2022-09-24 runda play-off mecz o brązowy medal
zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa - for Nature Solution Apator Toruń
   
Nr
Start
NAZWISKO I IMIĘ
ZAWODNIKA

B          I          E          G          I

PKT
IND
BON C
Z
A
S
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
klub Goście 5 6 7 8 11 14 17 20 22 25 26 27 28 29 31    
1 Dudek Patryk 3     1   1'     d4   RT     0   5 1 63,14
2 Holder Jack     0     2   1' 2     1     0 6 1 62,20
3 Przedpełski Paweł 2'       1'     2     0   0 1   6 2 61,86
4 zastępstwo zawodnika
z Rosji
      ZZ ZZ     ZZ     ZZ         -   62,69
5 Lambert Robert     1   2   3     3 1   1   2 13   62,87
6 Lewandowski Krzysztof   1   0           0   0       1   61,89
7R Affelt Mateusz   0         0         RT       0   62,09
8R -                               -   62,27
klub Gospodarze 1 6 11 16 19 22 25 28 32 35 40 45 50 55 59     62,03
9 Madsen Leon 1           1'   3   2'     3   10 2 62,01
10 Smektała Bartosz       2'     2   1       3   1 9 1 62,74
11 Woryna Kacper 0       3         2   2'   2'   9 2 62,23
12 Jeppesen Jonas     RZ   RZ         RZ RZ         -   62,90
13 Lindgren Fredrik     2'     3   3         2'   3 13 2 62,77
14 Świdnicki Mateusz   2'   3 0     0   1'           6 2 62,75
15R Miśkowiak Jakub   3 3     0         3 3       12    
16R Kupiec Kajetan                               -    
Wariant Tor 1 Sędzia

Paweł Słupski

T - Taśma     DS - Def Start      P - Powtórka Biegu      SU - Spowodował U      d - Defekt      w - Wykluczenie      SS - Świeca Start      U - Upadek      ( ' ) - pkt bonusowy
F - Falstart      cz - limit czasu 2 min     K  - Kontuzja     ! -  Ostrzeżenie     RZ - Rezerwa Zwykła      RT - Rezerwa Taktyczna     ZZ -  Zastępstwo Zawodnika
żółta kartka      czerwona kartka
Goście
Kask Ż / B
Nr: 1-7
A
B
B
A
B
A
A
B
B
A
A
B
B
A
D
C
C
D
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
B
A
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
C
D
D
C
D
C
C
D
D
C
C
D
D
C
B
A
A
B
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
D
C
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
Gospodarze
Kask C / N
Nr: 9-1
5
B
A
C
D
A
B
D
C
C
D
D
C
A
B
A
B
D
C
B
A
C
D
D
C
C
D
B
A
A
B
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru
D
C
A
B
C
D
B
A
A
B
B
A
C
D
C
D
B
A
D
C
A
B
B
A
A
B
D
C
C
D
1 Wariant Toru
2 Wariant Toru

Stal Gorzów pokazała, że w czterech zawodników można pokonać Włókniarza Częstochowa na jego terenie. To był przykład dla Apatora Toruń przed rewanżem o brązowe medale. Gorzowianie do Częstochowy na półfinałowe starcie jechali nie mając nic do stracenia. W pierwszym meczu u siebie zremisowali z Włókniarzem i wydawało się, że biało-zieloni w rewanżu będą kontrolować sytuację i zapewnią sobie miejsce w finale Ekstraligi. Tymczasem Stal, która musiała na terenie Lwów wygrać, zaskoczyła wszystkich, a szczególnie gospodarzy. Bezbłędny był Bartosz Zmarzlik, Martin Vaculik stracił tylko dwa "oczka", a Szymon Woźniak i Patrick Hansen wykonali swoją ciężką, mrówczą pracę. De facto to wystarczyło, by Stal cieszyła się ze zdobycia w Częstochowie 48 punktów, bo juniorzy dorzucili tylko punkt "z urzędu". Gospodarze wyglądali tak, jakby dostali obuchem w głowy, bo przecież sukces mieli na wyciągnięcie rąk. Sytuacja z półfinału była ostrzeżeniem dla Włókniarza, który znalazł się w podobnym położeniu w walce o brąz, bo w pierwszym starciu o trzecie miejsce w Ekstralidze, częstochowianie nieznacznie przegrali w Toruniu (44:46) i dziwnego, że przed rewanżem, tak jak i w półfinale, byli stawiani w roli absolutnych faworytów. Przez to jednak, co stało się w rywalizacji ze Stalą, zespół prowadzony przez Lecha Kędziorę musiał mieć się na baczności. Zwłaszcza, że torunianie mieli kim postraszyć. Rewelacyjnie na częstochowskim owalu czuje się Robert Lambert, który w meczu w fazie zasadniczej sezonu pobił rekord toru. Jak być skutecznym na obiekcie Włókniarza doskonale wiedział też Patryk Dudek, którym prezes Lwów Michał Świącik, nieprzypadkowo był mocno zainteresowany pozyskaniem przed rozgrywkami i złożył mu intratną ofertę. Decydująca dla losów konfrontacji miała być postawa Pawła Przedpełskiego i Jacka Holdera. Pierwszy z nich miał doświadczenia z Częstochowy, bo w latach 2019 - 2020 był zawodnikiem Włókniarza, ale we wspomnianym spotkaniu z zasadniczej części sezonu nie przełożyło się to na jego dobry wynik. Australijczyk z kolei w rundzie zasadniczej zawiódł po całości, ale po dobrym występie na MotoArenie występ pod Jasną Górą, był dla niego "last dance" w barwach Apatora, bo po sezonie miał podpisać umowę z Motorem Lublin o czym poinformował dwa tygodnie wcześniej zapewniając, że ze swoim dotychczasowym klubem chce się rozstać prezentując się z jak najlepszej strony. To on był bohaterem Aniołów w pierwszym spotkaniu o brązowe medale i zależało mu, aby zmazać plamę z czerwcowego meczu w Częstochowie, w którym przy swoim nazwisku zapisał tylko dwa punkty. Pożegnania miały miejsce też we Włókniarzu. Po pięciu sezonach z biało-zielonymi barwami rozstawał się Fredrik Lindgren, który tak samo jak Holder, wybrał klimat lubelski. Klub z Częstochowy po dwóch latach startów opuszczał również Bartosz Smektała (wracał do Unii Leszno) i Jonas Jeppesen. Wiek juniora kończył z kolei Mateusz Świdnicki, który w roku 2023 miał ścigać się dla Wilków Krosno, jako zawodnik do lat 24. Tak więc, wśród gospodarzy panowała ogromna mobilizacja, by w dotychczasowym klubie zostać zapamiętanym pozytywnie.

Trener Lech Kędziora nie zaskoczył składem i ponownie stawiał na juniorów w miejsce Jonasa Jeppesena oraz lidera Leona Madsena, dobrą dyspozycję Kacpra Woryny i mających wiele do udowodnienia przed zmianą barw klubowych Bartosza Smektałę i Fredrika Lindgrena. Znacznie więcej znaków zapytania stało po stronie gości. Robert Sawina zmienił taktykę, bo mógł polegać tylko na Robercie Lambercie i Patryku Dudku, ale w walce o brąz miejsca na błędy już było, bo chcąc mieć medal, torunianie musieli odjechać na wyjeździe mecz, w którym cały kwartet seniorów musiał odjechać spotkanie na wysokim poziomie. W porównaniu do starcia z fazy zasadniczej tylko Lambert zachował swój numer, a także juniorzy i "zz-tka". Pod jednynką, która obok piątki była najbardziej odpowiedzialnym numerem, został awizowany Dudek, który na szybkim torze, miał sobie poradzić lepiej niż w wcześniej Przedpełski, który na domiar złego walczył z bólem łokcia po upadku w Grand Prix Szwecji. "Walka o brązowy medal nie została jeszcze zakończona. Paweł przekazał mi tylko, że jest mocno poobijany i boli go łokieć. Zadeklarował jednak, że nie spowoduje to żadnej przerwy w treningach i stawił się na piątkowym treningu na Motoarenie. Jedziemy tam z wolą zwycięstwa. Mamy na tyle mocny zespół, że jeśli tylko czwórka seniorów pojedzie na swoim poziomie, to jesteśmy w stanie pokonać Włókniarza Częstochowa. Zdajemy sobie sprawę, że eksperci nie dają nam zbyt dużych szans, ale podobnie było w przypadku spotkań ze Stalą Gorzów i Motorem Lublin, a w każdym z tych dwumeczów postawiliśmy trudne warunki naszym rywalom" - komentował szkoleniowiec toruńskiej drużyny Robert Sawina.

Niestety siły rażenia Aniołom wystarczyło tylko na pierwszy bieg, w którym rozpoczęły mecz od mocnego uderzenia, kiedy to para Patryk Dudek i Paweł Przedpełski pokonała podwójnie najsilniejszą parę gospodarzy - Leon Madsen i Kacper Woryna. Przewaga w dwumeczu wzrosła do sześciu punktów, ale były to tylko miłe złego początki. W perspektywie był bowiem wyścig juniorów, w którym zgodnie z przewidywaniami Włókniarz wygrał go 5:1 i w meczu notowaliśmy remis. Drugi cios Lwy wyprowadziły chwilę później, bo w biegu numer trzy, od startu do mety prowadził Jakub Miśkowiak, a Fredrik Lindgren wyprzedził na trasie Roberta Lamberta (ostatni był Jack Holder) i o trzech wyścigach częstochowianie odrobili stratę z Torunia. Trzecie z rzędu podwójne zwycięstwo wywalczone na Patryku Dudku i Krzysztofie Lewandowskim przez Mateusza Świdnickiego w parze z Bartoszem Smektałą ustawiło spotkanie i cały dwumecz pod kontrolą biało-zielonych, bo na tablicy wyników pojawił się wynik 16:8. W drugiej serii goście przerwali serię podwójnych zwycięstw gospodarzy i wszystkie trzy wyścigi kończyły się remisami. Co ciekawe - we Włókniarzu zawodził Madsen, który w pierwszych dwóch swoich startach potrafił pokonać jedynie Mateusza Affelta. W Toruniu zaś tylko Lambert potrafił wygrać swój wyścig, a to było za mało by myśleć o odrabianiu strat. W trzeciej serii kibice byli świadkami kolejnych dwóch remisów oraz drużynowego zwycięstwa gospodarzy co skutkowało powiększeniem przewagi gospodarzy do dziesięciu punktów meczowych i ośmiu w dwumeczu, co znacząco przybliżało Lwy do brązowych medali, a sytuacja gości robiła się niezwykle trudna, bo indywidualnie wygrali tylko trzy wyścigi, a juniorzy nie pokonali żadnego z rywali. Trener Robert Sawina zareagował taktycznie, desygnując do walki w jedenastym biegu za Dudka w ramach rezerwy taktycznej Lamberta, który zaliczył dwa zwycięstwa z rzędu i prezentował się znakomicie. Nic to jednak nie dało. bo w wyścigu mieliśmy dwie pary ścigające się między sobą - z przodu Miśkowiak z Madsenem, z tyłu Przedpełski z Lambertem. Na cztery biegi przed końcem meczu, przy stanie 40:26, losy medalu były praktycznie rozstrzygnięte, a na trzy biegi przed końcem stało się jasne, że częstochowianie podobnie jak przed trzema laty przyjmą na podium brązowe krążki.  W końcówce Włókniarz dokończył dzieła, gromiąc Apatora różnicą 28 "oczek", co w dwumeczu przełożyło się na wynik 103:77.

Podsumowując. Częstochowianie zakończyli sezon na trzeciej miejscu, ekipa Roberta Sawiny na czwartym. W rewanżowym pojedynku klasą dla siebie był Jakub Miśkowiak swoim występem wpisał się także do historii Włókniarza zdobywając tytuł najskuteczniejszego juniora w historii częstochowskiego klubu. Świetne zawody odjechał także Lindgren, który w ostatnim meczu w częstochowskich barwach zdobył tzw. płatny komplet. W szeregach przyjezdnych na pochwałę zasłużył tak naprawdę tylko Lambert, który potwierdził status lidera żółto-niebiesko-białych. Toruńscy juniorzy zostali zdeklasowani przez częstochowskich w stosunku 1:18, ale to nie był jedyny powód porażki. Seniorzy z Torunia również się nie popisali. W Toruniu jednak nikt nie rozdzierał szat z powodu braku medalu. Drużyna w końcu walczyła o coś więcej niż utrzymanie, a należało pamiętać, że przed sezonem Anioły straciły najwięcej ze wszystkich ekip po wykluczeniu z żużlowej rywalizacji zawodników z rosyjskich posiadających polskie obywatelstwo.

W tym miejscu warto też wspomnieć, że w roku 2022 obok rozdanych medali, najwyższa klasa rozgrywkowa zanotował historyczny awans, bo w gronie najlepszych zespołów w Polsce awansowały Wilki Krosno. Podkarpackie miasto nigdy wcześniej nie gościło u siebie najlepszych klubów, a wygrywając dwumecz z Falubazem Zielona Góra Wilki napisały historię, która była zwieńczeniem trzyletniej pracy podkarpackich działaczy. Owa trzyletnia praca to wygrana w 2020 roku z kompletem zwycięstw rywalizacji na poziomie drugoligowym. W kolejnym sezonie jako beniaminek krośnianie dojechali do finału play-off na pierwszoligowym froncie, lecz przegrali w nim z drużyną z Ostrowa. W roku 2022 ponownie wilczy apetyt doprowadził zespół do finałowej batalii na zapleczu ekstraligi i tym razem dwumecz z Falubazem Zielona Góra został rozstrzygnięty na korzyść "wilczej watahy”. Dla Krosna była to wiekopomna chwila. Miasto liczące niespełna 50 tysięcy mieszkańców kochało bowiem żużel, ale przez kolejne dekady w świadomość kibiców w całym kraju wpisało się jako ośrodek biedny i najczęściej startujący na najniższym ligowym szczeblu. Sytuacja zmieniła się, gdy stowarzyszenie KSM zakończyło swoją działalność, a powstała spółka akcyjna o nazwie Wilki, której celem był w perspektywie kilkuletniej awans do elity. Cel ten został wykonany, a to oznaczało, że w szeregi ekstraligowców zawitał zupełnie nowy ośrodek, nigdy wcześniej nie oglądany na najwyższym szczeblu żużlowej rywalizacji.

Po zawodach powiedzieli:
Robert Sawina
- trener z Torunia - To nie był dobry występ w naszym wykonaniu. Polegliśmy i to bardzo wysoko. Nie pozostaje nic innego, jak tylko pogratulować drużynie z Częstochowy. Nigdy nie można się jednak stawiać się w pozycji przegranej. Gdyby to spotkanie miało się odbyć jeszcze raz, to też wierzyłbym w swój zespół. Każdy z czterech naszych seniorów pokazał nie raz, że potrafi jechać na najwyższym poziomie. Zdobycie w sześciu startach 11 punktów, tak naprawdę nie jest jakimś wybitnym osiągnięciem w Ekstralidze. Stąd też, doceniając drużynę z Częstochowy i jej możliwości na własnym torze, nie mogliśmy się spisywać na straty. Liczyłem, że będziemy w stanie, jak równy z równym, rywalizować z zespołem gospodarzy. To się nie udało, ale myślę, że możemy z pozytywizmem patrzeć na to, co zrobiliśmy w tym sezonie. Mam nadzieję, że po głębokiej analizie nasi kibice zobaczą te promyczki słońca, które gdzieś tam, w tym roku, były. Dziś był gdzieś jakiś błąd w dopasowaniu motocykli. Nie byliśmy na tyle szybcy, by móc rywalizować z drużyną z Częstochowy, a ten tor właśnie takich, szybkich maszyn i płynnej jazdy, wymaga.
Paweł Przedpełski - Toruń - Zawodnicy Częstochowy na tym torze są bardzo szybcy. Nie miałem dzisiaj przyjemności z jazdy i mordowałem się w każdym biegu. Nic nie zagrało w naszym przypadku, skoro przegrywamy tak wysoko. Musimy patrzeć, że jesteśmy w TOP4 i na początku, kiedy wchodziliśmy do play-off to każdy się cieszył, ale wszyscy wiemy, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i ja sobie takiego końca nie wymarzyłem. Dziś przegrywamy, byliśmy słabsi, gratulacje dla Częstochowy.

Robert Lambert - Toruń - Jestem bardzo, bardzo smutny. Nie jest łatwo oglądać cieszących się. Medal byłby zwieńczeniem tego sezonu, w którym mieliśmy swoje wzloty i upadki. Jesteśmy trochę rozczarowani, bo zaczęliśmy dobrze ten mecz, ale niestety nie wyszło. Gratuluję Włókniarzowi, byli dziś lepszym zespołem. Zdobyłem sporo punktów, ale wygrywamy i przegrywamy jako zespół. Każdy może mieć gorszy dzień. Cieszę się ze swojej dyspozycji w całym sezonie. Myślę, że rozwinąłem się jako zawodnik, nie tylko w Ekstralidze, ale też w innych rozgrywkach, w których występowałem. Zostaję w Apatorze na kolejne dwa lata i teraz już nie ma co patrzeć w przeszłość. Musimy się przegrupować i z optymizmem patrzeć w przyszły sezon.

Kacper Woryna - Częstochowa - Gorąco było tylko po pierwszym biegu. Wiedziałem, że zaczęliśmy złą zębatką. Później poszła ta dobra i tak było do końca zawodów. Nie było jakiejś rewolucji. Wszyscy są bardzo zadowoleni z obrotu spraw. Na początku sezonu każdy by brał w ciemno krążek jakikolwiek, dlatego bardzo się cieszymy i jesteśmy z tego dumni. Na to pracowała cała drużyna. To mój pierwszy medal w życiu w Drużynowych Mistrzostwach Polski, dlatego tym bardziej buzia się cieszy. Jeszcze wiele dobrego przede mną, na co będę bardzo mocno pracował. Były wzloty i upadki, ale robota była bardzo dobrze wykonana.

Leon Madsen - Częstochowa - Zawsze dużo rozmawiamy w trakcie przerw. Sporo sobie w tym roku pomagaliśmy i tworzyliśmy dobrą atmosferę w drużynie, by osiągnąć sukces. Tor był trochę inny, nie do końca taki, jaki chcieliśmy, ale przygotowany był bardzo dobrze i przede wszystkim był szybki. Indywidualnie jestem bardzo zadowolony ze swojego występu, ale jednocześnie jestem bardzo zmęczony po mistrzostwach Europy w Pardubicach. To były bardzo trudne zawody, w dodatku jechaliśmy całą noc, by dotrzeć na ostatnie ligowe spotkanie. Nie jest to dla mnie łatwe, kiedy ścigam się przez cały wieczór, następnie jadę całą noc, by kolejnego dnia dotrzeć na inne zawody. Miałem nowy silnik, który dobrze spisywał się podczas treningów, ale to nie znaczy, że w trakcie meczu będzie dokładnie tak samo, dlatego zdecydowaliśmy się wrócić do innych jednostek i od tego momentu było już zdecydowanie lepiej. To był świetny sezon i każdy z nas dawał z siebie wszystko. To jeden z najlepszych klubów, w jakich jeździłem w ostatnich latach. Mamy świetną atmosferę, a dowodem na to jest właśnie brązowy medal. Jestem pewien, że za rok osiągniemy jeszcze lepszy wynik. Będziemy walczyć o złoto.
Teraz skupiam się już tylko na Grand Prix w Toruniu, by jak najlepiej odjechać te zawody. Dam z siebie wszystko, by utrzymać drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Jeśli do mojego tegorocznego dorobku medalowego uda mi się dołożyć wicemistrzostwo świata, to myślę, że będzie to bardzo udany sezon. Mam już brąz z Włókniarzem, złoto w indywidualnych mistrzostwach Europy, więc srebro dopełniłoby dorobek medalowy w tym sezonie. Przede mną jeszcze sporo rzeczy do poprawy i kilka małych kroków, by zdobyć tytuł mistrza świata. Mam nadzieję, że za rok uda mi się sięgnąć po złoty krążek.

Na koniec sezonu należy też wspomnieć o decyzji władz PZM, które miały mieć gotowe stanowisko w sprawie ewentualnego dopuszczenia do startów w polskiej lidze trzech Rosjan posiadających polskie obywatelstwo. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się niemal pewne, że władze PZM złagodzą nieco swoje wcześniejsze stanowisko i wyrażą zgodę na to, by Rosjanie z polskim paszportem byli traktowani w polskich ligach jak Polacy. Miałoby być to kompromisowe rozwiązanie pomiędzy dotychczasowym całkowitym zakazem występów dla Rosjan a dopuszczeniem wszystkich zawodników z tego kraju. Dzięki temu PZM miałby uniknąć długoletniej batalii sądowej z Artiomem Łagutą, który oskarżył polską federację o dyskryminację i łamanie Konstytucji RP, o swoje prawa zamierza walczyć w sądzie. Stawką tego sporu ma być nie tylko dopuszczenie zawodnika do startów, ale także - w razie pozytywnego wyroku sądu - milionowe odszkodowanie za uniemożliwianie wykonywania pracy zarobkowej. Do tej pory przedstawiciele PZM nie zgadzali się na dopuszczenie Rosjan do egzaminu na krajową licencję żużlową, tłumacząc to tym, że od lat startują oni na rosyjskich licencjach. Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta posiadają polskie obywatelstwo od wielu lat, ale do tej pory z dumą podkreślali, że są Rosjanami, a polskie dokumenty wykorzystywali jako ułatwienie przy poruszaniu się pomiędzy poszczególnymi krajami Unii Europejskiej. Każdy z nich reprezentować Polskę zapragnął dopiero, gdy na Ukrainie wybuchła wojna, a władze polskiej federacji wprowadziły zakaz jazdy dla zawodników z Rosji. Trzeci z rosyjskich żużlowców posiadających polskie obywatelstwo, Andriej Kudriaszow, uzyskał je stosunkowo niedawno i nie miał szans ubiegać się o jazdę jako Polak.
Pierwotnie władze polskiego żużla dały sobie czas do połowy września i w tym czasie miały podjąć ostateczną decyzję. Jednak im bliżej było wyznaczonego terminu, tym sprawa zaczyna się bardziej komplikować, a przyszłość Rosjan w polskich ligach wciąż była niepewna. Było to wysoce niekomfortowe dla klubowych działaczy bo okres transferowy oficjalnie rozpoczynał się 1 listopada i do tego czasu kluby musiały wiedzieć, czy mogą kontraktować tych zawodników. Nic więc dziwnego, że zwrócono się z prośbą o interpretację przepisów do kancelarii prawnej i z PZM coraz częściej słychać było głosy, że jeśli tylko prawnicy w dotychczasowym zakazie nie wykażą rażącego łamania prawa, to zakaz zostanie utrzymany. Za takim rozwiązaniem opowiada się większość środowiska, która nie miała w swoich składach zawodników z rosyjskim paszportem. Jednak działacze z Torunia i Wrocławia byli coraz bardziej zniecierpliwieni, bowiem swoje składy budowali w oparciu o Emila Sajfutdinowa i Artioma Łagutę. Gdyby ci zawodnicy nie zostali dopuszczeni do startu w Ekstralidze, to klub te miałby gigantyczny problem ze znalezieniem wartościowego zastępstwa. Również cierpliwość zawodników dobiegała końca. I tak Emil Sajfutdinow, który już od ponad 10 lat miał polskie obywatelstwo w rozmowie z władzami toruńskiego klubu miał oświadczyć, że jeśli do listopada nie otrzyma zgody na starty, to nie zamierza dłużej czekać i kończy swoją sportową karierę. Taki ruch był po części zrozumiały, bo 33-letni zawodnik, mimo że nie startował na żużlu, to wciąż musiał ponosić koszty związane choćby z utrzymaniem motocykli, czy teamu i nie zamierzał dłużej czekać na zmianę stanowiska PZM. Ostatecznie żużlowa centrala dopuściła do startu zawodników z Rosji, którzy posiadali polskie paszporty, a to oznaczało, że Apator w sezonie 2023 wystartuje z Emilem Sajfutdinowem w składzie.

Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt