2022-08-21 runda play-off ćwierćfinał
for Nature Solution Apator Toruń - Moje Bermudy Stal Gorzów
   
Nr
Start
NAZWISKO I IMIĘ
ZAWODNIKA

B          I          E          G          I

PKT
IND
BON C
Z
A
S
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
klub Goście 2 4 7 10 13 16 18 21 26 29 33 36 39 42 44    
1 Woźniak Szymon 0     3   2     2'   1       0 8 1 59,40
2 Jasiński Wiktor     0     1'   0 RT     3   1'   5 2 60,15
3 Zmarzlik Bartosz 2       3     3 3   3   3   2 19   59,27
4 Vaculik Martin       ZZ ZZ     ZZ     ZZ         ZZ   59,60
5 Hansen Patrick     3   0   2     2     0 2   9   59,38
6 Bartkowiak Mateusz   2   0           1           3   59,47
7R Hurysz Oskar   0         0         0       0   59,48
8R -                               -   59,00
klub Gospodarze 4 8 11 14 17 20 24 27 28 31 33 36 39 42 46     59,53
9 Przedpełski Paweł 3       2   1   1   0     3   10   59,29
10 Dudek Patryk       2     3   0   2   1'   3 11 1 59,51
11 Holder Jack 1   2   1'         cz   1'   RZ   5 2 60,36
12 zastępstwo zawodnika
z Rosji
    ZZ   ZZ         ZZ ZZ         ZZ   59,30
13 Lambert Robert     1'     3   2   3     2   1 12 1 59,35
14 Zieliński Denis   1   1'       1'               3 2 59,41
15R Lewandowski Krzysztof   3       0           2   0   5    
16R Affelt Mateusz                               -    
Wariant Tor 2 Sędzia

Michał Sasień

T - Taśma     DS - Def Start      P - Powtórka Biegu      SU - Spowodował U      d - Defekt      w - Wykluczenie      SS - Świeca Start      U - Upadek      ( ' ) - pkt bonusowy
F - Falstart      cz - limit czasu 2 min     K  - Kontuzja     ! -  Ostrzeżenie     RZ - Rezerwa Zwykła      RT - Rezerwa Taktyczna     ZZ -  Zastępstwo Zawodnika
żółta kartka      czerwona kartka
Goście
Kask Ż / B
Nr: 1-7
A
B
B
A
B
A
A
B
B
A
A
B
B
A
D
C
C
D
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
B
A
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
C
D
D
C
D
C
C
D
D
C
C
D
D
C
B
A
A
B
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
D
C
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
Gospodarze
Kask C / N
Nr: 9-1
5
B
A
C
D
A
B
D
C
C
D
D
C
A
B
A
B
D
C
B
A
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
D
C
A
B
C
D
B
A
A
B
B
A
C
D
C
D
B
A
D
C
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru

Torunianie do fazy play-off przystępowali z czwartego miejsca w tabeli, ale apetyty w Apatorze były co najmniej na pozycję medalową. Apatyt ten wynikał nie tylko ze sportowych aspiracji, ale też z pobudek finansowych. Podczas przedsezonowego spotkania ustalono bowiem, że wyniki są tak trudne do oszacowania, a koszty przygotowania do rozgrywek na tyle duże, że nie można różnicować sytuacji poszczególnych drużyn. Dlatego jako "bazową" stawkę z kontraktu telewizyjnego oszacowano kwotę 6,4 mln złotych i przelewy na taką kwotę miały trafić do klubów z miejsc 4-8. A to oznaczało, że najbardziej poszkodowaną na takim rozwiązaniu była ekipa, która ostatecznie plasowała się na czwarty miejscu, bo każdy klub w play-off musiał rozegrać sześć meczów, a spotkanie o trzecie miejsce zwykle nie cieszyło się, aż tak wielkim zainteresowaniem kibiców i było niemal pewne, że ten klub zakończy rywalizację w play-off na finansowym minusie. Inaczej sytuacja wyglądała u medalistów, którzy mogli liczyć nie tylko na nieco wyższe premie od Ekstraligi, a finaliści dodatkowo spodziewali się rekordowych zysków z tytułu sprzedanych biletów na finałowe starcie, które od lat było największą premią za dobre wyniki w całym sezonie.

Podział pieniędzy pomiędzy kluby Ekstraligi w sezonie 2022:
1 miejsce - 6,9 mln
2 miejsce - 6,7 mln
3 miejsce - 6,6 mln
4-8 miejsca - po 6,4 mln

Nic więc dziwnego, że For Nature Solutions Apator Toruń przystępował do medalowej rywalizacji niezwykle zmotywowany, a pierwszym przeciwnikiem miała być ekipa Moje Bermudy Stal Gorzów. Anioły trafiły tym samy najbardziej wygodnego przeciwnika spośród całej czwórki ćwierćfinalistów, bo gorzowianie na papierze dysponowali nie tylko nieco słabszym składem, ale dodatkowo byli rozbici kontuzjami. Podobnie jak przed rokiem w fazie finałowej, kontuzji łopatki nabawił się Martin Vaculik. Ponadto otwartego złamania kości strzałkowej oraz piszczelowej doznał Anders Thomsen. Do składu miał nie wrócić również utalentowany szesnastoletni Oskar Paluch. Te wszystkie sytuacje stawiały Stal w krytycznym położeniu i ich szanse na awans do półfinału niesamowicie zmalały. Jedynym ratunkiem było wywalczenie jak największej liczby punktów w obu meczach i liczyć na awans jako lucky loser. Stal jednak miała w swoim składzie Bartosza Zmarzlika, ale ten musiał dostać solidne wsparcie od Szymona Woźniaka oraz Patricka Hansena.
Torunianie z kolei oprócz dwóch liderów Patryka Dudka i Roberta Lamberta, którzy cały sezon nie zawodzili trenera Roberta Sawiny, musieli sportowo zaprogramować na 4-5 pkt więcej Jacka Holdera i Pawła Przedpełskiego, bo tylko wówczas Anioły miały szasnę wywalczyć którykolwiek z medali.

W rundzie zasadniczej w dwumeczu pomiędzy Apatorem i Stalą padł remis i choć wielu kibiców obu drużyn liczyło na podobny scenariusz, to o taki zbieg okoliczności było bardzo trudno, bo torunianie w obliczu kontuzji Stali byli zdecydowanymi faworytami i tylko kataklizm mógł spowodować ich przegraną. Nic więc dziwnego, że dyrektor sportowy Krzysztof Gałańdziuk przed spotkaniem był optymistą: "Apator dostał to, czego chciał. Torunianie robili wszystko, aby uniknąć w ćwierćfinale meczów z Motorem Lublin i Włókniarzem Częstochowa i koniec końców jedziemy z gorzowską Stalą. Wszystko dzięki wyszarpanemu remisowi z Betard Sparta Wrocław. Plan zrealizowaliśmy w bólach, ale najważniejszy jest efekt. Spotkanie na Motoarenie z drużyną z Gorzowa również było trudne, ale tam też się udało. Pozostaje nam wierzyć i ja jestem w pełni przekonany, że poradzimy sobie w najbliższych dwóch meczach. Mieliśmy niewielki stres związany z podróżą zawodników z GP Challange w Glasgow, ale na szczęście godzina 18:00, po zmianie, jest godziną bezpieczną. Jeśli nie będzie zdarzeń losowych, takich jak opóźnienia samolotów, to możemy być spokojni o chłopaków.

Ostatecznie zdziesiątkowana kontuzjami Stal postawiła się Apatorowi, a honor Aniołów uratował Patryk Dudek, który w ostatnim biegu pokonał Bartosza Zmarzlika, zapewniając swojej drużynie minimalne zwycięstwo 46:44. Gdy w pierwszym wyścigu najmocniejsza teoretycznie para gości Bartosz Zmarzlik - Szymon Woźniak, przegrała z Pawłem Przedpełskim i Jackiem Holderem, trudno było doszukiwać się optymizmu dla szeregach gorzowian. Jednak kolejne biegi pokazały, że ci co skazywali przyjezdnych na sromotne lanie musieli przecierać oczy ze zdziwienia, bo dobra taktyka i dwóch niezawodnych liderów wspartych pojedynczymi punktami pozostałych jeźdźców momentami upokarzała gospodarzy. Pierwszy promyk nadziei w "Stalowców" tchnął w trzecim wyścigu dał Patrick Hansen, który niespodziewanie wygrał z uczestnikami cyklu Grand Prix Robertem Lambertem i Jackiem Holderem. Po sześciu wyścigach Apator Toruń prowadził tylko czterema punktami i gdy w siódmym biegu zanosiło się na podwójne zwycięstwo gospodarzy, świetną akcją na dystansie popisał się ponownie Patrick Hansen, który na dystansie wyprzedził Przedpełskiego. Stal przegrywała jednak różnicą 6 punktów i trener Chomski mógł rozpocząć manewry taktyczne. Dokonał tego w dziewiątym wyścigu, kiedy to Zmarzlik zastąpił jako rezerwa taktyczna Jasińskiego i wygrał podwójnie z Szymonem Woźniakiem, przywożąc daleko za plecami Pawła Przedpełskiego i Patryka Dudka. Z sześciu punktów przewagi gospodarzy zrobiły się tylko dwa i w szeregach Apatora wkradła się nerwowość, bo nie tak miało wyglądać to spotkanie.
Niestety cały mecz układał się przeciwko Aniołom, którzy chyba za bardzo chcieli rozbić ekipę Stali, zamiast spokojnie punktować przeciwnika. Przed wyścigiem dziesiątym, doszło do sytuacji, którą mogła wpłynąć na ostateczny wynik. Oto bowiem na start nie zdążył Jack Holder. Australijczyk zdecydował się zmienić motocykl tuż przed startem i przekroczył limit dwóch minut. Remis w tym biegu był tak naprawdę dla Aniołów porażką, bo startowała w nim najsłabsza para gości Hansen - Bartkowiak i trener Sawina liczył na zwiększenie dystansu punktowego, a okazało się że przetrzebieni kontuzjami żużlowcy Stali trzymali wynik na przysłowiowym styku i po jedenastu gonitwach na tablicy wyników widniał remis 33:33. A mogło być jeszcze lepiej, bo zamiast 4:2 w jedenastej gonitwie goście mogli wygrać 5:1, gdy Zmarzlik najpierw pomógł Woźniakowi, by chwilę później niechcący przeszkodzić koledze z drużyny i zdołał go wyprzedzić Patryk Dudek. To dało jednak wiatr w żagle przyjezdnym i w dwunastym biegu sensacyjnie torunian ograł Wiktor Jasiński, który atakowany przez Lewandowskiego i Holdera wytrzymał napór i przywiózł do mety bezcenne trzy punkty dla Stali. Remis 39:39 utrzymał się do wyścigów nominowanych, a tu w pierwszym wyścigu nominowanym poirytowany trener Robert Sawina postawił na Krzysztofa Lewandowskiego, zamiast na słabiutkiego w tym meczu Jacka Holdera. Junior Apatora przegrał jednak start, a Hansen z Jasińskim przywieźli remis za plecami Przedpełskiego. W ostatnim, decydującym wyścigu zanosiło się na remis, bo prowadził Bartosz Zmarzlik, ale kapitalnie pojechał Patryk Dudek, który wyprzedził na dystansie dwukrotnego mistrza świata, czym zapewnił minimalną wygraną gospodarzy.

Podsumowując. Gorzowianie wynik z MotoAreny przed meczem braliby w ciemno, a dziewiętnaście punktów w siedmiu startach Zmarzlika nikogo nie dziwiło, a wręcz przeciwnie budziło szacunek. Zwłaszcza, że przed rundą play-off gorzowski wychowanek oświadczył, że zmienia klub i mógł sobie odpuścić "umieranie" za Stal. Zmarzlik wykazał jednak klasę i profesjonalizm walcząc o każdy centymetr toru. Arcyważne punkty dołożyli również Hansen i Woźniak, a kluczowe dla losów dwumeczu zwycięstwo w biegu 12 zanotował Jasiński.
Wśród gospodarzy każdy notował zwycięstwa i niespodziewane porażki z niżej notowanymi rywalami. Jednak najbardziej zawiódł Jack Holder. Australijczyk nie tylko słabo jeździł, ale jeszcze dodatkowo sprawiał wrażenie obrażonego na cały świat, a po kłopotach sprzętowych przed biegiem dziesiątym przesiadając się na drugi motor nie wykazywał nadmiernej ochoty by zrobić to szybko by zdążyć przed upływem dwóch minut. Nikt jednak nie podejrzewał go o to, żeby mu nie zależało na punktach. Ale zdobycz Holdera 5+2 pkt, jak na uczestnika Grand Prix, była słabym wynikiem. Tym bardziej, że Jack Holder w ostatnim czasie wielokrotnie udowadniał, że jest w wysokiej formie. W przeddzień meczu na Motoarenie stanął na podium Grand Prix Challenge, a wcześniej błyszczał w "Speedway of Nations".
Takie zachowanie budziło uzasadnione wątpliwości, bowiem zakulisowe glosy mówiły, że Australijczyk jakiś czas temu dostał do zrozumienia, że zabraknie dla niego miejsca w składzie "Aniołów", a jego nowym klubem będzie Motor Lublin. To jednak nie usprawiedliwiało zawodowego sportowca, by gniewać się na kibiców i nie podziękować im za doping po meczu. Nie spodobało się to fanom Aniołów zasiadającym na trybunach i gdy zawodnicy po meczu wyszli na tor bez Australijczyka z trybun niosło się głośne
"Gdzie jest Holder, a Ci którzy nie powinni być nazywani kibicami, mieli również rzucać do parkingu przedmioty i obrażali zawodnika?!"

Po zawodach powiedzieli:
Ilona Termińska
- prezes toruńskiego klubu - To wybitnie nie był nasz mecz, a Stal pokazała, jak w dwóch i pół zawodnika można wygrać spotkanie. My jednak niedzielną rywalizację wygraliśmy, zgodnie z regulaminem mamy 2 duże punkty i nie tak daleko do awansu do półfinałów play-off. Dobrze, że taka sytuacja zadziała się podczas tego meczu, a nie właśnie w kolejnej fazie rozgrywek. Tu mamy o co walczyć i nie czujemy się na straconej pozycji. Bardzo chciałabym podziękować wszystkim tym, którzy tak świetnie dopingowali nas podczas niedzielnego spotkania. Wiem, jak bardzo wszystkim zależy, byśmy zaszli w tym sezonie jak najdalej. Jestem przekonana, że Ci kibice, którzy pojadą do Gorzowa, będą po raz kolejny świetnie dopingować naszą drużynę. Proszę jednocześnie wszystkich tych, których ponoszą emocje o wstrzemięźliwość w komentarzach. To jest nasz wspólny Klub, wszyscy chcemy dla niego jak najlepiej. Przyznam szczerze, że emocje nie opadły i pewnie będą nam towarzyszyć do przyszłego tygodnia. I nie jest to zasługa samego meczu, który faktycznie kosztował wiele nerwów, ale całej otoczki, która pojawiła się podczas spotkania, jak i po jego końcu. W żużlu jesteśmy już od wielu lat, ale takich rzeczy dotąd nie obserwowałam. Obecnie tyle złych emocji, płynących od części kibiców, nas dosięgło, że trudno przejść koło tego obojętnie. Może nawet nie samych nas, ale doskonale wiemy kto, co, gdzie wypisuje i dotyka nas to jako cały Klub. Oczywiście mówię tu o Jacku Holderze, jego postawie oraz reakcji kibiców. Jackowi w tym roku wybitnie nie idzie i nie będziemy koloryzować i mówić, że jest inaczej. Wielu kibiców zarzuca mu, że jedzie w innych imprezach, a w Polsce nie. Ja to widzę nieco inaczej. Jack pojechał świetne zawody w SoN i w SGP Challenge. Reszta to przeplatanka. Proszę sobie przypomnieć, w jakich warunkach obie te imprezy były przeprowadzane. Gdy trzeba było pojechać po dziurach w Ostrowie, to właśnie Jack był naszym koniem napędowym. Prawdą jest, że Jack jest specyficznym człowiekiem, ale my go znamy długo i wiemy, że zależy mu na dobrych występach. Pamiętajmy, że to jest praca i zawodnicy żyją z punktów. Gdyby chciał coś "zrobić specjalnie" to przepuściłby chociażby Szymona Woźniaka w biegu pierwszym, a tu dojechałby na przykład na drugiej pozycji. Fakt, że zdarzył mu się dość dziwny defekt i zawodnik po prostu zagubił się i nie wiedział, czy ma wracać do parku maszyn, czy nie. Gdybyście widzieli Państwo jego reakcję po tym wydarzeniu, to z pewnością nikt nie mówiłby o specjalnym działaniu. Kibice bardzo dużo napisali po tym spotkaniu, nie tylko na naszych Social Mediach, ale u samego zawodnika i nawet jego rodziny. Wszyscy pamiętamy przepychankę słowną jednego z kibiców z Piotrem Pawlickim. Tu sytuacja była podobna, może nawet i bardziej niezrozumiała, bo kilku kibiców atakowało własnego zawodnika. Nie tędy droga, niektóre komentarze podczas meczu, rzucanie w zawodnika monetami, nie pomagają. Ja osobiście będąc w pracy, nie chciałabym, aby ktoś nade mną stał i krzyczał, że wszystko jest źle i jeszcze mnie opluwał, czy też rzucał wyzwiskami. Skrajnie złe emocje raczej nie wywołałyby u mnie dodatkowej motywacji. Żużlowcy to są tylko ludzie i złe występy, czy też sezony im się zdarzają. Jack nie jest wyjątkiem i należy to zrozumieć. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca.
Do Gorzowa jedziemy walczyć i to nie o sam awans jako "Lucky Looser" tylko o zwycięstwo. Wiem, że na to stać naszą drużynę i głęboko w nią wierzę. Oczywiście by tak się stało, potrzebujemy punktów wszystkich naszych zawodników i wierzę, że czwórka naszych seniorów wsparta młodzieżą pokaże charakter. Juniorzy w ostatnim meczu pokazali się z dobrej strony i chciałabym bardzo, by podobnie było właśnie w Gorzowie. W rundzie zasadniczej pokazaliśmy się naprawdę z dobrej strony i mało brakowało, a byśmy wywieźli punkty ze stadionu imienia Edwarda Jancarza. Prawdę mówiąc, możemy rzec, że przegraliśmy ten mecz na własne życzenie. Wierzę, że poprawimy pewne mankamenty i tym razem będziemy się cieszyć z występu naszych zawodników.

Robert Sawina - trener z Torunia - Liczyliśmy na dużo większą wygraną. W tej chwili będziemy analizować, co poszło nie tak. Jedynym usprawiedliwieniem może być to, że tor był przygotowany inaczej niż zwykle. Z powodu deszczu musieliśmy zakryć tor i nie mogliśmy go przygotować tak, jak chcieliśmy. Aczkolwiek uważam, że przez 15 wyścigów trudno było się nie dopasować do tego toru. Stal przyjechała zdeterminowana, jechali bez wielkiego stresu, pojechali najlepiej jak potrafią. Świetnie wykorzystali rezerwy. Wydaje mi się, że wygrana w ostatnim wyścigu to jest kolejny cud w Toruniu. Startował tam fantastyczny dzisiaj Bartosz Zmarzlik. Patryk Dudek stanął na wyżynach swoich umiejętności i dał nam zwycięstwo. Słabiej pojechał Holder, który bardzo mocno przeżył ten mecz i najchętniej zamknąłby się w szatni. On z pewnością bardzo chce wygrywać. Liczyliśmy na jego bardzo dobry występ, zwłaszcza że tor był zrobiony pod niego, bo on lubi jeździć na lekko twardych torach. Efekty widzieliśmy wszyscy, jesteśmy rozczarowani jego postawą. Gdyby on pojechał na swoim poziomie, to mogłoby to dużo inaczej wyglądać. To może być jednak zawodnik turniejowy. Zawody indywidualne mogą nie budzić w nim takiego obciążenia jak liga. ale liczę, że znajdzie rozwiązanie tego problemu i w lidze będzie prezentować się tak dobrze, jak w zawodach indywidualnych. Świetne występy w SoN czy Grand Prix Challenge, pokazują że on potrafi jeździć. Jest nam jednak smutno, że to tam, a nie w lidze widzimy najlepszego Jacka. Myślę, że jest to jakiś skutek blokady psychicznej, która objawia się w Ekstralidze. Trudno też z nim wypracować coś nowego, ponieważ on tu przyjeżdża jako gość i po meczu odjeżdża. Nie ma go w Toruniu poza dniem meczowym. Apogeum rozczarowania był przed biegiem dziesiątym, gdy jego motocykl zdefektował i miał za mało czasu, żeby zmienić maszynę. Była to żenująca sytuacja, bo to jednak zawodnik, który aspiruje do grona najlepszych, co potwierdził w Glasgow. A tutaj był efekt taki, że w biegu 12 Lewandowski wyglądał dużo lepiej od Holdera. Ta bezpośrednia konfrontacja sprawiła, że decyzja o starcie Krzysztofa nie była trudna. Postawiłem na lepszego w tamtym momencie zawodnika. Brak wyjścia Jacka do kibiców był jednak błędem, bo on musi zdawać sobie sprawę, że atakowała go tylko mała grupka fanów i nie może za ich zachowania winić ogółu kibiców. Niestety w Toruniu tak jak mamy, że park maszyn jest bardzo blisko trybun, a hejterzy często wykorzystują to do ataków na zawodników. Czuję się odpowiedzialny za to, co się działo w trakcie meczu i zrobię wszystko, by pomóc Jackowi. Takich scen jak wyzywanie i rzucanie w zawodników nie powinno być na stadionach. W Gorzowie możemy być drużyną, która się postawi i pokaże charakter. Bardzo wierzę w ten zespół. Wierzę w każdego zawodnika, który startuje w naszych barwach. Jak wiemy te play-offy mają taki a nie inny układ. Myślę, że zwycięstwo dzisiaj da nam awans i w Gorzowie pojedziemy o jak najlepszy rezultat.

Robert Lambert - Toruń - chcieliśmy wygrać wyżej, aby mieć komfort przed rewanżem. Stało się, jak się stało i zamierzamy pojechać do Gorzowa odświeżeni i chcemy walczyć o kolejne zwycięstwo

Patryk Dudek - Toruń - Ta przewaga dzisiaj to nie jest dobry rezultat dla nas, tym bardziej że Stal jechała osłabiona. Pokazała jednak charakter. Na pewno będziemy się pocić za tydzień. Warunki były dla wszystkich takie same. Na pewno w poprzednim meczu, gdy jechaliśmy ze Stalą, działała cała szerokość toru. Można było jechać i po szerokiej i przy krawężniku. Dziś na zewnętrznej nie można było się napędzić, trzeba było celować z krawężnika. Pogoda na pewno będzie teraz płatać figle, nie tylko nam. Ja jestem zadowolony, tylko z tego że znalazłem prędkość w ostatnim biegu, bo reszta.... Nie miałem prędkości i dopiero na koniec mogłem rywalizować z Bartkiem jak równy z równym, bo coś drgnęło. Jest jakiś tego plus, ale jestem zmartwiony, że czasem potrzebuję aż sześciu biegów, żeby trafić z przełożeniem. Nie będę oszukiwać, że na pewno trochę ta zewnętrzna dzisiaj nie działała tak jak w poprzednich meczach w tym sezonie. Mecz chyba był zagrożony, decydował bardzo mocno start i że jazda bardziej do środka toru. Nic ta szeroka nie niosła i było bardzo ciężko się napędzać. Myślę, że pierwsze i drugie pole też miały jakiś tam lekki handicap. Pierwsze pole zaś dzisiaj było fenomenalne.

Patrick Hansen - Gorzów - To dobry początek play-offów, ale nie możemy się rozluźnić. Toruń zawsze dobrze jeździ w Gorzowie, mają kilku naprawdę dobrych zawodników. Będziemy skupieni do samego końca. Zadanie nie jest łatwe i musimy walczyć ze wszystkich sił. Mogę powiedzieć, że jestem teraz bardziej pozytywnie nastawiony niż jakiś czas temu. Nadal nie wiem, jak będzie wyglądała przyszłość. Już mój ostatni mecz w Gorzowie, z Unią Leszno, nie był zły. Nie jest jednak tajemnicą, że cały ten rok jest dla mnie bardzo trudny. Testowaliśmy zdecydowanie za dużo rzeczy i nie osiągaliśmy wyników. Niedzielny mecz był więc także wyzwaniem pod względem mentalnym. Myślę, że na play-offy zawsze jest jakaś dodatkowa motywacja. Oczywiście chcieliśmy zrobić wszystko, by osiągnąć korzystny wynik. Nasz zespół jest naprawdę dobry i gdybyśmy nie mieli kontuzji, moglibyśmy walczyć o medale. Jako zawodnicy byliśmy chyba jedynymi, którzy nie stracili nadziei. Dostałem propozycję użycia silnika Martina. Wcześniej przetestowałem też kilka nowych rzeczy na własnych silnikach i one również wydają się dobre. Zdecydowałem się jednak przyjąć ofertę Martina i skorzystałem z jego silnika. Teraz mam zaplanowane starty w lidze duńskiej i trening w Gorzowie, aby ponownie przetestować mój sprzęt.

Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt