LEWANDOWSKI Krzysztof


Urodzony 20 stycznia 2005 roku.
Dla pochodzącego z Bydgoszczy Krzysztofa Lewandowskiego przygoda ze sportem żużlowym zaczęła się od tego, że zaczął z rodziną chodzić na żużlowe zawody i tak zrodziła się w młodym człowieku chęć bycia żużlowcem, o czym powiedział w jednym z wywiadów u progu kariery: "Od małego interesowałem się żużlem i od zawsze priorytetem dla mnie było stanie się żużlowcem. Nie trenowałem wcześniej żadnych innych sportów, które tak by mnie wciągnęły. Poświęciłem się od samego początku, od kiedy tylko zobaczyłem po raz pierwszy zawody żużlowe i tak już zostało".

Przez lata obcowania z żużlem na swojego idola wybrał Tomasza Golloba, u którego podziwia akcje po przegranym starcie i walkę na trasie. Podpatruje również styl jazdy Piotra Pawlickiego.
Gdyby nie żużel, prawdopodobnie poświęcałby więcej czasu na treningi piłki nożnej, w którą gra w okresie przygotowań ogólnorozwojowych.
Krzysztof ma świadomość, że kariera żużlowca nie jest łatwą profesją i szybko minie, dlatego wspólnie z rodzicami zabiega o swoje wykształcenie i w okresie zimowym przywiązuje największą wagę do obowiązków szkolnych, bo wie, że musi nadrabiać jesienne i wiosenne zaległości, ponieważ w trakcie sezonu, szkoła staje się miejscem, do którego uczęszcza 1-2 razy w tygodniu.
Osobami, które u progu kariery są największym wsparciem dla młodego zawodnika i które zaszczepiły w Krzyśku żużel na stadionie miejscowej Polonii Bydgoszcz, byli jego dziadek i ojciec. Następnie rodzice zapisali dziewięciolatka do szkółki miniżużla, a jego trenerem został Jacek Woźniak. Początkowo tata nie był przychylny zainteresowaniom syna. Ostatecznie zgodził się na wstąpienie do szkółki, ale miał nadzieję, że po pierwszym treningu Krzysiek da sobie spokój z kręceniem kółek w lewo. Z czasem w pełni zaakceptował pasję syna i zaczął mu pomagać w rozwoju stając się jego mechanikiem. Dziadek z kolei namiętnie uczestniczył w pierwszych treningach wnuka, które odbywały się na torze wspomnianej Polonii Bydgoszcz. "Od małego tata zabierał mnie na stadion, żebyśmy mogli wspólnie oglądać żużel. To właśnie on zaszczepił we mnie pasję do tego sportu. Pamiętam, że spore wrażenie robiły na mnie sytuacje, kiedy dany zawodnik w jednym biegu przyjeżdżał do mety daleko za rywalami, a potem potrafił wygrywać ze sporą przewagą. Podobała mi się determinacja żużlowców i możliwość szybkiej odmiany swojego położenia. W pewnym momencie zorientowałem się, że w mojej rodzinnej Bydgoszczy odbywają się turnieje miniżużlowe, w których mogą startować chłopacy w moim wieku. Wtedy nie miałem jeszcze nawet dziesięciu lat, ale moi rodzice rozmawiali z rodzicami innych miniżużlowców i starali się zdobywać jak najwięcej przydatnych informacji. Miałem też szczęście, że pod swoje skrzydła wziął mnie nieżyjący już niestety pan Marek Szuba, który znał się na miniżużlu jak mało kto. To właśnie on zbudował mi pierwszy motocykl, na którym mogłem trenować, a także pozwalał mi jeździć na swoim prywatnym torze. Poza tym zawsze służył radą i tłumaczył o co chodzi w tym sporcie. Myślę, że pan Marek dołożył potężną cegiełkę do mojego rozwoju. Wiadomo, że dla nas to było spore przedsięwzięcie. W miniżużlu nie dostaje się pieniędzy na przygotowanie i wiele kosztów trzeba pokrywać z własnej kieszeni. Oczywiście to nie są tak wielkie wydatki jak w dorosłym żużlu, ale mimo wszystko stanowią jakieś obciążenie. Ja na pewno nie pochodzę z bardzo zamożnej rodziny. Mama pracowała na dwa etaty, żebym mógł robić to, co pokochałem i żeby jeszcze starczyło na życie. Momentami nie było łatwo, ale dzięki ogromnemu zaangażowaniu moich rodziców jakoś dawaliśmy sobie radę. Mogę być im tylko za to bardzo wdzięczny. Któregoś razu wybraliśmy się na takie zawody i namówiłem rodziców, żeby pójść porozmawiać z trenerem Jackiem Woźniakiem. To sprawiło, że ostatecznie zapisałem się do szkółki i zacząłem treningi z drużyną. W taki sposób pojawiłem się w żużlowym świecie. Na pierwszych treningach tata i trener nawet się dziwili, bo od samego początku w ogóle nie bałem się odkręcić gazu. Wiadomo, że od razu nie jechałem ślizgiem z pełną prędkością, ale sama jazda nie sprawiała mi większych trudności i wyglądała dosyć płynnie. Miałem całkiem niezłą bazę do szlifowania swoich umiejętności. Pamiętam jednak swoje pierwsze zawody miniżużlowe. Zdobyłem w nich sześć albo siedem punktów. Po ostatnim biegu zjechałem do parku maszyn, ściągnąłem kask i się popłakałem. Stwierdziłem, że jestem najgorszy i bardzo słabo mi poszło. Tata powiedział wtedy, że nie mam się czym przejmować, bo to dopiero początek. Zaznaczył przy tym, że niektórzy w debiutach w ogóle nie dojeżdżali swoich biegów do końca, a ja przecież nie tylko meldowałem się na mecie, ale jeszcze potrafiłem wywalczyć całkiem niezłą zdobycz punktową. Widziałem, że był ze mnie bardzo dumny i strasznie mnie tym podbudował. To jest wspomnienie, które szczególnie zapadło mi w pamięci i ma dla mnie ogromną wartość" - mówił w jednym z wywiadów młody zawodnik.


Certyfikat na jazdę w miniżużlu Krzysztof uzyskał w 2015 roku podczas egzaminu w Częstochowie i z miejsca pokazał się z dobrej strony w zawodach miniżużlowych. Został m.in. trzykrotnym Drużynowym Mistrzem Polski, dwukrotnym wicemistrzem Polski Par Klubowych. Ma też na swoim koncie brązowy medal Pucharu Polski Par Klubowych. W 2017 roku zajął 11 miejsce w ostatniej rundzie Indywidualnych Mistrzostw Polski w kategorii 80-125cc. Czas szybko biegł, zawodnik dorastał i trzy lata później (24.05.2018) na torze w Gnieźnie przystąpił do licencji w klasie 250 ccm. Co prawda startował jeszcze w niżej klasie, ale tak mówił o kolejnym żużlowym kroku: "Rezygnuję już w jazdy w klasie 125. Zdaniem moim i mojego teamu, jest to cofanie się. Powodowałoby to tylko błędy w mojej jeździe”.

W Gnieźnie wspólnie z Krzyśkiem żużlowe certyfikaty uzyskali następujący adepci:

Licencje w kategorii 500 ccm:

Szymon Szwacher - 2002 - Gniezno
Krzysztof Sadurski - 2003 - Leszno
Kamil Pytlewski - 2003 - Gorzów
Dawid Rempała - 2002 - Tarnów

Licencje w kategorii 250cc:

Patryk Nater - 2004 - Tarnów
Piotr Świercz - 2004 - Tarnów
Krzysztof Lewandowski - 2005 - Bydgoszcz

Po zdaniu licencji w wyższej kategorii, choć do żużla przysposobił go klub bydgoski, w roku 2019 startował dla Startu Gniezno w ramach wypożyczenia, co było pomysłem jego trenera. Kontynuował też swoje miniżużlowe starty w doborowym towarzystwie i tu należy wymienić przede wszystkim półfinał IMŚ 250cc w Gdańsku w 2018 roku, co było również jego debiutem w zawodach w klasie 250cc. Brał również udział w zawodach Pucharu Ekstraligi 250cc, w których w klasyfikacji końcowej uplasował się na 8 lokacie (najlepszy był Przyjemski), a także zajął 6 lokatę w Indywidualnym Pucharze Polski (triumfował Oskar Paluch z Gorzowa, Przyjemskiego prześladowały defekty i dlatego skończył na 3 pozycji).

Dbając o rozwój syna, rodzice Lewandowskiego z końcem roku 2019 podjęli rozmowy z Jerzym Kanclerzem, właścicielem i prezesem Polonii Bydgoszcz na temat przyszłości młodego zawodnika. Finansową ofertę klubu znad Brdy przebił jednak Apator Toruń i ostatecznie Lewandowski,tuż przed licencją w "dorosłym żużlu" został zawodnikiem klubu z miasta Kopernika. Rodzice nie patrzyli jednak tylko na finanse, ale chcieli aby ich syn trafił do mocnego organizacyjnie i finansowo ośrodka. Nie miało w tym przypadku znaczenia, że Apator Toruń spadał z ekstraligi, bowiem zamiarem Aniołów było zbudowanie silnej kadry młodzieżowców, po powrocie do najwyższej klasy rozgrywek. W tym miejscu należy podkreślić, że o młodego jeźdźca zabiegali również działacze Wybrzeża Gdańsk, a także Gniezna. Jednak to toruńska oferta okazała się najlepszym wyborem, ponieważ Apator przedstawił najlepsze warunki do rozwoju, a także jak mówił sam zawodnik: "Kkuczową rolę odegrała atmosfera, która w Toruniu jest świetna. Trenowałem tam już wcześniej i od pierwszych chwil bardzo polubiłem osoby z tamtego otoczenia. Bardzo często oraz miło rozmawia nam się z panią prezes Iloną Termińską, jak i panem prezesem oraz panem Adamem Krużyńskim. Większość moich sponsorów też jest z Torunia, tak więc między innymi te czynniki sprawiły, że dziś reprezentuję dumnie KS Toruń. Jakimś decydującym czynnikiem była także odległość na treningi. Przy okazji pozdrowienia dla pana Piotra Mikołajczaka".
Zawodnik w żółto-niebiesko-białych barwach miał zdawać żużlowy certyfikat z początkiem roku 2020, jednak sezon ten stanął pod znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020 r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13 długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych, renegocjacji kontraktów, a także zmiany dat egzaminów na żużlowe certyfikaty. Ostatecznie 30 lipca 2020 na torze w Toruniu, Krzysztof wspólnie z sześcioma innymi adeptami z sześciu innych klubów przeszło pozytywnie przez egzamin na licencję "Ż", a czterech innych uzyskało certyfikat uprawniający do startów na motocyklach o pojemności 250 ccm.

Pozytywny wynik uzyskali następujący adepci:

Licencje w kategorii 500 ccm:

Krzysztof Lewandowski - Toruń
Paweł Trześniewski - Rybnik
Jan Rachubik - Lublin
Wiktor Przyjemski - Bydgoszcz
Damian Ratajczak - Leszno
Piotr Świercz - Tarnów
Jakub Stojanowski - Rzeszów

wcześniej startował w lidze duńskiej

Licencje w kategorii 250cc:

Franciszek Majewski - Toruń
Dawid Piestrzyński - Rybnik
Bartosz Głogowski - Bydgoszcz
Mateusz Łopuski - Gdańsk

Dla Torunia było to być może spore wzmocnienie formacji młodzieżowej, bo Igor Kopeć-Sobczyński kończył wiek juniora, a pozostali juniorzy mieli już za sobą co najmniej drugi rok startów i nie rokowali najlepiej na ewentualne starty w ekstralidze. Dlatego Krzysztof Lewandowski mimo, że po zdaniu licencji mógł startować wyłącznie w imprezach młodzieżowych, miał dojrzewać sportowo i w 2021 roku stanowić o sile Apatora po awansie do ekstraligi.
Debiut młodego Anioła w plastronie Apatora miał miejsce 19 sierpnia 2020 roku w trzeciej rundzie eliminacyjnej rozgrywek DMPJ na torze w Toruniu. Drużyna Apatora zajęła wówczas pierwsze miejsce, a Krzysztof z 10 punktami był trzecim zawodnikiem w drużynie i całym turnieju, pozostawiając w pokonanym polu bardziej doświadczonych kolegów. Dzień później na torze w Grudziądzu rozegrano kolejną rundę DMPJ, a Krzysztof choć zdobył tylko 6 był, był bardziej skuteczny od kończącego wiek juniora Igora Kopecia-Sobczyńskiego, co mogło być zwiastunem tego, że Toruń doczeka się po latach bardziej skutecznego młodzieżowca.

W sezonie 2021 Apator awansował do ekstraligi i choć Krzysztof udowodnił, że ma smykałkę do żużla, działacze w Toruniu postanowili zabezpieczyć się i formację młodzieżową wzmocnili bardziej doświadczonym Karolem Żupińśkim z Gdańska, który miał być młodzieżowym liderem, a wkraczający na żużlowe salony Krzysiek miał rywalizować z Kamilem Marcińcem o miejsce w składzie. Zawodnik nie obawiał się jednak tej rywalizacji w sezon planował wejść z trzema kompletnymi motocyklami i po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym liczył, że tor zweryfikuje jego przydatność w zespole: "Przed sezonem bardzo dużo trenowaliśmy pod okiem trenera Radka Smyka. To były przede wszystkim zajęcia gimnastyczne o charakterze kondycyjno-siłowym, które miały przygotować nas do rozgrywek pod względem fizycznym i sprawić, że będziemy mniej podatni na kontuzje. Nie brakowało też zajęć wzmacniających więzi w drużynie. Graliśmy na przykład w hokeja i przyznam, że potrafiliśmy się tam porządnie spocić. Wiadomo, że podczas sezonu kluczowe jest utrzymanie dobrej kondycji, żeby nie zaprzepaścić wszystkich wcześniejszych wysiłków i za szybko nie opaść z sił. Dla mnie najlepszym sposobem podtrzymywania formy fizycznej jest jazda na rowerze. Bardzo lubię wstać rano i przejechać sobie szybkim tempem od 30 do 50 kilometrów. To nie ma być relaksacyjna jazda, tylko porządny trening. Nie ukrywam jednak, że rower jest też dla mnie odskocznią od całego świata i życia codziennego. Kiedy zostaje tylko szosa, rower i ja, to czuję, że czyści mi się głowa".
W trakcie sezonu okazało się, że ligowy debiutant radzi sobie nadspodziewanie dobrze i
Krzysiek szybko stał się podstawowym juniorem w składzie Aniołów, a na jego punkty nie tylko w biegach młodzieżowych, trener Tomasz Bajerski mógł liczyć w każdym meczu, a zawodnik tak podsumował swoją dyspozycję: "Podstawowe założenie na ten rok było takie, żeby przejechać sezon cało i zdrowo, bez jakichś poważniejszych kontuzji oraz oswoić się z żużlową rzeczywistością. Jeżeli chodzi o moje wyniki, to wiadomo, że zawsze mogłem pojechać lepiej. Żużel jest takim sportem, że nawet jakbym zdobywał same komplety, to za każdym razem znalazłbym coś do poprawy. W tym roku pogubiłem trochę punktów przez błędy, które nie powinny się już zdarzać, bo wcześniej nad nimi pracowałem. Z drugiej strony cieszę się jednak, że element startu, który sprawiał mi dość duże problemy, powoli zaczyna wyglądać lepiej. Na razie brakuje mi jeszcze powtarzalności, ale robię co w mojej mocy, żeby ona się pojawiła. Zdaję sobie sprawę, że przede mną wciąż bardzo dużo nauki. Trudno opisać słowami jak wiele rzeczy muszę jeszcze opanować, ale jestem na to gotowy i nie zamierzam się zrażać. Żużel wymaga wielu zróżnicowanych umiejętności, które trzeba umieć połączyć w jedną całość. Można powiedzieć, że ja jeszcze porządnie nie liznąłem tego sportu i dopiero odkrywam tajniki żużlowego rzemiosła. Muszę być świadomy, że wszystko wymaga czasu. W żużlu najważniejsza jest chłodna głowa. Mnie czasami tego brakuje i przez to popełniam niepotrzebne błędy. Momentami próbuję na przykład wyprzedzić rywala po pierwszym czy drugim okrążeniu, kiedy nie zbudowałem jeszcze wystarczająco dużej prędkości, aby ten atak się powiódł. W żużlu trzeba wypracować zdolność do podejmowania szybkich, ale przemyślanych decyzji, bo każdy nierozważny manewr może nas wiele kosztować. Nie mówię tylko o punktach i pozycjach, ale też o zdrowiu, a nawet życiu. Musisz być pewny, że wiesz co robisz i nie zaszkodzisz sobie oraz innym".
Poza ligą, obok wielu startów zwłaszcza w rozgrywkach młodzieżowych, Krzysztof 1 października 2021 roku zadebiutował w cyklu Speedway Grand Prix na MotoArenie. Miało to miejsce w biegu nr 9, kiedy to junior Aniołów zastąpił innego Roberta Lamberta, ponieważ Brytyjczyk dotknął taśmy. Oznaczało to, że toruński zawodnik stał się najmłodszym żużlowcem w historii, który stanął na starcie w SGP, bo liczył wówczas 16 lat i 254 dni. Choć Krzysztof w swoim debiucie nie zdobył w zawodach żadnego punktu, to pod taśmą stanął trzykrotnie, a jego zwłaszcza pierwszy start nie był tylko pustym przejazdem, bo na torze był nieustępliwy jak choćby podczas pierwszego meczu ligowego w sezonie, gdy pokonał bardziej doświadczonego i utytułowanego Piotra Protasiewicza, pokazując że drzemie w nim ogromny potencjał.

Nic więc dziwnego, że przed kolejnym sezonem kibice i działacze pokładali wielkie nadzieje w Krzyśku i wiązali z jego rozwojem spore nadzieje. Sam zawodnik oprócz z tego, że pokazał się z dobrej strony jawił się jako poukładany młody człowiek, który obrał sportowy kierunek w życiu, ale nie zapominał o nauce i ciężkiej pracy nad samym sobą, by w sezonie 2022 dokładać cenne punkty do dorobku drużyny. Zwłaszcza, że po zbrojnym ataku Rosji na Ukrainę, gdy doszło do wykluczenia ze sportowej rywalizacji zawodników rosyjskich, oczekiwano do Krzyśka znacznego progresu i większej odpowiedzialności za wynik zespołu. Ostatecznie zawodnik wystartował w osiemnastu spotkaniach Ekstraligi. W zgarnięciu pełnej puli spotkań przeszkodziła mu kontuzja do której doszło w meczu Ekstraligi U24, kiedy to Toruń rywalizował w Opolu ze Spartą Wrocław. Na jednym z łuków zawodnik wpadł w koleinę, nie opanował motocykla i po chwili z impetem wpadł na bandę. Przy siedemnastolatku szybko pojawiły się służby medyczne. Wstępne badania na stadionie wykluczyły złamania, jednak po meczu Lewandowski udał się do szpitala, gdzie potwierdzono brak złamań, ale zawodnik był mocno poobijany i wymagał intensywnej rehabilitacji i przerwy w startach. W tej sytuacji na dwa mecze ligowe w składzie pozycje juniorskie zajęli Denis Zieliński i Karol Żupiński. W meczach, w których wystartował Krzyśkowi znacznie lepiej wiodło się na Motoarenie, bowiem różnica w wynikach między meczami domowymi, a wyjazdowymi wyniosła w jego przypadku 0,484 punktu. Zawodnik starał się jednak analizować każde zawody i mocno pracował nad błędami wspólnie ze swoim teaem. Nie zmieniało to faktu, że siedemnastolatek będący dopiero u progu swojej kariery, musiał zmierzyć się w sezonie z dużym wyzwaniem, jakim było bycie liderem formacji do lat 21. Początkowo rola ta przytłoczyła zawodnika, bowiem sam nałożył na siebie zbyt dużą presję, ale szybko zrozumiał, że był to błędy kierunek, bo był to dopiero jego drugi sezon w lidze, więc żużla musiał jeszcze sporo zjeść, aby móc mówić o sobie lider jakiejkolwiek formacji.
Co ciekawe "Lewy " podobnie jak przed rokiem otrzymał status zawodnika rezerwowego
w ostatniej rundzie cyklu Grand Prix. Nominację tę przyjął ze spokojem, ale w trakcie zawodów okazało się, że w biegu numer jedenaście, po dotknięciu taśmy tak jak przed rokiem przez Roberta Lamberta, będzie miał okazję ponownie stanąć pod taśmą z najlepszymi zawodnikami na świecie. I tak jak przed rokiem został najmłodszym jeźdźcem, który dostąpił zaszczytu walki o IMŚ, po biegu okazało się, że został również najmłodszym żużlowcem, który w debiucie zdołał wywalczyć punkt biegowy, bo pokonał Jakuba Miśkowiaka.
Niestety
ten żużlowy epizod u progu kariery młodego zawodnika, nie był zwiastunem wielkich sukcesów w roku 2023 i nie otworzył medalowego worka medali w rozgrywkach młodzieżowych, bowiem sam start w finałach MIMP, BK i SK i środek stawki lub druga połowa stawki w końcowym rozrachunku, to dla spragnionych młodzieżowych sukcesów toruńskich fanów, było zbyt skromną motywacją do podróżowania po Polsce za obiecującym młodym Aniołem. W lidze również osiemnastolatek najczęściej spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Wystarczyło popatrzeć na statystyki, aby zobaczyć, że urodzony w Bydgoszczy żużlowiec, nie był zbyt dużym wsparciem dla swojej drużyny. W 61 gonitwach wywalczył zaledwie 43 punkty oraz trzy bonusy. Na pierwszej pozycji linię mety przekroczył zaledwie trzykrotnie. Za to 30 razy zrobił to na czwartym miejscu. To wszystko przełożyło się na średnią 0,754 punktu na bieg. To dało mu z kolei 52 lokatę wśród najskuteczniejszych zawodników najlepszej żużlowej ligi świata. Za nim uplasowali się tylko Kacper Grzelak oraz Mateusz Affelt. Ponadto podczas rewanżowej potyczki o brązowy krążek z Włókniarzem Częstochowa na antenie TV Michał Korościel powiedział, że młody Anioł, nie do końca skupia się wyłącznie na żużlu, a zainteresowany jest innymi aktywnościami, niezwiązanymi ze sportem i być może klub nie będzie zainteresowany jego usługami. A ponieważ z końcem października dobiegał końca kontrakt Lewandowskiego z Apatorem, jego usługami zainteresowała się Polonia Bydgoszcz, która nie awansowała po raz kolejny do żużlowej elity i straciła swojego młodzieżowego lidera Wiktora Przyjemskiego. Mógł to być dobry ruch dla samego zawodnika, jednak sytuację dość lakonicznie skomentował Adam Krużyński, członek rady nadzorczej w Apatorze: "Chcemy, żeby Krzysztof był w przyszłym roku częścią drużyny. Wraz z nowym menedżerem mamy wstępny plan działania na to, aby odbudować również pozostałych juniorów". To oznaczało, że Krzysztof pozostanie w toruńskiej ekipie i pod okiem nowego trenera Piotra Barona i jego współpracowników miał dostać szansę na zrobienie kroku w przód w swojej niezbyt bogatej w sukcesy karierze. A w roku 2024, zadanie to było znacznie trudniejsze niż w poprzednich latach, bo Lewandowski nie był już kreowany na lidera formacji młodzieżowej i czekała go rywalizacja z Mateuszem Affeltem i Oskarem Rumińskim, a od maja także z Antonim Kawczyńskim, który ścigał się dla gdańskiego Wybrzeża w rozgrywkach miniżużlowych, ale karierę w klasie 500 ccm postanowił kontynuować w Toruniu i w barwach Apatora zdał egzamin na żużlową licencję. To oznaczało, że jeśli "LeeWy" nie zaliczy eksplozji formy na początku sezonu i nie wskoczy do składu z gwarancją 5-6 punktów w meczu, to szybko może zostać skreślony, bo działacze w jego przypadku tracili cierpliwość i woleli stawiać na Affelta, Rumińskiego czy Kawczyńskiego.

Czy w kolejnych latach Krzysztof stanie się czołową postacią żużlowej sceny młodzieżowej? Czas pokaże.

Osiągnięcia
DMP 2023/3
IMME 2021/16; 2022/9; 2022/Rns; 2023/16
MIMP 2022/9
MPPK 2021/5
MMPPK 2021/5
BK 2021/10; 2022/8; 2023/10
SK 2021/7; 2022/10; 2023/11
GP - IMŚ 2021/R25; 2022/RT27
SGP2 - IMŚJ 2022/DK20
IMEJ U-19 2023/11

Kluby w lidze polskiej:
   
2020-
aktualnie
   

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon mecze biegi punkty bonusy Średnia
biegowa
Miejsce w
ligowym rankingu
  punkty
U24
Średnia
U24
2020 nie mógł startować w lidze ponieważ nie ukończył 16 lat
2021 14 46 39 7 1,000 46   - -
2022 18 59 50 7 0,966 44   122+4 2,136
2023 19 61 43 3 0,754 52   114+9 1,892

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt