Firma Triumph została założona przez niemieckiego przedsiębiorcę
Siegfrieda Bettmana jeszcze w latach 80. XIX wieku, który przeniósł się z
Norymbergii do Anglii.
Swą działalność rozpoczął (jak większość późniejszych firm
motocyklowych) od produkcji rowerów. Firmę nazwał Triumph, uznał bowiem, że
jest to wybitnie międzynarodowe słowo, w dodatku niosące pozytywne
skojarzenia. Pierwszy motocykl opuścił mury zakładów w Coventry w roku 1902
i napędzany był belgijskim silnikiem Minerva. Własnej jednostki
napędowej firma dorobiła się w roku 1905 za sprawą Charlesa Hatewaya. Od
tej pory Triumph przez dziesięciolecia do dnia dzisiejszego był i jest
jedną z wiodących marek na świecie, a swoją potęgę zawdzięczał głównie
dostawom dla wojska i policji. Oczywiście zdarzały się również sukcesy w
sporcie, zdarzały się także światowe rekordy prędkości, ale takich marek jak
Norton czy
BSA nie udało się doścignąć. Firma
koncentrowała się bowiem na produkcji maszyn solidnych, niezawodnych i
łatwych w obsłudze.
Wszystko
szło dobrze do momentu wybuch II wojny światowej. Niemcy, chcąc
wykończyć przemysłowe serce Wielkiej Brytanii, zbombardowali w roku 1940
Coventry, całkowicie niszcząc fabrykę. Przez krótki czas zakłady działały w
Warwick, aby w roku 1942 osiedlić się na stałe w Meriden. Lata 70. to
gwałtowny spadek zainteresowania motocyklami innymi niż japońskie (ta
przeklęta Honda CB 750!). Fabryka w Meriden definitywnie zamknięta została
na początku roku 1983, a ostatni ślad po niej zaginął w roku 1984, kiedy to
buldożery całkowicie zrównały zakłady z ziemią. Mniej więcej w tym czasie
pojawił się bardzo bogaty człowiek John Bloor, który odkupił prawa do nazwy
oraz znaku handlowego i stworzył całkowicie niezależną firmę Triumph
Motorcycle Limited. Nowa fabryka powstała w Hinckley, gdzie w tajemnicy
rozpoczęto prace nad całkowicie nowymi maszynami. Wielki comeback nastąpił
podczas Motor Show w Kolonii w roku 1990, kiedy to Triumph zaprezentował
sześć premierowych modeli. Okazało się, że są to maszyny stojące na wysokim
poziomie technologicznym, mogące konkurować z resztą światowej czołówki.
Interesy szły przyzwoicie aż do 15 marca 2002, kiedy to fabryka została
zniszczona podczas potężnego pożaru.
Kolejny
zakład został zbudowany w nowym miejscu (Factory II), a spalone zgliszcza (Factory
I) z mozołem odbudowano i obecnie mieści się tam linia produkująca plastiki,
lakiernia i magazyny. Nie można twierdzić, że Triumphy budowane są
całkowicie ręcznie, jednak znaczna część linii produkcyjnej to klasyczna
taśma, jak w naszym dawnym FSO. Oczywiście surówki przychodzące z huty
obrabiane są maszynami sterowanymi cyfrowo, natomiast montażem zajmują się
bezpośrednio ludzie. Nad każdym stanowiskiem zwisały dziesiątki
pneumatycznych narzędzi przeznaczonych do wykonywania tylko jednej
czynności, a mechanicy sięgali po nie niemal po omacku i montowali, co im
taśma podsunęła, a podsuwała jednostki napędowe do różnych modeli, działając
absolutnie losowo. Mechanicy byli na tyle wyspecjalizowani, że składali je w
ciemno, a bardzo szczegółowa kontrola działająca na każdym etapie produkcji
niemal nie odrzuca żadnego egzemplarza. Zmontowane jednostki napędowe
montowane były w częściowo uzbrojonych ramach, a potem również ręcznie
bardzo szybko montowano kolejne elementy zawieszenia, koła, hamulce,
zbiorniki. Na końcu taśmy montażowej siedział kontroler, który nie ruszając
się z miejsca, przejeżdżał rocznie 60 000 km - na rolkach, bowiem na każdym
egzemplarzu musiał przejechać przynajmniej 2 km. Potem spuszczano z silnika
olej, a motocykl pakowano do kontenera i wysyłano do sprzedaży.
W
sumie Triumph zatrudniał i zatrudnia niemal tysiąc osób bo w chwili obecnej
ma własne biura w USA, Tajlandii, Malezji, we Francji, w Niemczech, Japonii,
Szwecji i krajach Beneluksu. Cała reszta świata obsługiwana jest przez
przedstawicielstwa, tak jak w Polsce. Mimo narastającej konkurencji radzi
sobie całkiem przyzwoicie i cały czas poszerza ofertę, czujnie trzymając
rękę na pulsie rynku. W klasie cruiserów wyraźnie wysforował się do przodu,
oferując Rocketa III z silnikiem o pojemności 2300 ccm dysponującym
gigantycznym momentem obrotowym 200 Nm, a kategorię klasyków zdominował
Bonnevillem i Thruxtonem. Obecny Triumph, mimo że w zasadzie jest nową
firmą, nie odcina się od przeszłości, a wprost przeciwnie, czerpie z
niej, ile się da, bo przecież roli ponadstuletniego brandu nie da się
przecenić. W dodatku firma jest bardzo dumna ze swej brytyjskości i
podkreśla ją na każdym kroku, o czym świadczy chociażby hasło: Born,
bred and proud to be British. W swobodnej translacji zapewne zabrzmi to tak:
urodzony, wychowany i dumny z tego, że jest Brytyjczykiem
Triumph produkuje obecnie niemal 40 000 motocykli rocznie i wszystko wskazuje na to, że trudne lata bezpowrotnie minęły i Triumph znowu święci triumfy. Nie wiadomo czemu panuje pogląd, że Triumph produkuje swoje motocykle poza Wielką Brytanią. Te wieści należy zdementować z całą stanowczością, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że elektronika i niektóre elementy układów hamulcowych pochodzą spoza Europy, natomiast cała reszta pojazdu produkowana jest w Hinckley. To jednak też nie do końca jest prawda, bo wszelkie odlewy żeliwne i aluminiowe oraz odkówki wytwarzane są w okolicznych hutach. Również rur, blach i przewodów elektrycznych Triumph sam nie produkuje, ale to przecież jest absolutnie zrozumiałe. Na miejscu natomiast wytwarzane i lakierowane są wszelkiego rodzaju plastiki. Ta część produkcji zorganizowana jest w zakładzie Factory I oddalonym od zakładu właściwego Factory II o kilka kilometrów.
Zdjęcie i opis pochodzi z książki
http://serwisy.gazeta.pl/motocykle/