodzie. Miał tylko żal do sędziego Włodzimierza Kowalskiego, że po upadku Derdzińskiego nie uspokoił atmosfery w obu zespołach, w parkingu.

Gundersen, Pedersen, Jonsson, wielcy żużlowcy, indywidualni mistrzowie świata z lat 80- tych, wszyscy po ciężkich kontuzjach. Czy Pana ta lista nie przeraża? Dawni mistrzowie jak Brigss czy Mauger odeszli ze sportu zdrowi.

Żużel jest coraz szybszy - Może winne są tory? W tym roku dużo zawodników z czołówki ligi angielskiej było poważnie kontuzjowanych: Nielsen, Loram, Ermolenko, Adams, Screen. Może przyczynia się do tego bardzo duża liczba startów, 4-5 w tygodniu w kilku państwach, męczące podróże.

- Per Jonsson jako zawodnik bardzo mi się podobał - mówi Jacek Gajewski. - Jeździł widowiskowo, potrafił wygrywać po złych startach, walczył aż do mety. Spotykaliśmy się także poza Polską. Znając jego umiejętności, opanowanie motocykla, wydawało mi się, że jemu nic się nie stanie. Umiał wyważyć, czy warto ryzykować, czy jeszcze poczekać z atakiem. Gdy przed dwoma laty zabił się Grzegorz Kowszewicz można było mówić o braku umiejętności, ale Jonsson... Wtedy w Bydgoszczy wydawało mi się, że zaraz wstanie...

tekst pochodzi z Magazynu Ilustrowanego ŻUŻEL 9/1994; część 2.
Autor: Jacek Dobkowski

Po tragicznym wydarzeniu na torze bydgoskim torze. Kluby w których startował szwedzki Mistrz Świata organizowały turnieje w których zawodnicy najczęściej rezygnowali z apanaży, a działacze cały dochód przeznaczali na koszty rehabilitacji nieodżałowanego Pera Jonssona. Do tak szczytnego celu przyłączył się również Apator Toruń i 23 kwietnia 1995 roku zorganizował zawody pod nazwą Benefis Pera Jonssona. Dość nieoczekiwanie wygrał Simon Wigg startujący z licencją holenderską, jednak była to wygrana w pełni zasłużona.

Obecnie Per Jonsson wciąż musi poruszać się przy pomocy wózka inwalidzkiego. Jednak jego kondycja się poprawiła. Jest trenerem w szwedzkim klubie Rospiggarna. W wyniku rehabilitacji poprawiły się możliwości chwytne rąk. Kiedy 4 lata temu (1999) gościł w Toruniu i brał udział m.in. w spotkaniach z kibicami ledwo trzymał długopis, w czasie spotkania w 2001 roku już nie miał większych problemów ze składaniem autografów.
Kolejne spotkanie Długiego Pera miało mieć miejsce w 2004 roku podczas ostatniego meczu ligowego rozgrywanego na toruńskim torze. Niestety obowiązki zatrzymały Szweda w kraju, a do kibiców przysłał list następującej treści:
Chciałbym podziękować wam za zaproszenie, by przyjechać do Torunia. Przykro mi, ale nie jestem w stanie przybyć w tym czasie, ale będę szczęśliwy mając możliwość zjawienia się w innym terminie. Klub i kibice z Torunia byli dużą częścią mojej kariery zawodniczej. To zaszczyt dla mnie, że ciągle o mnie myślą. Mam nadzieję, że wkrótce się z wami spotkam.

Szwed nie poddał się swojej niepełnosprawności i oprócz pracy w szwedzkich klubach zajmuje się pracą z młodymi zawodnikami dopiero zaczynającymi żużlowe kariery. Pracuje również jako współkomentator telewizyjnych relacji z meczów szwedzkiej Elitserien - sporo podróżuje po swoim rodzinnym kraju. Zajmuje się również doradztwem w sprawie torów żużlowych. Zajmował się m.in. projektowaniem areny dla zawodników na stadionie olimpijskim w Sztokholmie przygotowywanym na turniej w Grand Prix. Zaangażował się również w budowę nowego obiektu w Toruniu. Ten w dużej mierze jest wspólnym dziełem Jonssona i Australijczyka Tony Briggsa bowiem obaj doradzali w sprawach geometrii stadionu budowanego przy Szosie Bydgoskiej.

W roku 2008 pojawiły się niestety niepokojące wieści o stanie zdrowia Pera. Oto bowiem w przypadku osób niepełnosprawnych skazanych na wózek inwalidzki często pojawiają się problemy ze skórą gdyż łatwo ją narazić na odleżyny. Szwed mimo wypadku i tego, że jego możliwości poruszania się są ograniczone prowadzi - w porównaniu do nich - bardzo aktywny tryb życia, ale to nie chroni go przed problemami zdrowotnymi dotykającymi niepełnosprawnych. Problemy Szweda ze skórą są na tyle poważne że niewykluczone iż potrzebny będzie zabieg polegający na jej przeszczepie. To rozwiązałoby problemy częściowo sparaliżowanego Jonssona. Miejmy jednak nadzieję, że przeszczep nie będzie konieczny, a były zawodnik w naturalny sposób zwalczy tworzące się odleżyny.

Rok 2010 to mały pozytywny szum wokół toruńskiego idola. Oto bowiem 2010-01-21 Rada Miasta Torunia stosunkiem głosów 20 ZA - 3 przeciw, przyjęła uchwałę o nazwaniu imieniem Pera Jonssona ulicy łączącej Szosę Bydgoską z Motoareną. Z wnioskiem w tej sprawie wystąpili toruńscy kibice sportu żużlowego, których reprezentowało stowarzyszenie "Krzyżacy". To właśnie kibice przeprowadzili zbiórkę podpisów pod obywatelskim projektem uchwały i mimo pierwotnych sprzeciwów rajców miejskich projekt został ostatecznie zaakceptowany.
Obywatelski projekt uchwały w sprawie nadania nazwy ulicy Jonssona poparło 2194 torunian, którzy podpisali się pod dokumentem złożonym w magistracie. Warto podkreślić, że w 2005 roku prezydent Michał Zaleski, na wniosek klubu Apator-Adriana, przyznał Perowi Jonssonowi Honorowy Medal Thorunium. Zatem ulica imieniem Wielkiego Szweda to już drugie uhonorowanie tego wybitnego zawodnika.

Dwa lat później ponownie było głośno w Toruniu o "Długim Perze". Oto bowiem wieloletni przyjaciel Jonssona, a toruński menadżer Jacek Gajewski dopiął swego i po kilku latach doprowadził do przetłumaczenia szwedzkiej biografii symbolu klubowego i żużlowego w mieście Kopernika. W promocję wydania włączyło się stowarzyszenie Krzyżacy i 4 października 2012 w toruńskim Central Parku odbyła się event polskiego wydania biografii Pera Jenssona, która ukazał się pod tytułem "Wspomnienia z żużlowych torów". W tej unikalnej publikacji można znaleźć m.in. tłumaczenie tekstów, które już ukazały się na temat Jonssona w Szwecji. Ze wspomnień dowiadujemy się, w jaki sposób Szwed znalazł się w polskiej lidze żużlowej i dlaczego w Apatorze Toruń. Czy było mu łatwo odnaleźć się w szarej polskiej żużlowej rzeczywistości? Jak wspomina te czasy? Niektóre wspomnienia są drastyczne i oburzające, ale przede wszystkim szczere. Tragedia Pera Jonssona z 1994 roku przedstawiona jest w dwojaki sposób: to, co pamięta sam żużlowiec i osobiste, wewnętrzne przeżycia jego i przyjaciół. Są to bardzo wzruszające wypowiedzi i odczucia najbliższych mu osób. Per Jonsson przedstawia w swej książce plany na przyszłość i ocenia obecną rzeczywistość żużlową na świecie.Największą atrakcją były jednak dotychczas niepublikowane zdjęcia byłego asa Apatora - również z czasów dzieciństwa, gdy dopiero zaczynała się jego żużlowa fascynacja. W spotkaniu promującym książkę uczestniczył sam Jonsson, który podpisywał licznie zgromadzonym fanom swoją biografię.

W roku 2019 przed wejściem głównym na toruńską MotoArenę zainicjowano toruńską Aleję sportu żużlowego, w której wmurowywano tablice upamiętniające osoby związane z toruńskim żużlem. 28 lipca 2019 roku miało miejsce odsłonięcie trzeciej pamiątkowej tablicy, na której pojawiło się nazwisko Pera Jonssona. Odsłonięcia dokonali wspólnie prezydent Torunia Michał Zaleski i europoseł Ryszard Czarnecki. Gratulacje Szwedowi złożył również Jan Ząbik, który dokładnie miesiąc wcześniej odsłonił swoją tablicę przed trybuną główną Motoareny, oraz Prezes Ilona Termińska w imieniu klubu Get Well Toruń. W trakcie ceremonii Maciej Gralak uruchomił maszynę Długiego Pera, która ma swoje godne miejsce wśród eksponatów popularnej "Speedway Nostalgii".

Podczas pobytu w Toruniu Per udzielił wielu wywiadów w których powiedział m.in.: Łezka mi się w oku zakręciła, gdy zobaczyłem odpalony mój motocykl na którym święciłem sukcesy. To spotkanie miało być już w zeszłym roku, ale zdrowie mi nie pozwoliło. Teraz jednak przyjechałem i cieszę się, że mogę uczestniczyć w odsłonięciu tablicy z moim nazwiskiem. Dziękuję firmie One Sport, która zorganizowała mój przyjazd za to zaproszenie, bo każda wizyta w Toruniu jest dla mnie czymś szczególnym. W przeszłości przyjeżdżałem tu z synami, a teraz mogłem obejrzeć zawody SEC na toruńskim stadionie w towarzystwie mojego wnuczka. Od mojego wypadku minęło 25 lat i szczerze mówiąc nie wiem dlaczego tak jestem ciepło przyjmowany w Toruniu. Czuję się tu jak król. Naprawdę nie wiem czym sobie na to zasłużyłem. Zawsze po wizycie tu mam mnóstwo energii. Dlatego powtórzę to co już mówiłem, Toruń jest moim drugim domem. I jeśli ktoś ma ulubione miejsca do których wraca, to dla mnie jest to właśnie Toruń, w którym mam chyba wszystkie możliwe wyróżnienia. Doskonale pamiętam stadion przy ulicy Broniewskiego. Szkoda, że go już nie ma. Tam były moje smutki i radości oraz mnóstwo wspomnień. panowała wspaniała atmosfera. Tor był blisko trybun. Czuło się doping kibiców. Bardzo mi się to podobało, dlatego najczęściej przyjeżdżałem na mecze dzień wcześniej, żeby w tym wszystkim uczestniczyć. Miałem oferty z innych klubów i choć były korzystniejsze to wszystkie odrzucałem. Nie pieniądze były dla mnie najważniejsze, ale klub z Torunia, który był dla mnie fair pod względem finansowym, organizacyjnym i tu zyskałem wielu przyjaciół i poznałem wspaniałych ludzi. I tak pozostało również po wypadku w trudnym dla mnie czasie i tak jest do dzisiaj. Pamiętam ja pierwszy raz przyjechałem po wypadku na mój benefis w 1995 roku. Tego się nie da opisać (zawodnik zawiesił głos i popłynęły łzy).
Dziś żużel jest inny niż przed dwudziestupięciu laty. Kiedyś obowiązywały inne reguły wyłaniania mistrza świata. Dziś słabsza po słabszej dyspozycji w zawodach jest szansa by się poprawić w kolejnych. Dawniej decydowała dyspozycja dnia. Uważam, że dziś jeździ się zdecydowanie trudniej, ponieważ pojawiły się dmuchane bandy, zawodnicy pozwalają sobie na bardziej ostrą jazdę, mając świadomość, że nie spotkają się z drewnianą bandą. Rónież w parkingu jest inaczej, bo zawodnicy siedzą w swoich boksach z mechanikami i często nawet nie rozmawiają z kolegami z drużyny. Ciężko w takich sytuacjach budować atmosferę i jedność zespołu. Oglądam jednak wciąż żużel w TV, w tym mecze KS Toruń i pozostaję w kontakcie z ludźmi ze środowiska żużlowego, jednak nie zapominam o życiu rodzinnym.
Przykro mi, że mój klub spada do niższej ligi. Dalej czuję się częścią tego wszystkiego. Niestety po latach dobrzych przysżły te słabsze i trzeba się z tym pogodzić. Mam nadzieję, że pobyt w pierwszej lidze potrwa tylko rok i wrócimy do Ekstraligi. A jeśli będzie taka potrzeba to służę radą i na pewno nie odmówię pomocy jeśli klub się o to do mnie zwróci.
Jeśli chodzi o moje zdrowie czuję się w miarę dobrze, dzięki temu mogłem przyjechać do Polski, ale ogólnie z moim zdrowiem nie jest najlepiej. Zdecydowanie wolę jak jest ciepło, bo wówczas lepiej funkcjonuję. Największym moim problemem są odleżyny, które próbowaliśmy opanować czterema operacjami, a lekarze mówią, że mogę mieć już tylko jedną, dlatego musze na siebie uważać. Niestety ze względu na stan zdrowia nie mogę być przy żużlu i nie zajmuję się już młodzieżą w Szwecji.

 

Podziękowania dla Wiesława Ruhnke
za udostępnienie zdjęć

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt