2000-04-16
Apator Netia Toruń
- Radson Malma Częstochowa 52 : 38


Spotkanie drużyn, które nie zdobyły dotąd pkt. w lidze, było ważne dla obu zespołów. Dodatkowym kruczkiem był pojedynek dwójki czołowych, w latach dziewięćdziesiątych, zagranicznych zawodników Apatora: obecnego Ryana Sullivana i byłego Marka Lorama. Obaj zawodnicy byli zdenerwowani, ale podchodzili do spotkania jak do każdego innego.

Mecz zaczął się od mocnego uderzenia gości. Zwycięska para turnieju Wintertur Cup z ubiegłego roku Drabik - Loram nie dała szans parze toruńskiej. W II biegu kibice oglądali ładną walkę na dystansie pomiędzy Kościechą, Handbergiem i Walaskim. Kolejny bieg należał do Holty, który popisał się atomowym startem i szybko zajął bezpieczną pierwszą pozycję, którą dowiózł do mety. Apetyty na zwycięstwo wśród zespołu gości wzrosły po biegu IV, kiedy ponownie para Drabik - Loram wygrała podwójnie tym razem z Kościechą i Handbergiem. Dopiero w wyścig VI był przełomowy dla gospodarzy. Sędzia Stanisław Pieńkowski, wykluczył za dotknięcie taśmy Holtę. Para Kowalik - Sullivan wykorzystała ten prezent i odrobiła pkt., wygrywając podwójnie z osamotnionym Czerwińskim. Od tego biegu karta się odwróciła, ponieważ spod taśmy doskonale wyszła para gości, jednak nieustępliwy Jaguś nękał atakami Lorama i wyprzedził go, choć była to sztuka niełatwa. Jadąc do końca bardzo aktywnie, udało się „małemu wojownikowi z Torunia” wyprzedzić jeszcze prowadzącego Drabika, który po meczu powiedział, że był pewien, iż za nim jedzie popularny Loramski. Od tego momentu torunianie opanowali sytuację i zwycięstwo, które oddaliło się na początku meczu zbliżać zaczęło się wielkimi krokami. W biegu VIII gospodarze doprowadzili do remisu, w biegach X i XI wygrywając podwójnie położyli „Lwy” na łopatki. Jednak częstochowianie walczyli do końca, zwłaszcza Holta, który po feralnym wykluczeniu zostawał na starcie i odrabiał pkt. na dystansie. Jednak wyścigi nominowane były gwoździem do trumny dla Włókniarza. Zwłaszcza bieg XIII był przełomowy, kiedy to trener Jurczyński nie miał w swoim składzie wartościowego zawodnika, który mógłby nawiązać walkę z gospodarzami. Właśnie w XIII biegu torunianie wygrywając podwójnie zapewnili sobie zwycięstwo i w kolejnych dwóch biegach przypilnowali tylko remisów, bo nie stracić zbyt dużo małych pkt., które mogą odegrać decydującą rolę w końcowym rozrachunku.

Zwycięstwo Apatora było czternastym tryumfem nad częstochowskimi Lwami w 25 rozegranych dotąd spotkaniach pomiędzy tymi zespołami.
W zespole toruńskim na słowa uznania zasłużył
Mirek Kowalik i Robert Kościecha, którzy dopracowali sprzęt i efekty było od razu widać. Na dobrym poziomie pojechał Sullivan, który jednak niepotrzebnie przywiózł 0 pkt. w swoim pierwszym wyścigu. Wśród gości można pochwalić walczących obcokrajowców, a nagana należy się Czerwińskiemu i Skórnickiemu. Zwłaszcza ten drugi powinien poważnie przemyśleć swój występ, ponieważ sprowadzono go z Leszna celem wzmocnienia zespołu, a nie łatania dziur w składzie.

Po meczu powiedzieli:
Jan Ząbik
- trener Apatora - W pierwszych biegach na skutek błędów po wygranych startach już na wyjściu z łuku traciliśmy pkt. Jedną z przyczyn były źle dobrane przełożenia. Za Handberga w następnych meczach wystąpi być może Walczak, który już otrzymał wyremontowany w Anglii sprzęt i lada dzień będzie go testował.

Wiesław Jaguś - zawodnik Apatora - Starałem się jak mogłem i pojechałem najlepiej jak potrafiłem. Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz i spaliliśmy się psychicznie, dlatego początek zawodów był słabszy. W pierwszym biegu przytarł mi się trochę silnik, ale później było już znacznie lepiej. Po wyścigu z Drabikiem i Loramem rozmawiałem ze Sławkiem i powiedział, że był przekonany, że ma za sobą Lorama.

Tomasz Chrzanowski - zawodnik Apatora - Mogę się cieszyć z występu oby tak dalej. Myślę, że pomogła nam też polewaczka, ponieważ po każdym polaniu toru, było bardzioej przyczepnie, a taki tor właśnie lubimy. Właśnie takiej nawierzchni brakowało w meczu w Wybrzeżem. Słaby mecz w Gorzowie był spowodowany tym, że po raz pierwszy w tym sezonie wyjechałem na obcy tor. Mecz z Gdańskiem pojechałem również słabo. Jednak zarówno ja jak i moi koledzy z zespołu zmobilizowaliśmy się i osiągnęliśmy sukces w postaci dwóch pkt. Tor nam pasował i nie zmieniał się praktycznie przez całe zawody.

Robert Kościecha - zawodnik Apatora - mój wzrost formy można było zaobserwować już w Gnieźnie gdzie wygrałem półfinał krajowych eliminacji do IMŚ. Ten mecz był dla mnie i sprzętu sprawdzianem i potwierdziłem swoje zaangażowanie w to, co robię. Na początku sezonu nie mogłem dopasować silników, ale teraz mam nadzieję, że nie będę miał już żadnych problemów.

Marek Kraskiewicz - menedżer Włókniarza - Jestem rozczarowany porażka i to wysoką. Wydawało się, że ten mecz rozstrzygniemy na własną korzyść, bo na to wskazywał początek zawodów. Zdecydowanie źle pojechaliśmy w drugiej części meczu. Mamy taki problem, że zawsze ktoś u nas jedzie na 0 pkt. Wydaje mi się że Czerwiński jeździł z biegu na bieg coraz lepiej, a takie występy muszą kiedyś zaprocentować. Zawodnik ten musi jednak mieć trochę czasu i dobry sprzęt. Jesteśmy teraz w bardzo trudnej sytuacji przed kolejnymi spotkaniami i musimy zacząć wygrywać mecze.

Sławomir Drabik - zawodnik Włókniarza - coś drgnęło w naszej drużynie, jednak ciągle czegoś brakuje, dużo mamy jeszcze do zrobienia. Przerabiamy, dorabiamy, być może będzie lepiej.

Grzegorz Walasek - zawodnik Włókniarza- Zmieniłem otoczenie i chyba wyszło mi to na dobre. Obecnie najważniejsza jest dla mnie liga i chciałbym, aby moja drużyna utrzymała się w najwyższej klasie rozgrywek, gdyż nie chcę ponownie zmieniać barw klubowych.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt