Z historycznego punktu widzenia warto podkreślić, że takiego meczu w historii polskich rozgrywek jeszcze nie było, bowiem Lokomotiv Daugavpils i Apator Toruń zmierzyły się ze sobą pierwszy raz. Gospodarze w środkowej fazie meczu mocno nastraszyli niepokonany zespół z Grodu Kopernika. Ostatecznie Apator wygrał po raz czwarty i umocnił się na pozycji lidera 1 Ligi Żużlowej.
Zgodnie z oczekiwaniami Anioły ruszyły z kopyta
już od pierwszego biegu. Seniorzy nie zaznali na
początku porażki, a jeszcze bawili efektowną jazdą. Pierwsza seria startów
zwiastowała istny pogrom. Po czterech biegach było 18:6 dla przyjezdnych i nic
nie zapowiadało wyrównanego pojedynku. W wyścigu czwartym Chris Holder
przedzierał się z czwartej pozycji na pierwszą, a i tak wygrał z ogromną
przewagą. Wiktor Kułakow popisał się z kolei znakomitym atakiem na ostatnich
metrach, odbierając dwa punkty Andriejowi Kudriaszowowi.
Kibice Lokomotivu, tak licznie zgromadzeni na trybunach, mieli prawo liczyć na
utalentowanych juniorów. Tymczasem najpierw to Igor Kopeć-Sobczyński pokazał się
ze świetnej strony i dwa razy bez kłopotów pokonał wyraźnie pogubionego Olega Michaiłowa. Znacznie lepiej od bardziej doświadczonego kolegi wyglądał za to
Francis Gusts. Siedemnastolatek potwierdził raz jeszcze, że posiada duży talent.
Mimo nokautu na początku od drugiej serii Lokomotiv był całkiem inną drużyną.
Pierwszy moment radości łotewskiej publiczności to bieg piąty, w którym
miejscowym dał się pokonać Jack Holder, który przywiózł pierwsze zero w sezonie.
Po chwili ostatni dojechał do mety Tobiasz Musielak, który nie łapał się nawet
na szprycę rywali, a Adrian Miedziński musiał uznać wyższość Kudriaszowa. Serię
zakończyła trójka Jewgienija Kostygowa, który ograł doskonale spasowanego z
torem Kułakowa.
Trzecia seria to pech Chris Holdera, który w ósmym wyścigu zanotował defekt, co
dało gospodarzom biegowy remis, bo indywidualnie wygrał Jack. Gorąco w obozie
gości zrobiło się po biegu dziewiątym, bo para Miedziński-Musielak nie sprostała
Podżuksowi i Kostygowowi przegrywając podwójnie i po dziesięciu biegach
dominacja Apatora stopniała raptem do czterech "oczek" (28:32). Przyjezdni
wzięli się jednak ostro do pracy w czwartej serii i zdołali odskoczyć rywalowi
na kolejne sześć oczek i przed biegami nominowanymi Apator wygrywał 44:34, ale w
stracił Justina Stolpa, który po groźnym upadku opuścił tor w karetce.
Debiutujący junior zastąpił bezbarwnego Kamila Marcińca, i pod koniec drugiego
okrążenia stracił kontrolę nad motocyklem, wykręcił popularnego "bączka" i z
impetem uderzył plecami oraz głową o tor. Sędzia przerwał bieg, a na tor
wyjechała karetka, do której zawodnik trafił na noszach. U Justina na szczęście
nie stwierdzono żadnych złamań, jednak zawodnik skarżył się na ból pleców i
został odwieziony do szpitala, a w Toruniu poddany szczegółowym badaniom. W
drugiej odsłonie tego biegu Miedziński powtórzył w swój dobry start i choć przez
cały dystans nie odpuszczał mu Kudriaszow, na trasie Miedziak nie popełnił
błędów i dowiózł ważne zwycięstwo do mety.
Przerwa nie wytrąciła przyjezdnych z równowagi, bowiem w kolejnym biegu wygrali
podwójnie i zwycięstwo na Łotwie było dla nich na wyciągnięcie jednego punktu,
który zapewnili sobie w pierwszym z biegów nominowanych. Niestety w ostatniej
odsłonie dnia upadek jadący na drugim miejscu Miedziński zanotował uślizg,
obróciło go i wpadł na niego Kudriaszow. Na szczęście Rosjanin położył motocykl
znacznie szybciej, dzięki czemu wypadek nie wyglądał jeszcze groźniej. Obaj
zawodnicy wstali z toru, ale toruńskich wychowanej nie pojawił się w powtórce,
ponieważ został wykluczony jako sprawca przerwania wyścigu. W tej sytuacji
ostatnią rywalizację dnia wygrał Kudriaszow, bo Kułakow mocno zaspał na starcie
i przez moment jechał nawet na trzeciej pozycji. Na drugim okrążeniu poradził
sobie jednak z Aspgrenem i ostatecznie Apator tryumfował nad Lokomotivem
dwunastoma punktami.
Podsumowując. Apator Toruń nie zwalniał tempa i zanotował czwarte kolejne zwycięstwo w pierwszej lidze. Anioły tym samym umocniły się na pierwszym miejscu w tabeli, z kolei Łotysze pozostawali na ostatniej pozycji. Spotkanie nad rzeką Dźwiną było jednak dla Apatora najtrudniejszą przeprawą z pośród wszystkich jakie mieli okazję odjechać. W pewnym momencie "Lokomotywa" z Łotyszami na pokładzie zbliżyła się do Aniołów na 4 pkt., a jak dotąd w połowie spotkania nie udało się to żadnej z ekip. Ostatecznie jednak doświadczenie żużlowców z grodu Kopernika wzięło górę i zawodnicy nie pokpili sprawy i pozostali na zwycięskiej ścieżce do ekstraligi. W drużynie przyjezdnych najlepiej spisał się Wiktor Kułakow, który przez cały mecz jechał równo i na wysokim poziomie. Już na dzień dobry popisał się świetną akcją, mijając na ostatnich metrach Kudriaszowa. Dobrze ruszał spod taśmy, umiejętnie i mądrze rozgrywał pierwszy wiraż, jeździł bez błędów, mówiąc krótko najlepszy zawodnik spotkania. Błysnął też Igor Kopeć-Sobczyński, ale niestety pozostali zawodnicy zanotowali wpadki, które choć nie miały wpływu na ostateczny wynik nie powinny się przytrafić w takim stylu zawodnikom, którzy byli za rok przymierzani do składu ekstraligowego.
Po zawodach powiedzieli:
Ilona Termińska - prezes Apatora - Jesteśmy szczęśliwi ze świetnej
postawy chłopaków. Drużyna jest na krzywej powyżej budżetu, ale proszę się nie
martwić, poradzimy sobie. Na pewno nie założymy im teraz hamulca. Jedziemy na
niższym poziomie ligowym, ale nasza ekipa wyraźnie odzyskała radość z jazdy.
Organizacyjnie, jak zwykle, wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Ale nie
odkryję tutaj Ameryki, zwycięstwa dodają skrzydeł. To podstawa. Gdy przychodzą
serie porażek, duch gdzieś się zatraca. U nas przez ostatnie lata z klimatem
wokół drużyny bywało różnie. Odbudowanie relacji między zawodnikami było bardzo
ważne. W drużynie jest świetna atmosfera, a ona tak jak powiedziałam jest
determinowana wynikami. Robimy wszystko, żebyśmy na zapleczu Ekstraligi nie
zagrzali za długo miejsca. Pamiętajmy jednak, że jesteśmy dopiero na początku
drogi do osiągnięcia zamierzonego celu. Byłoby super skończyć sezon bez porażki.
Zapisalibyśmy się w kartach historii, radość i satysfakcja byłaby z tego tytułu
pełniejsza.
Formacja seniorska z nawiązką rekompensuje braki punktowe młodzieżowców. Dla
Igora Kopcia-Sobczyńskiego to ostatni sezon w gronie zawodników do lat 21, Kamil
Marciniec wrócił z wypożyczenia i przechodzi w tym sezonie solidną szkołę. Sztab
trenerski mocno w niego wierzy, dlatego nie boi się na Kamila stawiać. Widzą w
nim potencjał. Poza tym naprawdę mamy na kim się oprzeć, część lokalnego narybku
czeka na swoją szansę. Za chwilę rozkręcą się turnieje juniorskie, Tomek
Bajerski będzie miał ręce pełne roboty. Postępy juniorów będą szczegółowo
monitorowane. Mamy nadzieję, że do początku sezonu 2021 pewien trzon się
wyklaruje. Nie będę też czarowała, iż koronawirus nie pokrzyżował nam pewnych
planów. Ale widać, że Tomek ma to coś. Zespala zespół, wie czego mu brakuje,
potrafi odpowiednio zareagować, dba o atmosferę. Jest byłem zawodnikiem, stąd
się wywodzi, bez przerwy wisi z naszymi żużlowcami na telefonie. Oni również
chwalą sobie takie podejście, lgną do niego. Mogą się do niego zwrócić o każdej
porze dnia i nocy.
Tomasz Bajerski - trener Apatora
- Po raz kolejny udało nam się wygrać. Początek mieliśmy świetny, w środkowej
części poszliśmy w złą stronę z ustawieniami, ale po trzech seriach wróciliśmy
do tego co na początku i okazało się trafną decyzją. Nie mamy żadnych zastrzeżeń
do toru, byłem tu rano i widziałem co się dzieje. Temperatura zrobiła swoje, ale
tor był często polewany i ogólnie nam pasował.
Na tę chwilę nie wiemy co z Justinem. Jest w szpitalu na rezonansie, po meczu
pojedziemy do niego i mamy nadzieję, że wróci z nami do Polski.
Wiktor Kułakow - Toruń - starałem się być cały czas skoncentrowany, ale na początku tor nas trochę zaskoczył. Straciłem niepotrzebnie kilka punktów. Np. w drugim biegu źle dobrałem przełożenia, ale jestem niezadowolony tylko z ostatniego biegu, nie chcę jednak tego komentować, bo trener widział to podobnie jak ja. Najważniejsze, że wygraliśmy, bo trochę się męczyliśmy, ponieważ nie jest to łatwy tor do ścigania. Dziękuję kibicom, którzy przyjechali tu z nami tak daleko i nas dopingowali.
Nikołaj Kokin - trener Daugavpils - Wadim Tarasienko jedzie dobrze, ale przypominam, że rok temu był naszym zawodnikiem i już tak kolorowo nie było. Teraz jednak na pewno z nim zdobylibyśmy więcej niż 39 punktów, ale czy to wystarczyłoby do pokonania bardzo silnej drużyny z Torunia to szczerze mówiąc nie wiem. Zawodnik nie chce jednak przyjeżdżać na mecze do Daugavpils, a więc w grę wchodzą jego występy tylko w meczach wyjazdowych, zatem musieliśmy radzić sobie bez niego.