Historyczne zapisy wskazują, że początek speedwaya to West Maitland. W archiwach tych wskazywane są dokładnie czas oraz miejsce narodzin sportu żużlowego.
Czy jednak to właściwe daty? Po latach trudno to stwierdzić, bo ile osób tyle teorii na temat tego co należy uznać za początek speedwaya.

Z całą pewnością można jednak stwierdzić, że za twórców motocykli uważa się dwóch niemieckich konstruktorów: Gottlieba Daimlera i Wilhelma Maybacha. To właśnie oni w 1885 roku mieli przymocować do roweru silnik spalinowy, który paskiem klinowym napędzał tylne koło. Konstrukcje z czasem udoskonalano, a na rynku pojawiały się kolejne firmy i fabryki. Każdy producent motocykla chciał, by jego produkt był szybszy i bardziej wytrzymały od konkurencji, a to wprost prowadziło do do sportowej rywalizacji.

Wracając jednak do żużla, tak jak wspominano trudno jednoznacznie ustalić kto, gdzie i kiedy wymyślił ściganie na motocyklach po owalnym torze, na dodatek tylko w lewo. Wiadomo jednak, że od pomysłu do prawdziwego żużla droga była kręta i długa. Dlatego nie ma w tym względzie zgody między historykami sportu oraz krajami ubiegającymi się o palmę pierwszeństwa, czyli miano kolebki żużla. Pewne źródła podają, że po raz pierwszy ścigano się na motocyklach po zamkniętym obwodzie toru ziemnego już w 1907 roku w Południowej Afryce. Według innych pierwszymi byli Amerykanie, którzy takie zawody mieli przeprowadzić w 1909 roku.

Za tą ostatnią wersją opowiadał się publicysta "The Motor Cycle", który sam dosiadł motocykla już w roku 1899 i był świadkiem narodzin sportów motocyklowych. Otóż w książce "Motor Cycle Cavalcade" twierdzi on, że wyścigi na żużlu są czysto amerykańskim wynalazkiem. Podobnego zdania był T. W. Loughborough, sekretarz generalny – w latach 1912-1958 – najpierw Międzynarodowej Federacji Klubów Motocyklowych (FICM), później Międzynarodowej Federacji Motocyklowej (FIM). Wiadomo, że wyścigi podobne do obecnego żużla – na motordromach oraz płaskich owalach (tzw. dirt-track) – rozgrywano w Stanach Zjednoczonych już w pierwszych latach XX wieku. Duży wpływ na ich rozwój mieli Wiliam Harley i bracia Davidson, twórcy słynnej marki Harley-Davidson.
Nie zmienia to jednak faktu, że żużel na dobre rozwinął się w Australii, gdzie prekursorem tego sportu był Nowozelandczyk Johnnie Hoskins. Ów dżentelmen urodził się w 1892 roku w Waitara. W młodości imał się różnych zajęć, był między innymi listonoszem i telegrafistą. W 1910 roku przeniósł się do australijskiego Darwin, gdzie służył w marynarce wojennej. Po wojnie trafił do Papui Nowej Gwinei. W dalszym ciągu nie mógł jednak znaleźć sobie miejsca. W końcu na dworcu w Sydney wyjął z kieszeni wszystkie pieniądze, które miał i zapytał w kasie, dokąd za to dojedzie. Dostał bilet do West Maitland w Nowej Południowej Walii. Po dotarciu na miejsce otrzymał posadę sekretarza targów rolniczych Hunter River. Byłl rok 1923 i targi borykały się z problemami finansowymi, tak samo, jak zresztą Hoskins, który za pierwsze zarobione pieniądze kupił przechodzony motocykl, którego używał nie tylko do pracy, ale także do różnych popisów, wzbudzając przy tym wielkie zainteresowanie gapiów. Pewnego dnia, jak wspomina w książce "Speedway Walkabout", zaproponował swoim szefom zorganizowanie pokazowych zawodów motocyklowych na terenie wystawy. Pomysł natychmiast odrzucono, uzasadniając to tym, że taki zwariowany pokaz wystraszy bydło i konie, a poza tym nikogo nie zainteresuje. Hoskins jednak był uparty. Ryzykując utratą posady, z grupą znajomych motocyklistów w na przełomie października i listopada wjechał na teren wystawy i urządził zawody na torze do wyścigów konnych. Oczywiście, jak na końskich zawodach, jeżdżąc tylko w lewo. W jednym z nich sam wziął udział, szybko jednak zjechał z toru. To był jedyny raz, kiedy ów Nowozelandczyk ścigał się na żużlu. Publiczność była zachwycona. Z niedowierzaniem, ale i rosnącym aplauzem zamiast zwiedzać wystawę przyglądała się szaleńczym popisom nietypowych jeźdźców, którzy ścigając się na ryczących maszynach często się przewracali, ale wstawali i jechali dalej. Czegoś takiego pod australijskim niebem jeszcze nie było. Zainteresowanie i zachwyt publiczności sprawił, że zarząd Stowarzyszenia doszedł do wniosku, że w tym są… pieniądze. Hoskins nie tylko nie stracił pracy, ale wręcz otrzymał polecenie zorganizowania następnych zawodów.
Tak więc w nieco miesiąc później bo 15 grudnia 1923 roku na terenie targów rolniczych w West Maitland rozegrano najprawdopodobniej pierwszą oficjalną imprezę żużlową pod nazwą Electric Light Carnival. Miała ona uczcić montaż nowego źródła energii w mieście. Podczas wydarzenia rozegrano wyścigi konne, zawody lekkoatletyczne, konkurs gołębi pocztowych, jak i oczywiście wyścigi motocyklowe. Hoskins chwalił się, że to, czym różnią się te wyścigi od innych tego typu w kraju to stosunkowo mały tor i sztuczne oświetlenie.
W zawodach udział wzięli Bill Crampton, Bill Cogan, Les Upfold czy George Ross.
A w pierwszym historycznym biegu, który rozegrano na dystansie dwóch mil, triumfował Bill Crampton przed Charlie Datsonem i S.Pinfoldem.
I tak powstał żużel .... w australijskiej kolebce, za sprawą krnąbrnego Nowozelandczyka.
Zawody zostały przyjęte niezwykle gorąco. Do Hoskinsa spływało wiele próśb o organizację kolejnych imprez. Nowozelandczyk zaczął je więc organizować w West Maitland co tydzień aż do roku 1926. Następnie zajął się promowaniem żużla w innych częściach Australii. W kontekście pierwszych zawodów w West Maitland warto też wspomnieć postać Jima Camerona. To on wymyślił podstawowe reguły współzawodnictwa, które potem z każdym turniejem nieco modyfikował i ulepszał. Żużel trafił na podatny grunt i gdy Hoskins zaczął zawody organizować w innych częściach Australii, na podobny pomysł wpadł też biznesmen AJ Hunting. Ci dwaj panowie zaczęli więc ze sobą rywalizować. Już w 1928 roku żużel za sprawą brytyjskiego biznesmena i motocyklisty-pasjonata Lionela Willisa trafił na Wyspy Brytyjskie. Wkrótce ze swoją świtą przybyli tam Hoskins i Hunting, a tory w Anglii zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu. Żużel przyjął się tam na tyle dobrze, że już w 1929 roku ruszyła na Wyspach liga.

A kiedy żużel pojawił się w kraju nad Wisłą?
Otóż Polska została członkiem FIM-u w 1927 roku, rok wcześniej powstał Polski Związek Motocyklowy (nie mylić z Motorowym), ale początki polskiego żużla, zwanego tak jak na całym świecie dirt-track, sięgają przełomu lat dwudziestych i trzydziestych, kiedy to wieści o nowym sporcie, bijącym rekordy popularności przede wszystkim w Anglii, dotarły nad Wisłę i trzeba przyznać, że zostały przez naszych miłośników motocykli bardzo szybko zaakceptowane. Zanim jednak do tego doszło pierwsi konstruktorzy i posiadacze samochodów chcieli wypróbować prędkość i wytrzymałość swych wspaniałych maszyn. Pionier automobilizmu, Stanisław Grodzki postanowił więc wziąć udział w wyścigu Paryż - Dieppe. Dysponował on najnowszym modelem Peugeota z 3,5-konnym silnikiem na licencji Daimlera. Wraz z mechanikiem Emilem Kraentlerem i redaktorem Zygmuntem Józefem Nazimskim z "Cyklisty" wyruszył 10 lipca 1897 roku w daleką i w ówczesnych latach niełatwą wyprawę do Francji. Prawie 2000 kilometrów przejechali w ciągu 17 dni, z czego 5 dni trwało oczekiwanie w Berlinie na części zamienne. Nie zdążyli więc na start wyścigu, lecz Automobile-Club de France uczcił wyczyn Polaka, prawdziwego pioniera sportu motorowego w naszym kraju, wręczając mu specjalny brązowy medal.

Po tych swoistych pionierskich podbojach przeszedł czas na ściganie na ziemiach polskich. Zachowanie relacje prasowe z początku wieku świadczą, iż w roku 1903 było w Warszawie około trzydziestu motocykli i kilku ich właścicieli wstąpiło do Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów. To właśnie WTC już na rok przed powstaniem FICM " międzynarodowej federacji skupiającej kluby motocyklowe, zorganizowało pierwszy motocyklowy wyścig torowy. Zapoczątkował on sport motorowy w Polsce. Wyścig odbył się w czerwcu 1903 roku na własnym torze WTC, na warszawskich Dynasach przy ulicy Oboźnej. Swymi wymiarami (długość okrążenia 383 metry) i ziemną (do roku 1921) nawierzchnią, obiekt ten bardziej przypominał późniejsze toru żużlowe, niż te, na których w początku naszego stulecia odbywały się zawody w USA i w Kanadzie! Różnił się od dzisiejszych torów nachylonymi łukami, skutkiem czego motocykliści używali techniki jazdy zbliżonej do szosowej. Na dystansie 25 wiorst najlepszy okazał się znany mistrz kolarski, a zarazem jeden z pierwszych polskich motocyklistów, Julian Osiński, który zwyciężył przed swym klubowym kolegą Emilem Szyllerem. Wyścigi motocyklowe na Dynasach szybko zdobyły serca warszawskich widzów i często organizowano je w latach następnych. Idolem sportowej widowni stał się w owych czasach znakomity zawodnik Henryk Choiński.

Drugim ważnym wydarzeniem, podjętym z inicjatywy redakcji "Sportu" (Taki tytuł przybrał w roku 1898 "Cyklista"), a przede wszystkim Wacława Orłowskiego oraz WTC, był wyścig szosowy na dystansie 96 wiorst (1 wiorsta = 1066,8 metrów), przeprowadzony 2 sierpnia 1903 roku na drogach fortecznych w okolicy Zegrza. Jego zwycięzcą został znów Julian Osiński. Rok później odbył się wyścig na trzykrotnie dłuższej trasie Miłosna - Lublin - Miłosna (275 wiorst). Pierwsze miejsce zajął w nim Kazimierz Dawidowicz, mechanik z firmy "Ormonde", jadący na motocyklu tejże marki. W roku 1905 zorganizowano już pierwszy wyścig o mistrzostwo Królestwa Polskiego. Jego triumfatorem był Antoni Borawski.

Wyścigi trzeba było jednak w jakiś sposób usankcjonować i nadać im wymiar regulaminowy. Tak więc automobiliści pomyśleli o zrzeszeniu się. Pierwszeństwo należy się automobilistom z ówczesnej Galicji. Utworzyli oni Galicyjski Klub Automobilowy działający na terenie Lwowa i Krakowa, którego statut został zatwierdzony przez CK Namiestnika we Lwowie, z datą 1 lutego 1908 roku. Prezesem GKA wybrano Dominika hr. Potockiego. Jeszcze w tym samym roku GKA podjął działalność turystyczną, organizując wycieczkę na trasie ze Lwowa do Krakowa przez Przemyśl, Krosno, Nowy Sącz, Smokowiec, Zakopane i Myślenice.
"Warszawa, dnia 7 grudnia 1909 r. W gmachu hotelu Bristol w Warszawie odbyło się pierwsze zebranie organizacyjne Towarzystwa Automobilistów Królestwa Polskiego..."
- tak rozpoczynał się protokół z tego zebrania, w którego dalszej części czytamy: "... Obecni... uznając Towarzystwo za ukonstytuowane dokonali wyborów Zarządu w osobach: 1) p. Antoniego Borzewskiego, 2) p. Adriana Chełmickiego, 3) ks. Władysława Druckiego-Lubeckiego, 4) p. Kazimierza Olszowskiego, 5) hr. Karola Raczyńskiego, 6) p. Piotra Strzeszewskiego, 7) hr. Augusta Zamoyskiego...". Prezesem klubu wybrano Władysława ks. Druckiego-Lubeckiego, a funkcję sekretarza generalnego powierzono Stanisławowi Grodzkiemu.

I tak zaczęły się dzieje automobilklubów, klubów motocyklowych i w konsekwencji Polskiego Związku Motorowego, które to dały podwaliny pod rozwój motocyklizmu w całej Polsce.
Pierwsza wzmianka na temat usankcjonowanych i opatrzonych regulaminem zawodów pojawia się w roku 1929. Jak pisze Robert Noga w swoim felietonie "Krosno i Poznań, czyli marzenia o elicie" popełnionym dla internetowego portalu "po-bandzie", były to dwa turnieje, które rozegrano 27 października oraz 3 listopada. W pierwszym z nich 9 zawodników rywalizowało w trzech biegach kwalifikacyjnych według klasy motocykli, które posiadali, na dystansie 5 okrążeń o łącznej długości 2710 metrów. Potem zwycięzcy przedbiegów spotkali się w wyścigu finałowym, który wygrał znany motocyklista Tadeusz Koszczyński.
Kilka dni później, 3 listopada, odbyły się kolejne zawody. Tym razem jednak rywalizowano na długości aż 20 okrążeń. Odbyły się cztery biegi kwalifikacyjne, a następnie finał z udziałem zwycięzców kwalifikacji. Ponownie najlepszy okazał się Koszczyński. Wielkopolanie poszli za ciosem i już kilka miesięcy później, wiosną 1930 roku, zorganizowali kolejne zawody o których po latach pisał Jerzy Kraśnicki w "Tygodniu Żużlowym" nr 1523. Według autora tekstu, na łamach "Przeglądu Sportowego" z dnia 26 kwietnia, pojawiła się informacja o tym, że  23 kwietnia 1930 roku rozegrano zawody "Dirt tracka w Poznaniu", której wstęp brzmiał: Wyścigi motocyklowe na brudnym torze, które Unia poznańska urządziła w poniedziałek Wielkanocny na boisku Sokoła cieszyła się zarówno doborową obsadą, jak i niespodziewanie dużą frekwencją publiczności, żądnej silnych wrażeń". Informacje potwierdzające datę i miejsce pierwszych zawodów oprócz wspomnianego "Przeglądu Sportowego" potwierdzały również artykuły na łamach gazety "Junak" nr 17, oraz "Samochód" nr 30, obie datowane na dzień 27 kwietnia 1930 roku. Jerzy Kraśnicki jako najpełniejszą relację z pierwszych zawodów przytacza tę, która ukazała się w "Samochodzi" pod tytułem "Wyścigi motocyklowe Unji":

"W drugi dzień świąt wielkanocnych zorganizował oddział motocyklowy Unij pierwsze w Poznaniu i w ogóle w Polsce wyścigi motocyklowe na "dirt track" t.j. na płaskim torze wysypanym żużlem. JUż od południa dobijały się tłumy do kas, by uzyskać bilety, zaś krótko po godzinie 3-ciej, prawie wszystkie miejsca były zajęte. Zainteresowanie to było zrozumiałe ze względu na nowość, jaką stanowiły te wyścigi, wzorowanie na słynnych angielskich "dirt track".
Zawody dały rzeczywiście dużo emocji, choćby ze względu na pełną obsadę przy starcie każdego biegu.
Na starcie pierwszego przedbiegu stanęli: Koszczyński (Rex Acme500 ccm), Miladowski (BMW 750 ccm), Nagengast (AJS 500 ccm).
Przez cały wyścig prowadził Nagengast, mając tuż za sobą Koszczyńskiego, który mimo kilkukrotnych usiłowań nie zdołał go minąć i w tym tez porządku ukończono bieg. Miladowski pozostał w tyle na dystansie całej rundy.
Drugi bieg stał się świetnym zwycięstwem Turkiewicza (Motosacoche 350 ccm), który wyprzedził swojego konkurenta Brodziaka (Calthrope 350 ccm) o kilkaset metrów. Jako trzeci przyszedł Tyrała, również na Calthrope o tym samym litrażu.
Niezwykle interesujący był trzeci przebieg, w którym Koszczyński (Rex Acme) uległ po długiej i ciężkiej walce znakomitemu Czerniakowi (Rudge Wh 350 ccm). Mimo kilkakrotnych ataków nie dało mu się uzyskać utraconego miejsca.
W czwartym przedbiegu zwyciężył znowu bezkonkurencyjny Czerniak (Rudge Wh), bijąc Koszczyńskiego (Rex Acme) i Halickiego (Ariel 250 ccm) o kilka metrów.
Z napięciem oczekiwano, finałowego biegu, do którego stanęli zwycięzcy poprzednich przedbiegów. W ciągu całego wyścigu wrzała intensywna walka między Czerniakiem, Koszczyńskim a Turkiewiczem, gdyż Nagengast, straciwszy wiele cennego czasu na naprawę drobnego defektu, nie mógł już dogonić swoich współzawodników. W połowie drugiej rundy wybija się na czoło Czerniak i prowadzi już do końca, mając tuż za sobą Koszczyńskiego. Ostateczny wynik jest następujący: Czerniak (Rudge Wh 350 ccm), czas 5:35,8, Koszczyński (Rex Acme 500 ccm), czas 5:54,1, Turkiewicz Motosacoche 350 ccm), Nangast (AJS 350 ccm).

Miesiąc później, 25 maja, w stolicy Wielkopolski zorganizowano kolejne wyścigi.
Poza Wielkopolską, wielu zagorzałych zwolenników dirt-tracka znalazło się na Śląsku, gdzie w Mysłowicach od 1924 roku istniał Śląski Klub Motorowy, który był wielkim propagatorem motocyklizmu. Lobby Mysłowickie było tak wielkie i doskonale zorganizowane, a także udokumentowane, że przez wiele lat uważano, że zawody z 12 października 1930 roku na nowooddanym do użytku specjalnie wybudowanym torze żużlowym z nawierzchnią ziemną, były pierwszymi w Polsce jakie rozegrano na ziemnej nawierzchni dirt trackowej. Być może przekonanie to podyktowane było tym, że o Mysłowickich zawodach pisał znany przed laty dziennikarz motoryzacyjny Andrzej Martynkin w swojej książce "Czarny Sport", wydanej na początku lat siedemdziesiątych minionego wieku. 

A co działo się w Toruniu?
Otóż sport motocyklowy
do Torunia trafił dość późno i miał trudne początki. Zanim w mieście Kopernika powstała sekcja żużlowa z prawdziwego zdarzenia, która w kolejnych latach z powodzeniem ścigać będzie się na torach ekstraligowych, w organizowano wyścigi motocyklowe na torze o ziemnej nawierzchni. Niestety zawody te nie znalazły dobrego promotora, który udźwignąłby ciężar organizacji tego typu turniejów dlatego w mieście późniejszych "Aniołów" rozegrano zaledwie kilka imprez na początku lat trzydziestych.

Pierwszą notatką o zawodach żużlowych (motocyklowych) rozgrywanych w Toruniu, jaką znaleziono w prasie lokalnej jest informacja z dnia 8 września 1927 podana w "Sporcie Pomorskim" dodatku tygodniowym do dziennika Bydgoskiego, zgodnie z którą 4 września 1927  na torze o długości 11,5 km z okazji jubileuszu T.K.S. rozegrano wyścigi motocyklowe. 
Zwycięzcami poszczególnych gonitw byli:
-
klasa do 250 ccm (wystartowało 2 zawodników) wygrał Ulkan (Toruń) na maszynie DKW w czasie 18:13,
- klasa 350 ccm (wystartowało 5 zawodników) tryumfował Walenty Cierpiałkowski Walenty (Toruń) na Indian'ie z czasem 12:57,
- kategorii motocykli z przyczepkami (wystartowało 3 zawodników) wygrał Okoński (Toruń) na D. Rod. w czasie 14:26

W tym samym roku 23 października odbyły się drugie w Toruniu wyścigi motocyklowe tym razem zawodnicy ścigali się na dystansie 52,5 km. Mimo słabej organizacji i dzięki wydatnej pomocy Policji Państwowej, która starał się utrzymać porządek, zakończyły się bez wypadku. Kierownikiem biegów był p. Wróblewski, kierownik sekcji motocyklowej TKS-u. Rolę startera spełniał p. Tobolski, zaś sędziami byli pp: inż. Maćkowski, Katafias i ko. Kaczorowski. Z 15 zgłoszonych maszyn, na starcie stanęło 9 i to w kategorii ciężkich 2, w średniej 1 i lekkiej 6.

Ostateczne wyniki w poszczególnych kategoriach były następujące:
    Kategoria ciężka do 500 cm3:  1. Stanisław Ginter z Torunia (Sarolea 500cm3) 1:1,31 sek.; 2. Odyniec (Indian Skaut 500 cm3) 1:3;45 sek
    Kategoria średnia do 350 cm3: 1. Walenty Cierpiałkowski z Torunia (Indian Prinz 350 cm3) 52:28;00
    Kategoria lekka do 150 cm3:    1. Klechowicz (Triumph) 1:16;43 sek.; 2. Kosidowski (Puch); 3. Glasnor (DKW)
Mistrzem TKS-u Toruń został z najlepszym czasem dnia Cierpiałkowski.

W kolejnych trzech latach nie doszukano się wzmianki na temat zawodów organizowanych w Toruniu. Co nie oznacza że sport motocyklowy w grodzie Kopernika nie istniał.

Kolejna zdobyta wzmianka na temat zawodów żużlowych dotyczy roku 1930 kiedy to Klubu Motocyklistów Toruń w niedzielę 28 sierpnia, zorganizował turniej motocyklowy. A działo się to pięć tygodni po zwodach w Bydgoszczy i trzy dni po turnieju w Grudziądzu.  Była to impreza starannie przygotowana i rozpropagowana, połączona z wyścigami kolarskimi, a do udziału w niej zaproszono znanych już na Pomorzu motocyklistów z Bydgoszczy. Organizatorami turnieju byli Klub Sportowy "Gryf" oraz miejski komitet przysposobienia wojskowego. O 13.30 uczestnicy zawodów zebrali się na Starym Rynku, skąd udali się na stadion miejski przy ulicy Szosa Chełmińska (późniejsza ul. Bema naprzeciw krytego lodowiska Tor-Tor), gdzie na torze o długości 400m rozegrano cykl zawodów. O godzinie 15.00 rozpoczęli pierwsze wyścigi tego dnia cykliści. O godzinie 16.15 na tor wyjechali motocykliści, którzy ścigali się na bieżni lekkoatletycznej. Zawody te zgromadziły 2000 widzów i taką frekwencją nie mogła poszczycić się żadna impreza w Toruniu. Punktualnie o godzinie 16.15 na linii startu stanęły cztery motocykle zawodników. Z kolei sami zawodnicy stali oddaleni od swoich maszyn w przepisowej odległości 25 metrów, by na sygnał startera wykonać sprint do motocykla, uruchomić go i ruszyć na trasę wyścigu. W Toruniu w przeciwieństwie do Bydgoszczy i Grudziądza ścigano się na dystansie 5 okrążeń. Ten pierwszy wyścig w klasie 350 ccm wygrał bydgoszczanin Edward Buda w czasie 2:34,4 i wyprzedził on swoich klubowych kolegów Górnego i Bunna. W ten sposób Buda zapisał się w annałach jako pierwszy zwycięzca premierowych zawodów, zarówno w Bydgoszczy jak i w Toruniu, a ponadto został pierwszym rekordzistą toruńskiego toru przy ulicy Szosa Chełmińska/Bema.

W eliminacjach biegi "pięćsetek" były powtarzane.
W pierwszym biegu Piotrowskiemu (KM Bydgoszcz) nie zapalił na starcie motocykl i choć wyścig się odbył  (na mecie zameldował się jako pierwszy Torunianin Kazimierz Lewandowski), komisja sędziowska zarządziła powtórkę. Decyzja ta okazała się korzystna dla Piotrowskiego, który pewnie wygrał powtórkę czasem 2:34,4, przed Lewandowskim i innym torunianinem Ginterem.
W drugim biegu, w którym wystartowały również motocykle o pojemności 500ccm, ale o cięższej masie, pecha miał kolejny zawodnik miejscowy Aleksander Hozakowski, któremu zerwała się manetka gazu. I tym razem komisja nakazała powtórkę biegu. Ostatecznie wygrał po raz kolejny bydgoszczanin Paweł Sikorski uzyskując czas 2:37,2, a wyprzedził on pechowca Hozakowskiego.

W klasie powyżej 500ccm wyścigi przebiegały bez jakichkolwiek problemów sprzętowych, a zatem powtórki nie były konieczne. Najszybciej dystans 5 okrążeń pokonał bydgoszczanin Herbert Beitsch z czasem 2:44,2 przed Hormanem również z Bydgoszczy i Śmiglem z Torunia.

Do finału zakwalifikowali się zwycięzcy poszczególnych wyścigów. Finał rozgrywano na dystansie dwa razy dłuższym (10 okrążeń), a niespodziewanie wygrał go Edward Buda na Rudgee Whitworth 2500ccm w czasie 4:49,4, który prezentując doskonałe umiejętności jeździeckie wyprzedził Piotrowskiego na Triumfie (4:59,8), Sikorskiego na New Hudsonie (5:10,4) i Beitscha na Harleyu-Davidsonie (5:18,0). Wszyscy trzej zawodnicy którzy przyjechali za plecami Budy dysponowali znacznie silniejszymi maszynami, dlatego wygrana Budy była sporym zaskoczeniem.
Ponadto na dystansie 10 okrążeń, Buda tak jak i na dystansie dwa razy krótszym został pierwszym rekordzistą toru.

O godzinie 1800 imprezę zakończyła gonitwa za lisem, po której uczestnicy wyścigów stawili się ponownie na Starym Rynku, gdzie w restauracji mieszczącej się Dworze Artusa wręczono nagrody i uroczyście zakończono pierwsze toruńskie zawody dirt-track.

Podbudowani udaną imprezą motocykliści postanowili jeszcze raz w tym roku zorganizować zawody. Zamiar tez udał się jesienią 19 października. Tym razem zawody miały jeszcze większy wymiar ponieważ miał to być turniej o mistrzostwo KM Gryf Toruń. Do faworytów zaliczani byli Lewandowski, Ginter, Viertel, Gustowski, Stienbach, Chrzanowski, Mielnik i Tomaszewski. W sumie zgłosiło się 18 zawodników, którzy dysponowali przede wszystkim belgijskimi maszynami AJS i angielskimi BSA. Komisji sędziowskiej przewodniczył radca Katafias, starterem był Ginter jr., a sekretarzem Biały. Przy pięknej słonecznej pogodzie o godzinie 1500 rozpoczęły się popisy zręcznościowe w jeździe na motocyklu. Jako konkurencje można tu wymienić m.in. jazda z jajkiem na łyżce oraz cylindrem na głowie i otwartym parasolem w dłoni. W obydwu konkurencjach najlepszy okazał się Benoit. Po tych dość dziwnych i śmiesznych dla 600 osobowej publiczności popisach zaczęło się prawdziwe ściganie. Najpierw odbyły się wyścigi dla seniorów na dystansie 5 okrążeń. Pierwszy z nich wygrał Chrzanowski na BSA (3:38,4) wyprzedzając o długość maszyny Viertela na AJS (3:40) i Kossowskiego również na AJS (4:14). W biegu drugim określanym jako "bieg poza konkursem" wygrał Cierpiałkowski na Montgomery uzyskując czas o prawie minutę lepszy 2:34,5.

"Wyścigi właściwe" zaczęły się tradycyjnie od rywalizacji posiadaczy najsłabszych maszyn. W klasie 250ccm najszybciej do mety dotarł Nadolny na Jamesie i uzyskał czas 3:13,8 przed Domke również na Jamesie 3:14,2. W klasie wyższej o 100 ccm – czyli 350ccm zwyciężył Bandurski na Montgomery czasem 2:40,6 przed Henrykiem Mielnikiem na AJS – 3:16,4, a Gustowski stawiany przed wyścigiem jako pewny faworyt do zwycięstwa został pokonany przez maszynę która zdefektowała.

Dla klasy 500ccm i wyższej urządzono biegi eliminacyjne. Dziewięciu zawodników podzielono na trzy grupy, a zawodnicy z grupy rywalizowali w biegu rozgrywanym przez 5 okrążeń, aby dostać się do finału, który toczył się na dystansie dwa razy dłuższym (10 okrążeń). Do ostatecznej rozgrywki awansowali trzej zawodnicy, którzy uzyskali najlepsze czasy.
W pierwszym wyścigu wygrał Kazimierz Lewandowski  (AJS – 2:46,5) przed Benoitem (Harley-Davidson – 2:46,9), a upadek zaliczył Zwierzchowski.
Bieg drugi to tryumf samego prezesa Aleksandra Hozakowskiego (AJS – 2:40,3) przed Ginterem (AJS – 2:43,2).
W trzeciej gonitwie pierwszy na mecie zameldował się Steinbach (AJS – 2:47,8), przed Alojzym Lewandowskim (AJS – 3:09,5) oraz Baumgartem (BSA – 3:23,3)

Do finału weszli zatem Hozakowski, Ginter i K. Lewandowski. Finałową gonitwę wygrał Ginter który zrewanżował się Hozakowskiemu za przegraną w biegu eliminacyjnym. Zwycięzca uzyskał tym samym tytuł mistrza klubu.  Ginter wygrał czasem 4:59,4 i uzyskał średnią prędkość 48,09 km/h.

Turniej podobnie jak zawody rozegrane w sierpniu miały zakończyć się pogonią za lisem. Zrezygnowano jednak z tego punktu programu ze względu na zapadające ciemności i nadciągającą mgłę. Po zawodach tradycyjnie udano się do Dworu Artusa, gdzie nagrodzono zwycięzców i dyskusję przy kolacji na temat kolejnych zawodów dirt – track w Toruniu.

Ważny odnotowania jest również fakt rozgrywania w regionie "Mistrzostw Wielkopolski i Pomorza". Zawody te rozegrane zostały 6 października w Bydgoszczy. Mistrzem regionu został Alfons Ziółkowski z miejscowego KM Bydgoszcz. Niestety nie ma żadnej wzmianki czy w zawodach tych uczestniczyli torunianie.

Materiał źródłowy na temat początków automobilizmu w Polsce zaczerpnięto z:
strona www.pzm.pl - tekst Władysława Pietrzaka
portal "Po Bandzie" - tekst Przemysława Sierakowskiego "Jak to za czasów króla Ćwieczka bywało, o korzeniach zdań kilka"
portal "Po Bandzie" - tekst Krzysztofa Dziamskiego "Sport żużlowy. Co za rocznica – 98 lat temu rozegrano pierwsze żużlowe zawody w historii!"
 

Osobne podziękowania za pomoc dla
Piotra Dziuby i Marcina Orłowskiego

     strona główna    

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt