2020-07-11 runda zasadnicza
eWinner Apator Toruń - Car Gwarnt Kapi Meble Budex Start Gniezno
   
Mecz z gnieźnianami, otwierał nowy rozdział w toruńskiej historii żużlowej. Był to rozdział pod tytułem pierwszy historyczny spadek i walka o powrót na salony. O spadku torunian można przeczytać wile w roczniku 2019, ale i tak trudno zrozumieć, jak tak silny przez długie lata ośrodek mógł notować z roku na rok regres i to praktycznie na każdej płaszczyźnie sportowej i organizacyjnej, by na koniec z hukiem pożegnać się z najwyższą klasą rozgrywkową.

Po raz ostatni na zapleczu najwyższej ligi klub z Torunia startował w 1975 roku. Trudno wymagać, by w składach drużyn, które w sobotni wieczór zmierzą się na Motoarenie, był ktoś, kto był już wtedy na świecie. Ba, najstarszy z całej szesnastki pojawił się na nim dopiero dekadę później. Urodził się za to wtedy nowy szkoleniowiec gospodarzy - Tomasz Bajerski. Miał zaledwie kilka tygodni, gdy żużlowcy z Grodu Kopernika kończyli tamten sezon, a potem okazało się, że na kolejne 44 zakotwiczą na najwyższym ligowym poziomie. Konotacji dotyczących tej osoby nie brakuje, bo przecież Bajerski to były jeździec Aniołów. Wielokrotny medalista Drużynowych Mistrzostw Polski, w tym złoty z 2001 roku. Jeden z największych, jeśli nie największy talent, jaki kiedykolwiek widział żużlowy Toruń. To też ten, który pamięta schyłek czasów, w których jego macierzysty klub ścigał się pod szyldem Apatora. Rok po jego odejściu, zespół ostatni raz jeździł pod taką właśnie nazwą, by po piętnastu latach legendarne słowo wróciło na szyld toruńskiego żużla. Wrócił też Bajerski w roli trenera i w roku 2020 miał do dyspozycji drużynę, na którą z wielu powodów będzie patrzyła cała żużlowa Polska i zadawała sobie pytanie czy Apator Toruń po roku wróci do elity? Gospodarzom sobotniego pojedynku z pewnością przyświeca taki cel. W teorii byli najsilniejsi, w końcu zawodnicy, jakimi dysponował Bajerski, robili wrażenie nawet na tych wybrednych. Tyle, że nazwiska nigdy nie jeździły i zadaniem nowego trenera było utrzymywać wśród podopiecznych odpowiednio dużo pokory, której w sobie miał na pewno sporo mówiąc: "To nadal jest mój klub, w którym się wychowałem i spędziłem najlepsze chwile mojej kariery. Przez ostatnie lata nic się nie zmieniło pod tym względem. Razem z chłopakami ustalimy twarde zasady, według których będziemy współpracować. Naszym celem jest jeździć i wygrywać. Nie gwarantuję, że będziemy niepokonani i wygramy wszystko od początku do końca, ale na każdy mecz pojedziemy w stu procentach skoncentrowani".

Przed inauguracją ligi wiele mówiło się o Apatorze, ale przecież nie można było pominąć pierwszego rywala głównego faworyta do awansu, drużyny z najdłuższą oficjalną nazwą na wszystkich poziomach rozgrywek Car Gwarant Kapi Meble Budex Start Gniezno. To właśnie ta drużyna w poprzednich dwóch sezonach była trzecią siłą pierwszoligowej rywalizacji. Wielu obserwatorów nie kryło, że po torunianach to właśnie gnieźnianie są drugą siłą w lidze.

Obie drużyny przed sezonem dokonały zmian w składach. Jeśli chodzi o ekipę toruńską, było to niemal nieuniknione, trudno bowiem sobie wyobrazić Jasona Doyle’a w pierwszoligowych zmaganiach. Do Aniołów przybyli m.in. rewelacja poprzednich rozgrywek na zapleczu ekstraligi Wiktor Kułakow, ściągnięty z Łodzi Tobiasz Musielak oraz powracający na stare śmieci Adrian Miedziński. Jeśli dołożymy do tego zestawienia braci Holderów, to rysuje się obraz bardzo mocnej ekipy. Goście z Gniezna przed sezonem wzmocnili się przede wszystkim Timo Lahtim, który przed inauguracją 1 ligi, miał już okazję jeździć w Toruniu rywalizując w SEC. Wypadł okazale, zdobywając przy silnej stawce 8 punktów i wsparty m.in. Juricą Pavlicem i byłym zawodnikiem Aniołów (lata 2014-2015) Oskarem Fajferem miał prowadzić ekipę z Grodu Lecha do sukcesów.

Dla kronikarskiego porządku należy dodać, ze dla klubu z Gniezna była to druga wizyta na Motoarenie w historii. Pierwszy raz miał miejsce w 2013 roku w Ekstralidze. Unibax nie wówczas miał litości dla Startu i wygrał aż 62:28. W składach obu zespołów - dokładnie tak w roku 2020 - widnieli: Chris Holder, Adrian Miedziński (obydwaj byli wtedy niepokonani - 16+2) i wspomniany wyżej Fajfer (5+1). Niestety dla przyjezdnych, toruńska lekcja żużla na Motoarenie ponownie była bolesna, bowiem ekipa z Grodu Kopernika wygrała w hicie I ligi 55:35.

Pierwszy bieg sobotniego starcia rozbudził apetyty wśród kibiców Startu Gniezno. Timo Lahti mając w pamięci jazdę w rundzie SEC, pewnie pomknął po trzy punkty. Jedynkę dowiózł do mety Oskar Fajfer, dzięki czemu goście wygrali 4:2. Gospodarze odpowiedzieli natychmiast dwoma podwójnymi zwycięstwami z rzędu.  Szybko okazało się, że Apator Toruń jest poza zasięgiem gości z Gniezna. Gospodarze zaczynali coraz mocniej odjeżdżać. Przyjezdnym brakowało dobrych startów, a te były w sobotę szalenie ważne. W tym aspekcie nie zawodził jedynie Oliver Berntzon.
Po zawodach można było się zastanawiać czy spotkanie pierwszej kolejki w Toruniu było hitem czy kitem? Nie był to mecz na styku, ani nie było też wielkich emocji. Momentami z toru wręcz powiewało nudą. Nawierzchnia nie była przygotowana tak, by móc na niej szaleć po całej szerokości i notować efektowne mijanki. Liczył się start, jeszcze raz start i ewentualnie pierwszy łuk. Strach pomyśleć, co by było ze Startem, gdyby nie wspomniany Berntzon, który w trakcie okresu transferowego był bliski odejścia z Gniezna. Po dziesiątym wyścigu miał na swoim koncie 10 punktów, a czerwono-czarni... 22. Poza Szwedem w ekipie czerwono-czarnych próżno było szukać mocnych ogniw. Po stronie gospodarzy natomiast koncert dawał Chris Holder.
Zawody w Toruniu przebiegały bardzo płynnie, aż do 12 gonitwy dnia. W niej doszło do dużych kontrowersji na starcie, co wymusiło dłuższą przerwę. Tobiasz Musielak dotknął taśmy daszkiem kasku, ale mimo to wyścig był kontynuowany. Co ciekawe ewentualna powtórka nic by zawodnikowi Apatora nie pomogła, bo... i tak nie mógłby w niej pojechać. Po tym jak został powstrzymany na starcie, zjechał bowiem z toru. Przepisy zaś mówią jednoznacznie, że do ewentualnej powtórki całego biegu mogą wyjechać tylko ci żużlowcy, którzy ukończyli pierwszą jego odsłonę.
Po biegu, gdy okazało się, że to kamerzysta zaburzył start, tak naprawdę sędzia Artur Kuśmierz z Częstochowy niewiele już mógł zrobić. Długo analizował zapis wideo, ale żadne rozwiązanie już nie było sprawiedliwe, a jednocześnie zgodne z przepisami.
Ostatecznie wybrał najmniejsze zło, zaliczając wyniki biegu. Gdyby zgodnie z duchem sportu zarządził powtórkę w pełnej obsadzie, to według przepisów popełniłby kolejny błąd, a powtórka w trzyosobowym składzie, bez udziału Musielaka, z pewnością sprawiłaby, że kibice skwitowaliby ją solidnymi gwizdami. Zatem sędzia mógł się ustrzec błędu tylko tuż po starcie i od razu go przerwać na podstawie przepisu o nierównym zwolnieniu maszyny startowej. I choć informowali o tym komentatorzy nSport+, zdziwienia decyzją arbitra nie krył Piotr Świderski, który pojawił się w studio, a Krzysztof Cegielski, nie gryzł się w język i wprost ocenił, że to "skandal", bo sędzia twardo obstawał przy swojej decyzji.

Zwycięstwo gospodarzy nie było zagrożone ani przez chwilę. Apator przypieczętował wygraną w meczu w trzynastym biegu, który był zdecydowanie najbardziej emocjonujący. W końcówce tor zaczął pozwalać na walkę na dystansie, co wykorzystał w czternastym wyścigu Adrian Gała. W ostatnim wyścigu z kolei piękną reklamę speedwaya dali Oliver Berntzon i Jack Holder, którzy świetnie powalczyli na dystansie. Zwycięsko z tej batalii wyszedł Australijczyk. Tak wiec przed wyścigami nominowanymi Apator był pewny triumfu, a ostateczne rozmiary robiły wrażenie - 55:35, a torunianie potwierdzili, że są niesamowicie mocni.

Podsumowując. Apator zrobił swoje. Duże znaczenie w kontekście sobotniego spotkania mógł mieć fakt, że Adrian Miedziński oraz Jack i Chris Holderowie startowali już w tym sezonie w rozgrywkach ligowych, wszyscy bowiem reprezentują w rolach gości zespoły ekstraligowe. W ekipie przyjezdnych jedynym mocnym punktem był Oliver Berntzon, który potrafił wygrywać wyścigi z piekielnie mocnymi torunianami. Osobne słówko należy się juniorom obu drużyn, ponieważ po raz kolejny okazało się, że młodzieżowcy robią bardzo dużą różnicę. Tak było na inaugurację w Toruniu, gdzie juniorzy Apatora zdobyli łącznie 8 punktów, podczas gdy ich rówieśnicy z Gniezna zaledwie 4. Ze szczególnie dobrej strony pokazał się Igor Kopeć-Sobczyński.

Historycznie należy również wspomnieć, że mecz  1 ligi przeciwko rywalowi z Gniezna był dla klubu z Torunia swoistym jubileuszem. Oto bowiem po raz 100 miejscowy zespół wystartował w spotkaniu w ramach zmagań ligowych na powstałej w 2009 roku Motoarenie, kiedy to ówczesny drużynowy mistrz Polski podejmował przy nadkomplecie publiczności wicemistrza z Leszna, pokonując go 48:42.
Przez dekadę na obiekcie, którego patronem jest Marian Rose, jeździła tylko krajowa elita i wyjątkowo raz przyjechał na niego rywal z pierwszej ligi. W 2017 roku Anioły walczyły bowiem w barażu o utrzymanie z przedstawicielem niższej klasy - Wybrzeżem Gdańsk.
Indywidualnie zawodnikiem, który mógł powiedzieć najwięcej na temat jazdy na Motoarenie, był Chris Holder, który był jedynym jeźdźcem, który reprezentował klub z Grodu Kopernika nieprzerwanie od momentu przeprowadzki na nową arenę. Holder miał za sobą 93 mecze i ponad 900 punktów i jeżeli Apator w awansuje do finału 1 ligi, a on sam będzie skuteczny, istnieje spora szansa na to, że trzydziestodwulatek odjedzie 100 spotkań i zdobędzie 1000 punktów.
Ze 100 meczów gospodarze wygrali 79 W ostatnich latach bilans uległ znacznemu pogorszeniu, bo miejscowi słabo spisywali się w Ekstralidze - przede wszystkim w latach 2017 i 2019, kiedy to przegrali po aż 5 starć. Wcześniej przez lata wygrywać przyjezdnym było na toruńskim terenie piekielnie ciężko. Niektórym klubom nigdy się to nie udało.
Trzykrotnie zdarzało się, by w całym sezonie żółto-niebiesko-biali nie zaznali goryczy porażki, a są duże szanse, by czwarty raz miał miejsce w 2020 roku.

Statystyki toruńskiej MotoAreny i zawodników po 100 meczach ligowych na stadionie im. Mariana Rosego:
Bilans wszystkich meczów: 79 zwycięstw - 3 remisy - 18 porażek
Punkty biegowe: 5020:3905 (+1115)
Liczba meczów: 98/Ekstraliga + 1/baraż o Ekstraligę + 1/1liga
Drużyny gości rywalizujące na MA: 13
Drużyny gości które wygrały na MA: 8 (Częstochowa, Grudziądz, Gorzów, Leszno, Lublin, Tarnów, Wrocław, Zielona Góra)
Drużyny gości bez wygranej na MA: 5 (Bydgoszcz, Gdańsk, Gniezno, Rybnik, Rzeszów)
Najwięcej pojedynków: 15 (Zielona Góra)
Najwyższe zwycięstwo: 74:16 (Gdańsk 2014)
Najwyższa porażka: 37:53 (Leszno 2018 i Lublin 2019)
Najwięcej meczów: 930 Chris Holder
Najwięcej biegów: 466 Chris Holder
Najwięcej zdobytych punktów: 928 Chris Holder
Najwięcej wygranych biegów: 189 Chris Holder
Najlepszy występ indywidualny: 18 pkt Adrian Miedziński mecz z Rzeszowem w roku 2013
Sezony bez ligowej porażki: 2011, 2014, 2016

Po zawodach powiedzieli:
Ilona Termińska
- prezes klubu z Torunia - spadło z nas ciśnienie, bo były wielkie niewiadome. Czekaliśmy na ten mecz z niecierpliwością, bo wiadomo, że wszystko się przesunęło, ale po tym meczy wstąpiły w nas dobrze nadzieje i jedziemy o nasze cele.

Bajerski Tomasz - trener klubu z Torunia - Walczymy o awans i powrót do ekstraligi. Do siódmego biegu było ciężko, ale jak pojechał Wiktor byłem spokojny o wynik. Wielkie gratulacje dla Igora, bo tego oczekuję od niego. Drugi junior jedzie jeszcze trochę sztywno, ale wielkie brawa dla chłopaków za 5:1 w biegu młodzieżowym. Widać że drużyna ma potencjał i jest kompletna. Trochę zawalił nam sprawę bieg dwunasty, który powinien być przerwany, ale jedziemy dalej i dziękuję chłopakom za atmosferę jaką tworzą. Ciężko jest teraz coś zrobić w zakresie przygotowań, nie można mieć sparingów i jedziemy z marszu na kolejny mecz. Celem było wypożyczenie zawodników do ekstraligi, żeby się rozjeździli, sprawdzili sprzęt, i mam nadzieję, że to będzie nasz handicap. Nasi chłopacy jadą kolejne mecze które są elementem przygotowań z których ja jestem zadowolony.

Musielak Tobiasz - Toruń - przed meczem było jeszcze było dużo zamieszania w związku z rozprawą pomiędzy mną, a Witoldem Skrzydlewskim. Dużo jednak przed mną pracy jeśli chodzi o sprzęt. Każdy chce szybko się dopasować, ale jak widać ja potrzebowałem na to więcej czasu. Trenowałem na tym torze, ale ten mecz pokazał, że dużo pracy przede mną, zwłaszcza jeśli chodzi o sprzęt. Dodatkowo pierwszy wystąp dla Apatora, też miał swój stres i wynik jest taki, a nie inny. Trzeba poprawić się kolejnym meczu i do szusować do reszty drużyny. Ten mecz pokazał, że tak naprawdę dużo pracy przede mną. Może też warto spróbować innego silnika. Mieliśmy wrażenie, że ten silnik, na którym wyjechałem był najlepszą możliwością. Jest opcja poprawić się na następnym spotkaniu.
Jeśli chodzi o mój ostatni wyścig, to każdy widział jak było. Sędzia się przyznaje, a ja zostaję wykluczony. To nie jest normalne i czuję się najzwyczajniej w świeci oszukany.

Kułakow Wiktor - Toruń  - Jedziemy do domu i musimy zrobić zebranie i porozmawiać o tym co się wydarzyło. Przed swoimi kibicami czułem stres, ale muszę sobie z tym sam poradzić. Ja jechałem w tym meczu po tarnowsku i muszę się szybko przestawić, bo czasu jest niewiele. Generalnie to co działo się na torze to moje błędy zwłaszcza w pierwszym i ostatnim biegu. Tor toruński nie jest łatwy, dla mnie jest specyficzny. Dziękuję i zapraszam kibiców na nasze mecze.

Marciniec Kamil - Toruń - po ciężkim ubiegłorocznym sezonie przyszła ulga, że potrafię się ścigać. Jednak wiele pracy przede mną, bo jeszcze brakuje mi luzu na motocyklu i musze poprawić jazdę na trasie, bo ze startami nie jest najgorzej. Mam dobry sprzęt i choć złapałem dwa zera, to wiem, że jest to efekt tego, że brakuje mi jazdy. Myślę, że im więcej biegów tym będzie lepiej. Nie spinam się na kolejny mecz z Tarnowem z którego pochodzę, bo od dawna jestem związany z Toruniem i dla mnie będzie to mecz jak każdy inny.

Igor Kopeć-Sobczyński - Toruń - Staram się wyciągać wnioski, szczególnie z zeszłego sezonu, kiedy popełniłem mnóstwo błędów. Co będzie dalej pokaże sezon.

Rafael Wojciechowski - menadżer z Gniezna - Dzisiaj zostaliśmy zweryfikowani przez mocnego przeciwnika. Liczyłem że będziemy w większym kontakcie z drużyną toruńską. Spodziewaliśmy się ciężkiego spotkania, i mimo pokory z jaką tu przyjechaliśmy 20 pkt straty to nieco za dużo. Toruń ma jednak bardzo mocnych zawodników. My pogubiliśmy się nieco w ustawieniach w środkowej części spotkania. Część zawodników jednak odbudowała się w końcówce i może z podniesioną głową wyjeżdżać do domu. Wiele pracy przed nami jednak, bo tylko Oliver pojechał na wysokim poziomie. Nie ma znaczenia, że zmienił się terminarz i zamiast podejmować Toruń u siebie przyjechaliśmy do Torunia jako goście. Potwierdziło się to co wielu wyrokowało przed sezonem i z tego co widzę Toruń raczej jest poza zasięgiem. My chcemy się poprawić w kolejnych spotkaniach i nad tym będziemy pracować.

Oliver Berntzon - Gniezno - całkowicie zadowolony nie jestem. Był to dobry występ, ale daleki od doskonałości. Zawsze coś jest do poprawy. Chciałbym jeździć w Ekstralidze. Jest to jeden z moich najważniejszych celów, więc ekstralidze mówię zdecydowane tak! Nie oczekuję ofert, ale nie zawahałbym się nawet przez sekundę, by zaryzykować.

Timo Lahti - Gniezno - Wszystko zagrało, dobrze dobierałem ścieżki i miałem dobrze ustawiony motocykl. Na dodatek w ostatnim czasie na tym stadionie mogłem potrenować przy okazji jednej z rund SEC.

Jurica Pavlic - Gniezno -  Tor na Motoarenie był dobrze przygotowany, ale ciężko było go odczytać. Jednemu pasowały jedne ustawienia, a drugiemu zupełnie inne. Nastroje w zespole są bardzo dobre. To dopiero pierwsza kolejka. Niejednokrotnie pokazywaliśmy już, że potrafimy się podnieść. Mamy bardzo dobry zespół i ludzi w klubie. Kibice też są super. Pozostaje nam pracować i dawać z siebie 100 procent. Wierzę, że wszystko wróci na właściwe tory. Ja wypadłem słabo, na terenie mocnego rywala. Ciężko było mi się dopasować do toru. Próbowaliśmy różnych ustawień, ale na trasie byłem po prostu za wolny, żeby powalczyć. Dla świętego spokoju w poniedziałek wysłałem silniki do serwisu, by sprawdzić, czy przypadkiem nie ma z nimi jakiegoś problemu. Na pewno obejrzę powtórkę tego meczu, by przeanalizować, gdzie popełniałem błędy. Będę pracował dalej, żeby było już tylko lepiej.

Piotr Szymański - przewodniczący GKSŻ - Wnioskowaliśmy już, żeby nie wyznaczać sędziego Kuśmierza do prowadzenia meczu w najbliższej kolejce Ekstraligi. Jak najszybciej podejmiemy decyzję w jego sprawie. Chciałbym jednak zaapelować do kibiców, żeby nie przesadzać z krytyką, bo mamy do czynienia z wysokiej klasy arbitrem. Artur Kuśmierz jako jedyny Polak sędziuje turnieje Grand Prix. Zdarzyła mu się wpadka, ale to nie może przekreślać jego dorobku. Dodam również, że po zawodach w Bydgoszczy rozmawiałem z Tobiaszem Musielakiem. Zawodnik Apatora oczywiście czuje się pokrzywdzony i rozgoryczony, do czego ma pełne prawo, ale on także przyznał, że ceni sędziego Kuśmierza. Mam nadzieję, że więcej takich pomyłek nie będzie.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt