Niestety
obie ekipy do spotkania przystępowały w niepewności spowodowanej
kontuzjami. W znacznie gorszym położeniu byli goście dla
których ostatnie dwa tygodnie były niezwykle trudne. Pod koniec lipca kontuzji
nabawili się Wiktor Jasiński, w lidze szwedzkiej upadł i doznał kontuzji kciuka
Szymon Woźniak, a na domiar złego podczas Grand Prix w Lublinie urazu doznał
Martin Vaculik. Dodatkowo wciąż do zdrowia wracał Kamil Nowacki co
sprawiało, że na zwolnieniach lekarskich przebywała niemalże połowa kadry. Gdyby
gorzowianom przyszło rozegrać mecz tydzień wcześniej, to Stanisław Chomski w
seniorskim składzie mógłby skorzystać wyłącznie z Bartosza Zmarzlika, Andersa
Thomsena oraz Marcusa Birkemose i Rafała Karczmarza. Zestawienie uzupełniłby
duet młodzieżowców w osobach Kamila Pytlewskiego i Oliwiera Ralcewicza.
W Gorzowie jednak nikt nie panikował, bo drużyna miała pewne miejsce w play-off
i można było mówić o szczęściu w nieszczęściu, bo spotkanie w Toruniu nie miało
żadnego znacznie dla Stali w kontekście całego sezonu. Ale prezes gorzowian
Marek Grzyb nie omieszkał skomentować w przedmeczowym wywiadzie sytuacji w
jakiej znalazła się jego drużyna: "Sukcesy Bartka Zmarzlika troszeczkę
przykrywają tematy szpitalne, który chwilowo pojawiło się u nas sporo w tym
okresie. Na pewno serce się raduje, kiedy Bartek jest liderem i że udało mu się
odrobić straty punktowe fenomenalnych zawodników, którzy walczą o mistrzostwo
świata. Ale troszeczkę złości również jest, bo nie ukrywajmy, że taką liczbę
kontuzji ciężko sobie wyobrazić. To jakieś fatum ciąży nad nami. Najbardziej
martwi mnie to, że większość tych kontuzji poza Kamilem Nowackim wydarzyło się
poza torami ekstraligowymi. Dałem taki sygnał do Ekstraligi, że trzeba byłoby
pomyśleć nad zmianą regulaminu i wprowadzić to, o czym ostatnio wspominał Marcin
Majewski - czyli jakiś transfer medyczny. Oczywiście ja też jestem prezesem i
wiem, że czasami prezesi mają skłonności do naginania regulaminu na swoją
korzyść, bo każdy walczy o swoje cele. To jednak wydaje mi się, że w przypadku
dwóch zawodników kontuzjowanych z podstawowego składu czy tak jak u nas -
trzech, czterech - powinien być transfer medyczny. Myślę, że to jest dobry
moment do rozmowy. Ja rozumiem, że gdyby to dotyczyło jednej lub dwóch kontuzji,
to pojawiałyby się pewne skłonności do kombinacji, gdyby ktoś nie był w formie.
W naszym przypadku mamy pięciu kontuzjowanych żużlowców i nawet nie wyobrażam
sobie w jakim składzie mamy jechać do Torunia. A przecież nikt nie kontraktuje
dziesięciu zawodników. Nasza sytuacja może jest stosunkowo rzadko spotykana, ale
myślę, że to jest ważny moment, aby 18 sierpnia w Warszawie na zjeździe
wszystkich prezesów z zarządem Ekstraligi porozmawiać na ten temat. To jest też
z niekorzyścią dla widzów, telewizji i dyscypliny. Dlatego jedziemy do Torunia i
Stal najprawdopodobniej przegra to spotkanie, bo nie mamy za bardzo kim walczyć.
Prawdopodobnie pojedziemy z Bartkiem Zmarzlikiem, Andersem Thomsenem, Rafałem
Karczmarzem i Markusem Birkemose, bo tylko takie mamy możliwości, jeśli chodzi o
seniorów i zawodników do lat 24. A na juniorce prawdopodobnie pojedziemy, jeżeli
wróci Wiktor Jasiński, z Kamilem Pytlewskim. To pokazuje jak Stal jest mocno
poszatkowana przez te kontuzje".
Ekipa toruńska choć nie cieszyła się z nieszczęścia rywala, to w niedyspozycji
zawodników gości upatrywała swojej szansy na wygraną, dlatego do składu Apatora
miał powrócić Paweł Przedpełski, który pauzował w poprzedniej rundzie po urazie
jakiego doznał w lidze szwedzkiej: "Moja przerwa od żużla potrwa około dwa
tygodnie. Mam złamaną kość przedramieniową oraz śródstopie. Większym problemem
jest oczywiście ręka, ale szczęście w nieszczęściu, że obecnie można to leczyć
na wiele sposobów, dlatego jestem pełny optymizmu jeśli chodzi o moją
rekonwalescencję. Na pewno nie wystąpię w meczu w Częstochowie, ale zrobię
wszystko, by na Gorzów być w pełni sił. Wiemy jak ważne jest to dla nas
spotkanie, dlatego zrobię wszystko, by być w pełni gotowy do tych zawodów" -
powiedział zawodnik w jednym z wywiadów.
W zaistniałej sytuacji niespodziewanie w roli faworyta spotkania stawiano
toruńczyków, a ewentualna porażka miała być przyjęta jako klęska gospodarzy i
kiepskie podsumowanie sezonu. Dodatkowo kilku zawodnikom taka przegrana mogłaby
utrudnić poszukiwania nowego pracodawcy. Nic więc dziwnego, że trener Tomasz
Bajerski nie obawiał się mobilizację w zespole: "Zespół był zmobilizowany na
wszystkie spotkania i z tym nie było żadnego problemu. Co prawda czasami mecze
zupełnie nam nie wychodziły, ale powodem nigdy nie było nastawienie do zawodów.
Tym razem też wszyscy są gotowi i liczą na zwycięstwo. Dodatkowo nikogo
mobilizować nie będzie trzeba, bo przecież w meczu walczą oni o naprawdę duże
pieniądze. Jesteśmy w niezłej formie i ewentualne zwycięstwo ze Stalą Gorzów,
jadącą w pełnym składzie, na pewno smakowałoby znacznie lepiej. Trzeba jednak
zrobić wszystko, by faktycznie zakończyć sezon zwycięstwem". A miało być to
ważne zwycięstwo bo na Motoarenie nie udało się Aniołom pokonać kolejno
przeciwników z Częstochowy, Wrocławia, Leszna i Lublina. Wszyscy byli silniejsi,
a postawa torunian w meczach u siebie pozostawiała w większości przypadków sporo
do życzenia. Kłopoty gorzowian oraz powrót do składu Pawła Przedpełskiego, dla
którego było to dodatkowo przetarcie przed Grand Prix Challenge w Żarnowicy,
wskazywały jasno, że pojawiła się szansa na to, by przerwać najgorszą serię w
historii Motoareny i w ogóle drugą najgorszą w występach ligowych (gorzej było
tylko w 1970 roku, tj. brak wygranej w dwunastu spotkaniach z rzędu).
Apator wykorzystał swoją szansę wygrywając 50:40 czym pozbawił gorzowian
punktu bonusowego. Wynik gości zależał w dużej mierze od formy Bartosza Zmarzlika i Andersa Thomsena. Biorąc pod uwagę stosowanie zastępstwa zawodnika
za Martina Vaculika, świetne wyścigi liderów Stali dawały nadzieję na nawiązanie
równorzędnej walki. Mecz rozpoczął się od biegowego remisu. Moment startowy należał do gości, którzy
objęli podwójne prowadzenie, ale radość fanów Stali nie trwała zbyt długo, bo
już na prostej przeciwległej do startu para miejscowych bez problemu poradziła
sobie z Marcusem Birkemose. Z dużą przewagą nad resztą stawki pierwszy na mecie
zameldował się Bartosz Zmarzlik. W biegu młodzieżowym znakomicie zaprezentował
się rekonwalescent Wiktor Jasiński, którego pozycja ani przez chwilę nie była
zagrożona. Po tym jak Zmarzlik nie zostawił złudzeń rywalom w pierwszej
gonitwie, trener Stanisław Chomski postanowił pójść za ciosem. Desygnował
dwukrotnego mistrza świata do startu w biegu numer trzy, a w nim kapitanowi
gości zdefektował motocykl. Było to niemal sensacyjne wydarzenie, bo ostatni
defekt Zmarzlikowi przydarzył się w roku 2014. Przełożyło się to na porażkę
gości 1:5, a torunianie wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca
zawodów. W kolejnym wyścigu torunianie byli bliscy powiększenia przewagi nad
rywalem, ale liczne błędy popełniane na trasie przez Karola Żupińskiego,
jadącego na drugim miejscu, skutkowały tym, że juniora Apatora na drugim
okrążeniu wyprzedził Wiktor Jasiński, a chwilę później w ślady młodszego kolegi
poszedł także Rafał Karczmarz.
Podopieczni trenera Tomasza Bajerskiego w drugiej serii startów umocnili się na
prowadzeniu za sprawą biegu piątego i siódmego, w których Anioły bez problemu
poradziły sobie ze słabiej dysponowanymi reprezentantami "żółto-niebieskich".
Dość powiedzieć, że przyjezdni musieli czekać do dziewiątej gonitwy na pierwszą
drużynową wygraną, za sprawą pary Zmarzlik-Thomsen. Lider Stali Gorzów pewnie
zwyciężył, a Duńczyk po walce z Pawłem Przedpełskim dowiózł do mety jeden punkt.
W wyścigu kończącym trzecią serię startów Wiktor Jasiński i Adrian Miedziński
dostarczyli kibicom sporo emocji. Obaj zawodnicy stoczyli fantastyczną batalię o
dwa "oczka". Młodzieżowiec z Gorzowa przez cztery kółka umiejętnie bronił się
przed atakami popularnego Miedziaka i zameldował się na mecie na drugiej
pozycji.
Beniaminek zwycięstwo w pojedynku z wicemistrzami Polski zapewnił sobie jeszcze
przed biegami nominowanymi, które były ozdobą całego meczu, choć gorzowianie
zaprzepaścili w nich szansę na zdobycie punktu bonusowego. W obu tych biegach pogoń
Roberta Lamberta oraz Chrisa Holdera za dwukrotnym mistrzem świata, była tym co
kibice lubią najbardziej i cała MotoArena zgotowała owacje tryumfatorowi z
Gorzowa Bartkowi Zmarzlikowi.
Podsumowując. Stal Gorzów rozpoczynała walkę z czasem, kontuzjami i szykowała się do półfinałowych starć z Motorem Lublin. Apator Toruń kończy sezon 2021 w dobrych nastrojach, a kluczem do sukcesu podopiecznych Tomasza Bajerskiego był wyrównany skład i bardzo dobra postawa liderów. Z dobrej strony zaprezentował się powracający po kontuzji Paweł Przedpełski. Torunianin, który kilka dni wcześniej został ojcem, zdobył w piątkowym meczu 5 punktów z dwoma bonusami, ale co ważniejsze dla miejscowych kibiców, poinformował, że w przyszłym roku dalej będzie zdobywał punkty dla macierzystej drużyny. W końcu dobrze zaprezentował się również Chris Holder, który był szybki i zupełnie nie przypominał zawodnika sprzed kilku tygodni. Widać było, że ostatnim meczem zawodnik walczy o kontrakty na sezon 2022. Ale w przeciwieństwie do Przedpełskiego jego sytuacja nie była tak klarowna i ostatni mecz rundy zasadniczej w sezonie 2021 miał być ostatnim w barwach Apatora. Australijczyk ścigał się dla toruńskiego klubu od 14 lat, ale wiele wskazywało na to, że współpraca z nim nie zostanie przedłużona. Podobnie miało być z Adrianem Miedzińskim, który w dniu meczu obchodził 36 urodziny i choć jak Holder odjechał całkiem dobre zawody miał stracić miejsce w składzie w kolejnym sezonie.
Po zawodach
powiedzieli:
Przemysław Termiński - właściciel klubu z Torunia - Po raz pierwszy mieliśmy
piękne zwycięstwo, a nie jak bywało wcześniej piękne porażki. Trzeba
pogratulować całej drużynie. Fakt, że Gorzów przyjechał do nas osłabiony. Cieszę
się, że utrzymaliśmy się w PGE Ekstralidze sami na torze, a nie dzięki
rezultatom innych drużyn. Jeśli chodzi o skład na kolejny sezon tona ten moment
mogę tylko potwierdzić Pawła Przedpełskiego i Roberta Lamberta. Zakładam, że
Jack Holder zostanie w Toruniu. Porozmawialiśmy i zawodnik potwierdził, że chce
zostać u nas. Myślę, że sam to ogłosi jak już dojrzeje do tej decyzji. Z Chrisem
Holderem też będziemy rozmawiać o jego przyszłości. Jak on ją widzi, co możemy
razem robić. Usiądziemy z nim do rozmów, tak jak z każdym z naszych zawodników.
Nikogo nie skreślamy. Jesteśmy bliscy zamknięcia składu. Nic więcej na ten temat
nie powiem. Przed nami dużo pracy przed kolejnym sezonem, bo trzeba pewne sprawy
poukładać inaczej lub od początku. Wchodzą nowe wymogi w Ekstralidze. Musimy
usiąść i pomyśleć o transferach nie tylko w obszarze zawodniczym, ale także
sztabu szkoleniowego, który musi być szerszy w kontekście choćby posiadania
drugiej drużyny.
Tomasz Bajerski - trener z Torunia - jeśli chodzi o przyszły sezon, to jednym meczem nie załatwia się kontraktów. Myślę, że nie tylko ja, toruński klub, ale i działacze innych klubów nie kierują się jednym meczem, a całym sezonem. Analizujemy cały sezon i patrzymy, czy dany zawodnik pasuje do tego, o co chcemy walczyć.
Paweł Przedpełski - Toruń - (wypowiedź po GP Chalange i awansie zawodnika go GP 2022) - Przed kilkoma laty po zwycięstwie w eliminacjach Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w Pardubicach nie zagrano mi po zwycięstwie hymnu, teraz akurat udało się go odsłuchać. Naprawdę jest to super uczucie. Dodatkowo we wtorek urodziła mi się córeczka Rozalia, więc chyba nie mogłem sobie wymarzyć lepszego tygodnia. Jeśli miałbym zadedykować komuś ten sukces, to chyba przede wszystkim mojej narzeczonej, bo ona mi dała tę piękną córeczkę. Wracam do domu szybko się nimi nacieszyć i mam nadzieję, że w drodze powrotnej szybko do mnie dotrze, że w przyszłym roku będę stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Co do zawodów w Żarnowicy to jeździłem na tym torze pierwszy raz. Był to totalnie nieznany mi teren, ale okazał się dla mnie szczęśliwy. Poranny trening na pewno coś wniósł. Można było sobie znaleźć jakieś - jak to my mówimy - kąty na torze. Ja zbyt wiele na treningu nie jeździłem, tylko robiłem start i okrążenie, bo nadal strasznie bolały mnie noga i ręka. Końcowa satysfakcja jednak jak najbardziej jest, bo odczuwam ogromną satysfakcję, bo ten sukces osiągnąłem tak naprawdę z kontuzją. Trzy tygodnie temu zarówno śródstopie, jak i ręka były złamane, więc jest to wszystko całkiem świeże, ale jest ta ogromna radość z tego, że sobie to wywalczyłem sam. W końcu będę stałym uczestnikiem cyklu, a nie zawodnikiem z "dziką kartą"
Robert Lambert - Toruń - Wielka duma z wygranej w ostatnim meczu domowym w tym
sezonie. To był jednak trudny rok dla nas. Przebrnęliśmy jednak przez niego do
końca z bezpiecznym utrzymaniem w lidze. Wygraliśmy 50;40. Zdobyłem 10+1
punktów. Dziękuję kibicom za wsparcie i zaangażowania dla klubu. Wszyscy
jesteście wspaniali.
Jack Holder - Toruń - Mogę potwierdzić, że kolejny sezon spędzę w Apatorze. Dla
mnie to była naturalna decyzja. W Toruniu czuję się jak w domu - powiedział w
piątkowy wieczór Jack Holder.
Adrian Miedziński - Toruń - Wygrywamy spotkanie ale punktu bonusowego nie ma. Szkoda, że to ostatnie zawody i że kończymy polską ligę już teraz, ale ktoś musi odpaść by ktoś jeździł. Tor był przygotowany w porządku. To co mogliśmy na nim zrobić, zostało zrobione w stu procentach. Myślę, że był na tyle do walki ile mogliśmy uzyskać. Fajnie, że mogliśmy odjechać kilka fajnych biegów i publiczności to pokazać. Na ten moment nie wiem gdzie będę jechał za rok, nie rozmawiałem jeszcze z mmikim. Wiem, że można wyciągnąć dużo więcej i zrobić lepiej. Początek sezonu nie był dla mnie łatwy. W Toruniu było ok, ale nie było jazdy na innych torach. Nie było turniejów, mało sparingów i nie było gdzie sprawdzić tych motocykli. Błądziłem z ustawieniami na meczach wyjazdowych. Jak rozpoczęła się liga szwedzka to wskoczyłem na wyższy poziom i było lepiej. To wszystko jest coraz bardziej czułe.
Stanisław Chomski - trener z Gorzowa - Zawodnicy są w trakcie rehabilitacji. Chwytam się wszystkich metod - klasycznych i tych niekonwencjonalnych. Wszystkiego, co się da. Czasu nie da się oszukać i jednak czas rekonwalescencji muszą przejść. Jak długo to będzie trwało, to trudno mi jednak powiedzieć. Wszyscy są optymistami łącznie z zawodnikami, którzy się teraz leczą, że zdążą na play-off. Być gotowym to jedno, ale być w dobrej dyspozycji - to drugie. Pocieszam się tym, że wszystko przebiega dobrze
Bartosz Zmarzlik - Gorzów - Po co się denerwować i wybijać z rytmu, jeżeli wiem, że to nie była moja wina ani mechaników. Złośliwość rzeczy martwych, tak można to okreslić. Tak jest ze sprzętem. Ważne, że potem nie zgubiliśmy regulacji po tym biegu. Bałem się, że coś mi lada chwila ucieknie. Na szczęście nadążaliśmy za zmianami i to było trafne. Jechaliśmy bez naszych kluczowych zawodników. Myślę, że te 40 punktów to nie była "siara". Nie patrzę na to z kim jedziemy, bo to bez różnicy. Wszędzie trzeba jechać, regulować, ścigać się i najlepiej wygrywać. Gdzie pojedziemy, to będę chciał pojechać z drużyną o dobry wynik.
Wiktor Jasiński - Gorzów - Czuję się dobrze, co widać też po punktach. Dobrze mi się jedzie. Delikatnie doskwierał mi ból mięśni. Wiadomo, jestem dwa i pół tygodnia po operacji, więc to jest świeża sprawa, jednak czuję się dobrze, świetnie mi się jedzie i to jest najważniejsze. Dobrze się również czuję na motocyklu, jak i na torze. Odpocząłem sobie, mam okres wakacyjny, więc dobrze się bawiłem. Tęskniłem jednak za motocyklem. W sumie jest to mój drugi wyjazd po kontuzji, wcześniej pierwszy, krótki trening. Cieszę się jazdą i czego chcieć więcej?