2020-08-06 runda zasadnicza
eWinner Apator Toruń - Arged Malesa TŻ Ostrovia Ostrów
    
Kolejnym rywalem Apatora była drużyna Ostrovii Ostrów, która we wcześniejszych meczach wyjazdowych zdobyła nawet 40 punktów. Po raz ostatni kluby z Torunia i Ostrowa mierzyły się ze sobą w 2006 roku barażu o prawo jazdy w Ekstralidze. Żółto-niebiesko-biali dwa razy wysoko pokonywali ówczesny Klub Motorowy i utrzymali się w elicie. W roku 2020 Ostrovia była piętnastą drużyną w historii, która miała walczyć o ligowe punkty na MotoArenie i niestety ponownie była skazana na porażkę. Przemawiał za tym potencjał zespołu, ale też fakt, że we wcześniejszych meczach Wielkopolanie mieli w pełni sprawnego Grzegorza Walaska. Niestety lider doznał kontuzji i miało go zabraknąć w walce o punkty na MotoArenie. Wychowanek zielonogórskiego Falubazu, a przez dwa lata również zawodnika toruński w czternastym bieg meczu 3 rundy 1 Ligi, kiedy na wyjeździe Ostrovia Ostrów mierzyła się z Orłem Łódź, zderzył się na prostej z Hansem Andersenem i mimo że to Duńczyk bardzo groźnie upadł, kontuzji nabawił się Polak. Prawa stopa Walaska wkręciła się w szprychy koła motocykla Andersena, a on sam po chwili zaczął zwijać się z bólu. Działacze z Wielkopolski z miejsca poddali zawodnika badaniom i rehabilitacji, aby móc korzystać z jego usług w kolejnych meczach. Istniała co prawda możliwość wprowadzenia zastępstwa zawodnika, a liga jechała w szybkim tempie i piętnastodniowa pauza kluczowego jeźdźca byłaby Ostrovii wybitnie nie na rękę.
Zatem choć sport rządził się swoimi prawami i nikomu nie należało odbierać szans na powodzenie, to jednak drużyna prowadzona przez trenera Mariusza Staszewskiego zdawała sobie sprawę, z kim przyjdzie się jej zmierzyć w Toruniu i porażka była wkalkulowana w przedmeczowe analizy, niezależnie od tego czy na tor Walasek wyjedzie, czy też nie. Jednak zdaniem ekspertów jeśli w meczu zabrakłoby czterdziestotrzylatka trzeba było liczyć się z tym, że może dojść do pogromu drużyny gości. Apator był bowiem liderem tabeli mający w dorobku komplet zwycięstw i na własnym torze byli murowanym kandydatem do triumfu. Trener Tomasz Bajerski nie zamierzał zwalniać tempa i jego zawodnicy mieli szlifować formę przed kolejnym sezonem, bowiem coraz częściej mówiono w Toruniu, że rok 2020 jest rokiem przejściowym i w dobie koronawirusa Apator po spadku wbrew pozorom mentalnie i sportowo może wyjść mocniejszy. Warunek był jeden – zespół musiał zakończyć sezon awansem do Ekstraligi.

Ostatecznie w meczu Walasek wystąpił, a Apator i tak zdemolował kolejnego rywala w meczu 1 Ligi Żużlowej. Michał Korościel z Eleven Sports określił granicę 30 punktów "granicą wstydu". Niestety dla Ostrowian granica ta nie została osiągnięta, a 27 oczek zdobyte na Motoarenie powinno dać do myślenia drużynie która przed sezonem snuła plany o play-off, bo z taką jazdą mogło być bardzo trudno o załapanie się do finałowej rywalizacji. Ostrowii w uniknięciu potężnego lania nie pomogła nawet obecność Grzegorza Walaska, którego rehabilitanci „postawili na nogi" i po zawodniku nie było widać skutków potwornej kraksy, bowiem na Motoarenie był jednym z dwóch czołowych zawodników (obok Nicolaia Klindta). Było to jednak ale marne pocieszenie patrząc na końcowy wynik.
Apator Toruń w czwartkowy wieczór (z uwagi na zmieniony przez koronawirus kalendarz mecze odbywały się również w środku tygodnia) robił co chciał. Mówiąc krótko, mecz rozpoczął znany z poprzednich meczów widok dla kibiców toruńskiego klubu. Anioły w zdecydowanej większości wyścigów wygrywali start i mknęli po kolejne triumfy, a nawet jeśli zostali pod taśmą, na dystansie doganiali pogubionych ostrowian. Ci z kolei, miało się wrażenie, że jeśli już przegrali start, nie mieli albo pomysłu, albo werwy, do pogoni za bardzo szybkimi torunianami. Na początku plany miejscowych skutecznie weryfikował rekonwalescent Grzegorz Walasek oraz mniej udane próby podejmował Rafał Okoniewski, który powalczył z Musielakiem na dystansie. W drugim biegu świetnie ku zdziwieniu niektórych wystartowali miejscowi juniorzy i w zasadzie rozstrzygnęli wyścig już pierwszym łuku. Dalsza część pierwszej serii startów wyglądała bardzo podobnie. Żużlowcy Apatora Toruń wygrywali starty, by pewnie dowozić swoje pozycje. Wyjątkiem był wyścig trzeci, w którym to Nicolai Klindt po starcie objął prowadzenie. Duńczyk jednak szybko stracił swoją pozycję i wraz z Tomaszem Gapińskim wydawał się być bezradny w dalszej fazie wyścigu. Podobny scenariusz miał bieg czwarty, w którym po starcie przez pół okrążenia prowadził Adrian Cyfer, jednak niestety dla kibiców drużyny gości, dwudziestopięcioletni zawodnik stracił prowadzenie na rzecz Adriana Miedzińskiego.
Kolejną serię rozpoczęła walka Rafała Okoniewskiego z Chrisem Holderem. "Okoń" ostatecznie na dystansie przegrał ze starszym z braci Holderów. Australijczyk po kilku nieudanych próbach poradził sobie z rywalem na początku trzeciego okrążenia. Ozdobą meczu mogła być walka zawodników w biegu siódmym, kiedy atrakcyjny speedway zaprezentowali Wiktor Kułakow i Nicolai Klindt. Duńczyk prezentował ofensywny styl jazdy, jednak ostatecznie nie dał rady Rosjaninowi. Klindt, mimo to, zasłużył na pochwałę, bo spośród szeregów drużyny Mariusza Staszewskiego na tym etapie spotkania prezentował się zdecydowanie najlepiej.
Bieg ósmy rozpoczął się dość niespodziewanie, bo po starcie w końcu to zawodnicy Ostrovii znajdowali się na podwójnym prowadzeniu. Zwycięstwo dla swojej drużyny dowiózł Rafał Okoniewski, a goście zainkasowali 4 oczka, bowiem Adrian Cyfer zdobył jeden punkt, dając się na dystansie ograć Jackowi Holderowi. Jednak ten jeden bieg nie odmienił obrazu całego spotkania, bo ruga połowa wyglądała bardzo podobnie. Trener ostrowian nawet nie starał się ratować wyniku i stosować rezerw taktycznych (inna sprawa, że nie miał żadnego pewniaka do punktów). Widząc co się dzieje, Mariusz Staszewski w pierwszym biegu nominowanym puścił nawet do boju dwóch młodzieżowców, wręcz zachęcając Apatora do sprawienia Ostrovii jeszcze większego lania, ale sens tej decyzji był inny, bowiem juniorzy mieli nabierać doświadczenia w walce z najlepszymi. Szkoda, że w ekipie toruńskiej która gromiła rywala nie było takiej refleksji i kosztem seniorów do boju nie posłano Marcińca i Rydlewskiego.

Podsumowując. Sam mecz nie powalił na kolana. Apator z każdym wyścigiem powiększał przewagę nad Ostrovią. Torunianie od samego początku kontrolowali przebieg spotkania. Co do absolutnej dominacji Aniołów wszystko mówił fakt, że miejscowi w konfrontacji z Arged Malesa TŻ Ostrovia drużynowo wygrali 13 wyścigów. W pozostałych dwóch odnotowano remis i zwycięstwo gości w stosunku 4:2. Dla ostrowian, iskierką nadziei zwłaszcza w początkowej fazie meczu był Nicolai Klindt, który między innymi bardzo zaciekle walczył z Wiktorem Kułakowem, jednak Rosjanin był tego dnia bardzo szybki i nie znalazł pogromcy w drużynie gości. W ekipie Apatora, po kilku spotkaniach niemocy barierę dziesięciu punktów przekroczył Tobiasz Musielak, który już w drugi meczu na rzecz Adriana Miedzińskiego pojechał w biegach nominowanych i urastał do silnej piątej anielskiej armaty. Niestety w teamie z miasta Kopernika mimo, że lepiej niż w poprzednich spotkaniach zaprezentowali się juniorzy, to gołym okiem widać było, że ta formacja jest piętą Achillesową. W odwodzie pozostawali co prawda inni młodzieżowcy, ale Igor Kopeć-Sobczyński w ostatnim roku startów w gronie młodzieżowców, bił swoich młodszych kolegów doświadczeniem. Z kolei Kamil Marciniec został sprowadzony do Torunia jako nadzieja na przyszłość i działacze ciągle dawali mu szansę i pozwalali nabierać doświadczenia. Toruńska szkółka zyskiwała również nowe nazwiska, które miały być alternatywą dla Stolpa, Rydleskiego czy Janika, bowiem kilka dni przed meczem (30.07.2020) egzamin na licencję „Ż" zdał Krzysztof Lewandowski. Miniżużlowy wychowanek bydgoskiej Polonii trafił do Torunia, ponieważ dbając o rozwój syna, rodzice Lewandowskiego z końcem roku 2019 podjęli rozmowy z Jerzym Kanclerzem, właścicielem i prezesem Polonii Bydgoszcz na temat przyszłości młodego zawodnika. Finansową ofertę klubu znad Brdy przebił jednak Apator Toruń i ostatecznie Lewandowski, mieszkaniec dzielnicy Fordon, uczeń 1 klasy Technikum Samochodowego w Bydgoszczy (edukację szkolną rozpoczął w wieku 6 lat) tuż przed licencją w "dorosłym żużlu" został zawodnikiem klubu z miasta Kopernika. Rodzice nie patrzyli jednak tylko na finanse, ale chcieli aby ich syn trafił do mocnego organizacyjnie i finansowo ośrodka. Nie miało w tym przypadku znaczenia, że Apator Toruń spadał z ekstraligi, bowiem zamiarem Aniołów było zbudowanie silnej kadry młodzieżowców, po powrocie do najwyższej klasy rozgrywek. W tym miejscu należy podkreślić, że o młodego jeźdźca zabiegali również działacze Wybrzeża Gdańsk, a także Gniezna. Jednak, jak twierdzi sam zainteresowany wybór Torunia byłby najlepszym z możliwych, ponieważ Apator przedstawił najlepsze warunki do rozwoju. Niestety dla zespołu „licencjonowany Krzysztof" z uwagi na wiek mógł startować wyłącznie w imprezach młodzieżowych, w których miał dojrzewać sportowo i w 2021 roku stanowić o sile Apatora po awansie do ekstraligi. Dla kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że licencję miniżużlową w tym samym dniu zyskał Franciszek Majewski.

Po zawodach powiedzieli:
Adrian Miedziński
- kapitan zespołu z Torunia - Dążymy do naszego celu, którym jest awans do PGE Ekstraligi i aktualnie go spełniamy, mam nadzieję, że nie napotkamy żadnych problemów zdrowotnych lub wirusowych. Cały czas szukam ustawień i ten aktualny silnik chyba pójdzie w odstawkę lub na jakieś zmiany, bo nie jest to czego bym oczekiwał. Na pewno w Toruniu tor jest ciężki, można go zrobić do walki, ale na razie walczymy z tą nawierzchnią, próbujemy z niej wyciągnąć co się da, żeby było lepiej. Na razie ciężko jest wyprzedzać po zewnętrznej, gdzie był to zawsze atut tego toru, spróbujemy w tym roku, nawierzchnia jest dosypana i nie jest łatwo to wymienić, robimy tak, żeby można było jak najwięcej walczyć, ale nie do końca nam to wychodzi. Głównie liczy się start, próbowałem przez dwa biegi atakować rywali, ale nie było gdzie się rozpędzić jeżeli przeciwnik nie popełnia błędów. Wieczorami jest cień, tor jest napity wodą i szczególnie początek miałem najlepszy czas i było czuć, że motocykl fajnie jedzie, później to uciekło i nie dało się tego znaleźć przy różnych ustawieniach, a nie chciałem zmieniać motoru, bo przed nami kolejne zawody. Oszczędziłem trochę chłopaków, nie chciałem im robić problemu tylko próbowałem wyciągnąć coś z tego, a na tamtym to byłaby loteria, czy by podpasowały ustawienia. W sobotę mamy kolejne zawody, spróbuję inny silnik i mam nadzieję, że będzie lepiej, chociaż uważam, że tor będzie trudniejszy, bo na prostej przeciwległej będzie słońce, a na starcie będzie cień. Niestety, taki jest ten obiekt i akurat tego nie zmienimy, z nawierzchnią robimy to, co możemy, żeby było jak najlepsze widowisko i ściganie, wyciągniemy w tym roku tyle, ile damy radę, a przed następnym sezonem będziemy na pewno dyskutować.

Mariusz Staszewski - trener z Ostrowa - nikt nie spodziewał się że wygramy, ale wynik powinien być nieco lepszy. Dyspozycja zespołu z Torunia jest niesamowita w tym sezonie. Nie ma czym się usprawiedliwiać, jesteśmy doświadczoną drużyną i trzeba wynik wziąć na klatę. Nie przeszkadza nam to, że nie mieliśmy przedsezonowych sparingów, jednak dla naszych niedoświadczonych juniorów brak startów w rozgrywkach młodzieżowych powoduje, że nie ma ją właściwego objeżdżenia i to może być lekkim kłopotem.

Grzegorz Walasek - Ostrów - Jako zespół przygotowywaliśmy się całą zimę, ale wirus pokrzyżował plany wszystkim, bo trzeba było ratować wiele klubów. To pokazuje, że w sporcie nie można wszystkiego zaplanować, dlatego po przegranej trzeba się pozbierać i przygotować się do kolejnego meczu. Dobrze, że mamy rytm meczowy i nie ma zbyt wielu przerw pomiędzy meczami. Dla mnie powrót do Torunia był udany, chciałem się sprawdzić, ale było widać na torze, że rywal był piekielnie mocny. Po wypadku czuję się ok., ale to nie jest powód żeby się tłumaczyć. Tor był równy więc nie sprawiał mi problemu, bardziej szukałem przełożeń i szybkości.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt