2022-04-24 runda zasadnicza
Moje Bermudy Stal Gorzów - for Nature Solution Apator Toruń
   
Nr
Start
NAZWISKO I IMIĘ
ZAWODNIKA

B          I          E          G          I

PKT
IND
BON C
Z
A
S
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10p 11 12 13 14 15
klub Goście 3 7 10 14 16 19 22 25 29 31 33 37 38 42 43    
1 Dudek Patryk 1'     3   2     1   0     3   10 1 64,18
2 Lambert Robert     2     1'   2 3     3     0 11 1 60,07
3 Przedpełski Paweł 2       2     1     2   0   1 8   58,33
4 zastępstwo zawodnika
z Rosji
      ZZ ZZ     ZZ     ZZ         -   58,54
5 Holder Jack     1'   0   3     u|2     1 1   8 1 59,45
6 Lewandowski Krzysztof   3   1           0           4   58,65
7R Zieliński Denis   1         0         1       2   59,01
8R Karol Żupiński                               -   58,88
klub Gospodarze 3 5 8 10 14 17 20 23 25 29 33 35 40 42 47     58,18
9 Woźniak Szymon 3           2   2   3       2' 12 1 58,94
10 Thomsen Anders       2     1'   0       2' 0   5 2 59,46
11 Vaculik Martin 0       3         3   2   2   10   59,68
12 Hansen Patrick     0   1         1 1         3   59,98
13 Zmarzlik Bartosz     3     3   3         3   3 15   58,89
14 Stojanowski Jakub   0   0       d               0   59,60
15R Bartkowiak Mateusz   2       0           0       2    
16R Jasiński Wiktor                               -    
Wariant Toru 2 Sędzia

Paweł Słupski

T - Taśma     DS - Def Start      P - Powtórka Biegu      SU - Spowodował U      d - Defekt      w - Wykluczenie      SS - Świeca Start      U - Upadek      ( ' ) - pkt bonusowy
F - Falstart      cz - limit czasu 2 min     K  - Kontuzja     ! -  Ostrzeżenie     RZ - Rezerwa Zwykła      RT - Rezerwa Taktyczna     ZZ -  Zastępstwo Zawodnika
żółta kartka      czerwona kartka
Goście
Kask Ż / B
Nr: 1-7
A
B
B
A
B
A
A
B
B
A
A
B
B
A
D
C
C
D
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
B
A
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
C
D
D
C
D
C
C
D
D
C
C
D
D
C
B
A
A
B
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
D
C
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
Gospodarze
Kask C / N
Nr: 9-1
5
B
A
C
D
A
B
D
C
C
D
D
C
A
B
A
B
D
C
B
A
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
D
C
A
B
C
D
B
A
A
B
B
A
C
D
C
D
B
A
D
C
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru

Starcie gorzowsko-toruńskie w ramach trzeciej kolejki spotkań miało odpowiedzieć na pytanie jaka jest prawdziwa siła obu zespołów. Zarówno miejscowi, jak i przyjezdni w sezon weszli przeciętnie. Pretendenci do medali przegrali swoje inauguracyjne spotkania, natomiast w drugich rundach gorzowianie zremisowali w Lesznie, a Anioły pokonały przed własną publicznością beniaminka z Ostrowa.

Na przestrzeni lat w rozgrywkach ligowych oba zespołu spotykały się dokładnie sto razy. 51 razy lepsi okazywali się gorzowianie, 48 razy torunianie, natomiast 1 starcie pozostało nierozstrzygnięte. Na torze w Gorzowie korzystniej wypadali żużlowcy miejscowi, którzy odnieśli 39 zwycięstw przy 11 triumfach strony toruńskiej. Przed kolejnym starciem faworytem byli gorzowianie nie tylko z powodu atutu własnego toru, ale Anioły od dłuższego czasu nie radziły sobie na wyjazdach w najwyższej klasie rozgrywkowej, a potwierdzeniem tej tezy było potężne lanie na inaugurację we Wrocławiu. W ekipie gości nie składano jednak broni i trener Sawina mocno pracował nad ustabilizowaniem formacji seniorskiej, która "na papierze" była niezwykle silna, ale czterech uczestników Grand Prix przywdziewając plastron z Aniołem stawało się bardzo nierównymi jeźdźcami i trudno było przewidzieć ich zdobycze punktowe. Było to o tyle kłopotliwe, że wpadek seniorów nie rekompensowali młodzieżowcy, na których po ostatnim przegranym meczu spadła niewielka fala krytyki. Drużynie brakowało także lidera z prawdziwego zdarzenia, choć na takiego wyrastać zaczynał Robert Lambert, który był bardzo szybki na starcie i na dystansie. Za taką postawą stał zapewne sprzęt od Ashleya Hollowaya. Brytyjczyk jako pierwszy na świecie miał w roku 2022 do dyspozycji jeden motocykl z zupełnie nowym systemem, który ułatwiał dobieranie odpowiednich ustawień silnika i reagowanie na wydarzenia na torze. Służyły do tego dwa okrągłe wskaźniki umieszczone pomiędzy siodełkiem, a tylnym błotnikiem, które pokazywały ciśnienie w silniku, a dzięki temu mechanicy trafniej mogli dopasowywać do niego odpowiednie ustawienia zębatek czy dyszy. Rozwiązanie to było pokłosiem testów z roku poprzedniego, kiedy to Holloway zaprezentował światu nowy silnik z pneumatycznymi sprężynami, a obecnie pracował nad jego usprawnieniem. System miał nie tylko ułatwić regulację ustawień silnika w trakcie zawodów, ale także wydłużyć żywotność jednostki napędowej. Problemem systemu jednak wciąż pozostawała mała liczba testów nowego rozwiązania i zawodnicy zdawali sobie sprawę, że to może być przełom, to jednocześnie bali się testować silniki podczas spotkań Ekstraligi. Zaryzykować postanowił tylko Lambert i mógł być z siebie zadowolony, bo po dwóch spotkaniach stał się jednym z dwóch najlepszych zawodników Apatora Toruń. Wciąż uczymy się tego systemu, ale pierwsze rezultaty są bardzo pozytywne. W tym roku postanowiłem odpowiedzieć na potrzeby zawodników i poprawić system po pierwszych testach. Czekam obecnie na kilka części, a gdy je dostanę, to swoje silniki z nowym systemem dostanie kilku innych zawodników - komentował swoje dzieło czołowy tuner świata, Ashley Holloway.

Przystępując do meczu gospodarze nie zmienili składu w porównaniu do inauguracyjnego spotkania przeciwko Motorowi Lublin. Trener Stanisław Chomski postanowił nie rotować składem i dał szansę na rehabilitację swoim zawodnikom. Problemem w starciu z wicemistrzem były pojedyncze nieudane biegi, nawet w wykonaniu rzadko mylącego się na domowym torze Bartosza Zmarzlika.
Stal, choć jeszcze nie wygrała meczu w sezonie 2022, mogła być zadowolona z postawy Patricka Hansena. Duńczyk zanotował dobre wejście do Ekstraligi, będąc idealnym wsparciem atakującym z drugiej linii i choć nie wygrywał wyścigów, dobrze współpracował z kolegami. W Gorzowie czekano jednak przede wszystkim na przebudzenie się Martina Vaculika. Reprezentant Słowacji zazwyczaj notował świetne wejścia w sezon, ale tym razem brakowało u niego prędkości i stabilizacji.
Torunianie oprócz pracy nad wspomnianą stabilizacją formacji seniorskiej oraz odblokowaniem juniorów musieli zmierzyć się z kolejną taktyczną układanką w ramach zastępstwa zawodnika, które w dwóch meczach przyniosło Apatorowi 17 punktów z bonusem i średnią biegową 2,250. Był to bardzo dobry wynik, choć na pewno zastępowany Emil Sajfutdinow byłby większą wartością dodaną Anielskiej drużyny. Trener Robert Sawina przy "zz-tce" starał się tak układać skład, by zawodnicy nie startowali bieg po biegu i mieli czas na przygotowanie sprzętu i niewielki odpoczynek przed kolejnymi startami. To sprawiało, że zastępstwo zawodnika wymuszało większą mobilizację żużlowców, ale także zawężało margines błędu i pole manewru w biegach nominowanych. Doskonale widać było to podczas spotkania we Wrocławiu, gdy wynik Apatorowi już odjeżdżał, zdecydowano się nie stosować rezerw taktycznych, bowiem to oznaczało nawet po 7 startów dla najskuteczniejszych riderów. Pomimo tych wszystkich niedogodności trener Robert Sawina przed spotkaniem bez ogródek mówił, że jego zespół przyjechał na stadion im. Edwarda Jancarza po zwycięstwo. Po tym, co drużyna z Torunia pokazała w pierwszych dwóch kolejkach, słowa te mogły zabrzmieć kurtuazyjnie, bo Apator, mimo że tydzień temu wysoko pokonał beniaminka z Ostrowa, to i tak nie przekonywał.

Przedmeczowa taktyka była jednak zmartwieniem trenerów i menadżerów, a kibice z niecierpliwością czekali na to co wydarzy się na torze. I warto było czekać, bowiem obie ekipy zafundowały swoim fanom nie lada emocje. Stal od początku musiała odrabiać straty, jednak dopięli swego po fantastycznej akcji Szymona Woźniaka i w ostatnim biegu przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść w rozmiarach 47:43.

Początek spotkania rozpoczął się atomowego uderzenia gorzowian. Woźniak w pierwszym wyścigu wystrzelił spod taśmy, ale nie jego trójka nie dała pełni sukcesu gospodarzom, bo za nim metę przekroczyła dwójka torunian, a Martin Vaculik niespodziewanie znalazł się na ostatniej pozycji. W drugim biegu Mateusza Bartkowiaka i debiutanta Jakuba Stojanowskiego (to transfer z Texom Stali Rzeszów, powołany w trybie pilnym wobec kontuzji Oliwiera Ralcewicza) zdominowali torunianie. Krzysztof Lewandowski zachowywał się na gorzowskim owalu jak u siebie, pewnie wygrywając przed Bartkowiakiem, Lewandowskim i Stojanowskim, który stanowił tło dla swoich kolegów. Trzecia odsłona rywalizacji to wytoczenie na start największych armat tego meczu. Bartosz Zmarzlik, który nie bez podstawnie dzierżył jednak tytuł "króla Jancarza", nie dał szans Robertowi Lambertowi, który ścigał go przez cztery okrążenia. Niestety jego partner Patrick Hansen nie wykorzystał atutu pierwszego pola i przyjechał za rywalami. Wyścig czwarty był walką dwóch prędkości, czyli bardziej doświadczonych zawodników - Dudka i Thomsena - oraz młodych, Lewandowskiego i Stojanowskiego. Górą okazało się być doświadczenie, bo Jakub Stojanowski nie odnalazł klucza do toru na stadionie im. Edwarda Jancarza. Po pierwszej serii startów wśród gospodarzy mógł rodzić się niepokój i powróciły demony z inauguracji, bo znów źle w mecz wszedł Martin Vaculik, który choć świetnie wystartował, to słabł z metra na metr i przyjechał na końcu stawki. W Gorzowie rozmyślano, co dzieje się ze Słowakiem, bo tak słabego początku sezonu nie miał od lat. Jakby na przekór tego, Vaculik w drugiej serii zaprezentował się w zupełnie odmieniony sposób. Co prawda tym razem ze startu nie zachwycił, ale na dystansie męczył, aż w końcu zmęczył Pawła Przedpełskiego. Goście nic sobie jednak z tego nie robili i dzielnie dotrzymywali kroku miejscowym w szeregach których klasą dla siebie był Bartosz Zmarzlik, z którym najczęściej musiał rywalizować Robert Lambert, ale i on znalazł sposób na gorzowianina, którego pokonał w wyścigu 9. W tym momencie zespół z Torunia wyszedł na czteropunktowe prowadzenie i wydawało się, że Anioły złapały wiatr w skrzydła i pomkną po meczowe zwycięstwo. Jednak żużel to sport nieprzewidywalny i pełen niejasności. I właśnie taka niejasność prawdopodobnie zaważyła na końcowym wyniku spotkania. Oto bowiem w wyścigu 10, po kontakcie z Martinem Vaculikiem na tor upadł Jack Holder. Sędzia Paweł Słupki podjął jednak kontrowersyjną decyzję i nie wykluczył z powtórki Martina Vaculika, choć ten wyraźnie poszerzał swój tor jazdy na wyjściu z łuku i przyczynił się do upadku Jacka Holdera. Australijczyk był przekonany, że wina Słowaka była ewidentna. W powtórce pod taśmą stanęła jednak cała czwórka i Vaculik wygrał, pomagając gospodarzom znów zbliżyć się do gości na dwa punkty.
Seria poprzedzająca biegi nominowane wlała w fanów gospodarzy nadzieje na zwycięstwo w całej rywalizacji. Zaczęło się od wymiany ciosów - najpierw, w jedenastym wyścigu, Stal wygrała 4:2, by w kolejnej odsłonie w takim samym stosunku przegrać. Niezwykle istotny okazał się bieg numer trzynaście, w którym przebudził się Anders Thomsen. Pokonał on Jacka Holdera i Pawła Przedpełskiego, a że pierwszy do mety przyjechał Zmarzlik, Gorzów mógł celebrować podwójne zwycięstwo, które było niezwykle cenne, bo dające gospodarzom po raz pierwszy w meczu dwupunktowe prowadzenie.
W wyścigach nominowanych obaj trenerzy zdecydowali się wykorzystać największe atuty swoich zespołów. Wyścig czternasty sprawił, że przed ostatnią odsłoną dnia emocje sięgały zenitu. Wszystko dlatego, że torunianie wygrali 4:2, głównie za sprawą Patryka Dudka i doprowadzili do remisu i o losach spotkania decydował ostatni wyścig. Ze startu najlepiej wyjechali gospodarze, którzy wysforowali się na prowadzenie. Na drugim okrążeniu wyjściu z pierwszego łuku po zewnętrznej przedzierał się Paweł Przedpełski, który na przeciwległej prostej zrównał się z Szymonem Woźniakiem. Ten jednak nie zostawił mu miejsca i na granicy faulu zablokował rywala przez co Przedpełski musiał gwałtownie odpuścić, co dla Apatora oznaczało przegraną w tym wyścigu i w całym meczu.

Podsumowując. Mecz stała na bardzo wysokim poziomie, a obie ekipy pokazały się z jak najlepszej strony. Ogromne znaczenie dla losów spotkania miała decyzja sędziego z wyścigu numer dziesięć. Arbiter tego spotkania, Paweł Słupski, podjął decyzję o dopuszczeniu do powtórki czterech zawodników. Jak była to kontrowersyjna i niejednoznaczna decyzja świadczyła choćby telewizyjna dyskusja magazynie Ekstraligi: Zawodnik w kasku czerwonym delikatnie poszerza, zawodnik w kasku żółtym jedzie w kierunku krawężnika. Te ruchy są naprawdę minimalne. Winnego wskazać zawsze można. W tym wypadku, jeżeli szukać naprawdę winnego, to bardziej byłby nim zawodnik w kasku czerwonym. Sędzia nie wskazał winnego, a regulamin pozwala mu na powtórkę w czteroosobowym składzie. Można doszukiwać się tutaj czy wina jest po stronie zawodnika w kasku czerwonym czy żółtym. Sędzia skorzystał z punktu regulaminu zezwalającego na powtórkę w czterech - mówił szef polskich sędziów Leszek Demski.
Z taką interpretacją nie do końca zgadzał się Mirosław Jabłoński i ekspertowi Canal+ bliżej było do wykluczenia Słowaka: "Były inne gorsze sytuacje, w których można było powtórzyć w czterech. Martin Vaculik według mnie zrobił ruch w kierunku Jacka Holdera".
Ostatecznie decyzja sędziego została na torze, a Apator musiał liczyć na trzypunktowy rewanż na MotoArenie.

Po meczu powiedzieli:
Robert Sawina
- trener z Torunia - Czuliśmy, że możemy to wygrać. Byłem przekonany, że po dziesięciu biegach mamy wszystko, co trzeba. Pilnowaliśmy bardzo przełożeń, bo tor się zmieniał i nieszczęśliwy trzynasty wyścig, który nam trochę tutaj nabrudził i zadecydował o tym, że przegraliśmy. Szacun dla chłopaków, że podjęli walkę. To już nie było to samo, co we Wrocławiu. Widać, że drużyna ma potencjał, który został trochę pobudzony, a to kolejny krok w dobrą stronę. Mamy dobrą atmosferę w zespole. Wiadomo, że będzie jeszcze lepsza, jak będziemy wygrywać. Drużynę budują wyniki. Wszyscy byli zaangażowani, pokazali serducho, była świetna współpraca w parkingu, zresztą to też pokazali na torze.

Patryk Dudek - Toruń - Szkoda, bo przed przedostatnią serię zasugerowaliśmy się zmianami u innych zawodników i to zabiło prędkość. Na szczęście w ostatnim biegu to sobie odbiłem i było o wiele lepiej. Dużo pomyłek wyszło, z tego powodu jestem niezadowolony. Wiem, że mogło być lepiej. Tor się inaczej zachowywał niż ja przewidywałem, dużo się zmieniło w Gorzowie.

Krzysztof Lewandowski - Toruń - Swój występ oceniam na plus, jednak wiadomo, zawsze może być lepiej. Swoją robotę, w tym pokonanie pozostałych juniorów, wykonałem. Gorzowski tor nie jest łatwy, ale wyciągam wnioski i jak widać, idzie to pomału do przodu. Szkoda, że w końcówce meczu poszliśmy w złą stronę z przełożeniami. Na początku meczu troszeczkę lepiej to wszystko wyglądało, gdzieś tam po prostu później się pogubiliśmy i nie odczytaliśmy tego toru tak jak to powinno nastąpić. W drugim moim starcie popełniłem trochę błędów na trasie. Nie pojechałem tą ścieżką, którą powinienem, a na ostatni swój bieg tak jak wcześniej wspomniałem, dobraliśmy złe ustawienia i już z samego startu nie mogłem się zabrać za chłopakami.

Paweł Przedpełski - Toruń - W ostatnim biegu Szymon poszedł już na grubo i gdybym nie puścił gazu, to obaj wylądowalibyśmy na bandzie i byłby koniec sezonu. Rozumiem, że trzeba jeździć twardo, ale musimy się też szanować na torze, bo on wiedział, że ja tam jestem. Nadal go bardzo lubię, ale tutaj niefajnie się zachował. To zwycięstwo od początku mieliśmy w garści. To boli. Później poszło coś nie w tą stronę. Przegraliśmy nieznacznie. Mecz kolokwialnie mówiąc w plecy.

Stanisław Chomski - trener z Gorzowa - Liczyłem na wyrównaną walkę moich młodzieżowców. Mateusz Bartkowiak - widać po tej chorobie nie jest jeszcze w pełni sił. Nie można mieć do niego żadnych pretensji. Dużo lepiej prezentował się podczas sobotniego treningu. Jakub Stojanowski - może trochę trema go zjadła. To jest młody chłopak. Pierwszy raz miał okazję występować przed taką publicznością. Cieszy mnie postawa Martina Vaculika, bo po tym błędzie w pierwszym wyścigu, wyciągnął wnioski i pojechał prawidłowo. Widzę, że problemy sprzętowe ma wciąż Anders Thomsen. Szło nam jak po grudzie. Mecz cały czas przy przewadze gości. Szukaliśmy różnych możliwości. Niepotrzebnie pogubiliśmy punkty w niektórych biegach. Takie są niestety szachy. Goście mieli zastępstwo zawodnika a to zwiększa częstotliwość jazdy i może to w jakimś sensie pomaga w wyciąganiu wnioski

Martin Vaculik - Gorzów - W ostatnim wyścigu sprzęgło trochę popuściło i Anders nie mógł w pełni wykorzystać możliwości tego sprzętu, bo był naprawdę szybki na dystansie. Sam wyszedłem z propozycją do Andersa Thomsena, żeby brał mój motocykl. Widziałem, że ten jego sprzęt nie jest szybki. Na ostatnie dwa wyścigi wziął mój motor i coś ruszyło. Była dramaturgia do samego końca i to kibicom mogło się podobać. Bardzo się cieszę z tej wygranej. Kamień spadł z serca. Łatwiej się oddycha. Jest zadowolenie. Może z mojej strony nie było dużo punktów, ale na pewno jest ten impuls, że wszystko wraca do normy. Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej. Pokornie i z chłodną głową podchodzimy do następnych spotkań. Chcemy pojechać jak najlepiej.

Bartosz Zmarzlik - Gorzów - Spotkanie było ciężkie, szło jak po grudzie, cały czas przy przewadze gości. Szukaliśmy jednak różnych rozwiązań, które pozwoliłyby nam zachować przewagę, jednak nie odskoczyliśmy na początku meczu, a później musieliśmy gonić rywala. Nie potrzebnie straciliśmy parę punktów w niektórych biegach. To są żużlowe szachy. Goście dysponowali bardzo mocną czwórką zawodników. Dopiero po 10. biegu coś drgnęło na plus u wszystkich. Jak zobaczyłem, że znowu jest remis w 14. wyścigu to wiedziałem, że na mnie i na Szymonie Woźniaku będzie spoczywać duża odpowiedzialność. Cieszę się, że udało nam się wygrać ten ostatni bieg. Czuję dużą odpowiedzialność za ten klub. Chcę, żebyśmy wygrywali jak najwięcej spotkań. Jeśli chodzi o tor, to był przyjemny do jazdy i szybki. Na pewno był lepszy niż w spotkaniu inauguracyjnym z MOTOREM Lublin, przynajmniej mi bardziej pasował i start, i trasa. Często słychać głosy, że na naszym torze nie ma ścigania. Chcę powiedzieć, że jak pod taśmą stanie czterech szybkich żużlowców i ktoś wygra start, to jak ma być mijanie? Takie mamy realia. Jak ktoś jedzie z przodu i jest pierwszy, to jak ten drugi zawodnik ma być szybszy od tego pierwszego, gdy ten wybiera sobie linię jazdy. W meczach domowych powinniśmy dobierać idealne linie jazdy, żeby nie popełniać błędów

Szymon Woźniak - Gorzów - Emocjonujący i emocjonalny zarazem mecz za nami. Cieszę się, że razem z Bartkiem) udało się wygrać, ale w przyszłości wolelibyśmy takich meczów na swoim torze unikać. Od jakiegoś czasu mecze w Gorzowie kosztują nas wiele nerwów i musimy wkładać wiele serca. Przed każdym meczem wiem, że opór rywali będzie duży, bo goście dobrze odczytują ten tor i dawno nie pojechaliśmy takiego meczu u siebie do jednej "bramki", a na pewno taki by się przydał. Mamy pewne przemyślenia, ale musimy to zostawić we własnym zespole. Przez całe zawody praktycznie nic nie zmieniłem. Dwie dwójki w środkowej części wynikały z tego, że tor "uciekł" moim ustawieniom, ale wiedziałem, że za chwilę wróci i czekałem, aż tor się dopasuje do moich ustawień. Na ostatni wyścig miałem plan "A" i plan "B". Niestety ten drugi musiałem wdrażać już na wejściu w pierwszy łuk i on zakładał atak w drugim łuku. Modliłem się wręcz, aby Paweł nie przytrzymał krawężnika i kiedy wchodził w ten łuk, to wiedziałem, że będzie dobrze. Na pewno wiedziałem co robię i nie dojeżdżałem w ten sposób, aby się przewrócił. Nie robiłem niczego z premedytacją, nie wpuściłem go, ale wiedziałem, że nie zrobię mu też krzywdy. W takim biegu, o taką stawkę, nie miałem innego wyjścia, ale nikomu nigdy nie chciałem zrobić krzywdy.

Władysław Komarnicki - honorowy prezes Stali Gorzów - Różne mecze oglądałem, ale szczerze mówiąc, dawno się tak nie denerwowałem, ostatni wyścig oglądałem z lekkiego dystansu, mam takie miejsce na stadionie Jancarza, gdzie mogłem właśnie się lekko "ukryć", bo jednak wiadomo, że zdrowie, serce mogłoby nie wytrzymać takiej dawki emocji, na szczęście wygraliśmy 5:1 i cały mecz. Przeżywałem już takie sytuacje, że drużyna przegrywała mecz za meczem. Wtedy do drużyny wkrada się zgnilizna. Psuje się atmosfera w zarządzie, drużynie, sztabie szkoleniowym. Nie ma co ukrywać, że uniknęliśmy pewnych turbulencji, który mogłaby wywołać porażka z Apatorem Toruń. Naprawdę mi ulżyło. Nie wyobrażam sobie Stali bez Bartka. To kapitan z krwi i kości. Kiedyś przez pięć lat był nim Tomasz Gollob i dźwigał wyniki Stali. Teraz robi to Bartek. Jeżeli chodzi o sam mecz, to zdecydowanie lepsi okazali się od naszych juniorzy z Torunia. Zabrakło też optymalnej dyspozycji Andersa Thomsena. To dlatego się tak męczyliśmy, ale najważniejsze, że mamy dwa punkty.

Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt