2021-05-28 runda zasadnicza
Moje Bermudy Stal Gorzów - eWinner Apator Toruń
   
Po dwóch porażkach z rzędu żużlowcy Apatora Toruń marzyli o przełamaniu. Jednak o zwycięstwo w wyjazdowym starciu z drużyną Stali Gorzów było szalenie trudno. Optymizmem nie napawały też wyniki z ostatnich konfrontacji na torze w Gorzowie. Po raz ostatni zespół z Torunia zwyciężył na terenie gorzowian w 2015 roku. Kluczowe role w tamtym spotkaniu odegrali jednak Grigorij Łaguta i Jason Doyle, czyli zawodnicy, których w zespole Tomasza Bajerskiego w sezonie 2021 nie było. Trzecim z filarów był Paweł Przedpełski, jeżdżący wówczas jeszcze jako junior. Od tego czasu w pięciu kolejnych pojedynkach w Gorzowie lepsi okazywali się gospodarze. Ponadto tylko raz w 2019 roku Anioły zdołały przekroczyć 40 punktów. We wspomnianym wygranym meczu, przed pięcioma laty drużyny mierzyły się dwukrotnie. W fazie zasadniczej Stal rozgromiła rywali 62:28. Torunian dosięgła wówczas olbrzymia krytyka. Zespół szybko wyciągnął właściwe wnioski i w dalszej fazie sezonu wszedł na tak wysoki poziom, że obie drużyny spotkały się ponownie w finale ligi i finałowe starcie było już bardziej wyrównane. Miejscowi co prawda wygrali 51:39, ale goście zostawili po sobie dobre wrażenie, choć tytuł DMP świętowali przed własnym publicznością gorzowianie.

Sezon 2021 było to nowe rozdanie i choć nikt nie stawiał Apator w roli faworyta, to kibice liczyli podobnie jak w poprzednich meczach wyjazdowych na wyśmienite ściganie. Największe nadzieje w obozie toruńskim związane były z Jackiem Holderem, który przed rokiem występował w barwach Stali jako "gość" i znakomicie się z tej roli wywiązywał. W dużej mierze dzięki jego bardzo skutecznej jeździe gorzowianie podnieśli się po problemach na początku sezonu i na koniec zdobyli srebro. Australijczyk był 11 zawodnikiem rozgrywek, a na gorzowskim owalu uzyskał średnią biegopunktową na poziomie 2,114. Swoją wysoką dyspozycję z poprzedniego sezonu w barwach Apatora młodszy z braci Holderów potwierdzał u progu sezonu i pozostawał liderem, zdobywając w meczach wyjazdowych średnio 2 punkty na bieg. Spore nadzieje wiązano też z Robertem Lambertem, który na wyjazdach spisywał się równie dobrze, a nawet nieco lepiej od Kangura. Brytyjczyk miał okazję przed rokiem startować w Gorzowie w barwach rybnickiego ROW-u i zdobył wówczas 10 punktów w sześciu startach, a toruńscy włodarze brali taką skuteczność w wykonaniu Brytyjczyka w ciemno. Do wspomnianej dwójki cenne punkty miał dołożyć Paweł Przedpełski, który wyrastał na krajowego lidera Aniołów.

Niestety to były jedyne armaty w talii Tomasza Bajerskiego. Na domiar złego Karol Żupiński uczestniczył w dwóch upadkach w rundzie DMPJ w Grudziądzu i nabawił się urazu dłoni. Młodzieżowiec Aniołów przechodził intensywną rehabilitację i jego występ w starciu ze Stalą był wykluczony. Patrząc jednak na dokonania wychowanka gdańskiego Wybrzeża, przerwa w startach mogła wyjść na dobre młodemu jeźdźcowi, bo niestety jego postawa u progu sezony była mocno rozczarowująca. Zawodnik zupełnie zawodził pokładane w nim nadzieje i spisywał się nawet gorzej od ligowego debiutanta szesnastolatka Krzysztofa Lewandowskiego. Doszło nawet do tego, że w poprzednim meczu potencjalny lider formacji młodzieżowej został zastąpiony przez Kamila Marcińca. W Toruniu długo zastanawiano się, co blokuje zawodnika i wniosek był jeden. U dziewiętnastolatka, który bardzo chciał się pokazać z jak najlepszej strony zawodziła psychika, ponieważ był w doskonałej formie fizycznej, a jego silniki spisywały się bez zarzutu. Karol bardzo dobrze jeździ w DMPJ i na treningach, ale gdy przychodzi do starć w Ekstralidze mocno się zestresował  i nie pokazywał pełni swojego talentu. W tej sytuacji z zawodnikiem intensywną pracę podjął klubowy psycholog, a trener i wszyscy pracownicy klubu robili wszystko, by zdjąć z żużlowca presję.

Ostatecznie mimo przeciwności Apator Toruń tak jak oczekiwano pokazał się z dobrej strony w kolejnym meczu wyjazdowym, ale punktów do tabeli ponownie nie dopisał. Stal Gorzów musiała się sporo napracować, by zwyciężyć, ale swój plan wykonała wygrywając 50:40. Spotkanie było rywalizacją drużyn, które po ostatnich dwóch meczach miały prawo czuć rozgoryczenie, bo musiały przełknąć w nich gorycz porażki, w tym po jednym na swoich domowych obiektach. Zarówno gorzowian, jak i torunian na ich terenie poskromiła drużyna z Częstochowy. Wygrana Włókniarza w Gorzowie była dość niespodziewana, a gorzowianie porażki upatrywali w przygotowaniu toru do meczu, który otrzymał status zagrożonego i zawodnicy Stali pogubili się z ustawieniami. Powtórzenia tego błędu w Gorzowie chcieli za wszelką cenę uniknąć. Dlatego po bolesnej porażce debatowano w Stali co zrobić, aby nie dopuścić do podobnej sytuacji. I pomysły okazały się całkiem sensowne, bo początek starcia z toruńskim Apatorem mógł zwiastować, że wyciągnięto lekcję sprzed paru dni i tym razem nawierzchnia była pod pełną kontrolą gospodarzy. Gorzowianie w pierwszym biegu wygrali podwójnie i szybki Robert Lambert nie mógł nic zrobić, bo odjeżdżając nieco szerzej od krawężnika, od razu tracił dystans do Szymona Woźniaka.
W drugim wyścigu wynik seniorów niemal skopiowali juniorzy i Stal prowadziła 9:3. W błędzie byli jednak ci, którzy sądzili, że zapowiada się jednostronne widowisko. W trakcie całego meczu można było odnieść wrażenie, że Bartosz Zmarzlik nie był idealnie spasowany z torem na stadionie im. Edwarda Jancarza i przed swoimi biegami długo zastanawiał się nad wyborem właściwego motocykla. W rywalizacji z Włókniarzem mistrz świata przegrywał z juniorami, w piątek jego zmorą był Paweł Przedpełski. Po sześciu biegach zawodów, Zmarzlik dwukrotnie musiał uznać wyższość toruńczyka. Przedpełski pokazał natomiast, że wie jak w Gorzowie jeździć. O ile Przedpełski woził Zmarzlika, o tyle Jack Holder w siódmej odsłonie dnia sunął po gorzowskim torze niczym Joe Screen w swojej sławnej na cały świat akcji sprzed lat. Australijczyk na wyjściu z pierwszego łuku wjechał między Woźniaka, a Andersa Thomsena i pognał po zwycięstwo. Dorzucając do tej dwójki szybkiego od początku meczu Lamberta, po siedmiu biegach Stal nadal prowadziła, ale już tylko 22:20.
Niestety na wyniku cieniem kładły się wydarzenia z czwartego wyścigu, gdy doszło do fatalnego karambolu z winy juniora Stali, Kamila Nowackiego, który wpadł na jadącego przed nim Krzysztofa Lewandowskiego. Sytuacja miała miejsce na drugim łuku pierwszego okrążenia. Gorzowianin nie opanował motocykla, po czym wjechał w tylne koło młodego Anioła. Obaj z dużym impetem uderzyli o tor. Motocykl Nowackiego wylądował za bandą. Całe zdarzenie wyglądało koszmarnie, a po upadku zarówno jeden, jak i drugi młodzieżowiec, długo leżeli na torze. Jako pierwszy wstał torunianin, który trzymał się za prawą stronę klatki piersiowej. Dłużej medycy zajmowali się Nowackim, który uskarżał się na ból w lewym nadgarstku. Lewandowski po przejściu badań lekarskich został dopuszczony do powtórki wyścigu, a Kamil był niezdolny do dalszej jazdy, jednak wcześniej sędzia podjął decyzję o wykluczeniu zawodnika gospodarzy. Oznaczało to, że gorzowianie w dwóch kolejnych wyścigach z udziałem Nowackiego musieli sobie radzić w okrojonym składzie. Lewandowski wyjechał do powtórki, w której zdobył jeden punkt, jednak później okazało się, że również on jest niezdolny do kontynuowania zawodów. Po meczu na szczęście okazało się, że obaj juniorzy nie odnieśli większych obrażeń, ale dla Apatora w trakcie trwającego meczu, brak juniora był sporym osłabieniem.
To nie był jedyny upadek, bo w biegu szóstym w wejściu w pierwszy łuk zabrakło miejsca dla Adriana Miedzińskiego, który został wzięty w kanapkę przez Jasińskiego i Zmarzlika. Torunianin upadł, niemniej jednak szybko wstał, zszedł do parku maszyn i wystartował w powtórce. Sytuacje torowe i upadki do których doszło były w ferworze walki, bez cienia złośliwości ze strony żużlowców, a Apator udowadniał, że udane mecze w Lesznie czy we Wrocławiu nie były dziełem przypadku. Wiedział o tym trener Stanisław Chomski, który zmotywował swoich podopiecznych do tego stopnia, że po dziewiątej gonitwie Stal odskoczyła torunianom na sześć "oczek", co otworzyło taktyczne manewry Tomaszowi Bajerskiemu. Ten długo ze zmianami nie czekał, bo już w jedenastym wyścigu z rezerwy posłał swojego jokera, Jacka Holdera, u którego ewidentnie procentowało doświadczenie zdobyte w zeszłym roku. Niestety manewr taktyczny udał się połowicznie. Apator wygrał 4:2, ale to nie Jack odniósł zwycięstwo, a jego starszy brat Chris Holder. Jack natomiast dopiero na ostatnim łuku dopadł Marcusa Birkemose i torunianie odrobili dwa "oczka", niwelując stratę w meczu do czterech punktów, na cztery biegi przed końcem konfrontacji. To dodało jeszcze większych skrzydeł Aniołom, które zwietrzyli swoją szansę, ale gorzowianie ani myśleli oddawać pola. Stal wróciła do sześciopunktowej przewagi już po dwunastym wyścigu po tym, jak Martin Vaculik przemknął po zewnętrznej obok Pawła Przedpełskiego i gospodarze wygrali 4:2.
Tuż przed biegami nominowanymi Apator miał chrapkę odrobić straty, ale Bartosz Zmarzlik znalazł już właściwe ustawienia swoich motocykli i choć goście po starcie do trzynastej gonitwy prowadzili podwójnie, to na szczycie pierwszego łuku mistrz świata wykonał kopię akcji Jacka Holdera z biegu siódmego i wjechał pomiędzy dwóch rywali. Gorzowski lider wygrał bieg, co oznaczało remis w wyścigu. Tym samym Stal na dwa biegi przed końcem prowadziła 42:36 i wygraną miała już na wyciągnięcie ręki, bo z tak dysponowanym Zmarzlikiem wydawało się to być już tylko formalnością.
Biegi nominowane zakończyły się mocnym akcentem Stali, która w czternastym wyścigu była oklaskiwana przez swoich fanów, za bezapelacyjne podwójne zwycięstwo. W ostatnim wyścigu dnia za sprawą Bartosza Zmarzlika wypracowała dziesięciopunktową zaliczkę przed meczem rewanżowym w Toruniu i odetchnęła z ulgą po ciężkim meczu.

Podsumowując. Po stronie gospodarzy najlepiej ścigał się Woźniak, Thomsen i Zmarzlik. Z kolei w szeregach Aniołów najwięcej punktów do puli drużyny dorzucił Jack Holder.
Warto podkreślić, że kibice Stali stanęli również na wysokości zadania i upamiętnili tragicznie zmarłego przed rokiem fotografa Marcina Szarejkę, który przez lata związany był z gorzowskim klubem. Marcin zginął 29 maja 2020 roku, gdy nie zapanował nad motorowerem i uderzył w bok ciężarówki. Podjęta została akcja reanimacyjna, ale mimo to fotografa nie udało się uratować. Zginął w wieku 39 lat. Był znanym fotografem sportowym, od lat związanym ze Stalą Gorzów. Przed tragicznym wypadkiem był na treningu gorzowskiej drużyny. Wiedzieli o tym gorzowscy fani, którzy na trybunach wywiesili okolicznościowe flagi, upamiętniające Szarejkę.
Fani pamiętali także o Krystianie Rempale, który w meczu ROW Rybnik - Unia Tarnów uczestniczył w fatalnym wypadku, a sześć dni później (28 maja) zmarł w szpitalu, wskutek odniesionych obrażeń.

Po zawodach powiedzieli:
Przemysław Termińsk
i - właściciel toruńskiego klubu - Wstydu nie ma. Zdobyte 40 punktów w Gorzowie, gdzie są mistrzowskie aspiracje pokazują, że potrafimy pojechać. Mam nadzieję, że za tydzień w Zielonej Górze osiągniemy optimum naszej formy.
Naszym problemem jest to że żużel, to nie łyżwiarstwo figurowe i tutaj punktów za wrażenia artystyczne się nie przyznaje. Gdyby tak było, kilka punktów już byśmy mieli z wyjazdów. Jedziemy fajnie, ale punktów w tabeli nie przybywa. Ciągle czegoś brakuje. Z drugiej strony, nie pojechaliśmy do byle kogo. Przecież Gorzów aspiruje do mistrzostwa Polski, a my wywieźliśmy stamtąd 40 punktów. Ciężko się zsynchronizować wszystkim naszym zawodnikom, żeby wypalili w jednym meczu na wyjeździe razem. Jak Adrian jedzie, to Chris prezentuje się gorzej. W tym meczu było odwrotnie. Zawsze coś. W Gorzowie zabrakło punktów Adriana Miedzińskiego, który nie był w stanie wyprzedzać juniorów gospodarzy. Nie wygląda to dobrze, choć starał się bardzo. Miał upadek nie zawiniony przez siebie. Po nim już mu zupełnie nie poszło. Do porażki przyczynił się brak naszych juniorów. Kontuzja Lewandowskiego. Żupiński też nie był w stanie jechać w tym meczu. Na formacji juniorskiej też przegraliśmy minimalnie. Każdy punkt miał wpływ na końcowy wynik.
Nigdy nie wiadomo, co byłoby, gdyby jeździł teraz u nas Tobiasz Musielak. Może też by miewał takie nierówne występy? To jest Ekstraliga. To, że ten zawodnik świetnie jeździ w pierwszej lidze jest bardzo fajne. Być może w przyszłym roku będziemy go widzieli w Ekstralidze. Natomiast, nie ma co spekulować, co by się dzisiaj wydarzyło, gdyby w naszym składzie jechał Musielak. Tego nie wiemy. Mleko jest już rozlane. Nie ma co żałować.
Przed nami arcyważny wyjazdowy mecz w Zielonej Górze. To może być kluczowy pojedynek dla nas. Raz, że jest do zgarnięcia punkt bonusowy, a dwa nie ukrywam, że chcielibyśmy się tam pokusić o zwycięstwo. Falubaz jedzie u siebie, ale z tych drużyn, z którymi ostatnio mierzyliśmy się na wyjazdach, wygląda najsłabiej. Mam nadzieję, że do przyszłego tygodnia damy radę postawić na nogi obu naszych juniorów, czyli Lewandowskiego i Żupińskiego, tak by jechać tam w optymalnym składzie. Udało nam się w tym tygodniu popracować nad Chrisem Holderem i poprawić jego sprzęt. Teraz to samo czeka nas w kontekście Adriana Miedzińskiego. Może za tydzień w Zielonej Górze osiągniemy optimum naszej formy.

Tomasz Bajerski - trener Apatora - Do końca wierzyłem w zwycięstwo. Nawet w biegach nominowanych wierzyłem, że jeszcze jest szansa na wygranie spotkania. Po przegranym meczu nie można być zadowolonym. Jest OK, jeśli chodzi o drużynę. Walczymy, jest atmosfera, ale zawsze brakuje jednego zawodnika, by było dobrze. Przegraliśmy mecz, a za ładną postawę i ładną jazdę punktów nie ma. Na szczęście będzie rewanż, w którym na pewno powalczymy i łatwo się nie poddamy - zapewnia Bajerski.

Paweł Przedpełski - Toruń - Wiadomo, że cel jest jeden w drużynowych mistrzostwach Polski - żeby wygrywała drużyna. Szkoda mi tego mojego trzeciego biegu, ale zazwyczaj jest tak, że w większości zawodów jest okej, okej, okej. Teraz żużel jest taki, że trzeba tak i siak coś zmieniać, żeby właśnie tego nie przespać. Nie chciałem tego przespać, nie chciałem tego zepsuć. Chciałem coś polepszyć i poszło to w złą stronę. Później wróciłem znowu do tego co było i start wrócił, także problemem było to, że straciłem moment startowy, także można było dopisać to co praktycznie po 20 metrach zdobyłem. W dziewiątym biegu wjechałem w koleinkę, troszkę wyciągnęło mnie no i ratowałem się, żeby nie zrobić tam jakiegoś lamerskiego, że tak powiem, upadku. No i tyle no. Chłopaki są bardzo szybcy no i nikt nie odpuszcza, każdy chce wygrywać. Nie mi już oceniać czy zostawiliśmy po sobie dobre wrażenie. To już kibice, którzy oglądali nas na trybunie lub w telewizji ocenią. My daliśmy z siebie wszystko, gorzowianie u siebie są bardzo mocni, więc atut własnego toru posiadają. No i tyle.

Krzysztof Lewandowski - Toruń - na ten moment jestem mocno poobijany. Nie było żadnego zasłabnięcia w parku maszyn jak napisał Przegląd Sportowy. Wyszedłem ze szpitala, na szczęście obyło się bez żadnych złamań. Dziękuję za wsparcie i słowa otuchy, bo dostałem naprawdę wiele wiadomości. Szykujemy się na mecz z Falubazem, trzymajcie kciuki

Stanisław Chomski - trener Stali - Jestem usatysfakcjonowany jazdą czwórki seniorów i Wiktora Jasińskiego, a reszta jest jeszcze do poprawki. Wypadek Kamila Nowackiego zdarzył się trochę na jego życzenie. Dziś czekają go jeszcze szczegółowe badania. Oby obyło się bez kontuzji. Na szczęście po meczu jego mina była już znacznie wyraźniejsza. Musimy też jeszcze popracować z Markusem Birkemose. Młody Duńczyk szarpał się, pokazał, że potencjał jest, ale wyraźnie widać u niego jeszcze brak stabilizacji sprzętowej. Te silniki nie są dobrze spasowane. Czekają nas rozmowy i mam nadzieję, że pewne rozwiązania uda się wprowadzić w życie. O szczegółach nie chciałbym się rozwodzić, bo to nasze wewnętrzne sprawy. Ktoś kto patrzy przez pryzmat tylko wyników pojedynczych biegów może to krytykować, zresztą takie prawo kibiców. Mnie jednak interesuje ruszenie formacji U24. W poprzednich meczach swoje szanse otrzymywał Rafał Karczmarz, teraz Birkemose. Taka była taktyka, żeby odjechał pełną pulę biegów. Myślę już o play off. Bez wsparcia punktowego ze strony zawodnika U24 i juniorów w walce o medale za daleko nie dojedziemy. Każdy z czterech seniorów jest w stanie zdobywać w meczu średnio 9-12 punktów, to może do zwycięstw nie wystarczyć. Dlatego te parę punktów ze strony zawodnika U24 czy młodzieżowców, jest potrzebnych. Nie będziemy próbowali w nieskończoność, ale jest jeszcze trochę czasu, żeby Duńczyka zbudować. Zresztą moim zdaniem wczoraj z biegu na bieg jechał lepiej. Przecież w jednym z wyścigów przez 3,5 okrążenia wiózł za swoim plecami jednego z liderów gości, Jack Holdera. Patrzmy z kim jechał w tych swoich biegach. Może był na torze chaotyczny, ale bardzo dynamiczny, a jego zera nie były wcale zerami bez wyrazu.

Bartosz Zmarzlik - Gorzów - Jeden motor dwa punkty, zmiana motocykla dwa punkty, trzeci motor trzy, trzy trzy. Taki jest żużel. Troszeczkę teraz są inne warunki i tak sobie szukam, żeby być jeszcze lepszym. Mam swoją bazę na której się skupiam i wiem, że ona działa, ale wiem, że mogę być jeszcze lepszy i szybszy także pewne rzeczy trzeba przejechać w zawodach i też się cieszę w sumie, że dobry wynik to też zrobiło.
Paweł Przedpełski bardzo dobrze wszedł w sezon, bardzo dobrze jedzie i z tego co pamiętam to zazwyczaj Paweł w Gorzowie bardzo dobrze sobie radzi także gratulacje dla niego. Fajne zawody, ale ważne, że Gorzów wygrał.

Władysław Komarnicki - honorowy prezes Stali Gorzów - Zacznę od tego, że był to przepiękny mecz. Chciałbym pogratulować zawodnikom jednej i drugiej drużyny za stworzony spektakl. Stali gratuluje wygranej, a zespołowi z Torunia pięknej walki. Spodziewałem się wyższego zwycięstwa gospodarzy, ale jestem po tym meczu zadowolony z uwagi na poziom sportowy tego widowiska. Absolutnie nie ma mowy, że Bartek obniżył formę. Nawet, kiedy Bartek przyjeżdżał do mety jako drugi, nie obawiałem się o jego dyspozycję. Zawsze mam w pamięci słowa Tomasza Golloba, który jak miał słabszy dzień powtarzał, że zawodnicy są tylko ludźmi. Bardzo spokojnie patrzę na trochę mniejszą zdobycz punktową Bartka. On jest nadal tym Zmarzlikiem, który ma na koncie dwukrotne mistrzostwo świata. Proszę zobaczyć, jak szybko się przełożył i wrócił do swojego wygrywania. Absolutnie nie ma mowy, że Bartek obniżył formę. To nadal kompletny zawodnik i jestem o niego wyjątkowo spokojny.
Z Birkemose możemy mieć pociechę, jak będzie więcej jeździł. Powiedziałem nawet prezesowi Grzybowi, że właśnie Birkemose musi częściej jeździć i lepiej poznać nasz gorzowski tor, który jest trudnym obiektem. Widać było, że jeszcze go nie rozgryzł. Dlatego też przegrał z Jackiem Holderem, choć jechał przed nim przez 90 procent wyścigu. Wierzę w tego chłopaka. Jeśli będzie dużo jeździł, może w okolicach play-offów zacząć lepiej punktować. On przecież nie przegrywał w sposób znaczący. Pokazywał taką pozytywną sportową agresję. Ma jeszcze jeden dodatkowy atut. On się nie boi, a w tym sporcie to najważniejsza sprawa.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt