2020-04-04 runda zasadnicza
eWinner Apator Toruń - Marwis.pl Falubaz Zielona Góra
   
Gdy torunianie w 2019 roku spadali z Ekstraligi, na osłodę pokonali w swoim ostatnim meczu zielonogórzan.

W sezonie 2021 jedni i drudzy byli stawiani w roli tych, którzy mieli walczyć o utrzymanie.
Anioły nie mogły zapomnieć porażki związanej z sezonem 2019, bo była to przestroga na przyszłość dla toruńskiego środowiska żużlowego. Ówczesny Get Well Toruń wygrał wówczas zaledwie dwa spotkania i z hukiem spadł po raz pierwszy w historii z najwyższej klasy rozgrywkowej. Po 43 latach spędzonych wśród najlepszych. Ostatni mecz odbył się na Motoarenie, a rywalem była ta sama drużyna, która w Wielkanoc ponownie zawitała do grodu Kopernika, ale żużlowcy z Myszką Mickey na plastronie przyjechali zupełnie z innymi celami. Przede wszystkim walka o ligowe punkty w pierwszej kolejce spotkań miała ustawić lubuski zespół w komfortowej sytuacji, bowiem sezon 2021 był dla Falubazu, podobnie jak dla Apatora walką o ligowy byt. Skład zielonogórzan w okresie zimowym uległ sporym zmianom i siła zespołu mocno spadła. Nic więc dziwnego, że waga meczu była bardzo duża. Były menadżer obu zespołów Jacek Frątczak, za którego kadencji zespół toruński poniósł sromotną porażkę w postaci spadku, tak komentował przed meczem starcie obu zespołów: "Wejście w sezon jest niezwykle ważne. Wbrew temu, co się mówi, sparingi dużo pokazują. Spójrzmy na Roberta Lamberta, który regularnie wygrywa. Może się więc okazać, że spotkanie w Toruniu będzie o punkty, które dadzą coś więcej niż tylko utrzymanie. Powiem zresztą szczerze. Jestem pewien, że jedna i druga drużyna się w tej lidze utrzyma. W Falubazie są nowe twarze czyli Zagar i Fricke, którzy radzili sobie różnie w ostatnich latach, ale w kontekście tego meczu, przez to jakimi juniorami dysponuje Falubaz, to oni muszą pojechać na sto procent swoich możliwości. Trudno się spodziewać, że debiutujący na toruńskim torze Jan Kvech mógłby coś wielkiego zrobić. Pytanie jest proste: na kim te punkty miałby zdobywać? Dlatego właśnie juniorzy są różnicą na korzyść Torunia, który przed sezonem dokonał kapitalnego wzmocnienia tej formacji w składzie".

W Toruniu przed meczem wszyscy zastanawiali się jak spiszą się bracia Holderowie, którzy na dwa dni przed meczem powrócili na ścigania po Covidowej izolacji. Niewiadomą było również to na kogo z polskich seniorów postawi trener Tomasz Bajerski. W zespole było bowiem trzech zawodników, którzy przed sezonem w sparingach pojechali na zbliżonym poziomie. Pewniakiem do składu wydawał się Paweł Przedpełski, którzy powrócił do Torunia po dwóch latach z ścigania się dla częstochowskich Lwów. Zatem zagadka miała był rozwiązana w obrębie dwóch nazwisk Miedziński - Musialak. Ostatecznie rywalizację w trenerskim notesie wygrał Adrian Miedziński wygrał i to on wystąpił w inauguracji Ekstraligi. To jednak rodziło kolejne pytanie - co z Tobiaszem Musielakiem, który pierwszy mecz oglądał jako kibic? Wcześniej klub zapewniał, że przegrany zawodnik trafi na wypożyczenie, ale nie było to takie oczywiste: "Mogę potwierdzić, że faktycznie w pierwszym meczu wystąpi Miedziński, ale zaznaczam, że to decyzja odnośnie pierwszego meczu, a nie całego sezonu" - mówił w uzasadnieniu swojego wyboru Tomasz Bajerski.
Nic więc dziwnego, że decydujące zdanie w tej sprawie miał należeć Musielaka, który sam musiał zdecydować, czy interesuje go dalsza walka o skład, czy jednak wolałby znaleźć sobie zespół w niższej lidze, gdzie wcześniej czy później chętnych nie powinno brakować, a wśród potencjalnych zainteresowanych mogłaby być choćby Polonii Bydgoszcz, której zawodnicy krajowi w sparingach nie imponowali formą.
Wszyscy jednak czekali z utęsknieniem na ligową rywalizację, która cały czas stała pod znakiem zapytania z uwagi na pandemię koronawirusa. Ostatecznie eWinner Apator Toruń swoją ponowną przygodę w Ekstralidze rozpoczął od wygranej, bo drużyna Tomasza Bajerskiego pokonała Marwis.pl Falubaz Zielona Góra 51:39. Wynik jednak nie oddawał przebiegu spotkania.
Pierwsze wyścigi pokazały, że torunianie pod bacznym okiem trenera Tomasza Bajerskiego solidnie przepracowali czas podczas treningów. Wyciągnęli też słuszne wnioski po sparingach i od początku byli dopasowani do własnego toru. To było coś, czego brakowało Apatorowi w ostatnich sezonach, gdy rywalizowali w elicie. Bywało, że to oni, a nie goście musieli szukać optymalnych ustawień do własnej nawierzchni. W niedzielę takiego kłopotu torunianie nie mieli.
Para Paweł Przedpełski - Adrian Miedziński najlepiej jak mogła wprowadziła drużynę Apatora w to spotkanie, czyli zwyciężyła podwójnie. Zapowiadało się, że gospodarze ze spokojem będą kontrolować przebieg rywalizacji, bo po pierwszej serii startów Anioły prowadziły już 16:8. Niestety pierwsze momenty niepokoju w szeregi gospodarzy wkradły się po upadku Adriana Miedzińskiego, który w piątym biegu na wyjściu z pierwszego łuku wpakował się w tylne koło Maxa Fricke'a i z całym impetem uderzył głową o tor. Siła uderzenia była na tyle duża, że zawodnikowi pękł kask. Wychowanek Apatora Toruń i tak miał szczęście, że do kolejnego swojego wyścigu miał aż cztery biegi przerwy, a dzięki temu zdążył wrócić do normalnej dyspozycji. Na nagraniach z telewizji widać było wyraźnie, że zawodnik po uderzeniu był zamroczony. Nic więc dziwnego, że po meczu zawodnik dostał kilka dni wolnego na otrząśnięcie się po upadku.
Wracając jednak do meczu - po siedmiu biegach utrzymywało się osiem "oczek" przewagi gospodarzy, ale do głosu zaczęli dochodzić goście. Świetnie na tym etapie meczu dysponowany Patryk Dudek dostał wsparcie w walce o punkty od Maxa Fricke'a i Mateja Zagara. Jednak fatalny błąd Słoweńca w trzynastej gonitwie okazał się kluczowy dla całego spotkania. W wyścigu tym Fricke i Zagar prowadzili podwójnie. Dowożąc taki wynik do mety sprawiliby, że przed biegami nominowanymi gospodarze prowadziliby tylko 40:38. Zagar popełnił jednak błąd na drugim łuku, bo zahaczył o tylne koło swojego kolegi z pary. To wytrąciło Słoweńca z równowagi. Upadł na tor, po drodze "zabierając" ze sobą Jacka Holdera, a jego brat Chris widząc co się dzieje w kontrolowany sposób również upadł na tor. Choć upadki obu Australijczyków były można powiedzieć niegroźnie, bo obaj wystąpili w powtórce, biegu, którą Apator wygrał 4:2 to narzekali na ogólne potłuczenia.
Biegi nominowane, były formalnością, bo gospodarze zwycięstwo mieli niemal pewne, a przypieczętował je Przedpełski z Miedzińskim w gonitwie numer czternaście przywożąc 5:1. Po biegu szczególnie zadowolony mógł być Przedpełski, który wrócił do macierzystego klubu i pokazał, że klub który go wychował ponownie może liczyć na jego punkty.
Podsumowując: Dwucyfrowa wygrana Apatora, pozwalała z optymizmem patrzeć na kwestię punktu bonusowego, ale zwycięzcy mieli o czym myśleć. Na pewno cieszyć mógł wyrównany skład oraz juniorzy, którzy pokazali, że mogą być prawdziwym odkryciem sezonu. Kibice przed telewizorami, zapewne piali z zachwytu nad szesnastoletnim Krzysztofem Lewandowskim, który najpierw przyjechał na drugim miejscu w biegu juniorskim, a kilka minut później pokonał na dystansie Piotra Protasiewicza. Dodatkowo podczas wywiadu zawodnik udowodnił, że świetnie prezentuje się nie tylko na torze, ale błysnął też skromnością oraz pokorą i szacunkiem do rywali. Nic więc dziwnego, że postawę młodego Anioła porównywano do debiutu na miarę Bartosza Zmarzlika, kiedy to podwójny mistrz świata swoją przygodę z Ekstraligą też zaczynał w wieku 16 lat i 25 kwietnia 2011 roku w meczu Stali Gorzów z Unią Leszno również wywalczył 4 punkty, tyle że w czterech startach (3, 1, 0, 0).
Niestety na drugim biegunie pozostawała postawa Roberta Lamberta, który przed sezonem dostał spore pieniądze, a w pierwszym meczu nie pokazał nic zasługującego na uwagę. Nie dość, że był dość wolny, to jeździł bez pomysłu i nawet nie próbował atakować rywali. Ostatecznie Brytyjczyk skończył ściganie po czterech biegach, w których zdobył pięć punktów i dwa bonusy. Jego punkty nie do końca jednak odzwierciedlały to, co działo się na torze, bo zawodnik potrafił ograć na początku zawodów Piotra Protasiewicza, Mateja Zagara, ale w kolejnych wyścigach.
Bracia Holderowie pojechali nieco powyżej średniej, ale Australijczycy byli usprawiedliwieni wspomnianym Covidem. Na uwagę zasługiwało jednak to, że starszy z braci Chris w potyczce z Falubazem mógł zapisać w notesie trzy jubileusze, bowiem odjechał swój 100 mecz, 500 wyścig i zdobył 1000 pkt. na MotoArenie. To sprawiało, że zawodnik miał opinię jednego z najlepszych zawodników, jacy ścigali się na toruńskim owalu.
W ekipie zielonogórskiej fenomenalnie spisał się Patryk Dudek, który podobnie jak bracia Holdderowie na kilka dni przed meczem skończył izolację, ale było widać, że zakażenie koronawirusem i 10 dni w domu nie wpłynęło na jego formę. W pierwszych czterech wyścigach był dla rywali nieuchwytny, a słabiej zaprezentował się dopiero w dwóch ostatnich gonitwach. Niestety zdecydowanie więcej można było spodziewać się po Mateju Zagarze, który zakończył zawody z czterema punktami, trudno natomiast ocenić występ Jana Kvecha. Teoretycznie - nie pojechał najlepiej, jednak otrzymał tylko dwie szanse i to na dodatek w dość sporym odstępie czasu.

Po meczu powiedzieli:
Przemysław Termiński
- właściciel klubu z Torunia - Brawo, brawo, brawo. Jest wynik, jest mocne otwarcie, cieszy postawa zawodników.... minimum bonus w zasięgu ręki. Dziękuję. Takie mecze to ja rozumiem

Adam Krużyński - członek Rady Nadzorczej z Torunia - Obawialiśmy się tego meczu. Pomimo tego, że obie drużyny były typowane jako te, które mogą być najsłabsze w PGE Ekstralidze, to jednak powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej, nie jest prostym zadaniem. W pierwszym meczu było bardzo dużo emocji z naszej strony. Chcieliśmy zaprezentować się jak najlepiej, a przede wszystkim zapunktować. Przed meczem większość z nas w Toruniu taki wynik wzięłaby w ciemno. Spodziewaliśmy się trudnego spotkania i jesteśmy zadowoleni z tego rezultatu Taki wynik przed meczem wzięlibyśmy w ciemno. Wypadek Adriana Miedzińskiego wynikał ze specyficznej sytuacji torowej. Adrian Miedziński dysponował najszybszym sprzętem z całej naszej drużyny i to było widać. Jechał na porównywalnym poziomie jak Patryk Dudek, jeśli chodzi o szybkość motocykli. Jego wypadek wynikał z sytuacji torowej. Przy wyjściu z pierwszego wirażu Max Fricke nie zjeżdżał pod bandę, jak większość zawodników, ale kierował się do wewnętrznej części toru. Adrian nie miał wiele szans, żeby uniknąć tego wypadku. Moim zdaniem to była nieszczęśliwa sytuacja na torze. Oczywiście, pewnie wielu powie, że to wynik ogromnych ambicji, które są w Adrianie Miedzińskim. Uważam jednak, że to była specyficzna sytuacja, która wykreowała ten wypadek. Myślę, że w pierwszych meczach sezonu takich sytuacji może być dużo. Poziom jest dość wyrównany, a zawodnicy mają olbrzymie ambicje i każdy chce zwyciężać. To nie jest sytuacja, która dziwi w żużlu. Dobrze, że te upadki są bez konsekwencji. Fajnie, że zawodnicy potrafili zareagować w porę i nie doszło do groźnych kontuzji. Zarówno Jack jak i Chris Holder w sytuacji wypadku Mateja Zagara zdążyli położyć motocykle. Decyzję o przyszłości Tobiasza Musielaka najwcześniej będzie można podjąć po trzeciej kolejce

Tomasz Bajerski - trener Apatora - Ta wygrana bardzo mnie cieszy. Układało się różnie: było i dobrze, i ciężko, i bardzo ciężko, ale biegi nominowane zadecydowały o zwycięstwie taką różnicą punktów. W zespole jest naprawdę fajna atmosfera i dobry duch w drużynie. Walczyliśmy do końca, nawet przez chwilę nie było zwątpienia, że coś może pójść nie tak. Wielkie gratulacje dla Adriana Miedzińskiego, który upadł, ale to była sytuacja torowa jakich wiele w żużlu. W tym miejscu na torze zrobił się przyczepny pas, tarka, a Adrian po prostu popełnił błąd. Niepotrzebnie przymknął gaz i przez to zabrakło mu dosłownie kilku centymetrów, by uniknąć wypadku. Potwierdził jednak, że jest niesamowicie twardym zawodnikiem, bo po upadku wyglądał słabo, ale się podniósł i wygrał nam zawody. Mówię to zupełnie serio, bo Adrian pojechał znakomite zawody, a bez jego punktów nie byłoby tego zwycięstwa. Jestem szczęśliwy, bo jako jedyny wierzyłem w tego zawodnika i to się opłaciło. Czułem jednak, że Adrian nie zawiedzie. Porozmawialiśmy poważnie w listopadzie i już w trakcie przygotowań widziałem olbrzymią zmianę w jego zachowaniu. On zupełnie zmienił nastawienie do żużla, a to efekt pracy z psychologiem sportowym Markiem Graczykiem. Udało się więc zrealizować najważniejszy cel. Fajnie zadebiutował też Krzysiek Lewandowski, a wbrew pozorom brak kibiców na trybunach mu pomógł, bo się chłopak nie stresował. Najważniejsze, że młodzieżowcy jadą coraz lepiej. Żupiński spisał się trochę słabiej, ale znamy przyczynę. Czeka go jeszcze trochę pracy z psychologiem. Martwi mnie trochę Jack Holder który narzekał po zawodach na ból, bo motocykl zmiażdżył mu nogę, nieco mniejszy problem ma Chris, ale on też cierpi. Jestem pełen uznania dla ich poświęcenia. Po upadku zdołali pojechać w dwóch. biegach i zaprezentowali się wspaniale. Kłopot pojawił się, gdy adrenalina przestała działać

Paweł Przedpełski - Toruń - Fajnie uczucie wrócić do domu. Lubię jeździć na torze w Toruniu. Wiadomo, jak biegi się wygrywa i przywozi się punkty to też przyjemnie się jeździ. W parkingu się wszyscy wspieramy i ambicjonalnie podchodzimy do każdego wyścigu. Myślę, że to jest kluczowe. Najważniejsze, że drużyna wygrała.

Adrian Miedziński - Toruń - W biegu w którym upadłem, przegrałem start, od razu schowałem się do krawężnika. Max stanął praktycznie w miejscu, a ja nabierałem prędkości i nie miałem jak motocykla ściągnąć i nadziałem się. Tyle. Na szczęście nikomu nic się nie stało. To pierwsze zawody, a my wciąż uczymy się toru i nowych silników
Krzysztof Lewandowski - debiutant w zespole z Torunia - Każdy debiut byłby dla mnie tym wymarzonym. Od dziecka chciałem jeździć w najlepszej lidze świata. Czułem się dziś na torze dobrze, ale popełniłem kilka błędów. Dla pana Piotra, bo dla mnie to pan, mam wielki szacunek. Podziwiałem wiele jego wyścigów w telewizji. Po prostu akurat popełnił o jeden błąd więcej ode mnie. Wygrać z takim zawodnikiem, to normalne uczucie. Dla mnie to nie ma znaczenia z kim wygrywam.

Piotr Żyto - trener  z Zielonej Góry - Myślę, że nie byliśmy tacy słabi na tle Torunia. Teraz, po meczu, to już tylko gdybanie, ale nasi zawodnicy w pierwszej fazie spotkania jechali na punktowanych pozycjach, tylko je potracili. Potem ten nieszczęsny XIII wyścig, kiedy Zagar wreszcie dopasował sprzęt i tak się to skończyło. Uważam, że przegraliśmy za wysoko patrząc na przebieg zawodów, a wynik nie odzwierciedla obrazu walki. To początek sezonu, jeszcze wszystko przed nami. Mam nadzieję, że w rewanżu odrobimy punkty i bonus padnie naszym łupem.

Patryk Dudek - Zielona Góra - Brakuje mi jazdy. Jestem tylko po jednym sparingu i treningu. Nawet wygrywając biegi czuję, że jadę spięty, nie mam luzu. Ze sprzętu mogę się cieszyć, silniki spisują się dobrze. Czekam tylko na kolejne mecze, zobaczymy jak będą one funkcjonować w dalszych zawodach.

Jacek Gajewski - były menadżer z Torunia - Patrzyłem na Adriana i trochę jakby wracały demony przeszłości. Gdyby taki błąd popełnił któryś z tych młodych chłopaków, którzy tutaj debiutują w rozgrywkach ekstraligowych, możemy powiedzieć, że jeszcze się uczą, że brakuje umiejętności i doświadczenia. W przypadku mężczyzny, który jeździ dwadzieścia lat na żużlu, takie szkolne błędy. On wiedział, co będzie się działo na wyjściu z łuku, jak się zachowa zawodnik, który jedzie przed nim i nie potrafi przytrzymać motocykla, nad tym motocyklem zapanować. Zobaczymy, jak dalej będzie sobie radził, ale mam niesmak, że w taki sposób zaczyna sezon

Krzysztof Cegielski - były żużlowiec, komentator TV - Gdyby ktoś nie oglądał i nie widział tego, co działo się w Toruniu, to powiedziałby, że Falubaz nawet nie powalczył, a oni mogli nawet ten mecz wygrać. Dużo gorszy wynik niż jazda gości. Tomek Bajerski wyciągnął z tej drużyny maksimum. Każdy może być zadowolony. 51 punktów tym zestawem to jest bardzo dużo. To nie jest drużyna złożona pod Roberta Lamberta. On ma swoje miejsce w szeregu i jeszcze musi trochę pojeździć, żeby zdobywać po 10, 12 czy nawet 14 punktów. Tu są jakieś rezerwy, więc to trenera Bajerskiego na pewno cieszy.

Na podstawie relacji
www.sportowefakty.pl
www.przeglądsportowy.pl
www.speedwayekstraliga.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt