2022-09-11 runda play-off mecz o brązowy medal
for Nature Solution Apator Toruń - zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa
   
Nr
Start
NAZWISKO I IMIĘ
ZAWODNIKA

B          I          E          G          I

PKT
IND
BON C
Z
A
S
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
klub Goście 3 8 9 13 16 21 22 25 28 31 33 37 40 41 44    
1 Madsen Leon 0         2'     3   0     0   5 1 57,13
2 Smektała Bartosz     0     3     0     3     2 8   56,97
3 Woryna Kacper 3       3     2         2   1' 11 1 56,90
4 Jeppesen Jonas       RZ RZ     RZ     RZ         -   56,72
5 Lindgren Fredrik     1       1     1'     1' 1   5 2 57,69
6 Miśkowiak Jakub   3   3 0         2 2         10   67,14
7R Świdnicki Mateusz   2'   1     d4 1       1       5 2 56,88
8R Kupiec Kajetan                               -   58,02
klub Gospodarze 3 4 9 11 14 15 20 23 26 29 33 35 38 43 46     57,44
9 Lambert Robert 2       1'   2'   1'   1     2'   9 4 57,35
10 Holder Jack       2     3   2   3   3   3 16   57,40
11 Przedpełski Paweł 1'   3   2         3   2     0 11 1 57,98
12 zastępstwo zawodnika
z Rosji
    ZZ   ZZ         ZZ ZZ         -   57,41
13 Dudek Patryk     2'     1   3   0     0 3   9 1 57,51
14 Affelt Mateusz   0   0       RZ               0   59,00
15R Lewandowski Krzysztof   1       0           u4|w       1    
16R Zieliński Denis               0               0    
Wariant Tor 2 Sędzia

Michał Sasień

T - Taśma     DS - Def Start      P - Powtórka Biegu      SU - Spowodował U      d - Defekt      w - Wykluczenie      SS - Świeca Start      U - Upadek      ( ' ) - pkt bonusowy
F - Falstart      cz - limit czasu 2 min     K  - Kontuzja     ! -  Ostrzeżenie     RZ - Rezerwa Zwykła      RT - Rezerwa Taktyczna     ZZ -  Zastępstwo Zawodnika
żółta kartka      czerwona kartka
Goście
Kask Ż / B
Nr: 1-7
A
B
B
A
B
A
A
B
B
A
A
B
B
A
D
C
C
D
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
B
A
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
C
D
D
C
D
C
C
D
D
C
C
D
D
C
B
A
A
B
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
D
C
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
Gospodarze
Kask C / N
Nr: 9-1
5
B
A
C
D
A
B
D
C
C
D
D
C
A
B
A
B
D
C
B
A
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
D
C
A
B
C
D
B
A
A
B
B
A
C
D
C
D
B
A
D
C
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru

Batalia o brązowy medal w sezonie 2022, była starciem zespołów dla których ostatnie lata nie obfitowały w medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Pojawiła się jednak szansa, aby jedna z ekip do kolekcji dorzuciła brązowy krążek. Apator w ostatnich latach zdobył jedynie dwa srebra (2013 i 2016), z kolei Włókniarz tylko jeden brąz (2019). Jedni i drudzy rówież zaznali smaku jazdy na zapleczu Ekstraligi, czy też porażki w postaci braku awansu do strefy medalowej, choć byli stawiani w roli ligowych faworytów. Nic więc dziwnego, że przed startem sezonu celem obu drużyn było miejsce na podium. Jednak dla torunian, którzy stracili przed inauguracją zawieszonego Emila Sajfutdinowa, walka o medal była powodem do radości. Z kolei dla częstochowian, którzy w rozkręcali się w trakcie sezonu i poważnie zaczęli myśleć o mistrzowskim tytule, najmniej cenny kruszec w medalowym krążku był jedynie nagrodą  pocieszenia, bo wielu ekspertów, spodziewało się, że o trzecie miejsce powalczą Apator i Stal Gorzów. Gorzowska ekipa zaskoczyła jednak wszystkich eliminując z walki o złoto najpierw Anioły, a później Lwy i to na ich własnym torze. Pod Jasną Górą po serii ośmiu meczów bez porażki takie rozstrzygnięcie zostało odebrane jako wilka niespodzianka.

Włókniarze musieli zatem zmobilizować się na dwumecz z Aniołami, żeby sezon zakończyć z jakimkolwiek medalem. W rundzie zasadniczej na Motoarenie padł wynik 42:48, choć Lwy szansę na wygraną miały do samego końca. Pod Jasną Górą straty zostały odrobione, bo 50:40 premiowało w dwumeczu punktem bonusowym biało-zielonych. Rozstrzygnięcie to było już jednak historią, bo strefa medalowa rządziła się zupełnie innymi prawami i w Częstochowie wiedzieli doskonale, że Apator w półfinale pokonał u siebie różnicą dziesięciu punktów nie byle kogo, bo Motor Lublin. A to był jasny sygnał ostrzegawczy przed początkiem walki o brązowy medal. W Grodzie Kopernika z kolei wszyscy liczyli na powtórkę z ćwierćfinału, bo dwucyfrowa przewaga przed rewanżem dawałaby spore nadzieje na trzecią lokatę po sezonie. Aby móc stworzyć sobie taką szansę, Apator musiałby poradzić sobie z fizyczną niedyspozycją Patryka Dudka, bo bez jego skutecznej jazdy trudno było marzyć nie tylko o wygraniu dwumeczu, ale także o tryumfie na MotoArenie.

W Toruniu przed meczem dla oczyszczenia atmosfery w sztabie szkoleniowym wyjaśniono sprawę Krzysztofa Gałańdziuka, którego zabrakło już w poprzedniej rundzie, gdy Apator walczył o finał w Lublinie. Jak się okazało absencja dyrektora sportowego nie była przypadkowa, bowiem jego współpraca KS Apator Toruń dobiegła końca i rozpoczął się dla niego okres wypowiedzenia, w którym oficjalnie w Toruniu miał pracować do końca września, choć wiadomym było, że tak naprawdę dyrektor rozliczył się z klubem i wyprowadził się z Torunia. W ten sposób zakończyła się trwająca niecały rok przygoda Gałańdziuka z Aniołami. Dla doświadczonego działacza musiało być to spore zaskoczenie, bo dla Apatora przerwał wieloletnią pracę w Sparcie Wrocław. W Toruniu dostał ogromną władzę sięgającą od najmłodszych adeptów żużla, do składu pierwszego zespołu na mecze Ekstraligi. Miał także odpowiadać za przygotowanie nawierzchni podczas meczów. Wielu dopatrywało się w tej sytuacji konfliktu Gałańdziuka z Sawiną, ale nie było to prawdą, bowiem właściciel z radą nadzorczą z końcem sezonu postanowił zmienić wcześniejsze założenia i dać nieco więcej przestrzeni pierwszemu trenerowi, który sprawdził się w trakcie sezonu i zasłużył na taki kredyt zaufania. Co ciekawe, w Lublinie blisko parku maszyn był widoczny Jacek Kannenberg, czyli kierownik drużyny z czasów pracy Tomasza Bajerskiego. Specjalista od taktyki i regulaminu był zatem pod ręką trenera Sawiny, ale współpraca obu panów nie wchodziła w rachubę, bowiem Kanneberg musiał wypełnić obowiązki wobec PSŻ Poznań, z którym walczył o awans do pierwszej ligi. Przyszłość Gałańdziuka po rozstaniu z Apatorem była nieznana. Jednak działacz nie miał większych problemów ze znalezieniem nowej pracy, bo oprócz w pracy w klubie mógł wrócić do pracy w charakterze komisarza toru, bo tę rolę sprawował przed laty.

Wracając jednak do sportowej rywalizacji, faworytem walki o medal z najmniej cennego kruszcu byli podopieczni Lecha Kędziory. Jednak trener Robert Sawina nie zamierzał składać broni i podczas przedmeczowej konferencji prasowej mówił: "Wierzymy, że ten ostatni cel uda nam się zrealizować. Liczymy na wszystkich naszych zawodników i uzyskanie bardzo dobrego wyniku na własnym torze, a potem w Częstochowie będziemy się martwić dalej. Nie oglądamy się tylko na jednego, dwóch czy nawet trzech zawodników. Ważna jest drużyna i w tym upatrywałbym naszego ewentualnego sukcesu. Po spotkaniu z Motorem wiemy, że u siebie zdobytych punktów było za mało. Włókniarz niestety, ale niewiele w sile odbiega od lubelskiej drużyny, więc będziemy celować w mniej więcej 52-54 punkty na naszym torze. To jest cel, który sobie stawiamy. Prognoza pogody na niedzielę jest optymistyczna, opady na ten dzień nie są przewidziane, wiec warunki atmosferyczne nie powinny wpłynąć na przygotowanie toru. Generalnie zawsze powtarzamy w tym zakresie swoją pracę, jednak czasami pogoda, upał czy zachmurzenie wpływają na ostateczny efekt. Wydaje mi się jednak, że są to niewielkie odchylenia w lewo lub w prawo. Mam nadzieję, że również po zawodach nasi zawodnicy stwierdzą, że tor im sprzyjał i będą zadowoleni ze swoich zdobyczy punktowych".
Taktycznie trener Aniołów do realizacji swoich założeń potrzebował równej formy czwórki seniorów, bo formacja młodzieżowa torunian na tle duetu juniorskiego Włókniarza wypadała bardzo blado. Robert Lambert był motorem napędowym Apatora i o niego torunianie nie musieli się martwić. Dodatkowo na Motoarenie pewnym punktem w ostatnich meczach był też Paweł Przedpełski. Największa niewiadomą pozostawał jednak Jack Holder, którego punkty przy problemach zdrowotnych Patryka Dudka były kluczowe dla losów rywalizacji. Australijczyk sezonie prezentował iście kameleonową formę i trudno było przewidzieć, jak akurat danego dnia się zaprezentuje. W ćwierćfinale przeciwko gorzowskiej Stali w Toruniu zawiódł, ale już w półfinale w starciu z lubelskim Motorem spisał się zgodnie z oczekiwaniami i gdyby Kangur skakał na torze wysoko, to Apator mógł wypracować solidną zaliczkę przed rewanżem i ułatwić sobie zadanie w walce o trzecie miejsce w Ekstralidze. Robert Sawina chcąc pomóc Holderowi, desygnował go w programie meczowym z numerem 10. To oznaczało, że Australijczyk rozpoczynał zmagania w biegu numer 4., w którym za rywali miał mieć juniorów Włókniarza. Ewentualna wygrana w tym wyścigu mogła go pozytywnie nakręcić na dalszą fazę zawodów. Toruński trener postanowił również zdjąć nieco odpowiedzialności z barków Patryka Dudka, który miał swoje problemy zdrowotne. Zamiana numerów Duzersa i Lambo oznaczała, że to Brytyjczyk przed biegami nominowanymi co najmniej trzy razy musiał zmierzyć się z liderem gości, Leonem Madsenem.

Przedmeczowa taktyka okazała się słuszna, bo Apator wygrał z Włókniarzem na MotoArenie, ale zaledwie dwupunktowa zaliczka przed rewanżem była na tyle niewielka, że szanse Aniołów na medal mocno się oddaliły. Same zawody rozegrano na bardzo przyczepnym torze. I choć w większości biegów o kolejności na mecie decydował moment startowy i rozegranie pierwszego łuku, to zawodnicy byli bardzo szybcy i kilkukrotnie zbliżali się do rekordu toru Jacka Holdera. Na takiej nawierzchni mecz lepiej rozpoczęli goście, a bohaterem gospodarzy był kapitalnie dysponowany Jack Holder, który wywalczył 16 punktów i w ostatnim biegu uratował meczowe zwycięstwo. Zanim jednak kibice oklaskiwali końcowy tryumf gospodarzy Woryna wygrał pierwszy bieg, a para młodzieżowców wyprowadziła gości na prowadzenie. Apator odpowiedział, ale pierwszą serię o dwa punkty z przodu skończyli przyjezdni i pilnowali tej przewagi w kolejnych gonitwach. Początek drugiej serii to utrzymanie prowadzenia przez gości, bo niedościgniony dla miejscowych był Kacper Woryna, a po falstarcie w pierwszym biegu, stosowne korekty w ustawieniach sprzętu wykonał Leon Madsen, który minął na trasie Dudka. Po pierwszym zerze podniósł się także Bartosz Smektała, który uciekł rywalom ze startu, ale do tej dwójki nie dorównał bardzo przeciętny przez całe zawody Fredrik Lindgren, który na koniec drugiej serii wyraźnie uległ Jackowi Holderowi i Robertowi Lambertowi.
Trzecia seria zakończyła się trzema remisami. Dudek pokonał Worynę, by dwa biegi później dojechać do mety na czwartej pozycji, lecz tu 3:3 uratował miejscowym Przedpełski. Wcześniej Madsen pokonał Holdera i Lamberta, pomagając z początku Smektale, który jednak popełnił zbyt wiele błędów, by wyprzedzić przynajmniej jednego z obcokrajowców żółto-niebiesko-białych. Włókniarz prowadził 31:29, budując sobie solidne fundamenty pod cały dwumecz. Gospodarze zdołali doprowadzić do remisu dopiero w jedenastej gonitwie, bo Holder potwierdził, że po serii nieudanych meczów, wyciągnął wnioski i był świetnie dysponowany, a Lambert przywiózł za swoimi plecami Madsena i był bliski wyprzedzenia również Jakuba Miśkowiaka. Po chwili jednak goście wrócili na prowadzenie ponieważ, Smektała pokonał Przedpełskiego a na tor upadł Lewanowski.  Dla losów meczu kluczowe okazały się dwa ostatnie biegi, bo w nich nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji dla Apatora. W wyścigu czternastym para Dudek - Lambert wygrała 5:1, a w ostatnim biegu fenomenalnym atakiem Jack Holder przeszedł z trzeciej na pierwszą pozycję i
Apator zwyciężył spotkanie w stosunku 46:44.

Podsumowując. Pomimo nienajlepszej atmosfery na trybunach i frekwencyjnej klapy, w parku maszyn czuć było napięcie związane z walką o medal drużynowych mistrzostw Polski. Żużlowcy Apatora i Włókniarza walczyli o każdy metr toru, co przełożyło się na kilka upadków. Już w drugim biegu z nawierzchnią toru zapoznał się Mateusz Affelt, dla którego zabrakło miejsca w pierwszym łuku. Młodzieżowiec Apatora po upadku wymachiwał z pretensjami w kierunku Mateusza Świdnickiego, choć nie było to uzasadnione. Sędzia także nie wskazał winnego przerwania wyścigu i powtórzył wyścig juniorów w pełnej obsadzie, a młodzieżowcy Włókniarza nie mieli najmniejszych problemów, by dowieźć do mety podwójny zwycięstwo. Błąd wynikający z nerwów popełnił także Krzysztof Lewandowski w biegu numer dwanaście. Junior Apatora upadł w ferworze walki ze Świdnickim, który ponownie znalazł się w centrum wydarzeń. Mimo porażki to częstochowski zespół wykonał spory krok w kierunku brązowego medalu. Kluczowi nie pierwszy raz okazali się juniorzy, którzy zdeklasowali rówieśników z Torunia, łatając luki, jakie pojawiły się przy nazwiskach Madsena czy Lindgrena. Dla Apatora perspektywa dwumeczu nie była zbyt korzystna. Choć teoretycznie to Anioły były bliżej brązowego medalu. Torunianie w czasie meczu bardzo męczyli się z rywalem, który kontrolował wynik i losy rywalizacji na swoją korzyść odwrócili dopiero w ostatnich dwóch biegach, gdzie bohaterem został Jack Holder. Niestety domowy mecz o brązowy medal był ostatnim przed toruńską publicznością dla Australijczyka, który w dobrym stylu pożegnał się z kibicami po pięciu latach spędzonych na Motoarenie. Jack Holder przez cały sezon był chimeryczny, ale w najważniejszym momencie stanął na wysokości zadania i przywiózł do mety 16 punktów. U Holdera przede wszystkim wróciła waleczność i nawet po przegranym starcie był w stanie skutecznie walczyć na dystansie, co pokazał w biegu 15, kiedy fantastyczną szarżą minął Worynę i Smektałę. Takie akcje nie były częstym widokiem w jego wykonaniu, a przecież młodszy z braci Holderów miał w Toruniu wszystko, by być liderem z prawdziwego zdarzenia i poprowadzić Apator w kolejnych latach do medalowych zdobyczy. Nic więc dziwnego, że wśród toruńskich fanów panowało przekonanie, że Jack to nie Chris i dla samego zawodnika dobrym rozwiązaniem będzie zmiana klubu i otoczenia. Wiedział o tym również sam zawodnik, który w roku 2023 dołączył do zespołu Motoru Lublin. Skończyła się tym samym w Toruniu pewna epoka związana z Australijskim żużlem, a także nastał czas w którym próżno szukać w protokołach zawodów nazwiska Holder, po stronie toruńskiego teamu.

Po meczu powiedzieli:
Paweł Przedpełski
- Toruń - Spotkanie było wyrównane. Wiemy, że tor w Częstochowie sprzyja walce. Kluczowe będzie, by od początku złapać dobre ustawienia i żebyśmy walczyli o te punkty. Mamy małą zaliczkę, ale podejmujemy rękawice i będziemy walczyć do końca. Startowałem w Częstochowie, ale podchodzę do tego, jak do każdego innego spotkania wyjazdowego. Oczywiście, że na pewno nakręciłem więcej kółek na tym torze, ale nawierzchnia, która jest teraz, to ma niewiele wspólnego z tym, co było za moich czasów. Tor też jest pewnie inaczej przygotowywany, więc na pewno nie będę się zagłębiał w zapiski, bo to jest dla mnie żaden odnośnik.

Kacper Woryna - Częstochowa - Przed nami rewanż, robota nie jest jeszcze zrobiona. Jestem zadowolony, nigdy nie miałem dobrego występu na motoarenie. Dzisiaj podszedłem do tego meczu bardzo na spokojnie. Albo będzie po raz kolejny "zysk albo w pysk". Cieszę się z indywidualnego występu, ale tak jak mówię, jest jeszcze robota do zrobienia.

Bartosz Smektała - Częstochowa - Najbardziej mi szkoda pierwszego wyścigu, bo moje ustawienia były przestrzelone. Mój błąd, że po próbnym starcie nie zareagowałem, żeby zrobić coś jeszcze na szybko. Potem od razu po tym wyścigu była zmieniona zębatka i zapłon, co pozwoliło mi wygrać kolejny wyścig. A jeśli chodzi o kolejne zero, to po prostu uważam, że ja źle jechałem, obierałem złe ścieżki i dlatego przyjechałem czwarty. Ostatecznie jednak nie było źle, bo jeżeli jedziesz w 15. wyścigu, to znaczy, że jesteś najskuteczniejszy albo jednym z najskuteczniejszych. To tak naprawdę nie ma znaczenia, ważne jak to wygląda dla drużyny - czy wygrywamy, czy przegrywamy. Oczywiście cieszę się, bo 15. wyścig to dosyć duże wyróżnienie, ale lepiej byłoby, gdybyśmy wywieźli z Torunia więcej punktów. Wiadomo, że teraz mecz domowy rozstrzygnie kwestię brązowego medalu. Miejmy nadzieję, że dopisze pogoda, ten tor będzie "nasz" i wszystko się optymistycznie dla nas zakończy. W ostatnim czasie miałem "młyn", dosyć ciężko było z serwisami silnika, organizacją, do tego upadek, który sprawił, że motocykl był pogięty i trzeba było dużo popracować. Według mnie lepiej byłoby, gdyby ta miniona niedziela była wolna a następnie jedziemy co tydzień lub tak jak w półfinałach - piątek - niedziela i temat załatwiony. Nie ma jednak co narzekać, bo zaraz będzie zima, będziemy oglądać powtórki i tęsknić za tym sportem.

Jakub Miśkowiak - Częstochowa - Fajne zawody w Toruniu, dobrze mi się jeździło. Fajnie czuję się przy systematycznej jeździe. Nie ma długiej przerwy, czasami bieg po biegu, ale to nie szkodzi, bo wtedy jestem w rytmie startowym. Mnie to sprzyja, jak jeżdżę bieg po biegu, bo wtedy byłem na torze przed chwilą i wiem, jak ten tor wygląda. Jestem na bieżąco z ustawieniami. Jak się ma bieg czwarty i dziesiąty, wówczas ten tor się zmienia i trzeba myśleć nad korektami, ponieważ to co pasowało w czwartym, w dziesiątym na pewno już nie będzie.
Najważniejsze jednak, że jako drużyna pojechaliśmy fajnie. Trochę zabrakło do zwycięstwa, ale nic się nie stało, bo mamy u siebie rewanż, gdzie pokażemy moc i zdobędziemy medal. Będzie trzeba pojechać bardzo dobrze i wygrać większą zaliczką. Wszystko się może zdarzyć. Mam nadzieję, że spotkanie zakończy się na naszą korzyść. Ja dam z siebie wszystko, choć upadłem w Rzeszowie i odczuwam skutki tego upadku, to ze zdrowiem w miarę OK. Jest teraz chwila przerwy i będzie czas na regenerację. Dobrze się czułem na torze, miałem jedną wpadkę. Zmieniłem motocykl na dwa ostatnie wyścigi i było już lepiej. Miałem szybciej zrobić korekty po tych dwóch wygranych biegach, ale z drugiej strony po co zmieniać, jeżeli się wygrywa dwa razy.

Jonas Jeppesen - Częstochowa - Nie ma dla mnie żadnego zaskoczenia. Ponownie nie wyjadę w meczu na tor. Miło było spędzić weekend w Polsce z myślą o sobotnim treningu, który się nie odbył przez padający deszcz.

Sławomir Kryjom - były menadżer Apatora - Patryk Dudek to trudne zagadnienie. Takie wahania formy mogą być zastanawiające, bo Patryk jest żużlowcem bardzo doświadczonym, światowego formatu. Mecze ligowe mogą generować emocje, które powodują, że nie wychodzi tak, jakby Patryk chciał. W większości meczów Ekstraligi walka z rywalami spoczywa na jego barkach. Polska liga to trudny kawałek chleba, jednakże nie ma co deprecjonować Patryka, bo dopiero w ostatnich meczach zdarzały się wpadki. Wydaje mi się, że Patryk Dudek do Grand Prix podchodzi bardziej wyluzowany niż do ścigania ligowego i myślę, że sięgnie po medal. Widzę dużą szansę na to, by zbliżył się do medalu już w Szwecji. To będzie fajne podsumowanie jego sezonu. Nie zapominajmy, że ostatnia runda cyklu Grand Prix odbędzie się w Toruniu, gdzie Dudek na co dzień startuje. Tam ma doświadczenie i wiedzę co robić, jak się zachować.

Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt