2021-05-07 runda zasadnicza przełożony 2021-05-21
Motor Lublin - eWinner Apator Toruń
   
Spotkanie Lublina z Toruniem z uwagi na warunki atmosferycznie nie doszło do skutku w pierwszym termie i rozegrano je dwa tygodnie później. Jednak nie przeszkodziło to ekspertom stawiać podopiecznych trenera Macieja Kuciapy w roli faworytów. Lublinianie od początku rozgrywek prezentowali solidną formę i wygraną nad Apatorem chcieli zaznaczyć swój cel, jakim było wywalczenie miejsca w pierwszej czwórce po fazie zasadniczej. Tego samego życzyli sobie torunianie, jednak w ich przypadku sytuacja była nieco trudniejsza. Przegrany na własnym torze mecz z Włókniarzem Częstochowa obnażył pewne słabości beniaminka, a zmazanie plany plamy na lubelszczyźnie uznane byłoby za sensację, gdyż Motor był drużyną z potencjałem i celująca w wysoką wygraną.

Dodatkowym argumentem przemawiającym za gospodarzami była dyspozycja formacji juniorskiej. Wiktor Lampart i Mateusz Cierniak byli statystycznie najlepszą para młodzieżowców w Ekstralidze. Naprzeciw nich stanąć miał równie utalentowani Karol Żupiński, ale trener Tomasz Bajerski nie był zadowolony z postawy tego zawodnika i postanowił dać mu odpocząć od młodzieżowej rywalizacji desygnując młodego zawodnika do składu pod numerem 3. Ciekawa walka zapowiadała się również pomiędzy Robertem Lambertem, a Dominikiem Kuberą, którzy to uznawani byli za najlepszych jeźdźców na pozycji U-24 i oba kluby nie miały problemów z tą formacją. Brytyjczyk od najmłodszych lat uznawany był za wielki talent. Kusiły go kluby ekstraligowe, a on wybrał drugą ligę i jazdę w reaktywowanym Motorze Lublin. Decyzja słuszna, a Lambert objeżdżał się i podnosił swój poziom. Na najniższym szczeblu, jak i w pierwszej lidze, był liderem Motoru. Debiutancki sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej nie poszedł jednak po jego myśli i pożegnano się z nim, z nadziejami, że jeszcze będzie ścigał się w żółto-biało-niebieskich barwach. Po spadku ROW-u Rybnik w 2020 roku, kibicom żużla nad Bystrzycą marzył się powrót młodego Brytyjczyka, jednak działacze drużyny z Lublina zdecydowali inaczej i postawili na Dominika Kuberę. Tym samym Robert Lambert wylądował w Toruniu, gdzie spłacał kredyt zaufania, bo w czterech pierwszych kolejkach, był najlepszym zawodnikiem U-24 w Ekstralidze. Brytyjczyk notował średnią na poziomie 2,042, co dawało mu 11 pozycję wśród najskuteczniejszych jeźdźców w całej lidze, a w w ekipie Tomasza Bajerskiego lepszy był jedynie Jack Holder.

Wysoka forma Lamberta nie zmieniała faktu, że nad Bystrzycą przed beniaminkiem było niezwykle trudne zadanie i nikt tego nie ukrywał. Jednak niewiele brakowało, aby to goście zaczęliby spotkanie od prowadzenia, po zwycięstwie nad nie byle kim, bo doskonale znanym w Toruniu Grigorijem Łagutą. Po wyjściu spod taśmy, Adrian Miedziński pokonał w walce o punkt Jarosława Hampela, a doskonale znający lubelskie mury Robert Lambert był bliski wygranej z nie do końca zdrowym Rosjaninem, który przed meczem narzekał na uraz dłoni, ale na torze nie było tego po nim widać. Ostatecznie Grisza na czwartym okrążeniu wyprzedził Brytyjczyka na prostej przeciwstartowej, czym wprawił w ekstazę ponad dwa tysiące spragnionych żużla kibiców.Po tym jak juniorzy Motoru wykonali swój plan ogrywając podwójnie gości, w trzeciej odsłonie wydawało się, że Paweł Przedpełski dowiezie po starcie pierwszą dla Apatora trójkę, ale na trzecim okrążeniu objechał go znakomicie jadący Mikkel Michelsen. Podwójnie przegrany przez gości bieg kończący pierwszą spowodował, że na tablicy wyników pojawił się wynik 17:7.
Z kolejnymi biegami mecz rozkręcał się, ale sytuacja gości z Grodu Kopernika nie ulegała zmianie. Wolny niczym żółw był Chris Holder i seria Australijczyka z 25 wyścigami w lidze, w których punktował, dobiegła końca już w drugim jego starcie na lubelskim torze. W ekipie Apatora szybki i pewny był jednak Lambert (wykręcił najlepszy czas dnia w biegu piątym), to było jednak za mało na spasowanych z torem gospodarzy. Niestety pomimo sporej przewagi lublinian, menedżer Tomasz Bajerski długo nie decydował się na zastosowanie rezerw taktycznych. Z drugiej jednak strony, poza wspomnianym Lambertem, żaden z zawodników Apatora nie spisywał się na tyle dobrze, by zastąpić na przykład słabiej dysponowanego Chrisa Holdera. Przyjezdni zaczęli jednak budować swój meczowy potencjał na pechu gospodarzy, bo w siódmym biegu, Apatorowi dwa punkty dała, przebita opona u Buczkowskiego, który jechał na podwójnym prowadzeniu z Łagutą. Później na około pół minuty przed startem do gonitwy dziesiątej odmówił posłuszeństwa motocykl Dominika Kubery. Mechanicy zareagowali niemal natychmiast, ale zawodnikowi gospodarzy do spełnienia warunków startowych zabrakło 3 sekund. Osamotniony Jarosław Hampel długo bronił się przed wściekłymi atakami Jacka Holdera, jednak Australijczyk ostatecznie dopiął swego, dzięki czemu goście po raz pierwszy tego dnia cieszyli się z biegowej wygranej.
Menedżer Apatora po raz pierwszy sięgnął po rezerwę taktyczną w kolejnym wyścigu. Robert Lambert, który zastąpił starszego z braci Holderów przegrał co prawda walkę o drugą pozycję z Grigorijem Łagutą, jednak w obliczu zwycięstwa Adriana Miedzińskiego, goście po raz kolejny zdołali nieznacznie zmniejszyć stratę. Lublinianie przypieczętowali zwycięstwo w wyścigu 13, do którego zawodnicy stawali pod taśmą dwukrotnie, bo w pierwszej odsłonie na wejściu w drugi wiraż Krzysztof Buczkowski podciął Jacka Holdera, co zakończyło się upadkiem obydwu zawodników. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a reprezentant gospodarzy został wykluczony. W powtórce osamotniony Mikkel Michelsen dowiózł do mety dwa punkty na wagę końcowego triumfu swojej drużyny. Biegi nominowane odjechano bez większych emocji i po piętnastym biegu Motor mógł zapisać na swoim koncie czwarte zwycięstwo w sezonie. Goście zaś pozostawali w dolnych rejonach tabeli z dwoma zwycięstwami i czterema porażkami.

Podsumowując. Wśród gości, oprócz Roberta Lamberta, przebłyski dobrej jazdy mieli Adrian Miedziński oraz Jack Holder. Równo punktował również Paweł Przedpełski. Zabrakło jednak wsparcia ze strony juniorów, którzy zapisaliby na swoim koncie tylko jeden punkt (“z urzędu"). Na osobną analizę zasługiwał zaś postawa Chrisa Holdera, dla którego początek sezonu był obiecujący i wielu zapomniało, że rywalizował on o miejsce w składzie z Jasonem Doyle. Ostatecznie zadecydował sentyment i …. pieniądze. Niestety Chris jechał coraz słabiej, ale torunianie nie mieli wyjścia i musieli "połknąć tę żabę", kontynując sezon z nadzieją, że indywidualny mistrz świata z 2012 roku przypomni sobie jak to jest być liderem zespołu. Problem w tym, że były to pobożne życzenia, bo Holder już dawno wypadł ze światowej czołówki i raczej nie miał szans, by do nie j powrócić, ale chyba też nie miał ochoty na ten powrót. Wystarczyło spojrzeć na średnie. Od lat zawodnik jechał na tym samym poziomie, a ostatni błysk wielkiej formy zdarzył mu się w 2016 roku, gdy poprowadził torunian do srebrnego medalu w lidze. Niestety Australijczyk, był też jednym z reżyserów spadku Apatora do niższej ligi po sezonie 2019 roku. W sezonie 2020 miał być solidną druga linią i z roli tej wywiązywał się dobrze, ale jego forma pikowała w dół z każdym biegiem i widać było jak starszy z braci Holderów męczy się nawet w walce z juniorami, a to nie wróżyło dobrze Apatorowi przed kolejnymi spotkaniami.
Po stronie lubelskiej, poza kapitalnie dysponowanymi Łagutą oraz Michelsenem, na wysokości zadania po znów stanęli młodzieżowcy w osobach Wiktora Lamparta oraz Mateusza Cierniaka. Kolejny, słabszy występ zanotował Dominik Kubera, z kolei Krzysztof Buczkowski pokazał się z dobrej strony jedynie w pierwszym swoim biegu.

Po meczu powiedzieli:
Przemysław Termiński
- właściciel toruńskiego klubu - Specjalnie pojechałem do Lublina, żeby kibicować. Kibicowałem mocno, ale wynik jest jaki jest . Zespół się starał i walczył. Oczywiście musimy zdiagnozować problem Chrisa Holdera. Być może jest to jakiś poważniejszy kłopot związany ze sprzętem. Tor w Lublinie jest trudny technicznie i gospodarze radzili sobie na nim zdecydowanie lepiej. Zwracam uwagę, że starszy z braci Holderów odjechał cztery dobre mecze i tylko dwa słabe. Bilans meczów pozytywnych ma na plus. Spokojnie w kolejnych meczach swoje pojedzie. Jestem przekonany, że w Toruniu drugiego tak słabego występu jak ostatnio z Włókniarzem już nie zanotuje. Będziemy go wspierać. Ma obok siebie zarówno klub, jak i brata oraz Roberta Lamberta, który jak było widać wykręcił piękny wynik, bo znał tamtejszy tor.
Z kolei Adrian Miedziński to dobry ekstraligowy zawodnik. Robi swoje. Czasami mu nie wyjdzie. W tym meczu akurat wyszło. Adrian lubi trudne tory. Bardzo dobrze pojechał Paweł Przedpełski. Motor miał jednak dwóch liderów, a my jednego. Dodatkowo gospodarze mieli ogarniętych juniorów i stąd ta różnica. Gdyby Chris Holder pojechał na poziomie, do którego nas przyzwyczaił, byłoby jeszcze lepiej. Przecież my tego meczu nie przegraliśmy nie wiadomo jak wyraźnie 1
O pieniądzach za transfer juniora z Gdańska nie ma co dyskutować. Sezon trwa. Są rozgrywki DMPJ, w których Karol Żupiński musi się rozjeździć, a przede wszystkim uspokoić głowę. Jestem przekonany, że wkrótce wróci do składu i będzie mocnym punktem, tak jak był w pierwszych czterech kolejkach. Żupiński z Lewandowskim na początku sezonu stanowili jedną z lepszych par juniorskich. Oni potrafią jeździć. Może teraz mają gorsze 2-3 tygodnie, ale wierzę, że będzie jeszcze dobrze z naszymi młodzieżowcami.

Tomasz Bajerski - Trener z Torunia - Przyjechaliśmy do Lublina, aby walczyć o zwycięstwo. W Ekstralidze nie ma jednak łatwych spotkań i nie ma łatwiejszego terminarza. Ze wszystkimi się spotykamy i nie ma znaczenia kiedy. I taki był mecz w Lublinie, jak każdy nasz wyjazdowy. Za ładną jazdę punktów nie ma. Od początku sezonu robię taki skład, że w jednym z meczów stawiałem Roberta i jest to ze względu na taktykę. Druga sprawa to jest taka, że mamy ważne badania na COVID-19 przez 72 godziny, więc zostawiam sobie tutaj margines na to, aby zrobić zmianę. Wszystko jest na ten moment przemyślane, ułożone.

Adrian Miedziński - Toruń - Gratulacje dla zawodników z Lublina. Odjechali świetne spotkanie. Bardzo mocni są u siebie, po dwóch biegach zmieniliśmy motocykl i było lepiej, ale ostatni bieg to ja popsułem, start spóźniłem, nie wiedziałem na pierwszym łuku po równaniu czy pojechać szerzej, czy się wcisnąć w krawężnik. Tak się akurat wszystko źle poukładało, szkoda tego ostatniego biegu. Szkoda że nie uzbieraliśmy troszeczkę więcej punktów, jedziemy, walczymy dalej. Dziękuję za pochwałę, jednak szkoda mi tego ostatniego biegu. Szliśmy in plus z ustawieniami, bo po pierwszych dwóch biegach zmieniliśmy motocykl, który był lepszy. Ostatni bieg troszeczkę ja popsułem na własne życzenie. Nie miło być atakowanym gdzieś z jednej czy drugiej strony, bo już można powiedzieć jest z przyzwyczajenia. Się śmieję, że ci dziennikarze, którzy piszą te artykuły już troszeczkę nudni się stają w tym temacie. Składa się na to czasami wiele czynników i to nie jest spodowodowane tym, że w stu procentach ja zawiiniłem, ale to nieistotne. W każdym razie odjechaliśmy cało i zdrowo spotkania, to jest najważniejsze.

Paweł Przedpełski - Toruń - Brakowało nam przede wszystkim startów. Ciężko rywali dogonić, bo byli bardzo szybcy. U mnie nie jest źle, ale z tego startu jednak jest nie tak. Ja tego nie chce, ale moja ręka chce gdzieś tam wygrać i chce czasem szybciej puścić. Czasami to jest takie samo-ukaranie się.

Krzysztof Lewandowski - Toruń - Przede wszystkim nie był to łatwy mecz. Przyjechaliśmy tutaj z nastawieniem, że będziemy musieli ostro walczyć. Nie należał ten mecz do łatwych. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, ale wiadomo, że mecz przegrany nie cieszy. Wyciągamy wnioski i będziemy trenować, aby zdobyć bonus w Toruniu.

Kamil Marciniec - Toruń - Tor był bardzo podobny do tego, na którym jeździłem rok temu podczas Zaplecza Kadry Juniorów. To był mój pierwszy mecz objechany w PGE Ekstralidze. Popełniałem dużo błędów, ale wiem jakie i będę się starał w następnym meczu już się ich pozbyć. Ogólnie to kibice tutaj są bardzo głośni i słychać ich z daleka, ale staraliśmy skupić się na biegach.

Jacek Ziółkowski - menadżer z Lublina - Oddaliśmy za dużo punktów. To nie Apator je wywalczył, ale my straciliśmy. Dominikowi Kuberze poszła linka sprzęgłowa, był kapeć u Krzysztofa Buczkowskiego. To już kolejny raz, bo pamiętamy, co działo się w Zielonej Górze. Musimy pamiętać o tym, że za tydzień przyjedzie bardzo silny rywal, czyli Unia Leszno. Jeśli wtedy będziemy tracić tak punkty, to możemy za to zapłacić wysoką cenę. Dziś należało wygrać w sposób bardziej zdecydowany. Trzeba pewne rzeczy skorygować. Na pewno poruszę ten temat podczas mojej najbliższej rozmowy z prezesem. Czekają nas naprawdę trudne mecze, które zdeterminują naszą przyszłość. Walczymy o play-offy, więc nie można nawet na moment odpuszczać i udawać, że nie ma problemu. Liczy się każdy mecz i każdy punkt. Chciałbym jednak podziękować wszystkim zawodnikom za ten mecz, bo wygraliśmy i to jest najważniejsze. W szczególności jestem wdzięczny Grigorijowi Łagucie. Jechał z dolegliwościami, ale to jednak prawdziwy Iron Man. Niektórzy może tego nie wiedzą, ale to zawodnik, który naprawdę oddaje się drużynie. Jest prawdziwym kapitanem. Potrafi podpowiedzieć młodym zawodnikom i wyjaśnić, co zrobili źle. Oni słuchają i to korygują. Często to daje efekty w kolejnych biegach. Można powiedzieć, że zawsze ciągnie za sobą zespół.
Wiktor Lampart (Motor Lublin): Szczerze mówiąc na ostatni bieg chcieliśmy coś zmienić, ale stwierdziliśmy, że jednak zostaniemy przy tym samym, ale to był błąd, przez co nie miałem dociągu ze startu, ale myślę że drużyna podczas treningów dopasowała się do toru i to przyniosło nam zwycięstwo.

Jacek Gajewski - były menadżer z Torunia - Jeśli spojrzymy na pierwszą część zawodów, to pewnie można by powiedzieć, że wynik meczu był lepszy od jazdy torunian. W drugiej połowie drużyna zaczęła się jednak budzić. Gospodarze mieli też pecha, ale Apator nie wykorzystał swoich szans. Mam na myśli rezerwy taktyczne. Goście bardzo szybko przegrywali dość wyraźnie, więc możliwości były, a ruchy się nie pojawiały. Ostatecznie skończyło się na dwóch taktycznych z udziałem Roberta Lamberta i Krzysztofa Lewandowskiego. To za mało. Więcej mogli pojechać Jack Holder i Paweł Przedpełski, bo Adrian Miedziński był nierówny.
Rywalizacja o utrzymanie w PGE Ekstralidze będzie bardzo zacięta. Nic nie jest pewne. Może decydować nawet jeden punkt, więc bonusy są istotne. Trzeba o nie walczyć do końca. Nigdy nie wiadomo, jak potoczy się rewanż i spotkania rywali. Trzeba zacząć się mobilizować i ciężko pracować. Drużyna potrzebuje punktów, bo coś się zacięło. Nie rozumiem, jak można opowiadać po meczu z Włókniarzem, że nic się nie stało, bo to nieprawda. Tak samo przedwczesne było ogłaszanie, że w Toruniu jest dobra drużyna na podstawie domowego zwycięstwa z GKM-em. Apator ma problem. Widać go zwłaszcza w przypadku Chrisa Holdera. Jeśli on nie wróci do dobrej formy na Motoarenie, to problem będzie bardzo duży.

Jacek Frątczak - były menadżer z Torunia - jest zdecydowanie za wcześnie, żeby mówić, że ten transfer Karola Żupińskiego jest pomyłką. Dałbym chłopakowi spokój i był cierpliwy. Im więcej się o takich żużlowcach mówi, tym dla nich gorzej. Transfer juniora to nie tylko perspektywa jednego sezonu. Moim zdaniem ten chłopak może jeszcze mieć swoje pięć minut. Apator powinien być cierpliwy, a wtedy Żupiński może się odpłacić na torze. Wiem, jakie były nadzieje związane z tym transferem, ale klub z Torunia nie musi przebierać nogami, bo Karola można na razie zastąpić. W kadrze są przecież Krzysztof Lewandowski i Kamil Marciniec. Poza tym za chwilę rozpędzą się zawody młodzieżowe. To na pewno może okazać się pomocne w odbudowaniu formy. Im więcej jazdy, tym lepiej dla Karola. Jeździecko mu niczego nie brakuje. Obserwowałem go długo podczas zawodów młodzieżowych i utkwił mi w pamięci. Pamiętam jego ataki pod samym płotem na torze w Bydgoszczy. Komentarze trenerów były wtedy podobne. Wszyscy mówili, że chłopak ma jaja

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt