2023-06-25 runda zasadnicza
for Nature Solution Apator Toruń - Tauron Włókniarz Częstochowa
   
Nr
Start
NAZWISKO I IMIĘ
ZAWODNIKA

B          I          E          G          I

PKT
IND
BON C
Z
A
S
1 2 3 4 5 6 7p 8 9 10 11 12p 13p 14 15
klub Goście 3 6 9 11 13 16 18 21 24 26 31 34 39 44 46    
1 Madsen Leon 3         1'     1'   3     3   11 2 58,76
2 Drabik Maksym     2     2     2     3     0 9   59,21
3 Woryna Kacper d2       2     2     2'   2' 2'   10 3 57,70
4 Miśkowiak Jakub       2 0     RT     RT         2   57,71
5 Michelsen Mikkel     1'       2 1'   2     3   2 11 2 58,42
6 Karczewski Franciszek   3   T           0           3   57,70
7R Kupiec Kajetan   0         u3|w         RZ       0   58,42
8R Halkiewicz Kacper                       u2|w       0   58,13
klub Gospodarze 3 6 9 13 17 20 24 27 30 34 35 38 39 40 44     57,75
9 Przedpełski Paweł 1           1   0   u4         2   58,03
10 Lambert Robert       3     !3   3       u1|w d2   9   58,26
11 Dudek Patryk 2       3         3   2     1 11   58,07
12 Lampart Wiktor     0   1         1 1     1   4   58,36
13 Sajfutdinow Emil     3     3   3         1   3 13   58,49
14 Lewandowski Krzysztof   1'   1       0               2 1 58,52
15R Affelt Mateusz   2       0           1       3    
16R Rumiński Oskar                               -    
Wariant Toru 1 Sędzia

Piotr Lis

T - Taśma     DS - Def Start      P - Powtórka Biegu      SU - Spowodował U      d - Defekt      w - Wykluczenie      SS - Świeca Start      U - Upadek      ( ' ) - pkt bonusowy
2x - zawodnik przejechał dwoma kołami wew. linię toru      F - Falstart      cz - limit czasu 2 min     K  - Kontuzja     ! -  Ostrzeżenie     
RZ - Rezerwa Zwykła      RT - Rezerwa Taktyczna     ZZ -  Zastępstwo Zawodnika
żółta kartka      czerwona kartka
Goście
Kask Ż / B
Nr: 1-7
A
B
D
C
D
C
B
A
D
C
D
C
C
D
C
D
B
A
C
D
D
C
A
B
B
A
A
B
B
A
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
C
D
B
A
C
D
D
C
B
A
B
A
A
B
A
B
D
C
A
B
B
A
C
D
D
C
C
D
D
C
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
Gospodarze
Kask C / N
Nr: 9-1
5
B
A
A
B
A
B
C
D
A
B
A
B
D
C
B
A
A
B
B
A
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
D
C
C
D
B
A
A
B
C
D
C
D
B
A
D
C
C
D
D
C
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru

Na półmetku rozgrywek w rundzie zasadniczej Ekstraliga okazała się ligą dwóch prędkości. Górę i dół tabeli dzieliły spore różnice nie tylko pod kątem punktów, ale też możliwości poszczególnych zespołów. Niestety Apator, uchodził w tym momencie rozgrywek za drużynę znacząco odstającą od liderów, bowiem zawodził na całej linii i miał wiele słabych ogniw. Nic więc dziwnego, że po dwóch przegranych wyjazdowych konfrontacjach, przed domowym starciem z rozpędzonym czwartym w tabeli Włókniarzem, był wiele obaw o końcowy wynik tego pojedynku. Wśród Aniołów zawodzili w mniejszym lub większym stopniu wszyscy poza Emila Sajfutdinowem i niekiedy Robertem Lambertem. Drużyna była nierówna i rozkojarzona. Punkty, jakie torunianie mieli na koncie zostały wywalczone na Motoarenie i nawet w tych wygranych meczach zespół nie prezentował spektakularnej formy. Docenić rzecz jasna należy fakt, że Anioły pokonały u siebie rywale z Gorzowa, Grudziądza i jadący w osłabieniu z Lublin, ale należało pamiętać, że do Torunia przyjechać miały jeszcze walczące z kontuzjami Byki z Leszna i mający ciągle nadzieje na utrzymanie nieobliczalny zespół Wilków z Krosna.
Nic więc dziwnego, że przez meczem z Włókniarzem, mającym za sobą cztery kolejne wygrane, w ekipie toruńskiej była pełna mobilizacja. Zespół gości ewidentnie złapał pewność siebie, większość jego zawodników prezentowała wysoki poziom, a atmosfera w częstochowskim parku maszyn, mimo że czasami jeszcze bywa nerwowa, była zgoła odmienna od tej z początku sezonu. Lwy nie zamierzały też poprzestać na dwupunktowym dorobku w konfrontacji z Aniołami i zamierzały zgarnąć całą pulę w dwumeczu. Taki scenariusz gwarantował im lepsze rozstawienie przed rundą play-off, bo choć wygranie rundy zasadniczej było zadaniem mało realnym to druga pozycja przed kolejną fazą rozgrywek była scenariusz całkiem realnym.
Apator nie zamierzał jednak ułatwiać sprawy gościom, bo walczył o swoje cele, a trener Sawina na przedmeczowej konferencji wierzył w swój zespół mówiąc: "Znamy klasę przeciwnika, stąd też przygotowywaliśmy się bardzo mocno do tego spotkania. W czwartek odbyliśmy trening i liczymy na dobry występ. Oczywiście znamy skalę problemów, które gdzieś tam się nam nawarstwiły w międzyczasie, ale jak to w sporcie, liczymy, że to będzie ten moment przełamania i będzie po prostu lepiej. Jesteśmy na swoim torze i uważam, że jesteśmy w stanie wygrać z tak mocną drużyną, jaką jest Częstochowa. Zbudowaliśmy, jako organizacja od początku dobre podstawy, jeśli chodzi o ten sezon, który trwa. Wszystko było w tym przygotowaniu. I spotkania i wyjazd integracyjny i z torem naprawdę poszliśmy w dobrą stronę. Do tego treningi, które są na każde zawołanie zawodników. Stąd też liczymy na to, że to w pewnym momencie eksploduje, zaprocentuje i pójdzie w tym celu, który jest dla nas priorytetowy. Dalej walczymy o to, co ustaliliśmy przed sezonem i jeszcze nic straconego, wszystko przed nami".
I tak faktycznie było sezon trwał i ewentualna wygrana, nawet bez odrobienia strat z Częstochowy, dawała Apatorowi poczucie zażegnania niebezpieczeństwa w kontekście awansu do fazy play-off lub nawet tego, co brzmiało dziwnie, ale walki o utrzymanie. Tak więc, jeżeli żółto-niebiesko-biali mieli ambicje odegrać istotną rolę w decydującej rundzie sezonu, musieli robić wszystko, by uniknąć szóstego miejsca, bo to najpewniej oznaczało rywalizację w kolejnej fazie z wrocławskim dominatorem. Jednak aby to się stało w szeregach Aniołów dyspozycję z ostatnich meczów musiał utrzymać Patryk Dudek, który jak mówił Robert Sawina, wpadł w spiralę niemocy, w której błądził i nie mógł się wyplątać, przez co stracił pewność siebie i sportowe atuty: "Trzeba wyczekać ten trudny moment w karierze Patryka. Jest to przede wszystkim coś, co musi się zadziać w jego głowie. Jeśli bowiem przyjeżdża się raz po raz na pozycji, która nie satysfakcjonuje, bardzo trudno złapać powietrze. Mówię tu o tym, że jak się czasami ten bieg wygrywa, czy nawet przyjeżdża w dobrym stylu na drugiej pozycji, to daje to zawodnikowi chwilę oddechu i moment na budowanie siebie. Jeśli chodzi o Patryka i jego ostatni ligowy występ, po dobrym starcie w SEC-u, z pewnością nic dobrego na przyszłość u niego nie zbudowaliśmy. W dniu wczorajszym odjechał jednak dobry trening i wierzę, że dojdzie do stabilizacji, do takiego zdecydowanego pójścia do przodu".
Stabilną formę musiał na mecz przygotować też Paweł Przedpełski, który startował na mocno przeciętnym poziomie, ale jako kapitan nie mógł pozwalać sobie na przeplatanie wyścigów wygranych z tymi przegranymi zwłaszcza z mniej utytułowanymi rywalami. Podobnie było z Wiktorem Lampartem. I właśnie ta nierówna forma dwóch ostatnich zawodników sprawiła, że zaczęto mówić wprowadzeniu do pierwszego składu Apatora zawodników z rozgrywek U24. Robert Sawina tak jednak komentował ten pomysł:
"Mamy w rozgrywkach U24 ciekawego zawodnika Nicolaia Heiselberga, który jest wybijającą się postacią w naszym zespole. Stąd też pewnie w przyszłości pomyślimy, by spróbować jego możliwości w najwyższej klasie rozgrywkowej. To jest jednak proces, który musi trwać. I potrzeba wielu elementów, by spróbował sił w Ekstralidze. Zawodnik może liczyć na co dzień na wsparcie m.in. Nicklasa Porsinga, który towarzyszy mu podczas turniejów mistrzostw świata juniorów, a sprzętowo jesteśmy otwarci, by stworzyć mu bazę i zaplecze. Wszystko jest w budowie. Kiedy będzie jasny sygnał, że to jest ten czas, to on szansę dostanie. Na chwilę obecną mamy pojedyncze sytuacje, w których widzimy, że to jest materiał na dobrego żużlowca. Jednak pamiętajmy, że, choć U24 Ekstraliga ma jakiś poziom, to nie jest to Ekstraliga".

Po słowach trenera wiadomym było, że na w składzie Apatora przed meczem z Częstochową nie przewidziano żadnych zmian, ale przebieg spotkania pokazał, że być może była to błędna decyzja, bo Apator przegrał u siebie z Włókniarzem 44:46, choć w pewnym momencie prowadził ośmioma punktami. Po dziesięciu biegach goście mieli na koncie dwie trójki, a Apator osiem i dosłownie nic nie wskazywało, że bezbarwne Lwy wygrają mecz. Po porażce sytuacja Aniołów w tabeli Ekstraligi stała się bardzo trudna, bo kolejna porażka na własnym torze z Unią Leszno, mogła zepchnąć Apatora po raz drugi w historii w pierwszoligowy niebyt.
Mecz miał trzy fazy. Pierwsza to wyrównane spotkanie, druga to zdecydowana przewaga gospodarzy, którzy wyrównali nawet stan dwumeczu, a trzecia to już zdecydowana dominacja gości. Początkowo zanosiło się na wyrównane spotkanie, bo goście prezentowali się naprawdę dobrze, ale rozdawali prezenty. Już w pierwszym biegu wydawało się, że goście rozpoczną spotkanie od podwójnego triumfu. Niestety dla nich Kacper Woryna zanotował defekt na drugiej pozycji i nastąpił biegowy podział punktów, ponieważ Leon Madsen nie oddał prowadzenia do mety, a za nim uplasowali się Patryk Dudek oraz Paweł Przedpełski. W wyścigu młodzieżowym także padł remis, a największe show zrobił nam Emil Sajfutdinow w gonitwie numer trzy. Rosjanin minął najpierw Mikkela Michelsena, a potem Maksyma Drabika, ratując tym samym biegowy remis.
Gospodarze przewagę zaczęli budować od czwartego wyścigu. W nim taśmy dotknął Franciszek Karczewski. Osamotniony Jakub Miśkowiak pokonał tylko Krzysztofa Lewandowskiego, a musiał uznać wyższość bardzo szybkiego Roberta Lamberta. Po równaniu torunianie zadali kolejny cios. Coraz lepiej na torze zachowywał się Patryk Dudek, który po dwóch startach miał już pięć punktów. Polak przechodzi największy kryzys w swojej karierze, więc kibice liczyli na jego przełamanie. Pechowa sytuacja wydarzyła się w siódmym biegu. Wówczas Lambert wraz z Przedpełskim pewnie prowadzili 5:1, jednak na tor upadł z własnej winy Kajetan Kupiec. W drugiej już powtórce, bo jeszcze później pod taśmą ruszał się Robert Lambert, to właśnie Brytyjczyk po raz kolejny pokazał niesamowitą prędkością i zapisał na swoim koncie drugie zwycięstwo. Za nim dojechał Mikkel Michelsen, który prezentował się już lepiej, niż w poprzednim starcie. Na półmetku Apator prowadził 24:18, a swoją przewagę nieznacznie powiększył w trzeciej serii. Wszystko za sprawą Patryka Dudka i Wiktora Lamparta, którzy przywieźli Michelsena i Karczewskiego na 4:2. Dzięki temu po dziesięciu gonitwach mieliśmy rezultat 34:26.
Czwarta seria była pod znakiem wielu upadków. W jedenastej gonitwie na torze wylądował Paweł Przedpełski, lecz wychowanek klubu z Torunia zdążył się pozbierać. W tym samym czasie para Madsen-Woryna prowadziła 5:1, co było punktem kulminacyjnym w tym meczu. W następnym wyścigu na wyjściu z pierwszego łuku upadek zaliczyli Halkiewicz i Dudek. Wina była po stronie młodzieżowca Włókniarza, więc to on został wykluczony. W powtórce triumfował Maksym Drabik, pokonując Dudka i Affelta.
W tym samym miejscu samoistnie wywrócił się także Robert Lambert. Brytyjczyk znany był ze swoich ponadprzeciętnych umiejętności, więc świadczy to o problemie z torem. Mimo wszystko musiał być wykluczony z biegu, w którym gospodarze mieli ogromną szansę na zwycięstwo. W drugim podejściu Michelsen wraz z Woryną fenomenalnie poradzili sobie z niepokonanym dotąd Sajfutdinowem i wyrównali rezultat meczu przed nominowanymi. A w pierwszej nominowanej gonitwie goście z Częstochowy wygrali podwójnie, wykorzystując przy tym defekt Lamberta na drugiej pozycji. W ten sposób Włókniarz w decydującym momencie wyszedł na prowadzenie 44:40 i był o krok od końcowego sukcesu. W ostatniej odsłonie dnia na wyjściu z pierwszego łuku pociągnęło Michelsena, ale Dudek tego nie wykorzystał. Skończyło się na 4:2 dla gospodarzy, co dało im gorzką porażkę 44:46.

Podsumowując. W obozie gości na pochwałę zasłużyli Leon Madsen, Kacper Woryna i Maksym Drabik, a klasą dla siebie był Mikkel Michelsen, który w kluczowym momencie wytrzymał ciśnienie i zdobył decydujące punkty. Udźwignął na swoich barkach odpowiedzialność za końcowy wynik zespołu. Dojeżdżając do mety na drugim miejscu w piętnastym wyścigu, czym przypieczętował wygraną 46:44. Dzięki niej Włókniarz Częstochowa dopisał do tabeli 3 punkty.
Apator z kolei na własne życzenie przegrał i skomplikował swoją sytuację w tabeli. Jednak nikt inny tylko sami zawodnicy zgotowali sobie ten los. Ponadto tor w Toruniu nie należał do najłatwiejszych. Zawodnicy mieli problemy szczególnie na wyjściu z pierwszego łuku. Ostatecznie po meczu zastrzeżenia względem toruńskiego toru doprowadziły do wszczęcia postępowania przez Komisję Orzekającą Ligi. Ta oceniła, że nawierzchnia "nie zapewniała płynnej jazdy i możliwości wyprzedzania na całej długości i szerokości". Z kolei na wyjściu z pierwszego łuku "z powodu tworzących się kolein i nierówności zanotowano upadki zawodników". W związku z tym Komisja Orzekająca Ligi nałożyła kary na toromistrza i kierownika zawodów za niewłaściwe wykonywanie swoich obowiązków w postaci zawieszenia (w obu przypadkach) na miesiąc w zawieszeniu na sześć miesięcy. Ponadto KOL ukarała trenera klubu z Torunia - za niewłaściwe wykonywanie obowiązków - karą zawieszenia na miesiąc. Z kolei klub - organizatora zawodów - za niewłaściwe wykonywanie obowiązków otrzymał karę pieniężną w wysokości 50.000 zł w zawieszeniu na okres sześciu miesięcy. Decyzja KOL oznacza, że trener Robert Sawina nie mógł prowadzić toruńskiego zespołu w meczach Ekstraligi i klub z Grodu Kopernika zmuszony był znaleźć zastępstwo za pięćdziesięciodwulatka.

Po zawodach powiedzieli
Adam Krużyński
- członek rady nadzorczej klub z Torunia - Trudno to sobie wyobrazić, że ten że ten mecz przegraliśmy, bo mając po dziesiątym biegu osiem punktów przewagi i wyścig na powiększenie do dwunastu, a potem kumulacje różnych zbiegów okoliczności i nieszczęść. To rzadko w żużlu występuje, ale... Nie mamy niczego, aby nas to usprawiedliwiało, by wypuścić takie mecz. To było spotkanie na przełamanie i by pokazał nam, że w play-off będziemy w stanie walczyć, jak równy z równym. Nasi zawodnicy mają ciągle jakieś problemy, starają się rozwiązywać je samodzielne. Dostęp do tunerów jest ograniczony, ale Paweł dokonał całkowitej rewolucji, a Patryk też jest po wymianie sprzętu. Zawodnicy szukają, co może ich odmienić poziom sportowy, ale wydaje mi się, że nasza drużyna ma dużo więcej problemów niż ze sprzętem, bo kilku zawodników ma problemy z mentalem. I to widać. Nie myślimy jeszcze o nazwiskach w kolejnym sezonie, ale analizujemy sytuację i dziś trudno powiedzieć co się wydarzy, bo wiemy, że rynek, na którym funkcjonujemy, to nie jest najszerszy. Nie będziemy jedynym zespołem, który będzie myślał, co zrobić, by kolejny sezon był lepszy. My zainwestowaliśmy w ten zespół dużo czasu, zaangażowania i pieniędzy. Liczyliśmy na inny wynik. Wierzyliśmy, że ten zespół jest w stanie wjechać do drugiej części play-off i tam może zdarzyć się wszystko. Liczyliśmy na jeden z medali. Taki cel im stawialiśmy. Gdybyśmy mogli tym składem jakoś rotować, jak w piłce nożnej i posiadać osiemnastu zawodników, to te rotacje byłyby już dzisiaj. Natomiast wiemy, z czym się mierzymy, a ta ławka jest krótka. Co do przyszłego sezonu, jeśli popatrzymy na U24, to nie widzimy kandydatów, którzy mogliby dać więcej jakości od Wiktora. Jeśli chodzi o skład seniorski, to wiecie, że mamy zespół na dwa lata. Wymiana któregokolwiek zawodnika, to będzie wypożyczenie albo skrócenie kontraktu. To nie będą łatwe decyzje. W tym sezonie i w tym momencie na pewno nie będzie nerwowych ruchów wśród zawodników i trenerów. Umówiliśmy się na konkretną robotę i będziemy oczekiwać, by ją wykonali. Nawet z szóstego miejsca jesteśmy w stanie w play-off zawalczyć, a jeśli pokonamy swoje słabości, to również tam sprawić niespodziankę. Ten zespół ma taki potencjał. Dzisiaj go nie pokazuje, dzisiaj jesteśmy w kryzysie. Trzeba przyznać, że wszystkie mecze, które ostatnio jechaliśmy dowodzą, że zespół jest dziś w dużym problemie. Nie jest jednak tak, że z takiego głębokiego dołka nie będziemy w stanie wyjść. Mamy dwa mecze u siebie, które są dla nas bardzo ważne, z Unią Leszno i Krosnem. Te dwa wygrane mecze powinny spokojnie pozwolić nam wjechać do play-offów. Wierzę, że kolejne trzy-cztery tygodnie będą jednak dawały nam szansę na odniesienie zupełnie innego wyniku.

Robert Sawina - trener z Torunia - Na tę chwilę trudno jest nam stwierdzić, co było przyczyną tego wyniku. Nie myślę tu o punkcie bonusowym a o zwycięstwie, bo niewiele brakowało, byśmy zwyciężyli to spotkanie. Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, co się stało, że straciliśmy osiem punktów przewagi. Po ostatnim biegu Pawła nie widziałem u niego światełka w tunelu, bo tak jakby on nie potrafił znaleźć odpowiedniego przełożenia i to z pewnością nie pomagało, bo wydaje się, że ten jego pierwszy motocykl trzeba było tak zostawić. To jest tylko i wyłącznie moje spostrzeżenie, nie mogę wiedzieć do końca co kierowało Pawłem, by ten motocykl zmienić. Nie widziałem tam możliwości przełamania się w biegu czternastym. Ciągle liczymy, że przyjdzie ten moment gdy Patryk tak jak w meczu z Częstochową stanie się mocnym filarem naszego zespołu. Oczywiście gdzieś w końcówce zabrakło dobrych występów naszych liderów. Pod koniec meczu Włókniarz bardziej się dopasował ze startu, a był on kluczowy — skwitował trener Apatora.

Patryk Dudek - Toruń - Z mojego punktu widzenia, to jakaś poprawa jest. Plusy po tym meczu są. Działamy, ale nie robimy w boksie rewolucji. Zobaczymy jak ta współpraca się rozwinie. Ostatnie domowe mecze nie były najgorsze. Więc sprzęt na tor w Toruniu jest w miarę poukładany. Dziękuję bardzo kibicom za wsparcie. No może poza jednym wyjątkiem. Niestety drużyna znowu przegrała. Myślę, że przez to, że prawie miesiąc tutaj nie jeździliśmy, to cieplejsza pogoda zweryfikowała nieco ten tor, bo był przygotowany tak samo, a jednak przy tej temperaturze, to były miejsca kąśliwe i trzeba było uważać. W pewnym momencie liczyliśmy na bonus, a tymczasem nie mamy nawet punktu. Szkoda, że tak się potoczyło, bo bardzo potrzebujemy punktów.

Jarosław Dymek - menadżer z Częstochowy - Wiedzieliśmy po co tu przyjechaliśmy. Chcieliśmy zgarnąć pełną pulę, taki był zamysł przed spotkaniem i w jego trakcie. Wiedzieliśmy, że nawet przegrywając 8 punktami nie można składać broni, nie poddawaliśmy się. Jesteśmy drużyną Tauron Włókniarza i my się nie poddajemy i dopóki piłka w grze dopóty walczym.y Zawodnicy doskonale zdawali sobie z tego sprawę i koniec końców możemy cieszyć się z tego wyniku. Nieważne iloma punktami. Ważne, że jest wygrana. Szkoda, że Kajetan zaliczył groźnie wyglądający upadek. Jest poobijany, na szczęście nie skończyło się to groźnie, ale ogólnie trzeba powiedzieć, że byliśmy świadkami wielu upadków. Zawodnicy zgłaszali spore pretensje do tego toru, bo był mega wymagający. Nie był jednakowo przyczepny w każdym miejscu. Przygotowanie przed meczem wyglądało ok, ale już przed próbą toru jedna wyrwa zrobiła się na drugim łuku i widać było, że sprawiała zawodnikom problemy i chyba nie o takie ściganie i nawierzchnie chodzi.

Kacper Woryna - Częstochowa - Był spokój. Byłem bardzo dobrze doklejony i jeździło mi się świetnie. Myślę, że udane zawody to były w moim wykonaniu. Całe zawody wprowadzałem tylko delikatne korekty. Tak naprawdę, to nie patrzyłem na wynik, bo mnie to nie interesowało, a chciałem wykonać, jak najlepszą robotę i myślę, że przyczyniłem się do tego zwycięstwa

Leszek Demski - szef kolegium sędziów - Jeszcze przed prezentacją na torze były prowadzone prace. Rozmawiałem z sędzią i dowiedziałem się, że na cztery godziny przed zawodami tor został odebrany jako regulaminowy. Natomiast na godzinę przed meczem wlano w niego zbyt dużo wody i zaczął się on rozwarstwiać, przyklejać do kół polewaczki. Za to grożą konsekwencje. Rozumiem, że było ciepło, ale z tą wodą też trzeba postępować ostrożnie. Każdy tor w trakcie zawodów zmienia się, ale tor w Toruniu szedł w bardzo złym kierunku. Zrobiły się dosyć głębokie koleiny czy też pasy, przez co sklejało zawodników i sprawiało im problemy.

Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt