ZĄBIK Karol


Urodził się 25 października 1986 roku w Toruniu.
Dokładnie miesiąc po tym, jak Apator Toruń, którego zawodnikiem i trenerem był Jan Ząbik zapewnił sobie pierwszy w historii medal Drużynowych Mistrzostw Polski.

To że Karol został żużlowcem nikogo nie dziwi bowiem jego tata Jan przez ponad 20 lat sam zdobywał punkty dla drużyny z Torunia, będąc jej liderem i następcą legendarnego Mariana Rose.
Prywatnie "Karlos" jest jednym z wielu skromnych chłopaków, którzy grają w piłkę, słuchają muzyki, chodzą po mieście ze znajomymi. Należy dodać, że przy znacznym natłoku obowiązków jak na nastolatka, Karol był bardzo dobrym uczniem w technikum samochodowym, a jego marzenie był najwyższy stopień podium w IMŚ.

Przygoda z motorami dla Karola rozpoczęła się, kiedy ten miał 7 lat. Wtedy to starszy brat Robert nauczył go jeździć na motorynce. Niedługo potem Karol miał okazję spróbować jazdy na żużlowym torze. Miało to miejsce w Grudziądzu, gdy trenerem GKM-u był Jan Ząbik. Jednak ojciec na początku nie chciał się zgodzić, aby syn poszedł w jego ślady.
W 1997 roku senior Ząbik wyraził zgodę na to, aby Karol rozpoczął jazdę na prawdziwym motorze żużlowym. Pierwszym motorem Karola była Jawa 500. W owym czasie tata Ząbik był trenerem we Wrocławiu i w roku 1998 otrzymał propozycję objęcia stanowiska szkoleniowca Apatora Toruń, co dla Karola było strzałem w dziesiątkę. Ząbikowie od razu przeprowadzili się z Grudziądza do Torunia, a Karol rozpoczął przygodę ze szkółką żużlową.
25 października 2002 roku w dniu swych 16 urodzin przystąpił do egzaminu na licencję żużlową, który odbył się w Toruniu. Egzamin przeszedł bez problemów zaliczając najlepiej test z jazdy, a w części teoretycznej "zajął" drugie miejsce za kolegą z Krosna. Na debiut w zawodach musiał czekać do następnego roku, kiedy to 2 marca 2003 roku do Torunia przyjechali juniorzy ze Szwecji na sparingowy testmecz. W lidze zadebiutował miesiąc później 13 kwietnia 2003 roku w meczu Apator - Polonia Bydgoszcz (zdobył 1 punkt). Z kolei poza granicami kraju wystąpił po raz pierwszy 27 września 2003 roku w czeskim turnieju o Złotą Stuhe.
W pierwszym roku startów dla Karola cel był jeden - jak najwięcej jeździć. Już w przedsezonowych meczach sparingowych Karol pokazał się z dobrej strony. Widać było w nim wolę walki, potwierdziły się więc wcześniejsze zapewnienia, że ma równie wielki talent jak jego ojciec do ścigania się po żużlowym owalu. Dobrze spisywał się w rozgrywkach młodzieżowych, jednak finał eliminacji do IMEJ, w którym Karol doznał kontuzji kręgów szyjnych, wykluczył go ze startów na dwa miesiące. Pod koniec sezonu udało mu się jeszcze wystartować w kilku turniejach rozegranych poza granicami kraju, między innymi we wspomnianym turnieju Zlata Stuha w Pardubicach, zawodach Piraternacup w Motali oraz czterokrotnie w turniejach rozegranych w Niemczech, których wyniki pozytywnie napawały na przyszłość.
Rok 2004 to dla Karola kolejny krok na ścieżce wiodącej na żużlowy Olimp. Torunianin zadomowił się w podstawowym składzie Apatora, wraz z Adrianem Miedzińskim zebrał żniwo medali w rozgrywkach młodzieżowych i - co najważniejsze - dość niespodziewanie stanął na drugim stopniu podium Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów.
Kolejny sezon to dalsza progresja wyników Karola. Rozliczne medale w kategorii młodzieżowej w kraju i na świcie pozwalały sądzić, że kolejne lata będą należały do tego młodego zawodnika. I tak też się stało. Sukcesy roku 2006 to medale na krajowym podwórku, a wśród nich złoto w MIMP oraz w SK, a także złote krążki w IMŚJ oraz DMŚJ. Sukcesy to były o tyle istotne, że zawodnik nie mógł trafić ze sprzętem na początku sezonu, na szczęście druga część rozgrywek to rewelacyjna forma zawodnika i pasmo sukcesów. Niestety w ostatnim meczu ligowym Karol doznał kontuzji twarzy. Jadąc za Damianem Balińskim, który nie opanował motocykla został uderzony żużlową maszyną w twarz i wpadł mu język do gardła i się nim krztusił. Życie uratował mu tata, który jednocześnie był wtedy trenerem drużyny. Po upadku młodzieżowiec toruńskiej drużyny doznał złamania podstawy czaszki, kości twarzo-czaszki, kości skroniowej i klinowej. Kontuzja wykluczyła zawodnika ze startów w meczach barażowych, ale jednocześnie stawiała pod znakiem zapytania psychikę, a tym samym formę zawodnika w roku 2007.
Ci co skreślili Karola po kontuzji w sezonie 2007 srodze się zawiedli. Ząbik w lidze był najlepszym juniorem, a przy tym skutecznie rywalizował z seniorami. Karol szybko zapomniał o urazach i ponownie pokazał, że w Polsce nie było lepszych juniorów, bowiem w przedsezonowych założeniach miał być najskuteczniejszym juniorem w kraju i z zadania wywiązał się z nawiązką. W kilku spotkaniach był liderem całego zespołu. Stanowił ogromny kapitał toruńskiej drużyny - podczas gdy juniorzy rywali wielokrotnie uzyskiwali bardzo skromny dorobek, sam Karol zdobywał "dwucyfrowy" wynik. Nie udało mu się co prawda obronić złotego medalu w IMŚJ oraz MIMP (błąd sędziego) jednak zdobył ponownie dla Polski i Torunia złoto w DMŚJ.

Po bardzo dobrym sezonie w Ekstralidze nadszedł czas rozstania z wiekiem juniora. W nowej rzeczywistości wychowanek toruńskiej drużyny nie odnalazł się zbyt dobrze i jedynym wartościowym sukcesem dla było złoto w MEP. Znów nękały go większe lub mniejsze urazy, co załamało sportową dyspozycję zawodnika. Torunianin już po pierwszym meczu stracił miejsce w składzie Unibaxu, potem miał coraz słabsze wyniki w lidze angielskiej. Ale najgorsze wydarzyło się w inauguracyjnym meczu ligi szwedzkiej, gdzie w drugim wyścigu jadąc na prowadzeniu zawodnik upadł na tor tak nieszczęśliwie że nie był w stanie kontynuować zawodów, choć pierwsze diagnozy nie wspominały o poważniejszych urazach. Po powrocie do Torunia przeprowadzono dokładne badania, które wykazały pęknięcie łopatki i złamanie dwóch żeber. Nie była to poważna kontuzja, ale wykluczyła zawodnika ze startów na dwa tygodnie. Niestety potem przyszły kolejne drobne urazy i Karol nie zdołał odbudować formy przez cały sezon. I choć w 2008 roku świętował z Unibaxem Toruń mistrzostwo Polski, stało się jasne, że na następny sezon miejsca w kadrze zespołu raczej nie utrzyma. Tym samym po jego zakończeniu zawodnik mimo ważnego kontraktu postanowił odbudować formę w niższej lidze. Podobnego zdania co Karol byli również działacze ekipy z Grodu Kopernika i postanowili wypożyczyć swojego podopiecznego do I-ligowego KM Ostrów, jednocześnie przedłużając z nim kontrakt do końca 2010 roku. 23-latek w Wielkopolsce miał obudować swoją formę i być jedną z czołowych postaci zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej, by po roku przerwy móc powrócić do macierzystego klubu.
Życie bardzo szybko zweryfikowało jednak te plany - Ząbik w I-lidze spisywał się dość przeciętnie, ale zakwalifikował się do finału IMP na toruńskiej Motoarenie
. Karol tak bardzo chciał pokazać się toruńskiej publiczności, że w walce zapomniał o zdrowym rozsądku i na prostej zaatakował Damiana Balińskiego, w wyniku tego ataku zawodnicy sczepili się motocyklami i upadli na tor. Efekt tego upadku jest dla Karola tragiczny: pęknięcie kości czaszki. Lekarze stwierdzili też uszkodzenie kręgosłupa i jednego z kręgów szyjnych. Zawodnik został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej i na tor w sezonie 2009 już nie wyjechał.

Rok 2010 Ząbik kilka razy próbuje wrócić do jazdy. Ale ma problemy. W Anglii klub odsyła go do Polski, bo twierdzi, że torunianin - po poprzednich upadkach - ma kłopoty z utrzymaniem równowagi. Pierwsza poważniejsza próba jazdy na torze w Anglii w meczu Peterborough Panthers z Wolverhampton Wolves, kończy się upadkiem.  Lekarze nie mają wątpliwości: po złamaniu kości podudzia i kontuzji barku, zawodnika czekało kilka miesięcy bez żużla. To oznaczało, że sezon 2010 był kolejną straconą szansą na odbudowanie formy.
W nowy sezon Karol wchodził pełen optymizmu i zapowiadał walkę o ekstraligowy etat w drużynie Unibaxu. Karol ostatecznie wystartował w jednym meczu, bowiem toruński menadżer pod nieobecność odbywającego karę meczu Rune Holty i kontuzjowanego Michaela Jensena łatał dziurę w składzie. Występ zawodnika był przeciętny, ale trzeba było pamiętać, że zawodnik startował po ubiegłorocznej kontuzji. Niestety IMŚJ nie otrzymał kolejnych szans na ligowe starty, a w pewnym momencie przestał nawet pojawiać się w klubie.
Zatem sezon 2011 był ponownie straconym okresem w karierze do niedawna czołowego zawodnika ekstraligi. Wielu stawiało sobie pytanie - Czyżby Karol był kolejnym zmarnowanym talentem po Krzysztofie Kuczwalskim, Tomaszu Świątkiewiczu czy Tomaszu Bajerskim?
Przed sezonem AD 2012 po zmianach regulaminowych w zakresie KSM, pojawiło się jednak światełko nadziei, na regularne starty. Oto bowiem pasujący do składu Unibaxu, Ząbik miał stać się podstawowym zawodnikiem w drużynie. Pozostawało jednak pytanie czy zbuduje on na tyle stabilną formę, aby regularnie ścigać się w barwach klubu z miasta Kopernika. Przed sezonem Karol tak opowiadał o swoich planach: "Miałem sprawy, które chciałem poukładać i w pewnym sensie udało mi się to zrobić. Czuję się na siłach jeździć w ekstralidze, zawsze chciałem rywalizować z najlepszymi i jestem przekonany, że mnie na to stać. Po kontuzjach nie ma śladu. Rozmawiałem z prezesem Wojciechem Stępniewskim i powiedziałem mu, że mogę iść się przebadać do jakiekolwiek specjalisty, który wyznaczy mi klub. Nie mam żadnych problemów ze zdrowiem, co widać było na treningach. Właśnie podpisałem kontrakt, z którego jestem zadowolony. dzięki temu będę miał taki sprzęt, na którym będą mógł rywalizować z najlepszymi. Nie miałem żadnych obaw przed wyjazdem na tor na początku 2011 r. Teraz jest tak samo. Nie ma we mnie żadnego urazu psychicznego. Nie ma strachu, nie ma asekuracji." Niestety i tym razem "atak" na miejsce w składzie był mało skuteczny. Karol jeździł słabo i tak naprawdę tylko dlatego, że nie było innych lepszych kandydatów na pozycji piątego seniora. W końcówce sezonu stracił jednak również miejsce w składzie na rzecz juniora który licencję zdał rok wcześniej.
Przed sezonem AD 2013 Karol ogłosił, że bierze rozbrat z żużlem. W trakcie sezonu ciągnęło jednak wilka do lasu i cały czas kręcił żużlowe kółka na różnych torach. W lidze nie wystartował, ale z końcem sezonu pojawił się w kilku towarzyskich turniejach i plasował się w czołówkach tych zawodów. Nie oznaczało to jednak, że Zober wraca do ścigania, a był to jedynie swoisty powiew tęsknoty za ściganiem. I gdy wydawało się, że Karol definitywnie skończył z ligowym ściganiem, ku zaskoczeniu wszystkich z początkiem marca 2014 okazało się, że nie powiedział jeszcze w żużlu ostatniego słowa. Podpisał tymczasową umowę z Unibaxem i liczył na znalezienie klubu w niższej klasie rozgrywek. W trakcie zimowej przerwy trenował z innymi żużlowcami i choć na początku treningi nie były zbyt udanie w jego wykonaniu, to z biegiem czasu wszystko zaczęło układać się pomyślnie i ostatecznie mógł być zadowolony z tego jak przepracował okres przygotowawczy, bo był w pełni gotowy do rywalizacji w sezonie ligowym AD 2014. Niestety zimowe treningi nie przekonały żużlowych działaczy do tego, że zawodnik będzie skuteczny na torze i nie było dane mu "załapać" się w trakcie sezonu do ligowego składu, o który musiał walczyć z takimi gwiazdami jak: Tomasz Gollob, Chris Holder, Darcy Ward, Adrian Miedziński oraz Emil Sajfutdinow. Ostateczniedostał swoją szansę w ostatnim meczu przeciwko Wybrzeżu Gdańsk. Unibax wygrał wysoko, a wychowanek klubu w piękny sposób pożegnał się ze swoimi kibicami zdobywając po latach kolejną "dwucyfrówkę" z Aniołem na piersi, a zwycięstwa nad regularnie startującymi w lidze zawodnikami musiały budzić uznanie i były zwiastunem tego, że zawodnik po raz kolejny spróbuje wrócić na ligowe tory.
"Zober" oprócz ligi startował także w różnych rozgrywkach indywidualnych i .... odnosił ciekawe sukcesy. Największy z nich to zapewne tytuł międzynarodowego wicemistrza Słowacji, kiedy to zostawił w pokonanym polu zawodników regularnie startujących w ligach polskich i zagranicznych w tym toruńskiego wychowanka Tomasza Chrzanowskiego. O ostatecznym zwycięstwie w Słowackich zawodach decydował wyścig finałowy, w którym zwyciężył były zawodnik toruńskiego klubu - Kamil Brzozowski trzeci był Wiktor Kułakow, a tuż za podium uplasował się Czech Martin Malkek.
Klasyfikacja końcowa Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Słowacji:

1. Kamil Brzozowski (Polska) - (2,1,3,4) 10+4 + I miejsce w finale
2. Karol Ząbik (Polska) - (4,4,4,2) 14 + II miejsce w finale
3. Wiktor Kułakow (Rosja) - (3,4,4,3) 14+3 + III miejsce w finale
4. Martin Malek (Czechy) - (4,1,3,3) 11+3 + IV miejsce w finale
5. Tomasz Chrzanowski (Polska) - (2,1,3,4) 10+4 + V miejsce w finale
6. Jan Holub (Czechy) - (4,3,4,1) 12+1
7. Stanisław Mielniczuk (Ukraina) - (3,2,2,4) 11+2
8. Martin Gavenda (Czechy) - (4,2,3,2) 11+2
9. Stanisław Burza (Polska) - (0,4,2,4) 10+1
10. Norbert Magosi (Węgry) - (3,2,3,3) 11+0
11. Michal Tomka (Słowacja) - (w,3,2,3) 8+0
12. Milen Manew (Bułgaria) - (1,4,1,1) 7
13. Jaroslav Petrak (Czechy) - (3,0,2,2) 7
14. Andrij Kobrin (Ukraina) - (1,3,1,0) 5
15. Patrik Buri (Słowacja) - (2,2,u,ns) 4
16. Patrik Mikel (Czechy) - (2,1,1,0) 4
17. Daniel Gappmaier (Austria) - (1,1,1,1) 4
18. Anton Wannasek (Austria, lic. słowacka) - (1,u,-,-) 1
19. Jake Turner (Nowa Zelandia) - (0,d,ns,ns) 0
20. Bradley Wilson-Dean (Nowa Zelandia) - (d,d,w,ns) 0
21. Jannik Klein (Austria) - (d,d) 0

Bieg po biegu:
1. Malek, Kułakow, Brzozowski, Manew, Wilson-Dean (d)
2. Gavenda, Magosi, Mikel, Kobrin, Tomka (w/u)
3. Holub, Petrak, Buri, Gappmaier, Turner
4. Ząbik, Mielniczuk, Chrzanowski, Wannasek, Burza
5. Burza, Kobrin, Mielniczuk, Malek, Turner (d)
6. Kułakow, Chrzanowski, Gavenda, Brzozowski, Petrak
7. Manew, Tomka, Buri, Mikel, Wannasek (u)
8. Ząbik, Holub, Magosi, Gappmaier, Wilson-Dean (d4)
9. Chrzanowski, Malek, Tomka, Gappmaier, Klein (d)
10. Holub, Gavenda, Burza, Manew, Wilson-Dean (w/2min)
11. Kułakow, Magosi, Mielniczuk, Kobrin, Buri (u)
12. Ząbik, Brzozowski, Petrak, Mikel, Turner (ns)
13. Mielniczuk, Malek, Petrak, Manew, Mikel
14. Brzozowski, Magosi, Gavenda, Gappmaier, Klein (d5)
15. Burza, Tomka, Buri (ns), Turner (ns), Wilson-Dean (ns)
16. Chrzanowski, Kułakow, Ząbik, Holub, Kobrin

Półfinały:
17. Brzozowski, Kułakow, Gavenda, Holub, Magosi
18. Chrzanowski, Malek, Mielniczuk, Burza, Tomka

Finał:
19. Brzozowski, Ząbik, Kułakow, Malek, Chrzanowski (d)

Niestety owa "ligowa dwucyfrówka" wywalczona po dwóch latach i słowacki sukces Karola nie były początkiem powrotu "Zobera" do ścigania na miarę zwycięstw w polskiej lidze.

W sezonie 2015 zawodnik wystartował niemal we wszystkich treningach i sparingach Aniołów. Jednak po upadku w treningowej potyczce z Grudziądzem i Bydgoszczą, podjął ostateczną decyzję o zakończeniu żużlowego ścigania i skupił się na pomaganiu młodym zawodnikom w żużlowej szkółce swojego taty Jana. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich 16 stycznia 2020 roku zrezygnował z tej funkcji, uzasadniając swoją decyzję w mediach społecznościowych:
"Drodzy Kibice.
Chciałbym Was poinformować, że z przyczyn prywatnych musiałem zrezygnować z pełnienia funkcji trenera w Klubie Sportowym Toruń.
Decyzja, którą podjąłem była dla mnie bardzo trudna. Przez długi czas biłem się z myślami, zastanawiałem się jak to wszystko rozwiązać. Niestety w chwili obecnej nie jestem w stanie poświęcić się w 100% karierze trenera. We wszystko, co robię, wkładam całe swoje serce, a praca z tymi chłopakami była dla mnie przyjemnością. Życie napisało swój scenariusz, a ja nie mogłem kontynuować pracy trenera z takim zaangażowaniem, jakie sam od siebie oczekiwałem, stąd taka, a nie inna decyzja.
Zostawiam chłopaków w dobrych rękach. Mam nadzieję, że będą w przyszłości stanowili o sile toruńskiej formacji młodzieżowej. Na chwilę obecną w szkółce trenuje kilkunastu chłopaków, z których część, w co głęboko wierzę, będziemy w niedalekiej przyszłości oklaskiwać na żużlowych torach.
Chciałbym podziękować Pani Prezes Ilonie Termińskiej, że ze spokojem i zrozumieniem przyjęła moją decyzję. Rozstajemy się w bardzo dobrych relacjach, a ja będę służyć pomocą managerowi Tomaszowi Bajerskiemu, jak tylko będzie taka potrzeba.
Dziękuję wszystkim Kibicom za dotychczasowe wsparcie, bez Was cała moja praca nie miałaby sensu. Dziękuję również całemu Klubowi Sportowemu Toruń za perfekcyjną współpracę. Na sam koniec chciałbym podziękować wszystkim zawodnikom i adeptom, z którymi miałem okazję pracować. Pamiętajcie, że ciężka praca i zaangażowanie pomoże Wam osiągnąć sukces.
Do zobaczenia na stadionie!
Karol Ząbik"

Poza polską Karol miał okazję startować w klubach ligi duńskiej (Brovst, korzystał z rad samego Hansa Nielsena), szwedzkiej (Elit Vetlanda) i czeskiej. Po zakończeniu edukacji w szkole średniej w roku 2006 pomimo iż zawodnik nie miał w planach startów na wyspach brytyjskich zdecydował się podpisać kontrakt z Peterborough Panthers. Decyzja o startach na wyspy podyktowana była przede wszystkim tym, iż zawodnik w lidze polskiej jeździł co prawda dobrze ale poniżej oczekiwań i właśnie oferta anglików miała dać możliwość większej ilości startów, a tym samym podnieść poziom sportowy zawodnika. Karol jednak nie pościgał się w Anglii, ale jak mawiają "starzy górale", co się odwlecze to nie uciecze i wraz z przejściem w kategorię seniora zawodnik zdecydował się na całoroczne starty w brytyjskiej szkole techniki jazdy. Klubem z którym się związał był Pool Pirates. Oto jak zawodnik na swojej stronie internetowej komentował to nowe doświadczenie - Wybrałem Poole bo to profesjonalny klub, którym kierują naprawdę wspaniali ludzie. Nie ukrywam, że duże znaczenie miało również to, że startuje tam Jason Crump, który jest moim idolem. Promotorzy tworzą ciekawą drużynę i naprawdę jestem dumny z tego, że mogę być jej częścią.

Sukcesy sportowe torunianina już w początkowym okresie kariery doceniły media i za postawę w roku 2005 żużlowiec został wyróżniony przez toruński dziennik "Nowości" Srebrną Karetą. Ponadto uznany został za najbardziej utalentowanego sportowca młodego pokolenia. Wręczenie nagrody odbyło się podczas uroczystej gali 9 lutego 2006 roku.

Po roku od zakończenia startów latach Karol w jednym z wywiadów tak komentował swoją decyzję o zakończeniu kariery:
"Miałem wiele poważnych upadków. Najbardziej bolesne były dla mnie urazy głowy. One niosły za sobą różne trudne sytuacje. Miałem problemy z równowagą, choć potem ta równowaga wracała. Organizm nie zachowywał się tak jak kiedyś. Moja głowa nie była gotowa do jazdy tak jak kiedyś. Motocykl żużlowy to nie jest rower. Żużel to sport wyczynowy. Trzeba być do niego przygotowanym fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Podczas ostatniego upadku uderzyłem głową o tor. To był dla mnie już trzeci tak mocny wypadek. Wtedy powiedziałem sobie, że do trzech razy sztuka. Nie chciałem skończyć na wózku inwalidzkim, ani tym bardziej być "warzywem". Trzy razy Bóg mnie uratował. Kolejny raz nie chciałem kusić losu. Dostałem motocyklem w głowę podczas pierwszego upadku, wówczas uratowała mnie przytomność mojego taty, który własnymi rękoma wyciągnął język z mojego przełyku, gdy ten wpadł mi do gardła, a ratownicy nie wiedzieli, co mają zrobić. Tata wiedział co robić, bo uratował kiedyś życie innemu zawodnikowi, który był w podobnej sytuacji. Potem podczas mistrzostw Polski w Toruniu uderzyłem głową o tor, a za trzecim razem to samo przytrafiło mi się w Grudziądzu. To już był dla mnie koniec. Miałem więcej szczęścia w tych wszystkich nieszczęściach. Jestem z tego bardzo zadowolony. Wiadomo, jakie ostatnio były przypadki w historii sportu żużlowego. Nie chcę nawet o nich mówić, bo to są przykre rzeczy. Cieszę się, że mam żonę. Jestem szczęśliwy, że mogę chodzić i funkcjonować jak normalny człowiek.
Przez całą karierę, żużel był jednak dla mnie całym życiem. Mogę teraz stanąć przed lustrem i powiedzieć sam do siebie: "próbowałem na sto procent swoich możliwości". Moje zdrowie nie pozwoliło na to, aby dalej ścigać się na żużlu. Zawsze miałem wysokie ambicje i pracowałem na sto procent. Niestety, czasami ponad sto procent. To był mój błąd. Nie mam takiej psychiki, aby jeździć na poziomie przeciętnym. Nie chcę nikogo urazić, ale w niższych ligach nie ma tak wysokiego poziomu, jak w Ekstralidze. Kiedyś byłem na tym poziomie i po prostu do tego przywykłem. Mam swoje ambicje jako człowiek i ich będę się trzymał. Ścigałem się w wielu zawodach, zarówno towarzyskich, jak i ligowych. Wystartowałem w lidze, choć co prawda nie w najważniejszym meczu z Wybrzeżem Gdańsk w 2014 roku. Ścigałem się jednak na Motoarenie przed toruńską publicznością. To też było dla mnie bardzo istotne. Jestem wdzięczny, że mogłem się w ten sposób pożegnać. Po czasie mogę jednak powiedzieć, że za bardzo chciałem robić doskonałe wyniki. Za bardzo chciałem wygrywać każdy bieg. Być może przez to czasami były niepotrzebne akcje na torze i zbyt agresywna jazda. Nie chodzi jednak tylko o mnie. Niektórzy topowi zawodnicy, którzy ścigają się do tej pory, też jeździli inaczej. Potem zdarzyło się trochę upadków i kontuzji, przez co teraz jeżdżą oni bardziej spokojnie. Im człowiek starszy, tym bardziej doświadcza wielu innych rzeczy. Z wiekiem człowiek zachowuje się inaczej. Jestem zadowolony, że wszystko u mnie zakończyło się w ten sposób. Cieszę się, że nadal mogę pracować przy żużlu. Jestem przy tym sporcie, ale już w innej roli i wiem, że praca z młodzieżą jest niezwykle mozolna. Warto pracować z młodzieżą, bo kiedy przychodzą efekty, to człowiek cieszy się dwa razy bardziej. Kiedy jeździłem, to byłem odpowiedzialny tylko za siebie. Teraz jestem odpowiedzialny za grupkę adeptów. Jak widzę, że praca przynosi efekty, to jestem z tego niezwykle szczęśliwy. Pracy z młodzieżą jest bardzo dużo. Żeby ukształtować prawdziwego żużlowca, trzeba mu poświęcić bardzo dużo czasu. Tata to robił, a teraz ja połknąłem tego bakcyla. Widzę w tym sens i cieszy mnie to, jak adepci robią postępy. Dlaczego Australijczycy czy Rosjanie mają być najlepszymi zawodnikami w historii, skoro my też możemy być? Jednak pracując z adeptami trzeba uważać bo to delikatna sprawa. Terzeba być zarówno fachowcem żużlowym, jak i pedagogiem. Trzeba pamiętać, że to są dzieci. Nie można zabraniać im myśleć o dzieciństwie, czyli na przykład o rowerze czy piłce. Nie można od razu dziecku wpajać, że żużel to jest jedyna droga, którą może iść. Możliwe przecież, że za kilka lat z tego adepta wyrośnie dobrym piłkarz, tenisista lub tancerz. To też trzeba zauważyć. Nie można patrzeć jedynie w kategoriach żużlowych. Trzeba spojrzeć na to dziecko jak typowy pedagog, który musi z dzieckiem rozmawiać. Jego zadaniem jest wyczuć, co dziecko chce robić. Wracamy tutaj do poprzedniej kwestii - czasami bardziej na motocyklu woli jeździć rodzic, niż sam adept. Warto z nimi dużo rozmawiać. To też jest bardzo cenna nauka dla mnie. Przychodzą nowi adepci i do nich też trzeba umieć dotrzeć. To nie jest tak, że on od razu przyjdzie, wsiądzie na motocykl, odkręci gaz i zrobi rekord na minitorze. Jednym przychodzi to szybciej, bo mieli już jakiś kontakt z motocyklem, a innym trudniej, bo nigdy nie siedzieli na motocyklu, a chcą tego spróbować. Trzeba być czujnym, aby nie zrobić dziecku krzywdy. Adept powinien robić postępy w takim czasie, w jakim jest do tego przygotowany. Nie ma na to reguły.
Co prawda myślałem o tym żeby zostać sędzią, ale większe doświadczenie mam jako zawodnik niż jako sędzia. Z sędzią miałem do czynienia na zawodach, będąc żużlowcem. Zbierałem doświadczenie na torze, w parku maszyn, podczas wyjazdów lub podróży lotniczych, więc moje doświadczenie jest typowo zawodnicze. Mogę to wszystko teraz przekazywać adeptowi, bo sam to przeżyłem. Jeśli chodzi o sędziowanie, to tego nie przeżyłem. Nie czułbym się w tym do końca profesjonalnie. Musiałbym się tego nauczyć na nowo. To zajęłoby trochę czasu.
Dziś nie chcę za bardzo wybiegać w przyszłość. Skupiam się na tym, co jest. Przygotowałem sobie plan działania, który realizuję punkt po punkcie. Zobaczymy, jak będzie dalej. Zawsze pracowałem na sto procent swoich możliwości. Tak samo jest teraz".

Aktualnie, oczkiem w głowie Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów oraz jego Ojca Jana jest Wiktor – syn Moniki i Karola. Rodzice i dzidek każdą wolną chwilę poświęcają na pielęgnację ich relacji i czerpanie przyjemności z relacji rodzinnych. Karol jednak spokojnie podchodzi do tego co jego syn będzie robił w życiu i mówi: "Są dwie podstawowe kwestie, które są dla mnie najistotniejsze w odniesieniu do Wiktora. By był zdrowy i szczęśliwy. To w jakim kierunku zdecyduje się podążać, będzie zależało wyłącznie od niego. Oczywiście, nie będę mu zabraniał lub narzucał jakichkolwiek wyborów, zarówno w dziedzinie sportu, jak i edukacji. Ma prawo rozwijać swoje zainteresowania i czerpać z nich satysfakcję. Zobaczymy co przyniesie przyszłość". Nic więc dziwnego, że kibice w Toruniu, zadają sobie pytanie nie czy, ale kiedy ujrzą kolejnego z klanu Ząbików w plastronie Aniołów, bo dziadek Janek nie ma wątpliwości, że maluch ma smykałkę do jazdy na czymkolwiek: "Ten chłopak ma to w oczach. On nie przestaje mnie zadziwiać. Karol może gdybać, próbować zakazywać, ale Wiktor na co nie wsiądzie, to zasuwa. Szok! Hulajnogi i rowerki ma opanowane do perfekcji". Z kolei Karol ciągle podkreśla, że żużel będzie wyborem syna: "Zabieram Wiktora razem z żoną na stadion, głównie po to, by spędzić z nimi więcej czasu. W sezonie mało jest wspólnie spędzonych chwil. Moją intencją nie jest prezentacja możliwego zawodu czy zajęcia taty. Nie sugeruję mu czym ma się zajmować w przyszłości".

Po zrezygnowaniu z uprawiania żużla Karol Ząbik pomagał tacie w szkoleniu toruńskich adeptów. Ze swoich obowiązków zrezygnował na początku 2020 roku, oddając się pracy w swojej firmie motoryzacyjnej.
Obecnie z czarnym sportem łączy go niewiele.

Osiągnięcia

DMP

2003/2; 2007/2; 2008/1; 2012/3

MDMP

2004/1; 2005/1
IMP 2006/R; 2009/16
MIMP 2003/14R; 2005/3; 2006/1; 2007/2
MPPK 2005/5
MMPPK 2004/3; 2005/4; 2007/1
BK 2004/18
SK 2004/7; 2006/1
ZK 2007/13
IMŚ GP 2006/RT
MEP 2008/1
IMŚJ 2006/1; 2007/5
IMEJ 2004/2; 2005/1
DMŚJ 2005/1; 2006/1; 2007/1

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon mecze biegi punkty bonusy Średnia
biegowa
Miejsce w
ligowym rankingu
2003 2 2 1 0 0,500 -
2004 20 94 95 20 1,223 42
2005 14 69 97 9 1,536 28
2006 20 80 117 19 1,700 25
2007 19 95 171 18 1,989 15
2008 5 20 17 3 1,000 nklas(10)
2011 1 5 3 1 0,800 nklas(13)
2012 12 33 18 6 0,727 nklas(16)
2013 - - - - - -
2014 1 5 11 2 2,600 nklas

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt