2018-04-22 runda zasadnicza
Grupa Azoty Unia Tarnów - KS Get Well Toruń
     
Mecz w Tarnowie podzielił ekspertów, którzy nie byli jednomyślni w swoich przewidywaniach.
Faworytem był Get Well Toruń, ale po stosunkowo niezłym początku sezonu w wykonaniu Unii, wszyscy liczyli się z tym, że beniaminek tanio skóry w tym meczu nie sprzeda.
Poza tym gospodarze doskonale zdawali sobie sprawę, że punktów muszą szukać przede wszystkim u siebie. Stąd też sztab szkoleniowy zaordynował mozolne treningi do późnych godzin wieczornych w piątek i sobotę, podczas których cel był jeden - pokonać gwiazdy z Torunia.

Jak mawiało stare porzekadło - praca popłaca, bo od samego początku tarnowianie prezentowali się w meczu naprawdę dobrze. Byli szybcy i pewni siebie i zaczęli od mocnego uderzenia, już w pierwszej odsłonie dnia, gdy Mroczka świetnie wystrzelił spod bandy i szybko uciekł do przodu. Iversen przez chwilę jechał tuż za Pedersenem, ale nie miał możliwości przeprowadzenia ataku na rodaka. Z kolei Przedpełski umiejętnie bronił się przed szalejącym za nim liderem Unii, ale Pedersen na ostatnich metrach minął kapitana Get Well! Riposta gości z Torunia była natychmiastowa. W biegu młodzieżowym - który tarnowska publiczność w hołdzie tragicznie zmarłego Krystiana Rempały obserwuje na stojąco - po defekcie Rolnickiego na starcie, Get Well był w uprzywilejowanej sytuacji. Nic więc dziwnego, że najbardziej doświadczony Kaczmarek pewnie zwyciężył, a Kopeć-Sobczyński mimo pewnych problemów z płynną jazdą dojechał do mety na drugim miejscu. Trzecia gonitwa to biegowy remis, choć początkowo wydawało się, że wygrają goście, bowiem Doyle zamknął do krawężnika Kildemanda, ale na prostej przeciwległej objechał go napędzający się Jamróg. Doyle próbował gonić wychowanka Unii, lecz bezskutecznie. Holder jeszcze na pierwszym okrążeniu zostawił za sobą Kildemanda.
W ostatnim biegu pierwszej serii Unia wysforowała się na dwupunktowe prowadzenie. Bjerre niemalże skopiował wyczyn Mroczki z pierwszego biegu i spod bandy błyskawicznie zamknął całą stawkę, mknąć do mety po trzy punkty. Kibice Unii wpadki w euforię, gdy na drugim wirażu Rolnicki wyprzedził jadącego na drugiej pozycji Holtę, ale na drugim okrążeniu doświadczony Norweg z polskim paszportem szybko odzyskał drugie miejsce. A na tablicy wyników pokazał się wynik 13 : 11 i Anioły dostały pierwszy wyraźny sygnał, że na Mościcach nie będzie łatwo o meczowe punkty.

Druga seria rozpoczęła się od rezerwy zwykłej w obozie tarnowskim, decyzją trenera Karola Barana, słabego Kildemada zastąpił debiutujący w teamie Jaskółek w rozgrywkach ligowych w roku 2018 - Wiktor Kułakow. Niestety po starcie zawodnicy składając motocykle w łuku wykonali efekt domina w którym najbardziej ucierpiał jadący z czwartego pola Iversen, który upadł i po przerwanym biegu musiał skorzystać z pomocy służ technicznych, aby wydostać się spod dmuchanej bandy. Sędzia Piotr Lis, zdecydował o powtórce biegu w pełnej obsadzie, a ta zakończyła się remisem. Po starcie na torze było jednak gorąco, bowiem stworzyło się małe zamieszanie na wyjściu z pierwszego wirażu pomiędzy Jamrogiem, a Przedpełskim, co wykorzystał Kułakow, za którego plecami którego usadowił się Iversen, kąsający Rosjanina na dystansie, ale nie jego ataki nie przyniosły skutku. Z kolei Przedpełski jadąc na trzeciej pozycji musiał uważać na Jamroga, którego jednak zostawił daleko za swoimi plecami na trzecim okrążeniu i spokojnie dowiózł punkt na miarę biegowego remisu.
Kolejny bieg to ponowny remis, bowiem Doyle'owi nie udało się po starcie wywieźć na zewnętrzną Bjerre, który ponownie świetnie spisał się na trasie i toruńscy Australijczycy nie znaleźli na niego sposobu.
Po siódmym biegu przewaga gospodarzy wzrosła do sześciu oczek za sprawą doskonale jadącej pary Mroczka - Pedersen. Tuż po starcie na prowadzeniu był Holta, ale tylko do momentu wejścia w łuk, bowiem Pedersen wywiózł go na pierwszym wirażu, z czego skrzętnie skorzystał Mroczka, dołączając do Duńczyka. Dobra jazda parą tarnowian, przyniosła podwójne zwycięstwo, bo choć Holta zaciekle atakował do samego końca Pedersena nie znalazł na niego sposobu i Jaskółki odleciały Aniołom na sześciopunktowy dystans, uprawniający ich do skorzystania z rezerwy taktycznej, ale mecz dla gości nie układał się na tyle przejrzyście, by podjąć decyzję o zmianie bo obozie GetWell, gdzie próżno było szukać zawodników gwarantujących wygrywanie biegów. Ryzykowne było też skorzystanie z rezerwowego Jacka Holdera, który w Tarnowie nigdy nie startował i mógł przyjechać ostatni, tak jak miało to miejsce w Toruniu, gdy zastąpił w połowie meczu Iversena.

Trzecia seria startów to dwa remisy w biegach 8 i 9, kiedy to wygrywali liderzy Unii w osobach Bjerre i Pedersena. W dziesiątej odsłonie w obu ekipach trenerzy dokonali zmian. W Toruniu Kopcia-Sobczyńskiego zastąpił w ramach rezerwy taktycznej Kaczmarek, a w Tarnowie Kildemanda zmienił jako rezerwa zwykła Kułakow. Po starcie przez trzy okrążenia, bieg układał się ponownie na remis, ale prowadzący Rune Holta pojechał w pewnym momencie bardzo szeroko, nie opanował motocykla, zahaczył o bandę i upadł na tor. Sędzia przerwał bieg i wykluczył toruńskiego zawodnika. W powtórce Kaczmarkowi udało się rozdzielić parę tarnowską, ale tryumfujący Jamróg i trzeci Kułakow, zapewnili swoje drużynie kolejne dwa oczka przewagi nad Aniołami, którym trudno było myśleć o uzyskaniu korzystnego wyniku, bowiem jedynie w biegu młodzieżowym znaleźli receptę na wygranie wyścigu, a to z kolei wlewało nadzieję w serca Jaskółek na końcowy tryumf w całym spotkaniu.
W czasie regulaminowej przerwy, po biegu dziesiątym w obozie gości Jacek Frątczak zwołał szybką naradę, podczas której spokojnie, acz stanowczo motywował zespół do wykonania skutecznych zmian w ustawieniach sprzętu i walkę do końca, bo mecz jeszcze nie był przegrany.
Nie wiadomo na ile podziałały słowa toruńskiego menadżera, ale w biegu rozpoczynającego serie startów przed biegami nominowanymi torunianie mieli szansę wygrać swój pierwszy bieg w stosunku 4:2. Niestety skończyło się ponownie na remisie. Tuż po starcie po minięciu Mroczki, na prowadzenie wysforował się Iversen, z Kolei Doyle uporał się Bjerre, ale dał sobie wydrzeć trzecie miejsce na trzecim okrążeniu i Get Well nie odrobił strat. Po tym biegu przyszedł czas na taktykę i Przedpełskiego zastąpił Chris Holder. Była to słuszna decyzja, bowiem para Koniczeny - Kułakow, który ponownie zmienił Kildemanda wydawała się najsłabszą w tarnowskiej talii jeźdźców. Po starcie okazało się, że zmiana ta przyniosła oczekiwany skutek, bowiem przez dwa okrążenia torunianie jechali na 5:1, ale Holder wyniósł się zbyt szeroko - podobnie jak Holta - i na dystansie minął go Kułakow w efekcie czego Anioły odrobiły tylko dwa punkty z ośmiu i miały już tylko trzy biegi na odrobienie strat, ale w trzynastym biegu miejscowi jeźdźcy pozbawili wszelki złudzeń przyjezdnych, kto był lepszy w tym meczu i po doskonałym starcie wygrali 5:1 i tylko kataklizm mógł odebrać zwycięstwo gospodarzom.

Biegi nominowane to podział punktów i roszady taktyczne Frątczaka, który w ramach rezerwy zwykłej za Przedpełskiego do boju posłał najlepszego w ekipie Get Well Kaczmarka, a zmianą taktyczną zmienił Holtę na Iversena. Po starcie w biegu czternastym świetny Kaczmarek objął prowadzenie i wygrał swój trzeci bieg. Z kolei Iversen po zwolnieniu taśmy był ostatni, ale na dystansie wyprzedził obu krajowych seniorów Unii. Duńczyk nie zapewnił jednak podwójnego triumfu Get Well, bowiem na ostatnich metrach minął go odważnym atakiem Jakub Jamróg i to on zainkasował dwa pkt. W ostatnim biegu bez większej historii, tarnowscy Duńczycy Bjerre-Pedersen zdeklasowali rywali odnosząc podwójne zwycięstwo, a dwunastopunktowa zaliczka przed sierpniowym meczem rewanżowym, nie stawiała ich na straconej pozycji w walce o punkt bonusowy.

Podsumowując. Unia zadała w tym spotkaniu kilka ciosów, które możemy nazwać małym knock downem. Gospodarze niczym wytrawny bokser punktowali rywala i raz po raz obijała jego szczękę. Kończący cios gospodarze wyprowadzili w biegu trzynastym, w którym Nicki Pedersen z Jakubem Jamrogiem pokonali podwójnie Chrisa Holdera i Holtę i mała sensacja stała się faktem. Unia wygrała 51 : 39. Inna sprawa, że w Toruniu  Australijczycy dali plamę, a reszta zespołu wcale nie jechała lepiej. Zastanawiająca była niemoc mistrza świata Jasona Doyla, którego bilans w ekstralidze to jeden łuk przejechany w Gorzowie i dwa kiepskie występy w meczach ze Spartą Wrocław i Unią Tarnów. Mistrz świata z kontraktem na poziomie 1,8 miliona złotych zdobył w tych meczach łącznie 10 punktów, wygrał tylko jeden bieg. Nikt się tego nie spodziewał. Nawet po wypadku na inaugurację Jacek Frątczak, menedżer Get Well Toruń, przekonywał, że Jason wróci mocniejszy. Mówił, że Australijczyk ma ciekawą konstrukcję psychiczną, że upadki tylko go wzmacniają. Niestety u mistrza świata z ubiegłego roku było widać że jednostki napędowe Flemminga Graversena, ale też inne testowane silniki, nie należały do najszybszych, co z całą pewnością mocno frustrowało Doyle'a, bo czas niestety nie był sprzymierzeńcem Australijczyka, gdyż za chwilę ruszało Grand Prix, a wiadomym było, że Doyle miał apetyt na drugie z rzędu złoto. On sam jednak widział, że w tej chwili daleko mu do czołówki. Zwłaszcza do duetu Lindgren - Nicki Pedersen, którzy startowali tak jakby w innej lidze. Jasonowi do nich daleko. Wiele zależy od tego, jak zabierze się do skracania dystansu. Jeśli pod presją czasu zrobi jakiś nerwowy ruch, to może sobie tylko zaszkodzić. W Get Well była jednak nadzieję, że po wysłaniu silników do serwisu sytuacja Doyle'a ulegnie znaczącej poprawie, bowiem nie po to kontraktowano mistrza świata i dominatora żużlowych torów w sezonach 2016 i 2017, żeby przegrywać takie mecze, jak ten ostatni w Tarnowie. Światełkiem w tunelu była zaskakująco dobra postawa Daniela Kaczmarka, który nieoczekiwanie stał się liderem drużyny. Brzmi jak żart? Nie tym razem. Liczby meczowe pokazywały wszystko, a w Toruniu należało bić na alarm. Get Well był słaby podobnie jak przed rokiem i wielu kibiców miało w głowie aby nie spełnił się czarny scenariusz z roku minionego, bowiem w bieżącym sezonie na pewno nie będzie dopingowych wpadek.

Po zawodach powiedzieli:
Przemysław Termiński
- właściciel klubu z Torunia - Przykro ogląda się mecz do jednej bramki we Wrocławiu, ale jeszcze gorzej jest śledzić relację z meczu własnej drużyny, gdzie rezerwowi i druga linia rozstawiają po kątach liderów Torunia. Gdy jedyne trójki robi junior, to trudno o sukces. Panowie z taką jazdą to my do play-off nie mamy po co wchodzić. Mam nadzieję, że dalej będzie juz tylko lepiej, czego i Wam i sobie życzę. A ten mecz potraktujmy jak rozpoznanie bojem i lekcję, że trochę trzeba jeszcze zmienić aby być wśród najlepszych.
Ps. Brawo Daniel Kaczmarek. Wynik ostatecznie i tak lepszy niż jazda drużyny. Dzięki Tobie.

Jacek Frątczak - menadżer z Torunia - Pochylamy głowę, którą trzeba posypać popiołem. W tym meczu nic nam nie leżało. Szukałem zawodników, którzy będą w stanie pojechać jako rezerwa taktyczna. Żaden z nich się nie wyróżniał. Robiliśmy ile się dało, ale nie udało się za wiele. Jeśli wygrywasz tylko cztery razy w trakcie meczu, to nie da rady zwyciężyć w całym spotkaniu. Jedyną jasną stroną w moim zespole był Daniel Kaczmarek. Miałem w głowie, żeby puścić Daniela w 15 biegu, ale postanowiłem, że lepszym rozwiązaniem będzie jego start w 14 wyścigu. Naszą sytuację idealnie odwzorowuje tabela. Co tu dużo mówić, mamy kłopot. Nie będę rzucał jednak nazwiskami. Zawsze to powtarzam, że wygrywamy, jako drużyna i przegrywamy jako drużyna.

Daniel Kaczmarek - Toruń - Ze swojego wyniku jestem zadowolony, ale gorzej gdy idzie o całą drużynę. Pamiętajmy jednak, że za nami dopiero trzy kolejki. Podpisuję się pod słowami pana Jacka. Mecz potoczył się dla nas niekorzystnie. Tak wyszło, że musiałem zmieniać naszych liderów. Oni wiedzą, gdzie jest problem i będą starali się go rozwiązać. Ja wolę skupić się na sobie. Nie chcę wypowiadać się za nich, bo to doświadczeni zawodnicy. Czas skupić się na kolejnym meczu i wszystkie myśli ukierunkować na spotkanie z Grudziądzem.

Paweł Przedpełski - Toruń - Za nami dopiero trzy mecze, w tym jeden w Toruniu. Lanie w Tarnowie? Nie zgodzę się. Lanie byłoby przy wyniku 60:30. Każdy z nas dawał z siebie wszystko. Nie ma co się poddawać. Mamy przed sobą jeszcze cały sezon. Zaraz zacznie się liga szwedzka, która często pomaga zawodnikom w dojściu do formy.

Rune Holta - Toruń - W jednym momencie wszystko ułożyło się dla nas bardzo źle. Nikt poza naszym juniorem Danielem Kaczmarkiem nie miał dobrego dnia. Czasami tak bywa i musimy się z tym pogodzić. Równocześnie zdawaliśmy sobie sprawę, że Unia Tarnów u siebie to jeden z najtrudniejszych przeciwników. By ich pokonać nie moglibyśmy sobie pozwolić na żadną chwilę słabości. Tymczasem było całkowicie na odwrót. W dziesiątym wyścigu zapoznałem się z torem i bandą tarnowskiego obiektu będąc na pewnym prowadzeniu, a było to efektem problemów sprzętowych, bo na wejściu w wiraż spadł mi tylni łańcuch. Nie jest to miłe uczucie, kiedy przy prędkości stu kilometrów na godzinę motocykl się momentalnie zatrzymuje, a ty lądujesz na bandzie. Szczęśliwie nic mi się nie stało. W biegu z Nickim Pederesenem, było tak, że "tylne koło do bandy, zamknięte drzwi i do widzenia". Wiedziałem kogo mam przed sobą i za kim gonię. Myślałem, że może po kontuzji coś u Nickiego się zmieniło i uda mi się przemknąć przy płocie. No niestety nie tym razem.

Paweł Baran - trener z Tarnowa - Jesteśmy naprawdę fajną i zgraną drużyną. Żeby mecze wygrywać wysoko, wszyscy muszą zdobywać ważne punkty. Tak było właśnie w tej potyczce. Nie udało nam się przepracować pełnego cyklu treningowego. Przystępowaliśmy do ligi bez sparingów. Z tych jazd przed meczem z Zieloną Górą ciężko było coś wywnioskować. Nie ukrywam, że zaryzykowaliśmy z Mirkiem Cierniakiem. Cieszymy się, bo wprowadzenie Wiktora opłaciło się. Gdyby przywiózł na początek zero, nie wiem co byśmy dalej zrobili. Zapewne innych pytań też byłoby multum. Dziękuję wszystkim chłopakom, Mirkowi Cierniakowi oraz toromistrzom za pracę, która dała efekt, jednak mecz z Get Well oddzielamy grubą kreską to już historia i od poniedziałku zapełniamy nową kartę. Przed spotkaniem człowiekiem szargają różne rozważania. Jednak to dzieje się na torze potrafi weryfikować pewne rzeczy. Peter ma mnóstwo zawodów w nadchodzącym tygodniu. Zobaczymy co będzie dalej

Nicki Pedersen - Tarnów - Czekałem na powrót do żużla zbyt wiele czasu. Niecierpliwiłem się, ponieważ chciałem zacząć wreszcie jeździć. I teraz robię to, co do mnie należy. Podążam właściwą drogą. Dobrze sprawuje się mój sprzęt, z którym dawniej miałem problemy. Zupełnie inaczej jeździ się, kiedy czujesz prędkość. Nawet, jak przegrasz start, to możesz sobie pozwolić na walkę na trasie. To zresztą najbardziej lubią kibice. Cieszę się, że mogłem im to dać.

Wiktor Kułakow - Tarnów - Wcześniej nie startowałem, ale nie byłem zły. Przeciwnie musiałem uszanować werdykty trenera. On rządzi i chce dla drużyny jak najlepiej. Ze swojej strony mogłem pokazać mu tylko zaangażowaniem na treningach, że jestem gotowy, aby wskoczyć w dowolnym momencie. Takie sytuacje mocniej motywują mnie do pracy. Teraz dostałem szansę i szczerze mówiąc jestem trochę zaskoczony, że na dystansie byłem szybszy niż spod taśmy. Na przedmeczowych treningach było odwrotnie. Lepiej kleiło ze startu, za to w trasie odrobinę się męczyłem. Na taki stan rzeczy wpływa wiele czynników. Inna pora meczu, temperatura, dochodzą nerwy. Wydaje mi się, że brak jazdy też dał znać o sobie. Gdy będzie jej więcej, na pewno wróci pewność we wszystkich elementach. Silniki są szybkie, czuję, że forma dopisuje. Trener na bieżąco przekazywał mi wskazówki, a przed pierwszym wyścigiem powiedział żebym luz z treningów przekuł na mecz, a będzie ok.

Jakub Jamróg - Tarnów - Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to ciężka pracy, aby nie została przypisana mi łatka lokalnego matadora, który skuteczny jest tylko na własnym torze. Oczywiście mega się cieszę, że tak dobrze mi idzie w Tarnowie, bo te mecze są dla nas priorytetem. Zresztą spotkanie z Get Well Toruń pokazało, że kipi w nas ogromny potencjał. Pokonaliśmy przecież wielkie nazwiska. Mam jeden trafiony silnik. Żywię wielką nadzieję, że w następnym meczu w Gorzowie nie będzie powtórki z pierwszego wyjazdu. Poza wszystkim mam kilka silników, choć nie wykluczam, że zdecyduje się kupić jeszcze jeden. Są punkty, więc można zainwestować, żeby iść cały czas do przodu

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt