KOWALIK Mirosław
Urodził się 07 maja 1969 roku w Aleksandrowie Kujawskim.
Toruński multimedalista, ale nigdy nie udało mu się stanąć na podium
rozgrywek indywidualnych.
W szkole uprawiał karting,
a żużlem zaraził go wujek i to za jego namową, trochę przypadkowo po derbach Pomorza w 1986 roku
trafił do szkółki Stanisława Miedzińskiego.
Wychowanek toruńskiego Apatora z którym związał się przez większą część
kariery. Starty w ligowym zespole rozpoczął meczem z Unią Leszno 24 kwietnia 1988 roku
(w pierwszym starcie zaliczył upadek), a licencję
uzyskał rok wcześniej. Z Aniołem na piersi startuje do roku 2002, będąc w każdym sezonie silnym punktem zespołu,
nie schodząc nigdy poniżej 1,8 punktu na bieg.
Nie jest jednak tajemnicą, że zawodnik nie należał do pokornych. Przez czternaście lat
startów pokazał działaczom, że ma swoje zdanie i potrafi bronić nie tylko swoich
racji. Rodziło to liczne nieporozumienia, które skrzętnie skrywane były w
klubowych murach, jednak kiedy Apator zdobywa trzecie drużynowe złoto, o
konfliktach Kowalika z działaczami dowiedzieli się wszyscy. Oto bowiem w trakcie
sezonu Kowalik zawiódł w niektórych spotkaniach i Mirek nie wystąpił w ostatnim
meczu decydującym o podziale medali z wrocławskim WTS-em. Zawodnik i trener
zaczęli otwarcie mówić o swoich żalach i trzeba przyznać iż każdy miał rację po
swojej stronie.
W kontekście wydarzeń z roku 2001 w składzie ligowym w następnym sezonie Kowalik
pojawia się raptem w ośmiu meczach (a przecież do niedawna drużyna nie istniała
bez Kowalika). Taki stan rzeczy nie pozwala mu utrzymać wysokiej formy, co
pogłębia jeszcze konflikty i zawodnik nie widząc możliwości współpracy z
działaczami postanawia w sezonie 2003 zamienić Anioła na Gryfa i przenosi się
do Bydgoszczy. Jednak nie jest to już ten sam żużlowiec. Słaby sezon 2002
odbija się nie tylko na formie Kowalika, ale również na jego sprzęcie, który
wyeksploatowany nie pozwala skutecznie rywalizować z najlepszymi. Z kolei
niewielkie zdobycze punktowe nie pozwalają przyciągnąć sponsorów, którzy
zainwestowaliby w "stalowe rumaki" zawodnika. Dodatkowo nader często
przytrafiały się zawodnikowi drobne kontuzje, które nie pozwalały dojść do pełni
sprawności.
Sezon 2004 okazuje się być jeszcze gorszy - choć początek na to nie wskazywał.
Po odjechaniu zaledwie kilku meczy Mirek Kowalik ulega poważnej kontuzji
i nie pojawia się już do końca sezonu w ligowym zespole. I choć Bydgoszcz
walczyła o ligowe utrzymanie statusu ekstraligowca, to zawodnikowi nie dane było
pomóc drużynie w tej rywalizacji.
Ostatecznie po sezonie 2004 Mirek Kowalik wziął rozbrat ze
speedwayem. Zawodnik jak sam o sobie mówi w żużlu osiągnął wiele, jednak
pozostaje niedosyt, ponieważ mimo iż wystąpił w sześciu finałach IMP, nie dane
było mu stanąć na podium w tej odmianie żużlowej rywalizacji.
Po rocznym rozbracie z czarnym torem powrócił do speedwaya jako szkoleniowiec
nowopowstałego klubu PSŻ Poznań. Po wprowadzeniu i utrzymaniu poznańskiej
drużyny w pierwszej lidze w sezonie 2008 Kowalik bierze rozbrat z trenerskim
fachem i w pełni poświęca się pracy w swojej firmie transportowej.
Należy również dodać, że w czasie kariery jak i po jej zakończeniu Kowalik
sprawdził się jako komentator kolejnych rund
IMŚ Grand Prix dla telewizji "Canal
+", wykazując się wielką medialnością i fachowym komentarzem do wydarzeń
zaistniałych na torze.
Pojawiał się również podczas ważnych wydarzeń żużlowych w Toruniu jak
choćby podczas odsłonięcia "żużlowej
Katarzynki" toruńskich Aniołów przed dworem Artusa w roku 2019 czy podczas
retro derbów 2019, organizowanych przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w
Toruniu, Stal Toruń oraz Bohaterów Czarnego Gryfa. Podczas tej drugiej imprezy
Mirek nie miał oporów by wyjechać na tor i ścigać się z byłymi kolegami jak za
dawnych lat.
Poza ligą polską zawodnik startował w ligach zagranicznych: angielskiej (bronił barw Ipswitch Witches), szwedzkiej (Masarna Aversta), duńskiej.
Obok ligi i występów indywidualnych zawodnik stanowił o sile polskiego żużla przywdziewając przez klika lat plastron z orłem.
W roku 2006, a dokładnie 3 września kibice toruńscy doczekali się imprezy,
którą Mirek oficjalnie
pożegnał się z żużlowym torem. W imprezie
uczestniczyło wielu oficjeli i zaproszonych gości, a wśród nich m.in.
Per Jonsson, Prezydent Miasta
Torunia Michał Zaleski (honorowy patronat) czy byli i obecni zawodnicy z
którymi przyszło Mirkowi stanąć na żużlowej drodze. Sama impreza miała w sobie
wiele atrakcji, które połączone były z prawdziwym żużlowym ściganiem. Zanim
jednak nastąpiło prawdziwe ściganie zawodnik przyjął szereg podziękowań,
gratulacji i nagród od kolegów z toru, a także otrzymał upominek od gościa
honorowego Pera Jonssona, a od toruńskiego klubu okazały puchar. Należy
również dodać, że z rąk Janusza Strześniewskiego, żużlowiec otrzymał złotą
odznakę PZM-ot.
Sam zawodnik jak zwykle skromnie podziękował wszystkimi za siedemnastoletni
doping i wsparcie. A oto co napisał w
programie zawodów:
"Jak szybko mijają chwile, jak szybko mija
czas..."
Te słowa zaczerpnięte z tekstu dawnej piosenki same cisną się na usta, kiedy
pomyślę jak szybko minęła moja żużlowa przygoda. Przecież jeszcze tak niedawno
stawiałem pierwsze kroki na żużlowym owalu, a to jednak już 20 lat od czasu,
kiedy po raz pierwszy wsiadłem na żużlową maszynę.
Nadszedł więc czas - by rozstać się z motocyklem i sportową pałeczkę przekazać
młodszym. Dlatego spotykamy się dzisiaj na toruńskim stadionie, gdzie chciałbym
uroczyście pożegnać się jako zawodnik z moimi wiernymi fanami, z kolegami z
toru, żużlowymi działaczami i trenerami, oraz sponsorami, bez wsparcia i pomocy
których moja sportowa kariera nie mogłaby prawidłowo się rozwijać, a ja nie
mógłbym osiągnąć znaczących wyników.
Mam szczególny zaszczyt powitać Prezydenta Miasta Torunia Pana Michała Zaleskiego,
który dzisiejszą uroczystą imprezę objął honorowym patronatem.
Równie serdecznie witam Wiceprezydenta Pana Zbigniewa Fiderewicza - wielkiego
przyjaciela i orędownika speedway' a.
Ja ze swej strony zapewniam, że przez cały czas mojej sportowej kariery starałem
się godnie reprezentować macierzysty klub, miasto Toruń oraz narodowe barwy. .
Dzisiaj, w tym uroczystym dniu, chciałbym Wam drodzy miłośnicy "czarnego sportu"
serdecznie podziękować za lata gorącego dopingu, który mnie osobiście zawsze
zagrzewał do sportowej walki, a w trudniejszych chwilach podnosił na duchu.
Sądzę, iż mimo "wzlotów i upadków" nie zawiodłem zaufania i oczekiwań moich, nie
tylko toruńskich kibiców.
Szczere słowa podziękowania kieruję dzisiaj do moich trenerów oraz działaczy,
którzy dołożyli wszelkich starań, aby właściwie pokierować moją sportową
karierą, dbali o moje przygotowanie zarówno techniczne jak i kondycyjne.
Wyrazy wdzięczności pragnę przekazać na ręce moich sponsorów i darczyńców. To
Wasza szczodrość i wsparcie pozwoliły na wyposażenie mnie i mojego teamu w
niezbędne akcesoria, w cały żużlowy osprzęt zapewniający mi bezpieczeństwo, a
przede wszystkim w najwyższej klasy motocykle, na których mogłem. ścigać się na
torach całej Europy.
Trudno byłoby zapomnieć o mechanikach i tunerach, którzy dołożyli wszelkich
starań, aby moje motocykle były szybkie i niezawodne.
Szczególnie gorące podziękowania pragnę złożyć moim rodzicom za poświęcenie i
trud włożone w moje wychowanie. Choć drżeliście o moje bezpieczeństwo i zdrowie
- zawsze byliście ze mną.
Szczególne wyrazy wdzięczności i podziękowania składam mojemu Ojcu Stanisławowi,
który nie tylko przez całą karierę towarzyszył mi w żużlowych wojażach, ale z
pełnym poświęceniem wraz z moim bratem Marcinem pomagał.
Dziękuję także wszystkim moim kolegom żużlowcom za wspaniałą sportową walkę,
poprzez którą mogliśmy wspólnie dostarczać emocji szerokim rzeszom miłośników
speedway'a.
Żegnając się z torem i motocyklem nie żegnam się ze speedway'em. Pragnę bowiem
pozostać przy swojej dyscyplinie sportu w roli szkoleniowca.
Wyrażając swoją wdzięczność - moje sportowe osiągnięcia pragnę
Wam Wszystkim moi Drodzy Przyjaciele zadedykować.
Mirosław Kowalik
Po zakończeniu kariery zawodnik
realizował się jako trener,
objął bowiem posadę szkoleniowca nowo powstałej drużyny PSŻ Poznań, z którą
po roku startów w najniższej klasie rozgrywkowej, awansował do pierwszej ligi, a
potem utrzymał zespół w pierwszej lidze.
Dodatkowo w roku 2007, Mirosław Kowalik otrzymał propozycję objęcia posady
trenera Polskiej reprezentacji. Propozycja ta została przyjęta przez toruńskiego
wychowanka i tercet trenerów w składzie Marek Cieślak, Mirosław Kowalski, Piotr
Żyto, doprowadził Polską reprezentację seniorów i juniorów do Drużynowego
Mistrzostwa Świata.
Niestety u progu sezonu 2008 Mirek nie znalazł wspólnego języka z trenerem
Cieślakiem i rozstał się z kadrą. Zmienia również PSŻ Poznań na Start Gniezno, w
który obeją po awansie do grona pierwszoligowców, jednak już w kolejnym roku
powraca na szkoleniowy fotel do Poznania. Problemy finansowe
"poznaniaków" powodowały jednak jedynie frustrację i niezadowolenie, dlatego Kowalik
po roku odszedł z klubu, który w bólach finansowo organizacyjnych kończył rozgrywki
ligowe.
Przed sezonem AD 2012 pojawiła się szansa powrotu do Torunia, bowiem działacze z Torunia którzy szukali
następcy
Sławomira Kryjoma.
Z propozycji powrotu do żużla nie przyjął
Jacek Gajewski,
i wówczas drugim trenerem Unibaxu został wieloletni kapitan Apatora Mirosław Kowalik,
który tak komentował swój angaż w Toruniu:
Po wielu latach przerwy wracam do
toruńskiego zespołu i bardzo się z tego powodu cieszę.
Dla mnie to zaszczyt, że mogę wrócić do mojego
klubu i do takiej drużyny. Nie będę też ukrywać, że było to moim marzeniem i
śniło mi się po nocach. Sen się ziścił, więc niektóre marzenia naprawdę się
spełniają. Teraz myślę tylko o tym, żeby niczego nie zepsuć, bo bardzo dobrze mi
się tutaj pracuje. Mam zasób energii, pomysłów, determinacji.
Klub z Torunia to wzór profesjonalizmu. Wcześniej takiego
komfortu nie miałem. Była nawet sytuacja, że musiałem jechać po paliwo do
polewaczki, bo ta nie mogła polać toru. Teraz na
pewno będę mógł pracować spokojnie. Oczywiście będzie duża presja wyniku, ale to
już zupełnie co innego. Z Toruniem nigdy nie zerwałem więzi i kontaktowałem się działaczami.
Po podpisaniu umowy musimy na spokojnie usiąść z panem
Jankiem i porozmawiać
na temat podziału obowiązków. Ja chciałbym też pomóc młodym zawodnikom - braciom Pulczyńskim i
Przedpełskim. Mam duże doświadczenie i chciałbym się nim podzielić właśnie z
tymi młodymi żużlowcami. Myślę, że do połowy listopada każdy z nas będzie
wiedział jakie ma obowiązki w klubie. Na pewno się dogadamy, przecież obaj jesteśmy dorosłymi ludźmi
i nie ma miedzy nami żadnych nieporozumień. Mamy przed sobą nowe zadania i na
tym będziemy się skupiać. Nie chciałbym mówić o tytule, bo preferuję drogę małych kroków. W zeszłym
sezonie było pięknie w sezonie zasadniczym, a skończyło się bez medalu. Myślę, że
trzeba myśleć o najbliższym meczu i robić wszystko aby go wygrać. Na pewno mamy
w Toruniu bardzo silny zespół, który będzie liczył się w walce o czołowe lokaty.
Niestety Mirek w roli ekstraligowego cocha sprawdził się tylko połowicznie. Wielu zarzucało Mirkowi niezbyt
udane zmiany w tracie meczu, a dotyczy to zwłaszcza żonglowania "młodzieżowymi
rezerwami", ale wielu też zapomniało, że młody trener dopiero zbierał ekstraligowe doświadczenie i aby podejmować trafne decyzje czasami trzeba podjąć
te błędne. Jednak wartością toruńskiego menadżera było to ze chciał się uczyć i
potrafił wyciągać wnioski ze swoich niepowodzeń. Jednak w okresie przygotowawczym przez
sezonem 2014 doszło do zmiany w toruńskim sztabie szkoleniowym i pod koniec sesji sparingowych, klub podziękował za dwuletnią współpracę
Mirkowi Kowalikowi i nowym mentorem młodych zawodników został
Jacek Krzyżaniak.
Były lider Aniołów powrócił na ławkę trenerską
po dwóch latach, gdy przypomniało sobie o nim działacze z Gdańska i
zaproponowali mu posadę w miejsce Grzegorza Dzikowskiego.
Kowalik w Wybrzeżu dostał praktycznie pełnię władzy - zajmował
się szkółką, pierwszą drużyną oraz współpracował z trenerem od przygotowania
fizycznego. Uczestniczył również w rozmowach kontraktowych z zawodnikami.
Ostatecznie trenerowi udało się zbudować solidny zespół, w którym panowała
doskonała atmosfera. To pod okiem Mirka Kowalika swoje skrzydła rozwinął junior
Dominik Kossakowski, ale też sprowadzony ze Stali Toruń, Marcin Turowski.
Doskonale w drużynę wkomponował się niechciany w Toruniu
Kacper Gomólski, a gdy
drużynę dotknęły kontuzje Kowalik potrafił znaleźć doskonałych zastępców i
zakontraktować ich w letnim okienku transferowym. Te wszystkie działania
doprowadziły Wybrzeże do niestety przegranego finału play-off. Po tym finale
wielu zarzucało Kowalikowi nieumiejętne stosowanie rezerw co miało być główną
przyczyną porażki w dwumeczu z Unią Tarnów. Przed trenerem i jego zespołem były
jednak jeszcze baraże z .... Get Well Toruń. Była to swoista honorowa walka,
bowiem GKS oprócz trenera posiadało w swoim składzie zawodników wcześniej
odstawionych na boczny tor w mieście Aniołów. Niestety
Oskar Fajfer i
Marcin Turowski nie mogli
wystartować z powodu kontuzji, ale Kacper Gomólski przysporzył toruńczykom nie
lada kłopotu, bowiem wspiął się na sportowe wyżyny, gromiąc toruńskich liderów,
ale też był uczestnikiem "afery
korupcyjnej". Gdańszczanie w pierwszym meczu za sprawą mądrej taktyki
trenerskiej przegrali tylko czterema punktami i byli faworytem w spotkaniu
rewanżowym. Niestety na własnym torze również przegrali i ekstraliga musiała
poczekać przynajmniej rok na nadmorski team w swoich strukturach.
Dla Mirka Kowalika oznaczało to ni mniej ni więcej, że postawiony przed sezonem
cel nie został zrealizowany, w związku z czym Prezes Tadeusz Zdunek podjął
decyzję, że kontrakt z trenerem nie zostanie przedłużony. Strony rozstały się
jednak w zgodzie i wzajemnym szacunku, a kibicom po Mirku Kowaliku zostały
wspomnienia dwunastu wygranych, dwóch zremisowanych i ośmiu przegranych meczów,
a także świetnej walki w finale pierwszej ligi, emocjonującego niestety
przegranego meczu barażowego.
Mirek nie czekał jednak długo na angaż, bowiem zgłosił się do niego nowy
prezes Stali Rzeszów, który po upadku na sortowe dno, drużyny "Żurawi"
próbował przywrócić dawny blask żużla na Podkarpaciu, a Kowalik miał być jednym
z ważnych ogniw w całym przedsięwzięciu. Niestety po dziewięciu meczach, gdy
Żurawie zajmowały drugie miejsce w tabeli, mając rozegrany jeden mecz mniej od
liderującego Motoru Lublin, Kowalik pożegnał się ze swoim pracodawcą, w niezbyt
przychylnej atmosferze. Powodem zdaniem trenera były zaległości finansowe
względem niego: "Współpraca się układała dobrze, tylko nie było płacone.
Czekam na wypłatę za ostatnie cztery miesiące, czyli kwiecień, maj, czerwiec i
lipiec. Cały czas się dopominam i próbuję odzyskać należne mi pieniądze. Jak na razie
niczym to nie skutkuje, bowiem nie ma żadnego odzewu. Jakby jednak nie patrzeć,
to są moi chłopcy, z którymi miałem wielką przyjemność pracować, więc życzę im
jak najlepiej. Bardzo chciałem podziękować również wszystkim kibicom. Stal ma
naprawdę bardzo fajnych kibiców, tylko jeśli tak dalej pójdzie, to za chwilę nie
będzie komu kibicować".
Do całej sytuacji odniósł się właściciel rzeszowskiego klubu Ireneusz Nawrocki :
"Kowalik, był szybszy od nas, miał dostać wymówienie po meczu z Bydgoszczą. Na razie nie
mogę i nie chcę się wypowiadać na jego temat bo nie wiem co mi prawnie wolno,
ale dałem mu szansę na przeprosiny i zdementowanie tych swoich wypowiedzi. Mogę
jedynie podać powód podstawowy, dlaczego chcieliśmy się z nim rozstać.
Praktycznie całą pracę w Klubie wykonuje Janusz Stachyra, jest trening to o 4
rano już jest na stadionie, dotyczy to również pracy z młodzieżą. Ale
najważniejsze jest to, że praktycznie wszyscy zawodnicy Pana Kowalika nie
chcieli, a ostatnio dowiedziałem się od kilku dziennikarzy, że sieje zamęt,
wypowiada się obraźliwie na nasz temat i jeszcze parę innych kwestii, których na
razie nie chcę ujawniać".
Kowalik nie czekał długo na kolejny angaż trenerski, bowiem przed sezonem 2019 otrzymał propozycję poprowadzenia pilskiej Polonii, którą przyjął i nie ukrywał, że drużyna którą zbudował wspólnie z działaczami miała walczyć o awans do pierwszej ligi. Niestety z zapowiedzi tych wyszły przysłowiowe nici i kolejny trenerski epizod w karierze Mikra ponownie okazał się niezbyt udany Dodatkowo po sezonie pilanie z uwagi na problemy finansowe wycofali się z ligi, ale Mirek nie przejmował się tym, że na sezon 2020 nie doszedł do porozumienia z żadnym klubem i tak komentował całą sytuację: "Nie mam propozycji z żadnego klubu. Prowadziłem rozmowy, jednak zostały już zakończone. Skupiam się obecnie na pracy poza żużlem i jestem zadowolony. Mam dobrą pracę i tylko na tym się skupiam. Jest perspektywa zarabiania dobrych pieniędzy, dlatego na razie nie myślę o żużlu. Przyjdzie sezon, to będziemy zastanawiać się dalej. Mam nadzieję, że dojdzie jeszcze jakaś przygoda z telewizją i chyba na tym skończy się moja przygoda z żużlem".
Podsumowując dwa żużlowe
rozdziały w sportowym życiu Mirka Kowalika można powiedzieć, że zawodnik uchodził za walecznego, nie odpuszczającego
jeźdźca żużlowych owali. Był ceniony i
lubiany zarówno przez swoich rywali jak i kibiców. Wielokrotnie wygrywał
plebiscyty na najsympatyczniejszego i najbardziej eleganckiego żużlowca.
W roli szkoleniowca nie miał szczęścia do prowadzenia mocnych zespołów. Z
perspektywy czasu patrząc Mirek Kowalik, z całą pewnością
lepiej sprawdzał się w roli nauczyciela żużlowego rzemiosła,
bowiem młodzi zawodnicy z należnym szacunkiem i uznaniem mówili o byłym
zawodniku Apatora. Wielu z nich podkreślało naturalną zdolność Mirka w
docenianiu choćby najdrobniejszych osiągnięć młodych adeptów speedwaya. Potrafił
zbudować motywację do ciężkiej pracy w młodych umysłach, bazując na własnych
doświadczeniach i sukcesach. Niestety niepokorna dusza Mirka, nie pozwalała mu
na nawiązanie dłuższej współpracy w roli szkoleniowca, z żadnym z
dotychczasowych klubów żużlowych.
Wejście żużla na anteny telewizyjne, zaserwowało toruńskiej ikonie sportu
trzeci rozdział żużlowy, a mianowicie rolę eksperta telewizyjnego, którego
fachowe komentarze przypadły do gustu wielu kibicom i można powiedzieć, że w tej
roli Kowalik sprawdzał się najlepiej.
Osiągnięcia
1990/1; 1991/3; 1992/3; 1993/3; 1994/3; 1995/2; 1996/2; 2001/1; 2003/3 | |
1988/3; 1989/2; 1990/1 | |
DPP | 1993/1; 1996/1; 1997/1; 1998/1 |
IMP | 1991/5; 1992/5; 1995/14; 1996/5; 1997/4; 2001/15 |
MIMP | 1990/4 |
MPPK | 1991/3; 1992/3; 1993/3; 1995/3; 1996/3; 1997/2; 2000/4 |
MMPPK | 1988/4; 1990/1 |
SK | 1989/10; 1990/6 |
ZK | 1991/8; 1994/5; 1997/11; 1998/12; 2001/11 |
DPŚ | 2001/startował w eliminacjach wprowadzając zespół do finału w którym nie wystąpił |
Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon | mecze | biegi | punkty | bonusy |
Średnia biegowa |
Miejsce w ligowym rankingu |
1988 | 12 | 42 | 36 | 9 | 1,071 | 62 |
1989 | 17 | 65 | 100 | 17 | 1,800 | 30 |
1990 | 20 | 80 | 141 | 10 | 1,888 | 22 |
1991 | 14 | 68 | 127 | 11 | 2,029 | 14 |
1992 | 18 | 88 | 165 | 17 | 2,068 | 27 |
1993 | 15 | 68 | 117 | 10 | 1,868 | 28 |
1994 | 18 | 81 | 130 | 20 | 1,852 | ? |
1995 | 18 | 83 | 129 | 30 | 1,916 | 25 |
1996 | 22 | 106 | 187 | 22 | 1,972 | 24 |
1997 | 22 | 110 | 212 | 10 | 2,018 | 25 |
1998 | 18 | 89 | 158 | 12 | 1,910 | 24 |
1999 | 17 | 85 | 129 | 14 | 1,682 | 35 |
2000 | 19 | 93 | 148 | 10 | 1,699 | 26 |
2001 | 16 | 80 | 148 | 15 | 2,038 | 12 |
2002 | 8 | 38 | 59 | 8 | 1,763 | - |