LEWANDOWSKI
Krzysztof
Urodzony 20 stycznia 2005 roku.
Dla pochodzącego z Bydgoszczy Krzysztofa Lewandowskiego przygoda ze sportem
żużlowym zaczęła się od tego, że zaczął z rodziną chodzić na żużlowe zawody i
tak zrodziła się w młodym człowieku chęć bycia żużlowcem, o czym powiedział w
jednym z wywiadów u progu kariery: "Od małego interesowałem się żużlem i od
zawsze priorytetem dla mnie było stanie się żużlowcem. Nie trenowałem wcześniej
żadnych innych sportów, które tak by mnie wciągnęły. Poświęciłem się od samego
początku, od kiedy tylko zobaczyłem po raz pierwszy zawody żużlowe i tak już
zostało".
Przez lata obcowania z żużlem na swojego idola wybrał
Tomasza Golloba, u którego
podziwia akcje po przegranym starcie i walkę na trasie. Podpatruje również styl
jazdy Piotra Pawlickiego.
Gdyby nie żużel, prawdopodobnie poświęcałby więcej czasu na treningi piłki
nożnej, w którą gra w okresie przygotowań ogólnorozwojowych.
Krzysztof ma świadomość, że kariera żużlowca nie jest łatwą profesją i szybko
minie, dlatego wspólnie z rodzicami zabiega o swoje wykształcenie i w okresie
zimowym przywiązuje największą wagę do obowiązków szkolnych, bo wie, że musi
nadrabiać jesienne i wiosenne zaległości, ponieważ w trakcie sezonu, szkoła
staje się miejscem, do którego uczęszcza 1-2 razy w tygodniu.
Osobami, które u progu kariery są największym wsparciem dla młodego zawodnika
i które zaszczepiły w Krzyśku żużel na stadionie miejscowej Polonii Bydgoszcz,
byli jego dziadek i ojciec. Następnie rodzice zapisali dziewięciolatka do
szkółki miniżużla, a jego trenerem został Jacek Woźniak. Początkowo tata nie był
przychylny zainteresowaniom syna. Ostatecznie zgodził się na wstąpienie do
szkółki, ale miał nadzieję, że po pierwszym treningu Krzysiek da sobie spokój z
kręceniem kółek w lewo. Z czasem w pełni zaakceptował pasję syna i zaczął mu
pomagać w rozwoju stając się jego mechanikiem. Dziadek z kolei namiętnie
uczestniczył w pierwszych treningach wnuka, które odbywały się na torze
wspomnianej Polonii Bydgoszcz. "Od małego tata zabierał mnie na stadion, żebyśmy mogli wspólnie oglądać żużel.
To właśnie on zaszczepił we mnie pasję do tego sportu. Pamiętam, że spore
wrażenie robiły na mnie sytuacje, kiedy dany zawodnik w jednym biegu przyjeżdżał
do mety daleko za rywalami, a potem potrafił wygrywać ze sporą przewagą.
Podobała mi się determinacja żużlowców i możliwość szybkiej odmiany swojego
położenia. W pewnym momencie zorientowałem się, że w mojej rodzinnej Bydgoszczy
odbywają się turnieje miniżużlowe, w których mogą startować chłopacy w moim
wieku. Wtedy nie miałem jeszcze nawet dziesięciu lat, ale moi rodzice rozmawiali
z rodzicami innych miniżużlowców i starali się zdobywać jak najwięcej
przydatnych informacji. Miałem też szczęście, że pod swoje skrzydła wziął mnie
nieżyjący już niestety pan Marek Szuba, który znał się na miniżużlu jak mało
kto. To właśnie on zbudował mi pierwszy motocykl, na którym mogłem trenować, a
także pozwalał mi jeździć na swoim prywatnym torze. Poza tym zawsze służył radą
i tłumaczył o co chodzi w tym sporcie. Myślę, że pan Marek dołożył potężną
cegiełkę do mojego rozwoju. Wiadomo, że dla nas to było spore przedsięwzięcie. W
miniżużlu nie dostaje się pieniędzy na przygotowanie i wiele kosztów trzeba
pokrywać z własnej kieszeni. Oczywiście to nie są tak wielkie wydatki jak w
dorosłym żużlu, ale mimo wszystko stanowią jakieś obciążenie. Ja na pewno nie
pochodzę z bardzo zamożnej rodziny. Mama pracowała na dwa etaty, żebym mógł
robić to, co pokochałem i żeby jeszcze starczyło na życie. Momentami nie było
łatwo, ale dzięki ogromnemu zaangażowaniu moich rodziców jakoś dawaliśmy sobie
radę. Mogę być im tylko za to bardzo wdzięczny. Któregoś razu wybraliśmy
się na takie zawody i namówiłem rodziców, żeby pójść porozmawiać z trenerem
Jackiem Woźniakiem. To sprawiło, że ostatecznie zapisałem się do szkółki i
zacząłem treningi z drużyną. W taki sposób pojawiłem się w żużlowym świecie. Na
pierwszych treningach tata i trener nawet się dziwili, bo od samego początku w
ogóle nie bałem się odkręcić gazu. Wiadomo, że od razu nie jechałem ślizgiem z
pełną prędkością, ale sama jazda nie sprawiała mi większych trudności i
wyglądała dosyć płynnie. Miałem całkiem niezłą bazę do szlifowania swoich
umiejętności. Pamiętam jednak swoje pierwsze zawody miniżużlowe. Zdobyłem w nich
sześć albo siedem punktów. Po ostatnim biegu zjechałem do parku maszyn,
ściągnąłem kask i się popłakałem. Stwierdziłem, że jestem najgorszy i bardzo
słabo mi poszło. Tata powiedział wtedy, że nie mam się czym przejmować, bo to
dopiero początek. Zaznaczył przy tym, że niektórzy w debiutach w ogóle nie
dojeżdżali swoich biegów do końca, a ja przecież nie tylko meldowałem się na
mecie, ale jeszcze potrafiłem wywalczyć całkiem niezłą zdobycz punktową.
Widziałem, że był ze mnie bardzo dumny i strasznie mnie tym podbudował. To jest
wspomnienie, które szczególnie zapadło mi w pamięci i ma dla mnie ogromną
wartość" - mówił w jednym z wywiadów młody zawodnik.
Certyfikat na jazdę w miniżużlu Krzysztof uzyskał w 2015 roku podczas
egzaminu w Częstochowie i z miejsca pokazał się z dobrej strony w zawodach
miniżużlowych. Został m.in. trzykrotnym Drużynowym Mistrzem Polski, dwukrotnym
wicemistrzem Polski Par Klubowych. Ma też na swoim koncie brązowy medal Pucharu
Polski Par Klubowych. W 2017 roku zajął 11 miejsce w ostatniej rundzie
Indywidualnych Mistrzostw Polski w kategorii 80-125cc. Czas szybko biegł,
zawodnik dorastał i trzy lata później (24.05.2018) na torze w Gnieźnie
przystąpił do licencji w klasie 250 ccm. Co prawda startował jeszcze w niżej
klasie, ale tak mówił o kolejnym żużlowym kroku: "Rezygnuję już w jazdy w
klasie 125. Zdaniem moim i mojego teamu, jest to cofanie się. Powodowałoby to
tylko błędy w mojej jeździe”.
W Gnieźnie wspólnie z Krzyśkiem żużlowe certyfikaty uzyskali następujący adepci:
Licencje w
kategorii 500 ccm: Szymon Szwacher - 2002 - Gniezno |
Licencje w kategorii
250cc: Patryk Nater - 2004 - Tarnów |
Po zdaniu licencji w wyższej kategorii, choć do żużla przysposobił go klub bydgoski, w roku 2019 startował dla Startu Gniezno w ramach wypożyczenia, co było pomysłem jego trenera. Kontynuował też swoje miniżużlowe starty w doborowym towarzystwie i tu należy wymienić przede wszystkim półfinał IMŚ 250cc w Gdańsku w 2018 roku, co było również jego debiutem w zawodach w klasie 250cc. Brał również udział w zawodach Pucharu Ekstraligi 250cc, w których w klasyfikacji końcowej uplasował się na 8 lokacie (najlepszy był Przyjemski), a także zajął 6 lokatę w Indywidualnym Pucharze Polski (triumfował Oskar Paluch z Gorzowa, Przyjemskiego prześladowały defekty i dlatego skończył na 3 pozycji).
Dbając o rozwój syna, rodzice Lewandowskiego z końcem roku 2019 podjęli rozmowy
z Jerzym Kanclerzem, właścicielem i prezesem Polonii Bydgoszcz na temat
przyszłości młodego zawodnika. Finansową ofertę klubu znad Brdy przebił
jednak Apator Toruń i ostatecznie Lewandowski,tuż przed licencją w "dorosłym
żużlu" został zawodnikiem klubu z miasta Kopernika. Rodzice nie patrzyli jednak
tylko na finanse, ale chcieli aby ich syn trafił do mocnego organizacyjnie i
finansowo ośrodka. Nie miało w tym przypadku znaczenia, że Apator Toruń spadał z
ekstraligi, bowiem zamiarem Aniołów było zbudowanie silnej kadry młodzieżowców,
po powrocie do najwyższej klasy rozgrywek. W tym miejscu należy podkreślić, że o
młodego jeźdźca zabiegali również działacze Wybrzeża Gdańsk, a także Gniezna.
Jednak to toruńska oferta okazała się najlepszym wyborem, ponieważ Apator
przedstawił najlepsze warunki do rozwoju, a także jak mówił sam zawodnik: "Kkuczową
rolę odegrała atmosfera, która w Toruniu jest świetna. Trenowałem tam już
wcześniej i od pierwszych chwil bardzo polubiłem osoby z tamtego otoczenia.
Bardzo często oraz miło rozmawia nam się z panią prezes Iloną Termińską, jak i panem prezesem oraz panem Adamem Krużyńskim.
Większość moich sponsorów też jest z Torunia, tak więc między innymi te czynniki
sprawiły, że dziś reprezentuję dumnie KS Toruń. Jakimś decydującym czynnikiem
była także odległość na treningi. Przy okazji pozdrowienia dla pana Piotra
Mikołajczaka".
Zawodnik w żółto-niebiesko-białych barwach miał zdawać żużlowy certyfikat z
początkiem roku 2020, jednak sezon ten stanął pod znakiem zapytania. Powodem
była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na
całym świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech
świadczy orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia
epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać
przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej
decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o
zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania
zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020
r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13
długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych,
renegocjacji kontraktów, a także zmiany dat egzaminów na żużlowe certyfikaty.
Ostatecznie 30 lipca 2020 na torze w Toruniu, Krzysztof wspólnie z sześcioma
innymi adeptami z sześciu innych klubów przeszło pozytywnie przez egzamin na
licencję "Ż", a czterech innych uzyskało certyfikat uprawniający do startów
na motocyklach o pojemności 250 ccm.
Pozytywny wynik uzyskali następujący adepci:
Licencje w
kategorii 500 ccm: Krzysztof Lewandowski - Toruń |
Licencje w kategorii 250cc:
Franciszek Majewski - Toruń |
Dla Torunia było to być może spore wzmocnienie formacji młodzieżowej, bo
Igor
Kopeć-Sobczyński kończył wiek juniora, a pozostali juniorzy mieli już za
sobą co najmniej drugi rok startów i nie rokowali najlepiej na ewentualne starty
w ekstralidze. Dlatego Krzysztof Lewandowski mimo, że po zdaniu licencji mógł
startować wyłącznie w imprezach młodzieżowych, miał dojrzewać sportowo i w 2021
roku stanowić o sile Apatora po awansie do ekstraligi.
Debiut młodego Anioła w plastronie Apatora miał miejsce 19 sierpnia 2020 roku
w
trzeciej rundzie eliminacyjnej rozgrywek DMPJ na torze w Toruniu.
Drużyna Apatora zajęła wówczas pierwsze miejsce, a Krzysztof z 10 punktami był
trzecim zawodnikiem w drużynie i całym turnieju, pozostawiając w pokonanym polu
bardziej doświadczonych kolegów. Dzień później na torze w Grudziądzu
rozegrano kolejną rundę DMPJ, a Krzysztof choć zdobył tylko 6 był, był
bardziej skuteczny od kończącego wiek juniora Igora Kopecia-Sobczyńskiego, co
mogło być zwiastunem tego, że Toruń doczeka się po latach bardziej skutecznego
młodzieżowca.
W
sezonie 2021 Apator awansował do ekstraligi i choć Krzysztof udowodnił, że ma
smykałkę do żużla, działacze w Toruniu postanowili zabezpieczyć się i formację
młodzieżową wzmocnili bardziej doświadczonym
Karolem Żupińśkim z Gdańska, który
miał być młodzieżowym liderem, a wkraczający na żużlowe salony Krzysiek miał
rywalizować z Kamilem Marcińcem o miejsce w składzie. Zawodnik nie obawiał się
jednak tej rywalizacji w sezon planował wejść z trzema kompletnymi motocyklami i
po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym liczył, że tor zweryfikuje jego
przydatność w zespole: "Przed
sezonem bardzo dużo trenowaliśmy pod okiem trenera Radka Smyka. To były przede
wszystkim zajęcia gimnastyczne o charakterze kondycyjno-siłowym, które miały
przygotować nas do rozgrywek pod względem fizycznym i sprawić, że będziemy mniej
podatni na kontuzje. Nie brakowało też zajęć wzmacniających więzi w drużynie.
Graliśmy na przykład w hokeja i przyznam, że potrafiliśmy się tam porządnie
spocić. Wiadomo, że podczas sezonu kluczowe jest utrzymanie dobrej kondycji,
żeby nie zaprzepaścić wszystkich wcześniejszych wysiłków i za szybko nie opaść z
sił. Dla mnie najlepszym sposobem podtrzymywania formy fizycznej jest jazda na
rowerze. Bardzo lubię wstać rano i przejechać sobie szybkim tempem od 30 do 50
kilometrów. To nie ma być relaksacyjna jazda, tylko porządny trening. Nie
ukrywam jednak, że rower jest też dla mnie odskocznią od całego świata i życia
codziennego. Kiedy zostaje tylko szosa, rower i ja, to czuję, że czyści mi się
głowa".
W trakcie sezonu okazało się, że ligowy debiutant radzi sobie nadspodziewanie
dobrze i
Krzysiek szybko stał się podstawowym juniorem w
składzie Aniołów, a na jego punkty nie tylko w biegach młodzieżowych, trener
Tomasz Bajerski mógł liczyć w każdym meczu, a zawodnik tak podsumował swoją
dyspozycję: "Podstawowe
założenie na ten rok było takie, żeby przejechać sezon cało i zdrowo, bez
jakichś poważniejszych kontuzji oraz oswoić się z żużlową rzeczywistością.
Jeżeli chodzi o moje wyniki, to wiadomo, że zawsze mogłem pojechać lepiej. Żużel
jest takim sportem, że nawet jakbym zdobywał same komplety, to za każdym razem
znalazłbym coś do poprawy. W tym roku pogubiłem trochę punktów przez błędy,
które nie powinny się już zdarzać, bo wcześniej nad nimi pracowałem. Z drugiej
strony cieszę się jednak, że element startu, który sprawiał mi dość duże
problemy, powoli zaczyna wyglądać lepiej. Na razie brakuje mi jeszcze
powtarzalności, ale robię co w mojej mocy, żeby ona się pojawiła. Zdaję sobie
sprawę, że przede mną wciąż bardzo dużo nauki. Trudno opisać słowami jak wiele
rzeczy muszę jeszcze opanować, ale jestem na to gotowy i nie zamierzam się
zrażać. Żużel wymaga wielu zróżnicowanych umiejętności, które trzeba umieć
połączyć w jedną całość. Można powiedzieć, że ja jeszcze porządnie nie liznąłem
tego sportu i dopiero odkrywam tajniki żużlowego rzemiosła. Muszę być świadomy,
że wszystko wymaga czasu. W żużlu najważniejsza jest chłodna głowa. Mnie czasami
tego brakuje i przez to popełniam niepotrzebne błędy. Momentami próbuję na
przykład wyprzedzić rywala po pierwszym czy drugim okrążeniu, kiedy nie
zbudowałem jeszcze wystarczająco dużej prędkości, aby ten atak się powiódł. W
żużlu trzeba wypracować zdolność do podejmowania szybkich, ale przemyślanych
decyzji, bo każdy nierozważny manewr może nas wiele kosztować. Nie mówię tylko o
punktach i pozycjach, ale też o zdrowiu, a nawet życiu. Musisz być pewny, że
wiesz co robisz i nie zaszkodzisz sobie oraz innym".
Poza ligą, obok wielu startów zwłaszcza w rozgrywkach młodzieżowych,
Krzysztof 1 października 2021
roku zadebiutował w cyklu
Speedway Grand Prix na MotoArenie. Miało to miejsce w biegu nr 9, kiedy
to junior Aniołów zastąpił innego
Roberta Lamberta, ponieważ Brytyjczyk dotknął taśmy. Oznaczało to, że
toruński zawodnik stał się najmłodszym żużlowcem w historii, który stanął na
starcie w SGP, bo liczył wówczas 16 lat i
254 dni. Choć
Krzysztof w swoim debiucie nie zdobył w zawodach żadnego punktu, to pod taśmą
stanął trzykrotnie, a jego zwłaszcza pierwszy start nie był tylko pustym
przejazdem, bo na torze był nieustępliwy jak choćby podczas pierwszego meczu
ligowego w sezonie, gdy pokonał bardziej doświadczonego i utytułowanego
Piotra Protasiewicza,
pokazując że drzemie w nim
ogromny potencjał.
Nic
więc dziwnego, że przed kolejnym sezonem kibice i działacze pokładali wielkie
nadzieje w Krzyśku i wiązali z jego rozwojem spore nadzieje.
Sam zawodnik oprócz z tego, że pokazał się z dobrej strony w debiutanckim
sezonie jawił się jako poukładany młody człowiek, który obrał sportowy kierunek
w życiu, ale nie zapomina o nauce i ciężkiej pracy nad samym sobą.
Czy w roku 2022 Krzysztof stanie się czołową postacią żużlowej sceny młodzieżowej? Czas pokaże.
Osiągnięcia
IMME | 2021/16 |
MPPK | 2021/5 |
MMPPK | 2021/5 |
BK | 2021/10 |
SK | 2021/7 |
IMŚ GP | 2021/R25 |
Kluby w lidze polskiej:
![]() |
||
2020- aktualnie |
Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon | mecze | biegi | punkty | bonusy |
Średnia biegowa |
Miejsce w ligowym rankingu |
2020 | nie mógł startować w lidze ponieważ nie ukończył 16 lat | |||||
2021 | 14 | 46 | 39 | 7 | 1,000 | 46 |