2022-05-08 runda zasadnicza
ZOOleszcz GKM Grudziądz - for Nature Solution Apator Toruń
   
Nr
Start
NAZWISKO I IMIĘ
ZAWODNIKA

B          I          E          G          I

PKT
IND
BON C
Z
A
S
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
klub Goście 4 6 8 11 12 16 19 22 27 30 33 36 38 43 46    
1 Dudek Patryk 3     3   3     2'   2       2 15 1 66,86
2 Lambert Robert     0     1   1' 3     3   3   11 1 66,82
3 Przedpełski Paweł 1       1     2     1'   0 2'   7 2 66,66
4 zastępstwo zawodnika
z Rosji
      ZZ ZZ     ZZ     ZZ         -   66,90
5 Holder Jack     2   0   3     3     2   1' 11 1 66,55
6 Zieliński Denis   2   0           0           2   66,78
7R Żupiński Karol   u4|0         0         0       0   66,97
8R Cook Zach                               -   66,59
klub Gospodarze 2 6 10 13 18 20 23 26 27 30 33 36 40 41 44     66,00
9 Pawlicki Przemysław 2           2   1   0     RZ   5   67,09
10 Kasprzak Krzysztof       2     1'   0       1 1   5 1 66,47
11 Jakobsen Fredrik 0       3         2   2     0 7   66,70
12 zastępstwo zawodnika
z Rosji
    ZZ   ZZ         ZZ ZZ         -   67,05
13 Pedersen Nicki     3     2   3     3   3   3 17   66,82
14 Łobodziński Kacper   1   1'       0               2 1 67,39
15R Pludra Kacper   3       0           1'       4 1  
16R Krakowiak Norbert     1   2'         1'       0   4 2  
Wariant Toru 1 Sędzia

Piotr Lis

T - Taśma     DS - Def Start      P - Powtórka Biegu      SU - Spowodował U      d - Defekt      w - Wykluczenie      SS - Świeca Start      U - Upadek      ( ' ) - pkt bonusowy
F - Falstart      cz - limit czasu 2 min     K  - Kontuzja     ! -  Ostrzeżenie     RZ - Rezerwa Zwykła      RT - Rezerwa Taktyczna     ZZ -  Zastępstwo Zawodnika
żółta kartka      czerwona kartka
Goście
Kask Ż / B
Nr: 1-7
A
B
B
A
B
A
A
B
B
A
A
B
B
A
D
C
C
D
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
B
A
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
C
D
D
C
D
C
C
D
D
C
C
D
D
C
B
A
A
B
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
D
C
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
Gospodarze
Kask C / N
Nr: 9-1
5
B
A
C
D
A
B
D
C
C
D
D
C
A
B
A
B
D
C
B
A
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
D
C
A
B
C
D
B
A
A
B
B
A
C
D
C
D
B
A
D
C
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru

Piąta kolejka spotkań na Kujawach i Pomorzu dostarczyła nie lada emocji. W Grudziądzu miejscowy GKM podejmował bowiem żądnego punktów i rehabilitacji po wpadce na własnym torze Apatora Toruń.

Przed sezonem zarówno Toruń jak i Grudziądz stracili po ważnym ogniwie, a mianowicie zawodniku z Rosyjskim paszportem. Jednak to w Toruniu zastąpienie Emila Sajfudinowa był znacznie trudniejsze, bo Baszkir miał pełnić rolę lidera zespołu, który wygrywa ostatnie biegi. W tej sytuacji torunianie musieli swoich szans poszukać w sile formacji młodzieżowej, choć  drugiej strony Stal Gorzów udowadniała, że przy słabszej formie juniorów, można poskromić GKM na jego terenie.

Pomimo wciąż wczesnej fazy sezonu stawka w tym meczu była większa niż tylko dwa punkty. Dotychczasowe wyniki i pewna ocena wartości obu zespołów pozwalała bowiem sądzić, że właśnie pomiędzy Apatorem a GKM-em miała rozstrzygnąć się sprawa awansu do play-off, bo mimo słabych punktów GKMowi i Apatorowi spadek raczej nie groził, bo Arged Malesa Ostrów, prezentowała się jeszcze gorzej, a na domiar złego poważnej kontuzji nabawił się krajowy lider tej drużyny Grzegorz Walasek.
Gospodarze pierwszych Derbów Pomorza w 2022 roku bardzo udanie rozpoczęli ligową rywalizację, bo wysoko pokonali na wyjeździe beniaminka z Ostrowa, z kolei na własnym obiekcie odprawili z kwitkiem ubiegłorocznego mistrza z Wrocławia. Później jednak nadeszły dwie wysokie przegrane, w tym jedna przy ulicy Hallera i optymizm w Grudziądzu ustąpił rozczarowaniu. Niewiele lepiej było w obozie Apatora Toruń, który nie dość, że nie zdobywał meczowych punktów to jak donosiły media nie miał również atutu własnego toru i odpowiedniej atmosfery. Anioły w ostatnim ekstraligowym okresie nie miały też czym się chwalić, jeśli chodzi o rezultaty uzyskiwane poza Motoareną. Dla tak zasłużonego dla polskiego żużla ośrodka było wręcz absurdalne, że od blisko pięciu lat żużlowcy z Aniołem na piersi nie potrafili wygrać ani razu na wyjeździe w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przez ten czas odbyło się 26 takich spotkań i tylko dwa razy uniknięto przegranej, bo padały wyniki remisowe, w tym jeden przed rokiem i to właśnie na torze w Grudziądzu.

Nic więc dziwnego, że bezpośrednio po przegranym meczu z Lublinem w Toruniu zarządzono obowiązkowy trening, który odbył się na dwa dni przed wizytą w Grudziądzu. Zawodnicy w spokojnej atmosferze mieli wymienić swoje spostrzeżeniami i lepiej poznać ustawienia silników na różny rodzaj nawierzchni. Informacje te miały być bezcenne podczas spotkań ligowych. Niestety na treningu zabrakło Roberta Lamberta i Jacka Holdera. O ile nieobecność tego pierwszego nie była wielkim zaskoczeniem i problemem, bo Anglik miał mecz ligi szwedzkiej, a na Motoarenie trenował najwięcej spośród wszystkich seniorów i radził sobie na niej całkiem nieźle, to już nieobecność Holdera mogła niepokoić. To właśnie Australijczyk po meczu z Motorem Lublin najgłośniej narzekał na stan toru, a od początku sezonu jeździ znacznie poniżej swoich możliwości. Australijczyk uznał jednak, że nie ma sensu zmieniać pierwotnych planów i został w Wielkiej Brytanii dzień dłużej. Na treningu w Toruniu pojawił się dopiero w sobotę, gdy z kolei nie było już pozostałych kluczowych zawodników. Zatrudniony przed sezonem dyrektor sportowy Apatora - Krzysztof Gałańdziuk, który miał być ogniwem spajającym drużynę i niwelującym wszelkie niedogodności z którymi Apator borykał się w ostatnich sezonach, nie tracił jednak wiary w końcowy sukces i nie komentował absencji Holdera: "Plan jest konkretny, wygrać. Jestem święcie przekonany, że możemy to zrobić. W Gorzowie niewiele zabrakło, trochę pecha, troszkę niezrozumienia. Mamy wszelkie dane ku temu, aby tym razem zwyciężyć". Z kolei Jan Szydlik wierzył w klub dla którego przed laty zdobywał ligowe punkty: "Widać już mniej więcej jaki potencjał prezentują wszystkie kluby w Ekstralidze i można stwierdzić, że o szóste miejsce będą walczyć właśnie Apator i GKM. Jeśli torunianie zwyciężyliby w Grudziądzu, to praktycznie zapewnią sobie jazdę o medale. GKM w razie porażki w najbliższym meczu będzie miał ogromne problemy z nadrobieniem strat. Torunianie dobrze radzą sobie w Grudziądzu, więc spodziewam się bardzo zaciętego spotkania. Uważam jednak, że GKM jest w lepszej sytuacji i powinien sobie poradzić z rywalami. Jeśli faktycznie grudziądzanie wygrają w niedzielę, to jestem przekonany, że za półtora miesiąca będą w stanie ponownie ograć Apator na Motoarenie. W Toruniu zacznie się bowiem pierwsze rozliczanie i bardzo nerwowa atmosfera". Wszystko jednak miało rozstrzygnąć się na torze i w głowach zawodników, co wiedział i podkreślał toruński wychowanek toruńskiego klubu, a od kilku lat trener w grudziądzkiej szkółce żużlowej Robert Kościecha: "Przegrywamy mecze, bo nie zdobywamy 46 punktów. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jechaliśmy bardzo ważne spotkanie w Ostrowie, które wygraliśmy. Następnie mieliśmy mistrza Polski u siebie i widać, że Sparta jest w dołku, ale wykorzystaliśmy to i wygraliśmy ten mecz. W głowach zawodników każdy mecz jest ważny, tutaj nie ma znaczenia, który klub przyjeżdża. Każdy zawodnik chce wygrywać biegi, mecze. Trenerzy podobnie. Zrobimy wszystko, aby zwyciężyć. Dwa przegrane mecze nie mają tu znaczenia. Chcemy zrobić wszystko, aby pomóc zawodnikom i dobrze ich przygotować". We wszystkich analizach i dywagacjach, należało jednak pamiętać, że stare sportowe porzekadło mówiło, że: "derby rządzą się swoimi prawami" i niespodziewane rozstrzygnięcia i emocje zazwyczaj były huśtawką nastrojów zarówno w obozie gospodarzy jak i gości. Tak było również w dziesiątej potyczce grudziądzko-toruńskiej przy ul Hallera. Napisać, że na takie pojedynki derbowe czekają kibice, to za mało. Apator i GKM stworzyły bowiem fantastyczne widowisko, które od samego początku miało szalenie wyrównany przebieg z początkową optyczną przewagę gospodarzy i końcowym tryumfem gości.

Premierowa odsłona padła łupem gości. Dobrze wystartowali Dudek i Jakobsen, ale to "Duzers" wysforował się na prowadzenie. Duńczyk miał chrapkę na 3 punkty, ale już na wejściu w drugi wiraż zajmował ostatnie miejsce. Przemysław Pawlicki musiał do końca pilnować pozycji, ponieważ trzeci Paweł Przedpełski czekał na jego błąd. Równie dużo działo się w wyścigu juniorskim, gdy lepszym momentem startowy popisali się gospodarze, jednak na prostej Kacpra Łobodzińskiego skutecznie zaatakował Denis Zieliński, za którym pomknął Karol Żupiński. Młodzieżowiec GKM-u nie zamierzał jednak odpuszczać i znalazł prędkość pod bandą mijając jednego z rywali. Żupiński chciał jeszcze odpowiedzieć na ten atak, ale przeszarżował i upadł na ostatnim łuku. Wychowanek Wybrzeża Gdańsk ambitnie szybko się pozbierał i dojechał do mety. W trzecim biegu zawodnicy nadal nie mieli ochoty oddawać pola rywalowi i już na pierwszych metrach było niesamowicie ciasno. Stracił na tym Lambert, który spadł na koniec stawki, której przewodził Nicki Pedersen. Zaciekle atakował go Jack Holder i choć kilka razy wydawało się, że Australijczyk minie Duńczyka, to doświadczenie byłego mistrza świata wzięło górę. Straty ze startu na trasie również próbował odrobić Robert Lambert i również był o krok od wyprzedzenia swojego przeciwnika, ale ostatecznie Krakowiak podobnie jak Pedersen obronił swoją pozycję. Przed równaniem toru zawodnicy emocje nieco opadły, bo Patryk Dudek uciekł grudziądzanom, a Denis Zieliński nie nawiązał walki na torze który jeszcze w ubiegłym sezonie był jego domowym obiektem.
Gospodarze drugą serię startów rozpoczęli od mocnego uderzenia. Bardzo dobrze ze startu wyszedł Frederik Jakobsen i odprowadził na zewnętrzną część toru Przedpełskiego i Holdera. Manewr ten wykorzystał Krakowiak, który wyskoczył przy krawężniku i grudziądzanie pomknęli po pewne 5 punktów. W początkowej fazie zawodów wynik Apatora trzymał niesamowicie zmobilizowany Patryk Dudek. W szóstej gonitwie przez prawie 4 okrążenia prowadził Nicki Pedersen, ale zielonogórski wychowanek nie odpuszczał mu i dopiął swego na samej mecie. Za tą parą na metę wpadł Robert Lambert, którego cały czas nękał na trasie Kacper Pludra. Bieg kończący drugą serię padł łupem piekielnie szybkiego Jacka Holdera. Australijczyk musiał jednak zapracować na punkty, bo ostro rywalizował z Krzysztofem Kasprzakiem, który w początkowej fazie biegu zamknął rywala, jednak ten ponowił atak na kolejnym okrążeniu i wyszedł na prowadzenie. Dzięki temu zwycięstwu Holder jako drugi po stronie gości zapisał na swoim koncie "trójkę" i stało się jasne, że choć GMK prowadził po siedmiu biegach 23:19, to przyjezdni zrozumieli tego dnia warunki torowe.

Przed wyjazdem do ósmego wyścigu miejscowi fani odpalili race, za co miała spotkać klub finansowa kara, bo zgodnie z przepisami "Raca jest wyrobem pirotechnicznym i zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie imprez, ten, kto posiada na imprezie sportowej wyroby pirotechniczne, materiały pożarowo niebezpieczne lub inne przedmioty bądź materiały wybuchowe, podlega grzywnie oraz karze ograniczenia lub pozbawienia wolności od 3 miesięcy".

Gdy organizatorzy uporali się z pirotechniką w ósmym biegu podrażniony porażką na ostatnich metrach Pedersen wyskoczył kapitalnie ze startu i nie pozostawił złudzeń torunianom, kto króluje na torze w Grudziądzu. W biegu tym ponownie bardzo słabo wystartował Robert Lambert i musiał walczyć o pozycję z Kacprem Łobodzińskim. Ostatecznie sprytnym atakiem przy krawężniku pokonał juniora gospodarzy. Brytyjczyk ponownie wystartował w biegu dziewiątym i był zupełnie innym zawodnikiem niż w trzech poprzednich. Ze startu wystrzelił jak z katapulty i już po 30 metrach prowadził na tyle bezpiecznie, że mógł spokojnie szukać prędkości na całej szerokości toru do samej mety. Wtórował mu niesamowity tego dnia Patryk Dudek, który zdystansował duet Pawlicki-Kasprzak i podwójnym zwycięstwem biegowym, torunianie doprowadzili do remisu w meczu. Remis utrzymał się także po dziesiątym wyścigu, w którym początkowo prowadził Frederik Jakobsen, ale Jack Holder kąsał rywala, raz przy krawężniku raz pod bandą. Australijczyk musiał dodatkowo uważać ataki trzeciego Krakowiaka, ale koniec końców zawodnik z Aniołem na piersi, postawił na swoim i wysforował się na prowadzenie. Dzięki temu na tablicy świetlnej widniał wynik 30:30. Zawody wchodziły w decydująca fazę - rezultat remisowy, a tylko 5 biegów do końca. Trener Janusz Ślączka zdecydował się w ramach ZZ-tki puścić swoje największe działo: Nickiego Pedersena. Decyzja okazała się trafna, ponieważ Duńczyk stanął na wysokości zadania i poradził sobie z niepokonanym dotychczas Patrykiem Dudkiem, a że Przedpełski dojechał przed Pawlickim to nadal było po równo. W kolejnym wyścigu swoją metamorfozę potwierdził Robert Lambert. Bardzo szybko uporał się z Jakobsenem i pognał po kolejną "trójkę". Kacper Pludra z kolei pokonał bezbarwnego Karola Żupińskiego i w spotkaniu żadna z drużyn nie mogła wypracować bezpiecznej przewagi. Koszmarem dla gospodarzy byli Jack Holder i Patryk Dudek, do którego w drugiej fazie zawodów dołączył Robert Lambert. Serię remisów przerwała dopiero trzynasta gonitwa, gdy Nicki Pedersen rozprawił się z Holderem, a Kasprzak pokonał Przedpełskiego. Dało to mały oddech w obozie gospodarzy przed biegami nominowanymi. A w nich, najpierw w gonitwie numer czternaście torunianie odzyskali prowadzenie za sprawą Lamberta i Przedpełskiego, który przebudził się w najważniejszym momencie meczu, gdyż całe spotkanie dla toruńskiego wychowanka nie było udane, ale zmobilizował się w wyścigu nominowanym i sprostał zadaniu jakiego oczekiwano od kapitana drużyny. Ostatni wyścig rozgrzał publikę do granic możliwości, która oglądała bieg na stojąco. Przez długi czas wydawało się, że mecz zakończy się remisem, bo po trzy punkty do mety mknął Pedersen, za którego plecami jechał Dudek, ale Jakobsen przedarł się na trzecie miejsce, dający punkt meczowy gospodarzom. Do akcji wkroczył jednak bojowo nastawiony Jack Holder, który kapitalnym atakiem odbił trzecią pozycję, która zagwarantowała zwycięstwo Apatorowi 44:46.

Podsumowując. Obie drużyny miały bardzo jasnych liderów - kapitalnie dysponowali byli Nicki Pedersen oraz Patryk Dudek. Duńczyk przegrał tylko raz, na kresce z "Duzersem", a Dudek dwukrotnie… z Pedersenem. W ten sposób trzykrotny mistrz świata wywalczył 17 punktów, a Dudek 15 oraz bonus. Problemem GKM-u był fakt, że nikt nie dotrzymał kroku Pedersenowi i nikt w zespole nie wywalczył drugiej "dwucyfrówki". W Toruniu 11 punktów i bonus zdobył Lambert, a 12 "oczek" i bonus dołożył Jack Holder.
Warto w tym miejscu podkreślić, że zwyciężając na wyjeździe 8 maja 2022 roku żółto-niebiesko-biali przerwali fatalną passę, bo nie potrafili wygrać przez ostatnie lata w 26 próbach, czym wyśrubowali najgorszą taką serię w 60-letniej historii swojego istnienia. Poprzednia wygrana Aniołów miała miejsce 4 czerwca 2017 roku... w Grudziądzu. Wtedy ówczesny Get Well pokonał GKM wynikiem 45:33 (zawody przerwano z powodu deszczu po trzynastu wyścigach). Później torunianie tak zadowoleni do domu nie wrócili już ani razu. Dwukrotnie udało im się jedynie zremisować. Było to w sezonie 2018 we Wrocławiu i w 2021 w Grudziądzu, gdzie dogonili gospodarzy w końcówce. Podobnie było teraz, bo przecież miejscowi w pewnym momencie mieli już przewagę sześciu punktów. Mimo to Anioły odbudowały się i to one były górą. Na taki sukces czekały dokładnie 1799 dni. Z jednego jeszcze punktu widzenia zwycięstwo Apatora było symboliczne. W niedzielę niejako oddali GKM-owi pięknym za nadobne. W 2019 roku to grudziądzanie cieszyli się bowiem w Derbach Pomorza z wyjazdowego sukcesu. Na Motoarenie pokonali toruński zespół 46:44, czym przerwali swoją bardzo złą serię w delegacji w najwyższej lidze. Ta ich jednak była o wiele dłuższa, bo wynosiła aż 42 spotkania.
To były derby, jakich oczekuje się zawsze. Emocjonujące, interesujące, ciekawe, frapujące i trzymające w napięciu do samego końca, a przede wszystkim bardzo istotne z punktu widzenia walki o udział w fazie play-off, w której miejsce było tylko dla sześciu z ośmiu drużyn. Apator Toruń pokonując GKM Grudziądz, wykonał więc duży krok w kierunku awansu do kolejnej fazy rozgrywek, która umożliwiała walkę o medale Drużynowych Mistrzostw Polski.

Po meczu w Magazynie PGE Ekstraligi doszło do ciekawej wymiany zdań pomiędzy Patrykiem Dudkiem, a szefem sędziów Leszkiem Demskim. Toruński lider zapytał o regulaminową interpretację sytuacji z piętnastego biegu, kiedy to Nicki Pedersen startujący z pola A, stanął tak blisko pola B, że kierownica przekraczała linię wyznaczającą miejsca startowe. W opinii wicemistrza świata z 2017 r. Duńczyk nie powinien stać tak blisko. Dlatego padło pytanie o wykładnię regulaminową: "Mam pytanie o białą linię. Ustalamy coś takiego, że, załóżmy z pierwszego pola, bo kiedyś czegoś takiego doświadczyłem, nie mogę stanąć blisko krawężnika, czyli trawy, bo wystaje mi łokieć lub kierownica. Nicki stanął blisko białej linii na polu drugim, a ja byłem na środku. Ja to rozumiem, bo nie było mnie tam obok, ale dlaczego czasem jesteśmy od tej linii odsuwani, a czasami nie. Drugie pytanie jest o to, co byłoby wtedy, gdybym stanął blisko Nickiego. Czy wtedy dwaj zawodnicy muszą zmienić miejsce startu, czy wtedy trzeba grać na cwaniaka".

Leszek Demski odpowiedział: "Zapis regulaminowy mówi jasno, że zawodnik nie może wystawać poza obrys pola, czyli poza linię nie może wystawać łokieć czy kierownica. Tu nie ma znaczenia, czy drugi zawodnik stoi blisko czy daleko Z tej koleiny, z której wystartował Nicki, wystartował wcześniej jakiś zawodnik. Zwróćmy uwagę, że tam już była koleina. Jeśli ktoś już wystartował z tego miejsca, to nie było podstaw do przesunięcia Nickiego".

Patryk Dudek ripostował: "Co z takimi koleinami z czwartego pola, które są lekko pod skosem i zawodnik był wcześniej z nich puszczany. Później stajemy w tej samej koleinie i podprowadzający nas przestawia".

Leszek Demski: "W tej sytuacji kierownik startu nie powinien ingerować, bo wcześniej ktoś z tej koleiny wystartował. Jeśli komuś na to pozwolił, to znaczy, że to ustawienie było dozwolone i nie powinien ingerować. Często zdarza się tak, że gospodarzowi pozwoli, a do zawodnika gości ma uwagi".

Dyskusja ta wykazała, jak żużlowe władze skomplikowały regulamin, którego nie rozumieją i różnie interpretują zarówno kibice i zawodnicy, ale też ci którzy powinni go respektować czyli sędziowie.

Po zawadach wszczęto z postępowania przeciwko GKM-owi w którym wyjaśniano użycie materiałów pirotechnicznych przez kibiców GKM-u. Efektem końcowym było zamknięcie dwóch sektorów A i B na stadionie przy Hallera podczas meczu z Unią Leszno, a fani z karnetami na sektor B mieli zająć inne miejsca na stadionie

Po zawodach powiedzieli:
Ilona Termińska
- prezes z Torunia - kamień spadł z serca nam wszystkim. Okazało się, że można. Chłopaki pojechali świetny mecz. Z juniorami trzeba popracować, ale pamiętamy o ważnych punktach Denisa Zielińskiego. Powrót Krzysztofa Lewandowskiego rozwiąże część problemów z pozycją młodzieżowców, ale od pozostałych oczekuje się więcej. Sam mecz w Grudziądzu był kapitalnym widowiskiem. Wielu kibiców z Torunia przekonuje, że tor przy Hallera 4 uwypuklił atuty m.in. Jacka Holdera, który czuł się na nim jak ryba w wodzie i pięknymi akcjami wyprzedzał chociażby Krzysztofa Kasprzaka czy w ostatnim biegu Frederika Jakobsena. Kolejne spotkanie Apator również jedzie na wyjeździe, tym razem w Lesznie. Dyskusja na temat owalu na Motoarenie toczy się równolegle, ale diametralnych zmian nie należy się spodziewać. - Tor zawsze jest równy dla wszystkich, a widowisko za każdym razem tworzą zawodnicy. Fakt, ten mecz w Grudziądzu był świetny dla kibiców, ale mnie osobiście kosztował mnóstwo nerwów.

Robert Sawina - trener z Torunia - Wspólnie doszliśmy do wniosku, że w naszych motocyklach brakuje prędkości. Postanowiliśmy działać. Pomógł nam pan Ryszard Kowalski, który wraz z synem zawitał na Motoarenę. Przygotowywaliśmy się do meczu pod jego okiem, co jak widać zdało egzamin. Patryk Dudek odpalił, był niezawodny. Robert Lambert i Jack Holder po delikatnej korekcie przełożeń także nie mieli powodów do narzekania na brak prędkości. Paweł Przedpełski przywiózł dwa bardzo ważne punkty w czternastym wyścigu, wszystko ułożyło się dla nas bardzo szczęśliwie. Każdy przyczynił się do tego zwycięstwa, pojechaliśmy jak drużyna. W ostatnich tygodniach zetknąłem się z wieloma opiniami na temat naszej drużyny. Z wiadomych względów nie jestem w tym temacie osobą obiektywną, tak się nie da. Niemniej mogę zapewnić, że nie ma między nami złej krwi. Wszystko wyjaśniamy sobie na bieżąco, nie jesteśmy w żaden sposób poróżnieni. Nie wiem skąd się biorą takie opinie, proszę mi wierzyć, one mijają się z prawdą. To tylko plotki wyssane z palca. Wystarczy spojrzeć na to, co się działo w naszym obozie, chociażby po zakończeniu zawodów. Jeżeli atmosfera w zespole rzeczywiście byłaby zła, tak jak nam zarzucono, nie celebrowalibyśmy sukcesu w taki sposób. Wygraliśmy bardzo ważne spotkanie, jesteśmy szczęśliwi. Teraz w spokoju możemy przygotowywać się do następnego ligowego meczu. Mamy nadzieję, że najgorsze za nami i będzie już tylko lepiej.

Krzysztof Gałańdziuk - dyrektor sportowy z Torunia - Kamień z serca. To zwycięstwo było nam naprawdę bardzo potrzebne z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że dało ono wiarę, że jesteśmy w stanie wygrywać. Potwierdziliśmy potencjał, a przypomnę, że nie wszyscy pojechali równo. Ze sprzętem dogadali się Lambert i Holder. Szukali i znaleźli. Również Patryk Dudeks poro pracował nad sprzętem i widać efekty. Nareszcie wiemy jak to jest mieć lidera. Denis Zieliński, który w biegu juniorskim przywiózł za plecami Kacpra Łobodzińskiego i można powiedzieć ,,tylko", ale patrząc na wynik to "aż" dwa punkty. Nie oznacza to jednak, że z postawy juniorów jesteśmy zadowoleni. W kolejnym meczu do składu Apatora powróci Krzysztof Lewandowski. Na Unię Leszno będzie gotowy. Mógł jechać już w Grudziądzu, ale narzekał, że nie czuje się komfortowo. Musimy pamiętać, że to dopiero piąta kolejka. Jeszcze sporo jazdy przed nami.

Robert Lambert - Toruń - Powinniśmy ograć Motor u siebie bez żadnego problemu, a jednak przegraliśmy. Zimą zrobiono kilka zmian w torze, ale trudno powiedzieć, co dzieje się z nim teraz, bo nawet jako drużyna nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Próbujemy odkryć tę tajemnicę i dopóki tego nie zrobimy, to na domowym obiekcie nie będziemy osiągali tak dobrych wyników, jakbyśmy chcieli. Z Motorem mieliśmy ogromne problemy, a pojechaliśmy do Grudziądza i wygraliśmy. To jest coś o czym powinniśmy porozmawiać i wypracować jakieś wnioski. Chciałem dziś powtórzyć ubiegłoroczny występ i w sumie zakończyło się równie dobrze jak przed rokiem. Wiadomo, każdy sezon to inne warunki atmosferyczne, nieco zmieniony tor i trudno o dwa identyczne występy. Dlatego pierwsze trzy wyścigi mi nie wyszły tak jak chciałem. Dokonaliśmy dużych zmian i motocykle zaczęły pracować jak należy. To było ważne dla naszej drużyny i do odniesienia zwycięstwa w tym spotkaniu. Klucz stanowiło znalezienie prawidłowych ustawień i oczywiście rozmawialiśmy na ten temat z całą drużyną. Starałem się przekazać cenne wskazówki pozostałym chłopakom. Tym bardziej jesteśmy bardzo szczęśliwi z dzisiejszego zwycięstwa, które wiele dla nas znaczy. Teraz musimy już jednak skupić się na kolejnych spotkaniach. No może poświętujemy trochę dzisiejszą wygraną, do północy.

Patryk Dudek - Toruń - Udało nam się rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Można powiedzieć, że "wygrany" mecz w Gorzowie przegraliśmy, a także z osłabionym Lublinem również przegraliśmy, przez co te punkty gdzieś nam uciekły. Sytuacja jeżeli chodzi o tabelę jest nerwowa. Dzisiejsze zwycięstwo nam dużo dało, mamy lekki oddech, jednakże potrzebujemy tych punktów, aby awansować do szóstki. Musimy jeszcze popracować. Wszyscy jadą u nas, ale musimy równocześnie zaskoczyć, żeby wynik był lepszy. Jest potencjał, ale trzeba poszukać prędkości w następnych meczach. Jest światełko tunelu, że wracam do formy. U nas każdy wie co ma robić. Plotki, pomówienia, że coś u nas jest w drużynie nie tak, to nieprawda. Długi trening piątkowy i szybkie zmiany po trzech nieudanych dla mnie imprezach, dzisiaj był tego efekt i jestem bardzo zadowolony z tych przełożeń i ustawień. Szybka zmiana zębatki i było czuć różnicę. W tym meczu koncepcji w pierwszym łuku było wiele. Najłatwiejsza była ta, aby wygrać start i założyć Nickiego , jednak nawet po wygranym starcie, wiem, że Nicki by pojechał prosto. Takie sytuacje z nim miałem nie raz. Opcja była taka, że po starcie się tam nie pcham. Nie byłem na tyle z przodu, by go założyć, stąd szybka przycinka do małej. Szkoda tego biegu, bo jakbym szybciej wskoczył na linię zewnętrzną, to udało by mi się minąć Nickiego.

Denis Zieliński - Toruń - Dwa punkty - dużo, niedużo, ale myślę, że dołożyłem coś do zwycięstwa. Zawsze daję z siebie wszystko, popełniam błędy, cały czas się uczę, wyciągam wnioski i miejmy nadzieję, że następne mecze będą coraz lepsze.

Robert Kościecha - trener młodzieży z Grudziądza - Jestem zadowolony z postawy juniorów. Zarówno w meczach PGE Ekstraligi, jak i zawodach młodzieżowych. Nikt się nie spodziewał, że będzie tak dobrze. Trzeba zauważyć, że bieg juniorski przegraliśmy tylko w Lublinie, w mojej ocenie - z najlepszą parą młodzieżowców PGE Ekstraligi. Na temat Przemka nie będę się wypowiadać. To jego trzeba zapytać o co chodzi. Wymagamy od niego większych zdobyczy. Tymczasem widać ewidentnie, że ma jakieś problemy. Trzeba wyciągnąć wnioski i popracować.

Przemysław Pawlicki - Grudziądz - Dużo czasu spędzamy na torze. Próbujemy różnych ustawień, różnych silników. Coś ostatnio tutaj nie pasuje. Musimy to wszystko na spokojnie poukładać. Mam duży problem w Grudziądzu. Jedziemy do Łodzi na eliminacje i tam wszystko gra. Przyjeżdżam do Grudziądza i jestem bardzo wolny. Jest słabo w moim wykonaniu. Będę robił wszystko żeby wrócić szybszy. To jest teraz najważniejsze. Czy z Wrocławiem, czy dzisiaj, trochę inne ścieżki niosą i chyba sami zaczynamy się w tych ścieżkach gubić. Tak jak potrafiliśmy mijać na swoim torze, tak teraz nas mijają. Dużą wagę zaczynamy przywiązywać do tego, by wygrywać starty, a jesteśmy coraz wolniejsi w trasie. Musimy to poukładać. Mamy zaraz rozmowę na temat tego co będziemy robić dalej. Jeździmy tu już kilka lat i ten tor jest trochę inny niż ten, który był w zeszłym roku. Na treningach wygląda to dobrze, ale przyjeżdża rywal i jest słabo. Morał jest chyba taki, że te treningi dużo nie dają.

Fredrik Jakobsen - Grudziądz - Co się stało? Dlaczego przegraliśmy? Musimy poszukać przyczyn, dlaczego zdobyliśmy mniej punktów i nie wygraliśmy meczu. Spróbujemy to przeanalizować, abyśmy w następnych spotkaniach pojechali lepiej i zdobyli więcej punktów. Teraz mamy krótką przerwę, bo w następny weekend nie ma ligi, więc będzie czas na zgrupowanie i miejmy nadzieję, że wrócimy jeszcze silniejsi.

Norbert Krakowiak - Grudziądz - Miałem w Szwecji upadek, który nie był groźny, ale konsekwencje nie były najlepsze. Moje kolano zostało trochę uszkodzone i trzeba było doprowadzić je do ładu. Nie mogłem pojechać w eliminacjach do IMP w Poznaniu. W Grudziądzu też nie trenowałem, ale byłem gotowy, więc w żaden sposób nie wpłynęło to na moją jazdę. Generalnie czułem się dość szybki, szczególnie w pierwszej fazie meczu. Brakowało mi jednak startów, to był mój problem. Chyba nawet nie tylko mój, bo cała drużyna nie do końca dobrze startowała. Prędkościowo OK, natomiast nad startami muszę jeszcze dużo pracować. Trzeba wygrywać starty, żeby wygrywać mecze. Goście wygrali start i ciężko było cokolwiek zrobić. Przegrana dwoma punktami boli. Muszę skupiać się na swoich rzeczach i nie powinno wytrącać mnie to z rytmu. Na decyzje czy jadę w biegu nie mam wpływu, natomiast mam wpływ na wiele ważnych rzeczy, które wpływają na skuteczność na torze i na nich muszę się skupić.

Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt