CZUGUNOW Gleb
rosja


Urodził się 17 grudnia 1999 roku.

Wychował się w Saławacie, rodzinnym mieście Emila Sajfutdinowa, gdzie dorastał wspólnie z dwa lata młodszym bratem Aleksandrem i jedenaście lat młodszą siostrą Anną.

Żużlem zainteresował się dzięki swojemu tacie, który jako jeden z głównych sponsorów miejscowego klubu żużlowego zaraził swojego potomka sportami motorowymi. A żużlowa miłość nie była taka oczywista, bo brat Gleba skierował swoje kroki w kierunku hokeja na lodzie. Młody jeździec dał się poznać z jak najlepszej strony już jako uczeń piątej klasy szkoły podstawowej, gdy wywalczył tytuł mistrza republiki Baszkirii w motocrossie, a co ciekawe w owym czasie rywalizował również na motocrossowych torach w zawodach w Chełmnie, gdzie zajął 7 miejsce.
Oprócz motocrossu, Gleb u progu wielkiego żużla z sukcesami dosiadał motocykli wyposażonych w silniki o pojemności 80 i 250 centymetrów sześciennych ścigając się na pełnowymiarowych żużlowych owalach (w roku 2014 został IM Rosji) . Zdradzał przy tym nieprzeciętny talent na miarę swojego idola Emila Sajfutdinowa. Nic, więc dziwnego, że wielu trenerów komplementowało jego umiejętności podkreślając dużą sprawność i siłę młodziutkiego Rosjanina. A sam Emil Sajfutdinow tak mówił o swoim krajanie na początku jego żużlowej przygody: "To wielki talent. Ściga się na motocyklu od dziecka. Dużo jeździł już na maszynach 125 i 250 ccm. Teraz czas na prawdziwy speedway. Życzę mu wszystkiego najlepszego".

W wieku trzynastu lat przyjechał do Europy z dorosłymi opiekunami: Wieczesławem Wiktorowiczem (sędzia żużlowy) i Maratem Ganiejewem (mechanik i pracownik w firmie ojca Gleba). To swoiste tourne miało pokazać młodemu chłopakowi świat oraz na czym polega prawdziwy żużel. Młody Baszkir miał bowiem trenować na torze w Bydgoszczy wspólnie z Emilem Sajfutdinowem, a także poznać tory w Lonigo i Krsko. Celem Czagunowa była jednak Vetlanda, gdzie liczył na dobry występ w miniżużlowych mistrzostwach świata (popularne "osiemdziesiątki”). Rok 2014 zmienia motocykl na maszynę o trzy razy wyższą pojemności i święci pierwsze poważne sukcesy w "małym żużlu”, bowiem zasłużenie zwycięża w mistrzostwach Rosji młodzików w klasie 250ccm. Kolejny rok to tryumf w finale Indywidualnych Mistrzostw Rosji do lat dziewiętnastu. Choć piętnastoletni wówczas Gleb reprezentował barwy Mega-Łada Togliatti, nie zapomniał jak się jeździ na rodzimym torze w Saławacie i nie ustępował pola znacznie bardziej doświadczonym reprezentantom Mega-Łady Togliatti oraz Turbiny Bałakowo, a trzeba wiedzieć, że młodzieżowcy tych dwóch klubów w całości zdominowali pierwszą połowę końcowej klasyfikacji. Gleb złoty medal przypieczętował wygrywając bieg dodatkowy, a wspólnie z wychowankiem Salawatu miejsca na podium zajęli Władimir Morozow i Władimir Bogma.

Początek roku 2016 to kolejny sukces szesnastoletniego już zawodnika, bowiem obok kontraktu w Mega Lada Togliatti, znajduje on uznanie w oczach działaczy najsilniejszej i najlepszej żużlowej ligi na świecie i podpisuje kontrakt w Toruniu. Był to co prawda tzw. kontrakt warszawski, ale dawał zawodnikowi nadzieję na szybki debiut w polskiej lidze. Decyzja o zakontraktowaniu zawodnika poprzedzona była wcześniejszymi treningami na toruńskiej MotoArenie i Gleb był szóstym Rosjaninem, który podpisał kontrakt w Toruniu. Przed młodym Baszkirem uczynili to: Grisza Charczenko; Wiktor Kułakow; Grigorij Łaguta; Siergiej Łogaczew; Emil Sajfutdinow. Oto jak komentował ów angaż toruński trener Robert Kościecha: "Wiem, że właściciel klubu, Przemysław Termiński chce pomagać żużlowym talentom i normalną koleją rzeczy jest to, że podpisuje się z nimi kontrakty. Czugunow chce się dalej rozwijać i dla niego podpisanie kontraktu w Polsce jest na pewno dobrym rozwiązaniem. Jest jeszcze za młody, by myśleć o składzie w Toruniu, ale podpisany teraz kontrakt warszawski daje perspektywy na przyszłe lata. Nie można wykluczyć, że za dwa-trzy lata będziemy brać go poważnie pod uwagę".
Choć młody zawodnik nie "łapał" się do ligowego składu to posiadał ważny kontrakt z Get Well Toruń i pokazywał się w różnych rozgrywkach podnosząc swoje umiejętności. Jednym z takich turniejów był finał IMEJ, gdzie siedemnastoletni Gleb pełnił rolę rezerwowego, ale zawodnik startował też we własnym kraju i osiągnął tam swój największy sukces w dotychczasowej karierze, a mianowicie na torze w Oktiabrskim wywalczył tytuł młodzieżowego mistrza Rosji. Sukcesem tym młody Rosjanin zwrócił na siebie uwagę i przed rozstrzygającymi meczami na zapleczu ekstraligi znalazł uznanie w oczach działaczy z Opola, którzy porozumieli się z działaczami z Torunia i wypożyczyli zawodnika do końca pierwszoligowych rozgrywek.
W sezonie 2017 zawodnik musiał jednak poszukać nowego pracodawcy, bowiem w Toruniu ławka rezerwowych była zbyt długa i znalezienie miejsca w składzie dla młodego Rosjanina graniczyło z cudem. Zawodnik nie musiał jednak długo czekać na propozycje, bowiem chętnym na usługi Gleba okazał się łódzki Orzeł. Kontrakt w Łodzi miał być dla właściciela klubu Witolda Skrzydlewskiego zabezpieczeniem na wypadek ewentualnych kontuzji, ale trener łodzian Janusz Ślączka dostrzegał potencjał w młodym zawodniku i tak komentował ten kontrakt "
Prezes Skrzydlewski tak naprawdę doskonale zna się na żużlu. A w wyszukiwaniu takich perełek nie ma sobie równych. Od razu się ucieszyłem, że Gleb jest z nami, bo chciałem go już mieć w Rzeszowie, kiedy byłem trenerem Stali. Wtedy się nie udało, bo podpisał kontrakt w Toruniu. Chłopak jest bardzo pracowity. Wziął udział w naszych treningach punktowanych i nie odstawał od rywali. A nie jechaliśmy ze słabymi zespołami. W większości były to ekipy ekstraligowe. Poza tym, regularnie pojawiał się na naszych treningach. Chęci mu nie brakuje. Poza tym, jest bardzo grzeczny i ułożony". Właściciel klubu liczył jednak, że zawodnik będzie czynił stałe postępy i pod skrzydłami Orła rozwinie swoje sportowe umiejętności. A oczekiwania te były bardzo realne, bowiem z "Ziemi Obiecanej" wielu zawodników wjeżdżało na światowe żużlowe salony. Niestety "Orły spisywały się znakomicie w rozgrywkach pierwszej ligi, dlatego Gleb nie dostawał swojej szansy. Do czasu, gdy .... na skutek przyłapania jego krajana Grigorija Łaguty, na stosowaniu niedozwolonych środków dopingujących wskoczył do podstawowego składu na baraż w DPŚ. Młody Rosjanin pokazał prawdziwy żużlowy show i z dorobkiem 11 pkt walnie przyczynił się do awansu zespołu Rosji do finałowej batalii o Puchar Ove Fndina. Młody Rosjanin, który dla części kibiców był do tej pory kompletnie anonimową postacią. Za jego plecami linię mety mijali między innymi: Chris Holder, Jason Doyle, Andrzej Lebiediew, Troy Batchelor czy Maksim Bogdanow. Zawodnik nie był jednak zaskoczony swoją postawą, ale zdawał sobie doskonale sprawę, że dobry występ w DPŚ jest przepustką do wielkiej kariery i tak komentował całe zamieszanie wokół jego osoby: "Gdyby Grisza mógł jechać w tych zawodach, ja nawet nie wyjechałbym na tor. Dla mnie były to może najważniejsze zawody w kontekście przyszłości mojej kariery. Przecież dopiero zaczynam prawdziwe ściganie i dobry występ w tak prestiżowych zawodów dla mnie jest czymś wyjątkowym".
Swoje możliwości zawodnik potwierdził w mistrzostwach Rosji do lat 21, gdy okazał się bezkonkurencyjny dla rywali i jako zawodnik Mega Łady Togliatti zapisał na swoim koncie komplet punktów i zyskał tytuł młodzieżowego championa swego kraju oraz w IMEJ, gdzie uplasował się tuż za podium.

Po małych sukcesach zawodnik zwrócił natychmiast uwagę na swoją osobę i w okresie transferowym zaczęły zabiegać o jego podpis pod kontraktem różne kluby w tym również Get Well Toruń. Zanim jednak ruszyła transferowa giełda, mówiło się, że Gleb Czugunow nie chce wielkiej kasy za podpis. Miało mu zależeć na wysokiej stawce za punkt i gwarancji jak największej liczby startów. Warunki te zapewnił Rosjaninowi klub z Wrocławia i było to ciekawe uzupełnienie składu drużynowego wicemistrza Polski, który tak mocno stawiał na młodych żużlowców. Nic więc dziwnego, że Czugunow idealnie wpisywał się w politykę transferową Sparty, która od kilku lat brała do siebie zawodników na dorobku. We Wrocławiu nabierali sportowej ogłady i szlifowali swoje umiejętności po czym wypływali na szerokie wody. Czugunow, z racji wieku, mógł startować jako rezerwowy pod numerami 8 i 16, które były zarezerwowane dla zawodników do lat 23, jednak miejsce to musiał wywalczyć sobie kosztem Maxa Fricke, który był lepszym zawodnikiem i wielu zachodziło w głowę, jak Wrocław zagwarantował młodemu jeźdźcowi dużą liczbę startów. Był to jednak problem zawodnika i jego nowego klubu, bowiem kibice mieli dowiedzieć się wszystkiego w trakcie sezonu. A sezon pokazał, że nie tylko chęci i umiejętności decydują o sukcesie, ale również sportowe szczęście. A tego zabrakło Glebowi w roku 2018, po feralnym wypadku w wyniku którego nabawił się kontuzji nogi długo dochodził do pełni sprawności i jak wyznał po sezonie wracając na tor był sprawny tylko w 80%, ale wyjeżdżając do wyścigu nie myślał o bólu, tylko o tym, żeby wygrać. Dlatego nie żałuje, że ścigał się nie w pełni sprawny, bo był w stanie skutecznie rywalizować, ale nie tracił czasu na mało istotne zawody. Dodatkowo do walki nakręcały go pełne trybuny i jazda w najsilniejszej lidze świata.
Nic wiec dziwnego, że wrocławscy działacze z miejsca postanowili przedłużyć kontrakt z Rosjaninem na sezon 2019 i zawodnik nie krył zadowolenia z tego powodu i deklarował, że da z siebie wszystko by mieć przyjemność z jazdy, a sukcesy przyjdą z czasem. I po sezonie można powiedzieć, że Rosjanin dał z siebie naprawdę wszystko. Zaliczył skomplikowane wejście w sezon, ale później się rozjeździł. Choć niektórzy wyśmiewali jego decyzję o pozostaniu w Ekstralidze, to kilkukrotnie udowodnił, że potrafi być solidnym zawodnikiem drugiej linii. Bez wątpienia poczuł jednak sportową złość, gdy w finale z Unią Leszno szybko został odstawiony na boczny tor. Na przestrzeni całego sezonu można powiedzieć, że doskonale wywiązał się z roli rezerwowego w Sparcie i wchodząc do gry zazwyczaj w połowie meczu, gdy inni zawodnicy rozpoznali już warunki torowe, Gleb wygrywał biegi i przechylał szalę zwycięstwa na korzyść wrocławian. Co prawda 36 miejsce w ekstraligowym rankingu i średnia 1,361 na pierwszy rzut oka wrażenia nie robiły, ale należało pamiętać, że Rosjanin był ciągle młodym zawodnikiem i miał prawo również do słabszych biegów, bo i takie się zdarzały. Gleb jednak pokazał, że drzemią w nim spore możliwości, co potwierdził czwartym miejscem w IMŚJ oraz pierwszym w MŚP. Nic więc dziwnego, że ambicje zawodnika sięgały znacznie wyżej i nie chciał być w kolejnym roku ciągłym rezerwowym. i miał ambicje startować na zasadach pełnoprawnego zawodnika. Dlatego jego pozostanie na Dolnym Śląsku nie było takie oczywiste, bo wrocławscy działacze musieli wybrać pomiędzy Czugunowem, a Jamrogiem, którego Rosjanin w meczach ligowych najczęściej zastępował. Ostatecznie włodarze z Dolnego Śląska postawili na Rosjanina i podpisali z nim kontrakt na sezon 2020. Nie oznaczało to jednak, że po odejściu Jakuba Jamroga do Lublina, zawodnik miał mieć łatwiej w walce o skład. Wręcz przeciwnie mógł mieć jeszcze trudniej, bowiem w wiek seniora wkraczał Indywidualny Mistrz Świata Juniorów Maksym Drabik, a klub dodatkowo zakontraktował zdolnego Anglika, Daniela Bewleya.

Z czasem jednak okazało się, że Rosjanin miał skorzystać na braku rozwagi u Maksyma Drabika, który został przyłapany na przyjęciu zakazanych sposobów leczenia, które działały jak doping i wchodzący w wiek seniora jeździec miał zostać zawieszony. Sparta Wrocław po stracie jednego z liderów formacji seniorskiej nie zamierzała jednak poddać się w walce o medale i nie czekała bezczynnie na zakończenie niepotrzebnej, dopingowej sprawy Maksyma Drabika. Równolegle rozpoczęto procedurę o przyznanie polskiego obywatelstwa Glebowi Czugunowowi. Cała procedura została sprawnie przeprowadzona i Gleb miał wzmocnić Dolnośląską formację juniorską. Niestety sezon 2020 dla Czugunowa jak i dla wszystkich sportowców był niezwykle trudny, bowiem świat zaatakowała odmian grypy o nazwie Covid-19 i wszystkie imprezy sportowe zostały odwołane, a zawodnicy nie mogli trenować, bowiem dostęp do obiektów sportowych był niemożliwy. Również teoretyczna część egzaminu odbyła się w nietypowy sposób, o czym informował przedstawiciel PZM, Leszek Demski: "Egzamin odbył się w formie wideokonferencji. Żużlowiec miał zadawane pytania i na nie odpowiadał. Świadkiem był kierownik drużyny z Wrocławia. Egzamin składał się z 20 pytań. Czasowo nie było ograniczenia. Zawodnik z reguły albo od razu znał odpowiedzi na pytania, albo od razu przyznawał się, że jakiejś nie zna. Wymagane było minimum 75% poprawnych odpowiedzi i taki wynik zawodnik uzyskał. Nie ma już żadnych formalnych przeszkód by mógł startować w lidze jako Polak. Poszła już z naszej strony informacja do Biura Sportu PZM, że żużlowiec uzyskał pozytywny wynik i nie ma przeciwwskazań do wydania licencji". Zadowolenia po zdanym egzaminie nie krył sam zainteresowany: "Na tym egzaminie było 20 pytań. Był też pan Krzysztof Gałańdziuk, jako świadek. Były pytania o wagę motocykla, o gaźnik, o to czy można odjechać z pola startowego, gdy ktoś dotknął taśmy. Pytania nie były łatwe. W Rosji ogólnie nie musimy zdawać licencji tylko ją kupujemy. Jednak, żeby mi, jako 15-latkowi, pozwolili jechać w lidze, to musiałem bardzo dużo do tego egzaminu przeczytać. Z tamtego czasu pamiętam sporo odnośnie regulaminów. Chcę jeździć pod polską flagą. Długo myślałem nad tym. Moją decyzję ciężko przyjęła to babcia, a także dziadek i tata. To są ludzie wychowani w trochę innych czasach. Oni się wychowywali, gdy jeszcze był ZSRR. To jest śliski temat. Moim zdaniem ludzie, którzy byli wtedy wychowywani mieli w sobie założony taki niezdrowy, ślepy patriotyzm. Uważam, że trzeba kochać swój kraj, ale ma w tym być logika. Rosja jest moim domem, gdzie się urodziłem i wychowałem, ale od czasów, kiedy miałem 12-13 lat zacząłem przyjeżdżać do Polski i związałem się z tym krajem. Polska stała się drugim domem. Dziękuję bardzo za zrozumienie i widzimy się wkrótce na torze".

Polski paszport pomógł zawodnikowi w bowiem poprawił swoje wyniki w lidze polskiej. Mógł startować z pozycji juniora i już przed meczem znał trzy wyścigi, w których miał wystarować. Z kolei rok wcześniej często był wystawiony pod nr 8/16, co nie było łatwą sytuacją dla zawodnika. Nie licząc dwóch wyjazdowych meczów w fazie play-off, zawsze był gwarantem co najmniej 7-8 punktów. Najlepiej spisał się na inaugurację ligi, kiedy przeciwko Motorowi przywiózł 12 "oczek" i bonus. Nic więc dziwnego, że działacze wrocławscy wiązali z zawodnikiem spore nadzieje na przyszłość i liczyli, że po zmianie regulaminu Gleb będzie silnym punktem zespołu na pozycji zawodnika do lat 24.
Niestety polskie obywatelstwo przekreśliło możliwości startu zawodnika w zawodach międzynarodowych pod flagą rosyjską. Konsekwencją tego, była jego absencja w finale SON uważanych za MŚP, w których w dwóch poprzednich sezonach stawał na najwyższym stopniu podium. Gdy Rosja po raz trzeci z rzędu wygrała tę rywalizację, a federacja rosyjska chwaliła się tym sukcesem, mimo, że Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta, nie mieli jednolitych kevlarów, a ponadto startowali na własny koszt, nie otrzymując żadnego wsparcia, Czugunow ostro skrytykował to zachowanie: "Kolejna haniebna akcja MFR, a raczej brak akcji, bezczynność. Co roku na własny koszt przyjeżdżaliśmy na wszystkie mistrzostwa Europy, mistrzostwa świata, eliminacje, półfinały, jeździliśmy do Danii, Szwecji czy Czech. Na jednym z tych półfinałów, reprezentując nasz kraj, złamałem nogę, której leczenie zajęło około 2 milionów rubli, oczywiście nie dostałem ani grosza od Federacji. I co rano, kulejąc do łazienki, nie rozumiem, dla kogo tam jechałem? Który kraj reprezentowałem?  Nie płacicie sportowcom ani za jedzenie, ani za dojazd, ani za hotel, ani za 4738 innych wydatków – w porządku. Nie macie marnych 150 tysięcy rubli, żeby sportowcy z Rosji wyglądali przyzwoicie. Trzeci rok z rzędu rosyjscy zawodnicy na własny koszt zdobywają złoty medal mistrzostw świata, potem chwalicie się tymi medalami i "swoimi" zawodnikami, ale nie macie pieprzonych pieniędzy na szycie kombinezonów? One są twarzą MFR, a MFR i jej działania są twarzą Rosji. Mam 20 lat, chcę żyć i cieszyć się tym, co kocham, a nie biegać za wujami i błagać ich o pieniądze. Jesteście bezwstydnymi, cynicznymi ludźmi bez godności. Nigdy nie będę reprezentował federacji kierowanej przez takich ludzi. Miłość do państwa powinna być wzajemna. Przez te wszystkie lata, kiedy występowałem na arenie międzynarodowej, reprezentowałem nie tylko rosyjską ziemię z jej jeziorami, górami, powietrzem, atmosferą, ludźmi i wszystkim, co kocham. Reprezentowałem też państwo, które mnie wykorzystywało. Więcej na to nie pozwolę, więc sp…
Słowa te spotkały się z mieszanymi komentarzami. Niektórzy odbierali je jako słuszny głos w sprawie inni twierdzili, że zawodnik zaszkodził sobie na arenie międzynarodowej. Jedno było jednak pewne, że żużlowiec chce walczyć o jak najwyższe cele i słowami tymi jednoznacznie określił pod jaką flaga chce te sukcesy odnosić. I sukcesy przyszły nie tylko w reprezentacji, ale też w lidze.
Gleb w sezonie 2021 był ważnym ogniwem w składzie mistrzowskiej Sparty Wrocław. Zawodnik zadebiutował w gronie seniorów, a polski paszport pozwalał sztabowi szkoleniowemu korzystać z żużlowca, zarówno jako z krajowego seniora, jak i tak samo z reprezentanta w kategorii do lat 23 i 24. Ostatecznie w ekipie z Dolnego Śląska wykręcił średnią 1,698 pkt. na wyścig i był to 24 wynik w całej w Ekstralidze. Z reprezentacją Polski z kolei sięgnął po złoty medal Drużynowych Mistrzostw Europy U23, choć sam występ w finale nie był dla niego szczęśliwy.
Nic więc dziwnego, że po sezonie Rosjanin który dobrze czuł się w żużlowej Sparcie, nie zamierzał zmieniać otoczenia. Ufa mu też zarząd mistrzów Polski, który parafował ze swoim krajowym zawodnikiem nową, dwuletnią umowę.

Niestety z końcem lutego sytuacja Jewgienija i innych zawodników z rosyjskim paszportem bardzo się skomplikowała i wielkie plany mogły lec w gruzach. Oto bowiem Światem wstrząsnęło to co wydarzyło się w nocy z 23 na 24 lutego 2022 roku. Armia rosyjska na rozkaz Władimira Putina najechała na Ukrainę. Rosyjscy żołnierze wkroczyli m.in. na tereny wschodnich obwodów Ukrainy. Równolegle rozpoczęły się naloty z powietrza. Ostrzelano m.in. Kijów, Charków, czy Lwów. Ukraińskie służby informowały o ofiarach śmiertelnych, liczonych w dziesiątkach istnień oraz rannych cywilach.
Głos w sprawie tych dramatycznych wydarzeń zabrało środowisko sportowe, potępiając działania wojenne w których niektórzy domagali się wykluczenia rosyjskich zawodników ze sportowej rywalizacji. W Ekstralidze zakontraktowanych przed sezonem było kilku rosyjskich zawodników, a wśród nich oprócz Gleba i zawodników zakontraktowanych w Toruniu na rok 2022 Jewgienija Sajdulina i Emila Sajfutdinowa, dla Sparty Wrocław punkty miał zdobywać Artiom Łaguta. Jego brat Grigorij zawiązał się Motorem Lublin. W Grudziądzu umowę podpisał Wadim Tarasenko, a w pierwszej lidze dla Gdańska punkty miał zdobywać Wiktor Kułakow. Emil jak i Artiom posiadali co prawda polski paszport, ale ten nie miał mieć wpływu na decyzje w tej sprawie. Jednocześnie w polskich ligach żużlowych z prawnego punktu widzenia, nie do końca było możliwe, by pozbawić zawodników z rosyjską licencją prawa startu. Jednak wraz z zaognianiem się konfliktu na linii Ukraina - Rosja świat zaczął alienować z życia społeczno-gospodarczego uznaną za terrorystyczną nację rosyjską i po decyzji FIM również PZM 05.03.2022 wydał oświadczenie w którym zawiesił zawodników rodem z Rosji:
W związku z bezprawną zbrojną inwazją Rosji na terytorium Ukrainy, jak również wobec faktu, że ta brutalna napaść wspierana jest przez państwo białoruskie Polski Związek Motorowy wyklucza aż do odwołania zawodników rosyjskich oraz białoruskich z udziału we współzawodnictwie sportowym w sportach motorowych organizowanym na terytorium Polski . Wyklucza się również reprezentacje tych krajów z udziału w zawodach sportowych rozgrywanych w Polsce.
Ponadto zawodnikom z licencją Polskiego Związku Motorowego zakazuje się startów w zawodach organizowanych na terenie Federacji Rosyjskiej oraz na terenie Republiki Białoruskiej.
Wierzymy, że w obliczu zbrodniczych działań Federacji Rosyjskiej wspieranych przez Republikę Białoruską konieczne jest podjęcie zdecydowanych kroków, które pokażą stanowczy sprzeciw wobec agresji obu tych państw.
Sam zawodnik w jednym z wywiadów tak komentował sytuację: "Interesuję się polityką od bardzo dawna. Wiem, w jakim kraju się urodziłem. Odkąd skończyłem 18 lat, to spełniałem swój obowiązek wyborczy. Głosowałem. Potem przestałem, bo tak zrobiła cała opozycja w ramach protestu wobec wyborczych fałszerstw, do których dochodziło w Rosji. Trzy razy byłem na protestach. Ostatni raz, kiedy wsadzili do więzienia Nawalnego. Mogłem mieć problemy z prawem. Nie mogłem jednak nie pójść na te protesty. Czułem, że to, co się dzieje, nie jest sprawiedliwe. Dlatego myślę, że jako sportowiec zrobiłem wszystko. Jakbym poszedł dalej, to straciłbym pracę, miałbym kłopoty z prawem. Ja i tak mogę mieć problemy, jak służby odszukają ten wywiad.
Ja już dawno, jeszcze w grudniu, wiedziałem, co się święci. Wiem, jak działa rosyjska propaganda, a ona od pewnego czasu szykowała ludzi na to, co teraz oglądamy. To jest straszne. Ta manipulacja, a teraz te obrazki z Ukrainy. Naprawdę brak mi słów. Zostało jeszcze trochę wolnych mediów, ale propaganda działa naprawdę perfekcyjnie. Ja bym chciał jeździć na żużlu, tak jak ta propaganda działa. Oni to naprawdę potrafią robić. To jest zło, ale oni są w tym naprawdę dobrzy. Mają wpływ na ludzi. Przed samym startem wojny Putin powiedział, że chce ratować Rosjan w Donbasie. Gdyby jednak Rosja poświęciła pięć procent tego, co straciła przez sankcje, to miałaby wystarczająco środków, żeby zabrać z Donbasu wszystkich tych, którym jest tam źle i jeszcze zbudować każdej rodzinie dom w Rosji. Biznesowo to wszystko jest strasznie głupie. Tu jednak myślę, że chodzi o ego. Tylko tak można to wytłumaczyć. Mi jest przykro, jako człowiekowi stamtąd, że to się tak odbywa, choć jak już powiedziałem, to nie jest dla mnie niespodzianka. To można było przewiedzieć, śledząc poczynania władzy i wsłuchując się w głosy ekspertów. To się czuje. Tak jak się czuje, że motocykl za chwilę poleci w bandę.
Odkąd zacząłem podróżować po świecie i zobaczyłem, jak to wygląda w innych krajach, to zacząłem zastanawiać się, o co chodzi, z czasem zaczynałem bardziej protestować, a w efekcie zmieniłem obywatelstwo na polskie. Moja decyzja o przyjęciu polskiego obywatelstwa, to był z jakiś strony wyłącznie mój prywatny protest. Może nic nieznaczący w skali całości, ale ja chciałem to zrobić. Kiedy podejmowałem decyzję o zmianie licencji, to wszystko w moim życiu było poukładane. Miałem miejsce w składzie Sparty, było ok. Nie potrzebowałem obywatelstwa ani dla wygody, ani dla większego zarobku. Zanim zmieniłem obywatelstwo, to miałem w Rosji sponsora, który dawał mi od 100 do 150 tysięcy złotych rocznie. To straciłem. A po zmianie mój kontrakt w Sparcie wzrósł, ale nie do jakiś kosmicznych rozmiarów. W 2020 zarobiłem więcej niż w 2019, głównie, dlatego że lepiej jeździłem. Gdy nie będę mógł startować to będzie mi przykro, bo żużel to mój cały świat. Może nie wyglądam na specjalnie zaangażowanego w ten sport, taki mam wizerunek, ale jest inaczej. Oczywiście nie będę walczył z decyzją, będę musiał to przyjąć. Na pewno jednak byłoby to dla mnie fatalne rozważanie".

Jak widać po tych słowach Gleb potępiał działania Rosji. Czy jednak owo potępienie zostało przyjęte przez obywateli kraju którego obywatelstwo przyjął, a także obywateli Ukrainy?
Ostatecznie zawodnik jako jedyny Rosjanin został dopuszczony do żużlowej rywalizacji w lidze polskiej i niestety już w pierwszej kolejce spotkań w której Sparta Wrocław mierzyła się na własnym torze z Apatorem mocno zadarł z toruńskimi kibicami. Oto bowiem po meczu doszło do przykrego incydentu, który można uznać nawet za mały skandal. Gleb dał się sprowokować fanom drużyny toruńskiej, którzy po meczu obrażali go nazywając "Ruska kur**" i rzucając różne przedmioty. Dwudziestotrzylatek poczuł się tym aż tak mocno urażony, że nie zastanawiał się zbyt długo i niemal natychmiast ruszył w stronę fanów Apatora, by osobiście wymierzyć im sprawiedliwość. Ostatecznie do starcia nie doszło tylko dlatego, że park maszyn od sektora gości oddziela wysoki płot, a także zareagowali pracownicy ochrony. Jeden z fotoreporterów uchwycił zresztą moment, gdy jeden z ochroniarzy łapie wpół Czugunowa i odciąga go od sektora gości. Po tym zdarzeniu Rosjanin z polskim paszportem był tak roztrzęsiony, że rzecznik prasowy klubu Adrian Skubis poprosił dziennikarzy o wyrozumiałość i zwolnił go z obowiązku udzielania pomeczowych wywiadów, ze względu na zbyt duże emocje.
Zawodnik po całym zamieszaniu, był świadomy, że za swoje zachowanie może otrzymać karę finansową i próbował bronić się w mediach społecznościowych: " będę czekał, że ktoś na meczu wyjazdowym po prostu wystrzeli we mnie. Ale pogodzę się z tym, bo musisz cierpieć, jak urodziłeś się w Rosji. Nawet jak cztery lata jesteś otwarcie przeciwko władzy". Kara była jednak nieunikniona nie tylko dla zawodnika, ale również dla toruńskich kibiców, którym za ksenofobię groził zakaz stadionowy, a klub z miasta Kopernika musiał liczyć się z sankcjami finansowymi

W tym miejscu rodzi się refleksja i pytanie czy żużlowe władze miały świadomość konsekwencji dopuszczenia Gleba jako jedynego Rosjanina do rywalizacji? Czy dwaj redaktorzy stacji telewizyjnej, którzy przed startem rozgrywek nakręcili swoimi felietonami falę ksenofobii względem rosyjskich zawodników, mieli świadomość tego co czynią? Czy owym redaktorom chodziło o to aby zlinczować wszystkich Rosjan mieszkających od lat w Polsce i często posiadających polskie obywatelstwo? Na te pytania musieli odpowiedzieć sobie sami zainteresowani. To być ekstraligowi decydenci i dwaj dziennikarze, będą musieli żyć ze świadomością, gdy po ich opiniach i decyzjach zginie niewinny człowiek który będzie mówił po Rosyjsku lub jakiś kibic za czyn niegodny kibica zostanie skazany prawomocnym wyrokiem.

Sprawą zachowania kibiców Apatora podczas meczu, a także postawą Chugunova niemal natychmiast zajął się Organ Dyscyplinarny. W wyniku przeprowadzonego postępowania  na jaw wyszły nowe dowody obciążające nie tylko klub toruński, ale też samego zawodnika. Na jednym z nagrań opublikowanych w mediach społecznościowych widać wyraźnie, jak tuż po meczu, Gleb Czugunow podróżuje z resztą drużyny meleksem, by podziękować swoim fanom za doping, a przejeżdżając obok sektora gości nie może się powstrzymać i dwukrotnie pokazuje w stronę torunian środkowy palec. Nagrania te pokazały, że żużlowiec nie był bez winy i sam dolewał oliwy do ognia. To było poważnym argumentem dla Komisji Orzekającej Ligi, której członkowie już następnego dnia po meczu wnikliwie zaczęli analizować dokumentację, na podstawie której ustalili dokładny przebieg wydarzeń. Kluczowe dla działaczy było to, czy Czugunow swoim zachowaniem przyczynił się do agresji ze strony fanów drużyny przeciwnej. Niestety dowody potwierdziły tę tezę i KOL nałożyła karę finansową na KS Toruń w związku z zachowaniem kibiców podczas meczu, a także ukarała finansowo Gleba Chugunova w związku z jego zachowaniem. Informacje o wysokości kar zostały zachowane dla stron postępowania, a Zbigniew Owsiany, Przewodniczący Komisji Orzekające Ligi, tak uzasadnił tę decyzję: "Przeanalizowaliśmy wszystkie dostępne materiały wideo: zapis ciągły meczu oraz transmisję telewizyjną, jak również nagrania powszechnie dostępne w sieci internetowej. Stwierdziliśmy ponad wszelką wątpliwość fakty: kibice drużyny gości wznosili niecenzuralne okrzyki w stosunku do zawodnika, rzucali również w kierunku parku maszyn i toru niebezpieczne przedmioty. Jest to zachowanie niedopuszczalne, naruszające konkretne przepisy regulaminu dyscyplinarnego, które powinno być zawsze potępiane i oceniane negatywnie. Z kolei zawodnik Gleb Chugunov zachowywał się prowokacyjnie, a jego gesty były aroganckie, co również narusza przepisy dyscyplinarne. KOL nie wyobraża sobie, by zawodnik tej klasy, biorąc pod uwagę obecną sytuację międzynarodową dawał ponieść się tak negatywnym emocjom, których eskalacja mogła doprowadzić do dużo gorszych konsekwencji. KOL podkreśliła jednocześnie na etapie analizy sprawy, że sportowcy stanowią szczególny przykład dla publiczności, są bardzo często wzorami do naśladowania i idolami dla młodych ludzi, a więc powinni dbać o wzorce swojego postępowania".

Podsumowując cały sezon w wykonaniu Gleba można powiedzieć, był to dla niego słaby rok, jak i dla całej Sparty. Wrocławianie odpali już w pierwszej rundzie play-off, do której dostali się dopiero z piątego miejsca po rundzie zasadniczej. Czugunow wystąpił w 15 spotkaniach, w których osiągnął średnią biegopunktową 1,457. To dało mu odległe 38 miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników Ekstraligi. Niestety czas biegł dla niego nieubłaganie i w roku 2023 zawodnik kończył 24 lata i choć liczył na przedłużenie umowy, to ostatecznie zabrakło dla niego miejsca we Wrocławiu, który miał aspiracje mistrzowskie. Tym samy po 5 całkiem udanych latach pożegnał się z Dolnym Śląskiem i w ramach wypożyczenia powrócił do województwa kujawsko-pomorskiego przywdziewając plastron z grudziądzkim "Gołębiem", a z kibicami Sparty pożegnał się słowami: ""Miasto, gdzie po raz pierwszy byłem uczestnikiem prawdziwego żużla. Kibice, którzy za każdym razem robili na mnie niesamowite wrażenie. Kibice, których będę kochał niezależnie od barw na moim kevlarze. Do końca chciałem wierzyć, że to się nie stanie, jednak dzisiaj muszę poinformować Was, że moja pięcioletnia historia oraz wrocławskiego żużla kończy się. To dla mnie trudne, bo będę musiał za każdym razem zjeżdżając z wrocławskiego toru przypominać sobie by zjeżdżać w stronę parkingu gości. Trudne, bo byłem i jestem związany z tym pięknym miastem a przede wszystkim z Wami — Kibicami, których wsparcie zawsze czułem, a szczególnie w najtrudniejszych momentach, kiedy wracałem po kontuzjach. Nie kończy się jednak moja przygoda z tym pięknym miastem, moim domem, ponieważ adresu zamieszkania zmieniać nie zamierzam. Dziękuję również sponsorom, dziękuję klubowi WTS Sparta Wrocław, dziękuję kolegom z toru".

W Grudziądzu zawodnik jednak nie zagrzał długo miejsca. Oczekiwano od niego znacznie więcej. Co więcej częściej mówi się o nim za sprawą jego zachowania poza torem, niż o dobrych wynikach sportowych. Dwudziestotrzylatek jako jeździec do lat 24, miał pomóc swojej nowej drużynie w awansie do fazy play-off, a tymczasem GKM ponownie skończył rozgrywki na 7 miejscu. Niestety przyczyniła się do tego również nierówna forma Rosjanina z polskim paszportem. Dwukrotny drużynowy mistrz świata słabo prezentował się przede wszystkim w pierwszej fazie rozgrywek. Urodzony w Rosji żużlowiec przez pierwsze siedem kolejek nie był w stanie ani razu zakończyć spotkania z przynajmniej dziesięciopunktową zdobyczą. To udało mu się dopiero w ósmej rundzie w potyczce przeciwko Motorowi Lublin. Od tego momentu wyniki Gleba Czugunowa uległy poprawie, jednakże ostatecznie zakończył zmagania ze średnią 1,5 "oczka" na jeden wyścig. Sam zainteresowany miał świadomość, że nie spisywał się najlepiej i po sezonie mówił: "Jeżeli chodzi o to, czego oczekiwałem od sezonu 2023, to zupełnie nie poszedł on po mojej myśli. Mierzyłem się z różnymi problemami. Dopiero gdzieś po szóstej czy siódmej kolejce udało się wrócić do stabilnej formy. Nie czuję się do końca odpowiedzialny za brak Grudziądza w play-offach, ponieważ ja ze swojej pracy wywiązałem się na 90 procent". Słowa te nie przekonały jednak działaczy z Grudziądza. Dodatkowo forma zawodnika, który zakończył starty w gronie "juniorów starszych"  nie gwarantowała pewnych ekstraligowych punktów meczowych, dlatego jego powrót do Sparty Wrocław był niemożliwy, co więcej żaden z klubów w najwyższej lidze, nie był zainteresowany jego usługami. Trudno było się temu dziwić, bo w czternastu spotkaniach Gleb wystąpił w 60 biegach, zdobył 78 punktów i 12 bonusów, co przełożyło się na średnią 1,5 punktu na bieg, a to było za mało, by przekonać działaczy z ekstraligi. Na szczęście dla zawodnika umiejętności jakie prezentował dostrzegali pierwszoligowcy i tym sposobem znalazł on zatrudnienie w pierwszej lidze podpisując kontrakt w Ostrowie. Klub ten zakończył sezon w 1 lidze na półfinałach, gdzie musiał uznać wyższość faworyta Falubazu Zielona Góra. Dlatego w kolejnym roku zarząd TŻ Ostrovii postanowił ponownie włączyć się w walkę o awans i po tym jak ogłoszono zatrzymanie juniorów oraz trenera Mariusza Staszewskiego, a także lidera Tobiasza Musielaka, przyszedł czas na wzmocnienia. Najpierw ogłoszono kontrakt z Frederikiem Jakobsenem, do którego kilka dni później dołączył Chris Cholder oraz Gleb Czugunow

Czy na zapleczu zawodnik odbuduje swoją formę?
Czas pokaże.

W przerwie pomiędzy sezonami Gleb potrafił zaskoczyć swoich fanów. Zdążył on już co prawda przyzwyczaić kibiców do tego, że potrafi zaskakiwać nie tylko na torze, ale również poza nim. Tym razem Rosjanin z polskim obywatelstwem wymyślił kuriozalny sposób, aby ukarać... samego siebie.  A jaka to kara? Czugunow w mediach społecznościowych napisał, że odpuścił sobie trening w ramach przygotowania do kolejnego sezonu. Nie chciał jednak przejść z tym do porządku dziennego. Postanowił więc wymierzyć sobie sankcję, za niesubordynację i brak samodyscypliny. Owa sankcja to nagroda 500 zł dla fana który jako pierwszy skomentuje jego zdjęcie na Instagramie. Odzew był natychmiastowy, a fanka, która jako pierwsza skomentowała w wymagany sposób wpis żużlowca, szybko otrzymała obiecany przelew. Reprezentant Polski opublikował odpowiednie zrzuty na dowód, że nie jest gołosłowny.

Niestety pierwsze mecze w wykonaniu zawodnika nie były najlepsze i Rosjanin z polskim paszportem zaczął notować jeszcze gorsze wyniki i przyłożył rękę do tego, że GKM zamykał tabelę Ekstraligi. Sytuacja ta nie była komfortowa nie tylko dla drużyny, ale również dla zawodnika, któremu zaczęły puszczać nerwy i gdy otrzymał zaproszenie do Magazynu Ekstraligi w WP SportoweFakty, gdzie mógł wytłumaczyć, skąd wzięły się jego problemy na starcie sezonu 2023. Zamiast odpowiadać rzeczowo na pytania, rzucał półsłówka, które w kontekście wypowiedzi czyniły rozmowę po stronie Gleba nieco niegrzeczną. Pytania zadawane przez prowadzącego program Mateusza Pukę nie były jednak przekroczeniem granicy smaku. Niestety po pytaniu "czy wyniki pozwolą mu pozostać w PGE Ekstralidze na rok 2024", zawodnik zamiast merytorycznie odpowiedzieć na pytania, zdecydował się na zupełnie niepotrzebny atak na dziennika mówiąc: "Staram się nie wymiotować, jak patrzę na pana". Słowami tymi dowiódł, że nie radzi sobie najlepiej z krytyką i presją i nic dziwnego, że Zachowaniem Czugunowa zainteresowała się Ekstraliga i ukarała go finansowo. Zamieszanie to podziałało na zawodnika mobilizująco, bo wziął się do pracy i jego wyniki znacząco poszły w górę i gdy GKM zaczął wygrywać, cały incydent poszedł w zapomnienie - przynajmniej w głowach kibiców z Grudziądza

Gleb to nie tylko bardzo zdolny żużlowiec, ale także pasjonat muzyki, który w przerwach między sezonami tworzy własne utwory i w jednym z wywiadów tak mówił o swojej pozażużlowej pasji: "w sezonie mam czas tylko na tworzenie bitów. Mam specjalny program w laptopie i jak siedzę w hotelu, to montuje swoje kawałki. Mam nawet klientów. Niestety na razie nie jest ich zbyt dużo, ale miesięcznie muzykę u mnie kupują 3-4 osoby". Niestety pozasportowa pasja nie wszystkim przypadła do gustu i bardziej złośliwi komentatorzy oceniali nieco słabsze wyniki zawodnika przez pryzmat tego, że skupia się na muzyce zamiast na sporcie. Poirytowany żużlowiec wydał na tę okoliczność stosowne oświadczenie w którym można było przeczytać, że 90 proc. muzyki powstaje w okresie zimowym, czyli w przerwie pomiędzy sezonami. A za muzyczną reklamę odpowiedzialna jest rosyjska wytwórnia muzyczna "Darkside Records". Ponadto Gleb zaznaczył, że sport jest dla niego najważniejszy i to jemu poświęca najwięcej uwagi. Po czym zawodnik uciął temat znikając z mediów społecznościowych ze swoimi muzycznymi zainteresowaniami: "Żużel jest dla mnie najważniejszy ze wszystkiego co robię. Zdaję sobie sprawę, że z boku nie wyglądam na człowieka, który w pełni poświęca się sportowi, ale tak jest. Od dziecka mam wielkie marzenia odnośnie żużla, staram się robić progres jak najszybciej. Pracuję i inwestuję 80 proc. pieniędzy w swój team. Nigdy nie mówiłem, że mogę "nagrać coś nawet podczas treningów". Bo podczas treningów, jak przez większość czasu w sezonie, myślę o meczach, ustawieniach, swojej jeździe i planach na następny tydzień, bo nie mam żadnego menedżera. Jak każdy ambitny sportowiec lubię wygrywać i nienawidzę przegrywać. Robię wszystko, żeby wygrywać tak często jak to możliwe".

Poza Polską zawodnik startował w klubach:
Rospiggarna Hallstavik,

Osiągnięcia

DMP

2018/3; 2019/2; 2020/3; 2021/1
MPPK 2020/3; 2022/6
IMME 2020/16
ZK 2021/16; 2022/8
IMŚ GP 2020/DK19, 2021/DK19, 2022/DK21
MŚP - SON 2018/1; ; 2019/1
IMŚJ 2018/16; 2019/4
MŚP 2018/1; 2019/1
DPŚ 2017/3
IME - SEC 2016/RT24;
IMEJ 2016/Rns; 2017/4
DMEJ 2021/1; 2022/1

Kluby w lidze polskiej
2016 2016 2017 2018-
-2022
2023 2024

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
sezon mecze biegi punkty bonusy średnia
biegowa
miejsce w
ligowym rankingu
2016 - - - - - -

 

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt