2016-09-04 Runda play-off
KS Get Well Toruń - ZKŻ ekantor.pl Falubaz Zielona Góra
 
Przed pierwszym meczem play-off w którym trzeci po rundzie zasadniczej Get Well Toruń, podejmował drugi Falubaz Zielona Góra, obie drużyny komplementowały się i straszyły swoją siłą jednocześnie.
Goście byli niewygodnym rywalem dla każdego, a dla torunian już w szczególności, bo zawodnicy drużyny Marka Cieślaka lubili ściganie na Motoarenie i zawsze stawiali spory opór gospodarzom. Jednak drużyna prowadzona przez Jacka Gajewskiego zakończyła fazę zasadniczą niepokonana przed własną publicznością, a jej wygrane bardzo często były bardzo okazałe. Także ekipa z Zielonej Góry wyjechała z Motoareny na tarczy, ale dwanaście punktów straty zostały przez nią odrobione z nawiązką u siebie. Mimo wszystko wydawało się, że podobna zaliczka satysfakcjonowałaby gospodarzy pierwszego spotkania.
Atut własnego toru mieli wykorzystać szczególnie Chris Holder oraz Greg Hancock. Liderzy Get Well spisywali się w Toruniu wręcz wspaniale i to od nich wymagało się zdecydowanie najwięcej. Jeżeli Anioły miały konsekwentnie budować przewagę, to margines błędów tej dwójki był bardzo mały. Wynik poniżej dziesięciu punktów nie wchodzi w grę, a wielu po cichu liczyło na bezbłędne zawody w wykonaniu Australijczyka oraz Amerykanina. Oczy kibiców z grodu Kopernika były także zwrócone na Kacpra Gomólskiego oraz Adriana Miedzińskiego. Jeżeli coś zawodziło przez cały sezon w toruńskim zespole, to była to z pewnością druga linia. Dla obu zawodników ostatni mecz z Grudziądzem był dość udany i mógł dodać nieco pewności siebie "Gingerowi" i "Miedziakowi". Zatem spotkanie z Falubazem było dla nich sporą szansą na zmazanie plamy z sezonu zasadniczego.
W zespole z Zielonej Góry panowały bardzo dobre nastroje. Zakończenie pierwszej fazy rozgrywek na drugim miejscu zbiegło się z powrotem do ścigania Jarosława Hampela, który miał duży wpływ na świetny wynik w konfrontacji z Unią Tarnów. Występ "małego" na tyle zachwycił Marka Cieślaka, że zaufał mu na tyle i postanowił wystawić go jako prowadzącego parę z Jasonem Doylem. Jednak doświadczonego zawodnika czekało znacznie większe wyzwanie na jednym z najtrudniejszych terenów w Ekstralidze czyli w Toruniu.
Dodatkowym atutem Falubazu miał być Krystian Pieszczek, który w ostatnich dwóch meczach na Motoarenie zdobył łącznie dwadzieścia sześć punktów i dwa bonusy. Jego pojedynek z Pawłem Przedpełskim zapowiadał się, zatem wybornie, gdyż junior Get Well Toruń miał udowodnić, że to on jest królem wśród młodzieżowców na MotoArenie.
Kibice dostrzegali sportowy potencjał widowiska i wierzyli w końcowy sukces, dlatego ochoczo nabywali bilety na pierwszy pojedynek w rundzie play-off, co cieszyło Panią Prezes Ilonę Termińską, która tak komentowała frekwencyjny boom: "Tak jak się spodziewaliśmy, bilety na Falubaz sprzedają się najlepiej w sezonie. Od pierwszego dnia sprzedaży kibice licznie przychodzą zarówno na Motoarene, jak i do Atrium Copernicus, co oczywiście bardzo nas cieszy. Prosimy jednak kibiców zdecydowanych na uczestniczeniu w niedzielnym widowisku o szybszy zakup biletów na niedzielne spotkanie, tak byście Państwo nie musieli Państwo czekać w niedzielę w długich kolejkach do kas przed stadionem. Przypominam także, iż przed sezonem sprzedawaliśmy wejściówki całoroczne dwojakiego rodzaju. Jedne były na cały sezon wraz z rundą Play - Off, drugie z kolei bez tej rundy. Kibice, którzy kupili karnety bez rozgrywek o medale mieli prawo pierwokupu do minionego wtorku włącznie. Staramy się o tym przypominać, tak by w niedzielę nikt chcący obejrzeć na żywo mecz na Motoarenie nie został bez wejściówki".
Fani zastosowali się do słów Pani Prezes i ci co przybyli na zawody zobaczyli kapitalny pojedynek. Warto dodać, że Frekwencja na meczu Get Well Toruń - Falubaz Zielona Góra znacznie przerosła średnią z sezonu 2016 na meczach w Toruniu i według oficjalnych danych osiem spotkań w Toruniu obejrzało 82 407 osób i w dużej mierze było to efektem spotkania z Falubazem. Na żywo spotkanie obejrzało 13 741 osób i był to najlepszy wynik tego sezonu. Co ciekawe, liczba kibiców Get Well z obecnych rozgrywek była bardzo zbliżona do wyników z roku 2015, kiedy to na Motoarenie w całym sezonie na trybunach zasiadało średnio 10,3 tys. osób. Na tle innych ekip ekstraligi był to bardzo dobry wynik. Najlepszą średnią kibiców na stadionie miała, bowiem Stal Gorzów (11 756). Drugie miejsce zajmował jednak Toruń.

Wracając jednak z trybun do tego, co działo się na torze już od pierwszego biegu było widać, że zawodnikom obu ekip udzieliły się ogromne emocje, bowiem przedstartowego napięcia nie wytrzymał Patryk Dudek i wjechał w taśmę. Ta sytuacja wybiła na tyle przyszłorocznego uczestnika Grand Prix, że praktycznie nie istniał w meczu. W powtórce za Dudka pojechał Krystian Pieszczek jednak na inaugurację górą byli Martin Vaculik i Kacper Gomólski, którzy pokonali rywali w stosunku 4:2. W biegu drugim, który układał się na 3: 3 ponieważ na prowadzeniu był Krystian Pieszczek, ale na trasie z Igorem Kopciem-Sobczyńskim uporał się Alex Zgardziński i goście wygrali ten bieg 4:2. Kolejne dwa biegi to wymiana ciosów. W biegu trzecim Chris Holder i Adrian Miedziński pokonali Jasona Doyla i Jarosława Hampela 4:2. Ale już w biegu czwartym Grega Hancocka pokonał Piotr Protasiewicz, a Alex Zgardziński ponownie pokazał plecy Sobczyńśkiemu i na tablicy wyników widniał remis 12:12.
Druga seria startów zaczęła się od mocnego uderzenia torunian. Chris Holder i Adrian Miedziński pokonali Patryka Dudka i Andrieja Karpowa 5:1. W tym biegu Chris Holder przekroczył próg 1500 punktów zdobytych dla toruńskiego klubu. Bieg drugi to wygrana gości, para Hampel-Doyle pokonała Pawła Przedpełskiego na 2: 4 ponieważ tuż po starcie Greg Hancock zanotował defekt w postaci kamyk z toru który dostał się do filtra w motocyklu Amerykanina. W biegu siódmym na pierwszym łuku Piotr Protasiewicz mocno wywiózł pod płot Krystiana Pieszczka, który zanotował upadek. Z powtórki został wykluczony wychowanek gdańskiego Wybrzeża a bieg wygrali gospodarze 4:2.
Trzecią serię startów otworzył remis gdzie to Hancock pokonał parę Dudek-Karpow. Był to pierwszy remis tego wieczora. Bieg dziewiąty to kolejny remis, Jason Doyle pokonał parę Vaculik-Gomólski a Jarosław Hampel zanotował kolejne zero. Przed długą przerwą techniczną dziesiątą gonitwę dnia wygrała para Holder-Miedziński 4:2, choć prowadziła 5:1 ale kapitalnie ją rozdzielił kapitan Falubazu, Piotr Protasiewicz.
Czwarta seria startów zaczęła się od atomowego posunięcia Marka Cieślaka. Szkoleniowiec w biegu jedenastym zastosował podwójną rezerwę taktyczną. Za Karpowa pojechał Doyle a za Hampela Protasiewicz. Jacek Gajewski z kolei, Kacpra Gomólskiego zastąpił Pawłem Przedpełskim. A wszystko to wygrał Greg Hancock i zneutralizował obie rezerwy Falubazu na 3:3 choć na pierwszym kółku z juniorem z Torunia prowadzili na 5:1. Bieg dwunasty to mocne uderzenie Get Well Toruń na 5: 1 a bieg trzynasty zakończył się remisem, ponieważ Protasiewicz pokonał parę Vaculik-Miedziński a Jason Doyle zanotował swoje pierwsze i ostatnie zero w tym spotkaniu. Przed biegami nominowanymi torunianie prowadzili dziesięcioma punktami.
W biegu czternastym torunianie zadali kolejny cios zielonogórzanom. Para Hancock-Przedpełski pokonała parę Dudek-Karpow 5:1. Zaskakujące było, że Marek Cieślak nie skorzystał w tym biegu z usług Krystiana Pieszczka. W ostatniej gonitwie wieczoru pojechała para Vaculik-Holder i para Doyle-Protasiewicz. W pierwszej odsłonie doszło do upadku gdzie wzięty w kleszcze Chris Holder upadł na tor. W powtórce najlepiej ze startu wyszli goście i obronili podwójne zwycięstwo do kreski. Usiłował ich rozdzielić Australijczyk z Torunia, ale nie dał rady.

Podsumowując. Twierdza Toruń nie padła a Falubaz zakończył swój zwycięski szlak bojowy w Grodzie Kopernika.
W Zielonej Górze zabrakło punktów Patryka Dudka i Jarosława Hampela.
Swojego kapitalnego występu z rundy zasadniczej nie powtórzył też Krystian Pieszczek. Za to na słowa uznania zasługuje postawa Jasona Doylea i Piotra Protasiewicza, którzy ciągnęli wynik zespołu i byli jego liderami. I to właśnie oni w biegu piętnastym uratowali dla Falubazu korzystny wynik przed rewanżem. Zielona Góra przegrała, ale na pewno w swoich szeregach posiadała zawodników, których potencjał na MotoArenie nie został wykorzystany. Dotyczy to zwłaszcza Patryka Dudka, który zapewne nie będzie miło wspominał pierwszego meczu półfinałowego, bowiem był to jego najsłabszy występ w sezonie 2016. "Duzers" w pierwszym meczu ekipy z Winnego Grodu z Get Well także nie zaprezentował się z dobrej strony - wówczas w siedmiu gonitwach zdobył sześć oczek, ale od tego momentu przyszłoroczny uczestnik Grand Prix miał świetną serię, bowiem w kolejnych 13 spotkaniach kończył spotkania z dwucyfrowym dorobkiem punktowym.
Wśród gospodarzy nie zawiodło trio Hancock-Holder-Vaculik, którzy byli liderami z prawdziwego zdarzenia. Cenne punkty dorzuciła druga linia w postaci Miedzińskiego i Gomólskiego, którzy robili, co mogli, aby wesprzeć liderów. Niezwykle ważne punkty do zwycięstwa dowiózł także Paweł Przedpełski. Po meczu były jednak obawy o stan zdrowia Chrisa Holdera, który upadł w czternastym biegu. Pierwsze informacje mówiły o złamaniu nadgarstka. Badania wykazały jednak, że jest on jedynie zbity. Po sytuacji, która miała miejsce w Toruniu Holder opuścił poniedziałkowe spotkanie Elite League, w którym jego Poole przegrało na wyjeździe z Wolverhampton Wolves 42:48. Australijczyk poddał się jednak fizjoterapii i w środę wystąpi już w spotkaniu Elite League, co świadczyło o tym, że czuł się lepiej i jego występ w rewanżowym meczu z Falubazem w Zielonej Górze był niezagrożony.

Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski
- menadżer z Torunia - Pozostał lekki niedosyt. Nie było jednak zbyt wielu osób, które stawiały na naszą wygraną taką różnicą punktów. Jeśli ktoś w nas wierzył, to obstawiał zwycięstwo na poziomie czterech, maksymalnie sześciu "oczek". Wydaje mi się, że pojechaliśmy bardzo dobry mecz. Zabrakło ostatniego biegu. Przegrana 4:2 lub remis sprawiłyby, że do Zielonej Góry jechalibyśmy w znacznie lepszych nastrojach. Niezależnie od wyniku musimy się skoncentrować, bo czasami wystarcza osiem lub sześć punktów, a bywa i tak, że 14 lub 16 punktów to za mało. Wszystko jest kwestią otwartą. Ten wynik można z całą pewnością obronić. Jestem przekonany, że możemy pokonać barierę 40 "oczek" w Zielonej Górze. Szczególnych przygotowań jednak nie planujemy, bo trudno będzie zorganizować coś szczególnego. Czeka nas weekend z Grand Prix, a wiadomo, że to komplikuje wiele spraw. Poza tym, do spotkań na własnym torze łatwiej się przygotować, bo trenujemy na obiekcie, gdzie będzie odbywać się później rywalizacja. Trudno przewidzieć, co będzie na obcym torze i jakie zastaniemy tam warunki. Podejdziemy do wszystkiego raczej z marszu. Treningi będą, ale bez udziału Hancocka czy Holdera, których eliminuje wspomniane Grand Prix. Co więcej, Greg i Martin mają ligę szwedzką. Zgromadzenie wszystkich zawodników nie jest możliwe, a poza tym przed meczem wyjazdowym nie ma to większego sensu.

Robert Kościecha - trener z Torunia - Przed zawodami chciałem przynajmniej takiego wyniku. Udało się zwyciężyć dziesięcioma punktami, jest to dużo i mało. Cieszę się z tego, że zespół wytrzymał presję. Było dużo kibiców i każdy wiedział o co chodzi. Nasz junior Igor Kopeć-Sobczyński w dwóch biegach prowadził z Alexem Zgardzińskim, ale dał się objechać. Widać, że jeszcze presja jest dla niego za duża i nie wytrzymał tego. Jestem zadowolony z tego, że reszta pojechała naprawdę dobrze. Szkoda trochę punktów Grega Hancocka zgubionych na starcie, gdzie wpadł mu kamyczek do gaźnika i zapchał dyszę. Później jechał kapitalnie. Cóż, jedziemy do Zielonej Góry walczyć o utrzymanie przewagi i wejście do finału. Będziemy robić wszystko, żeby w sportowej rywalizacji przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę.

Greg Hancock - Toruń - Oczywiście, że to był bardzo ciężki mecz. W ostatecznym rozrachunku wyszło przyzwoicie dla naszej drużyny. Myślę, że to dla nas bardzo ważne zwycięstwo i dobrze mieć zaliczkę, ale nie możemy zlekceważyć meczu wyjazdowego. Przed nami bardzo ciężka praca. To będzie trudne spotkanie, ale takie są play-offy. Nie będzie już łatwo. Staram się do tego podchodzić spokojnie, lecz w tym sporcie nie jest to takie proste.

Martin Vaculik - Toruń - Wydaje mi się, że jest ok. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze w Zielonej Górze, to jest duża szansa abyśmy pojechali w finale. Lubię ten tor, wydaje mi się, że zawsze jest normalnie przygotowany. W ostatnim biegu prawie mi eksplodowała głowa i całe ciało po tym wyścigu. To ja takie szczęście mam, że prowadzę w biegu lub jestem o motocykl z przodu po starcie i mi go przerwą. Niestety, faktycznie mieliśmy do czynienia z upadkiem, co jest niedobrą sprawą. Później nie znalazłem dobrego miejsca do startu, popsułem na pierwszym łuku i tak to jest.
Bardzo się cieszę, że udało mi się wywalczyć awans do Grand Prix. To było moje marzenie od dziecka i teraz się ono spełniło. Jestem obecnie o wiele bardziej doświadczonym zawodnikiem niż w 2013 roku. Myślę, że teraz to podejście do Grand Prix będzie zupełnie inne. Nie mogę się doczekać tego sezonu.

Paweł Przedpełski - Toruń - Myślę, że większość z nas wzięłaby taki wynik w ciemno. Fakt, że po czternastym biegu mieliśmy wyższą przewagę, ale i tak jedziemy na rewanż z dziesięciopunktową zaliczką, więc nie jest źle. Ten mecz w moim wykonaniu pokazał, że żużel jest naprawdę dziwnym i ciężkim sportem. Po dwóch pierwszych biegach zmieniłem motocykl i dojechałem na ostatniej pozycji. Potem jednak na tym samym sprzęcie zdobyłem dwa punkty z bonusem, ale na ostatni wyścig przesiadłem się na ten pierwszy motor i też było dwa z bonusem. Po meczu ciężko powiedzieć, na którym jechało mi się lepiej. Dużo sprawdzaliśmy przed biegami. Jeden start, jeden motor, drugi na kolejnym i gdy podjeżdżałem pod taśmę, miałem zaledwie 30 sekund.Na rewanż jedziemy jednak powalczyć o finał. Ja w rundzie zasadniczej w Zielonej Górze jechałem po upadku w King's Lynn i ten mecz nie był dla mnie zbyt udany. Teraz będę już zdrowy i liczę, że będzie w porządku.

Adrian Miedziński - Toruń - W Toruniu ciężko jest robić komplety jadąc w parze z Chrisem Holderem, który przecież jest tu praktycznie niepokonany. Ktoś musi dojechać drugi lub trzeci. Rywale też nie przyjechali na "komarkach", tylko na najszybszych motocyklach. Tor był ostatnio dla mnie bolączką. Wiem, że mi odrobinę brakowało, ale na tym etapie sezonu trudno było podjąć ryzyko z drastycznymi zmianami w sprzęcie. Wliczając bonusy zdobyłem siedem punktów w czterech startach i nie jest to słaby wynik. Na tej nawierzchni, podobnie jak na innych, kluczem do sukcesu jest dobre przygotowanie i jak najszybsze znalezienie ustawień. U mnie na szczęście w tej kwestii jest coraz lepiej. Miałem okres, gdzie się pogubiłem, ale teraz wszystko zmierza w lepszym kierunku. Na pewno mogło być lepiej, ale na tym etapie każdy może wygrać i przegrać z każdym. W półfinale nie ma słabych rywali. Dla mnie tak naprawdę liczy się drużyna. Najważniejsze żeby każdy dorzucił swoje punkty i żeby zbudować jak największą zaliczkę przed rewanżem. Mogła być większa, ale ten wynik bralibyśmy w ciemno przed meczem. Trochę punktów nam pouciekało - defekt Grega Hancocka, czy nieporozumienie w ostatnim biegu. Z drugiej jednak strony Patryk Dudek wjechał w taśmę. To pokazuje, że nie ma sensu rozkładać meczu na czynniki pierwsze. Wiadomo przecież, że Falubaz jest bardzo silny i nie ma słabych punktów. Koncentrujemy się teraz na tym, aby zdobyć w Zielonej Górze 41 punktów, co zapewni nam awans. Życie zweryfikuje, jak się to potoczy.

Marek Cieślak - trener z Zielonej Góry - Wiedzieliśmy, że jedziemy tutaj na bardzo trudny teren. Mieliśmy wiele problemów z drużyną. Patryk Dudek jak to się mówi, odchorowywał ten sukces w postaci awansu do przyszłorocznego Grand Prix, bo na pewno cały sezon na to pracował. W tym meczu widzieliśmy Patryka, z którego zeszło powietrze. Takie są niestety koszta tych osiągnięć. Myślę, że w Zielonej Górze pojedzie normalnie i będzie liderem naszej ekipy. Wiadomo, że Karpow też jeździł bez głowy. Wygrał jeden start z Hancockiem i zamiast go zamknąć na krawężnik to pojechał prosto. W tym biegu powinniśmy zwyciężyć w stosunku 5:1. Cóż, jak to się mówi, wróciliśmy do gry po ostatnim wyścigu. Uratował to Jason Doyle, który miał najlepszy moment startowy i założył Martina Vaculika na pierwszym polu. Dziesięć punktów odrobić jest to dużo i nie jest dużo bo to są dwa i pół biegu i można to odrobić. Oczywiście mając takiego przeciwnika jak mój przyjaciel Greg Hancock, nie będzie tak łatwo, jak również Chris Holder, czy Martin Vaculik. Są to zawodnicy, którzy potrafią wszystko. Gratuluję drużynie z Torunia wyniku a sam jestem zadowolony, że przy naszych takich perypetiach zrobiliśmy czterdzieści punktów. Myślę, że druga część play of będzie bardzo interesująca i palca bym nie dał na to kto tak naprawdę awansuje tym bardziej, że nie potrzebujemy dwunastu punktów, nam wystarczy wygrać dziesięcioma.

Jason Doyle - Zielona Góra - To był dobry, mecz po pierwsze to było trudne spotkanie, ciężko wraca się do Torunia. W ostatnim meczu tutaj, na początku sezonu nie pojechałem za dobrze, zdobyłem sześć punktów. Wiedziałem, że będzie ciężko, są tutaj zawodnicy z pierwszej piątki z Speedway Grand Prix, mają też wielkie rezerwy. Tak jak Marek Cieślak powiedział, Patryk Dudek miał wczoraj dobry występ w Vetlandzie i czasem jest ciężko wrócić po takich zawodach na mecz ligowy i zdobywać punkty. Moim zdaniem, ten mecz był najtrudniejszym meczem w tym sezonie.

Jarosław Hampel - Zielona Góra - Czuję się już całkiem nieźle, byłoby bardzo miło jakbym jeździł jeszcze lepiej, szczególnie w niedzielnym meczu. Nie udało mi się to, nie nawiązałem walki. To były dla mnie ciężkie zawody, chociażby ze względu na klasę rywala. Po drugie, tor w Toruniu jest bardzo techniczny i w tym momencie, kiedy ja zaczynam sezon, to były okoliczności, które nie sprzyjały, aby myśleć o dobrym wyniku. Starałem się, ale okazuje się, że nie jestem jeszcze w tak dobrej formie, żeby nawiązać walkę, przynajmniej na Motoarenie.
Można powiedzieć, że drużyna z Torunia wygrywała większość startów. Nawet w tych biegach, gdzie Jason Doyle czy Piotr Protasiewicz jechali dobrze, to musieli się szarpać o każdy centymetr na torze, a starty lepsze mieli gospodarze. Przegraliśmy dziesięcioma punktami, a to jest sporo i zdajemy sobie z tego sprawę, że rewanż to nie będą łatwe zawody. Nie ma takich, a w play-offach tym bardziej. Nie mniej jednak, nie będziemy się specjalnie nad tym zastanawiać, tylko od początku spotkania w Zielonej Górze postaramy się zaatakować.

Piotr Protasiewicz - Zielona Góra - Jest trudna sytuacja, bo po cichu myślałem, że te 43 punkty uda nam się wyskrobać. Z przebiegu meczu i tym, co było po wyścigu czternastym, i tak nie ma tragedii. Mogło być trochę gorzej. Wynik jest wciąż sprawą otwartą i przytrzymuje to co powiedziałem przed meczem. Szanse oceniam na 50 na 50. Jestem jednak przekonany, że pojedziemy na swoim torze troszkę lepiej. To jest sport. Chłopaki mieli trochę gorszy dzień. Zabrakło punktów Patryka, ale po sobotnim sukcesie można było się spodziewać, że zejdzie niego ciśnienie. Nikt go tutaj nie będzie rozliczał. Jesteśmy rodziną sportową, taką żużlową. Razem wygrywamy, razem przegrywamy. Cały sezon jeździmy bardzo dobrze
Sport nauczył mnie pokory i realnie podchodziłem do tego meczu. Trzeba zachować spokój, skupić się na meczu rewanżowym. Na pewno margines błędu mocno się zawęził. Mam nadzieję, że po raz kolejny kibice pomogą nam w zwycięstwie.

Krystian Pieszczek - Zielona Góra - Przyjechaliśmy do Torunia, by wygrać i to było w naszym zasięgu. Bezsensownie gubiliśmy punkty, jeden za drugim. Trudno, stało się. Głównie przegrywaliśmy straty, co było bardzo widoczne. Właśnie tego elementu brakowało. W mojej ocenie u mnie było wszystko w porządku ze sprzętem. Nie trafiłem w jednym biegu, gdzie przywiozłem zero. Potem było już lepiej, miałem odpowiednie ustawienia. W rewanżu będziemy musieli odrobić straty na naszym torze, ale nie będzie to łatwe. Jest słabo, rewanżowe spotkanie w Zielonej Górze będzie bardzo wyrównane. Będziemy musieli stanąć na głowie.

Patryk Dudek - Zielona Góra - Do każdych zawodów jestem przygotowany w 100 procentach. Jechałem na tym samym silniku, co w Vetlandzie. Na pewno wjechanie w taśmę zaburzyło moje przełożenia w dalszej fazie zawodów w Toruniu. Zawsze byliśmy źle przełożeni. To był wypadek przy pracy. Szkoda, że w tak ważnym momencie. Nie jestem robotem, nie mam na plecach wypisane "15 punktów na mecz". Mamy do odrobienia 10 punktów, jesteśmy w stanie to zrobić. Z dużym optymizmem patrzę na niedzielny mecz. We wtorek i środę udało się bardzo dobrze pojechać w Szwecji, punkty były wywalczone na trasie. Sprzęt na pewno nieźle się spisuje. Nie ma się czym zamartwiać. Udało nam się już wygrać z torunianami w fazie zasadniczej różnicą 16 oczek. Jesteśmy w stanie wykonać to ponownie. Trzeba jednak pamiętać, że na pewno nie będzie łatwo. Jeśli będziemy wysoko prowadzić, to po sześć razy pojadą Hancock, Vaculik i Chris, a oni są teraz w dobrej formie. Do tego nieobliczalny Miedziński, dobrze radzący sobie na naszym torze Gomólski i Przedpełski. To będą na pewno ciekawe zawody.
 

Źródło:
sportowefakty.pl
nowosci.com.pl

zuzelend.com

espeedway.pl
nicesport.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt