2015-09-27 Runda play-off
Unia Tarnów - KS Toruń
 
Przed rewanżowym meczem w Tarnowie, o brązowy medal toruńska drużyna stała niemal na straconej pozycji. Dziesięciopunktowa przegrana na MotoArenie, praktycznie ustawiła wynik dwumeczu. Dodatkowo zespół został osłabiony, bowiem kreowany przed sezonem na lidera Grigorij Łaguta wystawił swój polski klub do wiatru, wybierając start w MEP w Debreczynie. Niestety europejski finał par z uwagi na aurę został przełożony na dzień w którym rozgrywano ostatnią kolejkę ligową w Polsce i Rosjanin nie pojawił się w składzie KS Toruń. Wprawdzie zawodnik deklarował, że w przypadku przełożenia meczu, zastąpi go brat Artiom, ale fakty okazały się zgoła odmienne. KS Toruń nie miał wprawdzie już większych szans na brązowy medal, ale postawa Grigorija Łaguty zdenerwowała działaczy, bowiem podobna sytuacja miała już miejsce przy okazji Pucharu Świata. Jednak złość działaczy była w tej sytuacji mało istotna, bo to zawodnik wystawił sobie opinię i pokazał jak mało poważnie traktuje kluby w których startuje i drużynę z którą zdobywa punkty.
W zaistniałej sytuacji Jacek Gajewski musiał po raz trzeci niejako z przymusu skorzystać nieopierzonego w ligowych bojach toruńskiego juniora. Torunianie rozważali również zaproszenie na mecz w Tarnowie Brady'ego Kurtza, ale Australijczyk nie był przygotowany do tego aby zadebiutować z dnia na dzień w lidze polskiej, bowiem miał swoje zobowiązania w innych klubach.

Nic więc dziwnego, że Unia Tarnów po raz trzeci z rzędu zdobyła brązowy medal DMP, wygrywając wyraźnie w dwumeczu z KS Toruń, który w ogólnym rozrachunku poległ aż 103:77.
Mimo, że losy walki o brązowy medal rozstrzygnęły się w zasadzie już tydzień wcześniej na MotoArenie, to drużyna KS Toruń nie zamierzała odpuszczać i z dużą ambicją podeszła do rewanżowego starcia. Goście przez dłuższy czas utrzymywali kontakt z miejscowymi, a momentami udało im się wyjść nawet na prowadzenie. Świetnie w pierwszej fazie zawodów radził sobie przede wszystkim Paweł Przedpełski, który zwyciężanie zaczął już od pierwszego biegu, gdy zastąpił Marcina Turowskiego, który w składzie torunian pojawił się w miejsce nieobecnego Grigorija Łaguty. Młodzieżowiec Aniołów szybko znalazł patent na tarnowski tor, a swoją szybkość potwierdził również w biegu juniorów. Niestety, ale później dopadł go olbrzymi pech, a wszystko za sprawą upadku w wyścigu siódmym. Przedpełski zaciekle walczył o drugą pozycję z Martinem Vaculikiem, lecz ich rywalizacja zakończyła się upadkiem torunianina. Choć zawodnik wstał z toru o własnych siłach i udał się do parku maszyn, to chwilę później nie czuł się już dobrze i pojechał na szczegółowe badania do szpitala, podczas których zdiagnozowano złamanie kości śródręcza.
Utrata 20-letniego młodzieżowca okazała się być wielkim ciosem dla drużyny Jacka Gajewskiego, z której w drugiej fazie zawodów wyraźnie uszło powietrze. Do głosu doszli wtedy gospodarze, którzy momentalnie wysforowali się na bezpieczną przewagę punktową. Świetnie prezentował się Janusz Kołodziej, który był poza zasięgiem dla swoich rywali. Kapitan Unii dysponował niezwykle szybkim motocyklem i nawet w przypadku przegranego startu potrafił z dużą łatwością mijać swoich rywali.
Utrzeć nosa swojemu rywalowi próbował w biegu ósmym Oskar Fajfer. Torunianin po dobrym rozegraniu pierwszego łuku przez moment znajdował się na prowadzeniu, lecz chwilę potem Kołodziej uporał się z nim w wielkim stylu. Nie był to jednak koniec emocji w tym wyścigu, bo za jego plecami o jeden punkt ostro walczyli Ernest Koza i Kacper Gomólski. Temu drugiemu próbował pomagać Fajfer, blokując młodzieżowca Jaskółek. Sędzia spotkania ocenił jego zachowanie jako niebezpieczne, przez co zdecydował się ukarać go ostrzeżeniem.
W pierwszym biegu nominowanym szalał Mroczka i toczył walkę do ostatnich metrów. Ostatecznie walka ta zakończyła się remisem, lecz Unia swoją dominację potwierdziła w ostatniej gonitwie dnia, w której Janusz Kołodziej i Martin Vaculik dali popis jazdy parą, nie dając wyprzedzić się parze gości. Tym samym obie ekipy zakończyło sezon ligowy, lecz nastroje w obozie tarnowskim i toruńskim skrajnie się od siebie różnią. Jaskółki odniosły niekwestionowany sukces, jakim jest zdobycie brązowego medalu. O rozczarowaniu mogą mówić za to w Toruniu, gdzie spodziewano się dużo lepszego wyniku.

Podsumowując: Wielkie brawa należą się organizatorom zawodów, którzy po mimo kilkudniowych opadów deszczu w Tarnowie, stanęli na wysokości zadania i zdołali odpowiednio przygotować tor do niedzielnego meczu. Gospodarze zrobili to w sposób niemalże perfekcyjny, gdyż kibice mogli obejrzeć wiele ciekawych i trzymających w napięciu wyścigów.
Słowa uznania należą się również gościom, którzy dzielnie stawiali opór, ale kluczowym dla losów dwumeczu o brąz okazał się być pierwszy mecz na MotoArenie, gdzie torunianie przegrali różnicą aż dziesięciu punktów i mieli niewielkie szanse na odrobienie strat w rewanżu. Mimo wszystko drużyna Jacka Gajewskiego podjęła rękawicę i w Tarnowie walczyła do ostatniego biegu. Kierownictwo gości chciało osiągnąć jak najlepszy wynik, o czym świadczyć mogą rezerwy taktyczne w biegach nominowanych, kiedy to losy zwycięstwa dawno były już rozstrzygnięte. Toruński wynik był efektem przebudzenia Jasona Doyle'a. Australijczyk w dobrym stylu zakończył sezon ligowy w Polsce. W ostatnich tygodniach na jego barki spadła fala krytyki, gdyż uczestnik cyklu Grand Prix notował rozczarowujące wyniki. W Tarnowie udowodnił jednak, że drzemie w nim potencjał i wspólnie z Przedpełskim jako jedyny zawodnik gości potrafił nawiązać równorzędną walkę z miejscowymi. Tradycyjnie już doskonały mecz jechał Paweł Przedpełski. Młodzieżowiec KS Toruń rozpoczął spotkanie od dwóch zwycięstw, lecz w trzecim starcie zanotował groźnie wyglądający upadek i więcej na torze już się nie pojawił. Przedpełski zaciekle walczył o pozycję z Martinem Vaculikiem, co przepłacił urazem ręki. Jeden z liderów toruńskiej drużyny udał się do szpitala na szczegółowe badania, ponieważ po powrocie do parku maszyn uskarżał się na ból w dłoni. Niestety badania wykazały, że uraz jest na tyle poważny, że wykluczył toruńskiego juniora z udziału w toruńskiej rundzie Grand Prix.
Niestety w zespole toruńskim zabrakło punktów ze strony Chrisa Holdera, a znacznie więcej spodziewano się na pewno również po Kacprze Gomólskim. Na nie wiele chyba zdała by się nawet obecność Grigorija Łaguty, gdyż drużyna Aniołów po raz kolejny miała problem z równą formą wszystkich zawodników.
Wśród gospodarzy fruwał po torze z prędkością "Jaskółki" Janusz Kołodziej, który pokazał, że końcówka sezonu bezsprzecznie należy do niego. Lider Unii Tarnów. został najlepszym zawodnikiem rundy play-off, a swoją niezwykle efektowną jazdą czarował także w kończącym sezon meczu. Nawet jeśli start nie ułożył się po jego myśli, na dystansie potrafił mijać swoich rywali z olbrzymią łatwością. Należy jednak podkreślić, że cały zespół tarnowian, był zespołem kompletnym, a ich siłą tradycyjnie już była formacja seniorów. Jeden z najlepszych meczów tego sezonu zanotował Artur Mroczka, który w tym spotkaniu zostawił wiele serca na torze.

Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski
- menadżer KS Toruń - W kolejnym sezonie nadal będę odpowiadał za drużynę w ekstralidze. Powoli zaczynam się zastanawiać nad kształtem zespołu w przyszłym roku. Są już pewne plany, zmiany w składzie na pewno będą. Budowę zespołu zawsze trzeba zaczynać od góry, bo środek uzupełnić jest najłatwiej.

Jacek Krzyżaniak - trener KS Toruń - Jestem troszeczkę zaskoczony decyzją o wykluczeniu Pawła Przedpełskiego. Wiadomo, że to sędzia podejmuje decyzję i nie ma co na ten temat rozmawiać. Przykładam wątpliwości jest chociaż jednak to, że hak został umieszczony w jego przednim kole, to nie wiem, gdzie on miał się zmieścić - czy miał jechać za bandą, w pasie bezpieczeństwa? Uważam, że najlepiej, gdyby można było powtórzyć w czteroosobowym składzie, ale jak widać, takiej sytuacji nie było. Sędzia podejmuje decyzje. Paweł trafił do szpitala, ponieważ ma problemy z palcami lewej dłoni. Wiadomo, że jak człowiek jest rozgrzany, to nie odczuwa tak tego bólu. Nieraz jest tak, że po kilku dniach dopiero wychodzi to na zewnątrz. Tutaj na pewno musiało mu to mocno doskwierać, jeżeli po upływie pięciu minut poczuł niesamowity ból i udał się do szpitala na prześwietlenie. Szczerze mówiąc była walka przez całe zawody, w ich pierwszej fazie zapowiadało się to całkiem nieźle. Myślałem, że będziemy w stanie to odrobić, ale niestety nie udało się. Powodem m.in. było to, że Paweł uległ wypadkowi i dalej nie występował w swoich biegach. Ważne, że pozostali zawodnicy cało i zdrowo skończyli zawody. Gratuluję również oczywiście zawodnikom tarnowskim.

Jason Doyle - Toruń - Było to nieco rozczarowujące zakończenie sezonu w naszym wykonaniu. Dostaliśmy się jednak do fazy Play-off, a niektórym zespołom się to nie udało. Sądzę zatem, że powinniśmy być dumni z tego, co osiągnęliśmy, ze zdobycia czwartego miejsca. Możemy tylko być lepsi w kolejnym sezonie. Sam, czuję, że mogę jechać nieco lepiej niż w ostatnich spotkaniach tego sezonu. To był naprawdę sezon wzlotów i upadków w moim wykonaniu, jednak wiele się nauczyłem. Ponownie byłem najlepszym zawodnikiem swojego zespołu na torze w Tarnowie. To dobry wynik w moim wykonaniu, a jest on wynikiem wysiłku, jaki włożyłem w swoją jazdę po kilku moich słabszych spotkaniach. Startowałem we wszystkich głównych ligach w Europie. Wiele nauczyliśmy się w tym roku, zarówno ja, jak i mój team. Z pewnością będę jeszcze lepszy w kolejnym sezonie. Musiałem zmienić tunerów moich silników i kilka innych rzeczy. To pracuje odpowiednio. Jestem zadowolony ze wszystkiego. Moim głównym celem na kolejne tygodnie jest utrzymanie się pierwszej ósemce w Speedway Grand Prix. Nie wiem czy zostanę w Toruniu, bo miałem jednoroczną umowę. Zobaczymy, co wydarzy się w kolejnych tygodniach. Nie będę nikogo jednak obwiniał, gdybym został odstawiony od składu na przyszły sezon po tych kilku złych spotkaniach, w których pojechałem gorzej.

Adrian Miedziński - Toruń - Walczyliśmy, jak tylko mogliśmy. Ja korzystałem chyba ze wszystkich możliwych ustawień w motocyklu. Raz było gorzej, a raz lepiej. Gospodarze jadą jednak świetnie na tym torze, a w szczególności Martin i Janusz. W jednym z biegu nie spodziewałem się, że Kołodziej pojedzie tak szeroko i mnie minie, ale tutaj wychodzi właśnie znajomość miejscowego toru. Niestety przegrywając mecz u siebie postawiliśmy się troszeczkę w trudnej sytuacji. W Toruniu powinien być wynik odwrotny, a wtedy w Tarnowie bronilibyśmy tej przewagi. Wiadomo też, jaka była nasza sytuacja. Nie było Griszy, a kontuzję odniósł Paweł, który świetnie zaczął zawody. Nie ma już jednak co gdybać. Tarnów był lepszy i wygrał zasłużenie. Na razie nie myślę o tym gdzie będę startował w przyszłym roku. W ostatnich meczach pracowałem dużo nad sprzętem pod kątem przyszłego sezonu. Moja przynależność klubowa to kwestia rozmów. Teraz czekają mnie dwie operacje ręki. Pierwsza polegać będzie na przygotowaniu ścięgna ręki do przeszczepu, a druga już na samym przeszczepie. Później jeszcze miesiąc w gipsie, dlatego w tym roku chciałbym zakończyć już temat ręki, żeby w stu procentach wystartować w przyszłym sezonie. Wiadomo, że w Toruniu rozmowy będą, bo tu się urodziłem i wychowałem. Nie wiem jednak, jaka będzie polityka klubu. Tego na tą chwilę nie wiem i nie zajmowałem się tym, bo mieliśmy jeszcze mecze ligowe i na tym się skupiałem.
Wiem jak jechałem przez cały sezon, ale kontuzja pokrzyżowała mi i drużynie plany. Dobrze, że w pewnym momencie reszta zawodników była na fali, ja wróciłem po kontuzji świeży i udało nam się wygrać dwa mecze z Gorzowem i Lesznem. To ustawiło naszą sytuację, dzięki czemu załapaliśmy się do rundy play-off. Patrząc na całokształt, myślałem, że będzie trochę lepiej. Kiedy wróciłem po kontuzji, widziałem, że drużyna jedzie dobrze, ale później to wszystko pouciekało i nie byliśmy tacy mocni, jak każdy myślał. Teraz każdy z nas musi w zimie pewne sprawy przemyśleć, żeby było lepiej.

Oskar Fajfer - Toruń - Serdecznie gratuluję drużynie gospodarzy brązu oraz dobrego przygotowanie toru do walki, co na pewno nie było łatwe po takich opadach. Okazało się, że "chodziła duża i mała", co sprzyjało mijankom. Ta końcówka sezonu była lepsza w moim wykonaniu. Podochodziłem do ładu ze sprzętem, za co też dziękuję mojemu tacie. Pomógł mi to mniej więcej ogarnąć. W pierwszym biegu jechałem na złym motorze, bo praktycznie stałem w miejscu i ledwo dowiozłem jeden punkt. Później zmieniłem motocykl i było lepiej. Po jednym z wyścigów pretensje miał do mnie Ernest Koza, że go blokowałem, ale chciałem pomóc Kacprowi Gomólskiemu, żeby do mnie dojechał. Tak się jeździ.

Paweł Baran - trener Unii Tarnów - Oczywiście spekulacje przedsezonowe są tylko spekulacjami. Udowodniliśmy w tym roku, że można złożyć fajną drużynę, która potrafi się dogadać i być monolitem na torze i poza nim. To było najważniejsze. Drużyna, prezes, zarząd, ja, toromistrzowie, kierownik drużyny, sponsorzy, to jest wszystko jedno wielkie koło zębate, gdzie jeden element napędza drugi. Wszyscy zdali ten egzamin, dzięki temu zdobyliśmy ten brązowy medal i z tego się trzeba cieszyć. Dziękujemy kibicom, którzy tak licznie nas wspierali, byli z nami w tym ostatnim meczu i dopingowali nas. Dziękuję sponsorom, przede wszystkim Grupie Azoty, dzięki którym możemy tutaj być i cieszyć się z tych brązowych medali.

Janusz Kołodziej - Tarnów - Jestem zadowolony z tego medalu. Jest jednak pewna złość, że nie pojechaliśmy w finale, bo wydaje mi się, że było nas na to stać, żeby walczyć z Unią Leszno. To były Play-offy, więc albo się w nich jedzie, albo się nie jedzie. Jeśli chodzi o moją ekipę, to cały sezon pracowaliśmy na to, żeby dojść do ładu ze sprzętem, z psychiką, ze wszystkim po kolei. Na szczęście, gdy zaczęła się runda Play-off, to wszystko coraz lepiej grało. Ogólnie w sezonie byliśmy cały czas bardzo dobrą, wyrównaną drużyną. Widać to nawet po tym meczu, wszyscy są waleczni, nie tylko dobry start i tyle, ale zawsze próbują na trasie walczyć. Widać waleczność tej drużyny, potrafimy wydzierać nieraz jakieś zwycięstwa, punkty, pozycje, itd. To doprowadziło nas do tego trzeciego miejsca w końcówce. Chociaż ja powiem szczerze, że wierzyłem gdzieś tam w to drugie rozwiązanie, że uda nam się zdobyć drugie miejsce i to mnie tylko boli, jakby na koniec. Zapominamy jednak o tym, bardzo się cieszymy z tego, co jest. Fajnie, że z Toruniem potrafiliśmy wygrać na wyjeździe i u siebie też super pojechać, chociaż początek też nie był najciekawszy, też z tego względu, że ten tor był po opadach. Udało się go przygotować, choć nie był to już taki nasz wielki atut. Musieliśmy popracować kilka biegów, żeby tak naprawdę odkryć, co najlepiej nam odpowiada, żeby ustawić te motocykle. Praca w szkółce daje mi tyle radości, że nie czuję się w ogóle, jakbym szedł do pracy. Tym bardziej przyciąga mnie to do żużla, bo praca z młodzieżą jest czymś wspaniałym. Powiem szczerze, że to też mi dużo pomogło w tych Play-offach lepiej jechać. Przy tych dzieciach sam się dużo nauczyłem. Ja im mówię mniej więcej, jak jechać, a oni mi pokazują, na czym można się jeszcze skupić, żeby im podpowiadać - jak zapinać kask, jak ustawiać motocykle, jak jechać, itd. Czasami zdaję sobie sprawę z tego, ile okoliczności jest ważnych, ja im to przekazuję. Jednak przy nich widzę, że to jest mega ważne, pomaga mi to osiągnąć jeszcze więcej, to gra jakby na dwie strony. Oni się cieszą, ze robią postępy, z drugiej strony ja też robię te postępy i skupiam się nad niektórymi rzeczami, na które wcześniej nie patrzyłem.

Ernest Koza - Tarnów - To dla mnie ostatni mecz ligowy w roli juniora. Pierwszą część sezonu mogę ocenić na plus, a drugą na minus. Ogólnie spodziewałem się troszkę więcej po sobie, a druga połowa sezonu była dla mnie bardzo ciężko. Mimo wszystko jestem szczęśliwy z tego medalu.

Martin Vaculik - Tarnów - Gdybym mógł, to chciałbym być w takiej szkółce, z takim trenerem, jak Janusz (śmiech). Chciałbym podziękować wszystkim naszym kibicom, całej drużynie, zawodnikom, kapitanowi Januszowi, który jest świetny. Również trenerom, naszemu klubowi, naszemu głównemu partnerowi Grupie Azoty, bez którego byśmy teraz nie świętowali na pewno tego medalu. Dziękuję tez kolejnym sponsorom, którzy są na pewno bardzo ważni do osiągania tych wszystkich wyników. Im się należą też słowa podziękowania. Oczywiście tak, jak powiedziałem, dziękuję naszym kibicom. Ja bardzo cieszę się z tego wyniku, choć też nie ukrywam tego, co mówił Janusz, że chcieliśmy być we finale. Po takim sezonie, jaki mieliśmy, to naprawdę ten apetyt był bardzo wielki. Trzeba pomyśleć co się stało, dlaczego nie weszliśmy do finału i trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość, żeby zawsze walczyć o jak najwyższe cele. Odnosząc się do meczu mam nadzieję, że z Pawłem Przedpełskim będzie wszystko w porządku, bo z mojej strony nie było żadnej celowości, aby spowodować jego upadek. Po pierwsze tak nie jeżdżę, a po drugie jest to mój kolega i bardzo mi przykro, jeżeli coś by mu się stało. Życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia. Jeszcze raz wszystkim bardzo dziękuję, cieszę się, że mogłem być częścią takiej drużyny. Chciałem też pogratulować Jankowi, który jest chyba najlepszym zawodnikiem rundy play-off. Jego średnia będzie wynosiła chyba blisko 3 punktów. To jest wspaniała końcówka sezonu i nie tylko końcówka, ale i cały sezon. Cieszę się, że mamy ten medal.

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

www.nowosci.com.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt