Na drugim biegunie toczyła się jednak dyskusja na temat tego co można zrobić z Aniołami po niezbyt udanym początku sezonu. Wielu twierdziło, że należy zmienić menagera, poszukać wzmocnień wśród zawodników, którzy byli jeszcze do "wzięcia" na transferowym rynku. sugerowano zmianę sposobu przygotowania nawierzchni na toruńskiej MotoArenie. Dwutygodniowa przerwa sprzyjała różnym przemyśleniom i toruńscy działacze postanowili nieco mocniej zaangażować się w negocjacje finansowe z Arturem Mroczką. Co prawda pojawiły się głosy, że wychowanek GKM-u Grudziądz może trafić do Zielonej Góry, jednak właściciel toruńskiego klubu dementował te doniesienia: Nie planujemy wypożyczenia Artura Mroczki do innego klubu. To nasze stanowisko i nie przewiduję, aby do końca sezonu uległo ono zmianie. Nie jest wykluczone, że Mroczka dostanie szansę startu w barwach naszego zespołu. Wszystko zależy jednak od tego, czy dogadamy się odnośnie warunków finansowych. Jeżeli tak się stanie, to zastąpi jednego z zawodników, którzy nas w tym sezonie zawodzą. Jednak jego wypożyczenia do innego klubu nie przewidujemy. Po takich słowach, to co zakomunikował toruński Senator stało się faktem i Mroczka stał się pełnoprawnym zawodnikiem potwierdzonym do startów już od piątej kolejki ligowych zmagań. W Toruniu zatem zapowiada się ciekawa rywalizacja o miejsce w składzie i co ważne nie dotyczyła ona tylko najbliższego spotkania, ale także kolejnych meczów. Jacek Gajewski był jednak przekonany, że nie wpłynie to na atmosferę w zespole: "Wszystko musi odbywać się na zdrowych zasadach. Wtedy nie będzie problemu z atmosferą. Decydować o miejscu w składzie będzie wiele kwestii: dyspozycja dnia czy wyniki osiągane na poszczególnych torach w przeszłości. Nie przewiduję walki o skład na treningach. To nie są okoliczności, w których zawodnicy powinni się eliminować. O wszystkim ma decydować szersza perspektywa. Na treningu żużlowcy mają jedynie potwierdzić, że decyzja menedżera jest dobra. Nie jest to jedyny i najważniejszy czynnik". To, że słowa te nie były pustymi frazesami zawodnicy mieli przekonać się już przed meczem z Wrocławiem, bowiem menadżer Get Well Toruń nie chciał mówić tym który z zawodników wystartuje w meczu, bowiem czekał to co pokażą zawodnicy podczas treningów oraz w półfinałach IMP. Ostatecznie w indywidualnej rywalizacji spośród trójki Mroczka - Miedziński - Gomólski najlepiej epiej wypadł ten ostatni i to "Ginger" wespół z Miedziakiem znaleźli się w ligowym składzie na piątą kolejkę żużlowych zmagań o DMP.
W
ty miejscu warto też podkreślić, że toruński
menadżer, który mimo nacisków ze strony kibiców otrzymał dalszy kredyt zaufania
od właściciela klubu i mając oręż w postaci roszad w składzie, bowiem stworzona
została ławka rezerwowych, zapowiadał również zmiany w przygotowaniu toru,
bowiem ten nie był stuprocentowym atutem jego zespołu: Korekty i poprawki będą.
Zamierzam zastosować rozwiązanie, które sprawi, że na dystansie będzie więcej
ścigania. W meczu z Falubazem nie było tego zbyt wiele, a podczas rywalizacji z
Unią w większości biegów wszystko rozstrzygało się na starcie i w pierwszym
łuku. Start to czasami loteria. Wiele zależy od pogody, która ma wpływ na
przygotowanie pól startowych. Jest kłopot, żeby za każdym razem były one
jednakowe. Czasami jedne są lepsze, a inne gorsze. To był dla nas problem. Nie
mamy doskonałych startowców, ale niektórzy są skuteczni w tym elemencie. Mimo
wszystko, jestem przekonany, że lepszym rozwiązaniem na własnym torze będzie
stworzenie zawodnikom warunków, które pozwalają na więcej walki". I jak się
okazało z
zapowiedzi tych zrealizowano całkiem sporo, bowiem kibice mogli emocjonować się
walką zawodników już od pierwszego biegu, a to po zawodach był niemal w
nienaruszonym stanie. Co prawda czasy były znacznie gorsze od rekordów toru
jakie "wykręcili" zawodnicy w meczu z Tarnowem, ale dla kibiców liczyło się
widowisko, a nie szybka jazda.
W Toruniu wszyscy jednak przed spotkaniem ze Spartą Wrocław drżeli
o formę Aniołów, ale obawy te okazały się bezpodstawne, bowiem torunianie od początku nadawali
ton rywalizacji i tak jak przed tygodniem gorzowianie, zadali serię
nokautujących ciosów, po których zawodnicy z Dolnego Śląska, nie byli w stanie
złapać meczowego rytmu. Żółto-niebiesko-biali po dziesiątym biegu prowadzili, aż
41:19 i tylko kataklizm mógł spowodować wypuszczenie triumfu z rąk. Poza tym po
stronie gości, poza młodym Drabikiem, naprawdę nie było widać ogniw, które
mogłyby wywalczyć dla Sparty korzystny rezultat w kontekście walki o punkt
bonusowy. Doskonałą dyspozycję młodego "Drabssona" potwierdził wyścig dwunasty,
w którym osiemnastolatek stoczył fenomenalny bój o zwycięstwo z Chrisem Holderem,
a rywalizację tę oglądał jadący za nimi bez werwy mistrz świata Woffinden.
Ostatecznie niemal na linii mety wygrał Holder, ale po tym biegu zagadką
pozostawały już tylko rozmiary pogromu, jaki Anioły szykowały Spartanom.
Niedzielny mecz pokazał, że przynajmniej na tę chwilę Toruń przezwyciężył
większość problemów, jakie w ostatnich trzech tygodniach dręczyły drużynę Jacka
Gajewskiego. Liderzy byli wręcz niepokonani, a ważne punkty dorzucała też druga
linia. Wrażenie robiła zwłaszcza jazda Kacpra Gomólskiego, dla którego był to
niezwykle istotny mecz w kontekście rywalizacji o skład z Arturem Mroczką.
Prawdziwym fenomenem był jednak popis mistrza świata z roku 2012 Chrisa Holdera,
który nie znalazł pogromcy i zainkasował komplet punktów. Był to kolejny
pełny
komplet punktów toruńskiego zawodnika po wielu latach "posuchy" i aż trudno
uwierzyć, że na przestrzeni dziewięciu sezonów był to dopiero trzeci taki wyczyn
Kangura i choć daleko mu było do 39 kompletów Wojtka Żabiałowicza, to wielu
toruńskich kibiców widziało w jeździe Holdera powrót do dawnej sportowej
świetności.
Po zawodach powiedzieli:
Przemysław Termiński – właściciel toruńskiego klubu - To była pełna
rehabilitacja. Widać, że drużyna odrobiła lekcję. Wszyscy bardzo solidnie się
przygotowali. Pokazaliśmy moc. Po tym, co zobaczyłem, uważam że na Motoarenie
możemy być niepokonani. Wracamy do gry o złoty medal. Przed dwoma tygodniami
była zupełnie inna atmosfera, ale jest czas, żeby chwalić i ganić. Jeśli
zawodnicy robią coś dobrze, to należy ich nawet wychwalać pod niebiosa. Kiedy
jest odwrotnie, to nie można chować głowy w piasek i mówić, że nic się nie
stało. Tak działa sport. Tam gdzie jest rywalizacja, tam są emocje. Nikt się na
to nie obrażał. Zawodnicy to dorośli ludzie. Oni sami doskonale wiedzieli, jak
pojechali w Gorzowie.
Jacek Gajewski – toruński menedżer - Nie
zrobiłem z tym zespołem nic szczególnego. Dałem zawodnikom spokój. Najpierw
oczywiście pogadaliśmy i każdy przemyślał sprawę. Wprowadziłem też zmiany
dotyczące toru, o których mówiłem już przed tym meczem. Wszystkim to raczej dziś
pasowało. Nawet Dawid Krzyżanowski zapunktował. Czasami jest tak, że należy
zachować zimną krew i nie przeszkadzać drużynie. Cieszę się, że uporządkowaliśmy
kwestie torowe. Wcześniej robiliśmy trochę eksperymentów i być może z tego brały
się nasze problemy. To było widać zwłaszcza podczas spotkania z Unią Tarnów.
Dziś było ściganie na trasie, co najlepiej pokazał swoją jazdą Chris Holder.
Nie mam żadnej satysfakcji, że komuś coś udowodniłem. Cieszę się, że chłopacy
pokazali, że Toruń nie jest chłopcem do bicia. Mieliśmy w Gorzowie fatalny
dzień, ale ta drużyna ma naprawdę potencjał. Dziś to pokazaliśmy. To było ważne
spotkanie. Taka wygrana da nam trochę spokoju. Możemy się teraz spokojnie
koncentrować na ściganiu, a nie na komentowaniu różnych opinii czy
beznadziejnych stwierdzeń niektórych pseudoekspertów. Dostaliśmy zimny prysznic,
ale to czasami hartuje zespół. Powiem zresztą szczerze, że kiedy słuchałem, że u
nas jest zła atmosfera lub innych podobnych opinii, to chciało mi się z tego
śmiać.
Na żużel trzeba patrzeć z nieco szerszej perspektywy. Najważniejsze, że do tej
pory wygrywaliśmy na własnym torze. Szkoda innych spotkań, bo do Leszna
jechaliśmy w roli faworyta. Gorzów tam sobie poradził, a nam nie wyszło. Cieszę
się jednak, że teraz wracamy do wysokiej formy. Jestem bardzo zadowolony z
postawy Martina Vaculika. Na jego głowę spadło ostatnio najwięcej krytyki, ale
się pozbierał. Ja cały czas w niego wierzyłem. Byłem i jestem przekonany, że
może bardzo dobrze jechać. Nie poddaliśmy się i jedziemy dalej. Bardzo pomogła
nam ta dwutygodniowa przerwa. Był czas na przemyślenia, opadły też złe emocje po
Gorzowie..
Nie oceniajmy jednak tego zwycięstwa w kategoriach rekompensaty za to, co
zdarzyło się w Gorzowie. Zdarzył nam się słabszy dzień, słabsza dyspozycja, dużo
hałasu, szumu, często niepotrzebnego. No cóż, chciałbym podziękować za
gratulacje ze strony Piotrka Barona oraz Maksa Drabika. Takie dni się po prostu
zdarzają. My doświadczyliśmy tego w Gorzowie, tak samo tutaj goście z Wrocławia
trafili na naszą dyspozycję oraz pewnie na swój słabszy moment. To są bardzo
dobrzy zawodnicy, ale trafił się taki a nie inny dzień, my też zawiesiliśmy
poprzeczkę wysoko i dobrze, że tak to się wszystko ułożyło, bo przed meczem
gdzieś tam w rozmowie z zawodnikami mówiliśmy sobie, że potrzebujemy dobrego
wyniku, aby pewne emocje ostudzić. Przede wszystkim, żebyśmy mogli mieć spokój,
żebyśmy mogli się zająć ściganiem, a nie jedynie komentowaniem tych wszystkich
bredni i bzdur, które padały z różnych stron.
Chris Holder - Toruń - Powinniśmy to robić co tydzień. Nie zdarzyło się nic szczególnego, po prostu wszystko poszło po naszej myśli. Dla nas było bardzo ważne, aby osiągnąć dobry wynik po tym co zdarzyło się w Gorzowie. Taka wpadka jak mecz w Gorzowie nie powinna nam się przytrafić. Po spotkaniu nie było nam łatwo, bo nie możemy przegrywać w ten sposób. W meczu przeciwko drużynie z Wrocławia pokazaliśmy, że wszyscy dobrze pasują do tej drużyny i możemy wygrywać wysoko. Mieliśmy pewne problemy z torem, były rzeczy, które chcieliśmy zmienić i myślę, że teraz było niemal optymalnie. Przed sezonem dosypano trochę nowej nawierzchni. Tor stał się bardziej przyczepny, co było widać po jego nowych rekordach. Problem tkwił jednak w tym, że po słabym starcie nie byliśmy w stanie nic zrobić na dystansie. Teraz wykonaliśmy świetną robotę. Dobrze wychodzimy spod taśmy, ale także potrafimy atakować. Jeżeli to się utrzyma, a jestem pewien, że tak, to wówczas będzie bardzo ciężko u nas wygrać. Nie wiem czy wyjazd do Grudziądza będzie łatwiejszy, ale ta wygrana doda nam sporo pewności siebie.
Martin Vaculik – Toruń - Było lepiej. Było tak
jak powinno być. Po pierwsze, Toruń to nie Tarnów i tutaj jest inny tor. W
sparingach i treningach szło mi dobrze, w innych warunkach atmosferycznych i to
wszystko dobrze wyglądało, ale to nie zmienia faktu, że tutaj pasują inne rzeczy
niż w Tarnowie. Dopiero kiedy przyszły mecze, pogoda się zmieniła na taką jaka
jest niemal przez cały sezon i wtedy okazało się, że te ustawienia, które miałem
do tej pory chociażby w Tarnowie albo na innych torach, to tutaj w Toruniu nie
pasują. Nie pasują też w 2016 roku na większości torów. To właśnie dlatego
musiałem coś zmienić i zrobiłem to przed meczem w Gorzowie. Zmieniłem coś, do
czego byłem przyzwyczajony przez ostatnie 1,5 roku. Jak coś zmienisz nagle, to
nie da się w jeden dzień znaleźć odpowiednich ustawień. Wszystkie mecze pomiędzy
Gorzowem, a 19 maja - to były mecze, w których się bałem coś kombinować,
jechałem na nowych ustawieniach, ale tak naprawdę byłem zgubiony, bo nie
wiedziałem, w którą stronę iść. Cały czas chcę się dopasować, aby było jeszcze
lepiej. Chciałem pochwalić całą drużynę, która pokazała się dzisiaj z bardzo
dobrej strony i mocno w nią wierzę. Tylko mówię, proszę wszystkich dziennikarzy,
nie pompujcie balonika i nie mówcie o dream-teamach itd. Liga jest tak
wyrównana, że każdy może wygrać dosłownie z każdym. Tutaj trzeba podchodzić z
chłodną głową, skupić się oraz robić swoje.
Chciałbym podziękować Jackowi Gajewskiemu, Robertowi Kościesze oraz
toromistrzowi, że umożliwili mi dwa dni intensywnych treningów na tej
nawierzchni, dzięki czemu mogłem zrozumieć moje nowe ustawienia silników.
Chciałbym także podziękować Jackowi Gajewskiemu za to, że przez cały ten czas we
mnie wierzył i zachował spokój. To nie jest tak, że zawodnik z dnia na dzień
zapomina jak jeździć, wytraca agresję i przestaje chcieć wygrywać. Dla mnie to
jest śmieszne, każdy z nas chce wygrywać. Wielkie dzięki dla menedżera
Gajewskiego, bo jest on dobrym duchem tej drużyny - zapewnia Vaculik.
Greg Hancock – Toruń - Świetna regeneracja po
tym, co stało się w Gorzowie. Teraz widać, jak łatwo to może się stać po
drużynie z Wrocławia. Kiedy wejdziesz w mecz lewą nogą, wtedy ciężko wrócić na
właściwe tory. W niedzielę to my obraliśmy właściwą ścieżkę i pokazaliśmy, że
stać nas na wielkie rzeczy. To jest taki toruński tor jaki wszyscy znają i
uwielbiają. Teraz próbowano tutaj dorzucić trochę materiału i wygląda na to, że
cel został osiągnięty. Czapki z głów przed tymi, którzy go przygotowali. Jeden z
biegów zakończyłem z przebitą oponą. Wydaje mi się, że przyczyną był kontakt
między mną a Maksymem Drabikiem na łuku. Co mogę powiedzieć, byłem zdenerwowany,
bo nigdy nie chce się oddawać punktów, ale takie jest to ściganie
Wygrana to dla nas dodatkowe natchnienie. Wiemy, że jesteśmy dobrą drużyną, i że
możemy wygrywać wyścigi. W meczu z drużyną z Wrocławia zaczęliśmy dobrze, dobrze
skończyliśmy i teraz jedziemy tam ze sporą dawką pozytywnej energii.
Kacper Gomólski - Toruń - Nie patrzymy z kim
jedziemy, trzeba wygrywać każdy mecz. Po tym co było dwa tygodnie temu, dziś to
sobie odbiliśmy. We wtorek wybieram się na mecz ligi szwedzkiej. Będę w tych
zawodach startował na nowym silniku, więc mam nadzieję, że będzie kolejna okazja
do sprawdzenia pewnych rzeczy. A potem czeka nas ciężki mecz w Grudziądzu. Nie
martwię się sytuacją z Arturem Mroczką. Przecież on już od początku sezonu jest
zawodnikiem klubu z Torunia, a teraz dopiero podpisał aneks finansowy. Dla mnie
to normalna sytuacja, bo w takim sporcie jak żużel trzeba mieć w drużynie
zmienników. Ale myślę, że dziś udowodniłem, że ja zmiennika nie potrzebuję.
W biegach nominowanych nie pojechałem, bo menedżer mówił wcześniej, że dobrze
się spisałem w dzisiejszym meczu, ale pojadą ci, którzy dobrze jechali w
Gorzowie, czyli Greg i Paweł. Ja sobie w Gorzowie nie poradziłem. Nie mam żalu o
biegi nominowane, pewnie gdybym wywalczył 12 punktów, to bym w nich wystąpił.
Piotr Baron - trener wrocławian - gratulacje dla drużyny z Torunia, bo pojechali dzisiaj doskonale. My ponieśliśmy sromotną porażkę. Myślę, że będzie to dla nas lekcja pokory i musimy się brać do pracy. Zresztą - w podobnej sytuacji była drużyna z Torunia i pokazali, że mają wielki charakter, jechali znakomicie i my musimy dojść do tego samego. Tor był w porządku, ale mieliśmy problem z dopasowaniem się do niego przez całe zawody i myślę, że tutaj trzeba szukać przyczyn naszej porażki. Generalnie mecz się już zakończył, a my nadal jesteśmy głupi. Musimy przeanalizować mecz i wtedy zobaczymy, co tam się tak naprawdę działo. Maks jako jedyny wygrał wyścig, szkoda, że tylko jeden bo miło by się patrzyło gdyby było takich wyścigów więcej. Biegi z udziałem Maksa mogły się podobać chyba wszystkim. Popracujemy, potrenujemy i jedziemy następne spotkanie. O tym musimy jak najszybciej zapomnieć i brać się do pracy, żeby objechać normalne zawody u siebie. Mamy trochę czasu, żeby potrenować i chcemy ten czas dobrze wykorzystać.
Tai Woffinden - Wrocław - Jesteśmy w szoku.
Pojechaliśmy poniżej oczekiwań. Taki jest żużel, chłopaki z Torunia byli bardzo
szybcy ze startu, a my tego zupełnie nie mieliśmy. Kiedy jedziesz od początku z
przodu to wtedy jest dużo łatwiej, ale jest jak jest. Teraz skupiamy się już na
meczu z Unią Leszno. Po wyjściu ze stadionu zapominamy o tym co się działo w
Toruniu.
Jeśli chodzi o tor, to mimo zapowiedzi dużych zmian, wydaje mi się, że tor był
podobny do tego, co było w latach poprzednich. Może trochę więcej materiału
dosypali, ale to nie jest żadna wymówka. W Toruniu tor jest zawsze kapitalny, od
zawsze lubiłem tu przyjeżdżać, ale z jakiegoś powodu nie potrafiłem znaleźć
odpowiednich ustawień.
W moim teamie pojawił się
Peter Karlsson i jest to kolejna osoba, która pilnuje wszystkiego. Dba o to,
żeby pewne rzeczy były prostsze. Czasami jest ciężko podjąć słuszne decyzje,
presja bywa duża i wtedy chce się wygrać za bardzo, podejmuje złe wybory, wtedy
dobrze mieć kogoś takiego jak Peter, który jest bardzo doświadczonym gościem.
Kiedy mam mętlik i chcę spróbować różnych rozwiązań, on może podejść i
powiedzieć "Hej, uspokój się, pomyśl nad tym". To bardzo fajne
Maksym Drabik - Wrocław - Cóż mogę powiedzieć. Gratulacje dla gospodarzy, bo pojechali naprawdę świetne spotkanie i są świetnie spasowani do tego toru. Tor był przygotowany niemal idealnie do ścigania i każda ścieżka nosiła. Czy to po kredzie czy szeroko, można było robić dosłownie wszystko na tym torze. Pokazaliśmy to z Chrisem, trochę się pościgaliśmy w jednym biegu. Zapominamy o tym spotkaniu i skupiamy się na następnych.
Szymon Woźniak - Wrocław - Przegrana na wyjeździe w Ekstralidze to nie jest wstyd, jednak porażka w takim wymiarze jak dziś, na pewno nie jest też powodem do dumy. Nie tak wyobrażaliśmy sobie przebieg tego spotkania. Gospodarzom należą się wielkie gratulacje. Widać, że bardzo dobrze przygotowali się do tego meczu. Imponowali prędkością i na starcie, i na trasie. To co chcieli osiągnąć, zrobili w stu procentach. Doskonale wiedzieli, co ich czeka, a my daliśmy się złapać w pułapkę. Razem z kolegami walczyliśmy o to, żeby chociaż złapać z nimi kontakt. Mimo wielkiej burzy mózgów i przeróżnych prób, ciężko było znaleźć pozytywne rozwiązania, aby uzyskać odpowiednią prędkość na Motoarenie. Jeśli chodzi o mój występ to trudno znaleźć jakieś pozytywy.
Źródło:
www.espeedway.pl
www.nicesport.pl
www.nowosci.com.pl
www.sportowefakty.pl