Dla Aniołów była to nieco komfortowa sytuacja,
bowiem mieli więcej czasu na uporządkowanie spraw sprzętowych i kadrowych. W
awizowanym składzie torunian zabrakło Pawła Przedpełskiego, którego zmienił
startujący przed laty pod Jasną Górą, Grzegorz Walasek. Niestety
toruńskie motocykle były niezwykle wolne, a najwięcej problemów mieli zawodnicy
startujących na jednostkach tuningowanych przez Petera Johnsa. Problemy Johnsa
widoczne były nie tylko na przykładzie toruńskich zawodników. Żużlowcy Get Well
z Johnsa nie zamierzali jednak rezygnować, a były ku temu dwa powody. Po
pierwsze, w Toruniu doskonale pamiętano, że silniki tego tunera doprowadziły
zespół do sukcesu w ubiegłym roku. A po wtóre każdy tuner miał swoje priorytety
i najbardziej pewny sprzęt przygotowywał, jeśli wiedział, że zawodnik zostanie z
nim na dłużej i nie zakończy współpracy po fazie testów.
Torunianie doskonale zdawali sobie jednak sprawę, ze swoich problemów i
większość zawodników intensywnie pracowała nad poprawą sytuacji. Silniki zostały
oddane do serwisów ale byli też tacy, którzy zaczęli sondować innych tunerów.
Zdaniem Sławomira Kryjoma, w przeszłości menedżer toruńskiego Unibaxu zespół
prowadzony przez Jacka Gajewskiego chcąc uratować sezon, musiał szukać nowych
rozwiązań i zdecydować się na innego dostawcę silników. Adrian Miedziński
korzystał z jednostek spod ręki Ryszarda Kowalskiego i jechał na miarę
oczekiwań. Michael Jepsen Jensen serwisował maszyny u Jana Anderssona oraz
Briana Kargera i też raczej nie zawodził. Czas jednak naglił Anioły, bo każda
kolejna porażka torunian sprawia, że grunt pod ich stopami zaczyna coraz mocniej
parzyć. Przegrana w Częstochowie i w perspektywie mecz na trudnym dla rywali
torze w Grudziądzu mógł sprawić, że widmo spadku z Ekstraligi na dobre
zajrzałoby w oczy torunianom.
Na przeciwnym biegunie stali częstochowianie, którzy po zaproszeniu w szeregi
ekstraligi z góry założyli walkę o ekstraligowy byt. Zgodnie z przewidywaniami
przegrali w Grudziądzu, później wygrali u siebie z Rybnikiem, ale kolejny mecz
we Wrocławiu ponownie zakończył się przegraną, choć trzeba przyznać, że Lwy
zostawiły po sobie bardzo dobre wrażenie. Na korzyść jeźdźców spod Jasnej Góry
przemawiali juniorzy. Oskar Polis był w formie, co pokazał w zawodach
młodzieżowych. Michał Gruchalski udowadniał z kolei, że rzucony na głęboką wodę
potrafi całkiem nieźle pływać po ekstraligowej toni.
Nic więc dziwnego, że przed drugim podejściem do zawodów większe napięcie panowało w szeregach gości. Przyjezdni mogli też zostać zaskoczeni torem, nawet tak łatwym do rozszyfrowania, częstochowski. Lech Kędziora był jednak torowym specjalistą i zdążył pokazać, że potrafi tak przygotować nawierzchnię, aby wyprowadzić w pole rywala, który gdy wiedział jak się przełożyć dopiero na biegi nominowane, a to zdecydowanie za późno na odrabianie strat. Wicemistrzowie Polski przed meczem w Częstochowie nie organizowali jednak żadnego specjalnego zgrupowania, bo wychodzili z założenia, że zawodnicy mają dość jazdy. Były imprezy juniorskie, mecze w Szwecji, a Jepsen Jensen jechał też w Danii. Poza tym na skutek przełożenia meczu, Anioły odjechały trzecie spotkanie na własnym torze i w końcu zainkasowali dwa punkty meczowe, czym przerwali najgorsze od trzydziestu lat w wejście w sezon i w ich obozie zapanował nieco większy spokój. Dla Get Well to nie był to już mecz o życie, ale spotkanie ostatniej szansy na włączenie się do walki o coś więcej niż utrzymanie. Przede wszystkim chodziło o odbudowanie morale. Dwa tygodnie przerwy na pewno drużynie z Torunia pomogły. Odpoczęli, zapomnieli i dla nich wyjazd do Częstochowy, był nowym ligowym rozdaniem i miał pokazać, czy drużyna Get Well się przebudziła.
Niestety dla Aniołów skazywany przed sezonem na
spadek z Ekstraligi beniaminek dał całej lidze wyraźny sygnał - Bójcie się
Częstochowy!, a wicemistrzowie Polski z Torunia początkowo wyglądali pod Jasną Górą
na kompletnie zagubionych. Przegrali pierwsze cztery biegi i już przed pierwszym
równaniem toru przegrywali aż 10 punktami!
Już w pierwszym biegu na starcie zdecydowanie lepsza okazała się para
gospodarzy. Ułamek i Madsen wyraźnie ograli podwójnie Holdera i Jensena. Bieg
juniorski gospodarze również rozstrzygnęli na swoją korzyść, bowiem Oskar Polis
nie dał szans Danielowi Kaczmarkowi, a Mikołaj Gruchalski, uporał się z
Norbertem Krakowiakiem, który ostatecznie zaliczył defekt motocykla. Trzecia
odsłona dnia to potyczka Miedzińskiego, Holty, Walaska i Jonssona. Torunianie
wyszli na prowadzenie 5:1, ale na drugim okrążeniu motocykla nie opanował
Miedziński, który po upadku wstał i choć kontynuował dalszą jazdę nie zdołał
nawiązać walki z rywalami. Co gorsza na czwartym okrążeniu Holta wyprzedził
Walaska i to "Lwy" mogły się cieszyć z wygranej 4:2. W czwartej gonitwie
zobaczyliśmy: Hancocka, Gruchalskiego, Zagara i Kaczmarka jako rezerwę taktyczną
za Krakowiaka. Zagar stoczył zażartą walkę z Hancockiem i okazał się lepszy, a
dość nieoczekiwanie Kaczmarek przegrał z Gruchalskim i Włókniarz po czterech
biegach prowadził 17:7.
Piąty bieg to walka o punkty z udziałem: Holdera, Jonssona, Jepsena Jensena i
Holty. Gdy wydawało się, że torunianie wygrają ten wyścig, znowu klasę pokazał
Holta, który na dystansie wyszarpał zwycięstwo. Drugi przyjechał Holder, trzeci
Jepsen Jensen, czwarty Jonsson. Do kolejnego biegu na linii startu stanęli:
Zagar, Miedziński, Polis, Walasek. Torunianie jechali przez trzy okrążenia na
4:2, ale Oskar Polis wyprzedził Walaska i gospodarze kontrolowali
dziesięciopunktową przewagę.
Przed kolejnym równaniem toru toruński lider Greg Hancock nie sprostał Ułamkowi,
a Madsen nie miał problemów z Kaczmarkiem i Włókniarz zwiększył przewagę do
dwunastu oczek, którą utrzymał w biegu nr osiem. W dziewiątym wyścigu Walasek i
Miedziński prowadzili przez prawie trzy okrążenia 5:1, ale zielonogórski
wychowanek miał problemy na dystansie i został wyprzedzony przez Madsena.
Pierwszy domety dojechał jednak Miedziński, a czwarty Ułamek. Get Well odrobił
dwa punkty, ale w kolejnej gonitwie Hancock musiał radzić sobie w pojedynkę,
bowiem Krakowiak dotknął taśmy i z powtórki biegu został wykluczony. Amerykanin
poradził sobie jednak z parą gospodarzy i po dziesięciu biegach Włókniarz
prowadził 35:25.
Po regulaminowej dłuższej przerwie w biegu wystartowali: Hancock jako rezerwa taktyczna za Jensena, Ułamek, Miedziński i Zagar. Manewr ten powiódł się na tyle, że Torunianie w końcu wygrali podwójnie, bowiem Miedziński potwierdził swoją kapitalną formę, a Hancock pokazał, że rozszyfrował częstochowski owal i para gości za plecami przywiozła Zagara i Ułamka. Strata do prowadzącego Włókniarza wynosiła w tym momencie już tylko cześć oczek. W dwunastej gonitwie kibice liczyli na ponowną rezerwę taktyczną, ale zgodnie z programem na linii startu zameldowali się: Polis, Kaczmarek, Holta i Holder. Kaczmarek zanotował fatalny start i jechał na końcu stawki. Niestety w tej sytuacji honoru Aniołów bronił Holder, który nie sprostał rewelacyjnemu tego dnia Holcie, a ograł Polisa. W biegu trzynastym Jacek Gajewski ponownie zdecydował się na zmianę taktyczną i na torze zobaczyliśmy duet Miedziński - Hancock. Zmiana Walaska na "Miedziaka" okazała się jednak błędem, bo manewrem tym, po przegranym 4:2 biegu (wygrał Madsen przed Miedzińskim i Jonsson, Handock przyjechał czwarty) toruński menadżer stracił Holdera na taktyczne roszady w biegach nominowanych. Gdyby torunianie zameldowali się na mecie w odwrotnej kolejności Miedziński mógłby pojechać z rezerwy w biegu czternastym, a tak niestety Gajewski musiał w pierwszym biegu nominowaym skorzystać z walczącego, ale nie punktującego Walaska. I choć dobry wyścig pojechał Holder, który zameldował się przed Madsenem, Ułamkiem to wspomniany Walasek przyjechał do mety ostatni i dziesięciopinktowa zalicza w ostatnim biegu była praktycznie nie do zniwelowania, bowiem para Holta i Zagar potwierdziła swoją wyższość. Goście musieli jednak swoją dominację udowodnić dopiero w drugiej odsłonie piętnastego starcia, bowiem pierwotnie Hancock i Miedziński wyjechali na 5:1, ale Miedziński ponownie zaliczył upadek na pierwszym łuku pierwszego okrążenia za co został wykluczony. W powtórce osamotniony Hancock nie sprostał parze gospodarzy i Toruń przegrał 52:38.
Podsumowując. Żużlowcy Włókniarza Częstochowa
od początku byli znakomicie dopasowani do toru. Nawet jeśli przegrywali starty,
to idealnie potrafili napędzić się na dystansie. Efektowne akcje prezentował
zwłaszcza Rune Holta. Po jego szarżach ręce same składały się do oklasków. To
była ta klasa, ta forma, którą Norweg z polskim paszportem prezentował przed
laty sięgając z reprezentacją Polski po Puchar Świata.
Pozytywnie zaskoczył też Sebastian Ułamek. Były reprezentant Polski był mocno
krytykowany za występ we Wrocławiu. Częstochowscy działacze przeprosili się
nawet z Karolem Baranem, znów zaprosili go na trening i wydawało się, iż weteran
w ogóle może stracić miejsce w składzie. W piątek udowodnił jednak, iż taki ruch
kadrowy byłby wielkim błędem. Ułamek w pierwszej fazie zawodów (na silniku
polskiego tunera Witolda Gromowskiego z Bydgoszczy) kapitalnie startował, a na
dystansie był nie do dogonienia. Jego plecy oglądał nawet mistrz świata - Greg
Hancock.
Goście na pierwszą trójkę musieli czekać do biegu szóstego, na pierwszą wygraną
do dziewiątego, a na pierwsze podwójne zwycięstwo do wyścigu numer jedenaście.
Torunian próbował obudzić Adrian Miedziński, który dopiero we wspomnianym biegu
w szóstym zapewnił gościom pierwsze indywidualne zwycięstwo. Na niewiele jednak
się to zdało. Tak naprawdę tylko on i Greg Hancock byli równorzędnymi
przeciwnikami dla częstochowian. Gdy w jedenastym biegu ta dwójka dała gościom
podwójne zwycięstwo, nadzieje torunian na sukces odżyły, gdyż goście zbliżyli
się na sześć "oczek", ale błędy taktyczne Jacka Gajewskiego i w trzynastym biegu
i niska skuteczność pozostałych jeźdźców pogłębiały różnicę punktową na korzyść
gospodarzy.
Get Well ponownie znalazł się trudnej sytuacji, bowiem z Włókniarzem miał
rywalizować o ligowy byt i ewentualne punkty do play-off. Sytuacja zespołu nie
była ciekawa, ale nie beznadziejna. Zespół po prostu musiał wygrać kolejne
spotkanie w Grudziądzu.
Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski - menadżer z Torunia - Masa błędów i fatalny początek
przesądził o końcowym wyniku. Popełniliśmy dużo błędów, traciliśmy sporo punktów
na dystansie.
Robert Kościecha - trener z Torunia - Przegraliśmy pierwsze dwa biegi 5:1 i 4:2. Od razu zaczęliśmy tracić 6 punktów, później kolejne 4:2 i przewaga urosła do 8 "oczek". Generalnie drużyna z Częstochowy na początku nam odjechała i potem trzymała się tego wyniku. Próbowaliśmy coś zmieniać, ale byliśmy zbyt wolni. Robiliśmy też za dużo błędów na dystansie. To była główna przyczyna. Trudno, Włókniarz był lepszy i składam mu gratulacje.
Adrian Miedziński - Toruń - Po upadkach na szczęście jest wszystko w porządku. Szkoda pogubionych punktów. Nie było widać kolein na torze i akurat w taką trafiłem w 15. biegu. Mój motocykl od razu pojechał prosto. Tam też troszeczkę był mój błąd, bo powinienem być na to przygotowany. Jednak start w tym wyścigu był w porządku i dałem motocyklowi jechać. Okazało się, że za bardzo. Gratulacje dla drużyny z Częstochowy. Byli w piątek mocniejsi. Szkoda, liczyliśmy na lepszy występ, wręcz chcieliśmy powalczyć o zwycięstwo.
Greg Hancock - Toruń - Nie
załamuje rąk. Na pewno nie czuję się tak szybki jak byłem jeszcze rok temu.
Kiedy masz za sobą kilka słabych biegów wkrada się nerwowość, ale nie możesz
wszystkiego zmienić jednego wieczoru. Trzeba to robić krok po kroku.
Mój mechanik Rafał Haj jest w dobrych relacjach z różnymi tunerami. Próbujemy
wszystkiego, próbujemy znaleźć coś, co przyniesie zadowalające nas rezultaty
Próbujemy silniki od różnych tunerów, staramy się wykorzystywać różne
kombinacje. Z pewnością nie mogę postawić wszystkiego na jedną kartę. Z drugiej
strony nie chcę tak łatwo odpuszczać rozwiązań, dzięki którym byłem tak dobry
wcześniej.
Czuję, że jestem pod kreską. Nie jest to dla mnie najlepszy start sezonu. Nie
jestem typem faceta, który szuka wymówek. Szukam rozwiązań, które mogą mnie
wzmocnić, bo na pewno jestem w stanie pojechać lepiej. Staram się nie
rozpamiętywać złych rzeczy. Patrzę przed siebie, chcę rozwiązać problemy, z
jakimi się zmagamy. Testowanie innych silników może w tym pomóc - zakończył
rozważania na temat sprzętu Amerykanin.
Michał Świącik - prezes z Częstochowy - Półtorej godziny przed meczem Rune powiedział mi: "pamiętaj Michał, jesteśmy jedną wielką rodziną". Widać po jego występie, że nie rzucał słów na wiatr. Robił wszystko, aby zespolić zespół i sam go ciągnął. Szacunek dla niego.
Lech Kędziora - trener z Częstochowy
- Chcieliśmy wygrać te zawody przede wszystkim dla kibiców i poprawić swoją
sytuację w tabeli. Zresztą widać było, że drużyna jechała z animuszem, werwą i
charakterem. Zrobiliśmy fajny wynik. Nie wygraliśmy dwoma punktami, tylko
uzyskaliśmy dość dużą zaliczkę przed rewanżem. Teraz w niedzielę kolejny mecz i
czekają nas kolejne emocje. Myślę, że nie gorsze. Mogę tylko pogratulować
zespołowi, że walczy i wiem, że będzie walczyć dalej. Cieszę się, że ktoś to
zauważył, bo przygotowanie takiego toru przy temperaturze 25 stopni wcale nie
jest łatwe. Nam nie przeszkadza jednak ani to, ani cztery godziny, w których
zgodnie z przepisami można tylko polewać nawierzchnię. To zasługa świetnego
teamu na czele z toromistrzem Andrzejem Puczyńskim. Numer dwa to Józef Kafel.
Tak naprawdę to oni zrobili świetną robotę, a Kędziora tylko coś od siebie
dorzucił. Jeśli pięciu ludzi w drużynie potrafi wygrywać wyścigi, to
rzeczywiście można przyjąć, że tor był zrobiony pod cały zespół
Na temat Jonssona na razie nic nie powiem. Musimy wszystko na spokojnie omówić
przy herbatce. Proszę jednak zauważyć, że punkt, który wywalczył w wyścigu 13
Andreas był bardzo ważny, bo już dał Włókniarzowi komfort w postaci 44 punktów.
Ostatecznie chyba postawiłem na dobrego konia? Znam Sebastiana Ułamka na tyle,
że wiem, że na wyjazdach może iść mu gorzej, ale u siebie sobie radzi. To co
pokazał w piątek to czapki z głów Nie czytam przed meczem tego, co pisze się w
Internecie
Rune Holta - Częstochowa - Jestem szczęśliwy, że wygraliśmy jako drużyna. Ja zdobyłem 14 punktów. To bardzo ważne zwycięstwo dla nas. Bardzo zależy nam na pozostaniu w lidze, nie jesteśmy zaliczani do faworytów, dlatego to zwycięstwo jest tak wartościowe. Mamy dwa zwycięstwa i cenne punkty na koncie. Teraz będziemy kontynuować ciężką pracę, treningi. Będziemy pchać te drużynę do tego by była jak najlepsza. W tym momencie robimy dobrą robotę, ale przed nami wciąż długa droga.
Leon Madsen - Częstochowa - Bardzo dobre spotkanie. świetnie zaczęliśmy, ale również mieliśmy kapitalną końcówkę, z czego jestem bardzo zadowolony. To bardzo ważne zwycięstwo dla nas. Zdobyliśmy wiele ważnych punktów, szczególnie ważnych w kontekście punktu bonusowego, kiedy odwiedzimy Toruń w późniejszej części sezonu. Tor było nieco bardziej śliski. Był dobry, może nieco inny niż byśmy sobie tego życzyli. Może nieco inny niż ten na którym trenowaliśmy. To nie najlepsza sytuacja dla nas, ale poradziliśmy sobie i pokazaliśmy, że potrafimy się dopasować do każdych warunków. Może to pokaże wszystkim krytykom, że Włókniarz nie jest drużyną do bicia w ekstralidze. Wszyscy mówią "Włókniarz przegra wszystko w ekstralidze". Mogę jedynie powiedzieć, że musimy być silniejsi niż od nas się oczekują i jesteśmy. Jeździmy po to by wygrywać, a nie zajmować dolne rejony tabeli. Zawsze ze spotkań wyciągamy pozytywy i przekładamy je na kolejny mecz.
Matej Zagar - Częstochowa - Cały czas jeżdżę z opatrunkiem łokieć mam bardzo mocno zdarty. Strasznie boli jak zginam ręce, ale damy radę. Jest dobrze, przygotowano inny tor, można powiedzieć stu procentowo inny. Trochę nas to zaskoczyło, ale ogarnęliśmy ten temat i cieszę się z tego, tor nam się podoba i oby tak dalej.