W awizowanych składach obydwu zespołów nie doszło do żadnych zmian w porównaniu do poprzednich meczów obu zespołów. Organizatorzy tradycyjnie przygotowali twardą nawierzchnię, jednak tor nie przesychał tak błyskawicznie jak zazwyczaj, bowiem słońce skryło się za chmurami, a to gwarantowało lekką przyczepność na golęcińskim owalu.
Od początku rywalizacja przebiegała bardzo
zacięcie. Ozdobą pierwszej serii była batalia pomiędzy Gregiem Hancockiem a
Vaclavem Milikiem. Czech przegrał start do biegu czwartego, ale na dystansie
dwoił się i troił, by wyprzedzić utytułowanego przeciwnika. Przez moment "Vaszek"
znalazł się na czele stawki, ale chwilę później popełnił błąd, który kosztował
go utratę trzech "oczek".
Wyścig piąty składał się z dwóch odsłon. W pierwszej z nich na drugim łuku
premierowego okrążenia upadek zaliczył Kacper Gomólski. "Ginger" zapoznał się z
nawierzchnią toru po tym, jak dość bezpardonowo zaatakował go Tomasz Jędrzejak.
Sędzia Ryszard Bryła postanowił wykluczyć z powtórki wychowanka Startu Gniezno.
Spotkało się to ze sporą dezaprobatą kibiców Get Well, a także samego
zainteresowanego. Na szczęście krajowy senior ekipy z Grodu Kopernika powrócił
do parku maszyn o własnych siłach, jednak po kolizji narzekał na ból barku.
Przed ósmą odsłoną gospodarze prowadzili 24:18. W związku z tym sztab
szkoleniowy przyjezdnej drużyny zdecydował się na pierwszą rezerwę taktyczną.
Kacpra Gomólskiego, który nie najlepiej wszedł w zawody, zastąpił Greg Hancock.
Posunięcie to okazało się strzałem w dziesiątkę. Amerykanin wespół z Martinem
Vaculikiem dowiózł do mety podwójne zwycięstwo. Dzięki temu polepszyły się
humory w sektorze zajmowanym przez toruńskich fanów. Do stolicy Wielkopolski
przyjechało około dwustu sympatyków gości. Ogólnie na trybunach stadionu na
Golęcinie zasiadło niespełna 4.000 kibiców. To całkiem niezły rezultat, biorąc
pod uwagę frekwencję podczas poprzednich spotkań.
Bardzo mizernie w meczu spisywał się Chris Hoder. Australijczyk zdecydowanie
obniżył loty po niedzielnym Grand Prix Szwecji, w którym to zajął czwarte
miejsce. Po trzech startach jeździec z Antypodów miał na swoim koncie zaledwie
jedno oczko z bonusem i był najsłabszym ogniwem formacji juniorskiej gości. W
biegu trzynastym kapitalną jazdą popisał się Tai Woffinden. Brytyjczyk na
ostatnich metrach zdołał wyprzedzić Adriana Miedzińskiego. "Woffie" był szybszy
na mecie o przysłowiowy błysk szprychy.
Przed wyścigami nominowanymi w zdecydowanie
lepszym położeniu znajdowali się wrocławianie, prowadząc dziesięcioma oczkami i
gdy w biegu para Vaclav Milik - Szymon Woźniak zwyciężyła 4:2, stało się jasnym,
że dwa punkty zostaną po stronie wicemistrzów Polski, natomiast jeden przejdzie
na stronę zespołu z miasta Kopernika. Na osłodę toruńskich fanów, w ostatniej
odsłonie żużlowcy wcieleni przed sezonem w anielskie szeregi czyli Martin
Vaculik i Greg Hancock świetnie wystartowali i nie oddali prowadzenia, aż do
mety zmniejszając rozmiary porażki do sześciu punktów.
Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski - menadżer z Torunia - Powiem szczerze, że liczyliśmy w tym meczu
na więcej. Na torze w Poznaniu jedzie się bardzo trudno. Praktycznie wszyscy
zawodnicy przyjechali tu pierwszy raz. Nieznajomość tego obiektu gdzieś
siedziała nam w głowie. Wrocławianie wygrali zasłużenie. Nawet zawodnicy, którzy
zrobili nam wynik, mówili, że jechało im się ciężko. Zabrakło jednego żużlowca,
który zapunktowałby na poziomie Adriana Miedzińskiego. Wtedy końcowy rezultat
mógł być inny.
Holder w ostatnich tygodniach jechał naprawdę dobrze. Ten mecz mu jednak
kompletnie nie wyszedł. To duże rozczarowanie dla mnie i samego zawodnika.
Spodziewałem się po nim więcej. Mam jednak nadzieję, że to jednorazowa wpadka.
Być może wynika to z tego, że poprzedni tydzień miał trudny. Jechał wiele
imprez, bo była Anglia, Szwecja i Grand Prix.
Przed play-off do optymalnej formy wiele nam nie brakuje. Jedziemy dobrze u
siebie, a to baza pod wyniki. Na wyjazdach musi być dwóch, trzech dobrze
punktujących zawodników. Wtedy możemy przekraczać barierę 40 punktów. Liczę na
dobrą jazdę w kluczowych meczach. Jest nieźle, a mam nadzieję, że w play-off
będzie jeszcze lepiej. Musimy przede wszystkim wygrywać pewnie u siebie. Wtedy
mecze na obcych torach będą łatwiejsze.
Robert Kościecha - trener z Torunia - Gratulacje dla drużyny Piotrka Barona. W zespole gospodarzy każdy pojechał na odpowiednim poziomie, żużlowcy tej ekipy praktycznie nie przywozili zer do mety, w rzeczywistości tylko cztery. Był to równiejszy zespół z trzema liderami - Woffindenem, Janowskim i Milikiem. Z kolei w naszych szeregach Holder i Gomólski mieli duże problemy. Praktycznie jechaliśmy z trzy i pół zawodnika. To spowodowało, że to spotkanie zakończyło się naszą przegraną.
Adrian Miedziński - Toruń - Drużyna przegrała, ale myślę, że nic się nie stało. Jechaliśmy na bardzo ciężkim torze. To trudny teren, Wrocław jeździ u siebie bardzo dobrze, a dodatkowo wciąż jest w walce o fazę play-off. Punkty, które \zdobyli, z pewnością im się przydadzą w walce o dostanie się do strefy medalowej. My przed meczem nie mieliśmy presji na sobie, żeby tutaj wygrać. Zawsze jedziemy o zwycięstwo. Inaczej się jednak startuje, jak trzeba wygrać, a inaczej jak po prostu można. Dla mnie to był na pewno dobry trening, dzięki czemu jestem mądrzejszy o kolejne rzeczy. Męczyłem się jednak na tym torze. Tor był sypki, niemocno ubity. Ciężko było z tego względu kogoś minąć na trasie. Ktoś musiałby być albo bardzo szybki, albo przeciwnik musiałby popełniać błędy, żeby to zrobić. W dużej mierze start decydował o kolejności w biegach. Oprócz tego na takim owalu, przy odpowiednich ustawieniach trzeba mieć bardzo dużo siły, żeby cokolwiek tutaj zdziałać. Jestem świeżo po kontuzji, nie mogłem jeździć na crossie, by poprawić swoją kondycję. Mam też mniej jazdy, czego mi brakuje. W meczu zmieniałem też motocykle i cztery biegi pojechałem na jednym z motocykli, dwa na innym. Mogło być troszeczkę lepiej, ale nie ma co narzekać. Dałem się minąć dwa razy Taiowi. Jeden silnik miałem całkowicie po remoncie, spróbowałem go, to był dla mnie dobry trening, z którego wyniosę cenne lekcje. Dobrze wychodziłem spod taśmy maszyny startowej, więc to zaliczę do pozytywów. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Dziękuję tunerom za przygotowanie sprzętu.
Martin Vaculik - Toruń - Wiadomo, jak mocną drużyną jest Sparta. Od dłuższego czasu doskonale radzą sobie na tym torze. Nie udało nam się wygrać, ale też nie przegraliśmy wysoko. Można śmiało powiedzieć, że do triumfu zabrakło nam niewiele. Powinniśmy szybciej dopasować się do tego toru. Trzeba też przyznać, że wszystkie wyścigi były bardzo zacięte i wyrównane. Każdy mógł przyjechać zarówno pierwszy, jak i ostatni. Tor w Poznaniu jest bardzo wymagający. W trakcie jednego z wyścigów byłem już na granicy swojej wytrzymałości. Najważniejsze, że nie wyjeżdżamy stąd bez punktów. Mamy bonus i jedziemy dalej.
Piotr Baron - trener z Wrocławia - Słowa podziękowania kieruję do naszych rywali za piękny pojedynek. Dziękuję swojej drużynie za dobry wynik, wygranie meczu, a także za współpracę. Każdy wniósł dużo pracy w tę wygraną. Do tego meczu przygotowywaliśmy się ciężko, potrenowaliśmy dwa dni i to przyniosło oczekiwany efekt. Zrobiliśmy, co do nas należało i z tego się cieszymy.
Maciej Janowski - Wrocław - Drużyna jechała bardzo równo i dlatego wygraliśmy. Zdobywaliśmy ważne punkty. Być może tych podwójnych wygranych w stosunku 5:1 nie było zbyt wiele, jednak odnosiliśmy nie mniej ważne skromne zwycięstwa 4:2. To przeważyło o naszym triumfie.
Źródło:
sportowefakty.pl
nowosci.com.pl
zuzelend.com
espeedway.pl
nicesport.pl