2000-05-03
Apator Netia Toruń
- Unia Leszno 53 : 37
Pojedynek toruńsko - leszczyński rozpoczął się od remisu. Zwyciężył
doskonale dysponowany Sullivan, a nieoczekiwanie Jaguś nie sprostał Korolewowi,
dobrze jadącemu taktycznie.
W biegu kolejnym Kościecha wraz z Walczakiem po udanym starcie jechali parą, aż
do samej mety zdobywając tym samym pięć punktów i zapewniając torunianom
prowadzenie. Pierwsze kółko wyścigu III zapowiadało identyczny rezultat. Za
prowadzącym Kowalikiem dzielnie jechał Pawlikowski, odpierając ataki zdobywcy
DMŚ Jasona Lyonsa, który uporał się z juniorem dopiero na kolejnym okrążeniu.
Wyścigi następne nie przyniosły wielu emocji. Pawlikowskiego zastąpił
Chrzanowski, który w dwóch kolejnych biegach nie odegrał żadnej roli. W odsłonie
siódmej goście wprowadzili rezerwę taktyczną w osobie Lyonsa przy
sześciopunktowym prowadzeniu Apatora. Po tym biegu zmniejszyła się ona do
czterech oczek. Zwyciężył właśnie Lyons (atakowany na całym dystansie przez
Kowalika), a Roman Jankowski przyjechał trzeci. Leszczyński zespół poderwał do
walki syn jeżdżącego trenera Łukasz, który tuż po starcie pokazał plecy
toruńskim zawodnikom w wyścigu dziewiątym (analogiczna sytuacja miała miejsce w
biegu trzynastym). Z niesfornym juniorem poradzili sobie dopiero na dystansie
odpowiednio Kościecha i Jaguś. Ten ostatni jedyny udany bieg zaliczył przy
wydatnej pomocy motocykla Mirka Kowalika. Unia próbowała ratować oddalające się
zwycięstwo poprzez dwie kolejne rezerwy taktyczne : Nicholls w jedenastym i
Jankowski w dwunastym. Nie zmieniło to obrazu spotkania, gdyż w wspomnianych
biegach odnotowano remis, podobnie jak w wyścigu poprzednim i następnym.
Dwa ostatnie biegi nominowane to podwójnie zwycięstwa zespołu Apatora. W
pierwszym z nich po starcie na prowadzeniu znalazł się Jacek Rempała, lecz już
na prostej został wyprzedzony przez obu torunian. Próbował on odzyskać utraconą
pozycje wykorzystując momenty niezrozumienia Chrzanowskiego z Kowalikiem.
Skończyło się to ładną walką i w efekcie zatarciem silnika na ostatnim okrążeniu
właśnie przez Rempałę.
W zespole toruńskim wszyscy zasłużyli na pochwałę, choć o wiele więcej zapewne wymagano od Wiesława Jagusia. Leszczynianie zaś mając tylko do dyspozycji wygrywających biegi zawodników zagranicznych, nie mogli osiągnąć sukcesu. Słowa uznania jednak należą się obu panom Jankowskim.