2015-09-06 Runda play-off
KS Toruń - Unia Tarnów
 
Jeszcze do dwunastego wyścigu rewanżowego meczu w Lesznie to KS Toruń znajdował się w finale Ekstraligi Ostatecznie o złoto walczyć będzie Unia, ale minorowe nastroje w ekipie Jacka Gajewskiego panowały tylko na początku tego tygodnia. Sztab szkoleniowy nie miał wątpliwości, że zawodnicy znajdą w sobie motywację, by zawalczyć o podium ligowych rozgrywek. Torunianie duże nadzieje pokładali zwłaszcza w pierwszym spotkaniu, które rozegrane zostało na MotoArenie. Półfinałowy mecz z "Bykami", wygrany 49:41, świadczył o tym, że Anioły potrafiły wykorzystać atut własnego toru. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna i po porażce z "Jaskółkami" w pierwszym meczu o brąz nawet menedżer KST nie miał złudzeń, że torunianie w sezonie 2015 nie zdołają znaleźć się na podium ekstraligi. Anioły bowiem poległy na własnym torze 50:40, a styl jaki zaprezentowały nie wróżył nic dobrego przed rewanżem. W ekipie gospodarzy zawiedli przede wszystkim obcokrajowcy - Grigorij Łaguta (zero punktów!), Jason Doyle i Chris Holder. Po spotkaniu niemal wszyscy twierdzili, że tym razem nie wypaliła koncepcja przygotowania twardego toru. W meczu z lesznianami zdało to egzamin, z tarnowianami już nie.

Unia Tarnów była zdecydowanie lepszą drużyną na Motoarenie i odniosła zasłużone zwycięstwo. Tym samym Jaskółki były bardzo blisko zdobycia brązowego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Niestety dla żużlowców z miasta Kopernika przebieg batalii o medal z najmniej cennego kruszcu przebiegał podobnie jak ostatni mecz Aniołów i Jaskółek na Motoarenie rozegrany pod koniec sierpnia. Zawodnicy KS Toruń przez większość czasu kontrolowali przebieg spotkania, ale piorunująca końcówka tarnowian doprowadziła do tego, że punkty odjechały do Tarnowa. O ile w rundzie zasadniczej był to punkt meczowy i bonus, tak w rundzie play-off tarnowianie zgarnęli całą pulę punktów meczowych. Remis z rundy zasadniczej w kontekście pierwszego spotkania o brąz dawał Jaskółkom psychologiczną przewagę, ale należy wspomnieć, że przerwa przed play-offami została przez drużynę z z Torunia wykorzystana w stu procentach i Anioły dzięki drobnym zmianom oraz intensywnym treningom przed pierwszą rundą play-off, na nowo zbudowały sobie atut własnego toru.
Niestety to co zaskoczyło w półfinale ekstraligowej rywalizacji, w meczach o medale już nie funkcjonowało. Pierwsze dwie serie pokazały, że do Torunia wróciły stare problemy. Podobnie jak pod koniec sierpnia, i tym razem to goście z Tarnowa wyglądali na dużo lepiej dopasowanych do nawierzchni. I po raz kolejny jedynym ogniwem wśród Aniołów, który dobrze dogadywał się z torem na Motoarenie był Paweł Przedpełski.
Pierwsze biegi toczyły się na zasadzie cios za cios i rywalizacja wyglądała na w miarę wyrównaną. W pierwszym wyścigu nie zadziałała współpraca Chrisa Holdera i Kacpra Gomólskiego, którzy mogli wspólnie powstrzymać Martina Vaculika, ale tego nie zrobili i ostatecznie Słowak przedarł się na drugie miejsce. W odsłonie trzeciej z kolei Adrian Miedziński i Grigorij Łaguta nie byli w stanie pokonać Kennetha Bjerre, który nie dość, że wskoczył na trzecie miejsce, to jeszcze prawie wyprzedził "Miedziaka" na kresce. Walka na dystansie zdecydowanie zresztą wypadała na korzyść gości. Artur Mroczka znakomicie spisał się w rywalizacji z parą Miedziński - Łaguta w biegu piątym, zaś dwa wyścigi później Janusz Kołodziej bez większych problemów przedarł się na dystansie z trzeciej na pierwszą pozycję, bo znów nie zrozumieli się Holder i Gomólski. Dzięki temu wyścigowi Jaskółki utrzymały dwupunktowe prowadzenie po drugiej serii.
Kolejne wyścigi nie zmieniły takiego stanu rzeczy. Pozytyw było widać w jeździe "Gingera", który w znakomity sposób przedarł się na prowadzenie w biegu dziewiątym. To jednak niewiele dało, bo ostatni do mety dojechał Holder, a w pozostałych wyścigach także padały remisy. Warto odnotować, że cierpliwość do koszmarnie słabego Łaguty stracił w końcu menedżer Jacek Gajewski i w odsłonie dziesiątej postanowił desygnować za niego Pawła Przedpełskiego, co spotkało się z oklaskami ze strony miejscowej publiczności. Manewr jednak nic nie dał, bo Przedpełski przegrał start, a dysponujący dobrym wyjściem spod taśmy Miedziński, na drugim łuku, nie wiedzieć dlaczego, odjechał pod bandę i bez problemu przy krawężniku przejechał obok niego Kołodziej.
Przed biegami nominowanymi goście tylko potwierdzili dobrą formę. Co prawda w odsłonie dwunastej zawodnicy KS Toruń odrobili dwa punkty, ale zaraz później z ogromną łatwością para Kołodziej - Bjerre powiększyła przewagę do sześciu "oczek". Siłą gości były indywidualne zwycięstwa i znakomita postawa na dystansie. Dość powiedzieć, że do tej pory cztery najlepsze czasy dnia należały właśnie do tarnowian. Równa formacja seniorska znów uzupełniła kiepskich juniorów. Wśród Aniołów zawodzili z kolei seniorzy - fatalny Łaguta i notujący słabą końcówkę Doyle, a formy z dwóch ostatnich meczów nie utrzymał Fajfer. Kiepsko spisywał się też kapitan, Chris Holder. Nawet jeśli ci żużlowcy dobrze wystartowali, tracili swoje pozycje na dystansie. Na biegi nominowane Jacek Gajewski miał więc tylko trzech pewniaków - Przedpełskiego, Gomólskiego i Miedzińskiego. Tylko niepoprawni optymiści wierzyli, że uda się odrobić sześciopunktową stratę, a nawet w przypadku hipotetycznego zwycięstwa w całym meczu, zaliczka przed tarnowskim rewanżem byłaby nikła. Jaskółki już przed wyścigami nominowanymi znalazły się więc w rewelacyjnym położeniu.
Rewolucji nie było. Mimo manewrów taktycznych menedżera Gajewskiego, już w czternastej odsłonie tarnowianie spokojnie dojechali na remis, a później wygrali podwójnie, dzięki czemu zapewnili sobie wysoki, dziesięciopunktowy triumf w całym spotkaniu.

Podsumowując. Torunianie po pierwszym meczu półfinałowym z Unią Leszno wyglądali na dość solidnych. Wydawało się, że kryzys, z jakim podopieczni Jacka Gajewskiego zmagali się pod koniec rundy zasadniczej poszedł w niepamięć i Anioły bez problemu rozegrają mecz z Unią Tarnów na swoją korzyść. Nic z tych rzeczy! Pojedynek w Toruniu był dość wyrównany, ale Jaskółki wygrały biegi trzynasty i piętnasty podwójnie, co zapewniło im dziesięciopunktowy i dość niespodziewany triumf w całym meczu.
W ekipie gospodarzy tradycyjnie zachwycał Paweł Przedpełski. Ale niestety pierwsze biegi meczu w Toruniu pokazały, że do grodu Kopernika wróciły stare problemy. Znów nie radzili sobie seniorzy i znów jedynym ogniwem, który nie musiał szukać wymówek był właśnie toruński junior. Dwudziestolatek dzień po tym, jak stracił szanse na medal mistrzostw świata juniorów, znów musiał ciągnąć swoją drużynę w boju o brązowy medal. Przedpełski wygrał indywidualnie trzy wyścigi, czyli tyle samo, ile reszta jego kolegów razem wzięta. Z pozytywnych aspektów warto odnotować, że meczem z Unią Tarnów na na MotoArenę wrócił doping. Najzagorzalsi kibice Aniołów zazwyczaj zajmowali miejsca na szczycie pierwszego łuku. W potyczce z "Jaskółkami" jednak w pewnym momencie postanowili zmienić swoją lokację. Gdy ich ulubieńcy zaczęli jechać coraz słabiej, kibice podczas jednej z przerw przenieśli się na miejsca ulokowane tuż nad boksami żużlowców toruńskiej drużyny i stamtąd dopingowali ich do jeszcze lepszej jazdy. Niestety ekipa Jacka Gajewskiego nie potrafiła dopasować się do własnej nawierzchni tak jak miało to miejsce niemal w całej rundzie zasadniczej. Kompletnie zawiódł Grigorij Łaguta, który zanotował najgorszy sezon w swojej ekstraligowej karierze. W potyczce o brąz Rosjanin jednak spisał się tragicznie. Słabo startował, nie był w stanie skutecznie rywalizować z tarnowianami na pierwszym łuku, a na trasie z każdym wirażem tracił dystans do rywali. W dziesiątym wyścigu Jacek Gajewski postanowił zastąpić bardzo słabego Rosjanina, co spotkało się ze sporą aprobatą miejscowej publiczności. "Grisza" w całym meczu pojechał w trzech wyścigach i za każdym razem mijał metę na ostatnim miejscu. Łaguta zawiódł najbardziej, ale równie słabo w drużynie z Torunia spisali się Chris Holder i Jason Doyle. Dziewięć punktów i dwa bonusy - to wspólny dorobek australijskich żużlowców Aniołów. Nie jest tajemnicą, że oczekiwania wobec Kangurów są dużo wyższe i taki wynik to absolutne minimum, ale jeśli chodzi o ich indywidualne występy. Holderowi zdarzają się co prawda przebłyski, ale i tak z całą stanowczością można stwierdzić, że zarówno on, jak i Doyle jadą ostatnio zdecydowanie poniżej oczekiwań.
Ekipa gości w komplecie zasługiwała na uznanie. Co prawda formacja juniorska zdobyła tylko trzy punkty, ale wszyscy seniorzy gdy mieli zdobywać punkty to je zdobywali.

Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski
- menadżer KS Toruń - Wynik jest dla mnie niespodziewany. Niestety, kończymy sezon w słabym stylu. W naszych szeregach było widać totalną niemoc. Po raz kolejny okazało się, że ta drużyna jest nieprzewidywalna. Zawodnicy, którzy jechali dobrze u siebie z Lesznem, teraz totalnie zawiedli. Dotyczy to zwłaszcza Łaguty. Wynik zrobili natomiast ci, którzy wcześniej nie notowali rewelacyjnych występów, czyli Miedziński i Gomólski. Tak nieprzewidywalnego zespołu jeszcze nie miałem. Nie mam wątpliwości, że potrzeba ruchów kadrowych. Wiara, że z tego składu da się wycisnąć coś więcej mogłaby być złudna i ryzykowna. Całej drużyny nie wymienimy, bo nie ma nawet takiej potrzeby. Trzeba też spojrzeć na rynek zawodniczy i zastanowić się, kto będzie chciał zmienić barwy klubowe. To musi być też zawodnik, który stanowiłby wzmocnienie. Zbyt wielu możliwości nie ma. Część żużlowców powinna w Toruniu zostać, ale konieczne są dwie lub trzy zmiany. Wtedy ta ekipa może jechać za rok o medale. W niezmienionym składzie należy raczej o tym zapomnieć. Inne kluby będą chciały zatrzymać zawodników, którzy spełnili oczekiwania. Pewne ruchy będą wymuszone tym, że w kilku ekipach przybędzie seniorów. Część żużlowców skończy bowiem starty w kategorii juniorskiej. Poza tym, na chwilę obecną nie znamy składu personalnego Ekstraligi. Wiele będzie zależeć również od sytuacji finansowej w poszczególnych ośrodkach. U nas sytuacja finansowa jest stabilna. Nie ma problemów z płynnością. Klub nie zalega zawodnikom pieniędzy. Były obawy, jak będzie w Toruniu po zmianie właściciela, ale okazuje się, że jest dobrze.

Jacek Krzyżaniak - trener KS Toruń - Nie ma co ukrywać, jest to ogromne rozczarowanie. Trenowaliśmy normalnie jak przed każdymi zawodami, ale po prostu byliśmy słabsi. Nie da się ukryć, że zabrakło punktów zawodników, którzy byli wpisani jako Ci, którzy mają zdobywać ich sporo czyli m.in. Chris Holdera czy Jasona Doyle'a. Bardzo dobrze pojechali natomiast zawodnicy, którzy dotychczas spisywali się poniżej naszych oczekiwań, a więc Adrian Miedziński oraz Kacper Gomólski. Paweł Przedpełski cały czas prezentuje się wybornie. Nie możemy jechać do Tarnowa z myślą o porażce. Przegraliśmy dość wyraźnie, ale jeszcze wszystko może się wydarzyć. Potrafiliśmy przecież zwyciężyć w Lesznie i w Gorzowie więc czemu nie w Tarnowie? To jest tylko sport.

Adrian Miedziński - Toruń - Jechaliśmy drugie zawody na tak przygotowanym torze. Leszno udało się zaskoczyć, Tarnów nie, bo zespół ten też jeździ na twardym torze. Nie mieliśmy więc atutu w postaci toru. Przed spotkaniem z Lesznem podjęliśmy wspólną decyzję w drużynie, że przygotowujemy twardą nawierzchnię i po udanym meczu trzymaliśmy się tego konsekwentnie. Teraz można gdybać, że można było na Tarnów przygotować się inaczej. Ale to już jest historia. Przed nami jeszcze rewanż z Unią i potem przyjdzie czas na rozmyślania, co dalej. Po udanych wyścigach przytrafił mi się słabszy występ w biegu nominowanym. Ale ciężko było coś zrobić z czwartego pola, które w końcówce zostało polane. Za tydzień jedziemy w Tarnowie i postaramy się wywieźć stamtąd jak najlepszy wynik. 10 punktów straty to strasznie dużo, choć szansa zawsze jest. W meczu u siebie zabrakło punktów całej drużyny. Może nigdy nie mieliśmy zdecydowanego lidera, ale jednak cały zespół punktował, a w meczu z Tarnowem tak nie było.

Kacper Gomólski - Toruń - Trzy lata jeździłem w Tarnowie więc wiedząc jak twardy będzie tor, wiedziałem jak tarnowski zespół może sobie poradzić. Bardzo martwiłem się o ten mecz. Już podczas ostatniego spotkania w Toruniu z Fogo Unią Leszno było nam bardzo ciężko. Nie wygrywaliśmy w ogóle startów. Jeżeli chodzi o moją postawę w tym meczu to nie było źle. Przez półtora tygodnia w ogóle nie jeździłem więc ten głód jazdy był odczuwalny. Na pewno było lepiej niż wcześniej, ale szkoda trochę ostatniego biegu. Zawiesiłem się w dość głębokiej koleinie na starcie, a start był raczej decydujący. Chciałem się pokazać z jak najlepszej strony, bo ten sezon mam tragiczny, co jest całkowicie moją winą i dla mnie takie występy dobrze wróżą, bo trzeba szukać angażu na przyszły rok. Póki co sezon się jeszcze nie skończył, więc trzeba czekać. Cały sezon się staram, bo pieniądze leżą na torze, a nie zarobię ich dowożąc do mety zera. Zawsze daję się z siebie wszystko niezależnie od tego, gdzie jeżdżę

Paweł Baran - trener Unii Tarnów - Prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że wygramy aż dziesięcioma punktami. Jest to naprawdę bardzo dużo. Przed meczem gdy mnie pytano, mówiłem, że zadowalałby mnie każdy wynik powyżej czterdziestu punktów. Chłopaki udowodnili, że są naprawdę kapitalną drużyną. Stanowią monolit, świetnie rozumieją się w parkingu oraz na torze. Janusz pojechał fajne zawody. Nasi juniorzy może nie punktowali, ale przynajmniej pokazali, że potrafią walczyć. Chciałbym podziękować gospodarzom za postawę fair, bo to jest najważniejsze.

Janusz Kołodziej - Tarnów - W naszej drużynie wszystko fajnie zagrało. Ja osobiście trochę się niepokoiłem, bo wolałem, żeby ten tor był bardziej przyczepny. W poprzednim spotkaniu na Motoarenie właśnie na takim bardzo dobrze nam się jechało. Nawierzchnia była podobna do tej jaka była na turnieju SEC, kiedy to ja i Martin Vaculik w ogóle nie wiedzieliśmy o co chodzi. Wydaje mi się, że toruńscy zawodnicy są już trochę zajechani. Uważam, że nam się łatwiej walczyło pomimo tego, że jechaliśmy na wyjeździe.

Artur Mroczka - Tarnów - Cieszę się z wyniku całej drużyny. Mój indywidualny dorobek schodzi na drugi plan. To super sprawa, że mamy przewagę przed ostatnim meczem o medal. Musimy zrobić wszystko, aby brąz trafił właśnie do Tarnowa i też przetrzeć oczy niedowiarkom, że to jest jednak wykonalne. Nie wiem co jest w tym Toruniu. Mam tu jakieś problemy sprzęgłowe. Tak było ostatnio i w tym meczu. Dopiero po zmianie sprzęgła idealnie wygrałem start. Później poszło nieco gorzej, ale ogólnie byłem szybki, problem leżał jedynie w startach. Obecnie  żużel jest tak wyżyłowany, że właściwie każdy może wygrać i przegrać ze wszystkimi. Jak widzieliśmy, Grigorij Łaguta miał problemy żeby w ogóle dowieźć jakieś punkty. Myślę, że przeciwnik pozwolił nam wygrać, zrobili dla nas wszystko, co mogli. Tor był tak naprawdę pod nas, więc cieszymy się i jedziemy do domu wygrani. Był on niemal identyczny, jak w rundzie zasadniczej. W sierpniu na początku było tylko trochę przyczepniej, a w tym meczu przez cały czas bardzo twardo.

Leon Madsen - Tarnów - Wszystko wygląda bardzo dobrze. Dziesięć punktów różnicy to sporo i drużyna z Torunia będzie miała ciężko aby to odrobić. Trzeba jednak pamiętać, że to jest żużel i musimy być bardzo skoncentrowani. Miejmy nadzieję, że za tydzień będziemy mogli świętować nasz sukces. Dobry duch panował w naszej drużynie w przeciągu całego sezonu i z czasem było tylko lepiej. Niestety, mieliśmy gorszy dzień w Częstochowie, co kosztowało nas miejsce w wielkim finale, ale na szczęście byliśmy w stanie się odbudować. Wszyscy zdobyli w niedzielę ważne punkty. Wszyscy jesteśmy przekonani o tym, że zasłużyliśmy w tym sezonie na ten brąz. Bardzo chcemy go zdobyć. Musimy po prostu się skupić i dobrze zakończyć rozgrywki przed własną publicznością w najbliższy weekend.

Źródło: www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl

www.nowosci.com.pl

strona główna

toruńskie turnieje turnieje światowe turnieje krajowe
zawodnicy trenerzy mechanicy działacze
klub statystyki sprzęt