Spotkanie w roku 2021 było o tyle ciekawe, że Chris Holder w ubiegłym sezonie, miał okazję poznać wrocławski owal od podszewki, bowiem startował we Wrocławiu, jako" gość" i wywalczył dla tego zespołu z bonusami 110 punktów w 13 meczach. Przed rokiem w Ekstralidze okazję wystąpić na torze we Wrocławiu mieli również czterej pozostali seniorzy Apatora. Jack Holder, który był "gościem" w Stali Gorzów, pojawił się na Dolnym Śląsku nawet dwukrotnie. Lepiej spisał się w fazie play-off, zdobywając 10 punktów i bonus. Jeszcze więcej, bo 12 oczek, z tą różnicą, że w sześciu startach, wywalczył we Wrocławiu dla ROW-u Rybnik Robert Lambert. W tym samym meczu rybniczan jako "gość" wspomagał również Adrian Miedziński, ale on mógł się pochwalić o połowę mniejszym dorobkiem punktowym. W barwach częstochowskich do Wrocławia zawitał za to Paweł Przedpełski. Na torze pojawił się wówczas trzykrotnie, raz mijał linię mety jako pierwszy, ale generalnie tamtego występu do udanych zaliczyć nie mógł.
Spartanie przed sezonem 2021 bardzo się wzmocnili, bo nakłonili do przywdziana
dolnośląskiego plastronu, wieloletniego lidera GKM-u Grudziądz - Artioma Łagutę
i okazało się to dobrym posunięciem, bo Rosjanin potwierdził swoją wysoką
dyspozycję z poprzednich lat, kilka dni wcześniej, zajmując trzecie miejsce w
Kryterium Asów. To wzmocnienie przy dotychczasowych liderach Sparty Taiu
Woffindenia i Macieju Janowskim miało poprowadzić zespół do play-off, a potem do
mistrzostwa Polski. W Sparcie było jednak kilka znaków zapytania, w których
torunianie upatrywali swojej szansy. Niewiadomą była bowiem forma Daniela
Bewley’a. Do tego w nieco innej roli, bo już nie młodzieżowca startować musiał
Gleb Czugunow, ale Rosjanin z polskim paszportem udowodnił, że nie boi się
rywalizacji ze starszymi i bardziej doświadczonymi kolegami. Ostatnią niewiadomą
pozostawali juniorzy, na których ciążyła większa niż w poprzednich sezonach
presja, bo para żółto-czerwonych uchodziła za jedną z bardziej doświadczonych w
Ekstralidze, a takie opnie potrafiły zmobilizować, ale też sparaliżować mniej
doświadczonych jeźdźców. Dostrzegał to właściciel toruńskiego klubu Przemysław Termiński, który przed meczem mówił:
"Nie mam wątpliwości, że naszym celem we
Wrocławiu będzie zwycięstwo. Sparta ma mocnych juniorów, ale proszę zwrócić
uwagę, że kolejnych zawodników dzieli przepaść. My z kolei mamy bardzo wyrównaną
drużynę i to jest właśnie nasza szansa na zwycięstwo. U nas każdy może być
liderem, dodatkowo Chris Holder znakomicie zna tamten tor, a Robert Lambert
zawsze dobrze sobie tam radził. Do tego mamy lepszych juniorów niż w poprzednich
latach, a od dawna wiadomo, że w Ekstralidze o wyniku decydują juniorzy".
Optymizm właściciela podzielał toruński trener Tomasz Bajerski: "Mamy swoje
przemyślenia, ustawienia, jedziemy do Wrocławia przygotowani na walkę. Jesteśmy
zmotywowani przed tym spotkaniem. Doświadczenie Holdera z zeszłego sezonu we
Wrocławiu może zaprocentować. Jeździł przecież praktycznie cały sezon w tej
drużynie. Wystąpił w play-offach i zaprezentował się dobrze na silniku od Maćka
Janowskiego. Ogólnie patrząc na to nasze wyjazdowe spotkanie, to tak pół żartem,
pół serio, Chris Holder we Wrocławiu zdobył ostatnio 14 punktów, niewiele mniej
jego brat Jack, Robert Lambert 12, więc niech to powtórzą i będzie dobrze.
Ogólnie jesteśmy młodą, bardzo ambitną drużyną, dlatego, jak już mówiłem,
nastawiamy się na walkę. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży i będą to
fajne zawody dla oka, i skończą się pozytywnie, a dla kogo to zobaczymy".
Ostatecznie optymizm toruńskich decydentów się opłacił, bo Anioły spisały się na
Dolnym Śląsku nad wyraz dobrze, ale zgodnie z przewidywaniami, faworyzowana
Sparta pokonała Apatora i udanie zainaugurowała rozgrywki ekstraligowe.
Zawodnicy gości ambitnie walczyli o jak najlepszy wynik, jednak w drugiej fazie
meczu ekipa z Wrocławia sukcesywnie budowała swoją przewagę i ostatecznie
odniosła pewne zwycięstwo.
W pierwszym biegu odnotowano planowy remis, ale w biegu juniorskim
wrocławska para pewnie pokonała debiutujących na wyjeździe młodzieżowców z Torunia. W wyścigu
czwartym było blisko groźnego karambolu. Po starcie wydawało się, że Jack Holder
powalczy o trzy punkty z Artiomem Łagutą. Australijczyka jednak mocno pociągnęło
na wyjściu z pierwszego wirażu, na szczęście zdołał zapanować nad motocyklem i
wrocławianie oraz partner z pary Karol Żupiński bezpiecznie go ominęli.
Australijczyk szybko odbił na dystansie drugą pozycję i choć zmniejszył rozmiar
biegowej porażki, to drużyna Apatora przegrywała po pierwszej serii sześcioma
punktami, a Jack Holder po zakończonym biegu otrzymał od sędziego upomnienie za
stworzenie niebezpiecznej sytuacji na torze.
W pierwszej fazie zawodów brakowało walki na torze, jednak kolejne biegi mogły
się coraz bardziej podobać. Zanim jednak zawodnicy zaczęli zachwycać swoimi
akcjami kibiców przed telewizorami doszło do pomyłki sędziego w biegu szóstym.
Jadący na prowadzeniu Tai Woffinden jechał na tyle wąsko, że wyjechał poza
wewnętrzną granicę toru. W trakcie biegu sędzia Michał Sasień nie dostrzegł tego
zdarzenia, a po spotkaniu jego szef Leszek Demski na bazie powtórek i zbliżeń w
magazynie żużlowym, tak skomentował ten incydent: "zaszła duża pomyłka. W biegu
szóstym zawodnika w kasku czerwonym najechał na krawężnik. Teraz pytanie -
przekroczył czy nie przekroczył? Zawodnik najeżdża tylnym kołem na mniej więcej
połowę tego betonowego krawężnika, a ten krawężnik we Wrocławiu ma szerokość
około 60-70 centymetrów. Natomiast linia wygradzająca połowę toru, jest przy
samym torze. Ma szerokość 10 centymetrów. Dlatego w tym momencie, zawodnik
powinien być wykluczony. Rozumiem, że teraz w studio mamy powiększenie tego
obrazu, którego sędzia na zawodach nie miał, ale zabrakło mi chociażby próby
wyjaśnienia przez sędziego tej sytuacji. Jeżeli nie był on pewny, mógł posłać
komisarza toru do spojrzenia czy jest ślad czy go nie ma w tym miejscu. Zabrakło
mi dążenia do wyjaśnienia tego zdarzenia. Po czasie widzimy, że był to błąd
sędziego".
Leszkowi Demskiemu łatwo jednak było oceniać sytuację z pozycji fotela, bo rym
meczowy wyzwalał sporą adrenalinę, której kibice mieli namiastkę w biegu
dziewiątym, w którym na pierwszym okrążeniu torunianie prowadzili podwójnie i
wydawało się, że dowiozą do mety pierwsze zwycięstwo, jednak po chwili
wyprzedził ich po wewnętrznej Janowski i pognał do mety po 3 punkty.
Niespodziewanie, w wyścigu tym na ostatniej pozycji przyjechał Łaguta. To, co
nie udało się torunianom w wyścigu dziewiątym, powetowali sobie w jedenastej
gonitwie dnia. Para Przedpełski-Jack Holder przywiozła za swoimi plecami
nieomylnego do tamtego momentu Janowskiego. Zawodnicy Apatora wpadli na metę
niemal równocześnie i sędzia potrzebował kilku powtórek, by rozstrzygnąć, kto
był szybszy. Ostatecznie trzy punkty na swoim koncie zapisał Paweł Przedpełski.
Choć gospodarze zapewnili sobie zwycięstwo przed biegami nominowanymi, zawodnicy
z Torunia ani myśleli o odpuszczaniu w dwóch ostatnich gonitw. W efekcie udało
im się nieco zminimalizować straty i spotkanie zakończyło się wynikiem 51:39 dla Betard Sparty.
Podsumowując. W ekipie gospodarzy nie zawiedli liderzy w osobach Macieja
Janowskiego i Taia Woffindena, a nadspodziewanie dobrze zaprezentował się
również Daniel Bewley. Dobrze wypadł w swoim debiucie Artiom Łaguta, choć nie
ustrzegł się wpadki. A różnicę w wyniku na korzyść Sparty zrobiła z całą
pewnością formacja juniorska.
Z kolei w ekipie z Torunia zgodnie z przewidywaniami prym wiedli bracia
Holderowie Paweł Przedpełski oraz Robert Lambert, który tym samym zrehabilitował
się za nieco słabszy występ na Motoarenie przeciwko Falubazowi. Z kolei bardzo
słabo zaprezentował się Adrian Miedziński. Wychowanek Aniołów w swoim trzecim i
czwartym biegu został zmieniony kolejno przez Jacka Holdera oraz Lamberta. To
stawiało pozycję Adriana pod znakiem zapytania w kolejnych meczach. Zawodnik
ciągle mógł być bowiem wypożyczony, a w rezerwie Tomasz Bajerski miał
oczekującego na swoją szansę Tobiasza Musielaka.
Po meczu powiedzieli:
Przemysław Termiński - właściciel klubu z Torunia - Moje słowa o tym, że
jedziemy wygrać ze Spartą zostały źle zinterpretowane. Zakładałem, że nie
pojedziemy się tam położyć przed faworytem. Wygrać z drużyną, która ma w
składzie Łagutę, Woffindena i Janowskiego na ich torze to nie lada wyzwanie.
Okazało się, że także pozostali zawodnicy z Wrocławia jadą bardzo dobry żużel.
Generalnie jestem zadowolony z zespołu. Pewnie, że mogło być jeszcze lepiej.
Zdobycie 39 punktów we Wrocławiu to nie jest zły wynik. Zabrakło mi dwóch
punktów, bo przekroczylibyśmy czterdziestkę, ale wstydu nie zrobiliśmy na tak
trudnym terenie. Ubolewam, że przegraliśmy, bo było kilka sytuacji torowych, z
których wynikało, że mogliśmy zdobyć kilka punktów więcej. Najbardziej żal mi,
że w czwartym wyścigu pociągnęło na wyjściu z pierwszego łuku Jacka Holdera.
Wykorzystał to skrzętnie Artiom Łaguta. Gdyby nie ten błąd, Australijczyk mógł
przywieźć trzy punkty do mety. W 11 wyścigu Paweł Przedpełski z Jackiem Holderem
przywieźli na 5:1 Macieja Janowskiego. Dużo nie brakowało, a w 15 wyścigu też
zrobiliby dublet. Rywale byli szybsi i Przedpełskiego wyprzedzili. Na
pocieszenie nam pozostał fakt, że biegi nominowane wygraliśmy Generalnie wynik
nie jest zły, choć mógł być minimalnie lepszy. Z dwa punkty więcej i taki
rezultat z czwórką z przodu brałbym w ciemno. Adrian Miedziński jest nadal
członkiem naszego zespołu. Jest kapitanem drużyny i dalej będzie jeździł. To, że
mu jakiś mecz nie wyszedł? Nie jemu jednemu to się zdarzyło. Generalnie wszyscy
muszą wjechać się w sezon. To był dopiero drugi mecz.
Tomasz Bajerski - trener z Torunia - Mam mały niedosyt po meczu. Jack Holder stracił punkty przez błąd, jaki popełnił w momencie, gdy był na prowadzeniu, chłopacy jeżdżą w miarę równo, ale byli generalnie spięci... Raz jeden pojedzie lepiej, drugi raz inny. Patrzę na całokształt. Popracujemy jeszcze nad wyjazdowymi meczami Adriana i będzie dobrze. Najważniejsze, że atmosfera jest w porządku.
Robert Lambert - Toruń - Rozmawiamy wszyscy razem, by dojść do jakiejś konkluzji, jak możemy lepiej wychodzić ze startu. To jest element, który nam przeszkadza. Przegrywamy start oraz dojazd do pierwszego łuku. Wrocławianie robią to lepiej od nas i stąd ten wynik. Jeżeli chodzi o mój występ, to w ósmym biegu zostałem zablokowany na pierwszym łuku. Chciałem wymienić się pozycją z Jackiem Holderem, żeby to on jechał po wewnętrznej, ale nie udało się. Są wzloty i upadki, więc szukamy dalej. Będzie dobrze, ale musimy jednak jeszcze trochę nad tym popracować. To są skomplikowane ustawienia.
Paweł Przedpełski - Toruń - My po prostu tu przyjechaliśmy pojechać jak najlepsze zawody. Cieszę się bardzo, że mogę tutaj przyjemnie się ścigać, bo przez poprzednie trzy sezony jakaś klątwa nade mną wisiała. Kompletnie nie czułem wtedy ani ustawienia, ani linii, ani przyjemności z jazdy, więc fajnie. Uważam, że tamto jest już zażegnane. Myślę też, że z przyjemnością będę przyjeżdżał tutaj ścigać się. Wszyscy wiemy, jakim zespołem jest Sparta i jak wysoko celuje, więc to na pewno jedno z cięższych spotkań w Ekstralidze. To bardzo mocny zespół. Pod każdym numerem można zobaczyć same armaty, więc jest się z kim ścigać. Myślę, że my również nie złożyliśmy broni i nie poddaliśmy się bez walki. Dzielnie walczyliśmy, ale nie wyszło. Jest jeszcze rewanż. Sezon jest długi. Szkoda, że nie mamy kibiców. Tego akurat mocno brakuje, więc czekamy z utęsknieniem, by stadiony się wypełniły. Ja, mimo tego, że jeździłem w Częstochowie, to z Torunia się nie wyprowadziłem i tam mam dom, tam mieszkam. Fajnie ponownie założyć swoje barwy.
Chris Holder - Toruń - Spędziłem tutaj miły czas w poprzednim sezonie. Dobrze tu wrócić. Myślę, że Sparta ma w tym sezonie naprawdę mocny zespół. Było kilka bardzo trudnych wyścigów dla nas. Trzeba było mieć znakomite starty. Jeśli nie wyszedłeś dobrze spod taśmy, to na dystansie niewiele mogłeś zrobić. Bardzo cieszę się, że Apator znów jest w Ekstralidze, ale wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Robiliśmy, co w naszej mocy i tak samo będzie w kolejnych meczach.
Dariusz Śledź - trener z Wrocławia- Jestem zadowolony z tego meczu, oczywiście, że tak. To była inauguracja, a dla mnie dodatkowy stresik. Mecz wygraliśmy, ale jest jeszcze miejsce do poprawy. Zwycięstwo jest jednak budujące. Wszyscy pojechali dobre spotkanie. No, może prawie wszyscy. Niestety, brakowało dziś kibiców. Mam nadzieję, że jak najszybciej się z nimi spotkamy.
Przemysław Liszka - Wrocław - Oceniam ten mecz pozytywnie. Wygraliśmy i to jest najważniejsze. Pierwsze koty za płoty w tym sezonie. W końcu mogliśmy wystartować. Brakuje mi jeszcze trochę jazdy, byłem za bardzo spięty. Trzeba to poprawić, wyeliminować błędy na treningach. Już zaraz idę oglądać mecz od początku, działamy dalej. Brakowało nam kibiców, słyszałem ich tylko z głośników.
Maciej Janowski - Wrocław - Wiadomo, że treningi to nie to samo co zawody. Bardzo brakuje nam publiczności, żeby podkręcała emocje, ale cieszymy się że możemy startować. Pierwsze koty za płoty, wydaje mi się że cała drużyna jest zadowolona. Naszym celem jest złoty medal DMP i do tego będziemy dążyć, czy to w tym sezonie czy w następnym. Ciężko byłoby mi się przygotowywać do sezonu nie myśląc o wygranej. Myślę, że ta presja nas napędza, a nie powstrzymuje. […] Oczywiście obecność Grega Hancocka jest bardzo dużym plusem dla drużyny. Ma on ogromne doświadczenie, którym się z nami dzieli.
Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl