2023-09-10 półfinał play-off
Betard Sparta Wrocław - for Nature Solution Apator Toruń
   
Nr
Start
NAZWISKO I IMIĘ
ZAWODNIKA

B          I          E          G          I

PKT
IND
BON C
Z
A
S
1 2 3 4 5 6 7 8p 9 10p 11 12 13 14 15
klub Goście 3 4 5 6 9 14 16 20 23 26 31 32 36 37 39    
1 Lampart Wiktor 0         2'     RT   RT         2 1 63,84
2 Lambert Robert     0     3     0     1   0   4   63,69
3 Sajfutdinow Emil 3       3     3 3       1   0 13   62,99
4 Przedpełski Paweł       1 0     1     2'     1   5 1 63,54
5 Dudek Patryk     1       2     2 3   3   2 13   63,47
6 Lewandowski Krzysztof   1   0           1           2   63,92
7R Rumiński Oskar   0         RT         RZ       0   63,63
8R Affelt Mateusz             0         0       0   63,88
klub Gospodarze 3 8 13 18 21 22 26 28 31 34 35 40 42 47 51     63,49
9 Pawlicki Piotr 2           1   1'   0     3   7 1 64,23
10 Bewley Daniel       2'     3   2       2   3 12 1 64,51
11 Wright Charles 1'       1'         u|w   RZ   RZ   2 2 64,62
12 Łaguta Artiom     3   2         3 1       1' 10 1 64,26
13 Janowski Maciej     2'     cz|K   RZ         RZ     2 1 64,10
14 Kowalski Bartłomiej   3   3       u2|w       3   2'   11 1 63,84
15R Małkiewicz Kevin   2'       1   2       2' 0     7 1  
16R Andrzejewski Kacper                               -    
Wariant Toru 2 Sędzia

Michał Sasień

T - Taśma     DS - Def Start      P - Powtórka Biegu      SU - Spowodował U      d - Defekt      w - Wykluczenie      SS - Świeca Start      U - Upadek      ( ' ) - pkt bonusowy
2x - zawodnik przejechał dwoma kołami wew. linię toru      F - Falstart      cz - limit czasu 2 min     K  - Kontuzja     ! -  Ostrzeżenie     
RZ - Rezerwa Zwykła      RT - Rezerwa Taktyczna     ZZ -  Zastępstwo Zawodnika
żółta kartka      czerwona kartka
Goście
Kask Ż / B
Nr: 1-7
A
B
D
C
D
C
B
A
D
C
D
C
C
D
C
D
B
A
C
D
D
C
A
B
B
A
A
B
B
A
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
C
D
B
A
C
D
D
C
B
A
B
A
A
B
A
B
D
C
A
B
B
A
C
D
D
C
C
D
D
C
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
Gospodarze
Kask C / N
Nr: 9-1
5
B
A
A
B
A
B
C
D
A
B
A
B
D
C
B
A
A
B
B
A
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
D
C
C
D
B
A
A
B
C
D
C
D
B
A
D
C
C
D
D
C
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru

Po remisie w Toruniu, Apator miał plan na faworyzowaną Spartę Wrocław, a mówił o tym trener Jan Ząbik: "Musimy się odpowiednio dopasować z motocyklami, ale wiemy już jak tam jechać. W Lublinie też byliśmy skazywani na wysoką porażkę, a sobie poradziliśmy, dlatego zamierzamy walczyć do samego końca". Niestety dla gospodarzy podczas Grand Prix w Cardiff, Tai Woffinden w pierwszej fazie zawodów był autorem największych emocji. Gdy w szesnastym biegu zmierzał po kolejną trójkę, która praktycznie zapewniłaby mu awans do półfinału, na pierwszym wirażu jednego z okrążeń pociągnęło go i upadł na tor uderzając w nawierzchnie oraz w bandę. Żużlowiec wrócił do parku maszyn o własnych siłach, ale z dużym grymasem bólu trzymał się za obojczyk. Po chwili zawodnik w rozmowie ze Scottem Nichollsem, reporterem brytyjskiego Eurosportu przekazał, że doznał złamania ręki i czekają go szczegółowe badania.
Pech Woffindena był jednak tylko wstępem do nieszczęść jakie miały spaść na Spartę, ale jednocześnie był to ukłon losu w kierunku Apatora, który stanął przed dużą szansą sprawienia niespodzianki na Stadionie Olimpijskim.
Wiele zależało jednak od chimerycznej formy toruńskich riderów. Szkoleniowiec żółto-niebiesko-białych ponownie zdecydował się na roszady w awizowanym zestawieniu. Tym razem pierwszą parę tworzyli Wiktor Lampart i Emil Sajfutdinow. Formację młodzieżową stworzył Krzysztof Lewandowski z Oskarem Rumińskim. Robert Lambert miął współpracować na torze główne z Patrykiem Dudkie, a na zakończenie Paweł Przedpełski skazany był na samotna walkę z rywalami, bo na jeźdźców do lat dwudziestu jeden w swoim zespole raczej nie miał co liczyć.

Osłabiona Sparta, nie zamierzał jednak składać broni i Woffindena miał zastąpić nowy nabytek - Charles Wright, który nie miał jeszcze okazji startować na tak wysokim poziomie rozgrywkowym w Polsce. Indywidualny mistrz Wielkiej Brytanii sprzed czterech lat w lidze polskiej wystartował tylko w czterech spotkaniach w sezonie 2018 i to w barwach drugoligowca z Opola. Doświadczenia z jazdy w Polsce więc tak naprawdę nie miał żadnego, a już tym bardziej na poziomie Ekstraligi. Zawodnik na co dzień reprezentował Belle Vue Aces i w znalazł się w trybie awaryjnym w składzie Spartan. Trener Dariusz Śledź przydzielił mu numerem jedenasty i już na otwarcie zawodów miał wspólne z Piotrem Pawlickim walczyć o biegowy tryumf. I Brytyjczyk pokazał się z dobrej strony już po pierwszym zwolnieniu taśmy startowej. Na pierwszym łuku popełnił co prawda błąd, ale już na drugim okrążeniu minął Wiktora Lamparta i dzięki temu zajął trzecie miejsce w swoim debiucie. O pierwszą lokatę rywalizowali Piotr Pawlicki i Emil Sajfutdinow. Sprytniejszy okazał się zawodnik z Torunia, bowiem na drugim wirażu zamarkował atak po zewnętrznej, po czym przyciął do krawężnika i wyszedł na prowadzenie. Remis na początek wskazywał na to, że drużyny mogą wymieniać cios za cios. Bieg juniorski padł jednak łupem wrocławian. Zgodnie z przewidywaniami Bartłomiej Kowalski był klasą dla siebie i pewnie wygrał. Swoje miejsce musiał wyszarpać Kevin Małkiewicz, który konsekwentnie budował prędkość, by na prostej startowej przejechać obok Krzysztofa Lewandowskiego. Dzięki temu gospodarze pewnie wygrali 5:1. Podwójną wygraną biegową gospodarze zgarnęli także w trzeciej gonitwie, gdy Artiom Łaguta nie miał sobie równych. Za jego plecami trwała jednak ciekawa walka. Początkowo o drugie miejsce walczyła cała trójka. Później przerodziło się to w pojedynek pomiędzy Dudkiem i Janowskim. Ostatecznie górą z tej batalii wyszedł "Magic". Kolejny bardzo mocny cios spartanie wyprowadzili na zakończenie pierwszej serii. Wówczas to na pierwszym okrążeniu na dwóch czołowych pozycjach znaleźli się gospodarze, którzy nie oddali prowadzenia do mety I po raz trzeci wygrali 5:1. Tablica wyników ku rozpaczy gości wskazywała w tym momencie 18:6.
Po równaniu nadal świetnie dysponowany był Emil Sajfutdinow, który zapisał na swoim koncie drugą "trójkę". Bardzo ważny punkt dowiózł Charles Wright, który poradził sobie z Pawłem Przedpełskim i dał drużynie remis. Niecodzienna sytuacja miała miejsce jeszcze przed startem biegu szóstym Na 10 sekund przed startem doszło do awarii w motocyklu Macieja Janowskiego, co spowodowało jego upadek. Motocykl wyrwał go w powietrze, a następnie spadł mu na prawą nogę i wrocławski kapitan opuścił tor w karetce. Sparta bez swojego lidera przegrała wyścig 1:5, ale nieco nadrobiła stracone punkty w biegu siódmym, gdy do mety pierwszy dojechał Daniel Bewley. Starał się go gonić Patryk Dudek. Polak był bardzo blisko na ostatnim łuku, ale ostatecznie to Brytyjczyk triumfował. Trzeci dojechał Piotr Pawlicki i gospodarze zapisali kolejne biegowe zwycięstwo tym razem w stosunku 4:2 I po dwóch seriach prowadzili 26:16.
To jednak nie był koniec pecha w ekipie wrocławskiej. W biegu ósmym prowadził Emil Sajfutdinow, a na drugim łuku błąd popełnił Bartłomiej Kowalski, który niebezpiecznie upadł. Junior wrócił do parku maszyn o własnych siłach i nie doznał większych obrażeń. W powtórce godnie zastąpił lidera formacji młodzieżowej wypożyczony z Grudziądza - Kevin Małkiewicz, który dobrze wystartował i od początku stawiał bardzo trudne warunki Emilowi Sajfutdinowowi. Toruński lider, dotąd niepokonany, musiał bardzo się napracować, żeby minąć juniora gospodarzy. Ostatecznie ta sztuka się udała, ale kapitan Aniołów - Paweł Przedpełski, nie zdołał pokonać szesnastolatka i Apator nie odrobił strat, w wydawałoby się łatwym biegu. W kolejnym biegu Jan Ząbik, w ramach rezerwy taktycznej za Wiktora Lamparta posłał do boju Sajfutdinowa. Były mistrz świata juniorów wypełnił swoje zadanie i pewnie wygrał, jednak jego kolega z pary Robert Lambert został daleko z tyłu i Toruń ponownie tylko zremisował. Dziesiąta odsłona dnia to niestety kolejny groźny upadek. Tym razem pech dopadł Charlesa Wrighta. Trzydziestoczteroletni Brytyjczyk chciał za wszelką cenę wjechać pod Krzysztofa Lewandowskiego, z którym przegrał moment startowy. Gdy znalazł się przed Lewandowskim przy składaniu się w łuk, nie opanował maszyny. Jego motocykl wyciągnął go do przodu i uderzył w tylne koło jadącego obok Patryka Dudka. Motocykl Charlesa Wrighta wyprostowało, a zawodnik nie zdążył się z niego ewakuować i z pełnym impetem uderzył w bandę. Do żużlowca zastępującego Woffindena szybko wyjechała karetka, która długo pozostawała na torze. Ostatecznie opuściła tor z zawodnikiem w środku. Niestety dziesiąty wyścig był ostatnim tego dnia dla urodzonego w Stockport zawodnika. Następnego dnia Belle Vue Aces, czyli angielski klub Charlesa poinformował o stanie zdrowia swojego żużlowca. Z tego co możemy wyczytać nie brzmi to optymistycznie. Co więcej, nie wykluczone, że jest to nawet koniec sezonu u krajowego reprezentanta. U wrocławianina przede wszystkim doszło do złamania obojczyka. Ponadto ucierpiały żebra i kręgi. Brytyjczyka czeka także operacja, po której miały być stawiane kolejne diagnozy.
Po przerwie kibice na Stadionie Olimpijskim byli świadkami małej niespodzianki. Jadący dotychczas słabe zawody Paweł Przedpełski dobrze wyszedł ze startu. Dołączył do niego Patryk Dudek i torunianie wyszli na dwie czołowe pozycje. Przed Przedpełskiego wyszedł Artiom Łaguta i miał jeszcze chęć minąć "Duzersa". Jadący szeroko Przedpełski zbudował ogromną prędkość, przyciął i wyszedł ponownie na drugie miejsce. Dzięki temu goście wygrali 5:1 i zniwelowali straty do 4 punktów. Chęć odrobienia kolejnych "oczek" przez torunian natychmiast ostudzili juniorzy Sparty. Kowalski i Małkiewicz świetnie wyszli spod taśmy i nie pozostawili złudzeń Robertowi Lambertowi. Ponownie bardzo dobrze pokazał się młodziutki Kevin Małkiewicz, który na trasie wskazywał dobrą ścieżkę Bartłomiejowi Kowalskiemu. Przed biegami nominowanymi kibice mogli obejrzeć bardzo ciekawe akcje na torze za sprawą młodziutkiego Małkiewicza, który choć był ostatni namieszał w stawce biegu trzynastego. Ostatecznie zanotowano w protokołach I programach 4:2 dla Apatora, ale wychowanek Roberta Kościechy pozostawił po sobie dobre wrażenie rozprowadzając swojego partnera z pary. Gdy tablica wyników wskazywała 42:36, to oznaczało, że wrocławianie byli bardzo blisko awansu i było to zaskakujące, bo oglądając te zawody można było stwierdzić, że Sparta w trakcie spotkania traciła kolejnych zawodników, ale klub z Torunia przyjechał tak naprawdę z dwoma jeźdźcami. Ponad połowę punktów gości wywalczyli Sajfutdinow oraz Dudek i tylko oni potrafili nawiązywać skuteczną walkę z rywalami. Pozostali przegrywali nie tylko z seniorami, ale także z młodzieżowcami gospodarzy. Zresztą Kevin Małkiewicz pokazał ogromne umiejętności i w pięciu startach zdobył siedem punktów oraz dwa bonusy.
Przed biegami nominowanymi wrocławianie mieli sześć "oczek" przewagi i do awansu potrzebowali trzech. Tyle, a nawet więcej udało im się zapisać na konto drużyny już w 14. wyścigu, po tym, jak Pawlicki i Kowalski dojechali do mety na dwóch pierwszych pozycjach, tym samym wprowadzając Spartę do finału. Na zakończenie zmagań Daniel Bewley po kapitalnym pościgu pokonał Dudka i ostatecznie gospodarze wygrali 51:39.

Podsumowując. Zdziesiątkowana Sparta pokazała Apatorowi miejsce w szeregu. Dolnoślązacy tracili kolejnych jeźdźców, ale ci którzy pozostali na placu boju godnie zastępowali kolegów z urazami. Ostatecznie wrocławianie zostali bez Macieja Janowskiego -nie wiadomo było jak długo potrwa jego przerwa w startach, Tai’a Woffindena - który przeszedł operację kontuzjowanej ręki i czeka go co najmniej kilkutygodniowa przerwa i Charlesa Wrighta. Fatum? To mało powiedziane.
Drużynie Apatora wypadało jedynie przeprosić swoich kibiców za niewykorzystaną szansę na finał. A czarę goryczy mógł osłodzić jedynie medal o który Anioły miały potykać się z częstochowskimi Lwami.

Po zawodach powiedzieli:
Adam Krużyński
- członek rady nadzorczej w Toruniu - Trudno się z tego tłumaczyć i ja nawet nie zamierzam nas usprawiedliwiać. Mogę tylko powiedzieć, że pewnie dobrze się oglądało ten mecz, bo dobrze się oglądało drużynę z Wrocławia i w poszczególnych biegach Emila i Patryka, którzy w tym meczu dojechali, a pozostali chyba zostali w busach. Można przegrać każdy mecz, ale my dzisiaj w tym meczu nawet nie wzięliśmy udziału. Wynik jest po prostu wstydliwy. Pewnie w tym miejscu nie powinienem stać ja, tylko drużyna, bo trzeba powiedzieć, że zawiedliśmy. Oprócz tego, że Wrocławiowi trzeba pogratulować hartu ducha, tej woli walki, tego, że byli maksymalnie zmotywowani, to należy przyznać, że my wyglądaliśmy, jakbyśmy byli zupełnie nieprzygotowani do tego meczu. Proszę mi wierzyć, że nie było żadnej presji na zespół, jeśli chodzi o ten mecz. My byliśmy tutaj w nagrodę za to, że udało nam się ten pierwszy play-off pojechać w taki sposób, że jako lucky loser awansowaliśmy i mieliśmy szansę w ogóle spróbować wjechać do tego finału. Na pewno sezon jest rozczarowujący i dzisiaj pewnie wielu kibiców w Toruniu przeżywało traumatyczne momenty. Niestety trudno jest być kibicem Torunia w tym sezonie, bo naprawdę jedziemy bardzo nierówno. Dzisiaj mieliśmy do czynienia z sytuacją kiedy w zasadzie Robert Lambert do końca nie znalazł niczego w swoim sprzęcie. Do tego stopnia, że próbnym startem przed 14. biegiem próbowaliśmy w jakichkolwiek sposób mu pomóc (zaproponowano mu motocykl Patryka Dudka). Okazało się, że ostatecznie wyjechał na swoim drugim motocyklu, który był kompletnie niedopasowany. Robert Lambert przeprosił. Na pewno było widać, że jest zdruzgotany. I co z tego, na tym poziomie zawodnika to nie wystarczy. Wydaje mi się, że taka historia nie ma prawa się wydarzyć. My tego meczu mogliśmy oczywiście nie wygrać, ale powinniśmy walczyć do końca, tak jak potrafimy najlepiej. Jeżeli w ogóle potrafimy. Jeśli bowiem drużyna się zachowuje, tak jak dzisiaj, to naprawdę jako cały sztab, wszystkie osoby, które tutaj były, byliśmy całkowicie rozczarowani i nie mogliśmy tej drużynie w żaden sposób pomóc ponieważ, ona sama nie chciała sobie nawet pomóc. Mieliśmy tutaj kilka takich biegów, które pewnie nikomu by się nie przyśniły. Kiedy Robert jest przywieziony na 1:5. Juniorzy Wrocławia robią 18 punktów, a nasi 2. Gdy Małkiewicz zdobywa 7 punktów, czyli prawie tyle ile Lambert i Przedpełski wspólnie (9 pkt), to nie ma słów, które mogłyby coś takiego w ogóle tłumaczyć. Paweł pojechał świetnie w Lublinie i należą mu się podziękowania, ale we Wrocławiu był brak jakiegokolwiek promyka nadziei w jego jeździe. Paweł zostaje jednak w Toruniu, bo liczy się dla nas po pierwsze stabilność finansowa klubu. Po drugie, jedynym wychowankiem, który jest na wyższym poziomie, jest właśnie Paweł Przedpełski. Odrzucanie go z drużyny byłoby trudne z punktu widzenia wizerunkowego. Żużel to sport, który powinni robić chłopcy z miasta. A tych w drużynie mamy tak mało, że każdego musimy szanować. Moim zdaniem tożsamość jest bardzo ważna. Kibice przychodzą po to, żeby zobaczyć drużynę, która wygrywa, ale też przychodzą, żeby zobaczyć swoich zawodników
Przed nami jeszcze dwa mecze o medal I nie może być sytuacji, że po takim meczu nie podejdziemy z wolą walki do rywalizacji o brązowy medal. Największą motywacją dla zawodników powinien być wstyd, który teraz czują. Wierzę, że po takim niepowodzeniu wszyscy będą chcieli udowodnić, że jednak każdy z nich potrafi osiągać lepsze wyniki. Mam nadzieję, że tego typu emocje u żużlowców, którzy mieli słabszy albo beznadziejny występ, spowodują, że motywacja wróci.
Przed kolejnym sezonem, będziemy mieli zagwozdkę, ale też niewiele w tej sytuacji, można poprawić. Mówię o zawodnikach dostępnych na rynku jeszcze nawet tydzień, czy dwa tygodnie temu. Musimy ciężko pracować szczególnie z tymi, którzy są bardzo młodzi. Musimy spróbować zbudować tych zawodników, których dzisiaj mamy, w których możemy ciągle wierzyć. Chciałbym wierzyć, że Lambertowi drugi taki mecz na pewno się nie zdarzy, chociaż w tym sezonie miał też podobny mecz w Krośnie. To drugi taki mecz kiedy Roberta nie mamy w ogóle. Z juniorami na pewno będziemy musieli pracować jeszcze w tym roku i wierzę, że wzmocniony sztab szkoleniowy dokona jakiejś zmiany, przemiany i w przyszłym roku zobaczymy lepiej punktujących młodych zawodników, chociaż też nie spodziewałbym się, że będziemy mieli jakiegoś Bartka Kowalskiego w swoim zespole od razu. Dziś na pewno należy nam się kara. Myślę, że na za ten mecz będziemy się wstydzić jeszcze długo.

Jan Ząbik - trener z Torunia - Niestety zabrakło u nas dwóch zawodników. Nasz rywal okazał się bardzo mocną drużyną. Będziemy próbowali wykrzesać jak najwięcej z naszych juniorów. Liczymy na Antoniego Kawczyńskiego, którzy niebawem skończy 16 lat i wzmocni naszą formację młodzieżową.

Patryk Dudek - Toruń - Tak naprawdę wiedzieliśmy od początku meczu, że musimy tutaj zdobyć 46 punktów, by wejść do finału. Gdy w jedenastym biegu zdobyliśmy 5:1, to była euforia, ale szybko, bo w dwunastym wyścigu nastąpiła kontra w drugą stronę i gospodarze znów podcięli nam skrzydła. Patrząc na całokształt, trzeba powiedzieć, że byliśmy słabszą drużyną dzisiaj, pomimo kontuzji wrocławian. Nie wykorzystaliśmy tego i będziemy jechać o brąz. Medal to medal, do kolekcji się przyda. Rozmawialiśmy z Robertem, ale wymiana spostrzeżeń na temat tego, kto jak jedzie dopasowany, nie zawsze ma przełożenie na drugiego zawodnika. Tak czasami bywa. Robert na pewno się męczył. Nawet próbował w ostatnim biegu stratować na moim motocyklu, ale chyba w końcu pojechał na swoim. To jest też taki tor, że jest mnóstwo ścieżek do ścigania i trudno tu się dopasować. Jak trafisz z przełożeniem w dwóch pierwszych biegach, to wiesz na czym możesz bazować. Ja, pomimo pierwszych biegów przegranych, cały czas czułem się szybki. W związku z tym korekty szły w dobrą stronę i coś znaleźliśmy, ale gdy słabo wejdzie się w mecz, to później jest tutaj ciężko coś ugrać.

Paweł Przedpełski - Toruń - Każda porażka boli. Wrocławianie są bardzo silną drużyną. A my musimy sobie otwarcie powiedzieć, że nie zasłużyliśmy, aby we Wrocławiu wygrać. Wiadomo, że kontuzje i upadki mocno utrudniły gospodarzom sprawę, ale koniec końców okazali się od nas lepsi. My nie daliśmy rady, a przede wszystkim w swoim imieniu mogę powiedzieć, że odjechałem spotkanie, z którego nie mogę być zadowolony. Kompletnie nie mogłem połapać się z ustawieniami od samego początku spotkania. W końcówce coś drgnęło, ale to już było za późno. Teraz musimy przemyśleć to, co wydarzyło się podczas starcia ze Spartą Wrocław. Usiąść na spokojnie i to przeanalizować. Na pewno będą treningi i czas na analizę tego, co trzeba zrobić, aby wywalczyć medal. Nastawienie jest bojowe.

Dariusz Śledź - trener z Wrocławia - To był bardzo trudny mecz ze słodko-gorzkim zakończeniem. Wynik rodził się w dużych bólach - tak bym powiedział. Mecz na pewno się podobał, jestem o tym przekonany. Moim chłopakom mogę powiedzieć tylko czapki z głów przed wami panowie, jesteście po prostu najlepsi i zrobiliście kawał spotkania, pomimo kłopotów jakie nas dopadały w trakcie. Teraz czekamy na raport ze szpitala odnośnie zdrowia naszych zawodników, nie chcę tutaj plotkować, poczekamy na raport ze szpitala. Juniorzy zrobili świetną robotę. Udźwignęli ciężar tego meczu po kontuzji Macieja Janowskiego i Charles Wright’a. Cała drużyna walczyła jak "Spartanie". Zasłużyli na wygraną i awans do finału Ekstraligi. Kevin Małkiewicz okazał się mocnym filarem naszej drużyny. Odjechał bardzo dobre zawody i nawet Emila Sajfutdinowa wiózł za plecami w ósmym biegu. Jestem z niego dumny. Z kolei Piotrowi Pawelickiemu była potrzebna, budująca "trójka". Dobrze prezentował się na treningach, ma wielki potencjał. To jest kawał rajdera - jeżeli tylko wstrzeli się z ustawieniami, to potrafi być piekielnie szybki na torze.
Kibice z Wrocławia i Lublina, zasługują na to, żeby zobaczyć mecz godny finału. Będziemy się przygotowywać do spotkania z Motorem na ile możemy. Jesteśmy bojowo nastawieni na finał i choć mamy sporo kontuzji, to nie zmieni naszego nastawienia i tak pojedziemy nastawieni bojowo, i będziemy walczyć. Kontuzje wzbudziły w chłopakach dodatkową wolę walki. Chociaż jej nigdy im nie brakuje. Nawet jak mamy trudne momenty, to walczymy. Każdy chciałby mieć takich zawodników w swojej drużynie.

Bartłomiej Kowalski - Wrocław - Wiadomo, że jest w nas radość, bo wygraliśmy. Z tyłu głowy mamy jednak to, co stało się z chłopakami. Od poniedziałku zacznie się grube myślenie. Nie wiemy co z Maćkiem, nie wiemy co z Charlsem, a do tego Tai jest kontuzjowany. Sytuacja jest bardzo nieciekawa. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało po szczegółowych diagnozach. W trakcie meczu te upadki nie wzmacniały nas. To nie jest łatwe. Martwisz się o zdrowie kolegi i masz przed oczami ten wypadek. Z drugiej strony trzeba jechać i dobrze tych kolegów zastępować. Mieliśmy trudne zadanie, ale trzeba sobie z tym radzić. Z mojej postawy jestem zadowolony. Szkoda biegu ósmego, w którym miałem plan przycinać, a nie przekalkulowałem, że szyna od traktorów zostawia luźny materiał przy krawężniku na prostej przeciwległej. Dostałem nieoczekiwanego "speeda". Widziałem, że jedzie Paweł i nie chciałem doprowadzić do karambolu. Agresywnie wszedłem w łuk, poślizgnąłem się i straciłem panowanie nad motocyklem. To był największy problem, ale szybko się pozbierałem. Z kolei w biegach z Kevinem nie umawialiśmy się na coś szczególnego. Po prostu, gdy w trakcie biegu jestem szybki to staram się pomyśleć o koledze z zespołu. Dlatego rozglądałem się za Kevinem, choć wiedziałem, że najważniejsze jest, aby zdobyć trzy punkty. Cieszę się, że Kevin sobie poradził i dzielnie się bronił dowożąc dwójkę z bonusem po walce na ostatnich metrach i w biegu dwunastym przywieźliśmy 5:1 i to było wspaniałe. Zrobiliśmy z Kevinem robotę. Sezon się kończy I chciałbym zostać we Wrocławiu. Fajnie, jakby mnie doceniono na pozycji U-24. Dałbym z siebie wszystko, żeby sprostać wyzwaniu i odpłacić za zaufanie.

Piotr Pawlicki - Wrocław - Bohaterami jesteśmy my wszyscy. Dziękuję bardzo Bartkowi, on wie za co. Łączymy się siłami z Maćkiem i Charlesem. Daliśmy radę wejść do finału. Zrobiliśmy to dla was, chłopaki.

Kevin Małkiewicz - Wrocław - Jestem bardzo zadowolony ze swojego indywidualnego wyniku. Świetnie czułem się na tym torze. Zdobyłem siedem punktów i dwa bonusy więc byłem skuteczny. Mam dwa silniki kupione przez wrocławski klub. To jednostki od pana Asleya Hollowaya. Dziękuje Sparcie za to, że zostałem tak mocno doinwestowany w sprzęt. Chcieliśmy wygrać, robiliśmy wszystko, aby się udało, osiągnęliśmy korzystny wynik. Szkoda, że nie wszyscy koledzy skończyli to spotkanie w pełni zdrowia, ale mam nadzieję, że dość szybko wrócą do pełni sił
Jestem spokojny przed pierwszym meczem finałowym. Na pewno będzie to dla nas trudne spotkanie. Motor ma w swoim składzie wielu świetnych zawodników. Myślę, że kibice zobaczą ciekawą rywalizację w tym dwumeczu. Na pewno tanio skóry nie sprzedamy

Artem Łaguta - Wrocław - Końcówka sezonu nie jest najlepsza dla drużyny wrocławskiej. Jedna kontuzja, druga, trzecia… Ja też miałem wypadek w Anglii. Na szczęście wszystko jest dobrze. Pech Macieja Janowskiego na starcie, pękła linka. Ważna jest wygrana i jedziemy finał. Dobrze, że nasi juniorzy rozjeździli się w trakcie sezonu i widać efekty. Mają dobry sprzęt, dobrze radzą sobie na torze i z adrenaliną, jaka towarzyszy podczas spotkań. Możemy na nich liczyć, to mocne wsparcie. Tego nam potrzeba, bo brakuje nam połowy składu, ale będziemy walczyć o jak najlepszy wynik w Lublinie. Trzeba przygotować się dobrze, bo wiemy jaki tam jest tor. Wszystko jest możliwe, aktualnie mamy pięciu zdrowych zawodników. Postaramy się zrobić wszystko, aby wygrać mistrzostwo Polski.

Jacek Gajewski - były menadżer z Torunia - Nie chcę obrażać zawodników, ale to było naprawdę żenujące. Torunianie zawiedli na całej linii. Nie widziałem w ich poczynaniach motywacji. Ta drużyna nie gryzła toru i tego nie mogę zrozumieć. Przecież byli o krok od finału. Mieli podane wszystko na tacy. A tymczasem słyszałem wypowiedzi, że do wszystkiego zespół podchodził bez presji. Jak można jechać takie spotkanie bez presji? Jeśli tak było, to lepiej zająć się czymś innym. Takie opowieści to dla mnie zwykłe bajdurzenie.
We Wrocławiu z kolei pojechał świetnie wypożyczony z Grudziądza Małkiewicz, a jego jazda jest dla mnie obrazkiem tego meczu. Jedzie bez kompleksów, ale robi to mądrze. Cały czas panuje nad motocyklem i nie stwarza niebezpiecznych sytuacji. Na pewno ma sporo do poprawy. Czasami brakuje mu jeszcze, żeby utrzymać tempo na trzecim czy czwartym okrążeniu. To jednak przyjdzie z czasem. Poza tym imponuje mi jego odporność psychiczna. Widać, że Ekstraliga nie robi na nim wielkiego wrażenia. Kevin potrafi przyjść w trakcie meczu do wywiadu, rzucić żartem, a później wsiąść na motocykl i skutecznie jechać. A pamiętajmy, że to nie był byle jakie spotkanie. We Wrocławiu mieliśmy pełen stadion i walkę o finał ligi, a on nic sobie z tego nie robił. Cieszy mnie, że to podopieczny Roberta Kościechy, dla którego nie było miejsca w Toruniu, bo klub postawił na inne rozwiązania personalne. Od tego czasu w Apatorze mają problemy z juniorami. Przykładem niech będzie Krzysztof Lewandowski, który w mojej ocenie jeździł zdecydowanie lepiej w sezonie, kiedy debiutował. Robert znalazł swoje miejsce w Grudziądzu, gdzie pracuje już ponad pięć lat i każdy widzi efekty. Nie chodzi tylko o Małkiewicza, ale także innych chłopaków, których prowadzi. Ja mam satysfakcję, bo w 2016 roku namówiłem go, żeby wziął się za trenerkę. Cieszę się, bo ma predyspozycje. No i wtedy był jeszcze w Toruniu. Ostatni medal zdobywaliśmy razem
Andrzej Rusko - prezes z Wrocławia - Ta radość była połączona z radością kibiców. To dla nich się jeździ. Ten stadion oszalał. Przy tym wszystkim, co dziś się wydarzyło, ten wynik jest świetny. Wright ma złamany obojczyk i na pewno nie będzie w stanie jechać w finale. Z kolei Janowski w poniedziałek ma przejść operację. Nie wiadomo w tym momencie jak poważną i na jak długo wykluczy go ze ścigania. Mimo tych wszystkich nieszczęść, chłopcy wykonali zadanie.
Robert Lambert - Toruń - Wszystko, co mogę powiedzieć naszym fanom, to przepraszam. Wiem, że jestem lepszy niż wskazywałby na to wynik meczu we Wrocławiu i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby zapewnić ekipie brązowy medal. Dziękuję wiernym fanom za wsparcie w trudnych chwilach, naprawdę to doceniam.

Robert Kościecha - trener młodzieży z Grudziądza, w trakcie meczu wspierający Kevina Małkiewicza - Pracuję w Grudziądzu i cieszy mnie jazda Kevina. Z działaczami z Torunia mam obecnie dobry kontakt. Przed spotkaniem długo rozmawiałem z Adamem Krużyńskim czy trenerem Janem Ząbikiem. Do Wrocławia przyjechałem pomóc swojemu zawodnikowi, bo taki był układ przy podpisaniu umowy. Kevin i jego tata powiedzieli, że pójdą na wypożyczenie, jeśli trener będzie jeździć na zawody z nimi. Kevin ma podpisany kontrakt do końca 2025 roku z GKM-em. Po wypożyczeniu z Wrocławia wraca do Grudziądza. Każdy dzisiaj go dostrzega bo jedzie ponad plan, bo nikt nie przypuszczał, że na wejściu do Ekstraligi będzie punktować na tym poziomie. A warto pamiętać, że to dzieje się w meczach dużej rangi, bo poza jednym spotkaniem cały czas mówimy o rywalizacji w fazie play-off. Na pewno dobrze to wróży, ale nie popadajmy też w huraoptymizm, bo jest jeszcze sporo do poprawy. Najważniejsze jest to, że tego chłopaka nie peszą tysiące ludzi. To szesnastolatek, który mieszka w małej miejscowości pod Brodnicą. Wielu rówieśników na jego miejscu po zobaczeniu piętnastu tysięcy fanów na stadionie miałoby miękkie nogi. A Kevinowi to daje kopa do lepszej jazdy. W ogóle się nie spala i nie ukrywam, że to może bardzo pomóc w jego dalszym rozwoju. Generalnie jestem zadowolony, bo moi juniorzy naprawdę się rozwijają. Kiedyś to była bolączka GKM-u. Dziś jesteśmy jednym z lepiej szkolących ośrodków w kraju. Mamy w każdej klasie po kilku zawodników. To naprawdę budujące i jestem wdzięczny działaczom, że wykazali się cierpliwością i zaczekali te pięć, sześć lat. A krytyczne głosy pojawiały się przecież już po dwóch sezonach mojej pracy. Niektóre komentarze niemiło się czytało i musiałem zaciskać zęby. Taki jest jednak ten sport. Przyzwyczaiłem się. Ja od początku powtarzałem, że musi nadejść moment, kiedy chłopacy, których prowadzę od początku, będą mogli jeździć w lidze. I to jest właśnie pierwszy taki rok. Dopiero teraz oglądamy zawodników, którzy przyszli do mnie w wieku 11 czy 12 lat. Pewnych rzeczy nie dało się przyspieszyć, ale warto było czekać.

Marek Cieślak - były trener kadry narodowej - Kariery wielkiej przed Apatorem nie widzę. Było trochę podniecenia meczem ćwierćfinałowym w Lublinie, a później remisem ze Spartą u siebie. Wszyscy myśleli — ja również — że Toruń wstaje z kolan i będzie godnym przeciwnikiem w rewanżu, ale jak widać było to wszystko przedwczesne. W rewanżu Apator pojechał tak, jak większość meczów w tym sezonie, a więc słabo. Skład ma zostać taki sam I ma zmienić się trener, ale przestrzegam działaczy Apatora, że niech nie myślą, że jak przyjdzie nowy trener, to wszystko się zmieni. Trener to nie cudotwórca. W klubie nie powinno być też nerwowych ruchów i działacze nie powinni zrywać kontraktów? W Apatorze mają określony budżet i to jest skład na miarę możliwości finansowych. Myślę, że z jednej strony Apator popełnił błąd ufając na kolejny sezon tym samym zawodnikom, ale z drugiej nie miał za bardzo wyjścia. Nie wierzę w wielki wynik Apatora za rok. W tym składzie będą aspirować najwyżej do czwartego czy piątego miejsca. Motor i Sparta będą dla nich za mocni. Stal Gorzów także. Nie wiadomo co z Włókniarzem. Największym problemem Apatora jest to, że wszyscy oprócz Sajfutdinowa cały sezon jadą nierówno. O juniorach to nawet nie wspomnę. Mnie we Wrocławiu najbardziej im minus zaskoczył Lambert. Tor Sparty, to tor "sprzętowy". Ja się nie ma na czym jechać, to nie ma co liczyć na sukces. A widać, że Lambert nie miał sprzętu. Współczuję w takiej sytuacji prezesowi Apatora. Lambert dostał nie małe pieniądze z klubu, a i tak nie ma na czym jeździć.

Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt