Unia
Tarnów była zdecydowanie lepszą drużyną na Motoarenie i odniosła zasłużone
zwycięstwo. Tym samym Jaskółki były bardzo blisko
zdobycia brązowego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski. Niestety dla żużlowców
z miasta Kopernika przebieg batalii o medal z najmniej cennego kruszcu
przebiegał podobnie jak ostatni mecz Aniołów i Jaskółek na Motoarenie rozegrany pod koniec
sierpnia. Zawodnicy KS Toruń przez większość czasu kontrolowali przebieg
spotkania, ale piorunująca końcówka tarnowian doprowadziła do tego, że punkty
odjechały do Tarnowa. O ile w rundzie zasadniczej był to punkt meczowy i bonus,
tak w rundzie play-off tarnowianie zgarnęli całą pulę punktów meczowych. Remis z
rundy zasadniczej w kontekście pierwszego spotkania o brąz dawał Jaskółkom
psychologiczną przewagę, ale należy wspomnieć, że przerwa przed play-offami
została przez drużynę z z Torunia wykorzystana w stu procentach i Anioły
dzięki drobnym zmianom oraz intensywnym treningom przed pierwszą rundą play-off, na nowo zbudowały sobie atut
własnego toru.
Niestety to co zaskoczyło w półfinale ekstraligowej rywalizacji, w meczach o
medale już nie funkcjonowało. Pierwsze dwie
serie pokazały, że do Torunia wróciły stare problemy. Podobnie jak pod koniec
sierpnia, i tym razem to goście z Tarnowa wyglądali na dużo lepiej dopasowanych
do nawierzchni. I po raz kolejny jedynym ogniwem wśród Aniołów, który dobrze
dogadywał się z torem na Motoarenie był Paweł Przedpełski.
Pierwsze biegi toczyły się na zasadzie cios za cios i rywalizacja wyglądała na w
miarę wyrównaną. W pierwszym wyścigu nie zadziałała współpraca Chrisa Holdera i
Kacpra Gomólskiego, którzy mogli wspólnie powstrzymać Martina Vaculika, ale tego
nie zrobili i ostatecznie Słowak przedarł się na drugie miejsce. W odsłonie
trzeciej z kolei Adrian Miedziński i Grigorij Łaguta nie byli w stanie pokonać
Kennetha Bjerre, który nie dość, że wskoczył na trzecie miejsce, to jeszcze
prawie wyprzedził "Miedziaka" na kresce. Walka na dystansie zdecydowanie zresztą
wypadała na korzyść gości. Artur Mroczka znakomicie spisał się w rywalizacji z
parą Miedziński - Łaguta w biegu piątym, zaś dwa wyścigi później Janusz
Kołodziej bez większych problemów przedarł się na dystansie z trzeciej na
pierwszą pozycję, bo znów nie zrozumieli się Holder i Gomólski. Dzięki temu
wyścigowi Jaskółki utrzymały dwupunktowe prowadzenie po drugiej serii.
Kolejne wyścigi nie zmieniły takiego stanu rzeczy. Pozytyw było widać w jeździe
"Gingera", który w znakomity sposób przedarł się na prowadzenie w biegu
dziewiątym. To jednak niewiele dało, bo ostatni do mety dojechał Holder, a w
pozostałych wyścigach także padały remisy. Warto odnotować, że cierpliwość do
koszmarnie słabego Łaguty stracił w końcu menedżer Jacek Gajewski i w odsłonie
dziesiątej postanowił desygnować za niego Pawła Przedpełskiego, co spotkało się
z oklaskami ze strony miejscowej publiczności. Manewr jednak nic nie dał, bo
Przedpełski przegrał start, a dysponujący dobrym wyjściem spod taśmy Miedziński,
na drugim łuku, nie wiedzieć dlaczego, odjechał pod bandę i bez problemu przy
krawężniku przejechał obok niego Kołodziej.
Przed biegami nominowanymi goście tylko potwierdzili dobrą formę. Co prawda w
odsłonie dwunastej zawodnicy KS Toruń odrobili dwa punkty, ale zaraz później z
ogromną łatwością para Kołodziej - Bjerre powiększyła przewagę do sześciu
"oczek". Siłą gości były indywidualne zwycięstwa i znakomita postawa na
dystansie. Dość powiedzieć, że do tej pory cztery najlepsze czasy dnia należały
właśnie do tarnowian. Równa formacja seniorska znów uzupełniła kiepskich
juniorów. Wśród Aniołów zawodzili z kolei seniorzy - fatalny Łaguta i notujący
słabą końcówkę Doyle, a formy z dwóch ostatnich meczów nie utrzymał Fajfer.
Kiepsko spisywał się też kapitan, Chris Holder. Nawet jeśli ci żużlowcy dobrze
wystartowali, tracili swoje pozycje na dystansie. Na biegi nominowane Jacek
Gajewski miał więc tylko trzech pewniaków - Przedpełskiego, Gomólskiego i
Miedzińskiego. Tylko niepoprawni optymiści wierzyli, że uda się odrobić
sześciopunktową stratę, a nawet w przypadku hipotetycznego zwycięstwa w całym
meczu, zaliczka przed tarnowskim rewanżem byłaby nikła. Jaskółki już przed
wyścigami nominowanymi znalazły się więc w rewelacyjnym położeniu.
Rewolucji nie było. Mimo manewrów taktycznych menedżera Gajewskiego, już w
czternastej odsłonie tarnowianie spokojnie dojechali na remis, a później wygrali
podwójnie, dzięki czemu zapewnili sobie wysoki, dziesięciopunktowy triumf w
całym spotkaniu.
Podsumowując.
Torunianie po pierwszym meczu półfinałowym z Unią Leszno wyglądali na dość
solidnych. Wydawało się, że kryzys, z jakim podopieczni Jacka Gajewskiego
zmagali się pod koniec rundy zasadniczej poszedł w niepamięć i Anioły bez
problemu rozegrają mecz z Unią Tarnów na swoją korzyść. Nic z tych rzeczy!
Pojedynek w Toruniu był dość wyrównany, ale Jaskółki wygrały biegi trzynasty i
piętnasty podwójnie, co zapewniło im dziesięciopunktowy i dość niespodziewany
triumf w całym meczu.
W ekipie gospodarzy tradycyjnie zachwycał Paweł Przedpełski. Ale niestety
pierwsze biegi meczu w Toruniu pokazały, że do grodu Kopernika wróciły stare
problemy. Znów nie radzili sobie seniorzy i znów jedynym ogniwem, który nie
musiał szukać wymówek był właśnie toruński junior. Dwudziestolatek dzień po tym, jak stracił
szanse na medal mistrzostw świata juniorów, znów musiał ciągnąć swoją drużynę w
boju o brązowy medal. Przedpełski wygrał indywidualnie trzy wyścigi, czyli tyle
samo, ile reszta jego kolegów razem wzięta. Z pozytywnych aspektów warto
odnotować, że meczem z Unią Tarnów na na MotoArenę wrócił doping. Najzagorzalsi kibice Aniołów
zazwyczaj zajmowali miejsca na szczycie pierwszego łuku. W potyczce z
"Jaskółkami" jednak w
pewnym momencie postanowili zmienić swoją lokację. Gdy ich ulubieńcy zaczęli
jechać coraz słabiej, kibice podczas jednej z przerw przenieśli się na miejsca
ulokowane tuż nad boksami żużlowców toruńskiej drużyny i stamtąd dopingowali ich
do jeszcze lepszej jazdy. Niestety ekipa Jacka Gajewskiego nie potrafiła
dopasować się do własnej nawierzchni
tak jak miało to miejsce niemal w całej rundzie zasadniczej. Kompletnie zawiódł
Grigorij Łaguta, który zanotował najgorszy sezon w swojej ekstraligowej
karierze. W potyczce o brąz Rosjanin jednak spisał się
tragicznie. Słabo startował, nie był w stanie skutecznie rywalizować z
tarnowianami na pierwszym łuku, a na trasie z każdym wirażem tracił dystans do
rywali. W dziesiątym wyścigu Jacek Gajewski postanowił zastąpić bardzo słabego
Rosjanina, co spotkało się ze sporą aprobatą miejscowej publiczności. "Grisza" w
całym meczu pojechał w trzech wyścigach i za każdym razem mijał metę na ostatnim
miejscu.
Łaguta zawiódł najbardziej, ale równie słabo w drużynie z Torunia spisali się
Chris Holder i Jason Doyle. Dziewięć punktów i dwa bonusy - to wspólny dorobek
australijskich żużlowców Aniołów. Nie jest tajemnicą, że oczekiwania wobec
Kangurów są dużo wyższe i taki wynik to absolutne minimum, ale jeśli chodzi o
ich indywidualne występy. Holderowi zdarzają się co prawda przebłyski, ale i tak
z całą stanowczością można stwierdzić, że zarówno on, jak i Doyle jadą ostatnio
zdecydowanie poniżej oczekiwań.
Ekipa gości w komplecie zasługiwała na uznanie. Co prawda formacja
juniorska zdobyła tylko trzy punkty, ale wszyscy seniorzy gdy mieli zdobywać
punkty to je zdobywali.
Po zawodach powiedzieli:
Jacek Gajewski - menadżer KS Toruń - Wynik jest dla mnie niespodziewany. Niestety, kończymy
sezon w słabym stylu. W
naszych szeregach było widać totalną niemoc. Po raz kolejny okazało się, że ta
drużyna jest nieprzewidywalna. Zawodnicy, którzy jechali dobrze u siebie z
Lesznem, teraz totalnie zawiedli. Dotyczy to zwłaszcza Łaguty. Wynik zrobili
natomiast ci, którzy wcześniej nie notowali rewelacyjnych występów, czyli
Miedziński i Gomólski. Tak
nieprzewidywalnego zespołu jeszcze nie miałem. Nie mam wątpliwości, że potrzeba
ruchów kadrowych. Wiara, że z tego składu da się wycisnąć coś więcej mogłaby być
złudna i ryzykowna. Całej drużyny nie wymienimy, bo nie ma nawet takiej
potrzeby. Trzeba też spojrzeć na rynek zawodniczy i zastanowić się, kto będzie
chciał zmienić barwy klubowe. To musi być też zawodnik, który stanowiłby
wzmocnienie. Zbyt wielu możliwości nie ma. Część żużlowców powinna w Toruniu
zostać, ale konieczne są dwie lub trzy zmiany. Wtedy ta ekipa może jechać za rok
o medale. W niezmienionym składzie należy raczej o tym zapomnieć. Inne kluby będą
chciały zatrzymać zawodników, którzy spełnili oczekiwania. Pewne ruchy będą
wymuszone tym, że w kilku ekipach przybędzie seniorów. Część żużlowców skończy
bowiem starty w kategorii juniorskiej. Poza tym, na chwilę obecną nie znamy składu
personalnego Ekstraligi. Wiele będzie zależeć również od sytuacji finansowej w
poszczególnych ośrodkach. U nas sytuacja finansowa
jest stabilna. Nie ma problemów z płynnością. Klub nie zalega zawodnikom
pieniędzy. Były obawy, jak będzie w Toruniu po zmianie właściciela, ale okazuje
się, że jest dobrze.
Jacek Krzyżaniak - trener KS Toruń - Nie ma co ukrywać, jest to ogromne rozczarowanie. Trenowaliśmy normalnie jak przed każdymi zawodami, ale po prostu byliśmy słabsi. Nie da się ukryć, że zabrakło punktów zawodników, którzy byli wpisani jako Ci, którzy mają zdobywać ich sporo czyli m.in. Chris Holdera czy Jasona Doyle'a. Bardzo dobrze pojechali natomiast zawodnicy, którzy dotychczas spisywali się poniżej naszych oczekiwań, a więc Adrian Miedziński oraz Kacper Gomólski. Paweł Przedpełski cały czas prezentuje się wybornie. Nie możemy jechać do Tarnowa z myślą o porażce. Przegraliśmy dość wyraźnie, ale jeszcze wszystko może się wydarzyć. Potrafiliśmy przecież zwyciężyć w Lesznie i w Gorzowie więc czemu nie w Tarnowie? To jest tylko sport.
Adrian Miedziński - Toruń - Jechaliśmy drugie zawody na tak przygotowanym torze. Leszno udało się zaskoczyć, Tarnów nie, bo zespół ten też jeździ na twardym torze. Nie mieliśmy więc atutu w postaci toru. Przed spotkaniem z Lesznem podjęliśmy wspólną decyzję w drużynie, że przygotowujemy twardą nawierzchnię i po udanym meczu trzymaliśmy się tego konsekwentnie. Teraz można gdybać, że można było na Tarnów przygotować się inaczej. Ale to już jest historia. Przed nami jeszcze rewanż z Unią i potem przyjdzie czas na rozmyślania, co dalej. Po udanych wyścigach przytrafił mi się słabszy występ w biegu nominowanym. Ale ciężko było coś zrobić z czwartego pola, które w końcówce zostało polane. Za tydzień jedziemy w Tarnowie i postaramy się wywieźć stamtąd jak najlepszy wynik. 10 punktów straty to strasznie dużo, choć szansa zawsze jest. W meczu u siebie zabrakło punktów całej drużyny. Może nigdy nie mieliśmy zdecydowanego lidera, ale jednak cały zespół punktował, a w meczu z Tarnowem tak nie było.
Kacper Gomólski - Toruń - Trzy lata jeździłem w Tarnowie więc wiedząc jak twardy będzie tor, wiedziałem jak tarnowski zespół może sobie poradzić. Bardzo martwiłem się o ten mecz. Już podczas ostatniego spotkania w Toruniu z Fogo Unią Leszno było nam bardzo ciężko. Nie wygrywaliśmy w ogóle startów. Jeżeli chodzi o moją postawę w tym meczu to nie było źle. Przez półtora tygodnia w ogóle nie jeździłem więc ten głód jazdy był odczuwalny. Na pewno było lepiej niż wcześniej, ale szkoda trochę ostatniego biegu. Zawiesiłem się w dość głębokiej koleinie na starcie, a start był raczej decydujący. Chciałem się pokazać z jak najlepszej strony, bo ten sezon mam tragiczny, co jest całkowicie moją winą i dla mnie takie występy dobrze wróżą, bo trzeba szukać angażu na przyszły rok. Póki co sezon się jeszcze nie skończył, więc trzeba czekać. Cały sezon się staram, bo pieniądze leżą na torze, a nie zarobię ich dowożąc do mety zera. Zawsze daję się z siebie wszystko niezależnie od tego, gdzie jeżdżę
Paweł Baran - trener Unii Tarnów - Prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że wygramy aż dziesięcioma punktami. Jest to naprawdę bardzo dużo. Przed meczem gdy mnie pytano, mówiłem, że zadowalałby mnie każdy wynik powyżej czterdziestu punktów. Chłopaki udowodnili, że są naprawdę kapitalną drużyną. Stanowią monolit, świetnie rozumieją się w parkingu oraz na torze. Janusz pojechał fajne zawody. Nasi juniorzy może nie punktowali, ale przynajmniej pokazali, że potrafią walczyć. Chciałbym podziękować gospodarzom za postawę fair, bo to jest najważniejsze.
Janusz Kołodziej - Tarnów - W naszej drużynie wszystko fajnie zagrało. Ja osobiście trochę się niepokoiłem, bo wolałem, żeby ten tor był bardziej przyczepny. W poprzednim spotkaniu na Motoarenie właśnie na takim bardzo dobrze nam się jechało. Nawierzchnia była podobna do tej jaka była na turnieju SEC, kiedy to ja i Martin Vaculik w ogóle nie wiedzieliśmy o co chodzi. Wydaje mi się, że toruńscy zawodnicy są już trochę zajechani. Uważam, że nam się łatwiej walczyło pomimo tego, że jechaliśmy na wyjeździe.
Artur Mroczka - Tarnów - Cieszę się z wyniku całej drużyny. Mój indywidualny dorobek schodzi na drugi plan. To super sprawa, że mamy przewagę przed ostatnim meczem o medal. Musimy zrobić wszystko, aby brąz trafił właśnie do Tarnowa i też przetrzeć oczy niedowiarkom, że to jest jednak wykonalne. Nie wiem co jest w tym Toruniu. Mam tu jakieś problemy sprzęgłowe. Tak było ostatnio i w tym meczu. Dopiero po zmianie sprzęgła idealnie wygrałem start. Później poszło nieco gorzej, ale ogólnie byłem szybki, problem leżał jedynie w startach. Obecnie żużel jest tak wyżyłowany, że właściwie każdy może wygrać i przegrać ze wszystkimi. Jak widzieliśmy, Grigorij Łaguta miał problemy żeby w ogóle dowieźć jakieś punkty. Myślę, że przeciwnik pozwolił nam wygrać, zrobili dla nas wszystko, co mogli. Tor był tak naprawdę pod nas, więc cieszymy się i jedziemy do domu wygrani. Był on niemal identyczny, jak w rundzie zasadniczej. W sierpniu na początku było tylko trochę przyczepniej, a w tym meczu przez cały czas bardzo twardo.
Leon Madsen - Tarnów - Wszystko wygląda bardzo dobrze. Dziesięć punktów różnicy to sporo i drużyna z Torunia będzie miała ciężko aby to odrobić. Trzeba jednak pamiętać, że to jest żużel i musimy być bardzo skoncentrowani. Miejmy nadzieję, że za tydzień będziemy mogli świętować nasz sukces. Dobry duch panował w naszej drużynie w przeciągu całego sezonu i z czasem było tylko lepiej. Niestety, mieliśmy gorszy dzień w Częstochowie, co kosztowało nas miejsce w wielkim finale, ale na szczęście byliśmy w stanie się odbudować. Wszyscy zdobyli w niedzielę ważne punkty. Wszyscy jesteśmy przekonani o tym, że zasłużyliśmy w tym sezonie na ten brąz. Bardzo chcemy go zdobyć. Musimy po prostu się skupić i dobrze zakończyć rozgrywki przed własną publicznością w najbliższy weekend.
Źródło:
www.nicesport.pl
www.speedway.info.pl
www.sportowefakty.pl
www.nowosci.com.pl