Urodzony 23 grudnia 1905 roku
Obok takich toruńskich sław powojennego żużla jak
Raniszewski,
Zakrzewski,
Wierzchowski czy
Mielnik stanowił kadrę Toruńskiego Klubu Motorowego.
Niewielu kibiców również wie, że u Pana Józefa terminował
Zbigniew Raniszewski,
który można powiedzieć był uczniem Gryzakowskiego.
Józef Gryzakowski wyścigi na motocyklach jako zawodnik rozpoczął tuż po wojnie, kiedy to ludzie dobrej woli w wieku
około 40 lat (obok Gryzakowskiego byli to m.in.
Turowski, Centowski, Pokorniecki,
Sopoćko)
postanowili stworzyć podwaliny motocyklizmu w Toruniu.
Jako zawodnik Pan Józef na pierwszy rzut oka, nie osiągał spektakularnych sukcesów,
niektórzy nawet po latach uważali, że nie należał do wybijających się zawodników klubie. Jednak
nic bardziej mylnego, bowiem Pan Józef rywalizował w klasie motocykli o
pojemności do 250 ccm, ścigając się na
BMW o pojemności
196ccm, co z góry skazywało go na walkę raczej na końcu stawki, ale to nie
zniechęcało zawodnika, a wręcz przeciwnie dawało ogromną satysfakcję, gdy w
pokonanym polu zostawali zawodnicy na znacznie szybszych maszynach. Motocykl Pan
Józef kupił od czerwonoarmistów za ówczesny pieniądz czyli bimber. Motocykl ten
był nową maszyną zapakowaną jeszcze w naoliwiony pergamin, zatem radość Pana
Józefa była wielka mimo, że motocykl miał swoje wady. Jedną z takich wad był np.
wypadający kluczyk ze stacyjki przy jeździe po nierównościach. Właśnie ów
kluczyk, kiedyś wypadł zawodnikowi w trakcie zawodów i od tego momentu pan Józef
mocował go na "słoikową gumkę". Niestety zdobycie części do motocykli graniczyło
z cudem, dlatego zawodnicy radzili sobie jak mogli z naprawą swoich stalowych
rumaków w warsztacie Zenona Turowskiego.
Prawdopodobnie ostatnim turniejem w których Józef Gryzakowski wystartował były zawody rozegrane w dniu 20 października 1946, kiedy to torunianie udali się do Bydgoszczy na turniej indywidualny. Warto odnotować, ze w zawodach zadebiutował młodziutki Zbigniew Raniszewski, który odniósł dwa spektakularne zwycięstwa w klasie 100ccm i 250ccm. Niestety krótko po tych zawodach Pan Józef zmarł w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku motocyklowym na ulicy Szerokiej. Jak wielu starszych toruńczyków pamięta dzisiejszą główną arterią spacerową mieszkańców miasta i turystów kursowały tramwaje. Gryzakowski jadąc około godziny 17.20 swoim BMW od strony ulicy Bydgoskiej, został zmuszony do gwałtownego manewru, bowiem z ulicy Mostowej wyjechał ciężki samochód wojskowy. Ominięcie potężnej ciężarówki było o tyle trudne, że z naprzeciwka jechał tramwaj. Pan Józef niestety zaczepił udem o zderzak ciężarówki, wywrócił się i uderzył głową w krawężnik. Szybki transport poszkodowanego motocyklisty do szpitala przy ulicy Batorego pod opiekę doktora Myszki na nic się zdał i Józef Gryzakowski zmarł 2 listopada 1946 roku. Pochowany został w dniu 6 listopada na cmentarzu parafialnym przy ulicy Antczaka w Toruniu.
Ówczesna
prasa tak opisywała ten tragiczny wypadek:
ZNANY MOTOCYKLISTA TORUŃSKI ULEGŁ CIĘŻKIEMU WYPADKOWI - w sobotę wydarzył
się groźny wypadek zderzenia motocykla z samochodem ciężarowym. Znany
motocyklista, zwycięzca w wielu rajdach motocyklowych ob. Gryzakowski,
właściciel młyna w Toruniu w pełnym pędzie wpadł na samochód ciężarowy
Państwowej Centrali Handlowej, wyjeżdżający w tym memencie z ulicy Mostowej. Ob.
Gryzakowski jechał od Starego Rynku i na skręcie ul Mostowej nie zdążył ominąć
samochodu. Motocykl został rozbity, a motocyklista wyleciał na chodnik. Złamał
nogę i odniósł szereg poważnych obrażeń wewnętrznych. Odwieziono go do szpitala
miejskiego.
OB. GRYZAKOWSKI ZMARŁ W
SZPITALU - Ofiara tragicznego wypadku ob. Gryzakowski, znany
motocyklista, mimo usilnych starań lekarzy zmarł o godz. 21.15 na stole
operacyjnym. Okaleczenia okazały się zbyt poważne. W zmarłym traci Klub
Motocyklowy w Toruniu jednego z najczynniejszych swoich działaczy i jednego z
najlepszych swoich zawodników. Ob. Gryzakowski zdobył szereg nagród na zawodach
i rajdach motocyklowych w Toruniu, Bydgoszczy, Inowrocławiu i innych miastach.
Zmarły osierocił żonę i dwoje małych dzieci.
Józef Gryzakowski oprócz ścigania się na motocyklach przystosowanych prowadził również swój własny biznes. Działalność ta polegała na dzierżawie młyna wodnego zasilanego z dzisiejszej Strugi Toruńskiej, zlokalizowanego na toruńskim Przedzamczu. Jednak Pan Józef już przed wojną czynnie udzielał się w kupiectwie i jako przedsiębiorczy trzydziestokilkulatek prowadził dwa sklepy "kolonialne" przy ulicach Matejki i Jagiellońskiej. W czasie wojny, dzięki życzliwości niemieckich właścicieli wspominanego wcześniej młyna, jako Polak bez okupacyjnej grupy pracował w młynie i ukrywał się na jego terenie w małym pokoiku. Po wojnie pozostał w młynie przejmując go w dzierżawę. Jako pierwszy po wojnie dostarczał toruńskim piekarzom mąkę i oprócz tego dawał pracę motocyklowym pasjonatom. Pracował u niego np. Alojzy Zakrzewski, który pełnił funkcję "młynowego mechanika".
Warto również wspomnieć, że Pan Józef obok pasji motocyklowej posiadał jeszcze niebywałą miłość do koni, które służyły również do pracy w młynie i pomagały w rozwożeniu mąki. Z końmi wiąże się też śmieszna historyjka, bowiem do stajni trafił koń .... cyrkowy, który niespecjalnie nadawał się do pracy, ale za to potrafił świetnie "brykać" na dwóch nogach robiąc znaną również w speedwayu "stójkę".
Za pomoc w stworzeniu notki biograficznej
serdecznie dziękuję
Romanowi Gryzakowskiemu -
syn Pana Józefa
oraz
Barbarze Biskup -
córka urodzona miesiąc po śmierci Pana Józefa