2022-06-24 runda zasadnicza
for Nature Solution Apator Toruń - ZOOleszcz GKM Grudziądz
   
Nr
Start
NAZWISKO I IMIĘ
ZAWODNIKA

B          I          E          G          I

PKT
IND
BON C
Z
A
S
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
klub Goście 4 5 6 7 12 14 15 18 20 22 25 26 27 31 34    
1 Kasprzak Krzysztof 3         2     2   2   d4   2 11   58,50
2 Breum Emil     1     0     0     RT   1   2   58,36
3 Jakobsen Fredrik 1       2'     2   2     1   1' 9 2 56,78
4 Pawlicki Przemysław       1 3     1'     1' 1   3   10 2 59,24
5 zastępstwo zawodnika
z Rosji
    ZZ       ZZ     ZZ     ZZ     0   58,52
6 Pludra Kacper   1   0     w     0           1   57,54
7R Rafalski Wiktor   0         RT         0       0   57,66
8R Krakowiak Norbert     d4       1                 1   58,77
klub Gospodarze 2 7 12 17 18 22 27 30 34 38 41 46 51 53 56     57,38
9 Holder Jack 2       0   3   1   0     RZ   6   58,18
10 Lambert Robert       2'     2'   3   3   2'   0 12 3 57,17
11 Przedpełski Paweł 0   2'   1         1   2'   2   8 2 59,33
12 zastępstwo zawodnika
z Rosji
    ZZ   ZZ         ZZ ZZ         0   58,26
13 Dudek Patryk     3     3   3   3     3   3 18   59,66
14 Zieliński Denis   2'   3       0               5 1 59,23
15R Lewandowski Krzysztof   3       1           3   0   7    
16R Affelt Mateusz                               0    
Wariant Tor 2 Sędzia

Piotr Lis

T - Taśma     DS - Def Start      P - Powtórka Biegu      SU - Spowodował U      d - Defekt      w - Wykluczenie      SS - Świeca Start      U - Upadek      ( ' ) - pkt bonusowy
F - Falstart      cz - limit czasu 2 min     K  - Kontuzja     ! -  Ostrzeżenie     RZ - Rezerwa Zwykła      RT - Rezerwa Taktyczna     ZZ -  Zastępstwo Zawodnika
żółta kartka      czerwona kartka
Goście
Kask Ż / B
Nr: 1-7
A
B
B
A
B
A
A
B
B
A
A
B
B
A
D
C
C
D
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
B
A
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
C
D
D
C
D
C
C
D
D
C
C
D
D
C
B
A
A
B
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
D
C
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
Gospodarze
Kask C / N
Nr: 9-1
5
B
A
C
D
A
B
D
C
C
D
D
C
A
B
A
B
D
C
B
A
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
D
C
A
B
C
D
B
A
A
B
B
A
C
D
C
D
B
A
D
C
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru

Pięć dni po wygranej za trzy punkty z Unią Leszno przed Apatorem otwierała się szansa na zgarnięcie kolejnej pełnej puli. Na Derby Pomorza zawitał bowiem do Torunia GKM, który podobnie jak ostatni rywal Aniołów był mocno osłabiony. Z absencją do końca sezonu, kontuzjowanego Nickiego Pedersena, w Grudziądzu już się pogodzono, ale na dolegliwości związane z barkiem narzekał Przemysław Pawlicki, a podczas zmagań U-24 poobijał się Norbert Krakowiak. Mimo tego grudziądzanie nie składali broni i chcieli zdobywać punkty w ligowej tabeli, aby pierwszy raz w historii awansować do play-off. Gołębie błysnęły w Lesznie, gdzie przegrali tylko czterema punktami (43:47) i obronili cenny bonus, a przede wszystkim pokonali u siebie Włókniarza Częstochowa (48:42). W tych drugich zawodach Krakowiak zdobył aż 17 punktów i jawił się jako ten który może pociągnąć wynik GKM-u do końca sezonu. Niestety kontuzja dopadła zawodnika w najmniej odpowiednim momencie. W tej sytuacji trener Janusz Ślączka ogłosił, że w grudziądzkim składzie zadebiutuje Emil Breum, który był sklasyfikowany na siódmym miejscu w rozgrywkach do lat 24, w których 43 wyścigach wywalczył dla swojej drużyny 94 punkty i siedem bonusów, co dawało mu średnią biegową 2,256. Spośród wszystkich biegów, prawie połowę z nich wygrał (20), a tylko trzy razy nie zapisywał przy swoim nazwisku, choćby "oczka" - dwa razy był ostatni, a raz wykluczony. Dwudziestolatek został zatwierdzony do startów w Ekstralidze już przed meczem z Włókniarzem Częstochowa, ale swojej szansy nie otrzymał. W Toruniu miało być inaczej, bo debiutant z Danii zastąpił awizowanego w składzie niedoświadczonego juniora, Kacpra Wardulińskiego.

Przy kadrowych perturbacjach rywala, faworytem Derbów Pomorza byli torunianie. Żaden kibic w mieście Kopernika, nie chciał słyszeć o braku triumfu nad grudziądzanami. Tym bardziej że ostatni raz na Motoarenie, kiedy miejscowa publiczność mogła oklaskiwać wygraną w Ekstralidze nad lokalnym, znacznie mniej utytułowanym przeciwnikiem miał miejsce przed czterema laty. W 2019 górą byli goście, w 2020 torunianie jeździli w 1 Lidze, a w 2021 owszem, było zwycięstwo i to przekonujące (55:35), lecz przy pustych trybunach z uwagi na obostrzenia w związku z pandemią. Czwórka zawodników z cyklu Grand Prix, choć Jack Holder i Paweł Przedpełski jechali co prawda poniżej oczekiwań, ale cały czas stanowili dużą siłę uderzeniową zespołu prowadzonego przez Roberta Sawinę, zwłaszcza że mieli solidne wsparcie Roberta Lamberta i Patryka Dudka.

Trener Aniołów doskonale znał smak derbów i przed spotkaniem tak mówił o sytuacji w zespole: "Jazda w derbach z jednej strony była źródłem ekscytacji, a z drugiej olbrzymiego stresu. Wszystko się w nas mieszało. Mobilizacja była podwójna, bo w takim spotkaniu każdy chciał wypaść jak najlepiej. Przed zawodami trenowało się dwa razy więcej, żeby tylko nikogo nie zawieść. Człowiek się spinał i próbował robić wszystko nadzwyczaj dobrze. Czasami to przeszkadzało, bo jak przystępowaliśmy do rywalizacji ze zbyt mocno przegrzanymi głowami, to potrafiły wychodzić z tego różne dziwne sytuacje. Zamiast studzić emocje, to dodatkowo się nakręcaliśmy. Całe miasto żyło derbami, zarówno przed meczem, jak i po meczu. Czuło się napięcie i atmosferę wielkiego święta. Korzystne wyniki w derbach były szczególnie doceniane przez kibiców, dlatego bardzo chcieliśmy zapracować na uznanie z ich strony. Jak poszło nam dobrze, to wszyscy rozmawiali o tym przez cały następny tydzień i wspominali najlepsze biegi z naszym udziałem. W przeciwnym wypadku pojawiały się oznaki rozżalenia. Kibice na trybunach podgrzewali atmosferę i toczyli swoje pojedynki. Podczas zawodów były regularne wyprawy na bitwy z jednego sektora do drugiego. Bardzo często dochodziło do różnego rodzaju zamieszek. Każdemu derbowemu meczowi towarzyszyła potężna obstawa policji, która musiała być przygotowana dosłownie na wszystko. Wszelkie służby były w stanie najwyższej gotowości, żeby przynajmniej próbować zadbać o bezpieczeństwo. Derby przyciągały też uwagę lokalnych gazet. Dziennikarze z przeciwnych obozów na różne sposoby starali się ze sobą rywalizować. Gazeta Pomorska bardzo stronniczo pisała o Bydgoszczy, a nasze toruńskie Nowości próbowały nas bronić i przeciwstawiać się krzywdzącym głosom konkurencji. Bydgoscy dziennikarze bywali wobec nas bardzo uszczypliwi i starali się dokładać swoje trzy grosze. Krótko mówiąc - naprawdę wiele się działo.
Traktowaliśmy to jak sprawę honorową. Wszyscy mnożyli rangę tych spotkań razy dwa. Z obu stron była olbrzymia determinacja, żeby pokazać, kto jest lepszy i ważniejszy w regionie. Jedni i drudzy potężnie się stawiali. Derby trzeba było wygrywać, bo one miały swój ciężar gatunkowy. Liczyło się tylko pokonanie rywala zza miedzy. Przede wszystkim należało wygrywać u siebie. Jeżeli do tego udawało się dorzucić zwycięstwo na wyjeździe, to wszyscy odbierali to jako potężny bonus - coś na zasadzie, jak byśmy wygrali dwa inne mecze w lidze. Powrót do domu po takich zawodach to były niekończące się opowieści o naszych przeżyciach i spostrzeżeniach. My świętowaliśmy wtedy praktycznie po każdym wygranym meczu, ale po wygranych derbach mieliśmy na to jeszcze większą ochotę. Derbowe porażki przeżywało się za to podwójnie i trudno było się z nimi pogodzić. Najgorzej, jak przegrywaliśmy przed własną publicznością. Wtedy tydzień to było za mało, żeby się podnieść. Dla nas to był najpoważniejszy cios, jaki tylko mogliśmy przyjąć.
Teraz moja rola w derbach jest inna, bo muszę studzić te emocje u zawodników, które sam kiedyś miałem. Znam jednak środowisko grudziądzkie, bo w 2004 roku trafiłem do ówczesnego GTŻ-u, występującego wówczas w pierwszej lidze, po słabszym ekstraligowym sezonie w Toruniu. Trafiłem tam, bo miałem dosyć presji w ekstralidze, gdzie wszystko musiało być zrobione na 120 procent. Czułem się wypalony i niezbyt zmotywowany, żeby podjąć tam walkę w kolejnym sezonie, więc zszedłem do niższej klasy rozgrywkowej. Dałem sobie czas, żeby przemyśleć różne sprawy i zastanowić się czy jeszcze chcę rywalizować na najwyższym poziomie. Jak teraz na to patrzę, to na pewno pozytywnie mogę wspominać ten roczny epizod w grudziądzkim klubie. Poznałem tam wielu fajnych ludzi, z którymi do dzisiaj utrzymuję kontakt. Pod względem sportowym zaliczyłem natomiast całkiem niezły sezon i mniej więcej w połowie rozgrywek uświadomiłem sobie, że pierwsza liga jednak nie jest miejscem, w którym chciałbym zostać na dłużej. Pamiętałem jak to wszystko wyglądało w ekstralidze i zdążyłem się za tym stęsknić. Pierwsza liga odbiegała poziomem i profesjonalizmem, co nie do końca mi się podobało i nie najlepiej na mnie wpływało. Tylko w ekstralidze mogłem poczuć, że jestem częścią pewnego bardzo ekskluzywnego towarzystwa. Pod wpływem pobytu w Grudziądzu poczułem się pobudzony i zmotywowany, żeby wrócić do elity i pokazać, że wciąż się tam nadaję. Wychodzi na to, że musiałem stracić ekstraligę, żeby tak naprawdę docenić, że mogę w niej startować. Jazda dla Grudziądza ostatecznie wyszła mi na dobre, bo potem zaliczyłem bardzo dobry sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Finalnie okazało się, że to był dla mnie ostatni rok w roli topowego zawodnika, bo później przyszedł już schyłek mojej kariery.
Wróciłem jednak do żużla jako trener i dużo pracy jeszcze przede mną. Nie da się wszystkiego zrobić, poukładać w krótkim czasie. Drużynę Apatora prowadzę dopiero w dziewięciu kolejkach i z pewnością nie jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani. Mimo tego, że mamy utrudnione zadanie, bo nie możemy korzystać z usług zawieszonego na skutek wojny w Ukrainie Emila Sajfutdinowa i musimy stosować w każdym meczu zastępstwo zawodnika, zdajemy sobie sprawę, że mogło być dużo lepiej. Gdzieniegdzie porobiliśmy jednak trochę błędów, a ponadto nie zawsze dopisywało nam szczęście i musieliśmy mierzyć się z różnymi trudnościami, więc pogubiliśmy nieco punktów, które znajdowały się w naszym zasięgu. Gdybyśmy dopisali je do swojego konta, to dzisiaj znajdowalibyśmy się w zupełnie innym miejscu i bylibyśmy znacznie bardziej zadowoleni.
Przez ZZ-tę przed każdym meczem zawsze obawiam, że tego, że pojawią się większe dziury w składzie, ponieważ przy naszym i tak już niełatwym położeniu kadrowym to jeszcze bardziej komplikuje możliwość walki o korzystny wynik. W takim momencie pole manewru staje się niewielkie, bo na dłuższą metę nie ma się kim wspierać, żeby zalepiać pojawiające się luki. To jest paskudna sprawa, bo człowiek chciałby, żeby coś takiego się nie powtarzało, ale z drugiej strony trzeba liczyć się z tym, że każdy ma prawo mieć gorszy dzień. Mimo wszystko wychodzę z założenia, że to, co zdarzyło się w Częstochowie było tylko drobnym wypadkiem przy pracy, bo jednak w pozostałych meczach - no może z wyjątkiem inauguracji we Wrocławiu - widzieliśmy zupełnie inne oblicze tej drużyny. Trzymajmy się tego, że to jest nasz tegoroczny standard, dzięki któremu można budować nadzieję na sukces. Wierzę, że teraz znowu zaczniemy łapać wiatr w żagle. To było jedno z tych spotkań, które naprawdę bardzo bolą, bo postawa drużyny zbyt mocno odbiegała od tego, co chcielibyśmy oglądać. Tamtego dnia błyszczeli Robert Lambert i Patryk Dudek, którzy zanotowali wybitne wyniki, ale nieco słabiej niż zwykle pojechał Paweł Przedpełski, a na dodatek Jack Holder zaliczył najsłabsze spotkanie w tym sezonie. Gdyby oni zapunktowali tak, jak we wcześniejszych meczach, to raczej zdobylibyśmy bonus, a może nawet powalczylibyśmy o coś więcej.
Rozgrywki bywają są jednak nieprzewidywalne i nie możemy zaplanować sobie, że od teraz na pewno będziemy już wszystko kontrolować. Oczywiście zrobimy co w naszej mocy, żeby wypracowywać korzystne wyniki, ale żaden mecz nie będzie dla nas łatwy i nigdy nie będziemy mogli w ciemno założyć, że wszystko na pewno ułoży się po naszej myśli. Tutaj każdy rywal w najmniej spodziewanym momencie może wznieść się na wyżyny swoich możliwości, więc żadne spotkanie nie będzie spacerkiem, podczas którego będziemy mogli się rozluźnić czy potestować sobie jakieś eksperymentalne rozwiązania. Ja jestem pełen uznania do każdego zespołu, z którym przyjdzie nam rywalizować i podchodzę z pokorą do wszystkich zawodów. Choć przyznaję, że podobnie jak w meczu z Unią Leszno, nie wyobrażam sobie innego scenariusza niż zgarnięcie pełnej puli punktów z GKM-em. To jest nasz cel, którego nie ma sensu ukrywać. Nie zamierzam jednak wywierać presji na zawodników, że mają wygrać określoną liczbą punktów. Nie ma być żadnego przymusu. Najważniejsze, żeby wszyscy zrobili swoje jak najlepiej, a przy okazji czerpali radość z jazdy. Ja nie ukrywam, że coraz bardziej nie mogę się doczekać kolejnych spotkań z udziałem naszej drużyny, bo zdążyliśmy już przekonać się, że mamy w składzie żużlowców, którzy potrafią czarować i robić cuda na torze. Myślę, że ich obecność wielokrotnie bardzo pozytywnie wpływa na poziom widowiska.
Ja jako trener muszę wyczuć jakich bodźców potrzebują poszczególni zawodnicy, żeby utrzymać się na odpowiednim poziomie jeździeckim, a przy okazji nie zatracić wiary i determinacji. Chłopacy muszą widzieć, że my w nich wierzymy. Na każdym kroku staramy się ich wspierać, żeby czuli, że nie są sami w tych najtrudniejszych momentach. Zależy nam na tym, żeby byli odważni w poszukiwaniu ustawień sprzętu, a także nie mieli paraliżu, jeżeli coś zrobią nie tak. Nie chciałbym, żeby ktokolwiek odczuwał, że mamy do niego jakiekolwiek pretensje. Osobiście koncentruję się na tym, aby pokazywać chłopakom, że w moich oczach są doskonałymi zawodnikami. Przypominam im, że o jakichś niepowodzeniach mogą decydować drobne niuanse, których nie warto za długo rozpamiętywać. To jest mój sposób na budowanie drużyny".

Ostatecznie w Derbach Pomorza przeciwko GKM-owi Grudziądz ponownie lepszy w sezonie 2022 okazał się Apator Toruń. Zawody zakończyły się wynikiem 56:34, a najlepszym zawodnikiem spotkania był Patryk Dudek, który zdobył czysty komplet osiemnastu punktów i został 31 Aniołem, który nie znalazł pogromcy w spotkaniu ligowym. Przed "Duzersem" 18 punktów dla Aniołów zdobyło tylko sześciu innych jeźdźców, a byli to Żabiałowicz Wojciech - 6, Ząbik Jan - 1, Bajerski Tomasz - 1, Sullivan Ryan - 1, Miedziński Adrian - 1, Holder Chris - 1

Pierwsza seria zdecydowanie była pod dyktando gospodarzy. Pierwszy bieg zakończył się zwycięstwem biegowym gości w stosunku 4:2. Następne trzy biegi to pewne podwójne zwycięstwa Apatora. W biegu młodzieżowym najlepiej wystartował Lewandowski, który założył Kacpra Pludrę i do 17-latka dołączył Zieliński, który oprócz 2 pkt zapisał na swoim koncie bonus. Kolejny wyścig to pewne pierwsze zwycięstwo Patryka Dudka. W tym wyścigu swój debiut ligowy zanotował Emil Breum. Duńczyk dojechał do mety ostatni, ale zdobył swój pierwszy punkcik, ponieważ na pierwszy okrążeniu zdefektował motocykl Norberta Krakowiaka. Ostatni wyścig tej serii przysporzył zdecydowanie najwięcej emocji. Początkowo na prowadzeniu jechał Pawlicki, jednak został on wyprzedzony przez parę gospodarzy i po pierwszej serii na tablicy wyników widniał wynik 17:7, a niepokonanym przez gości, po dwóch biegach był Denis Zieliński.
Po pierwszym równaniu toru GKM rozpoczął od mocnego uderzenia. Pawlicki z Jakobsenem pewnie pokonali parę gospodarzy, którą stanowili Jack Holder oraz Paweł Przedpełski. Wyścig szósty to kolejne pewne zwycięstwo Patryka Dudka. Trzeci do mety przyjechał Lewandowski, który pokonał Breum'a i Anioły bieg wygrały w stosunku 4:2. Ostatni bieg drugiej serii zaczął się od upadku na pierwszym wirażu Kacpra Pludry, który wcześniej uderzył w swojego kolegę Norberta Krakowiaka. Torunianie prowadzili wówczas 5:1, a Krakowiak jechał trzeci i po tym jak zahaczył go jadący na ostatniej partner z pary, gwałtowanie zmienił tor jazdy i wpadł na niego ciągle jadący na ostatniej pozycji Kacper Pludra, który groźnie upadł na tor. Młodzieżowiec przyjezdnych został wykluczony z powtórki i para gospodarzy bez problemu pokonała osamotnionego Krakowiaka. Po siódmym wyścigu w ekipie Apatora było, aż trzech niepokonanych zawodników, a tablica wyników wyświetlała wyniki 27:15. Bieg ósmy to pierwszy biegowy remis w meczu. Kolejną "trójkę" zanotował Patryk Dudek, ale para gości zdołała ograć, do tego momentu niepokonanego Denisa Zielińskiego. Kolejny wyścig to biegowe zwycięstwo gospodarzy 4:2, bo zwyciężył Robert Lambert, ale za jego plecami przyjechał Krzysztof Kasprzak. Ostatni bieg trzeciej serii to kolejne biegowe zwycięstwo Aniołów 4:2, ale tym razem parę gospodarzy Dudek-Przedpełski, rozdzielił Fredrik Jakobsen. Po dziesięciu biegach w drużynie Aniołów dwóch zawodników nie przegrało z żadnym rywalem, a byli to Robert Lambert oraz Patryk Dudek. Torunianie prowadzili w tym momencie meczu szesnastoma punktami 38:22.
Czwarta seria zaczęła się od biegowego remisu, bo kolejny bieg wygrał Robert Lambert, a para Gołębi pokonała, bezbarwnego Jack'a Holdera. Bieg dwunasty to wygrana Krzysztofa Lewandowskiego, dla którego była to druga "trójka" w tym spotkaniu. A w ostatniej gonitwie przed biegami nominowanymi najmocniejsza para Apatora w osobach Dudek-Lambert pokonała całkiem dobrze dysponowanego Frederika Jakobsena. Niestety na ostatniej pozycji zdefektował Krzysztof Kasprzak i na dwa biegi przed końcem meczu torunianie prowadzili 51:27. Ponieważ wynik był rozstrzygnięty, trenerzy choć mogli sobie pozwolić na eksperymenty w biegach nominowanych, to w dwóch ostatnich gonitwach pojechali najlepsi zawodnicy. Pierwsza z nich padła łupem grudziądzan, którzy zanotowali dopiero trzecie drużynowe zwycięstwo w meczu. Z kolei druga to walka Patryka Dudka o komplet. Zielonogórski wychowanek zaspał na starcie i zaciekle gonił Krzysztofa Kasprzaka. Ostatecznie Duzers ostrym atakiem na wejściu w trzecie okrążenie ograł rywala i dla zawodnika Apatora było to szóste zwycięstwo w meczu i pierwszy komplet w barwach Apatora, a także pierwszy komplet 18 pkt w Ekstralidze.

Podsumowując. Wygrana Apatora w dziesiątej kolejce za trzy punkty dała drużynie awans, aż na trzecie miejsce w tabeli i runda finałowa była już niemal pewna. Grudziądzanie myśląc o jeździe w play-offach, musieli szukać zdobyczy punktowych przede wszystkim w meczach u siebie. Do tego jednak potrzebny był punktujący Przemysław Pawlicki i Norbert Krakowiak, którzy w Toruniu pojechali poniżej swoich możliwości. Trzeba jednak pamiętać, że ta dwójka jechała mocno poobijana i przed meczem ich występ w Toruniu stał pod znakiem zapytania. Podobać mógł się debiutujący w lidze Emil Breum. Młody Duńczyk dobrze startował, ale często brakowało mu pomysłu na jazdę na trasie, co kończyło się utratą punktowanych pozycji. Apator z kolei kontrolował mecz od pierwszego biegu i stopniowo powiększał przewagę nad rywalem, ale nie oznaczało to, że w Grodzie Kopernika można było popadać w samozachwyt. Podobnie jak podczas starcia z Unią Leszno, martwiły słabsze momenty Jacka Holdera i Pawła Przedpełskiego. Zwłaszcza w przypadku konfrontacji z mocniejszymi rywalami, ich dyspozycja pozostawiała wiele do życzenia. Na przeciwległym biegunie byli Patryk Dudek i Robert Lambert, którzy na Motoarenie robili z rywalami co chcieli. Na brawa zasłużyli też Denis Zieliński oraz Krzysztof Lewandowski, którzy zdobyli łącznie aż 12 punktów i bonus, co było najlepszym wynikiem toruńskich juniorów do długiego czasu.

Po zawodach powiedzieli:
Robert Lambert
- Toruń - występ był bardzo dobry, dodaje mi to pewności siebie przed nadchodzącą rundą Grand Prix w Gorzowie. Zawody były bardzo udane, drużyna wygrała. Dopisujemy kolejne punkty do tabeli i przybliżamy się do celu, jaki postawiliśmy sobie na ten sezon czyli walki o medale. Rozkręcam się w trakcie sezonu, wszystko funkcjonuje tak jak powinno. Oczywiście ciągle pracujemy, żeby wszystko było jeszcze lepsze, żeby być coraz szybszym. Zbliża się najważniejsza część sezonu, musimy starać się jeszcze bardziej, żeby liczyć się w walce o mistrzostwo Polski i o medale Indywidualnych Mistrzostw Świata.

Patryk Dudek - Toruń - W ostatnim biegu znowu zasnąłem na starcie. To mi się zdarza często w tym roku, praktycznie w każdym meczu. Jednak ustawiłem się też w takim miejscu, gdzie pomyślałem, że jak z tego miejsca wygram start, to jest dobrze. Niestety, trochę mnie poniosło, ale udało się dogonić Krzyśka, który był bardzo szybki w tym biegu, bo myślałem po pierwszym okrążeniu, że już go nie dogonię, ale zmieniłem tor jazdy i poczułem pod siedzeniem, że jest szansa, że go dogonię.

Paweł Przedpełski - Toruń - Brzydko mówiąc, żużel jest tak porąbany, że jutro mogę wziąć ten sam silnik i będzie mi się inaczej jechało. Toruński tor z gorzowskim nie mają ze sobą nic wspólnego, może siedzenia na trybunie są podobne. Jutro nowy dzień, zawody indywidualne i będę się na tym skupiał, aby złapać odpowiednie ustawienia i od początku łapać punkty. Oczywiście cieszy zwycięstwo drużynowe, pod tym względem oceniam mecz jak najbardziej pozytywnie. Na siebie jestem trochę wkurzony, bo nie mogłem znaleźć odpowiednich ustawień. Taki jest żużel. Dostaliśmy wsparcie od młodzieżowców i od razu ten wynik wygląda inaczej. Pokazali się ze świetnej strony, to jest niezmiernie ważne. Nam jest lżej, a przecież wciąż jedziemy z zastępstwem zawodnika. Gratulacje dla nich.

Frederik Jakobsen - Grudziądz - Wiemy, że ta porażka mocno utrudnia nam zadanie, by awansować dalej, jednak wierzymy, że ten cel uda nam się zrealizować. Piątkowe starcie, to nie tylko derby, ale również bezpośrednia walka o przepustkę dalej. Wiedziałem, jaka jest waga tego spotkania, myśmy jechali pozytywnie nastawieni wydarzeniami sprzed tygodnia, czy dwóch, ale tym razem nam się nie udało. Ze swojej postawy jestem zadowolony, żałuję pierwszego biegu, w którym doszło do nieporozumienia między mną a Kasprzakiem, mogliśmy wygrać 5:1, ale szansa przepadła. Przez całe zawody walczyłem, parę razy mijałem rywali, parę razy zostałem wyprzedzony, ale mimo wszystko czuję się zadowolony z występu. To były moje najlepsze zawody na Motoarenie. Lubię ten tor, ale nie jest on łatwy, jest bardzo szybki, trzeba być w pełni skupionym przez cały bieg. Dużo się dziś nauczyłem, ale czuję też pewien niedosyt. Czuję się coraz lepiej i pewniej w Ekstralidze. Kilka pierwszych spotkań nie poszło po mojej myśli, ale dokonałem kilku zmian, wróciłem do znanych mi ustawień i zaskoczyło. Czuję się dobrze w Grudziądzu, klub daje mi dużo okazji do jazdy. Moim zadaniem jest zdobywanie punktów i staram się robić to najlepiej, jak potrafię. Komunikacja w drużynie jest świetna, wszyscy mówią dobrze po angielsku, wliczając w to juniorów i sztab szkoleniowy, więc nie mamy problemów z porozumiewaniem się. Dzisiaj w drużynie zadebiutował Emil Breum, starałem się mu pomóc i wprowadzić go do drużyny i myślę, że będzie sobie dobrze radził.

Krzysztof Kasprzak - Grudziądz - Bardzo trudny przeciwnik. Co bieg, to praktycznie Grand Prix. Dwóch młodych, jak to my mówimy "napalonych" zawodników. Naprawdę chłopacy trzymali gaz i każdy wyścig był właściwie jak w GP. Juniorzy rywala pokazali się z bardzo dobrej strony. Myślę, że to dla wszystkich będzie najtrudniejszy wyjazd w tym sezonie. Domowy tor jest taki, że 2-3 dni możesz się wjechać, a gdy potrzeba trener "poleje" tor. Na wyjeździe jest inaczej. Na pewno sprzęt mamy porównywalny. Kiedyś tak nie było. Gdy ja byłem juniorem, wygrałem z Crumpem czy z Rickardssonem, to nie spałem dwa dni. Teraz każdy młodzieżowiec może "wyskoczyć" obcokrajowcowi ze startu i już go nie dogoni. W piątek gospodarze byli po prostu lepiej "wjechani" w swój tor. W biegu jedenastym motocykl zaczął mi słabnąć i nagle zawodnicy, będący za mną dojechali do mnie. Wiedziałem, że coś się dzieje, bo cały czas miałem maksymalnie odkręconą manetkę gazu, a motocykl się zacierał. W 13 gonitwie "wystrzeliłem", ale już na 30 metrze zatarł się silnik, Lambert mnie założył i gdy wszedłem w łuk z gazem, to praktycznie koło nie kręciło. Szkoda, bo po jedenastym wyścigu miałem zmienić motocykl, a ten drugi był lepszy nawet w biegu piętnastym

Leszek Tillinger - były menadżer z Bydgoszczy, ekspert "Przeglądu Sportowego" - GKM pojechał bardzo słabo, to była zupełnie inna ekipa niż tydzień wcześniej, gdy pokonała Włókniarz. GKM ma jednak duże dziury w składzie. Są pozycje, że nie ma komu wartościowemu jechać. Do tego doszła kontuzja Krakowiaka. Play-off jest bardzo daleko dla Grudziądza. Spadek im jednak nie grozi, bo Ostrovia jedną nogą jest już w 1 LŻ, ale Chris Holder się tam sprawdził, bo jest zdecydowanym liderem i ta rola mu pasuje. Czasami tak jest, że sezon, dwa poza "swoim" klubem robi zawodnikowi dobrze. Dlatego taki przerywnik w karierze Holdera może podziałać na niego motywująco i za rok pojedzie jeszcze lepiej. Pytanie, czy w Toruniu będzie podobnie? Tam konkurencja będzie bowiem dużo większa. Z drugiej strony luka po zawodnikach z Rosji powstanie tak duża, że Holder może być na wagę złota dla Apatora. Dzisiaj kluby mogą za Rosjan stosować "zz". Za rok tego przecież nie będzie. - dodaje.

Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt