Urodzony 11 lipca 1989 roku.
Matej po raz pierwszy na żużlowym torze pojawił się w sezonie 2004. Wtedy
zaczął starty na motocyklu o pojemności 125 ccm, na którym ścigał się ze swoimi
rówieśnikami, jednak już wówczas próbował swoich sił na prawdziwych maszynach
żużlowych z silnikiem 500 ccm.
Ojciec Mateja, Milan choć początkowo podchodził z rezerwą do pasji syna, widząc
jego zapał i potencjał, postanowił opuścić z Pilzno, gdzie Matej się urodził
oraz dorastał i przeniósł się z synem do klubu żużlowego AK Marketa w Pradze.
Decyzja ta miała pomóc młodemu czechowi rozwijać swój talent, a zarazem dać jak
największą liczbę startów. Od tego momentu Matej bardzo się usamodzielnił bowiem
musiał dzielić czas między stadionem, warsztatem, szkołą i miejscami zakwaterowania.
Już w pierwszych imprezach na pięćsetkach w roku 2005 pokazał lwi pazur i szybko
zasygnalizował swoją obecność wśród najlepszych czeskich juniorów. Jednak w
czerwcu zawodnik doznał pierwszej bardzo poważnej kontuzji, gdy uderzył go
motocykl jadącego za nim zawodnika. W uderzenie spowodowało złamanie 5 kręgów i
wykluczyło obiecującego juniora ze startów do końca sezonu.
Przed 2006 sezonem pojawiła się również oferta startów w lidze polskiej w pilskiej
Polonii, jednak mając na uwadze szkołę zawodnik odrzucił tę ofertę skupiając się
na startach w rodzimej pierwszej lidze i w imprezach juniorskich. Występy
Mateja, były na tyle obiecujące, że zaowocowały powołaniem do czeskiej
reprezentacji. Odwdzięczył się tym którzy w niego nie zwątpili i awansował do
finału IME do lat 19. W teamie zawodnika w owym czasie cenny był również start w
Złotej Prilbie w Pardubicach. Po raz pierwszy w
karierze wystąpił także w finale Indywidualnych Mistrzostw Republiki Czeskiej.
Obok bardzo dobrych startów w pierwszoligowej Markecie, 13 września zawodnik
zadebiutował w czeskiej extralidze. Młody Kus wystartował niespodziewanie w roli
rezerwowego i w swoim pierwszym biegu zdobył 3 pkt pozostawiając w pokonanym
polu m.in. M.Fencla i F.Siterę. Niestety kolejny bieg zakończył już w pierwszym
łuku upadając na tor.
W październiku pojawił się również na Wyspach Brytyjskich
zwyciężając w słabo obsadzonym turnieju Heathersfield Golden Helmet w
Glasgow, ale zwycięzców się nie rozlicza.
Rok 2007 miał być sezonem w którym miało być głośno o Mateju. I było, ale niestety, głównie za sprawą dość dziwnej kontuzji. Oto bowiem 9 września w rozgrywkach ligi brytyjskiej podczas meczu Glasgow Tigers - Berwick Bandits zawodnik zanotował bardzo groźny wypadek po którym zapadł w śpiączkę. Gdy po dwóch dniach się obudził, zaczął mówić po angielsku, mimo że wcześniej w ogóle nie znał tego języka. Lekarze twierdzili, że zawodnika dopadł tzw. syndrom obcego akcentu. To bardzo rzadkie zjawisko. W medycynie udokumentowano 20 takich przypadków, a wyjaśnił to prof. dr hab. n. med. Konrad Rejdak, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie: "Takie sytuacje są znane nauce. Określa się to jako "zespół afazji u poliglotów". Podejrzewam, że ów żużlowiec musiał mieć znajomość języka angielskiego w stopniu podstawowym. Mógł słabo się nim posługiwać i mówić mało płynnie, ale uraz w zakresie lewej półkuli mózgu, który zaburzył płynność mowy w zakresie podstawowego języka, ułatwił mu posługiwanie się tą alternatywną zdolnością. Przypuszczam, że w tym samym czasie musiał mieć problemy z posługiwaniem się w języku czeskim. Bywają ludzie, którzy mają tą dolegliwość dość długo. Zależy czy doszło do trwałego czy czasowego uszkodzenia". Po czasie nietypowe umiejętności językowe ustały, a Matej tak komentował po latach ten lingwistyczny przypadek: "O tym, co wtedy się tak naprawdę stało, dowiedziałem się dopiero siedem lat później. Nie bardzo z tego cokolwiek pamiętam. Po tym wszystkim języka angielskiego uczyłem się sam, intensywnie. Jego znajomość po wybudzeniu ze śpiączki okazała się czasowa".
Przed kolejnym sezonem zawodnik poddał się
operacji kolana jednak nie przeszkodziło mu to w dalszych sportowych postępach.
Znakomite wyniki zawodnika wynikały przede wszystkim z tego, że w zimowej
przerwie postanowił szlifować swoje umiejętności również poza ligą czeską
i przed sezonem podpisał kontrakt w Brytyjskiej Premier League, gdzie startował z plastronem Berwick
oraz do ligi polskiej w której miał punktować dla upadającego TŻ-tu Lublin.
Klub z Lublina z którym Matej związany był dwuletnim kontraktem wycofał się
jednak z rozgrywek i znalazł miejsce w ukraińskim Równem. Ukraińcy startujący w polskiej drugiej lidze mieli
przysłowiowego nosa, bowiem Matej w całych rozgrywkach spisywał się świetnie i
ze średnią 2,424 (u siebie 2,633, na wyjeździe 2,317) był drugim jeźdźcem całej
II ligi, a warto dodać, że zaledwie dwa razy w 59 wyścigach mijał metę na
ostatniej pozycji.
Ambitny prażanin stał się pewnym punktem swoich czeskich zespołów, a w
rywalizacji juniorów zdołał zdetronizować Filipa Siterę zostając mistrzem Czech
juniorów.
Niestety w kolejnych sukcesach po raz kolejny plany pokrzyżowała kontuzja, którą
zawodnik odniósł podczas finału IME w słoweńskiej Landavie, kiedy to w biegu
barażowym o 2 miejsce, po ostrym ataku Rosjanina Gizatulina upadł na tor. Na
osłodę pozostało mu miejsce tuż za podium w seniorskich IME, jednak uraz był na tyle
poważny, że spowodował między innymi komplikacje w prawidłowym działaniu nerki.
Niestety start w finale IMEJ w Stralsundzie, w którym był jednym z faworytów do
zwycięstwa musiał odpuścić. Na szczęście zdążył się wykurować przed pardubickim
finałem IMŚJ, w którym pokazał się z dobrej strony i na doskonale znanym
torze w Pardubicach zajął szóstą lokatę.
Tak znakomite wyniki nie mogły ujść uwadze działaczy ekstraligowych, a najbardziej zainteresowali się zawodnikiem działacze Unibaxu i
już w październiku podczas finału Indywidualnych Mistrzostw Pomorza złożyli mu
wstępną propozycję podpisania kontraktu w Toruniu na sezon 2009. Działacze z
grodu Kopernika niejako musieli pozyskać wartościowego juniora, bowiem w sezonie
2008 podstawowym młodzieżowcem Unibaxu był Australijczyk Chris Holder, który
kończąc wiek młodzieżowca
swojemu następcy postawił wysoko poprzeczkę.
Konkurentami Kusa do Anielskiego składu byli Artur Mroczka z GTŻ-u Grudziądz i
Słowak Martin Vaculik z Marmy Rzeszów. Pierwszy odpadł z "rywalizacji" Mroczka.
Unibax musiałby zapłacić za niego grudziądzanom 210 tysięcy złotych, a do tego
wyposażyć w kompletny sprzęt. Niedługo później torunianie zrezygnowali z Vaculika,
za którego trzeba było zapłacić Marmie Rzeszów 100 tysięcy zł za wypożyczenie.
To przechyliło szalę na korzyść Kusa, który ostatecznie związał się z Toruniem
kontraktem do końca roku 2010.
Matej Kus po raz pierwszy miał okazję pokazać się toruńskiej publiczności tydzień po tym, jak
klub wywalczył Drużynowe Mistrzostwo Polski, kiedy to został zaproszony na
finał mistrzostw Pomorza juniorów. W zawodach tych Jeździł trochę pechowo -
zaczął od upadku, potem dwa razy wygrał, został wykluczony, a na zakończenie
znów był pierwszy. Dało mu to szóste miejsce, ale na torze nie przegrał z żadnym
z rywali, a w bezpośrednim pojedynku pokonał Vaculika z którym konkurował o
toruński skład.
Prawdziwe ściganie w polskiej lidze Matej jednak rozpoczął w sezonie 2009. Na ekstraligowych torach zadebiutował meczem w Gdańsku, jednak debiut nie był zbyt okazały. W trakcie rozgrywek Kus wystartował jeszcze w dziewięciu meczach i ze średnią 1,286 pkt/bieg został sklasyfikowany na 39 pozycji wśród ekstraligowych riderów. Młody Czech otrzymałby zapewne więcej szans na starty w barwach toruńskich, jednak jego braki sprzętowe były zbyt duże i działacze mimo technicznego wsparcia postanowili poszukać zmiennika dla Mateja. Wybór padł na Darcy Warda, który stał się rewelacją sezonu 2009 nie tylko w Polsce, ale i na świecie, bowiem obok świetnych występów w ligowych zespołach zdołał wywalczyć złoty medal IMŚJ.
Dlatego w końcówce sezonu działacze z grodu Kopernika walcząc o złoty medal DMP, korzystali z usług Kusa tylko w sytuacji, gdy jego zmiennik nie mógł przybyć do Polski.
W zaistniałej sytuacji w kolejnym sezonie Matej postanowił poszukać szansy w
niższej lidze i razem z
Mateuszem Lampkowskim trafił do Gdańska. Kus na
morzem wystąpił dwudziestokrotnie. W trakcie 75 wyścigów Czech zdołał zdobyć 101
punktów, co dało mu średnią 1,35 punktu na bieg. Taki wynik niestety nie wprawił
w euforię nadmorskich działaczy. Matej jak większość czeskich żużlowców zawodnik zatracił gdzieś swoje atuty, którymi
imponował na początku kariery. Słabnącą dyspozycję zawodnika w roku 2010 potwierdziły również
starty rozegranym w po raz pierwszy cyklu turniejów o IMŚJ. Matej w
tej rywalizacji zajął dopiero 13 miejsce.
W Toruniu nadal jednak wierzono w młodego Czecha i z końcem roku po ogłoszeniu końca kariery przez Wiesława Jagusia, zawodnik powrócił do Torunia w roli rezerwowego i miał rywalizować o miejsce w składzie z Jesperem Jensenem i Karolem Ząbikiem. Choć zawodnik momentami robił dobre wrażenie, to hura optymizm tonował wieloletni menedżer Unibaksu Jacek Gajewski: - Nie możemy liczyć, że Czech będzie od razu jeździł tak, jak Holder w 2008 roku, czy Ząbik w 2007. Ale jest młody i się rozwija. Dla mnie sporym atutem jest osoba Martina Kurza, który opiekuje się Kusem. Wcześniej przez około 10 lat pomagał Toniemu Kasperowi. Ma doświadczenie, a dla nas to pewność, że Czech jest w dobrych rękach i ma szansę na sukcesy, ale czy będą to najcenniejsze laury, zależy od wielu czynników. Choć w słowach Gajewskiego było sporo prawdy, to jednak w trakcie rozgrywek wielu kibiców zastanawiało się w jakim celu Kus został ponownie zatrudniony w Toruniu. Zawodnik nie wystąpił w żadnym spotkaniu, a działacze tłumaczyli się tym, że zawodnik jest bez formy. Trudno było nie przyznać im racji, bowiem forma Mateja była daleka od tej sprzed choćby dwóch lat, jednak w rundzie zasadniczej Czech mógł zastąpić kontuzjowanego Holtę, aby ten wyleczył swoje urazy na najważniejsze spotkania. Tak się jednak nie stało.
Kariera młodego Czecha przed sezonem AD 2012 stanęła na zakręcie, ale ambitny zawodnik nie poddawał się i postanowił ją kontynuować w niższych ligach, bowiem uznał, że po słabym sezonie nie jest gotów na ściganie się w ekstralidze. Chętnym na skorzystanie z usług Mateja okazał się klub z Krakowa. W lidze pojawił się jednak tylko w czterech meczach i aby podnosić swoje umiejętności skupił się na startach poza polską i rywalizacji w turniejach indywidualnych.
Z uwagi na będący w kryzysie czeski speedway, Matej w swojej ojczyźnie ciągle należy do wyróżniających się zawodników. Być może jego siła tkwi w profesjonalnym teamie na który nie może sobie pozwolić zbyt wielu zawodników u południowych sąsiadów Polski. A ów team tworzą: trener Bohumil Brhel, manager Martin Kurz, mechanicy Vladimir Sobek, Vladimir Kalina i ojciec Milan. Warto jednak nadmienić, że żużlowiec u progu swojej kariery znalazł również wsparcie w osobach Antonina Kaspera i jego ojca, byłego żużlowca Vladimira Kaliny. Nieodzowna okazała się także pomoc, której udzielili czescy działacze w osobach Spinki i Kovara.
Nic więc dziwnego, że ponadprzeciętność Kusa doceniali również czescy działacze i w latach 2010/2011/2012 nominowali go do uczestnictwa w turniejach GP rozgrywanych w Czechach, tym samym Kus mógł nabierać doświadczenia i przy odrobienie szczeście sprawdzić swoje umiejętności w walce z najlepszymi zawodnikami na świecie. Niestety Matej nw kolejnych latach zniknął całkowicie z międzynarodowej areny i można powiedzieć, że kolejny czeski talent nie zawojował międzynarodowych arem żużlowych.
W sezonie 2013 zawodnik doznał złamania łopatki
w meczu towarzyskim Czechy - Polska w połowie czerwca
i trudno było ciągle młodemu i perspektywicznemu Czechowi znaleźć stałe
zatrudnienie w lidze polskiej.
W Toruniu jednak po kontuzji
Chrisa Holdera
sytuacja drużyny bardzo się
skomplikowała. Do końca rundy zasadniczej Unibax nie mógł stosować za
niego zastępstwa zawodnika. W związku z tym działacze ze sztabem
szkoleniowym postawili na
Edwarda Kennetta. Ten zawodnik, mimo dobrej
jazdy na treningu przed meczem ze Falubazem Zielona Góra,
zawiódł w warunkach meczowych i postanowiono poszukać kolejnego
zmiennika. Wybór padł na doskonale znanego w Toruniu Mateja Kusa, który trafił
do grodu Kopernika na zasadzie wypożyczenia z Wandy Kraków, gdzie w tym sezonie
2013 wystąpił w dwóch meczach, w których osiągnął średnią bieg. 1,167. Jego KSM dla Enea
Ekstraligi wynosił 6,50.
Sławomir Kryjom
tak komentował tę decyzję kadrową: Po pierwsze,
trzeba pamiętać o tym, że Matej nie miał w tym roku wielu okazji do startów w II
lidze. Po drugie nie ma na rynku większego wyboru, jeśli chodzi o zawodników, a
po trzecie, jeśli są jacyś żużlowcy teoretycznie lepsi od Kusa, to nie są
zainteresowani startami w polskiej lidze. Inna sprawa, że potrzebowaliśmy
zawodnika z dość wysokim KSM, ponieważ, gdybyśmy pojechali trzema juniorami, to
w obliczu kontuzji Emila Pulczyńskiego mielibyśmy problemy z dolnym KSM. Liczę
na to, że Kus będzie spisywał się lepiej niż Edward Kennett. Jego atutem
jest to, że zna Motoarenę, ponieważ w przeciwieństwie do Edwarda spędził tu
wcześniej trzy sezony. Z zawodników, którzy
pozostali na rynku, jest to moim zdaniem najbardziej optymalna opcja dla nas.
Nie czarujmy się, nie znajdziemy z dnia na dzień zawodnika startującego na
poziomie Chrisa Holdera.
Po podpisaniu kontraktu i oficjalnym piątkowym
potwierdzeniu (26 lipca), już w niedzielę zawodnik startował w meczu w
którym Stal Gorzów
podejmowała Unibax. Niestety występ ten był mało przekonywujący i
działacze postanowili namówić do powrotu na tor
Ryana Sullivana, a to oznaczało
dla Kusa koniec występów z Aniołem na plastronie.
W kolejnym roku zawodnik
szukał nowego pracodawcy. Chętnym na usługi Czecha okazał się
gnieźnieński
Start. Jednak mimo, że w klubie z pierwszej stolicy Polski spędził dwa lata
nie dane mu było rozwinąć skrzydeł, bowiem w przeciągu dwóch sezonów wystąpił
raptem w dziesięciu biegach w których zdobył tylko osiem punktów. W sezonie 2015
gnieźnianie rzutem na taśmę utrzymali status pierwszoligowca wygrywając barażowy
dwumecz. Jednak problemy finansowe spowodowały, że klub został wycofany z
rozgrywek i Matej musiał poszukać
szczęścia w innym zespole. Niestety nie znalazł się chętny na skorzystanie z
jego usług i w roku 2016 Czech startował tylko w swoim kraju i mniej
znaczących turniejach indywidualnych z kolei w sezonie 2017, był żużlowcem
GTM-u Start Gniezno,
ale z powodu kontuzji odniesionej tuż przed sezonem nie otrzymał swojej
szansy startu w rozgrywkach ligowych.
Powraca jednak w roku 2018 jako
poznański Skorpion.
Działacze PSŻ-tu liczyli, że mimo 28 lat na karku, Czech jest w stanie
poprowadzić ich zespół do wygranych, bowiem ciągle pozostawał znaczącą postacią
speedwaya u naszych południowych sąsiadów. Niestety w Poznaniu nie było mu dane
zaprezentować się w choćby jednym meczu 2. Ligi Żużlowej. Nie zniechęcał się
jednak do ligi polskiej i swojej szansy postanowił ponownie poszukać w
Speedway Wandzie Kraków,
a prezes klubu Paweł Sadzikowski, tak komentował angaż Czecha: "Z tym
zawodnikiem współpracowaliśmy już wcześniej, więc wiemy na co go stać. Gdyby nie
kontuzje, jego kariera potoczyłaby się zupełnie inaczej. Trener Burza zabiegał o
tego zawodnika, a sam Matej chce z przytupem wrócić na ligowe tory w Polsce".
Niestety Czech nie pokazał nic wielkiego w jednym meczu, na który został
powołany i po czterech biegach, ze średnią 0,750 pkt/bieg jako zawodnik
niesklasyfikowany, więcej na ligowych torach w Polsce się nie pojawił. Ścigał się
jednak we własnym kraju, ale z przeciętnymi wynikami nie zwracał na siebie uwagi
żużlowych decydentów.
Po sezonie nie znalazł uznania w oczach działaczy i rok 2019 spędził z dala od torów w kraju nad Wisłą. Podobnie było w okienku transferowym przez sezonem 2020, ale dla Czecha podobnie jak dla wielu zawodników sezon ten stanął pod znakiem zapytania. Powodem była pandemia wirusa Covid-19 powszechnie nazwanego koronawirusem, który na całym świecie zbierał śmiertelne żniwa. O tym jak poważna była sytuacja niech świadczy orędzie Premiera Mateusza Morawieckiego i wprowadzenie stanu zagrożenia epidemicznego, który zaczął obowiązywać w nocy 14 na 15 marca i miał obowiązywać przez 10 dni, ale tak naprawdę obowiązywał do odwołania. Konsekwencją powyższej decyzji był komunikat, Głównej Komisji Sportu Żużlowego w którym poinformowano o zakazie organizacji zawodów treningowych (sparingów) oraz przeprowadzania zorganizowanych treningów na torach żużlowych początkowo do dnia 1 kwietnia 2020 r., a finalnie do odwołania. W tej sytuacji cały żużel zatrzymał się na 13 długich tygodni. W międzyczasie doszło do wielu nowych ustaleń regulaminowych, renegocjacji kontraktów. Ostatecznie sezon wystartował, a Matej nie pojawił się na torach żużlowych, bowiem zdecydował się zakończyć karierę i wspólnie z z kolegą w stolicy Czech otworzył cukiernię: "Wyrabiamy i sprzedajemy ciastka. Mamy własną halę do produkcji, cztery sklepy, w tym dwa w najlepszych centrach handlowych w Pradze. Jestem współzałożycielem firmy, dyrektorem i osobą odpowiedzialną za wyniki. Rok 2020, jak dla wszystkich, był dla mnie również bardzo trudny, ale daję radę. Ale czasami przypomina to wszystko kabaret. Jest jak czeski film. Politycy udają, że robią tyle dla ludzi, rekompensując im straty spowodowane pandemią i restrykcjami. Zachowują się przy tym, jakby wykładali pieniądze z własnych kieszeni, a przecież powodują długi, które jeszcze moje wnuki będą spłacać. Są restrykcje i trzeba się do nich stosować. Najważniejsze, by nie zagrażać zdrowiu innych".
Czy to definitywny koniec? Z odpowiedzią na to pytanie należy poczekać, bowiem w ostatnich latach wielu zawodników, jak choćby Jason Crump czy Paweł Hlib, wieszało kevlar w szafie, a po latach wracało na żużlowe tory.
Osiągnięcia
DMP | 2009/2; 2013/2 |
IMŚ GP | 2007/R; 2009/24DK; 2010/25DK; 2011/23DK; 2012/NSR; 2017/37RT |
IMŚJ | 2008/6; 2010/13 |
DMŚJ | 2007/3; 2009/4 |
IME | 2008/4 |
IMEJ | 2006/13 |
MEP | 2009/1; 2010/1(R) |
KPE | 2009/2 |
Kluby w lidze polskiej
nie startował w lidze polskiej | bez klubu w Polsce | ||||||||||
2007 | 2008 | 2009 | 2010 | 2011 |
2012- -2013 |
2013 |
2014- -2015 |
2016- 2017 |
2018 | 2019 | 2020 |
Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
sezon | mecze | biegi | punkty | bonusy |
średnia biegowa |
miejsce w ligowym rankingu |
2009 | 10 | 42 | 49 | 5 | 1,286 | 39 |
2011 | ns | - | - | - | - | - |
2013 | 1 | 2 | 0 | 0 | 0,000 | 31 nklas |
Serdeczne podziękowania dla
Roberta Legiecia i Milana Kusa
za pomoc w redagowaniu
notatki o zawodniku