Podsumowując. W ekipie gospodarzy wszyscy dorzucili cenne punkty, ale bohaterem
był Mateusz Tonder. Niestety dość nierówną formę prezentowali Protasiewicz,
Zagar oraz Fricke i goście skrzętnie to wykorzystywali. Warto w tym miejscu
wspomnieć o osiągnięciach Piotra Protasiewicza,
który do sezonu przystępował z dorobkiem 4956 punktów i w ósmym spotkaniu w
sezonie 2021, przekroczył imponującą granicę 5000 "oczek" zdobytych w polskiej
lidze w całej karierze. Co warte podkreślenie "PePe" dokonał tej sztuki w
starciu z byłym klubem. Przed dwoma laty w sierpniu zawodnik świętował
imponujący jubileusz, zaliczając swój mecz numer 500 w karierze na najwyższym szczeblu
rozgrywek w Polsce i pod tym względem był niekwestionowanym rekordzistą w
historii Drużynowych Mistrzostw Polski. Śrubujący statystyczne rekordy
Protasiewicz w wywiadzie telewizyjnym zdążył tylko skwitować,
że na razie dokonania statystyczne go nie za bardzo interesują, a na
podsumowania przyjdzie czas po zakończeniu kariery.
Po stronie gości zadowolenie było połowiczne, bowiem punkt bonusowy cieszył, ale
była szansa na coś więcej. Bohaterem Aniołów był tym razem trener Tomasz Bajerski, który
umiejętnie "łatał" kadrowe dziury rezerwami taktycznymi i zwykłymi. Niestety ewidentnie brakowało wsparcia ze strony Chrisa Holdera. Po meczu pojawiły się głosy, że w drużynie Apatora atmosfera o której
się tak wiele mówiło przed sezonem wcale nie jest taka sielankowa. Wniosek taki
wysnuto po tym jak Chris Holder nie skorzystał z motocykli swojego brata Jacka.
Co prawda obaj zawodnicy różnili się wagą, ale start na nieco innym silniku
pomógłbym byłemu mistrzowi świata wyciągnąć odpowiednie wnioski i właściwie
ustawić jednostki na których ścigał się na co dzień. Niestety użyczanie
motocykli w meczu uniemożliwiła pogoda. Jack Holder i Robert Lambert startowali
na swoim sprzęcie praktycznie co dwa biegi, a ze względu na wysoką temperaturę,
ich silniki i tak były bardzo rozgrzane. Dlatego zrezygnowano z opcji użyczania
"jadącego sprzętu" bo
uznano, że to może zaszkodzić drużynie, gdyż nadmiernie eksploatowane jednostki
bez serwisu między biegami mogłyby stracić moc i zawodnicy nie mieliby szans na skuteczną walkę z rywalami. Jazda na drugim
motocyklu w trakcie zawodów byłaby z kolei dużym ryzykiem, bo nie wiadomo, czy
od pierwszego wyścigu udałoby się je dobrze ustawić. Wspólnie podjęto więc
decyzję, że Chris Holder do końca zawodów będzie jeździł na swoich silnikach, a trzeba uczciwie przyznać, że wcale nie są one słabsze od innych,
bo dowodem na to był choćby czternasty wyścig w którym Australijczyk zdobył dwa punkty i do końca gonił
Patryka Dudka.
Rozczarował również nieco Adrian Miedziński. Co prawda był on regularnie zmieniany przez swoich kolegów,
ale były to raczej uzasadnione choć trudne decyzje dla sztabu szkoleniowego. Miedziak przed sezonem wygrał rywalizację o miejsce w składzie Apatora z
Tobiaszem Musielakiem, ale sezon 2021 był daleki od idealnego w jego wykonaniu.
Adrian nie zamierza jednak składać broni, ale trzeba też obiektywnie przyznać, że
nie otrzymywał zbyt wielu szans na pokazanie się w meczach wyjazdowych. Nadzieją na lepsze stary była dla Adriana
miały być rozgrywki ligi szwedzka, gdzie mógł budować formę poprzez regularne
starty. Niestety w tym przypadku nie pomagał mu terminarz tamtejszych rozgrywek,
bo mecze Bauhaus-Ligan rozgrywane były w czwartek, a Apator miał zaplanowane swoje
spotkania najczęściej w piątek.
Po
zawodach powiedzieli:
Przemysław Termiński - właściciel toruńskiego klubu - Cieszę się z bonusa,
choć niedosyt pozostał. Wydaje się, że wyciągnęliśmy tyle, ile się dało w
Zielonej Górze. Musimy zdobyć bonus w Grudziądzu i najlepiej wygrać jeszcze
jeden mecz u siebie Przyznaję jednak, że po tym meczu jest delikatny niedosyt.
Dla mnie ten mecz to był horror. Wszystko decydowało się w ostatnim biegu.
Niestety, tak się ułożyło to spotkanie, że Robert Lambert musiał jechać trzy
wyścigi z rzędu. Silnik był już tak rozgrzany, że ostatnie dwa biegi przyjechał
na ostatnim miejscu. Nie mógł już niestety nic więcej zrobić. Wynik 42:48 nie
jest zły. Dlatego teoretycznie mecz był do wygrania. Myślę, że wyciągnęliśmy z
niego, co mogliśmy. Falubaz był mocno zmotywowany przed własną publicznością i
jechał po serii treningów na swoim torze. Nam brakło czwartego do brydża, a tak
naprawdę przydałby się też ten piąty. To jest ta różnica, która powinna dawać
nam przewagę na swoim torze. Gdybyśmy ten trzynasty bieg wygrali, to i pewnie
cały mecz zakończyłby się naszym zwycięstwem. Ten wyścig był decydujący. Jeśli
chodzi o rezerwy taktyczne, Tomasz Bajerski wyciągnął tyle, ile się dało. Nie
wiem, czy ktoś byłby w stanie zrobić więcej. Nasz trener ma przy sobie dwóch
speców, którzy główkują cały czas, jak to najlepiej rozegrać. Cały nasz sztab
pilnuje to w parku maszyn. Widać, że te rezerwy są przemyślane i na kilka
wyścigów do przodu planowane, zakładając różne warianty i scenariusze na torze.
Niczym wytrawni szachiści to planują.
Teraz czeka nas bardzo trudny mecz z Wrocławiem. Tam faworytem nie będziemy.
Kolejne trzy spotkania, uwzględniając handicap toru, mogą to być wyrównane
pojedynki. Mam tu na myśli mecze z Lublinem, Lesznem i Gorzowem. Kiedy
jechaliśmy u tych rywali, za każdym razem robiliśmy w granicach 40 punktów. Jest
szansa, że u siebie te mecze będziemy mogli po prostu wygrać.
Najważniejszy będzie jednak mecz w Grudziądzu i tam na pewno liczymy na bonus.
Mamy 20 punktów zaliczki z pierwszego meczu. Nigdy nie mów nigdy, ale z dużą
dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że ten bonus uda nam się w Grudziądzu
obronić. Oprócz tego punktu, brakuje nam jeszcze jednego zwycięstwa u siebie i
wtedy to utrzymanie będzie spokojne. Jeśli bonusa nie zdobędziemy, walka o
pozostanie w Ekstralidze będzie do końca. Może decydować nawet mała tabelka.
Dużo zależy od tego, jak w przyszłym tygodniu Falubaz pojedzie w Grudziądzu, czy
zdoła utrzymać bonus, czy może wygra tam i wtedy sytuacja GKM-u będzie
zdecydowanie trudniejsza. Teraz niestety też musimy trochę oglądać się na
rywali. Myślę, że nasz mecz w Zielonej Górze bacznie śledzili też grudziądzanie.
Z ich perspektywy najlepiej byłoby, żeby bonus rozpłynął się w niebycie. Na
szczęście w 15 biegu ten punkt bonusowy udało nam się wybronić.
Tomasz Bajerski - trener z Torunia - Wszystkie mecze w Ekstralidze są bardzo ważne, Niestety ponownie jest to nasza ładna przegrana, a my chcemy wygrywać. Z ładnych przegranych nie ma punktów, a my ich bardzo potrzebujemy. Przyjechaliśmy walczyć o pełną pulę. Tutaj należy jechać równo i wygrać po tych latach bez zwycięstwa w Zielonej Górze.
Robert Lambert - Toruń - Czuję się jak na plaży, jeśli chodzi o pogodę w Polsce. Jest bardzo ciepło. Pogoda wpływa również na warunki na torze i jego zmienność. Wszystko to jest kwestią kontrolowania przebiegu spotkania i naszych umiejętności dostosowania się do tego, co w danym momencie jest potrzebne, jeśli również chodzi o sprzęt, bo też go trzeba dostosować. W biegu dziewiątym przyszedł oddech ulgi. Wróciliśmy do gry.
Paweł Przedpełski - Toruń - Każdy chce jeździć jak najwięcej biegów, bo o to w tym wszystkim chodzi. Szkoda, że są to biegi kosztem kolegów z drużyny, którzy nie mogli dzisiaj spasować się do toru. Staramy sobie wszyscy pomagać, czasem wychodzi, czasem nie. Szkoda, bo niewiele zabrakło. (...) Bardzo mi zależy, aby toruńska drużyny wygrywała mecze. (...) W poprzednich meczach ostatni bieg przegrywałem, dzisiaj udało się zwyciężyć, także bardzo się cieszę.
Adrian Miedziński - Toruń - wypowiedź w mediach społecznościowych - Ciężko wstawiać post jak nie idzie. Ale oczekujecie teraz tego ode mnie. Brakuje mi odjechania całego meczu, póki co był jeden w Lublinie. Taka sytuacja nie pomaga w dostosowaniu się do sprzętu jak i jego optymalnego ustawienia. Nie jest łatwo, a zostaję w Toruniu i zasuwam na MA na treningi. Nie jest lekko, bo dużo pracy poświęciłem przed sezonem oraz teraz. Efekt na razie jest słaby, ale chcę z tego wyjść. Nie poddaję się i walczę dalej
Piotr Żyto - trener z Zielonej Góry - Jechaliśmy od początku do końca i wygraliśmy. Jesteśmy pozytywnie nastawieni. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by wygrać każde spotkanie. Z betonowym torem przed tygodniem było tak, że to moi zawodnicy chcieli tak przygotowanej nawierzchni. Posłuchałem się ich, ale wyszło jak wyszło. Nic dobrego z tego nie wyniknęło. Na spotkanie z Apatorem zrobiliśmy tor po swojemu, a od czwartku trenowaliśmy każdego dnia. Zawodnicy byli spasowani i to dało zwycięstwo. W moich zawodników wstąpiła sportowa złość, bo do tej pory nam nie wychodziło. W zeszłym roku było podobnie, gdy przytrafiło nam się srogie lanie od ELTROX WŁÓKNIARZA Częstochowa, lecz później było już dużo lepiej. Mam nadzieję, że w tym roku sytuacja się powtórzy. Zawodnicy są przygotowani zarówno sprzętowo, jak i mentalnie. Możemy teraz troszeczkę odetchnąć.
Mateusz Tonder - Zielona Góra - Wyszły mi te zawody. Jestem bardzo szczęśliwy. Emocje jeszcze nie opadły. Fajnie ułożyło mi się spotkanie od samego początku. Dokonaliśmy drobnej korekty przed drugim startem i miałem zdecydowanie lepszą prędkość. Mam szczęśliwe rękawiczki z dziurą, które przynoszą mi szczęście. Wyrzucę je dopiero wówczas, gdy przytrafią się zera. Fajnie, że udało się dać trochę radości naszym kibicom. Przed sezonem wszystko dobrze poukładałem. Poza tym, każdego dnia ciężko pracuję z teamem. Mam nowego mechanika, a silniki jak dotąd świetnie się spisują. Spoglądam z optymizmem na kolejne mecze. Skupiamy się i mocno pracujemy, by wygrać kolejne mecze
Nile Tufft - Zielona Góra - Dobrze smakują zwycięstwa, a emocje towarzyszące są nie do opisania. Przy dwójce z bonusem czułem się znakomicie, lecz trójka smakuje jeszcze lepiej. Trenowaliśmy na różnych torach. W zeszłym tygodniu nie wypaliło. Było znacznie lepiej. Czuję się na takim torze lepiej. Walczymy dalej w kolejnych spotkaniach. Po drugim wyścigu mam zdarty łokieć. Karol zahaczył o mnie, ale najważniejsze, że jest cały i zdrowy. Oby takie sytuacje się już więcej nie powtarzały.
Piotr Protasiewicz - Zielona Góra - Nie jest łatwo się podnieść w tak słabym momencie. Tor? Nie kombinowaliśmy, tylko ciężko pracowaliśmy, by zdobyć jak najwięcej punktów. Udało się zwyciężyć z torunianami. Szczerze przyznam, że bariera 5000 punktów w lidze nie zajmowała mnie przed spotkaniem. Koncentrowałem się na skutecznej jeździe. Jak skończę karierę, przyjdzie czas ma wspomnienia i podsumowania.