Apator Toruń podobnie jak spartanie miał za sobą wyjazdowe starcie z Falubazem. Jednak Anioły tak wybornie jak w przypadku aktualnego lidera tabeli Ekstraligi nie pojechały. Beniaminek uległ miejscowym 42:48, ale obronił punkt bonusowy. W Winnym Grodzie wyszły stare grzechy Apatora, czyli słabsi juniorzy i brak wsparcia ze strony dwóch seniorów. I właśnie te elementy miały być języczkiem u wagi przed starciem z wrocławianami, bowiem Maciej Janowski i spółka nie wybaczali błędów takich jakie popełniał Adrian Miedziński czy niemrawości i wolnych motocykli jakimi dysponował Chris Holder.
Faworytami konfrontacji od początku byli goście,
a przemawiały za tym
nie tylko liczby, miejsce w tabeli czy aktualna dyspozycja obu drużyn, ale też
fakt, że torunianie mieli za sobą domową przegraną ze znacznie słabszym Włókniarzem
Częstochowa. W tej sytuacji bez
wyciągnięcia daleko idących wniosków, na każdym polu pokonanie gości z Dolnego
Śląska było zadaniem z zakresu misji specjalnej dla żółto-niebiesko-białych.
Co prawda trener Tomasz Bajerski przed meczem był pełen optymizmu mówiąc:
"Ja jestem człowiekiem, który zachowuje spokój i
na pewno się nie podpala. Trochę lat spędziłem przy żużlu, najpierw jako
zawodnik, a potem jako trener, więc widziałem już wiele rzeczy w tym sporcie.
Ekscytacja czy zadowolenie może pojawić się dopiero po sezonie, a nie na starcie
rozgrywek. Mecze u siebie trzeba wygrać, najlepiej wyraźnie, żeby postawić
pierwsze kroki na drodze do utrzymania. Dlatego trenujemy na Motoarenie dwa razy
w tygodniu, więc cały czas mamy kontakt z tym torem. Na pewno nie kombinujemy za
dużo z nawierzchnią. Staramy się sprawić, żeby była ona porównywalna i
przewidywalna dla zawodników. Dzięki temu będą wiedzieli, jak zachowuje się ten
owal, a co za tym idzie, łatwiej będzie im zdecydować co należy zrobić w danej
sytuacji oraz jak dopasować motocykle. Myślę, że mamy ustalone jak chcemy
przygotowywać ten tor. Od czasu do czasu wprowadzamy jednak jakieś drobne
korekty, żeby wszystko było perfekcyjnie. Mocniejsi rywale na pewno nie
zmieniają naszego podejścia i nie powodują dodatkowej mobilizacji. Trzeba
zachować zdrowy rozsądek i traktować to normalnie. Żużel bywa nieprzewidywalny.
Czasami z tym teoretycznie silniejszym przeciwnikiem jedzie się łatwiej niż ze
słabszym. Naszym podstawowym celem za każdym razem będzie walka o zwycięstwo.
Jeżeli nadarzy się okazja, to będziemy myśleć także o atakowaniu punktu
bonusowego. Zdajemy sobie sprawę, że dobrze byłoby pokusić się o jak najwięcej
punktów przed własną publicznością, żeby oddalić się od strefy spadkowej".
Optymizm toruńskiego trenera szybko został sprowadzony niemal do
poziomu rozpaczy, bo Apator, nie nawet przez moment nie zbliżył się do
zwycięstwa i to mimo posiadania atutu własnego toru. Już pierwsze biegi
pokazały, że wrocławianie zamierzają wyjechać z MotoAreny z trzema punktami, bo
trio Janowski-Łaguta-Woffinden wysoko zawiesiła poprzeczkę gospodarzom i Sparta
wygrała całe spotkania 36:54.
Pierwsza seria startów rozpoczęła się od świetnego startu Pawła Przedpełskiego.
Radość torunianina nie trwała długo - na pierwszym łuku założył go Artiom
Łaguta. W wyścigu młodzieżowym zawodnicy kilka razy zamienili się pozycjami,
jednak ostatecznie Liszka poradził sobie z całą stawką i wspólnie z Michałem
Curzytkiem dowiózł 4:2 dla ekipy z gości. Trzeci raz ten sam rezultat udało
się spartanom osiągnąć w odsłonie numer trzy, w której Maciej Janowski, mimo
słabszego startu i walecznej postawy Adriana Miedzińskiego, wywalczył pierwsze
miejsce. Przed pierwszy równaniem toru zanotowano biegowy remis z wygraną Gleba Czugunowa.
Po pierwszej przerwie w zawodach, Artiom Łaguta jechał daleko z przodu, a za jego
plecami rozegrała się walka pomiędzy Adrianem Miedzińskim, a Glebem
Czugunowem. Zawodnik gości próbował wyprzedzić torunianina i lekko w niego
uderzył. Na całe szczęście żużlowcy utrzymali się na motocyklach. Szósty i
siódmy wyścig to kolejne biegi bez indywidualnych zwycięstw gospodarzy. "Magic"
kapitalnie przedłużył prostą w biegu siódmym, wyprzedzając obu torunian na
drugim łuku.
Trzecią serię ze strony wrocławian ponownie wspaniale rozpoczął młodszy z braci Łagutów, który świetnym atakiem pozostawił w tyle dwójkę
bezradnych Aniołów. Podobnej
sztuki dokonał dwa biegi później Maciej Janowski. Wrocławianie z łatwością
przedzierali się na prowadzenie, a Anioły gubiły wciąż punkty na dystansie.
Dominacja liderów z Wrocławia była na tyle duża, że Apator z pierwszego
indywidualnego zwycięstwa cieszył się dopiero w gonitwie numer jedenaście za
sprawą Przedpełskiego. Jednak w tym momencie losy spotkania były już tak
naprawdę rozstrzygnięte (27:39). Kropkę nad "i" w biegu trzynastym postawiła para
Łaguta-Janowski, ogrywając podwójnie braci Holderów.
W gonitwach nominowanych "Anioły" nie znalazły sposobu na wygranie biegu
drużynowo. Choć drugą trójkę zdobył Robert Lambert, to Chris Holder nie dołączył do
młodszego kolegi z zespołu, ponieważ tak jak w poprzednich meczach był zbyt wolny. Ostatnia odsłona
to przypieczętowanie fenomenalnej postawy gości z Wrocławia - jedynie Paweł
Przedpełski przedzielił parę Janowski-Łaguta. Rosjanin nękał Polaka i
ostatecznie toruńskiemu wychowankowi, udało się jedynie wybronić drugą pozycję.
Gdy zawodnicy zjechali z toru po piętnastym biegu, mecz trwał nadal. Kontrolerzy motocykli wyznaczeni przez Ekstraligę Żużlową, zabrali wszystkie opony, które używano w meczu i skierowali je do laboratorium celem sprawdzenia ich zgodności z homologacją. Było to pokłosiem coraz częściej pojawiających się informacji, jakoby na rynku żużlowym funkcjonowały opony nie spełniające norm. Po wnikliwych badaniach okazało się jednak, że ogumienie choć różniło się między sobą zależnie od producenta, to spełniało wszystkie normy przewidziane w homologacji.
Podsumowując. O ile dla Sparty Wrocław spotkanie w Toruniu było kolejnym dniem w pracy i zwycięstwo gości na MotoArenie nie powinno nikogo dziwić, o tyle dla "Aniołów" utrata punktów na własnym obiekcie stawała się kłopotliwa w kontekście walki o utrzymanie w najlepszej lidze świata. Niestety dla Aniołów była to już piąta porażka z rzędu i siódma w całym sezonie. Co prawda podopieczni Tomasza Bajerskiego z dorobkiem 5 punktów zajmowali w ligowej tabeli 6 miejsce, ale tylko nieznacznie wyprzedzali Falubaz i GKM i wcale nie oznaczało to, że byli w lepszym położeniu od konkurentów, bo ciągle nie byli pewni pozostania w elicie.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że od czasu gdy klubem zarządzała rodzina Termińskich czyli w latach 2018-2019 przegrana z wrocławianami była najwyższą w historii. Wcześniej ligowe spotkania Toruń przegrał dwa razy po 37:53. W 2021 mecz ze Spartą był 110 pojedynkiem na najpiękniejszym żużlowym obiekcie na świecie i 20 przegraną. 87 razy Anioły okazywały się lepsze od przyjezdnych, padły też 3 wyniki remisowe. Znamienne było to, że z sześciu najwyższych przegranych (tabela widoczna poniżej), aż pięć miało miejsce od 2015 roku, czyli odkąd klubem rządził Przemysław Termiński z żoną Iloną.
Najwyższe porażki torunian na Motoarenie (2009-2021): | ||||
Sezon | Miejsce w tabeli | Przeciwnik | Wynik | Najlepiej punktujący |
2021 | 6 | Sparta Wrocław | 36:54 | Przedpełski 11 - Janowski 14+1 |
2019 | 8 | Motor Lublin | 37:53 | Doyle 14 - Michelsen 14 |
2018 | 5 | Unia Leszno | 37:53 | Doyle 15+1 - Sajfutdinow 12 |
2019 | 8 | Włókniarz Częstochowa | 39:51 | Ch. Holder 15 - Madsen 10+2 |
2012 | 3 | Falubaz Zielona Góra | 39:51 | Sullivan 11+1 - Jonsson 12+1 |
2015 | 4 | Unia Tarnów | 40:50 | Przedpełski 13+1 - Kołodziej 14 |
Po zawodach powiedzieli:
Przemysław Termiński - właściciel klubu z Torunia - Mam informację od prezesa
Speedway Ekstraligi Wojciecha Stępniewskiego, że wszystkie opony używane przez
wrocławski klub podczas dzisiejszego meczu w Toruniu zostały wzięte do
testowania. Prędkości, które uzyskują żużlowcy Sparty Wrocław są
kompletnie niesamowite i niewiarygodne. Albo są w takiej mocy albo tam jest
jakaś dwuznaczność. To pokłosie artykułów o oponach Anlas, które ukazały się w
mediach w ostatnim czasie. Temat opon się przewija. Wiem, że Ekstraliga się tym
zajmuje. Nie zwalam absolutnie winy za porażkę na opony. Byli po prostu szybsi.
Kto naszym zabroni mieć takie opony? Jak są homologowane, to też mogli na nich
jechać.
Tomasz Bajerski - trener z Torunia - Trenowaliśmy bardzo dużo - wtorek, środa, czwartek. Jedni byli w Szwecji, drudzy na IMP, inni na młodzieżówkach, więc mieliśmy taki oficjalny trening czwartkowy. Tor jest ten sam, jaki był na treningu, więc myślę, że dla moich zawodników nie powinno być żadnym zaskoczeniem. Atmosfera nadal jest dobra. To, że przegrywamy w pięknym stylu, to dodam po raz kolejny, że nie ma z tego punktów, ale atmosfera jest dalej w drużynie. Jesteśmy skoncentrowani, przygotowani do każdego meczu maksymalnie. Zawsze nam zabraknie czegoś, czyli pięciu, sześciu punktów jednego zawodnika, do pewnej satysfakcji na wyjazdach. Chciałbym i życzyłbym sobie tego, abyśmy to spotkanie wygrali. Cały czas szukamy w tym sezonie tej prędkości. Tego, żeby ten sprzęt jechał tak, jak należy. Opuściłem spotkanie w lidze szwedzkiej, żeby skupić się na treningach i na tym spotkaniu. Jest dobrze, ale powinno być jeszcze lepiej, bo nie jest optymalnie. Z tym sprzętem jest tak, że on jest bardzo mylący. Nigdy nie wiemy, czego się spodziewać. Nigdy nie możemy znaleźć tego właściwego ustawienia. Wiemy, że jesteśmy blisko, ale cały czas czegoś brakuje. Sytuacja nie jest idealna i jedyne, co możemy zrobić, to zapomnieć o poprzednich biegach, skupić się na kolejnych i trzymać kciuki, żeby w tych następnych się udało. Nie ma co się oszukiwać, Sparta jest mocniejsza, więc akurat to pokazali na torze. Jak się popatrzy w program, to tam nikt przypadkowy się nie znajduje i pod każdym numerem widać armatę, więc tutaj nie ma słabych punktów. Z jakim numerem się nie jedzie, to każdy bieg jest ciężki, więc tak, jak właśnie Maciej tutaj wspomniał, celem Sparty w tym roku jest celowanie w to TOP 1. My walczyliśmy, daliśmy z siebie wszystko, ale to było max, co mogliśmy zrobić.
Paweł Przedpełski - Toruń - Nie ma co się oszukiwać. Wrocław jest akurat u nas mocniejszy, więc dzisiaj pokazali chłopaki na torze. Jak się popatrzy w program, to tam nikt przypadkowy się nie znajduje i pod każdym numerem widać, że tak powiem - armatę. Tutaj nie ma słabych punktów, z jakim numerem się nie jedzie, to każdy bieg jest ciężki. Celem Wrocławia jest top 1. My walczyliśmy, daliśmy z siebie wszystko, ale to było maksimum, co mogliśmy zrobić dzisiaj.
Maciej Janowski - Wrocław - Wydaje mi się, że efekty, które widać na torze to lata pracy mojej i teamu. Brakuje mi wciąż tego startu, ale to jest chyba tylko kwestia spędzania więcej czasu nad tym elementem na treningu. Tak, aby wróciły te z dawniejszych czasów. Nie czuję się szybki na wyjściu spod taśmy i to mi przeszkadza. Po trasie motocykl sprawuje się znakomicie, niosą mnie ścieżki, które wybieram, więc jeśli złożymy wszystko w całość, to będą fajne wyścigi. Tak naprawdę nie myśleliśmy, jak to spotkanie będzie wyglądało, bo po prostu od początku chcemy w nim prowadzić. Mamy znakomity zespół, który zaczął fantastycznie i miejmy nadzieję, że tak też skończymy. Na pewno każde zwycięstwo buduje nas jako drużynę. Wszyscy wiemy, o co jedziemy naszym celem jest tytuł DMP i to jest to co nas napędza. Na każdy tor jedziemy walczyć z myślą tylko i wyłącznie o zwycięstwie. Cały nasz skład jedzie i świetnie się spisuje. Greg Hancock od samego początku jest gdzieś tam przy mnie i pomaga, więc każda jego uwaga i szczegół, na który zwracamy razem uwagę pomaga mi być coraz lepszym zawodnikiem. Mnóstwa rzeczy można się od niego nauczyć, jest on taką chodzącą encyklopedią żużlową, więc na pewno ma duży wpływ na naszą drużynę. Ja co trening staram się coś poprawić. Wydaje mi się, że w naszym sporcie trudno dojść do perfekcji albo myśleć, że lepiej się nie da, bo to jest mocno zgubne. Trzeba dalej pracować, praca i pokora to jest to jest to, co u mnie góruje. Kompletnie nie myślę, czy to jest najlepszy mój sezon. Staram się dawać z siebie wszystko na treningach i zawodach. Chce trzymać tę dyspozycję jak najdłużej. Na pewno jest to jeden z moich lepszych sezonów, ale na pewno jest to efekt długoletniej pracy, treningów, więc cieszę się, że mogę cieszyć swoich kibiców, rodzinę i team swoją jazdą
Tai Woffinden - Wrocław - Czuję się naprawdę dobrze, zacząłem już trening siłowy
co bardzo mnie cieszy. Jednak nie mogę się doczekać, kiedy zacznę trochę
częściej jeździć na swoim motocyklu, żeby poczuć się na nim jak najbardziej
komfortowo. Bardzo lubię wracać do Torunia, ale myślę że każdy lubi tutaj
jeździć, więc zobaczymy, jak to będzie, bo na pewno nie tylko ja będę miał tutaj
szybkość. To miasto zajmuje specjalne miejsce w moim sercu, wygrywałem tu choćby
poszczególne rundy podczas zdobywania tytułu Indywidualnego Mistrza Świata.