Nr Start |
NAZWISKO I IMIĘ ZAWODNIKA |
B I E G I |
PKT IND |
BON |
C Z A S |
||||||||||||||
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | |||||
klub | Goście | 3 | 4 | 8 | 12 | 15 | 18 | 19 | 23 | 24 | 25 | 27 | 29 | 34 | 37 | 41 | |||
1 | Dudek Patryk | 2 | 2 | d4 | 0 | 4 | 61,87 | ||||||||||||
2 | Przedpełski Paweł | 1 | 1' | 1 | 2 | 1' | 6 | 2 | 61,87 | ||||||||||
3 | Lampart Wiktor | 1' | 1' | 1 | RT | RT | 3 | 2 | 62,53 | ||||||||||
4 | Sajfutdinow Emil | 3 | 2 | 3 | 2 | 3 | 3 | 16 | 61,96 | ||||||||||
5 | Lambert Robert | 3 | 1 | 1 | 2' | 2 | 1 | 10 | 1 | 62,28 | |||||||||
6 | Lewandowski Krzysztof | 0 | 1 | 0 | 1 | 61,78 | |||||||||||||
7R | Affelt Mateusz | 1 | 0 | 0 | 1 | 62,24 | |||||||||||||
8R | - | - | 62,50 | ||||||||||||||||
klub | Gospodarze | 3 | 8 | 10 | 12 | 15 | 18 | 23 | 25 | 30 | 35 | 39 | 43 | 44 | 47 | 49 | 61,85 | ||
9 | Smektała Bartosz | 3 | 3 | 2' | 1 | 0 | 9 | 1 | 62,50 | ||||||||||
10 | Kołodziej Janusz | 2 | 2' | 3 | 1 | 2 | 10 | 1 | 62,45 | ||||||||||
11 | Parnicki Nazar | 0 | RZ | 3 | 3 | 6 | 63,01 | ||||||||||||
12 | Zengota Grzegorz | 0 | 3 | 2' | 3 | 0 | 8 | 1 | 61,24 | ||||||||||
13 | Lidsey Jaimon | 2 | 3 | 2 | 0 | 3 | 10 | 62,92 | |||||||||||
14 | Jabłoński Hubert | 2' | 0 | 0 | 2 | 1 | 62,19 | ||||||||||||
15R | Ratajczak Damian | 3 | 0 | 0 | 1 | 4 | |||||||||||||
16R | Mencel Antoni | - | - | ||||||||||||||||
Wariant Toru 1 | Sędzia |
Piotr Lis |
|||||||||||||||||
T - Taśma
DS - Def Start
P - Powtórka Biegu
SU - Spowodował U
d - Defekt
w
- Wykluczenie
SS - Świeca Start
U - Upadek
( ' ) - pkt bonusowy 2x - zawodnik przejechał dwoma kołami wew. linię toru F - Falstart cz - limit czasu 2 min K - Kontuzja ! - Ostrzeżenie RZ - Rezerwa Zwykła RT - Rezerwa Taktyczna ZZ - Zastępstwo Zawodnika żółta kartka czerwona kartka |
|||||||||||||||||||
Goście Kask Ż / B Nr: 1-7 |
A B |
D C |
D C |
B A |
D C |
D C |
C D |
C D |
B A |
C D |
D C |
A B |
B A |
A B |
B A |
1 Wariant Toru 2 Wariant Toru |
|||
C D |
B A |
C D |
D C |
B A |
B A |
A B |
A B |
D C |
A B |
B A |
C D |
D C |
C D |
D C |
1 Wariant Toru 2 Wariant Toru |
||||
Gospodarze Kask C / N Nr: 9-15 |
B A |
A B |
A B |
C D |
A B |
A B |
D C |
B A |
A B |
B A |
C D |
D C |
C D |
B A |
A B |
1 Wariant Toru 2 Wariant Toru |
|||
D C |
C D |
B A |
A B |
C D |
C D |
B A |
D C |
C D |
D C |
A B |
B A |
A B |
D C |
C D |
1 Wariant Toru 2 Wariant Toru |
Sezon ligowy wchodził dopiero na obroty, a w Apatorze pojawiły się zawirowania kadrowe. Trener Robert Sawina po dwóch przegranych ze Spartą Wrocław i Wilkami Krosno znalazł się w ogniu krytyki i po meczu w Krośnie po jego słowach zawrzało: "Mówiłem w klubie, że jeżeli jeden z tych meczów przegramy, to oddaję się do dyspozycji zarządu. Wiadomo, że jeżeli w takiej sytuacji ktoś zarzuca mi, że nie jest tak jak być powinno, bo takie głosy w mediach można usłyszeć, to na pewno będę próbował, żeby ten zespół znalazł kogoś lepszego ode mnie". Była to reakcja trenera Apatora na słowa byłego menadżera toruńskich "Aniołów" Jaka Gajewskiego, gdy ten ocenił potencjał kadrowy Apatora i przyznał, że wyniki pozostawiają do życzenia. Dodając, że nie rozumie rotacji zawodników pod kątem numerów startowych, jakie następują w toruńskim teamie. Sawina w telewizji odpowiedział Gajewskiemu, że takie opinie są krzywdzące dla jego drużyny. Zaznaczył, że Gajewski na co dzień nie jest związany z klubem i nie wie, jak sytuacja wygląda od środka. Gajewski długo nie czekał z ripostą. W mediach społecznościowych zamieścił swój komentarz. Krótko i dosadnie: "Nie widziałem, nie słyszałem. Robert Sawina 0, Jacek Gajewski DMP 2 - złoto, 3 - srebro, 4 - brąz. Życzę powodzenia".
Czy ta niepotrzebna medialna pyskówka i decyzja trenera Sawiny wpłynęła
deprymująco na zespół Aniołów miała znaczenie przed meczem w Lesznie? Trudno
powiedzieć, w końcu zawodnicy byli profesjonalistami i to oni wspólnie z
trenerem ponosili odpowiedzialność za wynik. A fakty były takie, że jeden
wygrany mecz i dwa oczka w tabeli dają niebiesko-żółto-białym tylko siódme
miejsce w ósemce Ekstraligi, a przecież zespół miał spokojnie wjechać do
play-off i bić się o medale. Lesznianie z kolei przystępowali do tego z
mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, stracili na jakiś czas możliwość
korzystania z usług Chrisa Holdera. Mistrz świata z 2012 roku podczas meczu w
Grudziądzu zaliczył kolizję z Kacprem Pludrą i okazało się, że doszło do
pęknięcia kręgu szyjnego C5. To wyeliminowało go ze startów na kilka tygodni.
Uraz Australijczyka zasmucił całe środowisko, bo wypadek wyglądał makabrycznie,
a goście z Torunia, dla których Chris był swoistą ikoną, na prezentację
przygotowali specjalne plastrony z wizerunkiem żużlowca oraz napisem "Get Well
Soon Legend", czyli w tłumaczeniu na polski: "Szybkiego powrotu do zdrowia
Legendo".
W składzie Unistów pod nieobecność Holdera pojawił się niespełna
siedemnastoletni Nazar Parnicki, który przed sezonem dostał dwa nowe silniki
wprost od Ashley'a Holloway'a, a trzeci sprzedał mu Brady Kurtz. Młody zawodnik
cały czas może mógł liczyć na wsparcie od Janusza Kołodzieja, więc o
przygotowanie sprzętowe do debiutu nie miał się co martwić. Większą zagadką było
to, czy presję wytrzyma psychika młodego zawodnika. Przed rokiem przyjechał on
do Leszna, by w ogóle mieć możliwość do treningu, a nawet w najśmielszych snach
nie mógł marzyć o regularnych występach w Ekstralidze. Ukrainiec pokazał jednak,
że potrafi walczyć na dystansie i zdobywać przyzwoitą liczbę punktów. Ekstraliga
to była jednak zupełnie inna bajka i raczej sztab szkoleniowy w Lesznie nie miał
co do niego wielkich oczekiwań, a każdy punkt zdobyty przez niego na seniorze
gości miał być sukcesem.
Absencję Kangura miało zniwelować dodatkowo to, że Unia była na fali wznoszącej
po tym, jak udało im się zburzyć "twierdzę Grudziądz”. Wydatnie pomógł im w tym
Janusz Kołodziej, który od początku sezonu notował kilkunastopunktowe zdobycze,
a w województwie kujawsko-pomorskim "wykręcił” 15 punktów. Oprócz niego dobrze
spisali się Grzegorz Zengota (11+2), który coraz śmielej poczynał sobie po
powrocie do Ekstraligi oraz Bartosz Smektała, który poza słabszym występem we
Wrocławiu (jedno oczko) zawsze dorzucał cegiełkę do rezultatu drużyny.
Zatem wszystkie zespoły rozpędzały się, a Apator stał w miejscu i mecz w Lesznie
miał być dla niego pojedynkiem o spokój w tabeli lub nerwowym poszukiwaniem
rozwiązań na zbudowanie zawodników na dalszą część sezonu. Niestety stadion przy
ul. Smoczyka, kojarzył się Aniołom raczej źle. Dodatkowo torunianie zbierali się
moralnie po porażce na własnym torze ze Spartą i nokaucie w województwie
podkarpackim, gdzie dodatkowo boleśnie z nawierzchnią zapoznał się Patryk Dudek.
Robert Sawina starał się jednak walczyć i zdecydował się na niewielkie zmiany.
Porównując zestawienie "Aniołów” ze spotkaniem w Krośnie - na swoich miejscach
zostali Patryk Dudek i Paweł Przedpełski, pozycjami zamienili się za to Wiktor
Lampart i Emil Sajfutdinow. Parę z juniorem ponownie stanowił będzie Robert
Lambert.
I
taktyka ta wydawała się skuteczna, bo początek zawodów był obiecujący dla
przyjezdnych, ale światło zaczęło dla Apatora gasnąć w Lesznie od szóstego biegu
w szybkim tempie. Nic to, że Unia jechała bez Chrisa Holdera, bo szesnastoletni
debiutant z Ukrainy wygrywał z bezradnymi gośćmi jak chciał i gospodarze wygrali
49:41. Już początek meczu pokazał, że gospodarze nie zamierzają się poddać.
Rewelacyjnie jeździł Bartosz Smektała, który we wcześniejszych meczach spisywał
się przeciętnie.
W pierwszym wyścigu punktu nie zdobył debiutujący Nazar Parnicki, ale mimo to
pokazał się z bardzo dobrej strony. W pewnym momencie walczył z trzecim
Lampartem i na metę przyjechał w kontakcie. Potem Parnicki został zastąpiony,
ale gdy już wrócił, był nie do zatrzymania. Zanim jednak Ukrainiec pokazał
gościom, jak dopasować motocykl do leszczyńskiego owalu oglądając pierwszą
serię, można było sądzić, że Apatorowi być może uda się zrehabilitować za
nieudany występ na Podkarpaciu. Wprawdzie wyraźnie przegrali swój bieg juniorzy,
ale trzy punkty zdobył Robert Lambert, a wielką klasę pokazał Emil Sajfutdinow.
Lider gości stoczył zwycięski bój z Januszem Kołodziejem.
Rewanż na Hubercie Jabłońskim wziął nawet Krzysztof Lewandowski i było 12:12.
Jednakże to, co zaczęło dziać się w Lesznie od drugiej serii, zaczęło
przypominać wydarzenia z Krosna. Walczył do upadłego i był przy tym skuteczny
Sajfutdinow, który znów sporadycznie mógł liczyć na kolegów. Postawa
trzydziestotrzylatka, który przecież spędził w Unii siedem sezonów (2015-2021) i
zdobył z nią aż pięć złotych medali Drużynowych Mistrzostw Polski, nie była tu
żadnym zaskoczeniem.
Jednak i na Sajfutdinowa, sposób w drugiej i czwartej serii znalazł podrażniony
zerem w pierwszym starcie Grzegorz Zengota. W biegu piątym senior Byków zapewnił
cenny remis i przy okazji wygrał po raz 200 w karierze ekstraligowej. Nie tylko
on jednak kończył wyścigi na czele stawki. W każdej z trzech pierwszych gonitw
plecy pokazywał rywalom zadziorny Bartosz Smektała, a dawno niewidziany u niego
lwi pazur pokazywał również Jaimon Lidsey. Dokładając do tego spodziewanie
szybkiego Kołodzieja, leszczynianie zaczęli nakręcać się bardziej i bardziej. A
przecież brak kontuzjowanego Chrisa Holdera, co z pewnością komplikował ich
sytuację przed meczem i zarazem zwiększał szanse Apatora na powodzenie i
pierwsze zwycięstwo na Stadionie im. Alfreda Smoczyka od ośmiu lat. Tymczasem
Byki jechały tak, że w ogóle nie odczuwały absencji Australijczyka. Ba, w
wyścigu dziesiątym drugą szansę od Piotra Barona otrzymał 16-letni Nazar
Parnicki i... zdobył trzy punkty. Kibice Unii dosłownie oszaleli. Gospodarze
wyszli na 10-punktowe prowadzenie i mieli zwycięstwo na wyciągnięcie ręki.
Jakby tego było mało, w tej samej odsłonie Zengota obronił się przed męczącym
się na trasie Lambertem, dzięki czemu miejscowi osiągnęli już doprawdy pokaźną
przewagę (35:25). Po przerwie krajowy senior gospodarzy zgarnął drugą "trójkę",
a że Smektała przywiózł za sobą wolnego i bezradnego Patryka Dudka, koncert
trwał w najlepsze. Jeżeli ktoś myślał, że wygrana Parnickiego to przypadek, to
jeszcze bardziej się zdziwił w 12 wyścigu. Ukrainiec jadący na silniku
Kołodzieja trzasnął kolejne trzy punkty po tym, jak niczym stary lis objechał
pod bandą na drugim łuku Pawła Przedpełskiego!
Dopiero skuteczna rezerwa taktyczna w postaci Sajfutdinowa w trzynastej odsłonie
zatrzymała rozpędzoną Unię. Mający polskie obywatelstwo Rosjanin i Lambert dość
nieoczekiwanie zatrzymali Kołodzieja oraz Lidseya, wygrywając 5:1 i zmniejszając
straty do dziesięciu "oczek" (34:44). Biorąc pod uwagę, że za lepszy bilans w
dwumeczu zdobywa się punkt bonusowy, żółto-niebiesko-biali nie mogli pozwolić
sobie na kolejne przegrane. W wyścigach nominowanych do boju dwukrotnie ruszył
Robert Lambert, w czternastym biegu wyznaczony jako rezerwa taktyczna za Wiktora
Lamparta. Było to dobre posunięcie, bo Lambert dobrze wystartował, jednak szybko
pierwsze miejsce rozstrzygnął na swoją korzyść Jaimon Lidsey. Paweł Przedpełski
wydarł jeden punkt Grzegorzowi Zengocie, dając tym samym remis i nadal tylko
dziesięć punktów straty gości (37:47). Na otarcie łez duet Sajfutdinow-Lambert
zwyciężył 4:2 z Januszem Kołodziejem, szaleńczo ścigającym Sajfutdinowa, i
Smektałą, który musiał zadowolić się zerem. Torunianie zmniejszyli wymiar swojej
kary do wyniku 49:41.
Podsumowując: Niekwestionowanym liderem Unii Leszno jest oczywiście Janusz
Kołodziej, lecz pod nieobecność Chrisa Holdera na wyższy poziom musiała wskoczyć
reszta zespołu. Tak też się stało. Dobry występ ponownie odnotowali Grzegorz
Zengota oraz Bartosz Smektała, a pierwszą dwucyfrówkę w tym sezonie zdobył
natomiast Jaimon Lidsey. Także juniorzy wykonali plan minimum wygrywając
podwójnie bieg młodzieżowy.
W zespole z Torunia nadal brakowało stabilności. Świetną formą zachwycał Emil
Sajfutdinow, ale poza Rosjaninem z polskim obywatelstwem ciężko było znaleźć
zawodnika, na którym menedżer Robert Sawina mógł polegać. Duże problemy ze
znalezieniem prędkości mieli Wiktor Lampart, Paweł Przedpełski czy Patryk Dudek,
a "w kratkę” jeździł Robert Lambert. To właśnie nierówna forma torunian wydawała
się być główną przyczyną porażki.
Po spotkaniu powiedzieli:
Robert Sawina - trener z Torunia - oddaje się do dyspozycji zarządu żeby ktoś
przeanalizował moją dotychczasową pracę, bo być może ona niesie jakieś
niedociągnięcia i po prostu ma to sprawić, że zostaną wyciągnięte wnioski i
podjęte pewne decyzje. Jeśli chodzi sam mecz to, że jechaliśmy mecz dzień po
dniu, nie było przyczyną tego jak układało się to spotkanie. Zawodnicy są
przygotowani kondycyjnie, sprzętowo i logistycznie. Dla mnie osobiście nie miało
to żadnego znaczenia. Chcielibyśmy, żeby to wyglądało inaczej. Początek zawodów
nie wskazywał na to, że będziemy mieli do czynienia z taką sytuacją, gdzie w
pewnym momencie mieliśmy bardzo dużą stratę do zespołu z Leszna. Gdzieś tam w
końcówce zniwelowaliśmy te straty, ale z pewnością nie tak sobie te spotkanie
wyobrażaliśmy. Słabiej pojechał Patryk, ale on odczuł czwartkowy upadek w
Krośnie, choć nie sądzę, że to wpłynęło na jego wynik w Lesznie. Początek nie
wskazywał na to, że będzie on kończył te zawody praktycznie bez kontaktu z
przeciwnikami. Także no smutna sytuacja. W sporcie to się zdarza i trzeba szybko
podnieść się i walczyć w kolejnych zawodach. Patryk już w Gorican będzie miał
możliwość, aby zmienić to oblicze jego formy. Martwi mnie bardziej poziom
sportowy naszej formacji juniorskiej. Na tle leszczyńskiej formacji, to
wyglądało to słabo. Za dużo nie mamy możliwości przeprowadzić specjalnego
przygotowania z uwagi na to, że zawodnicy są po prostu w rozjazdach. Będziemy
najprawdopodobniej jechać trening w czwartek przed zawodami ligowymi, bo tylko
to jest możliwe.
Emil Sajfutdinow - Toruń - Tor w trakcie zawodów trochę się zmienił. Czasem jak
jedziesz po szerokiej, to czasem, aż za daleko się jedzie, jak nie ma prędkości,
ale jak ona jest, to można się cieszyć jazdą. Gratuluję Unii kolejnej wygranej,
bo nikt na to nie stawiał, a oni to robią. Zawsze porażka nie smakuje najlepiej.
Mamy dużo do myślenia i do pracy, ale nie ma takiego stresu, jak wszyscy myślą,
że są zagotowane głowy. Będziemy próbowali wyjść z tego kryzysu i zdobywać
punkty. Bez stresu i nigdy się nie poddajemy.
Nazar Parnicki - Leszno - Wydaje mi się, że pojechałem dziś dobrze i jestem
zadowolony z wyniku. Udało mi się bardzo fajnie dopasować motor czego skutkiem
było zwycięstwo w dwóch biegach. Korzystałem ze swojego motoru, natomiast
silniki miałem od Janusza Kołodzieja. Gdy podjeżdżałem pod taśmę w pierwszym
biegu to trochę się stresowałem. Nie wiem, może, że to pierwsze zawody ligowe i
się tym stresowałem, później jednak już wszystko minęło.
Janusz Kołodziej - Leszno - Muszę powiedzieć, że dziś się męczyłem i nie miałem
prędkości jakiej bym chciał. Trzeba to przemyśleć i czeka mnie trochę pracy.
Emil mi już w pierwszym biegu przemknął i powiedziałem sobie, że albo on dziś
zrobi komplet albo ja jestem taki wolny. Moje wyścigi były przeplatane, ale
świetnie pojechała cała drużyna i bardzo się cieszymy. Nazar bardzo słucha, co
widać na torze, ale i poza nim. Jechał dobrze, z głową, obierał dobre ścieżki i
wykorzystał to, co miał w motocyklu. Dopasowaliśmy go i jechał dobrze.
Bartosz Smektała - Leszno - Trzeba też powiedzieć, że w 15 biegu jadą najlepsi
zawodnicy i ja w tym zestawieniu byłem tym najsłabszym z zawodników. Po prostu
zabrakło prędkości w motocyklu. Cały czas wierzyłem, że możemy wygrać te
spotkanie mimo tego, przed meczem byliśmy skreśleni, ale ten wynik na pewno nas
satysfakcjonuje.
Jacek Frątczak - były menadżer z Torunia - Sytuacja Apatora nie jest tragiczna,
bo jest jeszcze 10 meczów w rundzie zasadniczej i cała masa punktów do zdobycia.
Przegrane mecze wyjazdowe chluby nie przynoszą. Tu widać gołym okiem jaki jest
problem. Jak to w sportach wyścigowych, jak się nie ma wystarczającej prędkości,
żeby wyprzedzać rywali, to sukcesu się nie odnosi. Pytanie co się za tym kryje?
Każdy z zawodników korzysta z innych jednostek. Jest tam chyba kilku tunerów
zaangażowanych w silniki podstawowych zawodników, natomiast problem dotyczy
niemal wszystkich oprócz Emila Sajfutdinowa.
Trudno jednak wytłumaczyć to, że działacze klubu z Torunia mają ogromne
możliwości, a w ostatnich latach ich jedynym sukcesem jest wicemistrzostwo
Polski z sezonu 2016. Kibice z pewnością są zawiedzeni takim stanem rzeczy. Jak
to wytłumaczyć, gdy skład na przestrzeni lat się zmienia, a problemy zostają te
same? Wszyscy na samym końcu obwiniają tego, który zespół prowadzi. Brakuje
odpowiedzi na pytanie właśnie jak to jest, że klasowi zawodnicy, wielkie
pieniądze, a wyniku nie ma. Natomiast co ma taki Robert Sawina w tym momencie
zrobić. Na motocykl za chłopaków nie wsiądzie, sprzętu im nie zamawiał. Sezon do
sezonu nie równy, przyczyny na przestrzeni lat mogły być różne. Ja bym tutaj nie
budował takiego wizerunku klubu, który ma jakiś problem wewnętrzny i to się
później objawia tym, że mimo innego składu, to on dalej nie punktuje. Co roku są
inne przyczyny. Mnie też obciążono różnymi historiami związanymi z kryzysem
drużyny, wylewano pomyje, a dzisiaj się zastanawiamy co się takiego dzieje, że
na przestrzeni sezonów jest tak samo. Nie wiem. Każdy sezon jest inny i
zawodnicy są inni.
Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl