2016-04-10 Runda play-off
ROW Rybnik - KS Get Well Toruń
 
Mecz Rybnika z Toruniem miał inaugurować ligowy sezon obu zespołów. Niestety aura sprawiła psikusa i mecz pierwszej kolejki stał się pierwszym meczem rewanżowym obu ekip.
Beniaminek ekstraligi pod wodzą menedżera Piotra Żyto był dość zagadkowym teamem. Niby nie miał w składzie wielkich gwiazd, ale zawodnicy, których zakontraktowano, spisywali się nad wyraz dobrze. Zespół z Rybnika rozegrał jednak tylko w cztery mecze, w tym trzy wyjazdowe i trudno było obiektywnie oceniać postawę tego zespołu na tle ekip, które miały za sobą 3 spotkania więcej.
W awizowanym składzie Rekinów po porażce w Toruniu nie doszło do żadnych zmian personalnych w składzie. Jedyną znaczącą roszadą jest to, że prowadzącym parę w Rybniku został Rune Holta, a nie Max Fricke. Było to prawdopodobnie podyktowane tym, że Australijczyk zaliczył groźny upadek podczas meczu ligi duńskiej, po którym został zabrany do szpitala, lecz ostatecznie skończyło się na strachu i 20-latek wrócił do ścigania.
Torunianie z kolei jechali na Śląsk spokojni o punkt bonusowy, ale planowali zgarnąć pełną trzypunktową pulę meczową, bowiem spotkanie w Rybniku miało dać odpowiedź - na co może liczyć zespół z miasta Kopernika w spotkaniach wyjazdowych. Anioły ostatnie dwa mecze rozegrane na Motoarenie (ze Spartą Wrocław i ROW-em) wygrały pewnie i wysoko, co oznacza, że u siebie opanowali sytuację i wiedzą jak się ścigać. Ale jak dotąd w dwóch spotkaniach z potentatami ligi Lesznem i Gorzowem zawiedli.
Dużo w ekipie Jacka Gajewskiego zależało od postawy liderów. O Grega Hancocka można było być spokojnym, więcej niepewności pozostawało przy Chrisie Holderze i Martinie Vaculiku. Niepewność była również w polskiej formacji seniorskiej. W rezerwie toruński menadżer miał, co prawda Artura Mroczkę, ale Adrian Miedziński jak i Kacper Gomólski zaczęli spisywać się znacznie lepiej niż na początku sezonu i grudziądzki wychowanek musiał uzbroić się w cierpliwość i czekać na debiut w nowej drużynie, a Jacek Gajewski tak komentował tę sytuację: jazda Artura wygląda już lepiej pod względem sprzętowym. W piątek mieliśmy kolejny trening i myślimy o tym, żeby ściągnąć zawodników z innych klubów, żeby można było się pościgać. Artur wiedział zresztą, do jakiej rzeki wchodzi i jak wygląda nasza sytuacja kadrowa. Jego kontraktowanie miało też miejsce w trudnym momencie, bo po meczu w Gorzowie. A odbicie nastąpiło w naszym przypadku dość szybko. Raz jeszcze podkreślam, że jego problemem jest brak jazdy. Określenie wartości sportowej na podstawie treningów bywa trudne, ryzykowne i może okazać się złudne. Trening a zawody to dwie różne bajki. Artur musiałby zacząć gdzieś jeździć.

Rewanżowe starcie na Śląsku pokazało, że torunianie w wysokiej formie są nie tylko na własnym torze, ale również na wyjazdach. Rybniczanie jako czarny koń rozgrywek zostali meczem z Aniołami obnażeni ze swoich słabości. Juz na początku meczu torunianie rozpoczęli od mocnego uderzenia i pokazywali atuty, których brakowało gospodarzom. W pierwszej części spotkania na równi z gośćmi jechał Grigorij Łaguta, otrzymując dość poważne wsparcie od Kacpra Woryny. Ciekawą jazdą w gonitwie trzeciej popisał się zaś Damian Baliński, który jak równy z równym walczył z o wiele wyżej notowanym Martinem Vaculikiem. Na wejściu w pierwszy łuk czwartego okrążenia wydawało się nawet, że "Bally" obejmie prowadzenie, ale Słowak zdecydowanie wszedł pod łokieć zawodnika ROW-u i obronił pierwszą pozycję.
Rybniczanom nie pomagało nawet szczęście. W piątym biegu Baliński zerwał taśmę, ale sędzia nie podjął decyzji od razu. Najpierw obejrzał powtórki, które wykazały, że na starcie ruszali się też Chris Holder i Andreas Jonsson. Po kilku chwilach z wyścigu został wykluczony Australijczyk, ale zastępujący go Paweł Przedpełski bez problemów wygrał i Get Well powiększył przewagę o kolejne dwa punkty.
Głównie za sprawą Łaguty rybniczanie w rywalizacji z mocniejszymi parami Get Well osiągali remisy. Łatwe punkty ROW zdobywał też na Dawidzie Krzyżanowskim. Poza tym to goście powoli budowali swoją przewagę, a zadanie ułatwiła im obniżka dyspozycji Woryny i Balińskiego. Widać to było w biegach ósmym i dziewiątym, gdzie wspomniana dwójka, wespół z "Griszą", miała odrobić kilka punktów, a tymczasem obaj Polacy mijali metę na końcu stawki.
Nokautem dla gospodarzy była odsłona jedenasta, w której Łaguta zanotował pierwszą wpadkę i dojechał do mety na końcu stawki. W dwóch kolejnych biegach nastąpiła co prawda rehabilitacja Woryny, dzięki czemu ROW odrobił dwa punkty, ale prowadzenie Get Well 44:34 przed biegami nominowanymi oznaczało, że gospodarze mają co najwyżej matematyczne szanse na remis, a w praktyce podopieczni Jacka Gajewskiego mogli sobie zapisać trzy punkty do tabeli.
W biegach nominowanych nie było niespodzianki. Najpierw para Hancock - Holder pewnie triumfowała podwójnie. Później z kolei zrehabilitował się Łaguta i finalnie torunianie wygrali różnicą czternastu "oczek", a w całym dwumeczu było 108:72.

Po meczu powiedzieli:
Przemysław Termiński
- właściciel klubu z Torunia - Jestem bardzo zadowolony. W końcu nasi zawodnicy na wyjeździe pojechali tak, jak tego oczekiwaliśmy. Mieliśmy gorszy moment, ale wszystko wskazuje na to, że forma zespołu wraca do normy. Na pewno włączymy się do walki o medale. Nie miałem co do tego żadnej wątpliwości. Rozmiary zwycięstwa w Rybniku pokazują, że w tej chwili każdy będzie musiał się z nami liczyć. Na pewno najgroźniejszym przeciwnikiem w walce o złoto będzie Gorzów. W takiej formie, jaką pokazaliśmy, jesteśmy w stanie nawet wygrać z bonusem. Nie jest również powiedziane, że Stal do końca sezonu utrzyma formę, którą obecnie prezentuje. Liczę na to, że w końcówce sezonu role się odwrócą i to my będziemy górą w tej konfrontacji.

Jacek Gajewski - menadżer z Torunia - Na pewno nikt się nie spodziewał takiego wyniku w Rybniku. Jechaliśmy tutaj z nastawieniem, by nie tylko bronić punktu bonusowego, ale walczyć o coś więcej. Cieszy dobra i równa jazda wszystkich zawodników. To przede wszystkim zadecydowało, że wygraliśmy to spotkanie. Od jakiegoś czasu drużyna dawała sygnały, że jedzie coraz lepiej. Cieszy jeszcze jedna rzecz. Wynik w Rybniku to nie tylko zasługa liderów. Pojechała cała drużyna. Ważne punkty zdobyli także Kacper Gomólski czy Dawid Krzyżanowski. Pojedyncze słabsze biegi liderów nie miały znaczenia, bo byli żużlowcy, którzy to zniwelowali. Do play-off jeszcze daleka droga. Żużel jest bardzo nieprzewidywalny. Jesteśmy uzależnieni od różnego rodzaju losowych zdarzeń. Wygrana na wyjeździe jest bardzo cenna i przybliża nas do czwórki. Przestrzegam jednak przed opiniami, że to spotkanie już coś załatwiło. Cieszę się, bo pokazaliśmy, że dwa ostatnie mecze na własnym torze nie były dziełem przypadku. Dobrze od jakiegoś czasu Paweł Przedpełski. Widać, że zaczyna już być zawodnikiem, do którego się przyzwyczailiśmy. Mało kto zwracał do tej pory uwagę, że on ubiegły sezon kończył kontuzją. Miał kilka urazów z zeszłego roku, które mu przeszkadzały. Poobijał się mocno między innymi w Australii. Pewien problem tkwił w sferze mentalnej. Jeśli żużlowiec kończy sezon z kontuzjami, to bywa różnie. Powrót jest trudny. Paweł potrzebował czasu, żeby złapać właściwy rytm i pewność siebie. Odblokował się i jest na bardzo dobrej drodze, by trzymać stabilny poziom.

Greg Hancock - Toruń - Jesteśmy bardzo zadowoleni, bo wygraliśmy mecz i zgarnęliśmy punkt bonusowy, a to niezwykle ważne, jeśli chodzi o układ w tabeli. Momentami było naprawdę ciężko - jeżeli nie wyszedłeś dobrze spod taśmy i nie najlepiej rozegrałeś pierwszy łuk, to praktycznie traciłeś szansę na dobry wynik, ponieważ na dystansie mijanki były prawie niemożliwe. Starty w tym spotkaniu były kluczowe, bo ciężko jest wyprzedzać na torze w Rybniku. Ten materiał jest piaszczysty i gdy jedziesz z tyłu, to szpryca jest bardzo uciążliwa i odczuwalna. Podsumowując, owal fajny do jazdy, ale ciężki do wyprzedzania. Tworzyliśmy kolektyw, współpracowaliśmy w parku maszyn i cały czas wymienialiśmy się spostrzeżeniami, ale nie jesteśmy dream-teamem, ale na pewno tworzymy solidny zespół. Uważam, że jeszcze nie pokazaliśmy naszej siły i potencjału. Gdy wyeliminujemy pewne małe błędy, będziemy znacznie silniejsi.

Paweł Przedpełski - Toruń - Wyszedł mi ten mecz w Rybniku, ale trzeba powiedzieć, że pojechała cała drużyna. W zawodach drużynowych to jest najważniejsze. Wszyscy daliśmy z siebie wszystko. Świetne, że daliśmy radę wygrać na obcym torze, bo gdzieś te zwycięstwa na wyjazdach to jakaś wartość dodana. Myślę, że może to później zaprocentować w walce o play-offy, a to jest dla nas najważniejsze.

Krzysztof Mrozek - prezes Rybnika - Będę rozmawiał z zawodnikami. Wszystko przeanalizujemy i wyciągniemy wnioski. Gratuluję drużynie toruńskiej. Była dużo lepsza i z nami wygrała. Cóż, musimy się sprężyć, wyciągnąć wnioski i jechać do przodu. Przyjezdni dali nam prawdziwą lekcję speedwaya. Muszę pochwalić kibiców, którzy spisali się na szóstkę. Dziękujemy im za doping. My jako drużyna pojechaliśmy na dwóję.

Piotr Żyto - trener z Rybnika - Podnieciliśmy się tymi trzema pierwszymi meczami, już nam punkty bonusowe rozdawali. Wiadomo, że dany dzień może być dla kogoś słabszy. Teraz do nas przyjechał rozpędzony Toruń i tak to wyglądało, a nie inaczej. Nie było tak emocjonującego meczu jak z Grudziądzem. Trzeba też zauważyć, że jeździliśmy też z Toruniem, który walczy o mistrzostwo Polski, zaś Grudziądz jest równorzędnym rywalem do nas. Ja bym winy na tor nie zwalał, bo był taki sam dla wszystkich. Problemem było to, że w dwóch i pół zawodnika meczu się nie wygra. W moim zespole jechał Grigorij Łaguta, Kacper Woryna i Damian Baliński. Pierwsza para plus Andreas Jonsson nie mogła się odnaleźć na tym torze. Zostaliśmy uziemieni przez Toruń, który jechał bardzo dobrze i równo. Jak się wygrywa indywidualnie 6 biegów na 15, to meczów się nie zwycięża. Musimy nad tym popracować. Jedziemy za tydzień do Poznania i mam nadzieję, że tam nastąpi przebudzenie. Usprawiedliwiam trochę Maksa Fricke'a, który miał w środę upadek w lidze duńskiej. To mogło być przyczyną jego słabszego występu.

Grigorij Łaguta - Rybnik - Chcę żeby cała drużyna jechała, a nie tylko paru zawodników. Fajnie, że Kacper Woryna zaliczył taki dobry występ. Przywiózł punkty, których brakowało na początku sezonu. Toruń jedzie bardzo dobrze, jedynie raz im w tym roku nie wyszło w Gorzowie, a tak są w świetnej dyspozycji.

Andreas Jonsson - Rybnik - Nie mam pojęcia, co zmienić w motocyklach. Może nie byłem zagubiony, ale zdecydowanie brakowało mi mocy w silnikach. To właśnie główna przyczyna mojego występu. Rybnicki tor podczas niedzielnego spotkania znacznie się różnił od tego, który był podczas ostatnich meczów - był bardziej śliski. Nawierzchnia była również znacznie wysuszona, ale to nie było problemem. Tor był w porządku i nieźle przygotowany - powiedział kapitan rybnickiego ROW-u.

Źródło: www.espeedway.pl
www.nicesport.pl
www.nowosci.com.pl

www.sportowefakty.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt