2018-05-27 runda zasadnicza
forBet Włókniarz Częstochowa - KS Get Well Toruń
     
Pojedynek Lwów z Aniołami, w sezonie 2018 budził szczególne emocje, bowiem jeszcze przed rokiem Rune Holta jechał jeden z lepszych sezonów, razem z Leonem Madsenem ciągnął zespół Lwów i był wielbiony przez fanów. Z kolei Adrian Miedziński w toruńskim klubie był swoistego rodzaju ikoną i jedynym wychowankiem o niepodważalnej pozycji w drużynie.

Okres transferowy spowodował jednak, że to co wydawało się niemożliwe stało się faktem i czterdziestoczterolatek wybrał ofertę torunian, zaś Miedziński wybrał ofertę Lwów. Niestety na transferowej zmianie wydawało się, że lepiej wyszła drużyna spod Jasnej Góry, bowiem "Miedziak" odrodził się w nowym środowisku i poza pierwszym meczem nie zawodził oczekiwań swoich nowych kibiców i działaczy. W Toruniu z kolei brakowało atmosfery, a na światło dzienne co rusz wychodziły wzajemne oskarżenia. Antybohaterem jednej z takich sytuacji był Rune Holta, który wulgarnie wyzywał Daniela Kaczmarka. Ponadto doświadczony zawodnik obniżył loty względem ubiegłego sezonu, ale trzeba przyznać, że zawodził najrzadziej i legitymował się najwyższą meczową średnią w Get Well. Nic więc dziwnego, że emocjonalna temperatura wrzenia w Get Well była coraz większa. W drużynie oprócz mocnych słów Holty padały inne mocne słowa, a większość konfliktów generował przepis o zawodniku rezerwowym startujący pod numerami 8 i 16, który mógł zmieniać zawodników o niezbyt wysokich lotach w danym dniu. Paweł Przedpełski oraz Niels Kristian Iversen już zdążyli wyrazić głośno swoje niezadowolenia z faktu, że są w trakcie meczu zmieniani. Ich medialne występy miały niebagatelny wpływ na atmosferę, ale obaj panowie zapomnieli, że polska liga to zawody drużynowe i dla zawodników powinno liczyć się dobro drużyny.
Na domiar złego przed meczem przymierzany do roli jednego z liderów w drużynie Iversen oznajmił, że po spotkaniu musi poddać się operacji barku, a była ona konieczna, bowiem po ubiegłorocznej kontuzji czuł dyskomfort jazdy. Informacje o planowanej przerwie przekazali Anglicy z King's Lynn Stars, brytyjskiego klubu Duńczyka, gdy "PUK" potwierdził absencję w meczu Premiership. Duńczyk zdecydował się na ten krok, bowiem chciał wykorzystując m.in. przerwę na rozgrywki Speedway of Nations, zaplanowane na 2-9 czerwca. Zawodnik miał być jednak gotowy na rewanżowy pojedynek z Włókniarzem, ale niesmak pozostawał, ponieważ menadżer Jacek Frątczak przed sezonem zapewniał, że Duńczyk będzie w pełni zdrów i gotowy do ligowej walki.

Nic wiec dziwnego, że w Toruniu zadawano sobie pytanie, gdzie notorycznie popełniano błąd, bo drużyna zamiast bić się o medale ciągle walczyła sama ze sobą. Z drugiej strony widząc niezbyt korzystną sytuację zespołu zastanawiano się jak z obecnego potencjału drużyny wykrzesać to co najlepsze. Wiadomym było, że Rune Holta nie powinien jeździć w parze z juniorami. Niestety menedżer doszedł do takiego wniosku dopiero po szóstej kolejce, gdy telewizyjna kamera pokazała wspomnianą niezręczną sytuację z udziałem Holty i Kaczmarka i przesunął Norwega pod numer trzy, by jechał w parze z Iversen. Z juniorami od tego momentu miał startować Chris Holder. To rodziło jednak kolejne pytania, bo starszy z braci Holderów na Motoarenie i wyjazdach miał dwa różne oblicza.

Takich problemów nie miał Marek Cieślak, który przed meczem nie zdecydował się na żadną rewolucję, bowiem wynik zespołu ciągnęli Madsen z Lindgrenem i nawet słabsza postawa Szweda nie przeszkadzała trenerowi odważnie stawiać na jego umiejętności i przemyślanym zestawieniem składu meczowego rozdawać karty. Cieślak wiedział, że goście będą chwytać się rezerw, żeby utrzymać punktowy kontakt. Dlatego wszelkie rozważania częstochowski menago czynił nie tylko na bazie meczowej tabeli, ale również rozważał opcje taktycznych zmian w obozie toruńskim. Wszystkie te analizy miały za zadanie dać, tak jak przed rokiem, łatwe zwycięstwo drużynie Lwów. Wówczas to gospodarze tryumfowali czternastoma punktami, a liderami swoich drużyn byli nie kto inny jak Rune Holta (14) i Adrian Miedziński (11).
Trzeba jednak przyznać, że choć w Częstochowie niespodzianki nie było, to sensacja wisiała w powietrzu. Żużlowcy Get Well po sprowadzeniu na deski u siebie przez Unię z Leszna, podnieśli się i pojechali dobry mecz. Być może drużynie Jacka Frątczaka potrzebny był właśnie taki przysłowiowy policzek, aby wziąć się do roboty. Z kolei zwycięski Włókniarz w spotkaniu, które obfitowało w niesamowite akcje na torze, zapewnił sobie zwycięstwo dopiero w przedostatnim biegu, a toruńskim pogromcą okazała się … Adrian Miedziński.

Zaczynając jednak od początku, goście już w pierwszym biegu pokazali, że nie przyjechali pod Jasną Górę odjechać kolejnego meczu. Po zwolnieniu taśmy przez sędziego Pawła Słupskiego, lepszym startem popisali się goście z Torunia i gdy wydawało się, że obejmą podwójne prowadzenie, Przedpełski bardzo łatwo dał się wyprzedzić Madsenowi i Musielakowi. Na prowadzeniu pozostał jednak Doyle, którego zaczął gonić Madsen, napędzając się po zewnętrznej, jednak mistrz świata w porę zorientował się w zamiarach Duńczyka i skutecznie bronił swojej pozycji dając biegowy remis na otwarcie.
Bieg młodzieżowy miał dwa podejścia startowe, bo najpierw sędzia Paweł Słupski, przerwał bieg po nierównym starcie Michała Gruchalskiego, za co zawodnik częstochowski otrzymał ostrzeżenie. W powtórce kolejność została ustalona po przejechaniu pierwszego łuku, bowiem Kaczmarek zamknął przy krawężniku Gruchalskiego i pomknął do mety po wygraną. Kopeć-Sobczyński mógł co prawda wysforować się na drugą pozycję, ale młody "lew", szybko uciekł jadącemu nieco chaotycznie "aniołowi". Po biegu tym goście objęli prowadzenie w meczu, jednak riposta miejscowych Riderów była natychmiastowa, bo w trzeciej gonitwie na starcie nie do złapania był Lindgren. Holta co prawda zdołał wywieźć pod bandę Miedzińskiego, dzięki czemu na trzecie miejsce wskoczył Iversen, ale wychowanek toruńskiego Apatora zaatakował Duńczyka i pikując na wjeździe w trzecie okrążenie wywalczył lepszą pozycję i wygrywając 4:2 częstochowianie wyrównali wynik meczu.
W biegu kończącym pierwszą serię po starcie na pierwszym łuku było 4:2 dla Get Well, ale już na drugim za sprawą szybkiego Zagara, który przytomnie wykorzystał wolne miejsce wyprzedził Holdera, z kolei Gruchalski uporał się Kopciem-Sobczyńskim i Włókniarz prowadził 4:2. Dodatkowo junior Lwów straszył Holdera, ale ten kontrolując wydarzenia torowe dowiózł dwa oczka do mety.
Po przerwie na równanie toru, kibice mogli pasjonować się przez cztery okrążenia, twardą walkę Doyle'a i Miedzińskiego. Ostatecznie to Australijczyk okazał się sprytniejszy i nieco szybszy od zarówno w początkowej fazie biegu, jak i końcowej. Torunianie zremisowali bieg, ale zastanawiająca, była bardzo słaba postawa Przedpełskiego, który na swoim koncie zapisał drugie zero. Bieg szósty zaskoczył wszystkich, bowiem Anioły przywiozły podwójną wygraną przywożąc za plecami Mateja Zagara i ponownie objęli prowadzenie w meczu. Sam bieg nie był porywający, bo po zdecydowanie wygranym starcie do mety po trzy punkty pomknął Holta, a za jego plecami sytuację kontrolował Iversen, który skutecznie bronił swojej pozycji przed napędzającym się Zagarem. Po biegu Holta za utrudnianie startu otrzymał ostrzeżenie od sędziego upomnienie i w kolejnych biegach musiał bardzo uważać, bowiem każde kolejne upomnienie skutkowało dla niego wykluczeniem z biegu. Po biegu siódmym na tablicy wyników widniał meczowy remis, bo żużlowcy spod Jasnej Góry ponownie wygrali 4:2. Początkowo wydawało się, że torunianie mogą pójść za ciosem z biegu szóstego, bo start wygrał Holder, ale na drugim łuku był już za plecami Madsena, który wykorzystał znajomość toru i szybkość swojego motocykla. Australijczyk nie zamierzał jednak odpuszczać i do końca mocno naciskał Duńczyka, ale Madsen był bezbłędny i to on dowiózł do mety trzy "oczka". Za ich plecami walkę toczyli Kaczmarek z Musielakiem, ale bardziej doświadczony gospodarz uporał się z toruńskim juniorem.
Trzecia seria startów, to kontrowersja po starcie z którego najlepiej wyszli zawodnicy miejscowi, ale sędzia przerwał bieg ku niezadowoleniu kibiców twierdząc, że Gruchalski utrudniał start. Powtórki telewizyjne pokazały jednak, że start był jak najbardziej prawidłowy i częstochowski junior nie otrzymał drugiego ostrzeżenia. W powtórce para Zagar - Gruchalski ponownie wyszła najlepiej ze startu i przez dwa okrążenia wieźli za plecami Jasona Doyla i Jacka Holdera, który zastąpił w tym biegu Pawła Przedpełskiego. Na trzecim okrążeniu mistrz świata uporał się z młodszym kolegą ratując swój zespół przed podwójną przegraną, ale to gospodarze wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Kolejny bieg to doskonała jazda Holty, który prezentował się, tak jak przed rokiem w barwach Włókniarza. Jeździł bardzo szybko, pewnie i skutecznie. Na drugim okrążeniu był już pierwszy po tym, jak początkowo prowadził Musielak. W potrzasku znalazł się Iversen, który spadł w pewnym momencie na koniec stawki, ale na ostatnim okrążeniu na prostej przeciwstartowej Duńczyk zdołał minąć Musielaka, który nie zdoła skontrować na wejściu w ostatni łuk i Get Well wyrównał stan meczu 27 : 27. Bieg dziesiąty to pierwsza podwójna wygrana gospodarzy. Co prawda start Lindgrena i Holdera, był równy, ale Australijczyk miał problemy na pierwszym łuku i skorzystał z tego Miedziński, który dołączył do Lindgrena. Holder próbował odbić co najmniej drugie miejsce, ale "Miedziak" mądrze się bronił i Częstochowa wyszła na czteropunktowe prowadzenie.
Po dłuższej przerwie na telewizyjny blok reklamowy, wydawało się, że gospodarze powiększą przewagę, bowiem po przejechaniu pierwszego łuku byli na prowadzeniu. Ale Toruń miał jadącego na trzeciej pozycji Holtę, który na prostej wyprzedził obu rywali i pomknął do mety po trzy punkty. W biegu ponownie nie liczył się Przedpełski, którego rywale zamknęli zaraz po starcie i toruński kapitan zakończył mecz z zerowym dorobkiem punktowym. Kolejny bieg to pojedynek mistrza świata Jasona Doyla, z aktualnym liderem cyklu GP Fredrikiem Lindgrenem. Ze startu najlepiej wyszedł Australijczyk, za którym w pogoń ruszył szalejący na całej szerokości toru Szwed. Jednak Doyle nie popełnił błędu i wygrał swój trzeci bieg tego dnia, a Anioły odrobiły do rywali dwa punkty. Niestety to co odrabiał Holta z Doylem, pozostali toruńscy zawodnicy trwonili w kolejnych biegach i nie inaczej było w biegu trzynastym, kiedy to Holder z Iversenem przyjechali na trzeciej i czwartej pozycji. Sam moment startowy był na korzyść Lwów, którzy ustawili się parą, blokując przez dwa okrążenia atakującego ich Holdera. Ostatecznie na na trzecim okrążeniu Miedziński umiejętnie zablokował byłego kolegę z toruńskiej drużyny i włókniarz prowadził sześcioma oczkami i toruński menadżer mógł skorzystać z rezerwy taktycznej. I to uczynił.
W obu biegach nominowanych pojechali po stronie Torunia Doyle za Przedpełskiego i Holta za Iversena. Toruński duet w biegu czternastym zmierzył się z Miedziakiem oraz Zagarem i gdy wydawało się, że manewry taktyczne przyniosą oczekiwane efekty, bo Anioły przez chwilę jechały na podwójnym prowadzeniu, do pracy zabrał się Adrian Miedziński. Toruński wychowanej szybko uporał się z Holtą, a na trzecim okrążeniu wyprzedził Doyla, czym wprawił w zachwyt częstochowskich kibiców, a przyprawił o łzy fanów toruńskich. Można zatem powiedzieć, że Miedziński pogrążył macierzysty klub, bo 45 punktów premiowało do zwycięstwa jego nową drużynę.
Ostatni bieg rozegrano po dodatkowej przerwie dla Doyle'a i Holty i było to doskonałem ściganie na koniec zawodów. Po starcie prowadził Doyle, ale duet Lwów uporał się z Holtą, a na drugim okrążeniu Australijczyka wyprzedził Madsen. Za plecami tej dwójki szalał Lindgren i miał wielką ochotę na coś więcej niż jeden punkt. Australijczyk ponownie zdołał obronić się przed atakami lidera klasyfikacji GP i po raz trzeci miał w tym dniu na rozkładzie Szweda.

Spotkanie jednak wygrał Włókniarz Częstochowa 49 : 41 i w teamie Get Well nie było powodów do zadowolenia, bowiem kolejne punkty meczowe trafiały do rywali. Nikt nie robił jednak z tej przegranej tragedii, bo w to, że żużlowcy z Torunia mogą wywieźć punkty z Częstochowy, wierzyli tylko najbardziej zagorzali kibice. Tym bardziej, że Aniołom sprzyjał układ innych spotkań, bowiem swoje mecze przegrał również Grudziądz, Zielona Góra i Tarnów czyli najwięksi konkurenci w walce o utrzymanie. Dodatkowo przegrana tylko ośmioma punktami dawała nadzieję na wygraną w Toruniu z kandydatem do play-off. Pocieszające było również to, że w drużynie coś drgnęło w pozytywną stronę. Być może stało się to za sprawą Adama Krużyńskiego, który mocno sponsorsko i osobowościowo zaistniał w toruńskim klubie wraz z pojawieniem się Przemysława Termińskiego w Get Well. Pomagał budować drużynę na sezon 2018. Prowadził rozmowy z Jasonem Doylem, Rune Holtą i Nielsem Kristianem Iversenem. Kontraktował awaryjnie Grzegorza Walaska. Ostatnio jednak Krużyński nie miał zbyt wiele czasu dla Get Well, bo awansował na dyrektora sprzedaży we włoskiej centrali Nice (dotąd był dyrektorem zarządzającym Nice Polska). Kiedy jednak zespół wpadł w tarapaty, Krużyński spakował walizki, przyleciał do Polski i wziął kurs na Częstochowę. Jego obecność na meczu z forBET Włókniarzem Częstochowa miała o tyle znaczenie, że z toruńskiego obozu dało się słyszeć głosy, iż menedżer Jacek Frątczak traci posłuch u zawodników. Faktem było, że ostatnio Frątczak miał wiele trudnych rozmów i czasami aż się prosiło, żeby ktoś z zarządu stanął za nim murem, wsparł go swoim autorytetem. Dlatego pojawienie się Krużyńskiego u boku Frątczaka w Częstochowie miało znaczenie. Krużyński uczestniczył we wszystkich naradach, że chodził za Frątczakiem jak cień, że próbował doradzać. Jego obecność wprowadziła z pewnością większy spokój do sztabu.

Po meczu wszyscy jednak mówili o Adrianie Miedzińskim, który jako wychowanek wierny przez wiele lat swemu klubowi, w kapitalny sposób dla Włókniarza pozbawił swój były team szans na wygraną. To, co Miedziak wykonał w czternastej odsłonie dnia, było niczym innym jak majstersztykiem, czym wprawił w euforię komplet publiczności na trybunach, która długo skandowała jego nazwisko.

Podczas meczu pojawili się również przedstawiciele POLADA, którzy przeprowadzili kontrole antydopingowe. Obecność tego organu, była efektem podpisania umowy pomiędzy Ekstraligą Żużlową a Polską Agencją Antydopingową (POLADA) w marcu 2018. Na jej mocy od sezonu 2018 w Ekstralidze przeprowadzonych miało zostać 70 badań antydopingowych wśród zawodników. Koszty badań pokrywać miały kluby za pośrednictwem Ekstraligi. Co istotne, wyniki próbki "A" miały być znane w ciągu 96 godzin od przeprowadzenia pojedynczego badania. W przypadku wyniku pozytywnego można było zatem natychmiastowo podejmować działania związane z zawieszeniem zawodnika, a to miało wyeliminować sytuacje, w których żużlowiec przyłapany na dopingu, brał udział w więcej niż jednym meczu Ekstraligi. POLADA sama wyznaczała sobie spotkanie, na którym przeprowadzi kontrolę. PZM, GKSŻ bądź Ekstraliga Żużlowa mogły co prawda zasugerować wizytę na tym czy innym meczu, ale polska antydopingówka wcale nie musiała brać tych sugestii pod uwagę. Mogła też, i tak było w przypadku spotkania Częstochowa - Toruń, samemu dokonać wyboru. Zainteresowani nie byli jednak informowani, a kontrola przeprowadzana była z zaskoczenia. I właśnie w Częstochowie zaskoczeni zostali po stronie gospodarzy Adrian Miedziński i Michał Gruchalski, natomiast po stronie gości Niels Kristian Iversen i Chris Holder. Wszyscy zawodnicy okazali się "czyści", a ich wybór był zupełnie przypadkowy, bo choć POLADA mogła wskazać zawodników których chce skontrolować, to w tym przypadku przed meczem w towarzystwie kierowników drużyn wylosowano zawodników do badania i z zgodnie z zasadami karteczki z numerem startowym umieszczono w kopercie i dopiero po zawodach wskazywano zawodników którzy szli "sikać". Do tego momentu nikt, nawet kontrolerzy, nie znali nazwisk badanych zawodników.
Podczas badania każdy zawodnik wchodził do pokoju badań w asyście kontrolera, który miał obowiązek sprawdzić (na własne oczy), że dana próbka pochodzi od tego, a nie innego żużlowca. Była to mało komfortowa sytuacja dla badanych, którzy mieli problem z oddaniem moczu w towarzystwie innych osób, ale niestety kontroler musiał mieć pewność, że do pojemnika nie została wlana jakaś inna próbka. Warto dodać, że czas na sikanie był nieograniczony. Przyjść do punktu kontroli trzeba szybko, ale wyjść z niego można nawet po 10 godzinach.

Po zawodach powiedzieli:
Jacek Frątczak
- menadżer z Torunia - Dawno tutaj nie byłem, ale zawsze same pozytywne wspomnienia. Także dziękuje tutaj Michałowi Finfie, prezesowi Świącikowi i Markowi Cieślakowi, bo legendy też krążą o moich relacjach z trenerem, a my wiemy jak było naprawdę. Czuliśmy się tutaj na tym torze bardzo fajnie. Do zwycięstwa zabrakło nam po prostu punktów. Mecz przegrany, nie jest meczem wygranym i zawsze to powtarzam. Po tym spotkaniu widać, że mamy dwóch liderów. Nie ukrywam, że w tym meczu trzeba było "rzeźbić". Nie ukrywam, że robiąc przymiarki do tego meczu, układając numery startowe i robiąc sobie tam jakiś układ taktyczny, nie ukrywam, że jeden ze scenariuszy zakładał walkę o zwycięstwo w biegach nominowanych. Cóż podwójna taktyczna w czternastym biegu, w wyniku czysto wyścigowych tutaj zdarzeń nie wyszła ona nam tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Nie było tam żadnych problemów z przełożeniami, czwórka zawodników ścigała się na świetnym jak zawsze tutaj torze w Częstochowie. Drobny błąd i wynik się odwraca w jedną czy drugą stronę. Wystarczy popatrzeć w tabele biegową, tak jak powiedziałem ten układ dawał nam też szansę tutaj, ale liczyliśmy też że dociągniemy do biegów nominowanych w okolicach remisu i wtedy się wszystko rozstrzygnie. Nie udało się, więc ten wynik trzynastego biegu nam pasował i trzeba było się do niego dostosować.
Przed i w trakcie meczu kibice z Częstochowy niezbyt przychylnie reagowali na Rune Holtę, ale zawodnik nic sobie z tego nie robił. Zwróćmy uwagę, że mamy taką dynamikę pracy, że nie ma nawet czasu o takim czymś myśleć. Zresztą po jego punktach widać, że nie miało to na niego żadnego wpływu

Jason Doyle - Toruń - Wiedzieliśmy jadąc do Częstochowy, że będzie to trudne spotkanie. Jeżdżą tutaj zawodnicy z najlepszej dwudziestki na świecie. Odczuwamy lekkie ciśnienie, ale chcemy być najlepsi. W tym meczu Częstochowa była lepszą drużyną. Jeśli chodzi o mnie ostatnie dwa mecze były naprawdę dobre, ale wciąż nie jest to coś czego oczekuje od siebie ja i klub. Jestem szczęśliwy z dwóch tygodni przerwy (śmiech). Kolejne ciężkie spotkanie przed nami. Mamy do odrobienia osiem punktów i oczywiście postaramy się odrobić straty. Trzymamy się razem, wszyscy razem staramy się być lepszym zespołem i zrobimy wszystko by wygrywać kolejne spotkania.

Rune Holta - Toruń - Szacunek dla Włókniarza. Częstochowianie zasłużyli na zwycięstwo. Byli lepszym zespołem, ale to my mamy szansę na wywalczenie punktu bonusowego. Przed sezonem Włókniarz wymienił połowę składu, a ja byłem jednym z zawodników, którzy opuścili klub. Podczas negocjacji były pewne problemy, ale to już historia. Teraz skupiam się na mojej pracy dla Get Well. Przez wiele lat zdobywał jednak punkty dla Włókniarza i nie rozumiem reakcji kibiców. Z drugiej strony spodziewałem się takiej reakcji. Wiem bowiem, że częstochowscy fani zawsze robią wszystko, by pomóc swojej drużynie. Pogodziłem się z gwizdami i skupiłem się na pokazaniu jak najlepszej dyspozycji na torze. Walczyłem jak zawsze i mam nadzieję, że to podobało się kibicom.
Niels Kristian Iversen - Toruń - (wypowiedź po meczu na portalu społecznościowym po zabiegu w Barcelonie) - Lekarze są zadowoleni z wyniku zabiegu. Mam nadzieję, że teraz w końcu wrócę do świetnej kondycji. Ten sezon jest dla mnie trudny, ale jestem pewny, że ten zabieg był mi potrzebny do odzyskania możliwie najlepszej formy fizycznej. Niedługo wrócę na tor. Wszystko idzie zgodnie z planem, dlatego też można śmiało liczyć, że za kilkanaście dni będę w pełnej formie.

Michał Finfa - menadżer z Częstochowy - Trzeba na początku powiedzieć, że przed tym meczem nieco obawialiśmy się drużyny toruńskiej. Przeżywają oni ostatnio odrodzenie Jasona Doyla, a do tego Rune Holty trzeba się zawsze obawiać na naszym torze i to było widać, że ta dwójka pojechała na miarę oczekiwań Torunia, natomiast tutaj reszta zawodników na szczęście nie doszlifowała do tego poziomu. Mecz wygrany, u nas cztery nazwiska pojechały naprawdę bardzo dobrze, każdy zdobył w okolicach dziesięciu punktów lub więcej i to zdecydowało o naszej wygranej. Co do poruszonego tutaj przez Leona Madsena tematu. Mieliśmy na początku lekkie problemy z przełożeniami. To wynikało z prostej przyczyny. Ten tor troszeczkę różnił się od tego, który był tutaj wcześniej. Niestety mieliśmy status meczu zagrożonego bo prognozy pogodowe nie sprzyjały wcześniej. W sobotę miał padać deszcze, w niedziele miał padać deszcz, jak widać nic nie kapło. Dopiero przed godziną dwunastą ten status uległ zmianie i dopiero wtedy mogliśmy ingerować w ten tor po swojemu. O godzinie piętnastej tor musi być regulaminowy i zgodny z tym jaki będzie na meczu, czyli do jazdy, więc na ingerencje własną mieliśmy tak naprawdę około trzy godziny. Stąd ten tor się troszeczkę różnił i stąd ten nerwowy nieco początek meczu. Wybrnęliśmy z tego bardzo pozytywnie i musze przyznać, że jestem bardzo podbudowany tym co się wydarzyło, bo ta końcówka, ten czternasty, piętnasty bieg były naprawdę wspaniałe. Jak powiedział tutaj Jacek Frątczak, zawodnicy ścigali się. Nie było tutaj już tematu żadnych przełożeń, ani niczego innego. Soczysta jazda fair w bardzo bliskim kontakcie i będzie co oglądać i przeżywać w powtórkach. Mamy teraz spokojnie dwa tygodnie na to by zastanowić się i postawić cele przed zespołem na kolejny mecz w Toruniu. Myślę, że bonus będzie tutaj dobrym wynikiem, ale oczywiście mamy też ochotę na zwycięstwo, bo wcale nie powiedziane że nas na to nie stać. Patrzymy w program i jest dwóch bardzo mocnych zawodników, ale dla Rune Holty bardziej domowym torem jest chyba ten częstochowski, jak pokazały poprzednie mecze, niż toruński. Także nadzieje jakieś tam na pewno będą, my do tego meczu podejdziemy spokojnie, mamy 9 punktów w tabeli. Toruń ma ich cztery i powiem szczerze, że nie zazdroszczę. Jeśli chodzi o Miedziaka to Adrian przede wszystkim cieszył się z tego, że ten mecz mu wyszedł, bo nie ukrywajmy, że ostatnie mecze poza spotkaniem w Zielonej Górze nie były najlepsze w jego wykonaniu. W końcu osiągnął to co potrafi, akurat trafiło to na mecz z Toruniem. Podczas tego meczu był bardzo skupiony, chyba nawet bardziej niż zwykle. Jeśli chodzi o Rune Holtę to myślę, że nie oddziaływały na niego te gwizdy bo nawet gdzieś tam po biegu podszedł do mnie i zaczął delikatnie polemizować tam gdzieś w parku maszyn jak gdyby nigdy nic. Można powiedzieć, że pomylił strony, także taki zabawny epizod podczas tego meczu. Pokazał dobry speedway, ale nie ma go aktualnie w Częstochowie. Niech mu się wjedzie jak najlepiej, ale niech jeszcze jeden mecz poczeka z dobrą formą.

Adrian Miedziński - Częstochowa - Jestem we Włókniarzu i staram się wykonać swoją pracę jak najlepiej. Nie czuję się jakoś szczególnie po meczu przeciwko mojej byłej drużynie. Po prostu dołożyłem ccząstkę do tego zwycięstwa Częstochowy. Starałem się nie uciec myślami i być maksymalnie skupionym. To było najważniejsze, aby się nie rozkojarzyć. Koncentrację trzeba było utrzymać na najwyższym poziomie przez cały mecz, a to jest chyba jedna z trudniejszych rzeczy. Zawody ciągną się dwie godziny, zawodnik jedzie bieg, potem ma przerwę...Tak naprawdę każdy punkt był na wagę złota. Zależało mi, aby rozstrzygnąć to w 14 biegu, bo ze strony rywali poszły dwie taktyczne i wiedziałem, że ci zawodnicy czują się świetnie na torze w Częstochowie. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem po wyścigu to spojrzałem dla upewnienia się na tablicę wyników. Gdy pojawił się rezultat, wiedziałem, że ostatni wyścig to już tylko formalność.

Leon Madsen - Częstochowa - za nami kolejne ciężkie spotkanie, zresztą jak każde w Ekstralidze. Początek zawodów nie wyszedł nam tak jakbyśmy tego oczekiwali. Przeczekaliśmy jednak te gorsze chwile i wygraliśmy ośmioma punktami co pozwala nam myśleć o punkcie bonusowym. Będziemy walczyć w Toruniu za 14 dni. Jestem szczęśliwy, że po ciężkim początku utrzymaliśmy spokój, walczyliśmy i utrzymywaliśmy ten team spirit. Nie chcemy więcej przegrywać po dwóch ciężkich meczach wyjazdowych. Tym bardziej przy takim wsparciu kibiców, nie mogliśmy po prostu przegrać przy pełnych trybunach, przy tym dopingu. Jeszcze raz wielkie dzięki, byli naszym dziewiątym zawodnikiem. Ze swojego występu jestem bardzo zadowolony. Wszyscy pojechaliśmy dobre zawody i z pozytywnym nastawieniem czekamy na kolejne spotkania.

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt