DOMANIECKI Stanisław

Urodzony w 1938 roku

Zginął praktycznie już na progu swojej kariery, choć miał wówczas 24 lata. Na początku lat sześćdziesiątych wielu jednak polskich żużlowców dopiero w podobnym wieku zaczynało swoje sportowe występy. Nielicznym dane było święcić sukcesy, większość przychodziła kontentować się miejscem w ligowej drużynie. Stanisław Domaniecki pozostał na zawsze utalentowanym dobrze zapowiadającym się.
Pochodził z Rawicza, a swoje starty rozpoczął w okresie, gdy miejscowy Kolejarz po latach świetności przeżywał głęboki kryzys. Ostatnie miejsce w II-ligowej tabeli w 1959 roku było tego najlepszym dowodem. Niebawem w ogóle żużlowe motocykle umilkły w tym wielkopolskim mieście na długie 37 lat. Część zawodników zakończyła karierę, inni rozjechali się po kraju. Domaniecki trafił do Gniezna. Miejscowy Start przeżywał akurat swoje wielkie dni. Po pierwszym w krótkiej historii awansie do pierwszej ligi, gnieźnianie uplasowali się w niej w roku 1960 na piątym miejscu. Jednak kolejny sezon już z Domanieckim w składzie przyniósł rozczarowanie. Ekipa z pierwszej stolicy Polski z zerowym dorobkiem punktowym zamknęła ligową tabelę.

Po spadku Startu do niższej klasy rozgrywek, Domanieckiemu starty w sezonie 1961 zaproponowali cierpiący na chroniczny brak własnych wychowanków działacze bydgoskiej Polonii. Młody zawodnik na propozycję przystał, ale rywalizacja na pierwszoligowych torach okazała się niezwykle trudna. Jeden dwa punkty w meczu to było wszystko na co było stać rawiczanina. Zdobywał jednak cenne doświadczenie, startując u boku takich asów jak Bolesław Bonin, Mieczysław Połkard, bracia Świtałowie, Janusz Suchecki i Edward Kupczyński. W tak doborowym towarzystwie Domaniecki mógł liczyć tylko na rolę rezerwowego, bądź jako zastępstwo któregoś ze starszych kolegów, gdy przytrafiła im się kontuzja.

Taka rola niezbyt mu odpowiadała. W Polonii wytrzymał tylko jeden sezon i w roku 1962 przeniósł się do Torunia, gdzie niedawno powstały zespół nie liczył się jeszcze w II-ligowej rywalizacji, ale zawodnik miał nadzieję na częste starty. Torunianie mieli kilku własnych wychowanków na czele z szybko czyniącym postępy Marianem Rose, ale rozglądali się cały czas za wzmocnieniami z zewnątrz. Takimi byli np. nie mieszczący się w pierwszym składzie Unii Leszno Stanisław Bauta. Właśnie Bauta i Domaniecki mieli w sezonie 1962 rywalizować o miano drugiego w drużynie po Marianie Rose, gdyż przed sezonem do Bydgoszczy przeniósł się Stachowiak (transakcja wymienna za Domanieckiego).

8 kwietnia 1962 roku dwunastozespołowa wówczas II liga, rozpoczęła rozgrywki nowego sezony. W premierze Apator podejmował opolskiego Kolejarza, outsidera poprzedniej edycji ligi. Zgodnie z oczekiwaniami torunianie wygrali 56:22, a najwięcej braw zebrał tercet niepokonanych Rose i Bauta (zdobyli po 12 pkt.) i Domaniecki (zdobył 10 pkt. plus 2 bonusy). Jednak wartość zespołu szybko zweryfikował mecz w Pile, w którym obok pechowej porażki 34:43, Apator stracił Rosego, który po upadku trafił do szpitala i nie mógł dalej startować. Od Domanieckiego, który zdobył 3 oczka lepsi byli w toruńskim teamie Bauta, Cheładze i Kowalski.
29 kwietnia Apator w pełni się zrehabilitował, bowiem podejmował świeżo utworzony zespół Motoru Lublin. Ligowa premiera lublinian była okrutna bowiem przegrali 63:15, a Anioły nie zdobyły kompletu pkt. tylko dlatego że w VIII wyścigu Domaniecki wywrócił się.

Pod nieobecność startującego w eliminacjach IMŚ Mariana Rosego tradycyjny turniej pierwszomajowy o pucha I sekretarza KM PZPR w Toruniu zakończył się zwycięstwem Bauty z kompletem 12 pkt., przed Domaniecki 11 pkt. Po tych zwodach 24-latek swoją ofensywną i ambitną jazdą, zaczął zdobywać coraz większą sympatią miejscowych kibiców, a działacze przekonali się, że jego pozyskanie było doskonałym posunięciem.
Kolejne trzy ligowe mecze przyniosły wygrane drużynie Apatora a Dorobek Domanieckiego zamykał się liczbami 12, 11, 9. Apator będący dotąd II-ligowym kopciuszkiem, po pokonaniu byłego ex-pierwszoligowca Śląska Świętochłowice, z braćmi Waloszkami i Janem Muchą na czele zasiadł na fotelu lidera. Rywale zaczęli mówić o drużynie z grodu Kopernika z szacunkiem, a miejscowi fani zaczęli coraz częściej szeptać o pierwszej lidze.
Tę świetną passę przerwał 3 czerwca mecz w Krośnie. W drugim biegu upadł Bauta, a w trzecim Domaniecki. Obydwaj zawodnicy trafili do szpitala, a osłabieni torunianie ulegli gospodarzom 43:42. Potem jednak miały miejsce trzy kolejne zwycięstwa i Apator ciągle przodował w II-ligowej karuzeli. Dorobek Domanieckiego nie był już jednak tak imponujący jak przed krośnieńskim wypadkiem. 1, 5 i 6 oczek, było dowodem na to, że zawodnik potrzebuje czasu, aby dojść do pełnej sprawności po upadku.
6 lipca w Toruniu odbył się VII turniej z cyklu Srebrnego Kasku. Wówczas to trofeum rywalizowali nie juniorzy, ale najlepsi drugoligowcy, bowiem udział w Złotym Kasku zarezerwowany był wyłącznie dla zawodników I ligi. Bezapelacyjne zwycięstwo odniósł Rose, Bauta był czwarty, a Domaniecki jedenasty z dorobkiem 6 pkt.
Dwa dni później Apator przegrał w Zielonej Górze , tracąc na rzecz Śląska fotel lidera. Tylko dwóch zawodników spisało się w tym meczu ma miarę możliwości: Rose 12 pkt.) i Domaniecki (7 pkt.). Potem był udany rewanż ze Zgrzeblarkami Zgrzeblarkami (8 oczek Domanieckiego) i bardzo istotna porażka w Tarnowie 31:42 (Domaniecki zdobył 5 pkt.). Ta porażka przesadziła o tym, że w ligowej tabeli Jaskółki wyprzedziły Anioły, a trzecia lokata w ligowej tabeli nie dawała szans na bezpośredni awans czy nawet udział w barażach.
19 lipca rewanż z gnieźnieńskim Startem nie doszedł do skutku. Przesądziła o tym fatalna pogoda. 12 sierpnia torunianie wygrali z Tramwajarzem Łódź (8 pkt. Domanieckiego), a trzy dni później udali się na przełożony mecz do Gniezna.

Kościelne święto Matki Boskiej Zielnej, nie uznawane wówczas przez państwo, było ostatnim dniem życia Stanisława Domanieckiego. W pojedynku z gnieźnianami od początku nie szło zespołowi Apatora. Rose na inaugurację przegrał z Odrzywolskim. Dla odmiany w trzecim biegu para Kowalski - Domaniecki zwyciężyła podwójnie. Potem jednak dominowali gospodarze.
Domaniecki w swoim drugim starcie zanotował defekt. W wyścigu XI wychowanek Kolejarza Rawicz, przy stanie 26:33 po raz trzeci wyjechał na tor. Start mu się udał objął prowadzenie. Niestety na ostatnim okrążeniu, torunianin zamiast złożyć się w łuku pojechał prosto w stabilną drewnianą bandę. Przez wypełnione trybuny przeszedł jęk rozpaczy, wszak był to zawodnik przez rok związany z miejscowym klubem. „Zacięła się manetka gazu - takie orzeczenie wydano wkrótce po wypadku.
Natychmiastowe przewiezienie do szpitala nic nie dało. Stanisław Domaniecki w wyniku odniesionych obrażeń zmarł. Bieg został uznany za zakończony, a zawody przerwano przy stanie 38:27 dla gospodarzy, co znaczenie zmniejszało szanse Apatora na I ligę, ale nie to było w tym momencie najważniejsze, bowiem wszyscy przejęci byli zaistniałą tragedią .

Na najważniejszy mecz sezonu torunianie udali się już bez Domanieckiego i 26 sierpnia ulegli 35:43 na Śląsku świętochłowiczanom. Do zwycięstwa zabrakło 5 pkt. dokładnie tyle na ile na pewno było stać Domanieckiego. Kolejna seria siedmiu zwycięstw pod rząd nic już nie dawała. Apator zakończył rozgrywki na trzecim miejscu w tabeli ulegając Unii Tarnów o 2 pkt i Śląskowi Świętochłowice o 6 pkt.
Jak się później okaże pierwszą ligę toruńczycy oglądać będą mogli dopiero za 14 lat, kiedy to na skutek reformy rozgrywek ligowych drużyna została zakwalifikowana do najwyższej klasy rozgrywkowej. Tym samym sezon 1962 pozostał w pamięci fanów jako ten w którym tak blisko byli I ligi .... gdyby nie zginął Domaniecki.

Źródło: Świat Żużla nr 39
Zdjęcie pochodzi z ksiązki Żużlowy Leksykon Ligowy

Wyniki ligowe zawodnika w barwach toruńskich
Sezon mecze biegi punkty bonusy Średnia
biegowa
Miejsce w
ligowym rankingu
1962 ? ? ? ? ? ?

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt