TUROWSKI Marcin
Urodzony 26 lipca 1999 roku.
Wychowanek toruńskiego klubu. Pierwsze żużlowe kółka zaczął kręcić w roku 2011 w toruńskiej szkółce miniżużla pod okiem Jana Ząbika.
W żyłach Marcina można powiedzieć płynie metanol. Oto bowiem toruński Anioł, jest wnukiem doskonale znanego w Toruniu Zenona Turowskiego, który oprócz motocrossu próbował również szczęścia na żużlowym owalu w latach czterdziestych. Jednak Pan Zenon bardziej zapisał się w pamięci kibiców jako klubowy mechanik, który prowadził swój warsztat przy ulicy Grudziądzkiej. Z kolei tata Marcina, Wojtek Turowski od trzynastego roku życia startował na motocrossie i w wyścigach motocyklowych zdobywając tytuły mistrza i wicemistrza Polski. Podobnie było z jego bratem, Sławomirem Turowskim. Obecnie tata wspólnie z drugim bratem Witkiem przygotowują sprzęt Marcina do zawodów.
Tak jak wspomniano na wstępie, Marcin swoją przygodę ze speedwayem rozpoczął w
roku 2011, ale żużel nie wciągnął go od razu, bowiem wolał trenować
motocross. Nie zerwał jednak ze sportem numer 1 w Toruniu i cały czas uczęszczał na mecze toruńskiej drużyny.
Zmieniło się to jednak w roku 2013,
kiedy to tata kupił pierwszą żużlówkę dla syna i zaprawiony w motocrossowych
jazdach chłopak rozpoczął prawdziwe treningi. Po
wielu sukcesach w "małym" żużlu, w dniu 25 marca 2015
roku młody Anioł, uzyskał pełnoprawną licencję żużlową, a miało to miejsce przed komisją w składzie Włodzimierz Kowalski -
przewodniczący oraz Marek Cieślak i Rafał Dobrucki, na torze w Toruniu.
Wspólnie z Marcinem żużlowe papiery uzyskali
jego koledzy z minitoru: Marcin Kościelski,
Adrian Bułanowski,
Igor Kopeć-Sobczyński.
U progu kariery dla młodego zawodnika wzorem żużlowym był Karol Ząbik, którego ceni za to że pokazał, jak można podnieść się po groźnych upadkach i że nie warto się poddawać. Natomiast wśród sportowych marzeń toruński junior wymienia starty w Grand Prix, jednak zdawał sobie sprawę, że aby marzenie się spełniło trzeba ciężko pracować na torze i poza nim. Warto jednak podkreślić, że w kategorii miniżużlowej Marcin święcił wiele sukcesów i zna smak medalu. Wśród najważniejszych sukcesów wymienić należy srebrny medal mistrzostw świata w kategorii 125cm, a także trzecie miejsce w mistrzostwach świata w trawiastej odmianie żużla z roku 2014. Ponadto w Niemieckim Olching w roku 2015 wygrał europejską finałową edycję Gold Trophy w klasie 125 ccm oraz drugie miejsce w w Pilznie w nieoficjalnych mistrzostwach świata w klasie 125 ccm.
W dorosłym żużlu, pomimo zdania licencji z uwagi na to, że
Marcin nie ukończył szesnastego roku życia, do dnia 26 lipca 2015 roku, mógł brać
udział tylko z zawodach z udziałem zawodników młodzieżowych. Stąd pierwszy oficjalny start młodego Anioła miał
miejsce w młodzieżowej rywalizacji. A było to w dniu 19 maja, kiedy to młodzi
jeźdźcy rywalizowali w ramach
Pomorskiej Ligi Młodzieżowej na torze w Toruniu. Marcin w ogólnej
klasyfikacji z dziewięcioma punktami uplasował się na piątym miejscu i
pozostawił po sobie dobre wrażenie na trenerach i kibicach.
Nic więc dziwnego, gdy pod nieobecność kontuzjowanego Dawida Krzyżanowskiego czy
startującego w MEP Grigorija Łaguty, menadżer Jacek Gajewski wystawił właśnie
Marcina do ligowego składu. Niestety świeżo licencjonowany junior nie otrzymał
szansy na to by stanąć pod ligową taśmą. Toruński junior zwrócił jednak na
siebie uwagę działaczy z Opola, którzy nie zgłosili drużyny do drugoligowych
rozgrywek, ale wystawiali opolski skład w rozgrywkach młodzieżowych. Co ciekawe
drużyna opolska wystartowała w finale rywalizacji o MDMP i Marcin zasili tę
drużynę w tej rywalizacji i choć zdobył tylko 2 pkt, stajał się uczestnikiem
pierwszego w swojej karierze finału MDMP (drużyna z Opola zajęła czwarte
miejsce).
Marcin miał jednak świadomość swoich braków i w okresie przygotowawczym do
sezonu 2016 ciężko pracował, aby zapewnić sobie miejsce nie tylko w
składzie, ale i pod taśmą w miejsce Oskara Fajfera, który zakończył wiek juniora.
Niestety toruński klub nie chciał zaufać młodemu zawodnikowi i w zimowej
przerwie zakontraktował
Norberta Krakowiaka, który był równolatkiem z Marcinem, ale mówiło się, że
posiada większy potencjał, niż toruński wychowanek. Opinia ta była nieco
przedwczesna, bo w tak młodym wieku trudno mówić o większym lub mniejszym
potencjale, co udowodnił przeszłości
Wiesław Jaguś, który u progu
kariery znacznie dostawał od
Tomasza Bajerskiego, a z powodzeniem przez wiele lat dzierżył miano lidera
toruńskich Aniołów. Marcin nie chciał jednak czekać na swoją ligową szansę i u
progu sezonu został wypożyczony do zespołu
krośnieńskich "Wilków",
gdzie po tym jak karierę zakończył Damian Dąbrowski, młody Anioł, stał się
drugim po Adrianie Bialku młodzieżowcem krośnieńskiego zespołu. Warto
podkreślić, że Marcin nie zrywał kontaktów z miastem Kopernika, bowiem przeniósł
się na Podkarpacie, aby ścigać się tylko w ramach rozgrywek ligowych, a w
zawodach młodzieżowych nadal reprezentował klub z Torunia. Jednak o Marcinie po sezonie 2016 trudno cokolwiek napisać. Niby uprawiał
żużel w jednej z najlepszych drużyn w Polsce, a można było odnieść
wrażenie, że młody żużlowiec z pradziada ciągle bawi się w ściganie.
Zawodnik jednak nie mógł rozstać się z minitorem i niemal do ostatnich dni w
których skończył 17 lat ścigał się z dziećmi o 5-6 lat młodszymi. Dziwne
to były wybory, bowiem dla Marcina zawody na małym torze robiły więcej
szkody niż pożytku, bowiem zawodnik zamiast nabierać nawyków z dorosłego
speedwaya, ciągle kręcił kółka w lewo jak dziecko. W drugiej części
sezonu pokazał się jednak w młodzieżowych turniejach na dużym torze,
a najpoważniejszym turniejem w którym startował był cykl
Nice Speedway Cup, ale na podstawie pojedynczych biegów trudno było
wyrokować o jego sportowej przyszłości.
Niestety przed sezonem AD 2017 w składzie Aniołów próżno było szukać nazwiska
Turowski. Toruńscy działacze zakontraktowali bowiem MIMP
Daniela Kaczmarka i
przy sporej konkurencji znacznie bardziej doświadczonych jeźdźców dla "Turosia"
zabrakło miejsca w składzie, bowiem Get Well podjął decyzję
o zredukowaniu liczby młodych żużlowców do czterech. Kontrakt z Marcinem został
rozwiązany i zawodnik trafił do Stali Toruń, skąd miał być wypożyczony do innego
klubu. W gronie klubów które interesowały się młodym jeźdźcem był PSŻ Poznań,
gdzie ściągać miał się
Łukasz Przedpełski, a trenerem został
Tomasz Bajerski.
Ostatecznie jednak zawodnik trafił do Gdańska, pod opiekę trenera Mirosława
Kowalika. Początek sezonu nie był specjalnie udany dla zawodnika, ale z biegiem
czasu zaczął zdobywać coraz więcej punktów na pierwszoligowych torach i można
powiedzieć, że był współtwórcą drugiego miejsca jakie zajęła gdańska ekipa na
zapleczu ekstraligi. Niestety w wyścigu otwierającym toruński finał DMPJ na drugim łuku doszło do upadku.
Uślizg motocykla zanotował Lars Skupień. W zawodnika Betard Sparty Wrocław wpadł
Marcin Turowski, w którego z kolei uderzył Dominik Kossakowski.
Z całej trójki najbardziej ucierpiał Turowski. Gdańszczanin wrócił co prawda do
parku maszyn o własnych siłach, ale badania lekarskie wykazały, że doznał on
złamania palca. Ponadto u Turowskiego podejrzewano kontuzję nadgarstka.
Wobec tego Marcin Turowski musiał wycofać się z dalszej rywalizacji, a w jego
miejsce startował rezerwowy, Dominik Kossakowski. Niestety kontuzja okazała się
na tyle dotkliwa, że zawodnik musiał poddać się operacji i nie mógł wziąć
udziału choćby w barażu o ekstraligę z toruńskim GetWell. Baraże jednak wygrali
torunianie, ale Marcin pozostał w
nadmorskim klimacie na kolejny rok.
Było to dość ryzykowne posunięcie, bowiem GKS w roku 2018 miał być zupełnie inną
drużyną, bowiem prezes Zdunek nie podjął współpracy z Mirosławem Kowalikiem oraz
większością jeźdźców stanowiących kadrę w sezonie 2017. To z kolei oznaczało, że
drużyna była budowana praktycznie od nowa i nikt nie wiedział na co będzie ją
stać. Marcin liczył jednak na to, że stanie się czołową postacią pierwszoligowych rozgrywek
żużlowych. Tak się do końca nie stało.
Wychowanek Stali Toruń zakończył zmagania w 1LŻ ze średnią biegopunktową
0,778. Ten wynik nie jest jego szczytem marzeń.
Na początku czerwca szesnaste urodziny obchodził Karol Żupiński i w konsekwencji
Turowski wylądował na rezerwie. Musiał się zadowolić występami w rozgrywkach
młodzieżowych i spisywał się w nich całkiem solidnie. Torunianin wrócił do
meczowej siódemki na ostatnie dwa wyjazdowe spotkania, gdy drużyna nie miała już
żadnej szansy na fazę play-off. Dlatego gdańscy włodarze mimo wszystko byli
zadowoleni z postawy juniora, bo widzieli progres w jego jeździe i chcieli
dziewiętnastolatka w swoich szeregach na kolejny sezon, ale musieli ponownie
porozumieć się ze Stalą Toruń. Sam zainteresowany, też był zadowolony z tej
współpracy i po sezonie tak komentował swoją przynależność klubową: "Powiem
szczerze, że trochę obawiałem się tego sezonu. Rozgrywki 2017 zakończyłem z
bolesną dla mnie kontuzją, a w dodatku wiedziałem, że odkąd jeżdżę na żużlu, to
zawsze u mnie wejście ,,z gazem" jest powolne. Przez moją niepewność na początku
ciężko było mojemu tacie dopasować sprzęt, którym dysponowałem. Potrzebowałem
czasu, aby pewność siebie wróciła wraz z luzem na motocyklu. Szkoda, że
przełamałem się dopiero w drugiej połowie sezonu i znalazłem dobre ustawienia.
Lepiej późno niż wcale. Cieszę się, że postęp jest widoczny. Po sezonie nie
wszystko zależy ode mnie. Do końca wieku juniora, jestem zawodnikiem Stali Toruń
i co roku muszę być wypożyczany, bo taki jest regulamin. Wiem, że klub z Gdańska
wyraził chęć, a ja z moim menadżerem na pewno będę chciał się spotkać z
działaczami, aby porozmawiać. Uważam, że w przyszłym roku moja sytuacja w
Gdańsku byłaby już inna, lepsza".
Po sezonie można było dostrzec nieznaczne postępy w jeździe zawodnika. Nic
więc dziwnego, że gdański klub planował go zatrzymać, ale Marcin chciał wejść na
kolejny poziom i gdy pojawiła perspektywa jazdy w najwyższej klasie rozgrywkowej
skorzystał z niej i w okienku transferowym przed sezonem AD 2019 trafił do
GKM-u Grudziądz
i tak komentował swoją decyzję: "Dwa lata spędzone w Gdańsku oceniam bardzo
dobrze. Uważam, że małymi krokami robiłem postępy. Przed przyjściem do Wybrzeża,
chciałem skończyć karierę. Zabrał mnie do siebie Jan Ząbik i poznałem swojego
aktualnego menadżera Studzina. Tak się wszystko zaczęło i w pierwszym roku
startów w Gdańsku polubiłem ten sport na nowo. Miałem dużą szansę zdobyć medal w
MDMP w Toruniu wraz z Dominikiem Kossakowskim i Karolem Żupińskim, ale moja
kontuzja w pierwszym wyścigu wszystko przekreśliła. Podpisując kontrakt na drugi
sezon w Gdańsku wiedziałem, że pierwszą część rozgrywek mam pewną, jeśli chodzi
o miejsce w składzie. Szkoda mi jednak tego sezonu, ponieważ na początku za
długo rozjeżdżałem się po kontuzji. Cieszę się jednak z poprawy w drugiej
części.
Przenosiny do na wyższy poziom sportowy potwierdziły, że Marcin na
zapleczu ekstraligi nie próżnował. Wyciągnął należytą lekcję i
niespodziewanie został liderem formacji młodzieżowej. Miał walczyć o skład, a
wystąpił we wszystkich czternastu spotkaniach. Grudziądzki klub miał z niego nie
lada pociechę. Torunianin spisywał się dobrze, walczył jak lew o punkty. Osiągał
nawet lepsze wyniki od Patryka Rolnickiego, a to właśnie tego zawodnika stawiano
w roli lidera formacji młodzieżowej. Dwudziestolatek dysponował szybkim
sprzętem, jednak w czasami w jego poczynaniach brakowało chłodnej głowy. Jednak
pod okiem Roberta Kościechy
może stać się czołowym juniorem Ekstraligi. Jego średnia na poziomie 1,000 okt/bieg
jeszcze wrażenia nie robiła, ale jeżeli w dalszym ciągu Marcin będzie robił
postępy w takim tempie jak dotychczas, to bez problemu odnajdzie się w
seniorskim żużlu, tym bardziej, że Turowski w sezonie 2020 wciąż pozostawał
juniorem i choć poprzeczka poszła w górę, to stać go było na jeszcze lepsze
występy, w co wierzył sam zainteresowany: "Będę przygotowywać się w
moim rodzinnym mieście pod okiem trenera
Arkadiusza Szyderskiego. Bycie młodzieżowym liderem to
dla mnie wyróżnienie i dodatkowa motywacja. Postaram się nikogo nie zawieść.
Jestem zadowolony, że zostaję w Grudziądzu. Współpraca z tym klubem dobrze się
układa, czuję wsparcie i w zespole jest świetna atmosfera. Jestem w pełni
świadomy tego, że to mój ostatni rok w gronie juniorów. Wiem jednak, że stać
mnie na wiele i postaram się to pokazać. Moim głównym celem jest wygrywanie bez
względu na to, kto będzie ustawiał się ze mną pod taśmą".
Co ciekawe zawodnik nie tylko mówił, ale również robił wszystko, aby w
ostatni sezonie w gronie juniorów potwierdzić swoją wartość. Pomóc w tym miała
jak największa liczba startów oraz wygrane wyścigi, które miały dać mu niezbędne
doświadczenie i pewność siebie przed przejściem do grona seniorów. W związku z
tym zawodnik podpisał drugi kontrakt w ramach którego miał startować na zasadzie
"gościa" w powracającym do startów w polskiej lidze klubie z Podkarpacia, w
którym był siódmym juniorem w kadrze RzTŻ Rzeszów. Niektórzy mieli wątpliwości i
zadawali sobie pytanie po co zawodnikowi ekstraligowemu starty na drugoligowym
poziomie, jednak z decyzji tej płynęły dodatkowe korzyści. Zawodnik mógł bowiem
po sezonie odpowiedzieć sobie na pytanie, który poziom rozgrywek będzie dla
niego właściwy do dalszego rozwoju, już jako seniora.
Niestety sezon 2020 dla Marcina podobnie jak dla wielu zawodników stanął pod znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020 r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13 długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych, renegocjacji kontraktów. Ostatecznie sezon wystartował, ale kończący wiek juniora żużlowiec nie mógł zaliczyć go do udanych. Wystąpił w 9 meczach swojej drużyny, 27 biegach, w których zdobył 19 pkt z bonusami i ze średnią 0,667 pkt/bieg nie został nawet sklasyfikowany na liście ekstraligowych zawodników. Pod koniec sezonu zupełnie stracił zaufanie grudziądzkich trenerów i choć szukał startów jako gość w drugoligowym Rzeszowie (wystąpił w 2 meczach, 7 biegach, zdobył 6 pkt) nie potrafił pozbierać się w trudnym sezonie.
Nic wiec dziwnego, że po sezonie kariera
młodego zawodnika stanęła na ostrym zakręcie. Pomóc mógł mu przepis o zawodniku
do lat 24 w składzie, ale nie było chętnych na usługi toruńskiego wychowanka i
Marcin powiedział: "Przerwa zimowa to był czas, aby odpowiedzieć sobie na
pytanie - co dalej?. Ostatni sezon nie poszedł po mojej myśli. 2020 rok był
trudny dla nas wszystkich. Pod względem sportowym rozczarowałem nie tylko
siebie, ale także sponsorów, trenerów, działaczy i kibiców. Teraz przyszedł czas
poinformować o decyzji, którą podjąłem. Postanowiłem, że nie będę kontynuował
swojej przygody z żużlem. Chciałbym mocno podziękować wszystkim osobom, które
umożliwiły mi jazdę przez te kilka sezonów. Rodzinie, która zawsze mnie
wspierała i nadal wspiera. Dziękuję wszystkim sponsorom, którzy byli ze mną
także w gorszych momentach. Podziękowania należą się także wszystkim klubom i
działaczom, którzy zdecydowali się współpracować z moją osobą.
Teraz czas na nową drogę życiową. Od zawsze byłem pasjonatem motoryzacji i
motocykli, dlatego postanowiłem, że będę nadal szedł tą drogą. Czas spełnić się
w nowej dziedzinie, a przede mną nowe wyzwanie w serwisie motocykli".
Osiągnięcia
IMME | 2019/R17 |
MIMP | 2019/15; 2020/16 |
MDMP | 2015/4 |
MMPPK | 2019/1 |
DMPJ | 2017/5; 2018/6; 2019/5; 2020/4 |
SK | 2020/15 |
BK | 2017/10; 2018/9 |
Kluby w lidze polskiej
2015- -2016 |
2016 |
2017- -2018 |
2019- -2020 2020 gość |
Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon | mecze | biegi | punkty | bonusy |
Średnia biegowa |
Miejsce w ligowym rankingu |
2015 | 2 | - | - | - | - | - |
2016 | - | - | - | - | - | - |